Gość |
Wysłany: Śro 16:25, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
Żeby nie być gołosłowna przytoczę tylko kilka faktów, które zebrane w całość daja określony obraz. Odsunięta demokratycznym werdyktem wyborców ekipa (PiS) robi wszystko, by nie stracić kontroli nad materiałami służb specjalnych, którymi przez dwa lata posługiwała się w politycznej nagonce. Ekipa PiS zachowywała się, jakby wierzyła, że "władzy raz zdobytej nie odda nigdy". A to rozzuchwala. Wierzyli też, że "czyje służby specjalne - tego władza". Nie bez powodu nie zawiązano koalicji PO-PiS, bo partia Kaczyńskiego upierała się przy resortach siłowych i Ministerstwie Sprawiedliwości. Szybko mogliśmy się przekonać dlaczego: zatrzymania w świetle kamer, podsłuchy, prowokacje, "robienie spraw", areszty wydobywcze, wynoszenie dokumentów, weryfikacje i raporty o WSI, które celują w przeciwników politycznych, a oszczędzają swoich. Wreszcie szukanie haków na każdego - nawet na sędziów Trybunału Konstytucyjnego - w nocy, w przerwie rozprawy.
Rządy PiS były funkcją obsesyjnej wiary jej liderów w moc tajnych służb i poufnych papierów jako instrumentu sprawowania władzy. I oto 21 października takiej wizji państwa Polacy powiedzieli: "Dość!".
Od z górą trzech miesięcy jesteśmy świadkami zaciekłej obrony państwa PiS. Odsunięta demokratycznym werdyktem ekipa robi wszystko, by nie stracić kontroli nad materiałami, którymi przez dwa lata posługiwała się w politycznej nagonce.
Materiały archiwalne po WSI - tylko po to, by nie miał do nich dostępu nowy minister obrony - przewieziono pod bezpieczne skrzydła Kancelarii Prezydenta i Jan Olszewskiego.
A dziś piszemy, że materiały, których nie dało się wynieść ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego, ludzie poprzedniej ekipy kopiowali i wynosili poza struktury kontrwywiadu wojskowego. To już czyn kryminalny i godzący w państwo.
Wszędzie, gdzie to tylko możliwe, ludzie poprzedniej ekipy zacierają ślady, niszcząc fizycznie sprzęt publiczny. Opowiadają przy tym bajeczki o nieszczęśliwych wypadkach: kąpielach, samochodach jeżdżących po laptopach i zagubionych telefonach. Bezczelna wesołkowatość, jaka towarzyszy tym tłumaczeniom, ociera się o pogardę dla opinii publicznej.
Czy to tylko próba zacierania śladów w obawie przed odpowiedzialnością, pozbawianie komisji śledczych i sądów potencjalnych dowodów?
Nie, to zapewne tylko część motywacji. PiS wierzy, że już niebawem znów będzie rządził. Teczki i informacje zdobyte metodami operacyjnymi i nielegalnie wyniesione z urzędów państwowych przydadzą się w walce o władzę. Materiały te przedostaną się wszak do opinii publicznej za pośrednictwem usłużnych mediów mających reputację słupów ogłoszeniowych służb specjalnych. I choć nie da się już wskrzesić IV RP, jej metody dalej mają deprawować życie publiczne, oczerniać i insynuować. Jeżeli prokuratura i sąd potwierdzą, że najtajniejsze materiały operacyjne wojskowego kontrwywiadu były nielegalnie kopiowane i wynoszone, świadczyć to będzie, że tajne służby tworzone przez Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza budują państwo w państwie i tworzą formy przetrwalnikowe.
Ludzie IV RP w specsłużbach gardzą werdyktem wyborczym Polaków i przedkładają służbę jednej partii ponad służbę państwu. Jest kwestią racji stanu, by wszystkie takie przypadki zostały ujawnione i osądzone.
Najtajniejsze materiały kontrwywiadu wojskowego nielegalnie kopiowano i wynoszono tuż przed wyborami, kiedy PiS nie było pewne, czy utrzyma władzę. Nowy szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego powiadomił prokuraturę. Zawiadomienie złożył 29 stycznia szef SKW gen. Grzegorz Reszka. Prokuratura potwierdza, że je otrzymała.
