Gość |
Wysłany: Pią 14:20, 01 Wrz 2006 Temat postu: |
|
Karol Modzelewski podczas ceremonii pogrzebowej Jacka Kuronia:
Ja może na początku powiem, że ciężko chory jest Lechosław Goździk, który i dla Jacka i dla mnie był, pewnie pierwszym w życiu, napotkanym autentycznym przywódcą robotniczym i który jest legendą Października 56 roku i Leszek mnie prosił żebym pożegnał Jacka także i w jego imieniu. To jest wielki zaszczyt dla mnie, że mogą te słowa od niego przekazać, ale jednocześnie bym się chciał zastrzec, na cmentarzu oczywiście nie wszystko wypada, ale na pogrzebie Jacka Kuronia obowiązują inne reguły i też nie wszystko wypada, mianowicie nie wypada trzymać się kanonów tak zwanej politycznej poprawności. Ja pewnie nie będę, ale oczywiście nie w imieniu Leszka Goździka, każde słowo, które powiem to jest moje słowo i ja za nie odpowiadam.
Nie ma co się oszukiwać, Polska po odejściu Jacka będzie słabsza. Słabsza, gorsza, będzie nam trudniej stawiać czoła rozmaitym zagrożeniom. No i równie sobie zdaję sprawę z tego, że nie wszyscy ten pogląd podzielają. Wielu ludziom Jacek przeszkadzał. W Polsce nie brak też takich, którzy uważają, że wiedzą na pewno, jak twardą ręką wprowadzić należyty ład społeczny, jak twardą ręką zapewnić poszanowanie twardych reguł rynku, jeżeli wolno zapożyczyć się u Wojciecha Młynarskiego są to liberałowie twardej ręki i im Jacek na pewno przeszkadzał, dlatego że był buntownikiem. Był wiecznym buntownikiem i to buntownikiem szalenie kłopotliwym. W ciągu swojego urozmaiconego i bogatego życia był dwa razy w partii politycznej i w każdej się właściwie, w jednej, drugiej się nie bardzo mieścił. Przyłożył rękę do budowy dwóch różnych porządków ustrojowych i przeciwko każdemu się zbuntował. Zbuntował się kategorycznie przeciwko komunistycznemu, ale buntował się swoją myślą również przeciwko temu, co sam przecież w dojrzałym swoim życiu, wraz z przyjaciółmi, budował. A ponieważ był jednym z ojców założycieli wolnej Polski, to jego buntownicza myśl była kłopotliwa, ponieważ, gdy krytykował społeczny bilans polskiej transformacji ustrojowej, albo wojnę w Iraku i nasz w niej udział ktoś kto się nazywał Jacek Kuroń, komu nie można było przykleić etykietki populisty no to był kłopot. Umarł, więcej takiego kłopotu nie będzie.
Można go uczcić go pomnikiem, można uczcić jego zasługi, oddać mu hołd i będzie spokój. Nikt o takim autorytecie nie będzie już no, siał wątpliwości, zwątpienia, nie będzie buntował ludzi. I to jest właśnie to niebezpieczeństwo, które grozi Polsce. Uciszenie myśli buntowniczej sprawia, że Polska będzie słabsza i mniej odporna na rozmaite zagrożenia, którym musimy stawiać czoła.
Co Jacka skłaniało do tego, że się buntował. No, nie żadna ideologia. Ideologia, coś znacznie trwalszego, znacznie bardziej podstawowego niż wszelkie ideologie, skłaniały go do tego wartości. I najkrócej można to określić słowami przyjętymi w wielkiej "Solidarności" w latach 80-81, kierował się podstawową zasadą obrony słabszych. To znaczy obrony robotników, gdy byli w czasach KOR poniewierani, wyrzucani z pracy, bici, aresztowani, gnębieni. To znaczy obroną robotników także ... obroną wszystkich tych, którzy są na najniższych szczeblach drabiny społecznej, tych, którzy są słabi, tych, którzy są ubóstwie, tych, którzy nie bardzo mogą zdobyć się na godne życie. Jacek nie uważał się za rycerza, obrońcę uciśnionych. On, przeciwnie, uważał, że uciśnieni mają się bronić. To znaczy, że trzeba działać wspólnie z nimi, trzeba organizować, pomagać im się zorganizować żeby potrafili bronić się. Żeby potrafili dochodzić swego. Żeby potrafili w dialogu z innymi, z przedstawicielami innych interesów, innych racji dochodzić swego i dochodzić do porozumienia. Dlatego, przypomnę niedawne stosunkowo wydarzenia, tak skutecznie mógł mediować w konflikcie związanym z prywatyzacją Huty Warszawa i związkowcy z Huty Luccini Warszawa są dzisiaj, nie bez przyczyny, razem z nami. Dlatego są z nami tutaj również związkowcy ze Stoczni Gdynia, bo Jacek ujął się za nimi twardo i kategorycznie , kiedy próbowano w Stoczni Gdynia stłumić odruch robotniczej międzyludzkiej solidarności przy pomocy takich środków jak zawsze - wyrzucaniem ludzi na bruk, niemożności utrzymania rodziny, rozmaitymi szykanami, represjami i dlatego również oni są dzisiaj z nami na jego pogrzebie.
