Autor |
Wiadomość |
Gość |
Wysłany: Czw 9:22, 12 Cze 2008 Temat postu: |
|
hop
Cytat: | Rząd zdecydował o sprzedaży jednej akcji PGNiG
Rada Ministrów zdecydowała w środę o sprzedaży jednej akcji PGNiG należącej do Skarbu Państwa, co pozwoli na wydanie pakietu akcji pracowniczych - poinformowało w środę w komunikacie Centrum Informacyjne Rządu.
"Rada Ministrów przyjęła projekt aktualizacji "Polityki dla przemysłu gazu ziemnego", przedłożony przez ministra skarbu państwa i zdecydowała o sprzedaży jednej akcji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA, co pozwoli na wydanie akcji uprawnionym pracownikom tej spółki" - napisano w komunikacie.
W ciągu dwóch lat od wydania akcje pracownicze nie mogą być zbywane.
Pracownikom PGNiG przysługuje 15 proc. pakiet akcji spółki, ale sprzed podwyższenia kapitału. Otrzymają więc oni 750 mln papierów z 5 mld akcji, które teraz kontroluje Skarb Państwa.
Po tym jak na giełdzie gazowa spółka sprzedała wcześniej 900 mln akcji w emisji podwyższeniowej, jej kapitał dzieli się teraz na 5,9 mld akcji, więc po podwyższeniu udział pracowników wyniesie 12,7 proc., a udział Skarbu Państwa spadnie do 72,05 proc.
Pozostałe 15,25 proc. kapitału należy do inwestorów giełdowych.
W komunikacie po posiedzeniu rządu napisano też, że do końca 2008 roku minister skarbu państwa ma przygotować rozwiązania dotyczące ewentualnego dokapitalizowania spółki poprzez wniesienie akcji innych podmiotów do PGNiG "w sytuacji, gdy wymagać tego będą względy bezpieczeństwa energetycznego państwa lub interes spółki". |
Za 2/3 lata państwo straci kontrole nad tą gałęzią energetyki - posiadacz 25% akcji może zablokować wszelkie decyzje. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 21:57, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
Donaldyzacja to jest to co uprawia Donald i Ty w soim ostatnim poście między innymi.
Brak donaldyzacji tu lub tu krótko treściwie na przykładach lub/i danych.
Obiecywałaś pomóc myśleć. Żeby komuś pomagać trzeba samemu i to nie telewizją.
Porównujesz nas Polskę do USA, Niemców? A oni jaką mają mentalność? Byli kiedykolwiek rozebrani?
Wiesz co się stało kiedy Szwajcarzy budujący ( projekt i nadzów wykonawczy ) w Poznaniu Giełdę Rolno-ogrodniczą wprowadzili swoje zasady na nasz grunt i z naszymi firmami wykonawczymi. Mogę sypać przykładami byłem tam przez 6 miesięcy przedstawicielem technicznym ze strony inwestora od zasilania gazu ze stacjąII stopnia, przez kanalizacje, ogrzewanie, klimatyzacje do rozdzielni wysokiego napięcia i dwóch stacji transformatorowych I stopnia - mam dosyć szeroki zasób wiedzy i uprawnień.
Pod koniec inwestycji był wydzielony spory teren na zmarnowane materiały i sprzęty ( między innymi 700 m2 blachy ze stali kwasoodpornej - majątek!!! ) a Szwajcarom brwi wjechały na głowę aż do karku.
Cassandra weź przestań bo mdli. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 12:41, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
Donaldyzacja? A co takiego? Samorządność lokalna, to żadna donaldyzacja. Samorzadność regionów tym bardziej. Szkopuł tkwi w tym, że mimo upływu lat w wielu Polakach tkwi jak drzazga socjalistyczne myślenie. Nie jest to oczywiście nic zdrożnego zwłaszcza w ujęciu ludzkim, społecznym, ale bardzo szkodliwe w mysleniu o państwie, gospodarce, ekonomii czy polityce. Zarówno tej wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Bodajze ks. Tischner ukuł pojęcie homosovieticus i ów że tkwi w bardzo wielu z nas. Świat idzie do przodu. Globalizacja postępuje.
