Autor |
Wiadomość |
Gość |
Wysłany: Pon 0:49, 05 Gru 2005 Temat postu: |
|
Jak dotrwamy do 8 marca, to pogadamy na ten temat, Tonatiuh....
Już myślałam, że ja sama tu się kręcę, a teraz widzę, że i Ty, i Ekor, i Cassandra...
Pozdrawiam Jaga :?b |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 14:55, 04 Gru 2005 Temat postu: |
|
Co z tym rownouprawnieniem?
Hiszpan - facet.
Hiszpanka - grypa
Amerykanin - facet.
Amerykanka - mebel.
Polak - facet.
Polka - taniec.
Japończycy - faceci.
Japonki - klapki.
Fin - facet.
Finka - nóż.
Węgier - facet.
Węgierka - śliwka
Graham - taki pisarz, facet.
Grahamka - bułka.
Rumun - facet.
Rumunka - tirówka.
Anglik - dżentelmen, facet.
Angielka - szklanka albo kostka lodu z dziurką albo bułka.
Walijczyk - facet.
Walijka - pieszczotliwe określenie kija basebalowego.
Kanadyjczyk - facet.
Kanadyjka - rodzaj kajaka.
no to moim zdaniem to jak na razie walka z wiatrakami hehehe ... |
|
|
Gość |
Wysłany: Śro 11:24, 05 Paź 2005 Temat postu: |
|
Jago...
Cóż tu można dodać? AMEN chyba będzie najbardziej właściwe...
Pozdro... |
|
|
Gość |
Wysłany: Śro 10:14, 05 Paź 2005 Temat postu: |
|
To było moje.
:?b |
|
|
Gość |
Wysłany: Śro 10:09, 05 Paź 2005 Temat postu: |
|
Artykulik-prowokacja bardzo celny. To prosty dowód, że przegięcia istnieją po obu stronach, a męscy szowiniści są równie daleko od normy jak żeńskie feministki, i równie żałośni w swojej pysze posiadania jedynej racji.
Don Juan to nie super-mężczyzna, to, jak stwierdzają fachowcy, niedorozwinięty emocjonalnie człowiek, nie potrafiacy ułożyć sobie relacji z płcią przeciwna, i ciągle muszący potwierdzać swoją wartość.
W każdej z nas tkwi trochę feministki, i w kazdym z Was trochę Don Juana. U nas są to może pozostałości po matriarchacie, u Was - zew natury, która żąda przekazania swoich genów jak największej ilości potomstwa, jak najlepszym matkom. Zresztą, u nas to samo - wiele naszych zachowań jest tłumaczone chęcia pozyskania dla swego potomstwa najlepszych genów, najchętniej przywódców stada...
Ale Natura w swojej mądrości wie, że przekazanie genów to nie wszystko, że trzeba jeszcze potem o nie zadbać, wychować potomstwo... I tak głownym nurtem życia ludzi i nie tylko stala sie rodzina. Reszta - to ekstrema, przegięcia genetyczne, margines.
A że wzrok się ześlizgnie tu i tam, i nie tylko...cóż, harmonia powstaje z ciągłej, odwiecznej walki obu płci, którą trzeba zaakceptować, a nie walczyć z nią. Zaakceptować to, że My i Oni różnimy się, na szczęście.
:?b |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 16:09, 04 Paź 2005 Temat postu: |
|
Jaga...
Racja..., punkt widzenia to prawda. Jednak 30 lat to dowód..., albo mojej wytrzymałości, lub mojego Ciemiężyciela a zanosi się na dożywocie . Nie mogę powiedzieć jednocześnie żem specjalnie uciśniony..., starałem się być zawsze górą . Faktem jest, że dyżurne opinie własne będą krążyć w tych układach podkreślając wszędzie wzajemne różnice(i chwała różnicom) i wady(tym też...). Jest to specyficzna i trwała jednak harmonia... i niech trwa
no no...Tonatiuh...
Patyk w mrowisko jak ulał i miód na moje serce . Artykulik-prowokacja... pełen zaczepek, ale też refleksyjny. Boleśnie obnaża też cele układu damsko męskiego, interesy płci obojga. Bo co by nie mówić każda z płci kocha nieco inaczej...
