|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 1:15, 27 Lut 2010 Temat postu: upadek USA |
|
|
Cytat: | Znany brytyjski historyk gospodarki Niall Ferguson przepowiada upadek Stanów Zjednoczonych jako imperium, ostrzegając, że doprowadzi do tego jego rosnące zadłużenie i wielorakie zaangażowanie militarne na świecie.
Przyczyną upadku - jak pisze autor w najnowszym numerze kwartalnika "Foreign Affairs" - może być nagła utrata wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych w połączeniu z przeciążeniem zamorskimi operacjami wojskowymi, na które w pewnym momencie nie będzie ich stać.
Ferguson polemizuje z tradycyjną teorią cyklów historii imperiów, zgodnie z którą przechodzą one powoli fazy: wzrostu, rozkwitu swej potęgi, schyłku i upadku, jak np. interpretowano dzieje Cesarstwa Rzymskiego.
Autor skłania się ku współczesnym teoriom traktującym imperia czasów nowożytnych jak złożone systemy adaptacyjne z trudem utrzymujące się w równowadze, w których zachodzą ukryte procesy coraz bardziej grożące zakłóceniem tej równowagi. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, w której stosunkowo niewielka, pozornie niewinna, zmiana wywołuje "efekt wzmocnienia" i na zasadzie lawiny dochodzi do zasadniczego kryzysu systemu i jego unicestwienia.
Brytyjski historyk pisze, że sytuacja taka grozi Stanom Zjednoczonym z powodu ich rosnącego deficytu budżetowego i długu publicznego oraz zaangażowania w dwie wojny: w Iraku i Afganistanie.
Według prognoz - przypomina autor - zadłużenie USA ma się więcej niż podwoić w ciągu najbliższej dekady - z 5,8 biliona dolarów w 2008 r do 14,3 biliona dol. Spłata odsetek od tego długu ma w tym czasie wzrosnąć z 8 procent do 17 procent dochodów państwa.
"Liczby te same w sobie nie mogą osłabić USA, ale mogą przyczynić się do osłabienia wiary w ich zdolność do poradzenia sobie z każdym kryzysem" - pisze Ferguson.
"Pewnego dnia, pozornie przypadkowe wydarzenie, jak np. negatywny raport agencji ratingowej, stanie się wiadomością dnia i nagle już nie tylko niewielu specjalistów będzie się martwić o politykę fiskalną USA, lecz również szeroka opinia publiczna, nie mówiąc już o inwestorach za granicą. Ta właśnie zmiana jest kluczowa: złożony system adaptacyjny jest w wielkim kłopocie, kiedy jego części składowe tracą wiarę w jego zdolność do życia" - czytamy w artykule.
"Złożony system", o którym pisze Ferguson, to gospodarka globalna, której "częściami składowymi" są inwestorzy zagraniczni nabywający amerykańskie obligacje skarbowe.
"Następna faza obecnego kryzysu może zacząć się wtedy, gdy opinia publiczna zacznie rewidować pogląd o wiarygodności monetarnych i fiskalnych kroków administracji prezydenta Obamy podjętych w odpowiedzi na ten kryzys. Ani zerowa stopa procentowa, ani kolejny pakiet stymulacyjny, nie zaowocują trwałą poprawą stanu gospodarki jeżeli społeczeństwa w USA i za granicą wspólnie zdecydują, że posunięcia te doprowadzą do znacznie wyższej inflacji albo całkowitej niewypłacalności" - kontynuuje autor.
Jego zdaniem, ta zmiana oczekiwań wobec skuteczności amerykańskiej polityki monetarnej i budżetowej może zmusić USA do rewizji przyszłej polityki zagranicznej, sprowadzającej się do konieczności przynajmniej częściowego wycofania się z kontrolowanych obecnie militarnie regionów świata.
"Jeżeli bowiem spłata procentów od zadłużenia będzie pochłaniać coraz większą proporcję dochodów podatkowych, wydatki na zbrojenia będą pozycją w budżecie, która prawdopodobnie będzie podlegać redukcji ponieważ w odróżnieniu od wydatków na obowiązkowe świadczenia (federalne emerytury i ubezpieczenia medyczne pochłaniające, obok zbrojeń, największą część budżetu - red.), są to wydatki uznaniowe" - pisze Ferguson.
"Dla wrogów Ameryki w Iranie i Iraku musi być pocieszająca świadomość, że dzisiejsza polityka fiskalna USA jest zaprogramowana na cięcia środków na wszystkie zamorskie operacje wojskowe w przyszłości" - konkluduje ironicznie autor. |
Kiedyś o podobnym scenariuszu wspominałem w którejś z dyskusji mocno w jego realizację wtedy powątpiewając. Dziś jednak czarne dla Stanów scenariusze wydają się być znacznie bardziej prawdopodobne. Co sądzicie na ten temat?
http://www.youtube.com/watch?v=izcdS7gXdEI&feature=related
Tłumaczenie piosenki mojego ulubionego choć zjadliwie lewackiego zespołu:
Historia się powtarza, zmieniają się brudne imperia
żadne nie było dobre i prędzej czy później upadło
Imperium Rzymskie runęło, później Imperium Hiszpańskie
i Jankesi też upadną, nie będą wyjątkiem
Podbijają kraje, narzucają swoją biedną kulturę
plądrują zasoby, siejąc nędzę i pretensje
Manipulują mediami, pozbawiając nas prawdy
ich bazy wojskowe nas monitorują
Ale nie było takiego imperium i nigdy go nie będzie
które nie ugnie się pod silną presją
ludów zjednoczonych przeciwko agresorowi
AMERYKANIE, IMPERIUM UPADNIE
IMPERIUM UPADNIE
Ich ohydne macki możesz zobaczyć
w każdej nielegalnej wojnie, dowodzonej razem z Izraelem
Wolny handel w jej interesie
ich psy z Europy bardzo dobrze wiedzą, jak się bronić
a reszta niech się jebie!