Granice państw w Europie to pojęcie względne. Z punktu widzenia ekonomii nie ma istotnego znaczenia. Otworzyliśmy się na świat wstępując do UE, a teraz zaczynamy się obrażać, że świat i światowe rozwiazania do nas przychodzą. Tempo zmian jest tak duże, że to co miało sens 20 lat temu, teraz wielokrotnie jest bez sensu. Wiedzą o tym w świecie i w związkach ponadnarodowych społeczności staraja się wyrównać poziom egzystencji. Niemcy, Francja, Polska, Anglia itd. to w ramach UE naczynia połączone. Poziom rozwoju jednych wpływa na innych. Układy społeczne, ekonomiczne, handel i wiele innych zjawisk rzutuja na UE jako całość. Im bardziej wyrównany poziom w sensie ekonomicznym i społecznym, tym równiejsze szanse na rozwój. Dlatego wymyslono programy spójności, dofinansowania wielu branż, czy regionów, które w swojej strukturze znacznie odstają od większości. To "odstawanie" ciagnie w dół. Nie dziwi zatem, że społeczność międzynarodowa skupiona w określonym układzie geopolitycznym stara się je podciagać.
To tak ogólnie. Wracajac jednak do meritum dyskusji. Państwo scentralizowane nigdy nie bedzie dobrze zarzadzane. Mówicie o landyzacji Polski. A jak jest gdzie indziej? Niemcy to landy. Francja, kantony. GB inaczej zwana United Kingdom, to spójność narodów. U innych podobnie.
Wszystkie elementy składowe państw maja ogromna samodzielność. Państwo jako związek samorządnych elementów składowych dba jedynie o politykę zagraniczną, ustawodawstwo, obronność, bezpieczeństwo wewnętrzne, politykę fiskalną, główne założenia ekonomii. Cała reszta to sprawa regionów. One decydują o tym czego chca, decyduja o kierunkach rozwoju, sposobach rozwiazywania określonych problemów. Społeczności lokalne decydują, czy dane rozwiazanie im pasuje czy nie.
To co jest na przykład dopuszczalne w Bawarii nie musi byc w Nadrenii Palatynacie. To czego chca Walijczycy, nie muszą chciec Szkoci. Mazurzy, czy Kaszubi nie muszą iść w kierunku w którym zmierzają Ślązacy. Ty Kowa nie musisz małpować Szimana, a ja bosskiej. Tak bowiem jest, że to ja wiem co dla mnie jest najlepsze, co wybrać, aby się czuć dobrze i jaki kierunek preferować, aby w moim otoczeniu działo się dobrze.
Władze centralne nigdy tych uwarunkowań nie spełnią. Za to władze lokalne, te najbliżej mnie się znajdujące i majace określone prerogatywy,
majatek, władzę i pieniadze (miedzy innymi przeze mnie wypracowane), znacznie bardziej będą się wsłuchiwały w to, co mówię, aniżeli centrala gdzieś tam. Polską chorobą jest to, że w ramach regionu nie stanowimy wspólnoty. Niewielu uważa swój region, miasto, wieś, czy nawet blok osiedlowy z otoczeniem za swoją mała ojczyznę, o która nalezy dbać i o ktorej rozwój należy zabiegać. Jest to właśnie wynikiem centralnego zarzadzania i ukutego ogólnie pojęcia, że to przeciez nie jest moje. Nie moje, bo nie mam żadnego wpływu na to, co sie z tym czymś stanie. System polityczny takze nie sprzyja zmianie tych postaw. Nie wybieramy ludzi, a jedynie głosujemy na listy partyjne. W takim układzie nie ma politycznej, ani prawnej odpowiedzialności bezposrednio odpowiedzialnych za błędy. Rozmywa się ona bowiem wśród decydentów
nie majacych określonej twarzy, ani nazwiska. Gdyby natomiast (przy zastosowaniu JOW) odpowiedzialność spadala na określonego człowieka, czy określona grupę ludzi, wówczas byłaby juz inna śpiewka. Dzisiaj urzędas, polityk, czy ktokolwiek inny z pionu decyzyjnego nie odpowiada za skutki swojej decyzji. Przy zmiane systemu wyboru wladz lokalnych, czy regionalnych, każda decyzja miałaby nazwisko. Kazdy urzędnik, czy polityk ponosiłby przynajmniej odpowiedzialność polityczna i karuzela tych samych twarzy, tyle, że za kazdym razem w innych barwach, skończyłaby się. Aby jednak ci ludzie mogli ponosic odpowiedzialność musza mieć jednoznacznie określone możliwości działania, zabezpieczenie prawne, majatkowe i finansowe swoich decyzji. A takowe mozliwości daje jedynie przekazanie władzy w dół oraz umozliwienie społecznościom lokalnym rzeczywistej i namacalnej kontroli politycznej nad tym co wybrani przedstawiciele w ich imieniu robią. Inaczej całośc sprawy mozna o kant... rozbic. Ponadto chciłabym uswiadomić wielu malkontentom i politycznie niepoprawnym gderaczom, że jak ja nazywacie landyzacja państwa nie zagraża jego spójnosci jako całosci.
