|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 4:34, 21 Cze 2008 Temat postu: Luźne formy |
|
|
Róźne formy lużne
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 5:56, 21 Cze 2008 Temat postu: Palec |
|
|
Gdy się zatnie w palec to:
ONA:
myśli "au!"
wkłada palec do buzi, aby krew nie kapała na dywan
drugą ręką sięga po plaster, przykleja
idzie dalej
ON: wrzeszczy "k...!"
odsuwa rękę jak najdalej, bo nie może znieść widoku krwi
woła o pomoc (w tym czasie tworzy się na dywanie plama krwi)
musi usiąść, bo nagle dziwnie się poczuł (w tym czasie nadchodzi pomoc, czyli ONA)
łamiącym się głosem wyjaśnia, że o mało nie stracił ręki
odmawia przyklejenia plastra, bo "na taką ranę jest stanowczo za mały"
potajemnie sprawdza w Encyklopedii Zdrowia, ile krwi może stracić dorosły człowiek, a mimo to przeżyć (w tym czasie ONA leci do apteki po większy plaster)
z mężną miną znosi naklejanie plastra
prosi o duży stek na kolację, aby przyspieszyć tworzenie się czerwonych ciałek krwi
ostrożnie kładzie nogi na stoliku (w tym czasie ONA smaży stek)
stwierdza, że przydało by się kilka piw, aby uśmierzyć ból
odkleja plaster, by zobaczyć, czy rana jeszcze krwawi (w tym czasie ONA jedzie na stację benzynową po piwo)
tak długo kombinuje przy plastrze, że znowu zaczyna lecieć krew
zarzuca jej, że nie umie opatrzyć rany
wzdycha i jęczy, kiedy ona odkleja stary i nakleja nowy plaster
stwierdza, że dziś wieczorem muszą zrezygnować z tenisa, ale za to całkiem przypadkiem w TV leci mecz Pucharu Europy w piłce nożnej (w tym czasie ONA trze plamę na dywanie)
w nocy kilka razy wstaje do łazienki, aby sprawdzić, czy nie tworzy się wokół rany zakażenie
z tego powodu następnego dnia jest zmęczony i rozdrażniony
zwalnia się z pracy dwie godziny wcześniej do lekarza, aby potwierdzić, że nie wdało się zakażenie
w pracy kradnie potajemnie temblak z apteczki w pokoju sanitarnym
prosi miłą koleżankę o zabandażowanie i napawa się jej współczuciem
podniesiony na duchu idzie z kolegami do knajpy wieczorem i na pytania odpowiada: "DROBIAZG, NIE MA O CZYM MÓWIĆ!"
Copywrong (c) 2002
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 6:01, 21 Cze 2008 Temat postu: Wykład z fizjologii. |
|
|
Dlaczego student poci się na egzaminie.
Rozpatrzmy fizjologiczne aspekty sytuacji, którą słuchacze wykładu znają z doświadczenia już po pierwszym semestrze.
Odbywa się egzamin. Student za pośrednictwem aparatu mowy wywołuje drgania powietrza - odpowiada na pytanie z kartki. Jego analizatory wzrokowe kontrolują prawidłowość odpowiedzi według notatek i reakcji egzaminatora ( profesora, docenta a nawet doktora ).
Naszkicujmy łańcuch odruchowy: treść skomponowana w mózgu zostaje przekazana do narządu mowy, za jego pośrednictwem do drugiego samosterownego układu autonomicznego biorącego udział w egzaminie ( profesor, docent a ... ) - student wypowiada zdanie - drugi układ ( profesor, ... ) odbiera przekaz, porównuje z głęboko ( dzięki wielu latom pracy i wielu przeprowadzonym na identyczny temat egzaminom ) zakorzenionym wzorcem - pasuje - potwierdza dopasowanie - skinienie głową - pierwszy układ ( student ) za pośrednictwem receptorów wzrokowych odbiera bodziec, który zostaje przekazany do mózgu i, jako bodziec wzmacniający, podtrzymuje pobudzenie komórek nerwowych we właściwym obszarze - student kontynuuje.
W tym samym czasie automatycznie, prawidłowo i swobodnie przebiegają łańcuchy odruchów bezwarunkowych. Mięsień kapturowy, podłużny i najszerszy grzbietu utrzymują studenta w pozycji wyprostnej najczęściej siedzącej. Mięśnie klatki piersiowej zapewniają w rytm odpowiedzi dostawę tlenu do płuc. Pozostałe mięśnie są napięte tylko na tyle aby przeciwdziałać sile ciążenia. Serce pracuje rytmicznie, układ wegetatywny zwolnił procesy trawienne, aby nie rozpraszać studenta ... . Wszystko w porządku.
I oto przez aparat słuchu student odbiera nowy bodziec, dźwiękowy - egzaminator ( pro ... ) zadał pytanie dodatkowe.
Nigdy nie mogę napatrzeć się na to, co dzieje się później, bynajmniej dla sadystycznej przyjemności, po prostu przyjemnie patrzeć jak szybko i perfekcyjnie, korzystając z milionów lat doświadczenia przodków układ nerwowy reaguje na najmniejszy sygnał zagrożenia-niebezpieczeństwa.