AMERYKANIE, IMPERIUM UPADNIE
IMPERIUM UPADNIE, AMERYKANIE
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 1:26, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
A no i dodać muszę, że niekoniecznie podzielam poglądy tego zespołu... to tak jakby ktoś mnie jeszcze nie rozkminił.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 8:09, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
A to jest moja ulubiona piosenka.
Z tym, że innymi słowami posłużył się Fergusson.
.... przepowiada upadek Stanów Zjednoczonych jako imperium, ostrzegając, że doprowadzi do tego jego rosnące zadłużenie i wielorakie zaangażowanie militarne na świecie.
Przyczyną upadku - jak pisze autor w najnowszym numerze kwartalnika "Foreign Affairs" - może być nagła utrata wiarygodności kredytowej Stanów Zjednoczonych w połączeniu z przeciążeniem zamorskimi operacjami wojskowymi, na które w pewnym momencie nie będzie ich stać.
Ferguson polemizuje z tradycyjną teorią cyklów historii imperiów, zgodnie z którą przechodzą one powoli fazy: wzrostu, rozkwitu swej potęgi, schyłku i upadku, jak np. interpretowano dzieje Cesarstwa Rzymskiego.
Autor skłania się ku współczesnym teoriom traktującym imperia czasów nowożytnych jak złożone systemy adaptacyjne z trudem utrzymujące się w równowadze, w których zachodzą ukryte procesy coraz bardziej grożące zakłóceniem tej równowagi. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, w której stosunkowo niewielka, pozornie niewinna, zmiana wywołuje "efekt wzmocnienia" i na zasadzie lawiny dochodzi do zasadniczego kryzysu systemu i jego unicestwienia.
Brytyjski historyk pisze, że sytuacja taka grozi Stanom Zjednoczonym z powodu ich rosnącego deficytu budżetowego i długu publicznego oraz zaangażowania w dwie wojny: w Iraku i Afganistanie.
A sprawa jest prosta, nie ma nic na świecie wiecznego. Nawet nieużywane traci na wartości, starzeje się i rozpada. Obrazuje to funkcja Gaussa z tajemniczymi liczbami "e" i "π". i rysunkiem rozkładu normalnego (wszystkiego na świecie co się rusza!)
Wprawdzie działa ona od - ∞ do + ∞, z tym że o ile nieskończoność wogóle istnieje, to nie mamy żadnego zmysłu, aby dostrzec aż tak śladowe ilości tego. Ponadto nic w skończonym życiu, w skończonej kartce papieru nie jest nieskończone.
Ogólnie nie tylko USA się przeżywa, ale i kapitalizm. To nie tylko czuć, ale już widać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 9:07, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nie sądzę Szimanie aby gospodarka Stanów Zjednoczonych tak po prostu padła ,gospodarka USA ma niezliczone powiązania ze wszystkimi gospodarkami świata ona nie działa sama w sobie, od gospodarki USA zależy bardzo wiele jeśli nie zdecydowanie ,pamiętamy jak zaczął się kryzys pierwsze jego symptomy odczuła właśnie gospodarka USA przeniosło się na gospodarki całego nieomalże świata .Upadek gospodarki Stanów Zjednoczonych oznacza upadek cywilizacji.
Ten scenariusz upadku byłby może i realny ale w sytuacji jakby gospodarka Stanów Zjednoczonych przejadała zgromadzone środki
Zapewne Filomidanek wyśmieje mój post gdyż ON wie więcej natomiast ja napisałem swoje myśli swoje uwagi
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 9:20, 27 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 16:51, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Czy USA upadnie? Zależy od tego co rozumiemy pod pojęciem upadek. USA jest zbyt potężnym krajem aby zostać wystawionym na licytację. Faktem jest że prowadząc politykę zagraniczną taką jak dotychczas jest na jak najlepszej drodze do dużych kłopotów.Gdy Chiny wzrosna siłę kto wie czynie zechcą realizować swych wierzytelności tak aby osłabić pozycję USA na świecie.Uważam że właśnie to że Amerykanie uważają że są "PONAD I NADT" stanowi dla nich największe zagrożenie.Nie mają się jak narazie z kim ścigać.Istniejący kiedyś bilateralny układ był swoisty regulatorem.Dziś go brakuje, to tak jakby w układzie ARW ktoś przerwał pętlę sprzęzenia zwrotnego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 13:14, 28 Lut 2010 Temat postu: Re: upadek USA |
|
|
sziman napisał: | Kiedyś o podobnym scenariuszu wspominałem w którejś z dyskusji mocno w jego realizację wtedy powątpiewając. Dziś jednak czarne dla Stanów scenariusze wydają się być znacznie bardziej prawdopodobne. Co sądzicie na ten temat? |
Sądzę ..... że upadek USA należy rozpatrywać w kontekście ... upadku kapitalizmu
I dlatego pozwolę sobie wkleić tekst, który swego czasu zapodał Kowa a który pozostał niezauważony
Dlaczego socjalizm?
