Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Śro 18:03, 05 Lip 2006    Temat postu:

http://wiadomosci.onet.pl/1345444,1292,kioskart.html
Gość
PostWysłany: Śro 12:43, 05 Lip 2006    Temat postu:

Wszystko mi jedno, czy bezpośredni sprawcy zbrodni w Jedwabnem byli winni bardziej czy mniej. Interesuje mnie tylko to, że zostali do tej zbrodni podjudzeni. Przez Rusków czy Niemców? Czy to taka wielka sztuka podpuścić wieśniaków??! Jasne, że to łatwy materiał do wszelkich prowokacji. Łatwy nie tylko w Polsce. Nauka z tego powinna wyniknąć dla państw ościennych, by raz na zawsze oduczyli się motać wśród Polaków!!
Gość
PostWysłany: Śro 11:50, 05 Lip 2006    Temat postu:

No i jak z tobą dyskutować gdy przyjmujesz tylko żydowskie prawdy , z takiego polactwa jakie ty reprezentujesz wywodzi się i wywodziła cała szumowina która za pół litra wódy i kawał słoniny zdolna jest do wszystkiego. To wszelkiego rodzaju szmalcownicy , donosiciele , mordercy podobni do tych z Jedwabnego.Tak to prawda bo to nie są Polacy tylko polactwo.I takich Polskie państwo sądziło i skazywało , tacy dostawali w czasie okupacji wyroki śmierci , które wykonywano w imieniu armii krajowej i nie tylko.Ty jako Polak o tym nie wiesz ? Nie wiesz również , że nigdy nie jest tak aby któraś ze stron była czysta jak ten branek , że zawsze istnieje jakieś "ale", nawet gdy winowajca się przyzna.

Jak można przeprowadzić śledztwo bez , ekshumacji zwłok , jak można się dowiedzieć ilu ludzi tam pogrzebano bez konkretnego sprawdzenia.
Jak można dochodzić do sedna sprawy bez szukania motywów i zrozumienia postępowania tak ofiar jak i winnych , jak można jedne dokumenty , zeznania uwaględniać a drugich nie.To urąga wszelkim zasadom i przyjętym procedurom prowadzenia bezstronnego śledztwa.Czy nie wymownym symbolem było niesienia popiersia Lenina , tak trudno się domyśleć co to oznaczało i jaki miało wymiar.

O kroniki zapytaj się burmistrza Jedwabnego , historię Jedwabnego do 39 roku masz w internecie.Skąd takie oburzenie , że Jedwabne nie ma kroniki swojego miasta , a gdzie to napisane , że musi je mieć.Zapewne ma i zapewne w nich kilka kart jest poświęconych tych wydarzeniom i Panu Nowakowi i zapewne również nie jest to widziane tylko oczami Grossa.

-A brak historycznego linka mogę wytłumaczyć tylko tym, że historia Jedwabnego TRWA, ona wcale się nie skończyła.- Aleś odkrył Amerykę , że aż mam wrażenie , że prowadzę dyskusję z kimś tak zaślepionym , że aż mu to pada na rozum.

Przedsiębiorstwo Holokaust się kłania mój Bujany - mówi ci to coś. Many , many to ta ulubiona melodia twoich idoli ciągle gra im w duszy.

Dyskusja z tobą to stracony czas.Czytając innych nie przyjmujesz do wiadomości tego co chcą ci przekazać , nie chcesz tego przemyśleć , przeanalizować , przemysleć.Masz do tego prawo.A ja mam prawo takiemu komuś powiedzieć , że wcale ci jak i całemu / jakiejś części/ żydowstwu nie zależy na dążeniu do odkrycia prawdy , oni mają swoją jedyną sprawdzoną , zakodowaną w swych umysłach prawdę , swoje cele , swoje interesy i dążą do tego po trupach.

My tu o przeszłości , o historii , o szukaniu prawdy , o pojednaniu , o wybaczaniu win.....
Lepiej osądzajmy wszyskich po dniu dzisiejszym , kim jesteśmy , jacy jesteśmy , czego chcemy , do czego dążymy , jakie mamy wyznaczone kierunki i cele.
Porównując narody Polski i Żydowski zróbmy to w oparciu o dzisiejsze realia.
Który z tych dwóch narodów jest narodem żyjącym w spokoju , pokoju , zgodzie z sąsiadami , który miłuje bliźniego swego jak siebie samego , jest tolerancyjny , otwarty , przyjazny , nie wojowniczy ,
który nie morduje , nie buduje obozów koncentracyjnych , nie niszczy drugiego narodu świadomie i z premedytacją , nie prowadzi wojen......???

Trzeba być głuchym , ślepym i nie spełna rozumu aby takich różnić nie dostrzegać , aby tego nie widzieć i mieć kłopot z odpowiedzią na tak
postawione pytanie.

Można tylko dodać ,że tak było zawsze , tu się nic nie zmieniło.Różnica tkwi tylko w posiadanej sile , normalnej brutalnej przewadze.Tam gdzie ją mieli i gdy ją mieli Żydzi , tam nie było miejsca dla Polaka.

Przesadziłem , ale świadomie. Bo prawda jest jedna nie można być jednocześnie Żydem i Polakiem .

Nie będę tego rozwijał , Bujany i tak wie o co chodzi to ineligent na 102 , wie co robi i dla kogo.
bl
PostWysłany: Wto 19:20, 04 Lip 2006    Temat postu:

po pierwsze:
Cytat:
Pan Nowak patrzy na tą historię z punktu widzenia Polaka


Na takie rzeczy przyzwoici ludzie patrzą tylko z punktu widzenia
człowieka.
.......................................

dwa:
O ile się nie mylę, to nie tyle Żydzi nie życzyli sobie śledztwa
(jak piszesz) co nie życzyli sobie ekshumacji. A to trochę robi różnicę.
I gdybym był na ich miejscu, na miejscu rodzin - też bym sobie nie życzył, żeby ludność tubylcza o której mam jak najgorsze zdanie rozkopywała swoimi brudnymi łapskami groby moich bliskich tam pomordowanych. Takiemu stawianiu sprawy (o ile miało miejsce)
wcale bym się nie dziwił. Co prawda to są tylko moje spekulacje, ale prędzej uwierzę w to, i założę się, że inicjatywa zaniechania wypłynęła ze strony rodzin aniżeli - organizacji żydowskich - tych mrocznych, gadzich sił, które mogłyby tu robić jakiś cyniczny szacher macher - po to tylko, by znowu dopierdolić Polsce. Pewnie można to gdzieś sprawdzić - żydowskie wytłumaczenie, czemu byli przeciwni ekshumacji. Będę szukał.

Cytat:
O jakiego linka ci chodzi ?


Co ty w chuja sobie ze mną lecisz? Pytasz - jakiego linka? Jedwabne - słynne chyba już na cały świat miasteczko, a kronik nie posiada??? Ani be ani me o sławnym pogromie - za to Nowaka na honorowego obywatela Jedwabniacy pasują??? Bezczelność! A potem dziw, że Żydzi
przeklinają polską ziemię? I racja! Jedwabne to przeklęte miejsce!
Zamiast popiołu na glacach - szydercze uśmieszki i pierwszoplanowe zmartwienie - czy im pożydowskich "sztućców" w pizdu nie pozabierają.
I ty też o tych "sztućcach" nie przestajesz paranoicznie pierdolić.
Tylko to najwięcej polactwo interesuje w całej tej sprawie.
A brak historycznego linka mogę wytłumaczyć tylko tym, że historia Jedwabnego TRWA, ona wcale się nie skończyła. Ścierają się ze sobą dokładnie te same siły, co w 1941.

Kod:
Bo co prawda nie należy mordować, ale... 


No właśnie - to jest ten zajebisty polacki język.

Cytat:
spalenie Żydów w stodole Śleszyńskiego było odwetem za wcześniejsze postępowanie Żydów


ta dziewczynka, której głową grano w piłkę - też kapowała?
A Żydzi, którzy stanowili 20% całej deportowanej na Sybir ludności?
(1939-41). Ciekawe, co? Co piąty deportowany przez bolszewików -
to był Żyd. Oni też ?