Zawiadomienie, wraz z kilkuset stronami zeznań świadków - funkcjonariuszy - dotyczy popełnienia przestępstwa przez trzy osoby: byłą szefową biura ewidencji i archiwum (bezpośrednia podwładna b. szefa SKW Antoniego Macierewicza) oraz przez jej zastępcę i naczelnika biura. Kontrola w SKW ujawniła, że dopuścili się oni nielegalnego kopiowania ściśle tajnych dokumentów ewidencji operacyjnej, czyli spisu spraw operacyjnych, ich kryptonimów oraz listy osób, które ze służbami współpracują. SKW ma swoich ludzi np. w sektorze energetycznym i zbrojeniowym, w cywilnych instytutach naukowych, które pracują dla wojska. SKW korzysta też z informacji od cudzoziemców w rejonach stacjonowania naszego wojska, by zapewnić mu bezpieczeństwo.
Bez uprawnień kopiowali, sprawdzali i wynosili
- Potwierdzam. Szef SKW poinformował mnie o tym zawiadomieniu - mówi "Gazecie" Janusz Zemke, szef sejmowej komisji ds. służb specjalnych. - Ma ono klauzulę "poufne" i dotyczy spraw fundamentalnych dla każdych służb.
Na dziś Zemke wezwał na posiedzenie komisji szefa SKW i szefa komisji weryfikacyjnej WSI Jana Olszewskiego. Bezprawne kopiowanie tajemnic SKW rozpoczęło się we wrześniu - czyli tuż przed wyborami - i trwało po zwycięstwie Platformy do listopada 2007 r. Antoni Macierewicz kierował wtedy SKW, a do 10 listopada - także komisją weryfikacyjną rozwiązanych WSI. Potem na szefa komisji prezydent Lech Kaczyński powołał swego doradcę Jana Olszewskiego. Kontrolerzy SKW ustalili, że:
- między wrześniem a październikiem ktoś bez uprawnień i nieformalnie sprawdzał w tajnej kancelarii materiały operacyjne dotyczące konkretnych osób;
- między październikiem a listopadem ewidencję operacyjną skopiowano na twarde dyski, ale niezarejestrowane;
- do grudnia wynoszono poza tajną kancelarię teczki operacyjne.
- Jeśli te informacje się potwierdzą, to nie znajduję odpowiedniego słowa, skandal to za mało - mówi "Gazecie" b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski. - To szalenie groźna sytuacja. Oznacza utratę kontroli przez służby nad najważniejszą częścią jej danych, ale też bezpowrotną utratę zaufania do służb osób, które miały gwarancje, że ich dane będą wieczyście chronione. Nie wiadomo, kto i po co te dane wykradł. By je sprzedać np. innym służbom?
Dukaczewski przewiduje poważne konsekwencje międzynarodowe: - Polska musi powiadomić NATO o tym "wypadku nadzwyczajnym", bo jako członek NATO podlegamy kontroli w sprawie przechowywania tajnych dokumentów. Aleksander Szczygło, b. szef MON w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, ucina: - Za moich czasów służby działały zgodnie z prawem. Nie będę komentować prasowych doniesień. O tym, że w SKW i w komisji weryfikacyjnej WSI kopiowano twarde dyski, obecny szef MON Bogdan Klich usłyszał od funkcjonariuszy 16 listopada, kilka godzin po swej nominacji. Zażądał wyjaśnień od ówczesnego p.o. szefa SKW płk. Andrzeja Kowalskiego (prawa ręka Macierewicza). Kowalski odpisał ministrowi tylko, że twarde dyski "nie były kopiowane między 13 a 17 listopada". Macierewicz twierdził, że w ogóle nie mogło do tego dojść, bo komputery są zabezpieczone przed nieuprawnionym kopiowaniem.
Właśnie między 13 a 17 listopada, czyli tuż przed zaprzysiężeniem nowego rządu, Olszewski kazał przenieść komisję weryfikacyjną z siedziby SKW do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Tłumaczył, że w SKW "nie mógłby ponosić pełnej odpowiedzialności za prace komisji". Niezależnie od tego, gdzie komisja urzęduje, nadal podlega szefowi SKW. Mimo to Olszewski odmówił gen. Reszce wpuszczenia kontroli do siedziby komisji. Szef SKW chciał sprawdzić, jak dokumenty się przechowuje i czy nie były kopiowane. Reszka zawiadomił Prokuraturę Okręgową w Warszawie, że Olszewski "nadużywa swojej funkcji". Na wszystkie nasze szczegółowe pytania o kopiowanie i wynoszenie danych operacyjnych SKW Antoni Macierewicz odpowiadał jednym zdaniem: - Służby, które stworzyłem, są teraz systematycznie i planowo niszczone.