Albert Einstein
Czy jest wskazane, aby ktoś nie będący ekspertem w kwestiach gospodarczych
i społecznych wyrażał poglądy na temat socjalizmu? Z kilku powodów uważam,
że jest. Ekonomia i socjalizm Rozważmy to zagadnienie najpierw z punktu
widzenia wiedzy naukowej. Zdawać by się mogło, że nie ma zasadniczych
różnic metodologicznych między astronomią a ekonomią: uczeni w obu tych
dziedzinach dążą do odkrycia ogólnie akceptowanych praw dla wyodrębnionego
zespołu zjawisk, aby wzajemne powiązania między tymi zjawiskami uczynić
maksymalnie zrozumiałymi. W rzeczywistości takie metodologiczne różnice
jednak istnieją. Odkrycie ogólnych praw w dziedzinie ekonomii jest
utrudnione, ponieważ na obserwowane zjawiska gospodarcze mają wpływ liczne
czynniki, które trudno z osobna ocenić. W dodatku, doświadczenia
zgromadzone od początku tak zwanego cywilizowanego okresu historii
ludzkości są, jak powszechnie wiadomo, obarczone wpływem czynników bez
wątpienia nie wyłącznie ekonomicznych w swym charakterze. Na przykład,
większość mocarstw w historii zawdzięczało swe istnienie podbojom. Ludy
podbijające czyniły się, w porządku prawnym i gospodarce, klasami
uprzywilejowanymi podbitego kraju. Nigdzie nie udało się nam naprawdę
przezwyciężyć tego, co Veblen nazwał "grabieżczą fazą" rozwoju ludzkości.
Obserwowalne fakty gospodarcze należą do tej fazy i prawa, jakie możemy z
nich wywieść, nie znajdują zastosowania do innych faz. Ponieważ prawdziwym
celem socjalizmu jest właśnie przejście poza grabieżcze stadium rozwoju
ludzkości, ekonomia w jej obecnym stanie nie może nam dużo powiedzieć o
socjalistycznym społeczeństwie przyszłości. Socjalizm zmierza ku celowi
społeczno-etycznemu. Nauka nie może jednak tworzyć celów, ani tym bardziej
wpajać ich ludziom; może ona, co najwyżej, dostarczać środki do ich
osiągania. Same zaś cele wskazywane są przez osobowości o szlachetnych
ideałach etycznych i - jeśli tylko cele te nie są chybione, lecz ważkie i
żywe - przyjmowane są i realizowane przez wielu ludzi, którzy, wpół
nieświadomie, określają powolną ewolucję społeczeństwa. Z tych powodów
powinniśmy uważać, aby nie przeceniać nauki i naukowych metod w kwestii
ludzkich problemów. Nie powinniśmy też zakładać, że tylko eksperci mają
prawo wypowiadać się na temat organizacji społeczeństwa. Sposób wyjścia z
kryzysu społecznego? Od pewnego czasu podnoszą się liczne głosy
twierdzące, że ludzka społeczność przechodzi kryzys, że jej stabilność
została poważnie zachwiana. Charakterystycznym dla takiej sytuacji jest
to, że jednostki należące do danej grupy, niezależnie od jej wielkości, są
obojętne lub nawet wrogie wobec niej. Aby to zilustrować, pozwolę sobie
wspomnieć tu pewne osobiste doświadczenie. Rozmawiałem niedawno z
inteligentnym i miłym mężczyzną o niebezpieczeństwie następnej wojny,
która w moim przekonaniu poważnie zagroziłaby istnieniu ludzkości, oraz
stwierdziłem, że tylko organizacja ponadnarodowa mogłaby nas przed nią
uchronić. Wtedy mój gość spytał, bardzo spokojnie i chłodno: "Dlaczego
sprzeciwia się pan tak gorąco zniknięciu ludzkiego gatunku?" Jestem
pewien, że jeszcze sto lat temu nikt nie wypowiedziałby czegoś takiego tak
lekko. Są to słowa człowieka, który na próżno starał się osiągnąć
wewnętrzną równowagę i w zasadzie stracił już nadzieję, że mu się to uda.
Co jest tego przyczyną? Czy jest jakieś wyjście? Społeczeństwo i jednostki
Człowiek jest istotą indywidualną i jednocześnie społeczną. Jako istota
indywidualna, stara się on chronić istnienie swoje i swoich najbliższych,
zaspokajać swe osobiste pragnienia i rozwijać swe wrodzone zdolności. Jako
istota społeczna, zabiega on o uznanie i sympatię swych pobratymców,
pragnie uczestniczyć w ich rozrywkach, pocieszać ich w ich smutkach i
poprawiać warunki ich życia. Tylko istnienie tych różnych, często
sprzecznych, dążeń tłumaczy specyficzny charakter człowieka, a ich
konkretna kombinacja określa stopień, w którym dana jednostka może
osiągnąć wewnętrzną równowagę i wnieść wkład w kondycję społeczeństwa.
Całkiem możliwe, że względna siła tych dwóch popędów jest w zasadniczym
stopniu ustalona dziedzicznie. Jednak osobowość, która ostatecznie
powstaje, jest w znacznej mierze ukształtowana przez takie czynniki, jak
otoczenie, w którym człowiek się znalazł w okresie swego rozwoju,
strukturę społeczeństwa, w którym dorasta, tradycje tego społeczeństwa,
oraz sposób, w jaki ocenia ono różne typy zachowania. Abstrakcyjne pojęcie
"społeczeństwo" jest dla pojedynczego człowieka sumą jego pośredniego i
bezpośredniego stosunku do jemu współczesnych, oraz do wszystkich ludzi z
minionych pokoleń. Człowiek jest zdolny do samodzielnego myślenia,
odczuwania, wysiłku i pracy. Jednak w swoim istnieniu fizycznym,
intelektualnym i emocjonalnym zdany jest on tak bardzo na społeczeństwo,
że nie sposób o nim myśleć, czy go zrozumieć, poza ramami społeczeństwa.