Gdyby tak było, to od dziesiątków lat nie istniałyby Niemcy, Francja, Anglia, czy chocby USA (notabene jedyny chyba kraj na świecie, ktory skupia w swojej strukturze stany - państwa, rządzące się według własnego uznania). Obawa przed ciągotami separatystycznymi w Polsce może istniec jedynie w przypadku nierównego traktowania poszczególnych regionów, czy narodowości. gdy wszyscy będa mieli równe szanse decydować o swoim losie, to będa mogli mieć tylko do siebie pretensje, a nie do państwa jako takiego. PO chce tę szansę dac, ale wielu widzi w tym zagrożenie. Homosovieticus nie lubi bowiem myslec za siebie. Woli jak ktos robi to za niego i za niego odpowiada. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 9:13, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
Może jednak zabierzesz głos i ocenisz moją opinię.
W układzie zcentralizowanym, nie jest to właściwe słowo bo oznacza coś co i dla mnie nie jest satysfakcjonujące - samorządność jest cennym elementem ale elementem, jak wszędzie najlepsza jest równowaga.
W układzie koordynowanym mimo braku pewności a nawet jak twierdzisz możliwości że "wąskie gardło" nie wystąpi to mogą i powstają ( no zależy kto jak rządzi, jak żądzi dobrze - powstają, jak rządzi źle - decentralizuje ) grafy które są w stanie zjawisko ograniczyć. W układzie zdecentralizowanym taka opcja, możliwość nie wystąpi.
PS
casandra napisał: | jak się wam nie uda nic wymysleć, to moze pomogę... pomysleć. |
Kowa1 napisał: | Mi się nie udało.
Proszę o pomoc ale treściwą nie zdonaldyzowaną jak ostatnio. |
i dalej donalem.
cassandra się nie odezwała
Poziom dyskusji wzrasta.
Panesz proszę nie idź w tym kierunku. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 8:16, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
To jeszcze jeden przykład.
W pewnym zakładzie i nie jednym, ale dość często dzieje się to w większych, działowych zakładach, co pewien czas powracało jedno zagadnienie. Czy transport wewnętrzny mają posiadać wszystkie dzialy dla swoich potrzeb, czy transport ten ma być zcentralizowany. Problem polegał na tym, że dość często dzialy nie wyrabiały się, bo mialy za moło transportu lub ich transport wewnętrzmy stał, nie był do końca wykorzystany, gdy inne działy - potrzebowały. Gdy centralizowano transport wewnętrzny poza działami produkcyjnymi jego rozdział każdodniowy też nie zaspokajał potrzeb zakładu.
Jest w matematyce (teoria grafów), w ekonomi i ekonomice zwłaszcza takie pojęcie jak "wąskie gardło) mówiące, że każdy układ wektorowo czasowy posiada i zawsze posiadać będzie główną linię, główny ciąg, do którego musi dopasować się reszta grafu. W każdej chwili istnieje bezwględna konieczność dokonania conajmniej jednej czynności czy zadania. Chociaż na codzień pojęcia wąskiego gardła używa się, że coś jest ... nie do przeskoczenia! w danym układzie.