W służbie kontrwywiadu wojskowego (SKW) prowadzone są postępowania dyscyplinarne wobec osób, które udostępniały archiwa szefowi SKW i przewodniczącemu komisji weryfikacyjnej WSI - mówił w sobotę na konferencji prasowej Antoni Macierewicz (PiS). Były szef SKW i szef komisji weryfikacyjnej to właśnie Macierewicz. I twierdzi, że "te działania to element dewastacji służby przez jej obecnego szefa płk. Grzegorza Reszkę. - Funkcjonariusze i pracownicy SKW są zastraszani, przesłuchuje się ich, stosuje groźby karalne, a same przesłuchania prowadzone są nocą. Jedno z nich zaczęło się o godz. 21 - mówił Macierewicz.
Jego zdaniem za tę sytuację odpowiada sam premier Donald Tusk, bo to on nadzoruje służby, ponieważ nie powołał koordynatora do spraw służb specjalnych. Macierewicz zapowiada, że złoży wniosek do prokuratury w sprawach dotyczących nieprawidłowości w SKW.
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski odpiera zarzuty Macierewicza: - Służby specjalne działają prawidłowo, premier panuje nad nimi, zaś ataki Macierewicza wynikają ze strachu przed wynikami kontroli w służbach. Zdaniem Chlebowskiego ataki Macierewicza na służby to próba obrony: - Jak słucham Macierewicza, to mam wrażenie, że tak się wypowiadają byli funkcjonariusze służb specjalnych, którzy mają coś do ukrycia, którzy obawiają się, że okaże się, jak instrumentalnie służby były wykorzystywane do walki politycznej. Wieczorem były szef WSI Marek Dukaczewski zarzucił Macierewiczowi hipokryzję: - Otrzymałem informacje od oburzonych oficerów byłych WSI, że to właśnie Antoni Macierewicz niejednokrotnie wzywał ich na przesłuchania w godzinach wieczornych. Były sytuacje, że przesłuchania kończyły się po północy. Wiem również o przypadkach telefonowania do oficerów z zamiarem wezwania ich na rozmowy. Docierają do mnie informacje o przypadkach nierejestrowania rozmów, czyli prowadzenia przez Antoniego Macierewicza tak zwanych dzikich przesłuchań. Antoni Macierewicz wykazał absolutną hipokryzję. WSI zostały zlikwidowane 30 września 2006 r., zastąpiły je Służba Wywiadu Wojskowego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Komisja weryfikacyjna WSI została powołana, by sprawdzać prawdziwość oświadczeń byłych żołnierzy WSI, którzy chcieli pracować w nowych służbach. NAdmienię tylko, że poprzednik Reszki na stanowisku szefa SKW został zdymisjonowany za wyrażenie zgody na wywiezienie i kopiowanie dokumentów WSI przez ustępujacą ekipę, a więc za działania czysto polityczne.