To właśnie społeczeństwo dostarcza człowiekowi pożywienie, ubranie,
schronienie, narzędzia pracy, język, formy myśli i większą część treści
tych myśli. Jego życie czynią możliwym praca i dokonania wielu milionów
żyjących wcześniej i obecnie, ukrytych za słowem "społeczeństwo".
Adaptacja do ziemskiej społeczności Człowiek otrzymuje w momencie
narodzin, drogą dziedziczenia, konstytucję biologiczną, którą musimy uznać
za stałą i niezmienną, a w której skład wchodzą też naturalne popędy
charakterystyczne dla rodzaju ludzkiego. W ciągu swego życia człowiek
nabywa również konstytucję kulturową, którą przejmuje od społeczeństwa
poprzez komunikację i wiele innych dróg wpływu. Zachowanie społeczne istot
ludzkich może się znacznie różnić, zależnie od dominujących wzorców
kulturowych i rodzajów organizacji społeczeństwa. Na tym właśnie mogą
oprzeć swe nadzieje ci, którzy zabiegają o poprawę doli człowieka. Ludzie
nie są skazani, mocą swojej konstytucji biologicznej, na to, aby wzajemnie
się wyniszczać, czy być na łasce okrutnego, sobie samemu narzuconego losu.
Gdy zadajemy sobie pytanie, jak należy zmienić strukturę społeczeństwa i
kulturowe przyzwyczajenia człowieka, aby życie ludzkie uczynić maksymalnie
satysfakcjonującym, powinniśmy stale być świadomi, że istnieją pewne
czynniki, których nie jesteśmy w stanie zmodyfikować. Jak już wspomniano,
natura biologiczna człowieka praktycznie nie poddaje się zmianom. Poza
tym, postęp techniczny i procesy demograficzne kilku ostatnich stuleci
stworzyły warunki, które zagościły tu na stałe. Na obszarach stosunkowo
gęsto zamieszkanych absolutnie niezbędny jest podział pracy i wysoce
scentralizowany aparat produkcji. Dawno minęły czasy, które teraz wydają
się tak idylliczne, kiedy jednostki czy stosunkowo małe grupy mogły być
zupełnie samowystarczalne. Stwierdzenie, że ludzkość stanowi teraz ziemską
społeczność produkcji i konsumpcji jest tylko niewielką przesadą.
Zasadniczy kryzys naszych czasów Mogę teraz w skrócie przedstawić to, co
moim zdaniem stanowi zasadniczy kryzys naszych czasów. Dotyczy on stosunku
jednostki do społeczeństwa. Jednostka jest obecnie bardziej niż
kiedykolwiek świadoma swojej zależności od społeczeństwa. Jednak nie
odczuwa ona tej zależności jako atutu, jako organicznej więzi, jako
ochronnej siły, lecz raczej jako zagrożenie dla swoich naturalnych praw,
czy wręcz dla swojego ekonomicznego bytu. Co więcej - jej pozycja w
społeczeństwie sprawia, że jej egoistyczne popędy są stale wzmacniane,
podczas gdy skłonności społeczne, z natury słabsze, stopniowo zanikają.
Wszystkie istoty ludzkie, bez względu na swoją pozycję w społeczeństwie,
cierpią na ów proces zaniku instynktów społecznych. Będąc nieświadomymi
więźniami własnego egoizmu, czują się zagrożone, samotne i pozbawione
prostej i naturalnej radości życia. Człowiek może odnaleźć sens życia,
jakkolwiek krótkie jest ono i pełne niebezpieczeństw, tylko poświęcając
się społeczeństwu. Gospodarcza anarchia społeczeństwa kapitalistycznego w
jego obecnym kształcie jest moim zdaniem prawdziwym źródłem zła. Widzimy
przed sobą ogromną społeczność producentów, której członkowie nieustannie
usiłują pozbawić się nawzajem owoców swej wspólnej pracy - nie siłą, lecz
ogólnie rzecz biorąc zgodnie z legalnie ustanowionymi regułami. W związku
z tym ważne jest, aby zdać sobie sprawę z tego, że środki produkcji - to
znaczy cała zdolność produkcyjna potrzebna do wytwarzania towarów
konsumpcyjnych, jak i dodatkowych towarów inwestycyjnych, może prawnie być
- i w przeważającym stopniu jest - prywatną własnością jednostek.
Robotnicy i kapitaliści Dla uproszczenia nazywał będę niżej "robotnikami"
wszystkich tych, którzy nie są współwłaścicielami środków produkcji - choć
nie jest to zwyczajowe rozumienie tego pojęcia. Właściciel środków
produkcji może kupić pracę robotnika. Posługując się środkami produkcji,
robotnik wytwarza nowe towary, które stają się własnością kapitalisty.