Cały spór, czy ważniejsze lub ekonomiczniejsze jest lub powinno być, jest działanie centralistyczne, czy działanie lokalne nigdy nie rozstrzygniemy.
Zawsze pozostanie zadanie ułożenia grafu na zadania, na zgranie zadań. Jeżeli krajowo, to musi, że centralistycznie. Ale jak najwięcej zadań lokalnych nie powiązanych z centrralnym grafem czy wycinki grafu centralistycznego mogą, nawet muszą być rozwiązywane - lokalnie.
Jest jeszcze problem konieczności "grafowania", ich szybkości czy ekonomiczności, ale tym winni się martwić i ci od ich układania i przestrzegania, jak zarówno jest to priorytet sporów politycznych.
Tak, że w tej materii.... (he, he) wolę głosu nie zabierać. A do sprawy tworzenia pewnej czy dodatkowo dotacyjnych miast zwanych metropoliami, aby usprawiedliwić nierównomierność rozwoju, co nie powinno być działaniem głownie rządowym, powrócę. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 7:57, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
eeee tam
POlska niegdy nie była jednolitym państwem. kaszubi, ślązacy, górale, etc. mają nie tylko swoje zwyczaje, ale i swoją historię, język, kulturę. czy to źle, że w jakiś sposób chcą to zachować?
nie mówiąc już, jak swoją cegiełkę w powstaniu różnic dołożyły rozbiory. między ziemiami pod dawnym rozbiorem rosyjskim a niemieckim np. jest aż nadto widoczne. |
|
|
Gość |
Wysłany: Nie 5:23, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
Mi się nie udało.
Proszę o pomoc ale treściwą nie zdonaldyzowaną jak ostatnio.
Jeśli chodzi o kij to polecam konkluzje stąd.
Działań rozbiorowych robi się więcej. |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 22:53, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
Powiem krótko. Obaj panowie próbują rzekę kijem zawracać. Co do obywatelstwa RFN, to zgodnie z ich Konstytucja ludzie urodzeni na ziemiach, które przynależały do Niemiec do 1937 r. są "niemal" Niemcami.
A dlaczego rzekę zawracacie kijem, to sobie sami pomyślcie. jak się wam nie uda nic wymysleć, to moze pomogę... pomysleć. |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 19:32, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
casandra
Generalnie nie mam już o czym pisać - sziman pozamiatał.
Może tylko ukuje określenie na takie wypowiedzi jak Twoja - donaldyzujesz.
casandra napisał: | Nie dziw się zatem mości Kowa temu, że partie o centralistycznej proweniencji zaczynaja ostro wrzeszczeć o bzdurnych pomysłach PO. |
Nisko kalafiorem mi wisi co wrzeszczą partie. Istotne jest co co mi w głowie zaczęło wrzeszczeć po usłyszeniu o tych reformach, no i co w trawie piszczy. |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 14:24, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
Stek bzdur, komunałów i wytartych frazezów.
Jestem jak najdalszy od koncepcji ściśle scentralizowanego państwa - zresztą ta koncepcja poza okresemi zaborów i okupacji + PRL nie ma w naszej historii żadnej tradycji. Ale totalnym debilizmem albo z góry ukartowanym dealem jest z jednej strony świadoma polityka prowadząca do "landyzacji" kraju a z drugiej świadome zrzeczenie się suwerenności nad owymi landami (traktat lizboński). Nie chcę tutaj snuć kasandrycznych proroctw ale pewne rzeczy zdają się rysować więcej niż wyraźnie (zgodnie z literą niemieckiej konstytucji ja, Ekor i może jesze kilku z was mieszkamy w RFN).