No właśnie - jaki był rzeczywisty procent żydowskich szubrawców?
A w jakim stopniu motłoch dawał wiarę opowieściom - jak te o
robieniu przez Żydów macy z dzieci chrześcijańskich? Na ile Żydzi
stali się ofiarami własnej nikczemności, a na ile dopomogła w tym działalność propagandowa - na przykład endeków, z której myśli czerpiesz Janiob garściami?

I znowu odpowiem jak człowiek z "niepolską duszą" - podejrzewam
że w bardzo znacznym stopniu. Ofiarami jadowitych żmij (nie tylko hitlerowców) które wydają swój parszywy syk także dzisiaj - nawet
na tym forum.
Gość
PostWysłany: Wto 15:40, 04 Lip 2006    Temat postu:

Historia Jedwabnego od powstania do II wojny światowej

http://www.odyssei.com/pl/travel-article/4638.html
Gość
PostWysłany: Wto 15:30, 04 Lip 2006    Temat postu:

Tak już w życiu jest , nie ma skutków bez przyczyny.Zakładam , że Pan Nowak patrzy na tą historię z punktu widzenia Polaka i nie przesadza tak jak Pan Groos , który widzi to samo tylko z innego miejsca i działa dla innych celów.
A prawda jak zwykle leży blisko środka.
Aby osądzać mieszkańców Jedwabnego należy przeprowadzić bezstronne śledztwo , dochodzenie , należałoby zglądnąć do archiwów niemieckich , przeanalizować okres poprzedzający tą tragedię , jednm słowem trzeba być uczciwym i rzetelnym w tym co się robi.
Ale śledztwo przerwano z inicjatywy Żydów , do archiwów niemieckich /potężnych , wspaniałych dokumentów tamtego okresu - co można oglądnąć na discovery/dostępu nie mamy i jeszcze długo mieć nie będziemy ,a o polskim IPN pod byłym kierownictwem Pana Kieresa wolę się nie wypowiadać.
Skąd tam się wziął folksdojcz z Cieszyna , a czy reszta skazanych była z samego Jedwabnego też nie wiadomo.O jakiego linka ci chodzi ?

Profesor Strzembosz w rozważaniach nad Jedwabnem słusznie zauważa. Bo co prawda nie należy mordować, ale w przypadku Jedwabnego winni byli Żydzi, miejscowi i niemiejscowi, którzy byli komunistami. Gdy władza sowiecka w 39 zajęła Jedwabne, zbudowali bramę triumfalną, zajęli urzędy dotychczas zajmowane przez polskich urzędników, wstąpili do milicji, a nawet prawdopodobnie / z umiarem stwierdza/ iż sporządzali listy proskrypcyjne na Polaków , zachowywali się jak by coś w nich wstąpiło - jacy to byli wspaniali sąsiedzi. A więc, jak sądzi, spalenie Żydów w stodole Śleszyńskiego za przyzwoleniem i pod presją Niemców /przepraszam nazistów , hitlerowców/było odwetem za wcześniejsz postępowanie Żydów.
To główna przyczyna , oko za oko , wet za wet taka jest natura ludzka i co tu mają Żydzi do sprawy , chyba tylko to , że byli takimi sąsiadami jakimi byli i to , że 39 rok był jedna przed 40 rokiem.

W II Rzeczypospolitej czyniono Żydom jakieś nieokreślone, bagatelne krzywdy, ale "...nie wywożono Żydów na Sybir, nie rozstrzeliwano, nie zsyłano do obozów koncentracyjnych".Tym faktom nie można zaprzeczyć , chociaż gdy Polska odradzała się po 123 latach niewoli w początkowym okresie coś tam mozna by znaleźć na przeciwników takiego stanu rzeczy , przeciwnikom odradzającej się Polski którym zrobiono kuku , jak zwykle musieli byc to obywatele polscy pochodzenia żydowskiego , oni zawsze woleli komunę.To był ich wybór.
Ten co się bawi zapałkami zawsze kiedyś się sparzy !
bl
PostWysłany: Wto 10:34, 04 Lip 2006    Temat postu:

Dlaczego nie ma tam linka do historii? Pytam się ciebie Janiob?
(o pardon - gościu!) ... ach, te twoje malutkie, polackie nawyki...
Dlaczego tam nie ma linka? Czyżby wydarzenia jakie miały miejsce
w ich miasteczku nie były warte odnotowania, są dla historii Polski nic
nie znaczące? Istotniejsze jest kto aktualnie inwestuje w Jedwabnem?
Rozkład jazdy PKS-u?
Skoro to milczenie wynika z "przeoczenia" problemu, to jak zatem wytłumaczyć fakt, że honorowym obywatelem miasta jest Nowak?
Nowak, którego interpretacja tamtych wydarzeń jest tak skrajna,
w drugą stronę - w niezgodzie nie tylko z Grossem, ale i także stanowiskiem Instytutu Pamięci Narodowej?
Gość
PostWysłany: Wto 9:55, 04 Lip 2006    Temat postu:

Bujany jesteś doskonałym reprezentantem "polactwa" o którm tak czesto piszesz w swoich postach.Do ciebie nie dociera to co inni piszą , nie rozumiesz co to była okupacja , kto był inspiratorem , pomysłodawcą i wykonawcą pomysłu zagłady narodów wybranych i ustawionych w kolejności , nie wiesz jak podatni są ludzie nikczemni do czynienia drugim zła , jaka może w nich być złość , wściekłość , bezradność , jak takimi ludzmi można sterować i co z nimi robić pod presją karabinu i terroru.Nikt nie zaprzecza , że brali tam udział cywile , tylko , że nikt nie wnika dlaczego oni tam byli i dlaczego brali w tym udział.Czy pomagali dobrowolnie czy pod presją , a może z zemsty i to nie na Żydach a może z zemsty na sąsiadach którzy w trudnych chwilach pokazali swoje prawdziwe oblicze.Może odpłacali tym samym czego sami doznali.
Polacy potrafili przyznać się do winy.
W 1949 roku odbył się w Łomży proces 22 Polaków oskarżonych o współpracę z Niemcami w wymordowaniu Żydów w Jedwabnem. Wyrok śmierci orzeczono wobec folksdojcza z Cieszyna. Pozostałych skazano na kary 8 -15 lat więzienia. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
Czy skazano oficjalnie choć jednego Żyda uczestniozącego w zagładzie , w kolaboracji , w zdradzie , w skazywaniu na śmierć i wywózce w głąb Rosjii , Polaków , co często było równoznaczne z wyrokiem smierci.
Bujany to własnie takie polactwo o którym piszesz brało udział w tragedii jaka się rozegrała w Jedwabnem.W każdym narodzie są ludzie i ludziska.
Wszystko ma swój wymiar i proporcje , jeśli to zostanie przekroczone to różnie może się wydarzyć , trzeba wiedzieć kiedy śrubę należy popuścić a nie dokręcać.
bl
PostWysłany: Pon 20:55, 03 Lip 2006    Temat postu:

(dziennik Rzeczpospolita, wydanie 2000.05.05)

Całopalenie

Rozmowa z Adamem Dobrońskim, profesorem historii uniwersytetu w Białymstoku: Kontrowersje historyczne weryfikują się w dialogu

Andrzej Kaczyński

10 lipca 1941 roku w Jedwabnem na ziemi łomżyńskiej Niemcy rozkazali zgładzić całą żydowską społeczność miasteczka. Wyrok śmierci wykonali miejscowi Polacy. Dowodzą tego ujawnione ostatnio relacje naocznych świadków, Żydów ocalałych z zagłady. Nie zaprzeczają im polscy świadkowie tragedii, mieszkańcy Jedwabnego. Z tych samych źródeł wiadomo, że podobnie, polskimi rękami, Niemcy zadali masowo śmierć także Żydom z Wąsoszy, Wiznej i Radziłowa. Wiele z tych świadectw znali wcześniej polscy badacze. A jednak to nie za ich przyczyną wstrząsająca prawda o polskim udziale w hitlerowskiej eksterminacji Żydów wychodzi na jaw. Ta wiedza przychodzi do nas z zagranicy.