Przyjżyjmy się: nowe drgania powietrza wywołują przede wszystkim zahamowanie wcześniejszych czynności - student milknie, często w pół słowa. Tymczasem sygnały z receptora słuchowego docierają do pnia mózgu, wywołują pobudzenie neuronów w tylnych wzgórkach czworaczych, które sterują bezwarunkowym odruchem orientacyjnym - student zwraca głowę wprost na egzaminatora ( ... ) który wydał dźwięk. Jednocześnie impulsy nerwowe kierowane są do międzymózgowia a stąd do płatów skroniowych kory mózgowej, gdzie zaczyna się pośpieszna analiza odebranych drgań akustycznych. Trzeba tu zwrócić uwagę na wysoką celowość takiej lokalizacji obszarów analizy dźwięku w korze mózgowej - w pobliżu uszu. Ewolucja uwzględniła tutaj fakt, że dźwięk rozprzestrzenia się w powietrzu bardzo powoli około 340 m/s z szybkością porównywalną z przebiegiem impulsów wzdłuż włókien nerwowych. A przecież dźwięk może być spowodowany przez groźnego, zagrażającego, drapieżnika albo, w dzisiejszych czasach, przez pędzący pojazd. Nie można stracić ani ułamka sekundy na przewodzenie impulsów w mózgu.
Ale w tym przypadku student usłyszał nie skradanie się drapieżnika, ale zadane spokojnym tonem pytanie. Niektórzy może woleliby usłyszeć drapieżce. Podczas egzaminu dodatkowe pytanie odbierane jest jako sygnał niebezpieczeństwa: przecież niebezpieczeństwo to w szerokim znaczeniu przeszkoda postawiona na drodze do celu. W naszej cywilizowanej epoce stosunkowo rzadko spotykamy się z niebezpieczeństwami zagrażającymi podstawowym celom egzystencji: zachowaniu życia, zdrowia, przedłużaniu gatunku, zaspokajaniu głodu i pragnienia. Dlatego na pierwszy plan wysuwają się nie inne zagrożenia; utrata godności, szacunku dla samego siebie, utrata stypendium i możliwości dalszego studiowania a w następstwie podjęcia ciekawej, intratnej pracy, i tym podobne.
Tak więc reakcja bezwarunkowa na niebezpieczeństwo udała się studentowi znakomicie. Zobaczymy jak poradzi sobie dalej.
Na wykładach z biochemi można dowiedzieć się o zadziwiającej właściwości kwasu rybonukleinowego w komórkach mózgu, mianowicie o zdolności do przegrupowywania zwartych w nim związków: tyminy, uracylu, cytozyny i guaniny pod wpływem czynności bioelektrycznych.
Związki te to litery naszej pamięci. Ich sekwencjami zapisane są w komórce nerwowej wszelkie informacje.
Mamy więc sytuacje następującą: zanalizowane w płatach skroniowych pytanie wywołuje pobudzenie komórek nerwowych zawiadujących w mózgu studenta, jak i każdego innego osobnika, myśleniem abstrakcyjnym. W sąsiednich okolicach kory, w odpowiedzi na pytanie powstają słabe impulsy - "Aha, coś o tym czytałem.". Dalej pobudzenie koncentruje się na najbardziej obiecującej okolicy kory i znajduje tam zapisaną przy pomocy: tyminy, uracylu, cytozyny i guaniny, w długich cząstkach kwasu rybonukleinowego informacje: "Roman, zostaw te notatki. Potrzebujemy czwartego do brydża". I wtedy w mózgu zaczyna się panika, a mówiąc precyzyjniej - uogólnione, coraz mniej kontrolowane szerzenie się pobudzenia. Impulsy nerwowe pobudzają pola analizy logicznej ( może się uda coś wykombinować ) i pamięci wzrokowej ( może coś takiego widziałem ). Wyostrza się węch, wzrok i słuch. Student z niezwykła wyrazistością widzi plamę na brzegu stołu, stos indeksów, słyszy szelest liści za oknem, czyjeś kroki na korytarzu a nawet przygłuszony szept "Słuchajcie, Roman wysiada".
Ale nie dość na tym. Pobudzenie ogarnia wciąż nowe obszary kory - niebezpieczeństwo! niebezpieczeństwo!! - okolice ruchowe, przenika do międzymózgowia, rdzenia przedłużonego by ostatecznie dotrzeć do rdzenia kręgowego. Koniecznie należy teraz przerwać opis zachowań studenta by pochylić się nad zasługami wymienionego na końcu narządu. Miękkiego biało szarawego tworu półmetrowej długości sięgającego od mózgu aż do okolicy lędźwiowej - rdzeń kręgowy. Myli się głęboko kto uważa go tylko za ogniwo pośrednie pomiędzy mózgiem a nerwami obwodowymi, podporządkowane mózgowi i zdolne tylko do kierowania najprostszymi czynnościami fizjologicznymi. Prawdę mówiąc nie bardzo wiadomo, kto kim tak naprawdę rządzi. Rdzeń kręgowy jest starą, zasłużoną strukturą jeszcze bardziej godną szacunku i podziwu niż mózg. Służył człowiekowi już wtedy, gdy mózg nie był jeszcze na tyle rozwinięty by człowieka nazywać człowiekiem. Zachowuje w sobie nadal, zebrane i sprawdzone przez miliony lat ewolucji, walki o byt i dominacje, połączenia nerwowe i odruchy. Można powiedzieć, że jest ośrodkiem naszego konserwatyzmu. Nie można przeczyć, że w obecnych czasach ten staruszek, który na skomplikowane wpływy współczesnej rzeczywistości umie reagować tylko z pozycji zachowania życia i przedłużenia gatunku nie ma takiego wpływu jak w erze mezozoicznej. Ale wpływa mocno na wiele spraw.
Egzaminowany student zaraz to odczuje "na własnej skórze". Jego mózg właśnie spasował wobec pytania egzaminatora (... ), "Ech młode to i głupie" zdaje się mówić rdzeń kręgowy swojemu młodszemu koledze mózgowi przyjąwszy od niego paniczny sygnał pobudzenia, i zaczyna działać.