Zasadniczym elementem tego procesu jest stosunek między tym, co robotnik
wytwarza, a tym, co w zamian otrzymuje - w kategoriach wartości
rzeczywistej. Tak dalece jak układ pracy jest "dobrowolny", wysokość
wynagrodzenia robotnika jest warunkowana nie rzeczywistą wartością
produkowanych przezeń towarów, lecz jego minimalnymi potrzebami i
zapotrzebowaniem kapitalisty na siłę roboczą w stosunku do liczby
robotników rywalizujących o pracę. Ważne jest zrozumienie, że nawet w
teorii wypłata robotnika nie jest zdeterminowana rzeczywistą wartością
jego produktu. Prywatny kapitał koncentruje się w rękach nielicznych
ludzi, częściowo z powodu rywalizacji wśród kapitalistów, a częściowo
dlatego, że rozwój techniczny i rosnące rozbicie świata pracy stymulują
powstawanie większych jednostek produkcji kosztem mniejszych. Rezultatem
tych procesów jest powstanie oligarchii prywatnego kapitału, nie
poddającej się skutecznej kontroli nawet demokratycznie zorganizowanego
społeczeństwa. Dzieje się tak dlatego, że członkowie ciał legislacyjnych
są wybierani przez partie polityczne, w dużej mierze finansowane lub w
inny sposób sterowane przez prywatnych kapitalistów, którzy w praktyce
izolują elektorat od legislatury. W konsekwencji, reprezentanci ludu
niewystarczająco chronią interesów upośledzonych warstw społeczeństwa. Co
więcej, w obecnych warunkach prywatni kapitaliści nieuchronnie kontrolują,
bezpośrednio lub pośrednio, główne źródła informacji (prasę, radio,
edukację). Indywidualnemu obywatelowi jest zatem bardzo trudno dojść do
obiektywnych wniosków i zrobić mądry użytek ze swoich praw politycznych. W
większości przypadków jest to zaś wręcz niemożliwe. Prywatna własność dla
zysku Sytuacja panująca w gospodarce opartej na prywatnej własności
kapitału charakteryzuje się więc dwiema głównymi zasadami: po pierwsze,
środki produkcji (kapitał) są prywatne, a ich właściciele rozporządzają
nimi wedle swego uznania; po drugie, układ pracy jest dobrowolny.
Oczywiście, nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo czysto
kapitalistyczne w tym sensie. Trzeba w szczególności uwzględnić to, że
robotnikom udało się, drogą długiej i ciężkiej walki politycznej, osiągnąć
nieco korzystniejszą formę "dobrowolnego układu pracy" dla niektórych z
nich. Jednak ogólnie rzecz biorąc, dzisiejsza gospodarka nie różni się
znacznie od "czystego" kapitalizmu. Produkcja odbywa się dla zysku, a nie
dla spożytkowania. Nie ma gwarancji, że wszyscy zdolni i chętni do pracy
znajdą zatrudnienie; niemal zawsze istnieje "armia bezrobotnych". Robotnik
lęka się stale utraty pracy. Ponieważ bezrobotni i nisko opłacani nie
tworzą zyskownego rynku, produkcja towarów konsumpcyjnych jest
ograniczona, a konsekwencją jest wielki niedostatek. Postęp techniczny
skutkuje często zwiększeniem bezrobocia, zamiast zmniejszeniem obciążenia
pracą dla wszystkich. Motyw zysku, połączony z rywalizacją między
kapitalistami, jest odpowiedzialny za niestabilność gromadzenia i użycia
kapitału, prowadzącą do coraz głębszych kryzysów. Nieograniczona
konkurencja powoduje ogromne marnotrawstwo pracy i okaleczenie społecznej
świadomości jednostek, o którym wspomniałem wcześniej. Owo okaleczenie
świadomości jednostek uważam za najgorsze zło kapitalizmu. Cały nasz
system edukacyjny skażony jest tym złem. Uczniom wpaja się stale postawę
przesadnej rywalizacji i uczy się ich czczenia sukcesu w ramach
przygotowania ich do przyszłej kariery. Socjalizm jest wyjściem z kryzysu
Jestem przekonany, że jest tylko jeden sposób wyeliminowania całego tego
zła, a mianowicie stworzenie gospodarki socjalistycznej i systemu
edukacyjnego ukierunkowanego na cele społeczne. W takiej gospodarce,
środki produkcji są w posiadaniu samego społeczeństwa, a wykorzystywane są
w sposób planowy. W gospodarce planowej, która dostosowuje produkcję do
potrzeb społeczności, rozdzielano by pracę pomiędzy wszystkich mogących
pracować, oraz zagwarantowano by wszystkim ludziom środki egzystencji.
Edukacja jednostki, poza wzmacnianiem jej wrodzonych zdolności,
zmierzałaby ku rozwinięciu w niej poczucia odpowiedzialności za innych,
zamiast gloryfikować władzę i sukces w naszym obecnym społeczeństwie.
Niemniej jednak trzeba pamiętać, że gospodarka planowa to jeszcze nie
socjalizm. Może jej bowiem towarzyszyć całkowite zniewolenie jednostki.
Dojście do socjalizmu wymaga rozwiązania nadzwyczaj trudnych problemów
socjo-politycznych. Jak, w obliczu daleko idącej centralizacji władzy
politycznej i gospodarczej, zapobiec wszechwładzy biurokracji? Jak bronić
praw jednostki i tym samym zapewnić demokratyczną przeciwwagę dla władzy
biurokracji? Jasność co do celów i problemów socjalizmu ma najwyższą wagę
naszych czasach przełomu. Powyższy esej, tu w wersji skróconej, napisany
został dla pierwszego numeru Monthly Review założonego w 1949 r. 1.
Thorstein Veblen (1857-1929) był ekonomistą i socjologiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 7:06, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z tym wymienionym na samym początku lub tym na samym końcu piszącym 20 lat po swojej śmierci. Ale zapomnieli o jednym.
