POLITYKA 2o

Gość

Brytyjczycy zainteresowani wrocławskim wynalazkiem
Aneta Augustyn

Na Uniwersytecie Wrocławskim przedstawiciele brytyjskiej firmy finalizują rozmowy dotyczące wrocławskiego wynalazku. Chcą prowadzić dalsze badania i zakupić prawa do sondy stosowanej w operacjach nowotworu piersi
Trzej przyjaciele - profesor chemii, chirurg onkolog i inżynier - opatentowali w tym roku urządzenie, dzięki któremu można precyzyjniej prowadzić operacje raka piersi. Zwykle guza wycina się z marginesem i oddaje do badania histopatologowi. Jeśli w marginesie pozostały tkanki nowotworowe, zabieg trzeba ponowić. Jeśli margines był zbyt duży, oznacza to, że niepotrzebnie usunięto część piersi.

- Dotąd nie było metody, która dokładnie mówiłaby, czy chirurg wyciął za mało, za dużo czy akurat - mówi Marek Rząca, zastępca ordynatora oddziału chirurgii onkologicznej w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu.

Śródoperacyjna sonda do lokalizacji tkanek nowotworowych pozwala określić granicę między tkanką zdrową a chorą. Wrocławianie odkryli, że mają one różne właściwości dielektryczne, czyli zachowują się inaczej w polu elektrycznym.

Skonstruowany przez inż. Stanisława Baja przyrząd to niewielki cylinder z pleksi, z końcówką pod napięciem 0,1 wolta, którą lekarz wprowadza w pole operacyjne. Kiedy trafi na chorą tkankę, sonda sygnalizuje to dźwiękiem. Badania na amputowanych piersiach trwały kilka lat.

Pisaliśmy o tym wiosną, tuż po opatentowaniu wynalazku. - Odzew artykułu nas zaskoczył - mówi jeden z trójki pomysłodawców, prof. Kazimierz Orzechowski z Wydziału Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego. - Dzwoniły pacjentki, prosząc o zastosowanie sondy w ich zabiegach. Prof. Tomasz Kręcicki, laryngolog z Akademii Medycznej, zasugerował, żeby sprawdzić skuteczność urządzenia w przypadku raka krtani. Właśnie trwają badania na próbkach nowotworów krtani i jestem przekonany, że się powiodą. Po artykule skontaktowała się z nami także brytyjska firma z branże medycznej, zainteresowana sondą.

Brytyjczycy chcą finansować dalsze badania nad urządzeniem. Na razie sonda wciąż jest w fazie eksperymentu, stosowana za zgodą pacjentek i komisji bioetycznej Akademii Medycznej. Żeby urządzenie mogło być powszechnie stosowane, powinno jeszcze przejść czasochłonne i kosztowne badania kliniczne.

- Latami bada się wtedy jego skuteczność na tysiącach pacjentów - mówi dr Marek Rząca.

- Na pewno uczelni nie byłoby na to stać - mówi rektor UWr, prof. Leszek Pacholski, który dziś rozmawia z Brytyjczykami. - Ich propozycja to szansa na szybsze upowszechnienie sondy i zastrzyk finansowy dla uczelni, bo w grę wchodzi naprawdę duża kwota. Liczę też, że w ramach tych pieniędzy sprowadzimy do Wrocławia młodych naukowców z zagranicy, którzy częściowo poprowadziliby te badania.

Badania mają być prowadzone w różnych placówkach Europy; uniwersytet będzie je koordynował.

W ubiegłym tygodniu wrocławianie zostali zaproszeni do Cambridge na konferencję naukową przygotowaną przez firmę. - Nasz pomysł spotkał się tam z wielkim zainteresowaniem - przyznaje dr Rząca. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym wykonał już kilka operacji. - Wyniki badań laboratoryjnych w praktyce sprawdziły się. Myślę, że sonda będzie działać także w przypadku innych nowotworów.

Gość

Wszystko, co można powiedzieć - to każdą metodą, byle badania nad skutecznością sondy były zakończone jak najszybciej.
Przeliczyć przecież to można i na życie ludzkie, i na zdrową psychikę wielu kobiet po operacji.
Należą się dużę gratulacje.
Być może, to odkrycie spowoduje, że Wrocław w przyszłości stanie się jednym z bardziej znaczących ośrodków akademickich Europy.

Pozdrawiam, Jaga