Jedna tragedia, dwie historie

Polny głaz z tablicą pamiątkową to jedyny ślad po dwustuletniej obecności Żydów w Jedwabnem koło Łomży. Ale napis oskarżający wyłącznie hitlerowców o dokonanie zagłady żydowskich mieszkańców tego miasteczka nie mówi całej prawdy. Prawdy o tej tragedii nie ujawnili także krajowi historycy. Dopiero niedawno profesor Jan Tomasz Gross z Nowego Jorku opublikował relację Szmula Wasersztajna, opisującą walny udział grupy miejscowych Polaków w wymordowaniu jedwabieńskich Żydów. Dokument ten, sporządzony w 1945 roku, przechowywany w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, znali, a w każdym razie powoływali się nań, polscy naukowcy, ale zataili jego prawdziwą wymowę. W Stanach Zjednoczonych w Internecie został od niedawna udostępniony zbiór innych, późniejszych świadectw żydowskich, także oskarżających pewną liczbę Polaków z Jedwabnego i pobliskich wsi (imiennie; można doliczyć się co najmniej trzydziestu nazwisk) o uczestnictwo w wykonaniu tej zbrodni.

Wokół tej dokumentacji, a także z powodu odczytu profesora Jana Tomasza Grossa na jednym z amerykańskich uniwersytetów, wywiązała się w Internecie dyskusja na temat zagłady Żydów w Jedwabnem. Oto fragment jednego z takich listów, sprzed mniej więcej miesiąca: "Niemcy weszli do Jedwabnego, Polacy poprosili Niemców, żeby wyszli z miasta na osiem godzin. Po ośmiu godzinach było o tysiąc stu Żydów mniej". Autorka listu podaje tę zniekształconą wiadomość z drugiej ręki czy też z zasłyszenia (nieuważnego). Inny autor pomylił datę, zatem puścił w świat komunikat, że Polacy dokonali zbrodni na Żydach, którzy uratowali się z hitlerowskiej zagłady. "Kielce [chodzi o pogrom z 3 lipca 1946 roku] przy tym, to małe piwo" - dodał. Oboje cytowani autorzy wykazują znaczne zaciekawienie, a także pewne znawstwo spraw polskich. Takie są skutki przemilczania prawdy. Jakie mogą być reakcje internautów, którzy o Polsce nie wiedzą nic lub prawie nic, niemiło pomyśleć.

Sprawdziłem, co na ten temat pisali polscy badacze szoah. Okazało się, że zagłada Żydów w Jedwabnem ma dwie rozbieżne, a nawet sprzeczne historie. Polskie źródła odpowiedzialność za zagładę przypisują wyłącznie lub prawie wyłącznie Niemcom, hitlerowskiej żandarmerii i policji. Udział Polaków w dokonaniu tej zbrodni jest w nich pomniejszany, przemilczany lub w ogóle zaprzeczony.

Będą odbierać mienie pożydowskie?

Wielu mieszkańców Jedwabnego wymówiło się od rozmowy, a jednak bez większego trudu uzyskałem generalne potwierdzenie żydowskich relacji o sprawcach zagłady. O tym, że to przede wszystkim Polacy zadawali Żydom okrutną śmierć, wiedzieli i powiedzieli nie tylko starsi ludzie, którzy przeżyli tam wojnę, ale i młodzi, którzy znali prawdę tylko z rodzinnego przekazu. - Nikt z morderców już nie żyje - zapewniali. Ale prawie wszyscy żądali zachowania nazwisk w tajemnicy. Naszemu fotoreporterowi, który na rynku poprosił młodych ludzi o wskazanie pamiątek po jedwabieńskich Żydach i pomnika ich zagłady, najpierw odpowiedziano pytaniem, z odcieniem szyderstwa, czy przyjechał odbierać mienie pożydowskie.

W Jedwabnem zachowała się bodaj tylko jedna żydowska kamienica. Ponad dwadzieścia lat temu jeden z autorów relacji zamieszczonych w Internecie odwiedził rodzinne miasto i biadał, że nie znalazł prawie żadnych żydowskich domów.

Podczas pierwszej wojny światowej miasto zostało w 75 procentach zniszczone. Parę lat przed drugą wojną odbudowano kościół i synagogę. Okazałą, nowiutką bożnicę, dumę Żydów Jedwabnego, spalili we wrześniu 1939 roku Niemcy.

28 września 1939 roku obaj najeźdźcy, III Rzesza i Związek Radziecki, uzgodnili rozbiór Polski. Jedwabne dostało się na dwadzieścia miesięcy pod okupację radziecką. Niemcy ponownie wkroczyli do miasta 23 lipca 1941 roku, drugi dzień po ataku na ZSRR. Osiemnaście dni później prawie wszyscy jedwabieńscy Żydzi zostali żywcem spaleni.

Wersja żydowska

Ci nieliczni Żydzi z Jedwabnego, którzy przeżyli całopalenie lub dowiedzieli się o nim od naocznych świadków, oskarżają o jego dokonanie Polaków, swoich sąsiadów i ziomków, mieszkańców Jedwabnego i okolicznych wsi. Według ich relacji Polacy byli wyłącznymi wykonawcami tej zbrodni. Od Niemców mógł pochodzić rozkaz lub zachęta do pogromu, ale w miasteczku w czasie zbrodni albo ich nie było, albo byli, ale zachowywali się biernie, albo nawet próbowali eksterminację powściągnąć lub ograniczyć.

Pierwszym źródłem są dwie relacje Szmula Wasersztajna, naocznego świadka tragicznych wydarzeń z 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem, złożone w 1945 roku przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku, przechowywane w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. W archiwum ŻIH znajdują się także inne świadectwa dotyczące Jedwabnego i okolic - Menachema Finkelsztejna, Abrahama Śmiałowicza, A. Belawickiego. Wszystkie oskarżają Polaków. Istnieją w obiegu naukowym od kilkudziesięciu lat, a w każdym razie wszyscy polscy autorzy powoływali się na nie jako źródła. Jan Tomasz Gross pierwszy opublikował w całości (w księdze zbiorowej ofiarowanej profesorowi Tomaszowi Strzemboszowi "Europa nieprowincjonalna", Warszawa 2000) dłuższą z relacji Szmula Wasersztajna. Gross zasygnalizował, że pomiędzy obydwoma jego relacjami występują rozbieżności co do szczegółów, ale nie przeprowadził dokładniejszej krytyki tego źródła (zapewne uznając je za zasadniczo wiarygodne), natomiast zarysował plan dalszych badań nad stosunkiem Polaków do zagłady Żydów na wschodnich terenach Polski zajętych przez Niemcy po ataku na ZSRR.

Z relacji dostępnych w Internecie (http://www.jewishgen.org/Yizkor/jedwabne/), trzy pochodzą również od naocznych świadków: Herszela Piekarza-Bakera, Rywki Fogel i Icchaka (Janka) Neumarka.

Wasersztajn relacjonuje, że trzeciego dnia po zajęciu Jedwabnego przez Niemców, 25 czerwca 1941 roku, "swojscy, polscy bandyci" zaczęli rabować mienie, bić, a nawet zabijać Żydów. "Własnymi oczami" widział, jak zamordowano trzy osoby. "Jakuba Kaca ukamienowali cegłami. Eliasza Krawieckiego zakłuli nożami, później wydłubali mu oczy i obcięli język. Męczył się nieludzko przez 12 godzin, nim wyzionął ducha" - zeznał. Cztery inne ofiary mordu wymieniła w swej relacji Rywka Fogel.

Wasersztajn zeznawał dalej. "Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz. Kubrzańska Chaja, 28 lat, i Binsztejn Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, poszły nad sadzawkę, woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów. Wrzuciły dzieci do wody i własnymi rękami utopiły. Później skoczyła Binsztejn Baśka, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrzańska Chaja męczyła się przez kilka godzin". Rywka Fogel podała nieco inne szczegóły. Kobiety zamieniły się dziećmi. Podcięły sobie żyły, zanim rzuciły się do wody. Według Wasersztajna, chuligani zrobili sobie z tragedii widowisko. Fogel podała, że z pierwszej próby Polacy wyratowali samobójczynie. Ich mężowie, działacze komunistyczni, uciekli z Rosjanami.

Pogrom trwał jeden dzień. Wasersztajn podał, że powstrzymał go ksiądz, jakoby tłumacząc, że "niemiecka władza sama zrobi już porządek".

7 i 8 lipca w Jedwabnem schronili się Żydzi, którzy uciekli z pogromów w Wiźnie i Radziłowie. W Jedwabnem mieszkało około tysiąca Żydów, nie wiadomo, ilu uciekło z Rosjanami. Liczbę uciekinierów szacuje się nawet na 700 osób. Niektórzy ukrywali się poza miastem, spodziewając się katastrofy; co dzień bowiem hitlerowcy organizowali pogrom w innej miejscowości.