Bo Jacek w czasach, kiedy etykę "Solidarności" zastępuje zasada konkurencji, albo jeszcze częściej konkurencja bez żadnych zasad Jacek występował zawsze w obronie etyki solidarności i w obronie ruchu solidarności między ludźmi, ponieważ zdawał sobie sprawę, że współpraca społeczna i międzyludzka solidarność to są podstawowe formy więzi społecznej. A kiedy więzi społeczne zanikają, pękają to znaczy, że naród umiera. I dlatego Jacek w takich wypadkach uważał, że potrzebna jest akcja ratunkowa i spieszył na ratunek.
Często się mówiło o nim, że on próbował rzeczy beznadziejnej, to znaczy próbował godzić wymogi racjonalności ekonomicznej ze społeczną wrażliwością. W tym coś jest, ale w tym są również słowa zaczerpnięte z propagandowych sloganów o jedynej drodze i te słowa utrudniają dotarcie do prawdy. Można powiedzieć, że one sprawiają, że język myślom kłamie. Bo to nie jest tak żeby istniała jedna racjonalność ekonomiczna i tego Jacek był bardzo świadomy. W gospodarce, jak w każdej działalności społecznej, ścierają się różne wartości, różne interesy i rozmaite racje. Dzisiaj góruje takie podejście, że w procesie gospodarczym człowiek pracy to jest koszt. Koszt, który trzeba maksymalnie redukować może i do zera. I im bardziej się uda go zredukować tym większy sukces ekonomiczny. Jacek reprezentował przeciwstawną rację. Uważał, że taka modernizacja ekonomiczna, która udołuje połowę Polski, pozostawia połowę Polski za burtę to nie jest sukces, tylko to jest klęska, dlatego że miarą sukcesu ekonomicznego są owoce, jaki on przynosi zwyczajnym ludziom.
To nie znaczy, że on próbował te właśnie racje, o których mówię, o których on mówił narzucić innym. Jacek pamiętał, dobrze pamiętał doświadczenia komunizmu, w których sam uczestniczył i wiedział, że racja, która wyeliminuje inne, która odzierży pole i zepchnie wszystkie pozostałe, choćby to była jego racja, obróci się w najgorsze zło.
I dlatego Jacek był takim osobliwym rewolucjonistą, którego celem nie było zniszczenie przeciwnika tylko kompromis. On w sporze politycznym zawsze szukał po drugiej stronie, wśród tego, których sądził inaczej, który reprezentował inne interesy, inne wartości szukał wspólnoty.
Starał się wejść w jego skórę, starał się zrozumieć jego racje i starał się te racje pogodzić. Można powiedzieć, że z tego punktu widzenia najważniejszym jego projektem dla nowej Polski, ja mówię o projektach prawnych, był Pakt o przedsiębiorstwie. To miał być skład zasad, pewna reguła życia społecznego i gospodarczego opartego na społecznych porozumieniach. Można uważać, że to jest marzycielstwo. Ale ja myślę, że to nie jest marzycielstwo, że to jest, było, że to jest realny pomysł na to, jak ochronić demokrację, gospodarkę rynkową przed ciężkimi wstrząsami, jak ochronić Polskę przed głębokim rozdarciem przez wielki konflikt społeczny. I jeżeli my zagubimy to dziedzictwo, tej właśnie, tego wielkiego projektu Jacka rewolucjonisty i człowieka kompromisu zarazem to na pewno będziemy słabsi, to na pewno będziemy gorsi i trudniej nam będzie stawiać czoła zagrożeniom.
Ale głosy, które się odezwały po jego śmierci, takie poruszenie serc i umysłów, pozwala żywić nadzieję, że potrafimy pałeczkę po nim podjąć. My wszyscy to potrafimy, w każdym razie spróbujemy. I jesteśmy to winni nie jemu, nie jemu, jesteśmy to winni sobie samym.
(za: "Gazeta Wyborcza", 27.06.04) |
|