PS. Muszę jeszcze dodać żeby sprawiedliwości stało się zadość, że zgodnie z literą prawa Śląsk ma autonomię - dekret Bieruta ją znoszący był absoltnie bezprawny. |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 9:41, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
Kowa - dobrze, że nie jesteś obojętny i piszesz, tyle tylko, że ta cała twoja pisanina nie zawiera niczego, poza narzekaniem. Najczęstszą przyczyną narzekania jest, albo brak określonej w temacie wiedzy, albo nie rozumienie zachodzącego zjawiska, zazwyczaj powstajacego i realizujacego się na tle wcześniejszych zdarzeń o podobnym lub takim samym charakterze. Już kilkanascie lat temu pisałam, że najwyższy czas zdecentralizować państwo. Władzę przekazać w wielu aspektach samorzadom lokalnym poza trzema sferami: obronnością, bezpieczeństwem wewnętrznym i polityką zagraniczną. Dlaczego? A dlatego, że głównym hamulcowym polskich przemian jest wszechwładza partii i socjalistyczne, centralne zarzadzanie wszystkim z sposobem myślenia ludzi włącznie. PO próbuje zrealizować cos, co ma głeboki sens z punktu widzenia logiki zarzadzania państwem jako całością. logiki mówiacej, że o tym co jest potrzebne w Lublinie, Wrocławiu, czy Szczecinie wiedza najlepiej ludzie z tych rejonów. Aby jednak mogli zrealizowac te potrzeby to trzeba im dać do rąk określone instrumenty.
A tymi instrumentami są:
- władza,
- pieniędze
- własność
1. Władza rozumiana jako bezpośrednie wpływanie na wybór określonych ludzi na okreslone funkcje z mozliwością wpływania na ich działalność
( dlatego propozycja JOW w wyborach samorządowych i wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast);
2. Pieniądze z podatków i innych źródeł wpływów, które pozostaną w budzetach lokalnych, a nie po wpłaceniu ich do budżetu centralnego z łaski pańskiej wracają lub nie na potrzeby realizacji zamierzeń lokalnych.
3. Własność rozumiana jako miejska, regionalna, gminna o której losach, rozwoju lub nie, decydują ludzie z danej społeczności lub regionu. Nasza własność. Wspólna (szpital, szkoła, teatr, park, przystanek autobusowy, ławka w parku, hustawka pod blokiem), a nie dookreślana dotacjami centralnymi lub skazywana na byt lub niebyt decyzją jednego ministra, czy urzędasa z IC. Ludzie jakoś tak mają, że co ich to o to dbają. Jak państwowe, to niczyje, nie nasze.
Każda reforma, zmiana ustrojowa w kontekście instrumentów o których wspomniałam wyżej, powoduje inny ich podział pomiędzy instytucjami politycznymi, instytucjami administracji państwowej i samorządem. Niektórzy politycy stają się bardziej wpływowi, a często i zamożniejsi, inni tracą wpływy i kontrolę nad majątkiem publicznym. Pierwsi będą zatem reformę popierać, podczas gdy drudzy, dążąc do minimalizacji niekorzystnych dla nich zmian, będą się jej przeciwstawiać.
Doświadczenia polskich reform dowodzą, że administracja rządowa stosunkowo łatwo przekazywała samorządom kompetencje, z którymi sobie nie radziła, zwłaszcza gdy nie wiązało się to z przekazywaniem, wraz z nowymi zadaniami, funduszy. W innych przypadkach, jak drogi czy wodociągi, trzeba było staczać prawdziwe bitwy, a w jeszcze innych, jak np. w oświacie, wojna o to kto ma nią zarządzać, trwa do dzisiaj. Doświadczenia polskie wskazują, ze głównymi przeciwnikami reform samorządowych decentralizujących państwo są:
- politycy dążący do utrzymania jak największych wpływów na szczeblu centralnym, tak w administracji jak w strukturach partii politycznych.
- administracja centralna dążąca do bezpośredniej kontroli nad możliwie najszerszym wachlarzem instytucji, nad obsadzaniem stanowisk i dysponowaniem środkami publicznymi.
- grupy interesów związane z poszczególnymi resortami pragnące utrzymać wpływy na władzę (np. lobby górnicze).
- grupy, które w podporządkowaniu bezpośrednio ministerstwom widzą większy prestiż, a jednocześnie znaczne osłabienie nadzoru społecznego nad swoją działalnością (np. związane ze szkolnictwem resortowym: artystycznym, rolniczym, leśnym; Ochotnicze Hufce Pracy, służby weterynaryjne, epidemiologiczne i in.).