Pozdro.... |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 14:46, 04 Paź 2005 Temat postu: |
|
czy ktoś już czytał ten artykuł:
Cytat: | Wyznania męskiego szowinisty
Owszem, jestem męskim szowinistą, choć nie lubię tego określenia - w ustach kobiet brzmi ono jak czysta niewdzięczność, wszak nikt nie ubóstwia płci pięknej bardziej niż tak zwany szowinista.
Przecież ja kocham kobiety. Wszystkie kobiety. A raczej - wszystkie piękne kobiety. A to się nikomu nie podoba - ani ślicznotkom, z których każda chciałaby mieć wyłączność, ani brzydulom, które są zwyczajnie zazdrosne. W efekcie jedne i drugie zgodnie opowiadają, że jestem męską świnią, co myśli tylko o jednym.
Z tą świnią to jest już lekka przesada, ale nie ukrywam bynajmniej, że kiedy patrzę na kobietę, to nie zastanawiam się nad jej światopoglądem, nie interesują mnie zalety jej charakteru ani to, na kogo głosowała w wyborach. Nie - mnie interesuje kolor oczu, linia ust, kształt pośladków i tajemnice dekoltu. Byłoby jednak przesadą powiedzieć, że nie potrafię myśleć o niczym innym, jak tylko o pupach i biustach. Oczywiście potrafię, tyle że nie mam na to ochoty, bo życie jest krótkie, a na świecie wiele kobiet wartych grzechu, choćby i śmiertelnego.
Nigdy zresztą nie ukrywam swoich zamiarów i doprawdy nie mogę wyjść z podziwu, że mimo tego wiele kobiet wmawia mi potem, że obiecywałem im dom z ogródkiem i gromadkę dzieci. Mam czasem wrażenie, że one zwyczajnie słyszą, co chcą, a potem mają pretensje do całego (męskiego) świata. A przecież jedyne, co obiecuję, to wycieczka do siódmego nieba. I z powrotem, bo w niebie nie lubią tłoku.
Tyle że sprowadzone z powrotem na ziemię, kobiety rozpaczają i krzyczą, że jestem jak inni i że traktuję je - jak to nazywają - przedmiotowo. I rzeczywiście, można to chyba tak nazwać, bo kobiety są dla mnie nie tylko przedmiotem pożądania, ale i przedmiotem kultu. Przecież nikt tak jak ja ich nie wielbi i nie składa im tak chętnie i tak regularnie wiernopoddańczych hołdów. A to, że te hołdy składam za każdym razem na innym ołtarzu, to już zupełnie inna sprawa. Po prostu religią męskiego szowinisty jest wielobóstwo...
Męski szowinista
(INTERIA.PL) |
dla zainteresowanych komentarzami zapraszam na artykuł |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 13:46, 04 Paź 2005 Temat postu: |
|
Weles,
Przypomina mi się - niedokładnie - rozmowa dwóch znanych polityków"
"Pan mi miód na serce lejesz!" "Wiadomo, Miodowicz!"
Co do "ciemiężyciela"...no tak, wszystko zależy od punktu widzenia!
Pozdro... |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 2:34, 04 Paź 2005 Temat postu: |
|
Tonatiuh
Witam zatem w klubie faciów z opadniętymi łapami(czyt. jeleni) ... zjawisko często mi towarzyszące. A że kobiet u mnie dostatek, więc ten syndrom czasem dotyka i paszczęki... . Doświadczysz zapewne jeszcze wielu wstrząsających naszymi niewinnymi duszyczkami wrażeń... . To tak mniej więcej działa...
Jaga...
Mnie też feministki jawią się jako extrema... licho wie czego. To już chyba trudno uznać za ruch polityczny... raczej za klub dewiantek. Walczyć o równość można przecież przy pomocy już obowiązującego prawa... Dla mnie to całkiem irracjonalna egzotyka, nie powiem dziwactwo. Co do Twojego zdania o swoim panie i władcy... jako....bardzo niesubordynowanym, szowinistycznym mężu to nie jesteś osamotniona... wg. mojej wiedzy o zdaniu mojego ciemiężyciela.