Ukrywający się widzieli, jak rankiem 10 lipca do Jedwabnego zjechało furmankami wielu chłopów z okolicznych wiosek. Jak w dzień targowy. Przyjechali też Niemcy. Ośmiu gestapowców odbyło naradę z przedstawicielami polskich władz miasteczka. Wasersztajn utrzymuje, że Niemcy chcieli zgładzić większość Żydów, ale zachować przy życiu potrzebnych im rzemieślników, a Polacy mieli domagać się, żeby nikogo z Żydów nie oszczędzać, gdyż do pracy wystarczy fachowców chrześcijan. Podobną wersję przebiegu narady podają też inne relacje żydowskie. Także niektórzy polscy świadkowie słyszeli, że miejscowi uczestnicy narady z gestapowcami mieli zająć takie właśnie stanowisko.

Żydom nakazano zebrać się na rynku. "Miejscowi chuligani uzbrojeni w siekiery, w kije nabite gwoździami i inne narzędzia zniszczenia i tortur, wypędzili wszystkich Żydów na ulice" - zeznawał Wasersztajn. Zmuszano ich do pielenia i czyszczenia placu. Zrzucono z piedestału pomnik Lenina i kazano młodym Żydom nosić go wokół rynku, śpiewać radzieckie piosenki i skandować: "Przez nas ta wojna". Według niektórych relacji, wybrano kilkudziesięciu młodych, silnych ludzi, zmuszono ich, żeby zanieśli pomnik i pogrzebali w dole, który kazano im wykopać na żydowskim cmentarzu za miastem, po czym zamordowano ich i wrzucono do tego samego dołu. Pozostałych Żydów cały dzień trzymano na rynku w palącym słońcu, bez kropli wody. Byli znieważani i bici. Polscy oprawcy znęcali się nad sędziwym rabinem Awigdorem Białostockim, nie oszczędzali kobiet ani dzieci. Wieczorem popędzono wszystkich Żydów czwórkami w stronę kirkutu. Według niektórych relacji, rabinowi kazano iść na czele, z czerwonym sztandarem w ręku. Wpędzono wszystkich do stodoły. Oblano łatwopalnym płynem i podpalono. Ichak Neumark, były mieszkaniec Jedwabnego, opowiedział, że wrót pilnował znany mu Polak z siekierą w dłoni. "Był gotów zabić każdego, kto by próbował wydostać się. Stałem z rodziną tuż przy wejściu, ponieważ na szczęście zostaliśmy jedni z ostatnich wepchnięci do stodoły. Nagle od płomieni wrota rozpadły się. Pilnujący zamierzył się na mnie siekierą, ale zdołałem mu ją wytrącić. Mnie, mojej siostrze i jej pięcioletniej córeczce udało się uciec na cmentarz. Widziałem jak mój ojciec padł w płomieniach na klepisko".

Tych, których nie spalono żywcem w stodole, polscy oprawcy mordowali tam, gdzie kogo dopadli. Rywka Fogel słyszała straszny krzyk Józefa Lewina, chłopca, którego bandyci zatłukli na śmierć. "Goje pochwycili małą Judkę Nadolną, ucięli jej głowę i grali nią jak piłką" - zeznała Fogel. Icchak Neumark opowiadał, że kobiecie w dziewiątym miesiącu ciąży rozpruł brzuch parobek jej teścia. "Na własne oczy widziałem, jak Aron leżał na ulicy zabity, z wyciętym na piersi krzyżem. Trzyletnia Chana schowała się w kurniku. Znaleźli ją goje i wrzucili w ogień jak kawałek drewna" - podał Neumark.

"Ani jeden Niemiec nie uczestniczył w tym dniu śmierci, wręcz przeciwnie. Dwaj oficerowie przyszli pod stodołę zagłady, aby ocalić przynajmniej rzemieślników, krawców, szewców, kowali i cieśli, których pracy Niemcy potrzebowali. Ale goje powiedzieli: nie może ani jeden Żyd pozostać przy życiu. Wystarczy fachowców wśród chrześcijan" - relacjonował Neumark. "Rozkaz zgładzenia wszystkich Żydów wydali Niemcy, ale polscy chuligani podjęli go i przeprowadzili najstraszniejszymi sposobami" - mówił Szmul Wasersztajn. "Polacy postanowili zabić wszystkich Żydów i wykonali to. Niemcy patrzyli z pogardą na bestialstwo Polaków" - zeznał autor jednej z relacji umieszczonych w Internecie, Herszel Piekarz-Baker.

Wersja polska

W 1966 roku Szymon Datner w biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie odpowiedzialność za masowe zbrodnie na żydowskiej ludności Białostocczyzny po ataku III Rzeszy na ZSRR przypisał specjalnym grupom operacyjnym niemieckiej policji. "Często działały one przy pomocy" tubylczych "formacji policyjnych, zorganizowanych spośród miejscowych zdrajców, faszystów, degeneratów lub kryminalistów. Niekiedy grając na najniższych instynktach oddziały te [niemieckie] organizowały wybuchy" gniewu ludu, "dostarczając broni, dając wskazówki, nie biorąc jednak same udziału w rzezi. Z reguły fotografowali rozgrywające się sceny, by mieć dowód, że Żydzi są znienawidzeni nie tylko przez Niemców". Dalej Datner pisze o ziemi łomżyńskiej: "Do zbrodni na tych obszarach Niemcy przyciągnęli męty spośród miejscowej ludności oraz tak zwaną granatową policję. Było to zjawisko raczej rzadkie w dziejach okupowanej Polski, jak również na pozostałych obszarach Białostocczyzny, gdzie ludność miejscowa - polska i białoruska - nie dała się obałamucić niemieckiej prowokacji. (...) W sporadycznych wypadkach miejscowe szumowiny i elementy kryminalne dały się użyć do roli niemieckich pachołków katowskich. Większość jednak" roboty "dokonywali Niemcy własnymi rękoma". Kto był sprawcą zbrodni w Jedwabnem, Szymon Datner nie napisał jednak jednoznacznie.

Najobszerniejszy polski opis wypadków w Jedwabnem przedstawił w 1989 roku w "Studiach Podlaskich", czasopiśmie uniwersytetu w Białymstoku, prokurator Waldemar Monkiewicz z białostockiej Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. "W początkach lipca 1941 ze składu [niemieckich] batalionów policyjnych 309. i 316. wydzielono 200 funkcjonariuszy tworząc specjalny oddział, nazywany Kommando Bialystok, dowodzony przez Wolfganga Burknera, oddelegowanego z warszawskiego gestapo. Oddział ten 10 lipca przybył samochodami ciężarowymi do Jedwabnego. Do akcji podjętej przeciw Żydom zaangażowano również żandarmerię i policję pomocniczą. Ta ostatnia uczestniczyła jedynie w przyprowadzeniu ofiar na rynek i ich konwojowaniu poza miasto. Tam hitlerowcy dopuścili się niesamowitego okrucieństwa, wpędzając około 900 osób do stodoły, którą następnie zamknięto, oblano ściany benzyną i podpalono, powodując męczeńską śmierć znajdujących się wewnątrz mężczyzn, kobiet i dzieci. W dwa dni później ci sami sprawcy wymordowali prawie wszystkich Żydów w Radziłowie [według większości źródeł mord w Radziłowie nastąpił 7 lipca, a więc wcześniej niż w Jedwabnem]. Spalili tam w stodole około 650 osób. Zarówno w Jedwabnem, jak i w Radziłowie hitlerowcy starali się wciągnąć do pogromu niektórych policjantów pomocniczych narodowości polskiej. Ci spośród nich, którym udowodniono jakikolwiek udział - najczęściej zresztą w czynnościach drugorzędnych - ponieśli surowe kary".

Trzy lata wcześniej, w okolicznościowym referacie na uroczystości 250. rocznicy nadania praw miejskich Jedwabnemu, prokurator Monkiewicz podał, że w dniu zagłady do Jedwabnego przyjechało stu kilkudziesięciu policjantów niemieckich, liczbę śmiertelnych ofiar żydowskich ocenił na "około 900, w każdym razie nie mniej niż 600" oraz przyznał, że udało się ustalić nazwiska tylko kilku rodzin, które wówczas zginęły. Natomiast co do nazwisk polskich policjantów pomocniczych, którzy mieli jakikolwiek związek z tą zbrodnią, to je tu, dodał, "ze zrozumiałych względów pomijam".