- centrale związków zawodowych, którym decentralizacja ogranicza pole do negocjacji na szczeblu centralnym i ustalania branżowych układów zbiorowych (choć niechęć wielu instytucji i środowisk do negocjacji z centralami związkowymi staje się w pewnych przypadkach czynnikiem sprzyjającym decentralizacji).
Reforma samorządowa ma ponadto jeden zasadniczy walor. Odpolitycznia administrację, która na dzień dzisiejszy jest narzędziem w rękach polityków i ostoją politycznych synekur. Podstawa bowiem reformy samorzadowej jest fundamentalna i niewzruszalna zasada demokratycznego państwa prawa gwarantująca obywatelom pełną swobodę wszelkich działań. Państwo może ograniczać wyjątkowo pewne sfery działalności obywateli jedynie poprzez ustawy uchwalane przez parlament. Ten sposób myślenia rozciągać musi się na funkcjonowanie samorządu terytorialnego, który jest podstawowym sposobem obywatelskiego organizowania się do działania na rzecz własnej społeczności. Niedopuszczalne jest założenie, że państwo, w tym administracja państwowa, wyznacza obywatelom dopuszczalne sfery aktywności. Konsekwencją tego musi być zasada, że wyższe szczeble administracji sprawują władzę tylko nad tym, co wykracza poza możliwości działania lokalnego samorządu. Konieczne jest więc bezwarunkowe respektowanie samodzielności władz samorządowych, które mogą i powinny podejmować działania we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność.
Te fundamentalne standardy demokratycznego państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego wymuszają jasne i oczywiste konsekwencje prawno-ustrojowe do których bezspornie zaliczyć należy:
- decentralizacja państwa zgodnie z zasadą pomocniczości, tj. przekazanie samorządom jak najszerszego zakresu spraw lokalnych; zasada pomocniczości musi rozciągać się również na relacje województwo – powiat – gmina.
- zapewnienie odpowiednich i stabilnych źródeł finansowych i swobody dysponowania nimi.
- jasny rozdział kompetencji i odpowiedzialności samorządów i administracji rządowej.
- ograniczenie uprawnień administracji rządowej w stosunku do samorządów jedynie do kontroli legalności ich działania.
- opieka sądowa chroniąca autonomię władz samorządowych.
- wprowadzenie rozwiązań prawnych i organizacyjnych, które umożliwiają współuczestniczenie lokalnych organizacji i obywateli:
- w planowaniu przyszłości
- w rozwiązywaniu konfliktów wywoływanych różnicami interesów grup członków społeczności lokalnej poprzez negocjacje i mediacje.
Nie dziw się zatem mości Kowa temu, że partie o centralistycznej proweniencji zaczynaja ostro wrzeszczeć o bzdurnych pomysłach PO. Pomysły te bowiem w momencie wejścia ich w życie, odbierają tym partiom realną władzę, pieniądze i poczucie, że państwo i obywatele to ich własność. Odbierają bezkarność polityczną i zmuszaja do przeorientowania się na interes społeczny, a rezygnację z interesu własnego, który dotychczas był rdzeniem działalności większości partii politycznych w Polsce.
To co napisałam wyżej to tylko margines skomplikowanej materii o temacie: samorządność. Jedno jest jednak pewne, Partie żerują na obywatelskiej niewiedzy. Niewiedza Polaków jest podstawowym narzedziem w rękach manipulatorów wszelkiej maści. Wniosek z tego taki, że albo piszemy co wiemy, albo wiemy o czym piszemy. Niby podobne, ale jaka zasadnicza róznica w nośniku dwóch zdań prostych, rodzielonych przecinkiem. Chyba mi pan, panie Kowa przyzna rację? |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 9:23, 30 Maj 2008 Temat postu: |
|
Dzięki za rozwinięcie tematu.
Rzekłeś.
Niestety metoda "Nie może być lepiej nich będzie chociaż inaczej" niezmiennie poprzez wszystkie ustroje, partie i rządy funkcjonuje w Polsce i ma się dobrze.