Aby cokolwiek istniało, musi być równowaga. Czyli kapitaliści nie mogą do woli wykorzystywać proletariat. Nie inaczej można napisać że właściciele środków produkcji nie mogą do końca wykorzystywać "robotników". Można proletariat, to jest krócej i jaśniej, wykorzystywać tyle, ile się da i ani trochę więcej. Można wykorzystywać w części lub całości i takie rpóy są zawsze. Ale koszt produkcji, ale zależy od tego ile ten proletariat czy inna grupa ludności kupi tego towaru. W społeczeństwie socjalistycznym tylko proletariat kupuje, więc kupi tyle na ile zarobi. I nie ma innej możliwości, podobnie jak w kapitaliźmie, z tym że tam wspomniałem o dodatkowych grupach, narodach o większym i mniejszym wyzysku, aby produkować więcej , więcej i więcej i się rozwijać. Obowiązuje prawo dżungli, czyli "od - do" i dalej ani rusz. W socjalizm jest nierozowjowy zwłaszcza w sferze prywatności, ambicji, chęci zysku i tego co się nazywa "wzrostu poziomu życia", a jest równoważone kosztami obsługi tego poziomu, coraz większymi obowiązkami wobec samego siebie.
Więc równowaga, z reguły - wszystkiego, jest tym czynnikiem kontrolującym stan obecny, a wszelkie odchyłki w jedną lub drugą stronę, bez względu czy to będzie na plus czy minus, w skrócie plusy dodatnie czy ujemne, są tymi kierunkami, co mogą przechylić szalę, co wprowadzają zmiany i postęp i tak dalej. Ale przegięcie za dużo zawsze kończy epokę, a powrót do kolejnej większe równowagi jest trudny wręcz niemożliwy, wręcz to nowe zawsze czymś większym się już różni.
O ile nie ma zbytniej różnicy pomiędzy kapitalizmem, a socjalizmem, to socjalizm jest kruchszy, ma mniejsze te "od - do" i nie ma alternatyw. Dlatego upadł.
Jeszcze jedna sprawa-uwaga, ponadto wynikająca z obu artykułów. Jest tam o pieniążkach, a na tym głównie ucierpiała Ameryka.
Mianowicie nie było głównie tam czynnika normującego działalność bankową. Pisałem o tym i pisał Kowa, że jeżeli jeden bank ma pieniążki ,,, i drugi bank też ma, to jeżeli jeden może pożyczyć drugiemu to obaj mają podwójne pieniążki. I to doporowadziło do kryzysu. Dziś zakłada się pętle hamujące ten proceder. Nawet w Polsce zauważyłem histryczny ruch banków oferujących raptowne zmiany oprocentowania, bo ... same nie wiedziały na czym stały. Okazało się, że aż tak jak w USA nie było i bardzo dobrze. Nie wydały więcej niż miały, niż obracały!
Jednak na taki proceder mienia lub nie mienia pieniądzy, czyli majątku, który nie ulega niszczeniu i degradacji, nie ma w sumie reguły. Sstuczne zabezpieczenie jest niczym wobec naturalnej równowagi. I właśnie ze strony pieniądza, zawsze będzie zagrożenie. I kto pieniądzem wojuje,,,,, jest słabszym. Nasz budżet też jest więcej chęci niż możliwości, a najlepsza byłaby r ó w n o w a g a. Stąd też te zapatrywania na równowagę, a głównie na socjalizm.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 10:30, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
czy USA upadnie... Oczywiscie ze tak. Uwazam, ze u podstaw tego "imperium" legla wspaniala idea, ktora w miare degeneracji kolejnych pokolen i naplywu obcego mentalnie elementu zostanie zniweczona.
Powiekszajacy sie deficyt budzetowy, koszta wojen... oczywiscie, ma
to ogromne znaczenienie. Z czasem USA bedzie miala coraz mniej sil samotnie pelnic role swiatowego zandarma. Ale to wynik bledu w zalozeniu, pewnej naiwnosci, ktora jest immanentym elementem tej pieknej idei. Kiedys o tym pisalem. Nie ma najmniejszego sensu dzikich wychowywac po dobroci. Podbojow nie mozna prowadzi w taki sposob w jaki to obecnie robi Ameryka. Nieudolna kontrola nad zamorskimi terytoriami i jeszcze w 100% finansowana przez "rzymskiego" podatnika? To sie nie trzyma kupy. Albo sie prowadzi wojne w celu absolutnego podbicia terenu, objecia polityczna kontrola, wyzysku (a przynajmniej zwrotu kosztow operacji) albo zapomnijmy o calej zabawie. Bardzo podoba mi sie pod wzgledem skutecznosci podbojow islamska koncepcja podzialu swiata na "strefe pokoju" i "strefe wojny". W obydwu panuja odmienne prawa i dlatego w praktyce Islam, chociaz jedna z parszywszych idei splodzonych przez ludzki rozum odniosl taki sukces i kto wie, czy z czasem nie triumfuje w pelni. Bardzo dawno mowilem, ze w "strefie wojny" konieczna jest absolutna determinacja, rowniez okrucienstwo, jesli trzeba. Kontrola nad Irakiem, jego polami naftowymi (ogromne zloza), Afganistanem... Ameryka ma sile, zeby w grzecznej milej atmosferze, przy usluznych uklonach tubylcow w pelni kontrolowac te panstwa. Czerpac ogromne zyski, krzewic idee zachodniej kultury w dzikich lbach (tych ktore sie grzecznie poklonia, bo reszte powinno sie bez patyczkowania zdejmowac z karkow). Historia Faludzy... (morderstwa i wieszanie trupow Amerykanow na przeslach mostu, pastwienie sie tlumu nad ich cialami) czy w dawnych czasach inteligentny general puscilby to plazem? Nie. Z takiego miasta nie pozostalby kamien na kamieniu a ziemie w tym miejscu zasypaloby sie sola. (wspolczesnie nie potrzeba tylu ceregieli, wystarczy nacisnac guzik i zrobic zeszklony krater) Tak schemat wzrastania imperiow od wiekow wygladal i czy ktos tego chce czy nie chce reguly ani troche sie nie zmienily. USA militarnie jest do tego zdolne. Politycznie, mentalnie juz nie. I dlatego upadnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 11:14, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Wpędzasz się bujany w "ślepą uliczkę".