Przede wszystkim kieruje impulsy do mięśni całego ciała, które napinają się do stanu podwyższonej gotowości. Źródła energii dla mięśni: kwas adenozynotrójfosforowy i fosfokreatyna odszczepiając kwas fosforowy rozkładają się na kwas adenozynodwufosforowy i kreatynę, przy czym wydzielają się pierwsze porcje ciepła. To działanie bierze się z wielu set stuleci doświadczeń, w których cały czas uczestniczył rdzeń kręgowy a w których głównym zagrożeniem dla człowieka i jeszcze przedczłowieka było zagrożenie fizyczne. I tak rdzeniowi kręgowemu zostało, na sygnał zagrożenia z mózgu przygotowuje organizm jak do zagrożenia fizycznego wymagającego sprawnych gotowych do szybkiego, energicznego działania mięśni. Jednocześnie wraz z mięśniami pobudzeniu ulega wegetatywny układ nerwowy, który kieruje całą kuchnią przemiany materii w organizmie. Sygnały tego układu pobudzają nadnercza, które wyrzucają do krwi adrenalinę, związek wykazujący zdolność
do pobudzania większości procesów fizjologicznych. Wątroba i śledziona niczym gąbki wyciskają do naczyń krwionośnych dodatkową krew. Rozszerzają się naczynia mięśni, płuc i mózgu. Szybciej zaczyna bić serce przepompowując do wszystkich narządów więcej krwi a z nią więcej glukozy i tlenu. Rdzeń kręgowy i układ wegetatywny przygotowują studenta do ciężkiej i nieubłaganej walki na śmierć i życie.
Ale egzaminatora ( w końcu to profesor, docent a może nawet doktor ) nie można ( a przynajmniej nie należy ) ogłuszyć używając maczugi czy nawet marmurowego przycisku do papieru stojącego na katedrze, którego student zauważa ( pamiętacie - wyostrzony wzrok ). Ucieczka też nie jest wyjściem.
Nie zadowoli egzaminatora ( profesora ... a już na pewno doktora ) także i to, że pełen rozbuchanej energii fizycznej student wyciśnie stójkę na rękach na krawędzi stołu.
Dlatego też cała ta skryta, burzliwa nadczynność organizmu studenta kończy się na bezużytecznym spalaniu glukozy w napiętych do granic mięśniach, czemu towarzyszy wydzielanie ciepła - organizm studenta zaczyna się przegrzewać. Termoreceptory informują o tym mózg, a mózg reaguje na to w jedyny możliwy w istniejącej sytuacji sposób, wydaje polecenie - rozszerzyć naczynia skóry. Krew przyjmuje w tym momencie rolę nośnika ciepła i kieruje się do powłok skórnych ( ubocznym efektem tego jest poczerwienienie ) i zaczyna ogrzewać powietrze pomiędzy ciałem i ubraniem, które ogranicza odpływ ciepła. Organizm studenta nie ma wyjścia, otwierają się gruczoły potowe, aby choć dzięki parowaniu pomóc studentowi zachować równowagę termiczną. I student zaczyna .... patrz temat wykładu.
Tak kończy się łańcuch odruchów uruchomiony pytaniem egzaminatora ( ... ) jak i cały wykład.
Wiecznie pomijany
Asystent
Remiks Unknown Solider
Copywrong (c) 2001
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 6:03, 21 Cze 2008 Temat postu: Walentynki |
|
|
Dziś są właśnie Walentynki
Trza spodziewać się rodzinki
Rano budzi zegarynka
a ja w kiblu.
Walentynka
Tkwi przy stole już rodzinka
Od zapachu cieknie ślinka
Nie zostanie ani krzynka
bo ja w kiblu.
Walentynka
Na łóżeczku znów pierzynka
Wreszcie zmyła się rodzinka
Pod pierzynką zaś dziewczynka
a ja w kiblu. Walentynka
Skoro wściekła się dziewczynka
No to urodziny Szymka
Niezła kroi się zadymka
a ja w kiblu. Walętynka
Na imprezę szwagier Szymka
Zwiózł marychę spod Barlinka
Też bym chętnie sztachnoł dymka
a ja w kiblu walę tynka
Dość
halowyny, walentynki, czy chchcharytatywne granie
bierze taka mnie cholera
że mi zaraz puszcza zwieracz
i jak w wyższych kltur mediach, tylko właśnie drugą stroną
kultywuje ciężkie sranie
Unknown Solider
Copywrong (c) 2006
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 6:09, 21 Cze 2008 Temat postu: Życie po śmierci. |
|
|
Cholera wie co się stało. Jakaś żyłka w mózgu, czy serce alkoholowe nie wytrzymało. Podczas "uniesienia" z Joasią, coś we mnie pękło, i pognałem przed siebie, słynnym już tunelem, w stronę światełka. Światełko jak światełko, białe i silne. Malutkie było, a ja gnałem jak oszalały. Szybciej niż Polonezem Siwego. Nie wiem ile czasu minęło, gdy światełko zaczęło się powiększać, a gdy było już rozpoznawalne okazało się że to wielki neon z napisem ROZDZIELNIA nr2 EUROPA. W owej rozdzielni zobaczyłem masę ludzi (ludzi?) stojących w kolejkach do jakiś recepcji, czy coś takiego. Ustawiono mnie w rządku krótszym za przemiłą grupką około 70 staruszków. Jak się okazało później, ofiar wypadku autobusowego w Pirenejach. Za biurkiem siedział gruby facet ze złotymi lokami, Cherubin, psia jego mać. Gdy nadeszła moja kolej spytał:
- Nazwisko?
- C. , Ryszard C.
- Miejsce zamieszkania na Ziemi?
- Kraków, Polska. Nowa Huta dokładniej
- Co wy tak, jak Chopin, z Polski do Paryża umierać przyjeżdżacie ? A potemburdel w papierach...