W 1949 roku odbył się w Łomży proces 22 Polaków oskarżonych o współpracę z Niemcami w wymordowaniu Żydów w Jedwabnem. Wyrok śmierci orzeczono wobec folksdojcza z Cieszyna. Pozostałych skazano na kary 8 -15 lat więzienia. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Niestety, akta procesu, przechowywane w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Warszawie, są na razie niedostępne, ponieważ archiwum przeprowadza się właśnie do innej siedziby.

Prokurator Waldemar Monkiewicz twierdzi, że za udział w zbrodni w Jedwabnem osądzono w Niemczech także funkcjonariuszy państwa hitlerowskiego.

Żeby objaśnić, lecz nie usprawiedliwić

Omawiając "zajścia antyżydowskie i pogromy w okupowanej Europie"
(w rozprawie w tomie ŻIH "Holocaust z perspektywy półwiecza"), profesor Tomasz Szarota pisał: "Prawdopodobnie za każdym razem była to prowokacja przygotowana przez Sipo i SD, na Wschodzie przez Einsatzgruppen. Pierwszy cel miał charakter propagandowy. Pokazywano oto światu, że nie tylko Niemcy odczuwają potrzebę eliminacji Żydów, a ładunek nienawiści wobec Żydów w innych krajach jest nawet większy niż w Niemczech. Przy okazji demonstrowano jakoby aprobatę krajów okupowanych dla szermującej antysemickimi hasłami ideologii hitlerowskiej. Wkraczając w pewnym momencie do akcji, jako czynnik ładu i porządku, osiągano cel kolejny - Niemcy występowali oto nagle jako obrońcy Żydów przed agresją Polaków...". Scenariusz ten dokładnie pasuje do wydarzeń w Jedwabnem.

Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego stwierdził w 1992 roku (w biuletynie ŻIH), że na zachodnich obszarach Związku Radzieckiego, dawnych polskich Kresach Wschodnich, "po 22 czerwca 1941 ludność żydowska stała się bohaterem jednocześnie dwóch tragedii. Jedną z nich było - niezrozumiałe dla większości Żydów - niemieckie dążenie do fizycznego wyniszczenia narodu żydowskiego. Drugą była eksplozja długo skrywanej nienawiści, wynikającej z pobudek ekonomicznych i emocjonalno-ideologicznych, ze strony lokalnych społeczności autochtonicznych". I dodał: "agresja społeczności lokalnych nie była wynikiem wyłącznie manipulacji niemieckich".

Podczas niespełna dwóch lat okupacji radzieckiej stosunki polsko-żydowskie na Kresach uległy gwałtownemu pogorszeniu.

- Poparli nas Żydzi i tylko ich wciąż było widać. Zapanowała też moda, że każdy kierownik instytucji chwalił się, że u niego nie pracuje już ani jeden Polak - mówił na naradzie aktywu w 1940 roku naczelnik NKWD w Łomży, i nader krytycznie, z punktu widzenia państwa radzieckiego, ocenił tę sytuację.

Ktoś zanotował podczas wojny skargę rolnika spod Łomży. - Teraz to mamy żydowskie cesarstwo. Tylko ich wybierają wszędzie, a Polak jak koń, on tylko ciągnie i jego biją batem. Teraz dla Polaków nastały złe czasy. Historycy, nie tylko zresztą polscy, cytują te i podobne wypowiedzi, żeby wskazać na przyczyny pogłębienia się konfliktu między Żydami i Polakami w latach 1939 - 1941.

W zbiorze relacji Polaków, którzy wstąpili do armii generała Władysława Andersa, "W czterdziestym nas matko na Sibir zesłali" (wydanym przez Irenę i Jana Tomasza Grossów) znalazło się sprawozdanie członka polskiej konspiracji wojskowej z okolic Jedwabnego, który winę za swoje uwięzienie i zesłanie przypisuje m.in. denuncjacji Żyda - współpracownika NKWD.

W czerwcu 1940 roku w Jedwabnem NKWD rozbiło dwie konspiracje: "Partyzantkę" (35 członków) i Związek Walki Zbrojnej (około 80 żołnierzy z Białegostoku i okolic Jedwabnego). W grudniu 1940 roku ujawniło się przed władzami radzieckimi około stu dalszych członków, dokładnie spenetrowanego przez NKWD, polskiego podziemia. Z dokumentów znalezionych w archiwach radzieckich, ogłoszonych niedawno przez profesora Michała Gnatowskiego w "Studiach Łomżyńskich", wynika, że spośród byłych konspiratorów NKWD zwerbowało 18 informatorów nie-Żydów; fakt ten nie był oczywiście znany opinii publicznej, która denuncjacje przypisywała głównie Żydom. W czerwcu 1941 roku NKWD zaczęło aresztować w Jedwabnem i okolicach ujawnionych konspiratorów, ich rodziny i zwolenników, w tym jednego księdza. Tuż przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej część z nich została deportowana na wschód. Innych ocaliła od wywózki paniczna ucieczka władz radzieckich.

- Po tym, co się tutaj działo podczas okupacji sowieckiej, nie można się dziwić wybuchowi gniewu Polaków na Żydów - powiedział mi jeden z mieszkańców Jedwabnego.

W tym miasteczku są dwa pomniki wojny. Jeden upamiętnia 180 mieszkańców zamordowanych w latach 1939 - 1956 przez władze radzieckie, niemieckie i komunistyczne polskie. Drugi - 1600 Żydów spalonych żywcem 10 lipca 1941 roku.

Siedmiu Żydów z Jedwabnego przechowała w swoim gospodarstwie rodzina Wyrzykowskich ze wsi Janczewko. Antoninie Wyrzykowskiej instytut Yad Vashem nadał medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata", ale ona nie mieszkała już wtedy w rodzinnej wsi. Bała się, iż za to, że ratowała Żydów, sama straci życie. - Pobito ją tak, że była cała niebieska - wspomina syn.

Pamięć

Kamień ku czci jedwabieńskich Żydów wystawił w 1962 lub 1963 roku łomżyński oddział Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, przypomina sobie Eugeniusz Adamczyk, który opiekował się pomnikiem. Inskrypcja na tablicy nosi ślady prób zniszczenia. Adamczyk był pierwszym komendantem posterunku Milicji Obywatelskiej w Jedwabnem. Miał szczęście, bo dwukrotnie był w terenie, gdy podziemie napadało na posterunek, ale i pecha, bo został za to wyrzucony z posady. - UB mnie podejrzewał, choć to był czysty przypadek - mówi. Pamięta też, że aresztował i odstawił do prokuratury w Łomży trzech sądzonych za mord na Żydach. - Pozostałych oskarżonych zaaresztowało "bezpieczeństwo" - dodaje. Adamczyk pochodzi z Krakowskiego, ale jego żona, Henryka, choć miała wtedy dwanaście lat, pamięta dzień zagłady. - Rodzice kazali mi się ukryć, ale jeszcze mam w uszach krzyk Żydów prowadzonych na śmierć, czuję swąd spalenizny...

Liczby, podanej na tablicy pamiątkowej, nikt nie weryfikował. Wiadomo tylko, że tylu - mniej więcej - Żydów z Jedwabnego nie można się doliczyć. Po wojnie nie przeprowadzono ekshumacji szczątków spalonych ludzi. Nikt z mieszkańców Jedwabnego nie potrafił wskazać mi miejsca, gdzie ich pochowano.

Jerozolimski instytut badań i pamięci o zagładzie nazywa się Yad Vashem; te dwa słowa hebrajskie oznaczają "imię i miejsce", czyli to minimum pamięci, jakie żyjący są winni ofiarom holokaustu, czyli całopalenia. Żydzi Jedwabnego, którym taką właśnie, całopalną, okrutną śmierć zgotowano, tego minimum pamięci jeszcze nie otrzymali.

Coś jednak zaczęło się zmieniać. W Wąsoszy komitet polsko-żydowski postawił pomnik tamtejszym ofiarom zagłady. W Jedwabnem biskup łomżyński na miejscu kaźni Żydów odprawił niedawno nabożeństwo przebłagalne. Po tym, jak papież Jan Paweł II mówił w Rzymie i w Jerozolimie o winach chrześcijan wobec narodu żydowskiego, w diecezji łomżyńskiej zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób parafie, w których Polacy mieli jakikolwiek udział w prześladowaniach i eksterminacji Żydów, powinny dokonać samooceny i aktu skruchy.

