Gość |
Wysłany: Czw 6:46, 01 Lip 2010 Temat postu: Druga debata. |
|
Całkiem zniesmaczony jestem i to nie tą debatą ale polską klasą polityczną, polskim myśleniem, sarmactwem czy polactwem.
Oczywiście, że mając takich ludz we władzach, nigdzie nie pójdziemy, nigdzie nie zajdziemy, a jeżeli nie będzie gorzej, wszystko co jest lepsze będzie poza zasięgiem. Że do takiego stanu musi dojść - jest pewne!
Właściwie wizja Polski i drogi która winniśmy kroczyć, którą będzie reprezentował, prezydentury Jarosława Kaczyńskiego, którą przedstawił w tejże debacie jest lepsza i dużo wspanialsza od Bronisława Komorowskiego.
Wygrał tą debatę, bo nią przyciągnie elektorat. Bo każdy woli cokolwiek wspanialszego niż nawet to, co posiada i jest pewne.
Jarosław Kaczyński przestawił optymistyczną wizję RP w porównaniu do B.Komorowskiego, który apelował o spokój, o powolne i pewniejsze posunięcia polityczne, walkę z kryzysem, plan minimum, wolę przeciwstawiania się zagrożeniom kryzysowym w każdej dziedzinie i budowy ładu społecznego na tyle, na ile nas jest stać, co jesteśmy w stanie osiągnąć patrząc realnie na możliwości i zmiany gospodarcze i społeczne u siebie i na świecie.
Natomiast stawianie Polski jako wielki naród, naród, któremu należy się więcej, którego stać na więcej, który może odgrywać większą rolę chociażby w Europie w tym obietnice, że będzie lepiej jest dla mnie chałturą, awanturnictwem politycznym, chęcią skonsumowania tego, czym Polska Tuska może jeszcze się pochwalić i w którym kierunku jeszcze idzie, rozwija toto, w zamian za nic!. Jak było za rządów premierów z PiSu, to wiemy. Wiem, więc przypominam, że po reformach Belki, który naprawiał zarządzanie gospodarką po reformach AWS-u w skład którego wchodził też PiS, w okresie prosperity z czymś ten rząd ciągle walczył, coś naprawiał, aż nic z tego nie wyszło. I tak wdepnęliśmy w kryzys, jak w przykryte gówno, i tak pięknie podziękowaliśmy temu rządowi nawet gdy wprowadził obniżkę podatków.
I znów dążenie do większej wielkości, większego znaczenia Polski, do mieszania się w większe sprawy, w reformy, które nas może nie stać uważam jedynie za awanturnictwo, dążność do władzy, szafowaniem elektoratem, który nie zna się na zarządzaniu, nie zna możliwości i społecznie, nawet socjalistycznie chcący więcej w tym też - za nic, jest szkodnictwem. Jest ciągiem dalszym tego, co bło i tym samym co doprowadziło do katastrofy w Smoleńsku. Żadnych zmian.
I apel Komorowskiego, aby nie robić tego, na co nas nie stać, co może zawieść, wypaczyć, czy cofnąć nas nie robić nic dla nich nie znaczy, póki nie ... wykorzystają tego do swoich celów i zamiarów wielkości, nie muszących mieć znaczeń społeczno-gospodarczych póki jeszcze to jest, można trawić w muśł, że Polska jeszcze jest, jeszcze nie zginęła. No i nawet wtedy można na wypaczonych przykładach, jak dzień wcześniej słuchałem Bielana u Moniki można winą obarczać kogo się zechce.
Z braku meczu mundialowego posłuchałęm kawałek dyskusji, w której brała udział Jadzia Staniszkis. Ale to nawiedzona baba! Jak ona jako politolog, jako profesor za masło, tłumaczyła filozoficznie i trudnymi do dyskusji wyrazami i zdaniami wygraną w debacie Kaczyńskiego nad Komorowskim. Jak to nie wypada nawet wychwalać będąc wykładowcą, będąc znawcą polityki. A jeżeli już tak się tłumaczy, że jeden z nich miał jedyną rację, a drugi mimo że gadał, nic nie powiedział. Nawet cokolwiek nie powiedział w zakresie polityki, to znaczy nie wypowiadał się naukowiec i udowodniła Jadzia, że jest agitką o na czerwono pomalowanych ustach, a w żadnej mierze - politologiem.
Tak więc zdegustowany jestem tą debatą bez przepytywanki. I przypomina mi to dokładnie naszą piłkę nożna. Jaką to świetną drużynę mamy, jak świetnie zaczynamy mecze, z tym że piłkarzy mamy, jakich mamy. że mamy wygrać nie jeden-zero, a co najmniej dwa-zero. a bywa odwrotnie i nie spodziewamy się, że możemy przegrać sześć-zero!
Tak jak powiedział Linecker, że po boisku zawsze biega 22 piłkarzy, a zawsze wygrywają Niemcy, czyli (znaczy) najlepsza drużyna, o pewnych podstawach, w tym nawet o podstawie nieprzypadkowego przegrania.
To mogę jedynie parafrazować do takiego stanu, że przeciwko normalnej piłkarskiej jedenastce po boisku (Polsce w domysłe) biega zwariowanych 80-ciu mniemanych piłkarzy-polityków, którzy mają szanse na wygraną, na zwycięstwo z tym, że sporadyczne, tylko przypadkowe, na co jedynie liczą i po to biegają! No bo szanse mają, czego nie można wykluczyć. I na to nabierają elektorat.
Wniosek? Że trzeba będzie przeczekać kolejne 5 lat na możliwość naprawy do stanu z dzisiaj, ale o to, jak zawsze będzie jeszcze trudniej.
I tak zalej póki ... nie zginiemy. Byle do przodu. Nic na co nas stać, nic co może nam dać profity. a jeżeli mówi się o przyszłych profitach, to szafowanie, że już są.... i na nich można się już opierać, to nie jest mój sposób myślenia. Nie moja metoda na Polskę. cóż, trzeba będzie przeczekać kolejne 5 lat do kolejnych demagogów lepszości i wyższości nad innymi. Trudno, jeżeli wygra Kaczyński i nie dopuści do tego, aby rząd Tuska cokolwiek zrobił i mógł się czymkolwiek pochwalić! |
|