Zimny pot mnie oblał. Więc jednak .. umarłem. To nie sen. Zrobiłem sobie szybciuteńki rachunek sumienia w myśli. Ja pierdole, dożywocie w Piekle, jak ta lala. Zrobiłem najżałośniejszą minę na jaka mnie było stać, i cichospytałem:
- Piekło ?
- Dupa tam, nie piekło. Nie ma Piekła, jest tylko Niebo. Piekło jest na Ziemi, tu jest tzw. RAJ. A czy się komuś podoba, czy nie to już jego sprawa. Udacie się teraz, jako Dusza z Polski, do korytarza 12567843, tam was skierują do sektora Krakowskiego. No szczęść Boże! Obróciłem się na pięcie i idę do owego korytarza. Zatrzymał mnie krzyk Cherubina z recepcji:
- Halo, obywatelu ! Wróćcie tu na sekundkę. Zapomniałem wam wydać Aureole i skrzydła. Macie, i tu pokwitujcie. A tu macie instrukcje jak skrzydła dopinać. Aureoli nie zgubcie bo następna wam będzie za wiek wydawana. No, żegnam.
Długo się ze skrzydłami męczyłem. Krzywo leżały. Aureola w miarę się prosto kołysała nad banią. Rozglądałem się dookoła. Od zajebania dusz. Koło mnie grupka Niemieckich dusz też sobie nie mogła poradzić ze Skrzydłami. Klęli jak fiks. Polazłem w swoja stronę do korytarza Polskiego, po drodze mijałem korytarze Włoskie, Francuskie, Niemieckie. Zacząłem żałować że do Francuzów mnie nie przydzielono, dużo fajnych laseczek. Zobaczyłem w końcu i mój korytarz. Chyba fajnie tu jest, siedzą goście na poboczu, ćmiki jarają. Zaraz też podszedłem do jednego, poczęstował. Okazało się że to góral z Żywca, zamarzł po pijaku w lesie. Przyszedł tu przed godzinką. A ćmiki rozdaje św. Piotr Polski, przed bramą. Wpuszczą nas do środka za kilka godzin, bo jakaś inspekcja w środku czy coś. Zebrała nas się już spora grupka, staliśmy, siedzieli, i gwarzyliśmy jak tu który trafił. Ze mnie lali najbardziej, jak powiedziałem, że zaciupciałem się na śmierć. Ładny obciach. Było dwóch zagryzionych przez psy, jeden zatłuczony przez żonę, czterech z wypadku pod Jasłem, piątka topielców z Sopotu. Niezła ekipka, wszyscy na bani tu przyszli. Okazało się, ze można prosić tu w ADMINISTRACJI o zmianę wieku. Np. jak ktoś wykitował mając 90 lat, to tu może mieć 20, 30 lat. Od nowa laseczki rwać których tu więcej niz na ziemi. Góralowi ćmiki się skończyły, więc teraz ja poszedłem do Piotra po szlugi. Stał tam pod bramą. Mały chudy, taki wypłosz. Klepłem go w łopatkę i mówię.
- Dziadziuś, kopsnij paczuszkę, bo nam się jarać chce.
Ten wyciągnął ramkę HEAVENFIELDÓW i dorzucił zapałki. Uśmiechnął się, pokazując żółte od tytoniu zęby. Wróciłem do moich nowych znajomych i zapaliliśmy po całym.
- Cholera, piwka bym się napił - powiedział Góral.
Okazało się, że piwko nam dadzą ale dopiero w środku. Bo tu nie wolno. Przyszły jakieś dziewczyny i zaczęły nam skrzydła poprawiać. U mnie było w sumie ok, a Górala ledwie się trzymały. Aureola mi błyszczała jak psie jaja, tylko nie mogłem się przyzwyczaić do tej sukienki, w której miałem łazić. Kieszenie są to łapy jest gdzie wsadzić, ale taka długa, pląta się między nogami. Otworzyli w końcu bramę. Zaczęliśmy się przepychać z Góralem jak najbliżej wejścia, żeby nas nie rozdzielili. Widać swój chłop, bo przypadliśmy sobie do gustu. W ADMISNISTRACJI skierowano mnie do bloku KRAKÓW, piętro 3499, pokój 21897 w skrzydle C. Miałem być sublokatorem niejakiego Mariana E. zmarłego w 1937 roku. Lat 89, zmienione na 35. Chujowo, Gienek (ten Góral) poszedł do Blockhausu ŻYWIEC, to kilka godzin na piechotkę od mojego. Obiecałem mu że się odwiedzimy za jakiś czas. Potem poszedłem do MAGAZYNU. Tam mi mieli wydać pościel, zapasowe suknie i Skrzydła Galowe, na Święta i specjalne okazje. .., jak w wojsku... MAGAZYNIEREM był Żyd rozstrzelany przez Hitlerowców w Płaszowie w 1942. Ledwie mi wydał pościel już zaczął kombinować, że załatwić u niego mogę wszystko. Aureole jak zgubie, lub przepije, skrzydła, wygodniejsze suknie. Nawet tu kombinują. Z tobołem pojechałem windą na moje piętro, dużo wiary tu łazi. Niektórzy maja skrzydła poodpinane, inni Aureole w kieszeniach. Luzik. Dość długo szukałem mojego skrzydła C i pokoju. Dobrze, że były tzw. szybkie chodniki, bo łaziłbym chyba całą wieczność. Marian E. okazał się szczupłym facetem z wąsami i łysą pałą. Uściskał mnie jak starego znajomego i wyciągnął z lodówki dwa piwka. Wpierw rozłożyłem swoje klamoty. Pościel na kojo, skrzydła i suknie do szafy. Skrzydła odpiąłem bo przeszkadzały i chwyciłem zimniutkie piwko. Jeszcze zajaralismy po szlugu, i Marian zaczął mnie wtajemniczać w Życie Niebiańskie.