............................................................

Rozmowa

Adam Dobroński, profesor historii uniwersytetu w Białymstoku

Kontrowersje historyczne weryfikują się w dialogu


"Rz": - Z relacji naocznych świadków, Żydów ocalałych z pogromu w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku, wynika, że wprawdzie rozkaz zagłady wydali Niemcy, ale wykonała go głównie grupa miejscowych Polaków. Nie przeczą temu polscy świadkowie, mieszkańcy Jedwabnego. Natomiast polscy historycy albo całkiem przemilczeli udział Polaków w tej zbrodni, albo sprowadzają na przykład tylko do konwojowania ofiar na miejsce kaźni. Jak wytłumaczyć te różnice, cenzurą, autocenzurą?


Adam Dobroński: - Były pewne ograniczenia cenzuralne co do historii stosunków polsko-żydowskich. A jeśli w jakikolwiek sposób temat zatrącał o bieżące, polityczne relacje z ZSRR lub z RFN, to tym surowsze nakładano ograniczenia.


- Żeby, jak mawiał Władysław Gomułka, nie lać wody na młyny niemieckich rewizjonistów?


- Właśnie. Ale przede wszystkim występowała do tej pory niechęć do zajmowania się tym tematem. Było więc nie tyle jego fałszowanie, co niepodejmowanie. Zapewne także z poczucia pewnego zawstydzenia. Na dobrą sprawę nikt w Białymstoku wcześniej rzetelnie tych wątków nie badał. Dopiero teraz w odniesieniu do pewnych miejscowości prowadzi się pierwsze badania. Ostatnio, na przykład, wyszła rozprawa o Żydach w Nowogrodzie, powstaje też publikacja o Żydach w Łomży. Ja kończę redagować trzeci tom "Żydów białostockich", do którego przywiozłem znakomite relacje z Izraela. Ten marazm wynikał jeszcze z tego, że w naszym regionie nie ma obecnie ani jednej gminy żydowskiej, nie ma w ogóle przedstawicieli tej społeczności, którzy by budzili tu sumienia i podnosili ten temat. W Białymstoku, który przed wojną miał ponad 40 procent ludności żydowskiej, a bywało, że miał 70 procent, w tej chwili tylko dwie osoby oficjalnie deklarują tę narodowość. Ale to nas oczywiście nie usprawiedliwia.


- W Jedwabnem zetknąłem się z czymś w rodzaju przestrachu, że jedyną rzeczą, jaką świat się dowie o tym miasteczku, jest to że tu Polacy pomogli Niemcom wymordować Żydów.


- Co do tej pomocy, to niestety nie znam bliżej sprawy Jedwabnego, ale znam dobrze wydarzenia w Tykocinie, które dotychczas uchodziły za najbardziej drastyczny na Białostocczyźnie przykład udziału polskiego w zagładzie Żydów. Z relacji żydowskich wynikało, że to właściwie Polacy zorganizowali pogrom: zbrojni w kije wywlekli z kryjówek Żydów, a potem popędzili ich do Łopuchowa. Ale po szerszej penetracji źródeł, rozmiar polskiego udziału został wyraźnie pomniejszony, i obecnie mówi się, że owszem, pewna liczba Polaków w tym uczestniczyła, ale na takiej zasadzie, że wcześniej Niemcy zrobili łapankę wśród Polaków, niektórych wezwali imiennie, resztę wzięli z ulicy. I oni rzeczywiście, trzeba to niestety przyznać, rozkazy spełnili, ale nie była to w żadnym razie ich własna inicjatywa ani nie byli pierwszymi sprawcami zbrodni. Wypełnili pod przymusem tę, skądinąd haniebną, rolę.


- Podobny scenariusz mógł być w Jedwabnem. Za wódkę czy kiełbasę albo udział w łupach zwerbowano iluś Polaków, w tym przede wszystkim tych, którzy już dwa tygodnie wcześniej dali się poznać jako rabusie, prześladowcy Żydów. I oni bardzo gorliwie, do końca wykonali rozkaz, to znaczy nie tylko wyszukiwali i ścigali Żydów, spędzili ich na rynek, zapędzili na miejsce kaźni, ale także wepchnęli nieszczęsne ofiary do stodoły, podpalili ją i pilnowali, żeby nikt z niej nie uciekł. Natomiast z braku solidnych badań nie wiemy, ilu naprawdę było prześladowców ani ile ostatecznie było ofiar.


- Nie znamy też liczby Żydów spalonych w synagodze w Białymstoku. Trudno uznać dane, jakie podają niektóre źródła żydowskie, bo trudno uwierzyć, żeby aż tyle osób mogło się w synagodze pomieścić. W tym wypadku Niemcy zresztą nie użyli Polaków do popełnienia tej zbrodni, a ostatnio został rozpropagowany przeciwny przykład: ktoś z Polaków, narażając się Niemcom, którzy pilnowali synagogi, otworzył boczne drzwi, dzięki czemu część Żydów, co prawda niewielka, uratowała się z pożogi.


- Dotychczas o udziale miejscowej ludności w hitlerowskiej eksterminacji Żydów mówiło się głównie w odniesieniu do Ukrainy i Litwy. Okazuje się, że podobne rzeczy zdarzyły się w dawnym województwie białostockim. Jak to objaśnić?


- Jeśli były takie zachowania, to one musiały wynikać z lat poprzednich. Zwłaszcza w Łomżyńskiem relacje polsko-żydowskie tuż przed wojną wyraźnie się pogorszyły. Przykładem były choćby Sokoły, gdzie doszło może nie do pogromu, ale do znaczących ekscesów antyżydowskich. Wiąże się to z wpływami Narodowej Demokracji. To były tereny tradycyjnie endeckie. Sytuacja lepiej wyglądała w Białostockiem, gdzie, co przyznają także Żydzi, to współżycie było zupełnie znośne.

Głębokie podziały dotknęły także polską społeczność. Wydaje się, że znaczna część ludności odczuwała swoisty terror wywierany przez skrajną prawicę narodową. W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się ludzie przechowując Żydów, którzy musieli chronić i ich, i siebie zarówno przed Niemcami, jak i przed rodzimymi bandytami.

Trzeba też przypomnieć okres okupacji radzieckiej. Żydzi mówią o tym bardzo niechętnie; w latach 1939 - 1941 część proletariackiej młodzieży żydowskiej, może skomunizowanej, a może tylko biednej i bez szans, poszła na współpracę z NKWD. Środowiska polskie uznały to za sojusz żydowsko-sowiecki. Dziś wiemy, że tak absolutnie nie można sprawy stawiać, bo przecież Żydów także wywożono na Syberię, oni stanowili ponad 20 procent sybiraków z Polski, i większość Żydów cierpiała na równi z Polakami, a tylko pewna część poszła na służbę NKWD. Niemniej odczucie ludności polskiej było takie, że za represje radzieckie w dużej mierze odpowiadają Żydzi.

I w pierwszym okresie po wkroczeniu Niemców była taka niekontrolowana reakcja przeciwko wszystkiemu, co miało związek z Sowietami, i dopiero z czasem brutalne represje niemieckie, jak chociażby spalenie synagogi w Białymstoku, czarne dni na przełomie czerwca i lipca 1941 roku sprawiły, że społeczność polska ochłonęła z wrogości do Żydów związanej z okresem okupacji sowieckiej. To oczywiście nie jest argument, który by usprawiedliwił mordy...


- A czy na jednostronności ujęcia polskich historyków mogły zaważyć warsztatowe ograniczenia, np. nieznajomość jidysz, języka znacznej części źródeł żydowskich?