Co najgorsze stosowanie tej zasady daje w efekcie najczęściej to że jest gorzej. |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 7:12, 30 Maj 2008 Temat postu: |
|
Szkoda, żeś Kowa nie rozbudował wstępniaka.
Ale ze swej strony ponarzekam a juści. I zacznę od siebie.
U mnie miasto jest tak małe, że większe zakłady, ujęcia wody, nawet zabudowa miasta nie może się rozwijać. Nawet planowana i pokrywana przez Unię oczywiście i ... miasto co chwilę zminia bieg, bo toto wszystko jest ... poza terenem administracyjnym miasta! Mało, że wszystko, co miasto może lub musi mieć lub może robić i rozwijać się zależy od ... wójta. Nawet referenda nie wychodzą, bo cóż z tego że mieszkający w mieście, a należący administracyjnie do przyległej gminy chcą jednak mieszkać w mieście, to gmina i administracja gminy jest na NIE! A ich jest większość! Petycje do województwa lub nawet do W-wy nic nie skurają, bo tamci się zapytowywyją właścicieli, a oni odpowiadają - NIE. No bo np. musieliby oddać zakłady, płacący podatki do gminy, a nie do urzędu miasta!
Podobnie jest z Rzeszowem. Też się dusi w ustalonych powojennych granicach. Mieszkańcy (tu kilku przyległych gmin), co mieszkających przy Rzeszowie administracyjnym, będących prawie naszłymi już rzeszowiakami, chcą mależeć, ale i W-wa i wójtowie przyległych gmin obawiają się utraty ... podatków i prestiżu.
Tak samo jest z metropolitaryzmem miast. 5-ciu czy 6-ciu miastom polskim, czy będą mieli miano metropoli, czy nie, to nic ich przed dalszym rozwojem nie powstrzyma. Będąc na ścianie wschodniej, nawet jak będzie tu metropolia w ... Lublinie (jako największe), może Rzeszowie czy Białymstoku, to nic im to nie pomoże. Wielkość miasta i tak będzie decydowała, wielkość podatków i dotacji. Miasta ściany wschodniej mogą mieć miano metropoli i dodatkowe przywileje. Rzeszowowi by się to przydało, ale jak nie stanie się jeszcze ważnienszym niż jest ośrodkiem przymysłowo-administracyjnym z racji rozwoju handlu i stosunków gospodarczych z Ukrainą, Mołdową, Słowacją, Rumunią? a nawet z Gruzją, to bycie metropolią nic nie pomoże.
A w sumie całą tą ustawę i ten spór o "przywileje" uważam za coś podobnego do jednej z reform AWS-u i jedynie wydatek pieniędzy z budżetu RP, których PO nie ma i nie zdobędzie. A sedno nie w tym. Należy umożliwić rozwójh całego kraju, a nie 6 czy 12 miejsc w kraju.
Poprawić, bo jest co, w prawie rozwoju ośrodków przemysłowych, rolnych, turystycznych, administracyjnych, i innych, na których skorzystają i mieszkańcy i kraj, jako całość! |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 0:01, 30 Maj 2008 Temat postu: |
|
Coś mi dziwnie to wszystko pachnie. Naraz taka miłość do "landów". ?
Kolejna reforma , kolejne pieniadze do wydania ale jako ...koszty.
Wzmocnienie regionów? |
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 23:15, 29 Maj 2008 Temat postu: Ustawy rozbiorowe |
|
Metoda dziel i rządź się nie przeżywa.
PiS też to użytkował tylko na poziomie warstw a nie obszarów co nie groziło rozpadowi organizmu. Warstwy rozłożone są mniej lub bardziej równomiernie na terenie całego kraju.
Już widze obudzone antagonizmy na polu prestiżu no i głównie gotówki.
Nie jestem odosobniony czytaj
Ślązaki, Galicyjaki, Zabugole przypomną sobie o historycznych zaszłościach.
Każdy będzie ciągnoł sukno Rzeczy Pospolitej we własną strone aż się rozedrze. Skąd ja znam ten tekst?
Jakoś się dziwnie składa że czułem pismo nosem tutaj, i Jarek też. |
|
|