- Widzisz stary. Tu jest faktyczny RAJ, niczym się nie przejmujesz, głodny nie chodzisz, alkohol masz, fajek pod dostatkiem, dziewuchy latają. Nie chorujesz, nie umrzesz na nic bo już nie żyjesz. Zajebiście jest. Raz do roku tylko się wszyscy spotykają bo Główny przemawia i trochę to trwa, zanim wszystkich w ich językach nie pobłogosławi. A tak to robisz co chcesz. Chcesz pracować ? Idziesz do roboty, chcesz leżeć i chlać cały dzień? Leżysz i chlejesz cały dzień. Panienki lecą na chłopów, zwłaszcza Zakonnice, wpierw celibat na ziemi to tu się sypia jak choinka po 3 królach. Trzeba na pedałów uważać bo w sukience to czasami nie poznasz kto jest kto. Ja się naciąłem kilka razy, Podnoszę suknie a tu fujara, wystrzelałem po mordzie, skrzydła połamałem i wyjebałem z pokoju. Tacy to skurwiele przebierańcy. Jak chcesz się opić to co 100 pięter jest knajpa, wszystko za darmo, podchodzisz i bierzesz. Szwedzki stół. My mamy blisko, bo schodami możesz przeskoczyć piętro do góry, i na wprost schodów masz knajpę. Mordownia straszna, leja się często. Dwa lata temu Mickiewiczowi tam dojebano, tęgo. Chopin kuflem zarobił od górali, a pijanemu Wyspiańskiemu Aureole ukradziono. Na aureole trzeba uważać, stracisz to masz przejebane. Do raportu idziesz. W każda niedzielę są organizowane wycieczki do innych Niebios, ja polecam Indonezje i Włochy, najlepsze panienki, lecą na Słowian jak cholera. AIDS nie złapiesz, więc stukasz na całego. Nie polecam wyjazdów do Niebios Arabskich, tacy sami pojebani jak na Ziemi, tu też maja Hamas i Hezbollah, złapią Cię i skrzydła z aureolą zajebią, a wtedy raport. Dużo znanych umarlaków możesz w podróżach poznać, od 1945 prawdziwym gwiazdorstwem cieszył się Hitler, od nas z Nieba Polskiego pojechało 30 milionów go oglądać, pecha miał jak poszedł do knajpy bodajże 10 lat temu. Grupka pijanych kolesi go przecweliła. Afera była na pół Nieba. Listy gratulacyjne nawet z Nieba Izraelskiego przychodziły. Kolesie do raportu poszli, a za Hitlerem do dzisiaj wszyscy Adolfina wołają. Potem w 1977, przyszedł Presley, to fani korytarz Amerykański zablokowali. Kilkaset milionów po autograf poleciało, pojebani. Tu jest tak, że możesz spotkać kogoś komu życie uprzykrzyłeś na Ziemi, rewanżyk gotowy. Ja zostałem w 37' powieszony za zabójstwo żony. Znalazła sobie jakiegoś gacha tutaj, z którym mieszka i ten gach mi dojebał. Nowiuśkie skrzydła mi połamał. Nie podałem go do raportu, żal mi chłopa. Z taka ..ą mieszka, że RAJ to dla niego piekło musi być. Sąsiad obok z pokoju to seryjny morderca z XVIII wieku. Boi się do knajpy chodzić, bo na niego polują. Już 200 lat na niego się sadzą, nawet raz mu wjazd do pokoju zrobili. wszyscy do raport poszli. Znanych w Naszym Niebie jest też masa, Królowie mieszkają na niższych piętrach, ale nie warto tam łazić. Czasami możesz ich w knajpach na 200, i 300 piętrze spotkać. Dzikusy. Zwłaszcza Kazimierz, pije sam przy stoliku i nie odzywa się do nikogo. Rozrywek też mamy pełno, w TV lecą wszystkie kanały ziemskie, nawet te X. W wypożyczalni masz wszystkie filmy jakie na ziemi nakręcono. Sport też jest tutaj szalenie popularny. Co 4 lata SA Mistrzostwa Nieba w piłce nożnej. Najlepsi byli Brazylijczycy, do '68. Potem w wypadku zginęła ekipa Manchesteru Utd. i Anglicy mieli Mistrza przez 20 lat. W 88' piorun zabił na boisku 8 Zairczyków i teraz Zair to potęga niebiańska. Polacy też grają dobrze. Wpierw nas lali jak cholera wszyscy, ale odkąd doszedł Deyna to ćwierćfinały mamy na każdej imprezie. Mecz z Anglią oglądały 3 mld ludzi na stadionie, a przed telewizorami całe niebo. Przegraliśmy w karnych, Reyman bramki nie strzelił. Żarcie nam dają o każdej porze. Otwierasz lodówkę i zawsze jest pełna. Kible czyściutkie, prysznice też. Przyzwyczaisz się. No, ja idę na karty do sektora D. Wrócę wieczorem, drzwi się nie zamyka. Marian polazł, a ja zacząłem myśleć. Myślenie nie było moja najmocniejszą stroną, więc poszedłem się załatwić. Nawet nie wiecie, jak niewygodnie sra się ze skrzydłami, Odpiąłem je w cholerę i postawiłem obok. Gdy spuszczałem wodę, zdarzyło się nieszczęście, schyliłem się żeby zobaczyć czy czysto zostawiłem, i aureola mi do klopa wpadła. .. mać! Poszedłem po jakiś przyrząd do wyłowienia, znalazłem wieszak od sukien i po chwili już suszyłem aureole w ręczniku Mariana. Co tu robić ? Idę się rozglądnąć, po sektorze Krakowskim, skoczę do knajpy, może jakieś laseczki będą. Czas się przyzwyczajać. Może niedługo Joasia ze smutku za mną wykituje i dołączy? Fajnie by było. Zapisałem sobie na kartce nr pokoju, żeby się nie zgubić i polazłem schodami do knajpy. Długo lazłem, co chwila spotykałem zawianych aniołów - znak że dobrze idę. Wreszcie mym oczom ukazała się knajpa - no, to jest knajpa!! Wielkości Maracany, stoliki 4-osobowe, bar cały z złota. Przyśpieszyłem kroku, wyminąłem grupkę najebanych w trupa aniołów śpiewających: NIECH ŻYJE NAM REZERWA !!!!' i już byłem przed ladą. Barmanem był Ogromny Anioł z wielkimi wąsami. Poprosiłem o setę i piwo, do żarcia wziąłem tatara i ogóreczki. Poszukałem wzrokiem miejsca, z którego mógłbym obserwować sale i siadłem przy stoliku oznaczonym nr 210. Koło mnie toczyła się zażarta kłótnia między kilkoma aniołami:
- Ty dupa jesteś nie Janosik!