Od listopada Olszewski odmawia wpuszczenia kontroli do komisji weryfikacyjnej WSI. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył szef kontrwywiadu wojskowego. Kontrwywiad podejrzewa, że dokumenty komisji weryfikacyjnej, której Olszewski szefuje, mogły być bezprawnie kopiowane. W zawiadomieniu szefa SKW płk. Grzegorza Reszki jest mowa o nadużyciu funkcji przez funkcjonariusza publicznego (czyli Olszewskiego) na szkodę interesu publicznego. Informację o tym, że twarde dyski z komputerów komisji weryfikacyjnej mogły być kopiowane, otrzymał szef MON Bogdan Klich w listopadzie, kilka godzin po zaprzysiężeniu na ministra. Właśnie wtedy zakończyła się trwająca pięć dni przeprowadzka komisji weryfikacyjnej z siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego do Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Kancelarii Prezydenta. Konflikt wziął się stąd, że komisja formalnie podlega SKW i premierowi, ale jej szefa - Jana Olszewskiego - mianował przed zaprzysiężeniem rządu PO wywodzący się z PiS prezydent Lech Kaczyński. I to Olszewski zdecydował o wywiezieniu dokumentów do Kancelarii Prezydenta, którego jest doradcą. Warunki pracy w siedzibie SKW nie gwarantowały, że ja mógłbym ponosić pełną odpowiedzialność za prace komisji. Nie będąc pracownikiem SKW, byłbym tam osobą niemile widzianą - tłumaczył Olszewski motywy przewiezienia dokumentów komisji weryfikacyjnej z MON do BBN. SKW ma też problem z ustaleniem dokładnej liczby i rodzaju wywiezionych dokumentów. Olszewski nie umiał powiedzieć, ile dokumentów zostało przewiezionych. - Nie mamy nawet informacji, kto brał udział w wywożeniu materiałów. Myśleliśmy, że proces wywożenia będzie utrwalony na taśmach kamer przemysłowych w siedzibie SKW. Okazało się jednak, że na czas wywózki ktoś odwrócił obiektywy kamer do ściany - relacjonuje nasz rozmówca z SKW.
Kiedy kopiowano dokumenty?
Niezależnie od tego, gdzie komisja weryfikacyjna ma siedzibę, podlega szefowi SKW. Dlatego 20 grudnia Reszka przesłał do Olszewskiego pismo z informacją, że chce przeprowadzić kontrolę w tajnej kancelarii, w której są przechowywane dokumenty komisji. Chodziło o sprawdzenie, jak są zabezpieczone i chronione. I czy nie są bezprawnie kopiowane.
Bo gdy minister Klich zapytał jeszcze w listopadzie ówczesnego - mianowanego jeszcze przez rząd PiS, szefa SKW płk. Andrzeja Kowalskiego czy dokumenty komisji weryfikacyjnej były kopiowane, dostał notatkę z wymijającą odpowiedzią: "Nie były kopiowane w tygodniu, w którym przeprowadzała się komisja", czyli między 13 a 17 listopada. Takie sformułowanie oznaczało, że do kopiowania mogło dojść przed przeprowadzką. Ale nowy szef SKW nie mógł skontrolować komisji, bo Olszewski na kontrolę się nie zgodził. 27 grudnia odpisał płk. Reszce, że odmawia zgody na przeprowadzenie kontroli tajnej kancelarii w BBN. I właśnie ta odmowa Olszewskiego to jeden z argumentów przeciwko niemu, jakie znalazły się w zawiadomieniu do prokuratury płk. Reszki.
14 stycznia szef SKW przesłał do Olszewskiego kolejne pismo: tym razem poinformował go, że wymienia funkcjonariuszy SKW, którzy zajmowali się aktami komisji weryfikacyjnej w tajnej kancelarii. Już następnego dnia szef komisji weryfikacyjnej odpisał, że się na tę wymianę nie zgadza. Szef SKW uznał, że w ten sposób Olszewski po raz drugi przekroczył swoje uprawnienia.
To niejedyny problem z komisją weryfikacyjną WSI. Według źródeł "Gazety" na 7 lutego Olszewskiego wezwała komisja ds. służb specjalnych. - Będzie pytany, dlaczego 80 proc. żołnierzy kontrwywiadu i wywiadu wojskowego, którzy zostali wysłani na misje zagraniczne, nie zostało zweryfikowanych i nie wiadomo, jaki jest ich status. Chcemy zapytać, co w takim razie robi komisja, bo wygląda, że nie wypełnia swoich podstawowych obowiązków - mówi jeden z posłów speckomisji.
A inny dodaje: - A może to celowe działanie, które ma sparaliżować służby?
Olszewski będzie też pytany, kiedy komisja zakończy prace i przedstawi z nich sprawozdanie, w tym rozliczenie budżetu. Wprawdzie weryfikatorzy nie dostają pensji, ale budżet komisji to 380 tys. zł rocznie.
W świetle ostatnio ujawnianych informacji widać wyraźnie, kto kogo wali w rogi. Jak polskie państwo jest słabe i nie radzi sobie z osobnikami, którzy się mienia być jedynie prawdziwymi Polakami i patriotami.
W normalnym, demokratycznym państwie dawno by już siedzieli przed prokuratorem i ostro się tłumaczyli. Ale to nie u nas. |
|