- Z pewnością zaważyły. I to po obu stronach. Jest taka książka Tobiasza Cytrona o getcie w Białymstoku, a właściwie w ogóle o historii Żydów w regionie za okupacji. Autor to znakomita postać, był lekarzem przed wojną, przeszedł przez obozy, zdobył duże uznanie jako lekarz w Tel Awiwie, niestety już nie żyje. Opowiadał mi swą historię, ale książkę napisał nie na podstawie własnych wspomnień, a szkoda, bo to byłaby rewelacja, tylko wykorzystał różne teksty izraelskie, nie historyczne, lecz potoczne. Nie był historykiem, nie potrafił przeprowadzić krytyki źródeł. A nie sięgnął po źródła polskie. Na przykład nie odróżniał Armii Krajowej od Narodowych Sił Zbrojnych; napisał, że na Białostocczyźnie AK masowo mordowała Żydów. To wywołało okropną reakcję w naszym regionie, choć po polsku książka ukazała się w śladowej liczbie egzemplarzy. A więc warsztatowe ograniczenia, nieznajomość języka i przyjmowanie bez żadnych zastrzeżeń obiegowej, propagandowej literatury, pisanej nie przez fachowców historyków, bo ci niestety bardzo mało napisali, działały po obu stronach.

Bardzo ważne jest, czy istnieje wśród Żydów za granicą, w Izraelu lub w diasporze, ziomkostwo; jeżeli istnieje, to dochodzi do konfrontacji, do dialogu, wtedy są i upamiętnienia historii Żydów. Na naszym terenie najlepszym chyba przykładem są Przasnysz, Brańsk...


- Znam te przykłady. W Przasnyszu Mariusz Bondarczuk, w Brańsku Zbigniew Romaniuk, pojedynczy pasjonaci, często nawet osamotnieni w swoim środowisku, ożywili te kontakty.


- Jest także przykład Ostrołęki. Powstała właśnie obszerna książka napisana przez Żydów ostrołęckich, zresztą w dużej mierze drukowana na ich koszt, ale została zredagowana w Ostrołęce przez doktora Janusza Gołotę. Badania dotyczące Tykocina, o których wspominałem, powiodły się między innymi dlatego, że za granicą jest silne ziomkostwo tykocińskie, zaś w Tykocinie jest muzeum, do którego wielu Żydów przyjeżdża. Gdy są kontakty, dochodzi do wspólnej wersji dziejów, zweryfikowanej, rzetelnej historycznie. Okazuje się jednak, że to odkrywanie prawdy historycznej przebiega za wolno lub omija pewne regiony. Jest to poważne wyzwanie dla młodego uniwersytetu w Białymstoku.
Gość
PostWysłany: Pon 20:06, 03 Lip 2006    Temat postu:

Można wymienić kilka typologii propagandy, uwzględniając różne jej aspekty. Do najczęściej spotykanych należy:
/.../
2. Według stopnia zafałszowania treści:

propagandę białą — pochodzi od dobrze zidentyfikowanego nadawcy (np. Radio Moskwa, Radio Głos Ameryki);

szarą — źródło przekazu może, ale nie musi być poprawnie identyfikowane, a podawane przez nie informacje nie są zbyt precyzyjne (podaje w wątpliwość prawdomówność wroga, jego kompetencje i uczciwość);

czarną — określana jako „wielkie kłamstwo”, cechuje ją fałszywe źródło przekazu, ukrywające rzeczywistego nadawcę oraz sfabrykowane, nieprawdziwe informacje.


http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/zwolinski-slowo-06.html
Gość
PostWysłany: Pon 20:02, 03 Lip 2006    Temat postu:

http://wiadomosci.onet.pl/1344076,1292,kioskart.html?drukuj=1

Jak nie wiadomo o co chodzi to pewne , że o piniądze.Bezczelność też ma swoje granice.
bl
PostWysłany: Pon 19:26, 03 Lip 2006    Temat postu:

Cytat:
(...) Módlmy się, ale nie przepraszajmy, zwłaszcza za winy
nie popełnione.


Wydaje mi się, że przeproszenie jest bardziej na miejscu w przypadku win zawinionych. O wiele bardziej na miejscu, niż kolejne kościółkowe mamrotanie - ono jest łatwe, przyjemne i w gruncie rzeczy nikomu nie potrzebne. Zwłaszcza rodzinom pomordowanych, którzy mają gdzieś nasze obrządki.
To tak zwyczajnie - po ludzku.

A poza tym...

Znowu ten modlitewny patos, i znowu ta sama dziecinada, w koło
wojtek wyliczanka. Zbrodnia, kłamstwo, podłość nie znają granic,
są wpisane w nasz gatunek, bo po prostu taka jest jego natura.
Nie ma pod tym względem narodów lepszych i gorszych. Może tylko niektórym narodom przekonanie się o tym zaoszczędziła historyczna okoliczność. Szczytem łajdactwa jest w obliczu hurtowego wymordowania mężczyzn, kobiet, dzieci odpowiadanie zdaniem zaczynającym się od "tak, ale...". To jest ten właśnie - ja go nazywam - "polacki patriotyzm". Pod pozorem lojalności wobec swojego narodu
w gruncie rzeczy ci moralnie wulgarni osobnicy sami promują politycznie im odpowiadające postawy, cynicznie przemycają idee, na których potem będą politycznie żerować. To jest właśnie ta polacka przytomność umysłu - potrafią najgorsze zezwierzęcenie stopniować, przeliczać, przelicytować. To są kanalie najgorszego gatunku. I powiedzmy sobie
to wreszcie uczciwie - w naszym narodzie są takie kanalie i, co gorsza,
mają znaczące wpływy. W ich polackim słowniku słowa - PRAWDA, UCZCIWOŚĆ - znaczą co innego niż w polskim.

Zadałem pytanie - dlaczego na stronie internetowej miasteczka Jedwabne nie ma linka do jego historii? Pytam, bynajmniej z nadzieją, że znalazłbym tam coś ciekawszego niż dotąd o sprawie wyczytałem.
Nie pytam o jakieś odszkodowania, albo o jakichś Arabów - więc
proszę mi tu z tym gównem nie wyjeżdżać. Zawsze będę chciał znać prawdę - czy to dotyczy sprawy teczek SB, czy hańby Jedwabnego, Kielec - bez względu. I zawsze będę alergicznie reagował na milczenie
w sprawach dla mojego kraju tak ważnych, które decydują o naszej świadomości. A prawda na pewno tej świadomości nie wypaczy. Może
ją tylko uszlachetnić. Tylko znowu - co w polackim słowniku oznacza słowo - SZLACHETNY...?
sziman11
PostWysłany: Pon 19:11, 03 Lip 2006    Temat postu:

Nie wiem za bardzo co jest przdmiotem dyskusji - zdaje się, że"gość" pragnie usprawiedliwić mord w Jedwabnem a Bujany "przyjąć odpowiedzialność" (jeżeli się mylę prosze sprostować). Coż obie postawy są mi obce, bo:
1. Mord w Jedwabnem miał miejsce - to fakt historyczny i nic nie może go usprawiedliwić, nawet jeżeli w liczbie pomordowanych znajdowali się denuncjatorzy, szmaty, które sprzedawały swoich sąsiadów bolszewikom - to na pewno nie wszyscy a stosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest tego rodzaju azjatycką dziczą, której nie da się ubrać w żadne cywilizowane usprawiedliwienie.
2. Mordu dokonali Polacy (polactwo) za aprobatą władz okupacyjnych a nawet wyraźnie przez nie zachęcani.
3. Administratorem ziem na których rozegrała się tragedia była III Rzesza, która na mocy konwencji haskiej zobowiązana była do utrzymania porządku publicznego na okupowanych terytoriach - więc przeprosiny p. Kwaśniwskiego, są zupełnie nie na miejscu - nie przepraszał w moim imieniu - ja (jak Bujany) nie czuję żadnego związku z jakąś zachlaną małomiasteczkową dziczą palącą kobiety i dzieci żywcem wiem, że takie postawy to nie jest w żadnym wypadku norma. Równie dobrze mógł Kwachu przepraszać ofiary pijanych polskich kierowców. Prezydent RP powinien wychodzić z legalistycznego punktu widzenia - Polska nie była suwerenem tamtych ziem w tamtym czasie więc odpowiedzialność może być co najwyżej indywidualna - konkretnych morderców natomiast instytucjonalnie odpowiada III Rzesza i to prezydent Niemiec powinien przepraszać.

4. Inaczej rzecz ma się z mordem w Pawłokomie tam mordował oddział AK legalnej(uznanej nawet przez Niemców) armii rządu polskiego. Równiez stosując odpowiedzialność zbiorową.
Gość
PostWysłany: Pon 17:10, 03 Lip 2006    Temat postu:

http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_213.html
http://www.nczas.com/?a=show_article&id=580

To nie mój tekst , ale zgadzam się z autorem.