- Ja nie jestem Janosik ?!! Ty chuju zajebany... Jak ja ludzi prałem w Ojcowie, to ty jeszcze w worze u starego hulałeś...
Tak to okazało się, że Janosik faktycznie żył. Po piwku lać mi się zachciało, więc poszedłem do klopa. Pod drzwiami spał jakiś siwy Anioł, bez aureoli, pewnie mu zajebali. Kopłem go w biodro i mówię:
- Dziadziuś, wstawaj bo Ci bachora podrzucą.
Mruknął coś i obrócił się na drugi bok. Twarz jakaś znajoma. Ale nie kojarzyłem skąd go mogę znać. W kiblu wszystkie ściany zapisane, nad moim pisuarem widniał napis: PONIATOWSKI PEDAŁ, POLSKE SPRZEDAŁ Niżej było: CRACOVIA MISTRZ POLSKI 1927 he, he... dopisałem: III LIGA - A.D. 2001. Jak wróciłem do stolika to Janosik już spał na stole a jego kompan wylatywał właśnie z knajpy. Wpierw on, potem skrzydła. Powiedziałem barmanowi, że jakiś dziadziuś śpi pod kiblem, możnaby go przenieść bo drzwi tarasuje. Barman machnął ręka:
- To Bierut, pije już tak od 20 lat jak go żona z Sobieskim zostawiła. Aureole zostawia w barze i chleje na umór.
Wziąłem jeszcze raz to samo i oglądałem aniołów. Przeważnie młode chłopaki, skrzydła u niektórych żółte od dymu z fajek, cwaniacko aureole na bok założone, kufle w łapach i dyskutują o czymś. Zastanawiałem się czy swoich tu w Niebie nie poszukać, ale zdecydowałem, ze jeszcze nie czas. Może później. W drodze do pokoju wyrwałem fajną anielice, Marzena. Zmarła w dwa lata temu na raka. Śliczna dziewucha, umówiliśmy się na wieczór w knajpie. Mi się spać chciało, tyle emocji.... Obudziło mnie szarpanie i krzyk bladego jak prześcieradło Mariana:
- Wstawaj, coś ty narobił !! Wstawaj... chłopie coś ty wykręcił ?!
Nie wiedziałem o co mu chodzi. Okazało się, ze szuka mnie od godziny cała straż Niebiańska. Mają mnie doprowadzić do Głównego.... Przeraziłem się. .., za co ? Za kopnięcie Bieruta ? A może za wyrwanie jakiejś szychy niebiańskiej ? Nie wiedziałem czy spieprzać do innego Nieba, czy poddać się. Po chwili było za późno, bo kilku blondynów wpadło do pokoju i pod ręce mnie wyprowadzili. Całą drogę nic nie mówili, wszystkie Anioły się za nami oglądały i coś szeptały. Pewnie myśleli, że do Raportu idę. Po kilku godzinach jazdy (jechaliśmy jakimś łazikiem) dotarliśmy pod drzwi z napisem DYREKCJA - GŁOWNY SEKRETARIAT. Wprowadzono mnie do środka. Za biurkiem siedział mały chłop, z bokserskim nosem i grzywką ulizaną na lewy bok. Nad łbem mu hulała purpurowa aureola. A skrzydła miał błękitne. Ładnie to kolorystycznie wyglądało. Wskazał mi fotel, uśmiechnął się i poczęstował ćmikiem. Potem tak patrzył na mnie i powiedział do mikrofonu:
- Pani Zosiu, wprowadzić strażnika Rafała W.
Wlazł młody, przestraszony anioł. Nerwowo ugniatał palce i przestępował z nogi na nogę.
- No co tam, strażniku Rafale.. Popiło się na służbie ?! Co?!! - zagrzmiał Główny.
- Ale .. ja...
- Jakie, .., JA... Jakie ja ? Opiliście się i nie tego sprowadzili co potrzeba. Chłopak miał jeszcze długo żyć, a wy mu taki kawał wycinacie. Pokoje żeście pomylili. Ryszard miał żyć, a obok w pokoju już tydzień staruszek na gruźlicę umierał. I dalej umiera. Zdegraduję was!!! - grzmiał dalej Główny.
Ja sobie ćmika jarałem i zacząłem co nieco kapować. Rafał się opił i pomyliło mu się. Może mnie cofną na Ziemie...