Przyłączam się też do twoich spostrzeżeń(nawet gorąco) ad. współpracy ... i że tak miło się współpracuje... czym u mnie potwierdzasz moją o Tobie wysoką ocenę... kobiecości... Co do 3 latki... już ją kocham , bo chyba jest w swych zapędach podobna do Ciebie... . Biedne chłopaki..., już teraz przyzwyczajane są do posłuszeństwa. To taka typowa produkcja pantoflarzy..., bo tych może później mniej boli
Pozdro... |
|
|
Gość |
Wysłany: Wto 11:41, 20 Wrz 2005 Temat postu: |
|
Pomijając FI... Długo nie wiedziałam, dlaczego mnie tak Feministki drażnią, bo przecież niby walczą o naszą /czyli słuszną!/ sprawę, aż odkryłam kiedyś, że sa lewicowe, więc pomyślałam, że to moje zwyczajne, anty-komunistyczne zboczenie. Potem jeszcze zobaczyłam, że antagonizuja mnie z moim ukochanym, bardzo niesubordynowanym, szowinistycznym mężem /on Byk, ja Baran, raczej sie to sprawdza/, i że, niestety, musze zgodzić sie z wszystkimi niewybrednymi męskimi zartami na ich temat. To jakiś genetycznie uwarunkowany zbiór pozbawiony cech kobiecości, biedne istoty. Nie pasuje mi, bo uwazam, ze wiecej mozna osiagnąć przez współpracę, niż walkę. Zwłaszcza, że tak miło się współpracuje...
No i własnie znalazłam w "Ozonie" felieton "Nadchodzą prawicowe feministki". Krótko mówiąc "profesjonalizm, kobiecość, sukces". Żadnego zwalczania tak przydatnych /czasami/ mężczyzn.To jest alternatywa.
Weles: ja się kocham teraz w 3-latce. Też byś się zakochał. Na razie jest feministką, pierze chłopaków równo, ale nie watpie, ze jej się tez to kiedyś zmieni.
Pozdrawiam. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 22:44, 18 Wrz 2005 Temat postu: |
|
Weles napisał: | (...)
Tonatiuh... zamiast westchnień proponuję w teren i polowanko... Zwierzyna czeka i przebiera nóżkami... A wybór że hej... .Życzę udanych łowów :?b
Pozdro... |
ja już swoja upolowałem jakiś czas temu i jak na razie staram się JEJ trzymać – niestety jak wiadomo czasem ręce opadają (pokaże się z lepszej strony niż panie w temacie) wiec ręce opadają czasem naprawdę, z obu stron.
a wtedy wzdechłem ponieważ że się tak ładnie wyrażę – właśnie mi ręce opadły. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 16:09, 18 Wrz 2005 Temat postu: |
|
Młoda...
to raczej autoironia... Słyszałem coś o 2-giej młodości. Ponoć jej porywy bywają mocne(czasem komiczne...), chciałbym się jakoś przygotować. Co do w/w to jestem na etapie 2-latek Zakochuję się od 1-wejrzenia w 2 latkach. Nie wiem czy to budzące się ludożerstwo... Sam nie mam wnuczek... i posiłkuję się tymi z przypadku. Tak, że rodzi się słuszny wniosek... Panienki w Twoim wieku są dla mnie jeszcze za stare... i to duuuużo...
A co do korupcji.. . Kwitnie jak 150... ja w chmórach komplementów coraz lżejszy... . A jak tu być skromnym? w babskim raju...
Tonatiuh... zamiast westchnień proponuję w teren i polowanko... Zwierzyna czeka i przebiera nóżkami... A wybór że hej... .Życzę udanych łowów :?b
Pozdro... |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 12:45, 18 Wrz 2005 Temat postu: |
|
ech te Baby - normanie 'czeski film' |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 9:24, 18 Wrz 2005 Temat postu: |
|
Weles:
mam nadzieje, ze w koncowce Twojej wypowiedzi nie bylo ironii.
a odchodzac od tematu. jak idzie rozpieszczanie i rozwijanie korupcji?
pozdrawiam. |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 9:50, 17 Wrz 2005 Temat postu: |
|
Młoda...
Technicznie chyba się już spełniłem ...dwie sex-blond misjonarki (podobno super wg zięciów i kandydatów na nich) to dość na ten wielce umęczony świat. Na razie jestem w niepokojącym stadium oczekiwania na 2-gą młodość(o 3-ciej jeszcze nie wspominam)... . Tak więc jakieś tam perspektywy są... To miłe... jak mlodzież wspiera w tym stylu, to takie budujące
Pozdro... |
|
|