Pytanie ;
Kto miałby ustalać strefy wojny , strefy pokoju?
Organizacje międzynarodowe?..nigdy nie znalazłyby consensu.
Arbitralnie Amerykanie?...to wtedy faktycznie na horyzoncie widać byłoby kres Ameryki/USA.
To nie są takie proste sprawy i nie ma prostych recept. Człowiek jest zwierzęciem stadnym i takim pozostanie.Inaczej grozi MU zagłada. Tą oczywistą oczywistość nalezy wraz z rozwojem cywiilizacji przekształcać , dopracowywać , udoskonalać. Innej drogi nie widzę. A moze tak od czasu do czasu aplikować sobie globalne zagrożenie jako swoiste katharsis?
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 11:16, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 11:29, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Tą oczywistą oczywistość nalezy wraz z rozwojem cywiilizacji przekształcać , dopracowywać , udoskonalać. |
A pies j... organizacje miedzynarodowe, nie rozsmieszaj mnie.
A co do "przeksztalcania, dopracowywania, udoskonalania" cywilizacji to wynik jest taki, ze coraz bardziej ona slabnie - gospodarczo, militarnie,
traci strefy wplywow (mam na mysli Zachod). Oto efekt tych "udoskonalen". Coraz wiecej socjalizmu, politpoprawnosci, tchorzostwa, lenistwa pokretnie wpisywanych w idee humanizmu. To nie jest humanistyczny rozwoj ale zarzynanie humanizmu, ot co.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 11:30, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 14:26, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Panesz napisał: | O ile nie ma zbytniej różnicy pomiędzy kapitalizmem, a socjalizmem, to socjalizm jest kruchszy, ma mniejsze te "od - do" i nie ma alternatyw. Dlatego upadł. |
No chyba coś w tym jest.
Jak komunizm miał nieograniczone "do" ( Stalin mógł miliony zmusić do darmowej pracy ) był w ekspansji. Jak zaczoł ograniczać humanitarnie "do" ( -> socjalizm -> socjalizm z ludzką twarzą ) a kapitalizm w tym samym czasie w oparciu o zasadę "wyścigu szczurów" poszerzał swoje "do" to socjalizm upadł pod naporem.
Teraz kapitalizm pod naporem uświadomienia kapitalistycznego społeczeństwa ( takie przekręty jak wojna w Iraku czy nierentowne upadające przedsiębiorstwa których decydencji żyją jak pączki w maśle gdy jednocześnie rząd pompuje w nie pieniądze obywateli nie mogą być niezauważalne ) ogranicza swoją zwierzęcość czyli owo "do" i koleją logiki pewnie podzieli losy socjalizmu. Ciekawe jak nazwą to nowe, proponuje "kapitalizm z ludzką twarzą" to znaczy nie tyle proponuje bo to nie moje tylko przypominam to co już pojawiło się w mediach. Co prawda błysło i zgasło, media w rękach posiadaczy, ale się urodziło - pisałem już o tym.
W świetle powyższego
bl napisał: | A pies j... organizacje miedzynarodowe, nie rozsmieszaj mnie.
A co do "przeksztalcania, dopracowywania, udoskonalania" cywilizacji to wynik jest taki, ze coraz bardziej ona slabnie - gospodarczo, militarnie,
traci strefy wplywow (mam na mysli Zachod). Oto efekt tych "udoskonalen". Coraz wiecej socjalizmu, politpoprawnosci, tchorzostwa, lenistwa pokretnie wpisywanych w idee humanizmu. To nie jest humanistyczny rozwoj ale zarzynanie humanizmu, ot co. |
Raczej "zarzynanie humanizmu" z Twojego punktu widzenia. Generalnie ograniczanie "do" jest humanitarne.
No oczywiście można być za nierównowagą, kolonializmem terytorialny, ekonomicznym a nawet społecznym tyle tylko że trzeba się wtedy spodziewać że druga strona zacznie nawoływać do Stalinizmu, co prawdę mówiąc już się dzieje.
Taki sam odłam beneficjentów komunizmu, do jakiego w kapitalizmie ( w kapitalizmie posiadacze w komunizmie rządy - to grupy trzymające władze ) należy bl ( co widać z postawy ) nawołuje do tego samego do czego zachęca bl tyle że pod innymi sztandarami.
bl twierdzi że jego ( kapitalistów ) nawoływania są dobre a komunistów złe.