- I co my z panem, panie Rysiu zrobimy ? - popatrzył na mnie po ojcowsku - Musimy pana cofnąć, chyba, że chce pan zostać... Kurna, nie wiedziałem. Zostawać, czy iść na Ziemie. Tu jest chyba fajnie. Za kilkanaście lat może chłopaki z osiedla dołączą, Polska gra w ćwierćfinałach, laski są świetne. Ale znów na Ziemi, Lew, Joasia, chłopaki ze spirytusem, Polska w finałach, Legia mistrzem, Wisla z kazdym prawie dostaje..., Mamusia mi gotuje...
- Wracam. I tak tu trafię z powrotem, więc nic nie tracę.
Główny odetchnął z ulgą. Musieliby dziadka uzdrawiać, żeby przeżył moje życie, a plan cudów już wykonali na ten rok. Pożegnałem się z Głównym, Rafałowi dałem w pysk, wziąłem paczkę szlugów i odprowadzono mnie do recepcji. Cherubin z lokami jak mnie zobaczył to mu kopara zwisła. Anioły na mnie z zazdrością patrzyły, jak mnie wrzucają do tunelu z którego wylatują co chwila kolejne dusze. Błysło, hukło i znalazłem się znów w mym ciele. Spocony, ciężko oddychając leżałem na Joasi. Tak samo spoconej i ciężko oddychającej:
- Nie uwierzysz, Kochanie jaką miałem jazdę...
- Oooo, a jaką ja.....
Unknown Soldier
Copywrong (c) 2002
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 7:13, 21 Cze 2008 Temat postu: Dziura w ewolucji |
|
|
Rynek, stragan ze starociami.
Podchodzi osoba płci żeńskiej, już nie dziewczyna,jeszcze nie kobieta - na zakręcie.
Bierze do ręki starą, inkrustowaną tłoczonymi motywami i wtopionymi w wosk obrazkami, do połowy wypaloną gromnice.
Ogląda.
Handlerz obserwuje zza straganu.
Zakręcająca podnosi wzrok znad świecy i nadając spojrzeniu wyraz zapytania spogląda na handlerza.
Handlerz nie kojarzy, bezmyślnie patrzy w oczy zakręcającej.
Skręcająca opuszcza, teraz już nie pytające a zawiedzione, spojżenie na świece.
- Kolejny - stępluje myślą sytuacje.
Obracając w dłoni ogląda świece, nadal.
Na gębie handlerza pojawia się cień namysłu, po chwili znika i handlarz przyjmuje poze wyczekiwania.
Nie czeka długo, teraz skręcająca podnosząc wzrok nadaje nie tylko oczom ale również całemu obliczu wyraz pytający.
Handlarz na to właśnie czeka.
- Dwadzieścia złotych.
Rzuca, a jego facjata wyraża zrozumienie z widokami na porozumienie.
Skręcająca nie dostrzega, a może nie chce dostrzec, a może dostrzega ale nie chce dać szansy, a może chce dać szanse ale się obawia, a może ... , a gdyby ... , a .... "o Boże" - Leśmian.
Jej buźka przybiera wyniosły wyraz litościwego pobłażania.
Opuszcza wzrok na świecę, ocenia nadal.
Po chwili handlarz, w odwecie za pobłażanie, dorzuca.
- Ja też się obawiam że rozmiar nieodpowiedni.
Skręcająca tężeje, a gdy odzyskuje zdolność ruchu podnosząc głowę nadaje twarzy wyraz zaskoczenia, podziwu a w porywach nawet zachwytu.
- Jak odgadłeś że chcę ci ją wsadzić ?
Handlarzowi roszerzają się źrenice, nozdrza; rysy wyostrzają ... ale szybko wszystko łagodnieje.
- Przepraszam - mówi w końcu handlowiec.
Kobieta odkłada gromnice, odchodzi - Przepraszam? To jacy oni właściwie są? - myśli.
Handlowiec wyobraża sobie siebie z gromnicą ... - W sumie należało by mi się. - myśli.
Po pieciu minutach.
Zakręcająca kupuje kolejnego harlequina w kiosku na rogu.
Handlerz woła do innej przechodzącej dziewczyny - Hej! lala! bucik ci się rozpierdala!
Po pięciu latach.
Zakonnica właśnie kończy obierać klejny kocioł pyrów świadczący o jej powołaniu.
Właściciel kebabu, pokonując opór mięśnia piwnego, wyrywa pilota od 32 calowej plazmy czteroletniemu synkowi.
- .., ale sprytny ten nasz gnojek! - głośno relacjonuje lali podgrzewającej bigos i golonki w kuchni.
"Gnojek" kopie ojca w kostkę, gryzie w rękę i, z w ten sposób ponownie zdobytym pilotem, ucieka z pokoju.
A przecierz mógł się narodzić następny Iredyusz.
Unknown Solider
Copywrong (c) 2004
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 7:18, 21 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 9:42, 22 Cze 2008 Temat postu: Opis oprogramowania |
|
|
Rok temu mój znajomy upgrejdował Dziewczynę 4.0 do Żony 1.0.
Jak się okazało nowa aplikacja jest strasznie pamięciożerna
i zostawia bardzo mało wolnych zasobów systemowych
dla innych aplikacji.
Zauważył on również, że Żona 1.0 wytwarza Dziecio-procesy,
które dodatkowo zużywają zasoby.
Na dodatek ani słowem nie wspomniano o takowym fenomenie
w dokumentacji produktu, aczkolwiek inni użytkownicy informowali,
że można czegoś takiego oczekiwać, ponieważ taka jest natura tej aplikacji.
Żona 1.0 nie tylko samoinstaluje się, ale uruchamia się zawsze przy
starcie systemu, w związku z czym może potem monitorować
wszystkie pozostałe działania systemu.
Niektórych aplikacji, takich jak NocPokerowa 10.3,
Wieczór Kawalerski 2.5, Striptease W Pubie 7.0 nie można już uruchomić,
gdyż zawieszają działanie systemu (choć wcześniej te aplikacje działały
bez zarzutu).