(refleksja osobista)...


Ja nie chcę, aby ktokolwiek - prymas, prezydent, premier, parlament - przepraszał w imieniu narodu polskiego, w tym i w moim, za mord w Jedwabnem.
Tak jak przed laty nie chciałem by w moim imieniu przepraszano Niemców, tak jak nie chciałbym by przepraszano Rosjan, Litwinów, Ukraińców czy kogokolwiek innego za to, co działo się podczas drugiej wojny światowej. Czy to my, Polacy, wywołaliśmy drugą wojnę światową (chociaż tak co prawda twierdzili Hitler i Goebbels)? Czy to nie do nas, Polaków, bezbronnych na wrześniowych szosach i drogach strzelali niemieccy lotnicy? Czy to nie nas, Polaków, rozstrzeliwano i wieszano na ulicach Warszawy i innych polskich miast? Czy to nie nas, Polaków, wywożono - przy czterdziesto-stopniowych mrozach - do Kazachstanu, pod Archangielsk, za Ural? Czy to nie nas, Polaków, podczas powstania Warszawskiego mordowali Niemcy, Ukraińcy, Rosjanie-własowcy i inni? Czy to nie nam, Polakom, zabrano połowę terytorium kraju?
Za co my mamy przepraszać? Za to, że we wrześniu, w Bydgoszczy, niemiecka tzw. "V-ta kolumna" strzelała do wycofujących się polskich żołnierzy, a po zajęciu miasta hitlerowcy rozstrzelali 1500 Bogu ducha winnych mieszkańców - tylko za to że byli Polakami? Za to, że po 17 września bandy żydowsko-ukraińsko-białoruskie napadały na Kresach wschodnich na polskie oddziały i cywilnych uciekinierów, mordując ich i grabiąc? Za tysiące Polaków wymordowanych przez Ukraińców na Wołyniu? Za palące się nocami wsie dokoła Lwowa tylko dlatego że były polskimi wsiami (widziałem i pamiętam te łuny na horyzoncie, widoczne z okien trzeciego czy czwartego piętra kamienic w środku miasta)? Za wypędzenie w 1945 Niemców z terenów, które miały zostać polskimi? Za to, że ich wielu wówczas zginęło? Do dziś mają do nas o to pretensje, ale zapominają przy tym, że "kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie"... Za Jałtę?... Tę wyliczankę można prowadzić bez końca...
Kto nas, Polaków, za te wszystkie nieszczęścia, które spadły na nasz naród, na nasz kraj podczas wojny i po wojnie - przeprosił?
Oczywiście, żal każdego człowieka zabitego czy zamordowanego, za wszystkich należy zmówić modlitwę.
Żydzi żądają od nas przeprosin za mord w Jedwabnem...
A czy sami przeprosili nas za stalinowski terror urzeczywistniany w Polsce żydowskimi rękami? - Wystarczy chyba wymienić tylko takie nazwiska: Radkiewicz, Berman, Różański, Fejgin, światło, Wolińska, a są jeszcze setki czy tysiące podobnych nazwisk...
Niektóre środowiska żydowskie, zwłaszcza w USA, starają się nam, Polakom, ale także i opinii światowej wmówić, że za wymordowanie w latach wojny na terenie okupowanej Polski europejskich Żydów odpowiedzialni są Polacy. Czynią to m.in. piórem T.Grossa, który naród polski obarcza odpowiedzialnością za zamordowanie kilkuset (ponad tysiąca?) Żydów w Jedwabnem. Kto zamordował tych Żydów - fakty mówią, że nie mogło ich być 1600 (za mała stodoła, za mała mogiła) - w zasadzie nie wiadomo. świadkowie (niezbyt wiarygodni - np. były agent NKWD) mówią że mordercami byli Polacy; archeologiczne znaleziska pocisków i łusek na miejscu zbrodni wskazują, że do Żydów zamkniętych w stodole strzelano. Kto wówczas miał broń? Polacy? Dowodów mogłaby dostarczyć pełna ekshumacja szczątków ludzkich znajdujących się w mogile. Ale oskarżający nas Żydzi nie pozwalają na jej przeprowadzenie. Dyktują co nam wolno zrobić w naszym własnym kraju, za nic mając nasze prawa. Kto zatem nie chce poznać prawdy? Zawsze lepiej oskarżać nie pozwalając zbadać dowodów. A ja chcę znać prawdę!
Obawiam się, że w całej tej sprawie istnieje bardzo ważny podtekst:
W Europie i w Stanach Zjednoczonych istnieją siły, środowiska, politycy, którym zależy na tym, by z Niemiec i z Niemców zdjąć odium niesławy za wywołanie II wojny światowej, za śmierć 50 czy 60 milionów ludzi, za wymordowanie kilku milionów Polaków, kilku milionów Żydów, milionów Rosjan, Jugosłowian, Francuzów, Czechów... Milionów!
Któż jest więc temu wszystkiemu winien? Oczywiście - Polacy! Polacy wywołali wojnę, nie chcąc oddać korytarza. To Polacy mordowali Żydów (Jedwabne), Niemców (Bydgoszcz). To na terenie Polski (to nic że okupowanej przez hitlerowskie Niemcy) znajdowały się obozy śmierci - Auschwitz, Birkenau, Majdanek, Treblinka, Sobibór, itd., itd. Wobec tego to Polacy są winni "Holocaustu", a mniejsze znaczenie ma, że obozy założyli Niemcy, że strażnikami w tych obozach byli niemieccy czy ukraińscy SS-mani.
Dlatego nie chcę by za mnie przepraszano!!!
Dlatego rację ma nasz Kościół, mówiąc że należy modlić się za pomordowanych, a nie przepraszać. 27 maja w warszawskim Kościele Wszystkich świętych kilkudziesięciu biskupów modliło się za Żydów zamordowanych w Jedwabnem. "Biskupi modlili się m.in. za Żydów, aby nigdy nie doświadczyli już przemocy;... za ofiary przemocy, zwłaszcza skierowanej przeciwko narodowi żydowskiemu, za pomordowanych i zmarłych w bólu i rozpaczy; a także za zbrodniarzy i morderców, którzy gdziekolwiek na ziemiach polskich, zwłaszcza w Jedwabnem, dopuścili się potworności i zła, aby Bóg w swoim miłosierdziu udzielił im przebaczenia". (wg Rzeczpospolitej, nr 123 z dn. 28 maja 2001 r.) I z tym możemy, a nawet musimy, zgodzić się wszyscy. Módlmy się, ale nie przepraszajmy, zwłaszcza za winy nie popełnione.


Zygmunt Trzaska Durski
bl
PostWysłany: Pon 16:34, 03 Lip 2006    Temat postu:

Jeszcze, tym razem od siebie, słowo dopowiem. A propos wcześniejszych postów niezidentyfikowanego gościa.

Kłapiesz dziobem o jakichś petycjach protestacyjnych, judzisz na przeciw żydowskich roszczeń majątkowych, straszysz (nawiasem gdyby to nie było 60 miliardów, jak wyliczyłeś, ale np. 100zł - to zapłaciłbyś?)
60 miliardów to, 60 miliardów tamto - a 100zł. byś im dał?
O co ci w tym wszystkim dokładnie biega? O zasadę? Jeśli tak to
jaką? Czy o kwotę? Czy to kwota w twoim chłopskim pomyślunku robi największą różnicę?
ale ja nie o tym...

Proszę się ustosunkować do następującej informacji z marca tego roku:

Sąd apelacyjny w USA ostatecznie odrzucił wczoraj roszczenia amerykańskich Zydów ubiegających sie o zwrot majątków pozostawionych w Polsce.

reszta w temacie http://www.2o.fora.pl/viewtopic.php?t=340

Czegoś tutaj nie rozumię. Może nie jestem na bieżąco - jeśli tak,
to proszę mnie oświecić.

..............................

I jeszcze jedna sprawa... (bo takie coś zawsze mnie kole w oczy)

Dokonałeś iście ekwilibrystycznego przeskoku od żydowskich roszczeń
do "masowego ludobójstwa w Faludży"

Dlaczego mnie to nie dziwi?
Dlaczego czułem, że wkrótce przeczytam spod twojego pióra coś o wspólnocie interesów polsko-arabskich?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group