Nie posiadając mentalności Kalego ( Kali ukraść - dobrze, Kalemu ukraść - źle ) powiem że oba nawoływania, tak jednych jak i drugich, są złe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 14:26, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jesteś bujany typowym idealistą.Świat jest inaczej urządzony.Według Twojej recepty szybko nastąpił by koniec.Znasz historę a więc wiesz jak w praktyce takie ideały wyglądają. Do czego doprowadzaja narody idealiści ...wspomnę tak bliskiego idealistę małego co prawda pokroju , ale jednak , jakim był Dzierżyński. A ub. wiek dał jeszcze większych idealistów..
Toczymy spór co do konfliktu na bliskim wschodzie. Zapewne pamiętasz moje posty co sądziłem o wojnie w Iraku. Obnażałem bezsens wojny i oczekiwania że nasz udział w wojnie przyniesie profity gospodarcze.Pisałem że Amerykanie powinni od początku powołać na powrót do armii irackiej tych oficerów i żołnierzy którzy służyli za czasów Saddama, dać sowitą zaliczkę i niech pilnują skladów broni , granic, a z czasem i tak wyłapie się spośród nich tych którzy na sąd zasłuzyli.
Dziś słyszę że rząd iracki che powołać na powrót do wojska 25 tys oficerów i żołnierzy którzy służyli w dawnej armii. Tylko że "mleko się już rozlało".
A co do zarzynania humanizmu ...to temat jako taki jest ciekawym i przy dobrej woli i chętnych , można by się pobawić tym tematem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 14:55, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
To powinno być w tym poście ale nie zdążyłem doczytać przed tym jak Ekor się dopisał więc tu
Panesz napisał: | ... z tym że o ile nieskończoność wogóle istnieje ... |
A czy nieskończoność musi być nieskończona? Jeśli nie to zapewne istnieje o czym świadczą, w pewnym zakresie, sfera kulista i wstęga Mobiusa.
Taka sfera kulista niby się nigdzie nie kończy a jednocześnie kończy się i zaczyna, i to naraz, w tym samym miejscu.
Wszystko jak zwykle zależy od punktu widzenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 15:38, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jesteś bujany typowym idealistą.Świat jest inaczej urządzony.Według Twojej recepty szybko nastąpił by koniec. |
Koniec czego? Koniec starcia cywilizacyjnego by nastapil. Wezmy takich Persow - kiedys zazarcie walczacych z Arabami i islamizacja. Przegrali, zostali zasymilowani do strefy "islamskiego pokoju" i dzisiaj sa glownym liderem krzewienia wartosci islamistycznych na swiecie. Proste jak drut, nie wiem nad czym tu filozofowac. Swiat Zachodu powinien sie uczyc tak od komunistow, jak i od islamistow jednego - agresywnego, pozbawionego skrupulow nawracania niepoprawnych politycznie/niewiernych. Powinien wlasnie taka metode przyjac. I faktycznie - z mojego punktu widzenia wartosci zachodnie (a wiec wszystko to - mysli, idee, humanizm, wolnosc, kwestie o ktorych dzikie nie maja bladego pojecia, albo dopiero sie ucza naszych myslicieli, wykorzystuja ich fragmentarycznie do wlasnych celow, czesto przeciwko nam) sa to rzeczy o ktore warto walczyc kazdymi metodami. Warto narzucac, nawet krwawo, fizycznie eliminowac opornych. Bo tak, wierze, ze swiat bedacy kulturowym monolitem bylby swiatem bezpieczniejszym.
Do takiego swiatowego monolitu zmierzali komunisci, podobnie kredo islamu jest "Islam(pokoj) - czyli walka dotad dopoki ostatni czlowiek na ziemi nie pokloni sie przed Allahem i jego prorokiem - wtedy ma nastapic POKOJ). To jest zdrowy egocentryzm ktorego sie wyrzekamy i ja nie uwazam sie za idealiste, wrecz przeciwnie - pragmatyka. Egocentryzm ktorego sie wyrzekamy, co wcale nie przeszkadza, ze to nie islamisci czy komunisci sa uznawani dzisiaj za barbarzyncow - to Swiat Zachodu z liderem USA jest uznawany za zbrodniarza. Skoro tak, wiec do kurvy nedzy badzmy nimi naprawde! Badzmy tymi zbrodniarzami na maksa! Pieprzyc reputacje! Zawojujmy ten swiat tak jak na przestrzeni dziejow czynily to inne cywilizacje - brutalnie, bez skrupulow, raz a pozadnie, dotad dopoki nie nastapi islam (czyli NASZ POKOJ).
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 15:41, 01 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 16:15, 01 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
bl napisał: |
........................................
Koniec czego? Koniec starcia cywilizacyjnego by nastapil. Wezmy takich Persow - kiedys zazarcie walczacych z Arabami i islamizacja. Przegrali, zostali zasymilowani do strefy "islamskiego pokoju" i dzisiaj sa glownym liderem krzewienia wartosci islamistycznych na swiecie. Proste jak drut, nie wiem nad czym tu filozofowac. Swiat Zachodu powinien sie uczyc tak od komunistow, jak i od islamistow jednego - agresywnego, pozbawionego skrupulow nawracania niepoprawnych politycznie/niewiernych. Powinien wlasnie taka metode przyjac. .............. |
Na pozór wszystko sie może zgadzać.Idee są stare jak ludzkość tylko narzędzia oddziaływania są niewspółmierne.Nikt nie zagwarantuje samoograniczenia.Tego zdaje się nie zauważasz. Po takiej konfrontacji najprawdopodobniej trudno byłoby zebrać wystarczające grono do dyskusji nad tym co się stało.W tym tkwi zagrożenie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|