Żona 1.0 nie zawiera opcji modyfikacji parametrów.
Z tego powodu instalacja niechcianych plug-in'ów, takich jak Teściowa,
czy Szwagier Beta, jest nieunikniona.
Także wydajność systemu wydaje się maleć z każdym dniem.
Kilka cech, które mój znajomy chciałby, aby zostały dodane do następnej
wersji Żony, Żona 2.0:
- przycisk "Nie przypominaj mi więcej"
- przycisk "Minimalizuj"
- możliwość kasowania pliku 'bólgłowy'
- deinstalator umożliwiający odinstalowanie wersji 2.0 bez utraty
innych zasobów systemowych
- opcja używania drivera sieciowego w "trybie rozwiązłym",
pozwalającego na lepsze/bardziej efektywne wykorzystanie systemowego Próbnika
Sprzętowego
Osobiście to wolałbym uniknąć wszystkich bólów związanych z Żoną 1.0
pozostając przy Dziewczynie 3.0. Jednak nawet tu było wiele problemów.
Najwidoczniej nie można nadinstalować Dziewczyny 4.0 na wersję 3.0.
Należy najpierw odinstalować Dziewczynę 3.0, w przeciwnym wypadku
te dwie wersje Dziewczyny będą konfliktować na wspólnym porcie I/O.
Inni użytkownicy uświadomili mnie o tym długo już istniejącym problemie.
To chyba wyjaśnia, co stało się z wersjami 1.0 i 2.0.
Ale żeby było jeszcze fajniej to program deinstalacyjny Dziewczyny 3.0
nie pracuje zbyt dobrze, zostawia niechciane lady aplikacji w systemie.
Innym znanym problemem jest to, że wszystkie wersje Dziewczyny
wyświetlają taki krotki lecz niezwykle irytujący komunikat o korzyściach
upgrejdu do Żony 1.0!
VIRUS ALERT!!!!!!!!
Użytkownik powinien być świadom, że Żona 1.0 ma nieudokumentowanego buga.
Jeśli spróbujesz zainstalować Kochankę 1.1 przed odinstalowaniem Żony 1.0
- Żona 1.0 przed odinstalowaniem się skasuje wszystkie zasoby w plikach
MSMoney.
Kiedy coś takiego się stanie Kochanka 1.1 nie zainstaluje się i otrzymasz
komunikat "Błąd: Niewystarczające zasoby".
Aby uniknąć wspomnianego buraka spróbuj zainstalować Kochankę 1.1 na innym
systemie i "nigdy" nie uruchamiaj żadnych aplikacji przenoszących pliki
(np. PodbrzuszeLink) pomiędzy dwoma systemami.
Do informacji: Nawet nie myśl o wspólnym katalogu!!!
Aspekty prawne: Według prawa zwyczajowego używanie dwu kopii programu Żona
1.0 jest prawnie zabronione i ścigane z urzędu.
Nie ma to zastosowania w przypadku programu Dziewczyna (wersja dowolna),
ograniczenia mogą narzucić jedynie wielkości zasobów MSMoney i możliwości
Próbnika Sprzętowego.
Funkcja "Abort 1.x" została usunięta z programu Dziewczyna v 1.0 iwyższej,
gdyż jest prawnie zakazana, jednak jak wiadomo do każdego programu znajdzie
się crack.
Nieudokumentowane funkcje programu:
Również program Dziewczyna v 3.0 zawiera kruczek programowy.
Aby ustrzec się przed makrowirusem. Wpadka 1.0, który może się uaktywnić w
wyniku nieautoryzowanego logowania się w programie, należy użyć Asystenta
Uwierzytelnienia Bezpieczeństwa Logowania (Security Shell Login) Condom 1,04.
W przeciwnym wypadku pozostaje nam bezwarunkowe "upgrejdowanie" do Żona
1.0, wywołane kombinacją zmiennych PrzyszłaTeściowa i Wesele.
Dla doświadczonych userów jest jeszcze furtka w postaci antymakra AlimentyDo18.
Bardzo wygodna funkcja "Abort" została zablokowana programowo
(patrz wyżej).
UWAGA!!!!! Niedomagania Próbnika Sprzętowego można wspomóc wspomóc
programem DirectXXX (produkowanym w oparciu o technologię Open Viagra
Project), jednak jego instalację należy skonfrontować z biegłym
informatykiem, który oceni stabilność systemu.
W przypadku chronicznego niedomagania Próbnika może dojść do
niekontrolowanego przełączenia się programu Żona 1.0 w tryb Multiuser.
Zalecane jest wówczas wykonanie procedury odinstalowania programu według
procedury Rozwód 1.0.
Dokładne wykonanie tej procedury ustrzeże nas przed próbą wykonania przez
program Żona 1.0 procesu defragmentacji systemu i skasowania zasobów
MSMoney.
Proponowałbym w następnych wersjach programu Żona (2.0 i wyżej) zlikwidować
pewien split w bazie danych ,powodujący w "pewne dni" wyświetlanie
komunikatu "Access not allowed. Odmówiono na żądanie logowania".
Komunikat ten często pojawia się także w programie Dziewczyna 3.0.
Jeśli nie jest to przyczyna sprzętowa, należy podać
user: narzeczony, password: ślub.
Nadużywanie tego konta może jednak doprowadzić do zabanowania
i wywalenia z kanału, co w konsekwencji narzuca konieczność upgrade do
wyższej wersji.
Copywrong (c) 2002
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 11:40, 22 Cze 2008 Temat postu: piwo szkodzi |
|
|
Pewnie dużo piwa KOWEL musiałeś wypić aby tle wodnistych bzdur napisać
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|