Autor |
Wiadomość |
Gość |
Wysłany: Śro 15:17, 01 Lut 2006 Temat postu: |
|
Pełna zgoda . Widać po dzisiejszych głosowaniach w senacie "głebię myśli" naszych senatorów , zapewne uważających się za warstwę oświeconą , a może tylko nawiedzoną?! |
|
|
Gość |
Wysłany: Śro 14:09, 01 Lut 2006 Temat postu: |
|
a do tytułu tematu dodam ..... za przeproszeniem ......inteligentów
Największym wzięciem cieszą się u nas zdania głupie. Trudniej jest natomiast zdaniom mądrym, wymagającym namysłu. Dlatego cieszę się, że artykuł prof. Barbary Skargi „Inteligencja zamilkła” („GW” 14-15.01.br.) spotkał się jednak z jakim takim odzewem, mimo że jest mądry.
Pani profesor zastanawia się w nim nad tym, dlaczego teraz, kiedy polityka polska weszła w niebezpieczny zakręt, a dookoła wyłażą upiory przeszłości – prowincjonalizm, ksenofobia, antysemityzm, szowinizm, ekscesy katofaszyzmu – inteligencja polska, a więc warstwa ludzi wykształconych, kulturalnych, o szerszych horyzontach myślowych, siedzi oniemiała, bojąc się zabrać głos. Na koniec zaś prof. Skarga dochodzi do smutnego wniosku, że być może w nowym systemie nie tylko politycznym, ale i gospodarczym, opartym na władzy pieniądza, „dla inteligencji nie ma już miejsca”, a odrodzi się ona – albo nie – w przyszłych pokoleniach.
Przeżyłem już kilkanaście burzliwych dyskusji o inteligencji polskiej, poczynając od tych z końca lat 40., które wzniecał prof. Chałasiński, i wiele z nich prowadziło do wniosku, że „inteligencja się skończyła”. Przypomina to podobne dyskusje o „końcu powieści”, na które Kazimierz Brandys odpowiedział wreszcie jakiemuś polemiście, że „kiedy powieść się skończy, to proszę do mnie zadzwonić”.
(...)
Prof. Skarga pisze, że tradycyjna, dawniejsza inteligencja polska „uznała za swoje ideały oświecenia i usiłowała je krzewić”, a w okresie międzywojennym była „otwarta, laicka, tolerancyjna, najczęściej piłsudczykowska, z sympatiami lewicowymi”.
Otóż jeśli mówimy o kryzysie inteligencji polskiej, którego objawem jest jej obecne milczenie, to jednym z jego źródeł jest odejście od tego modelu.
Czy inteligencja polska jest nadal oświeceniowa?
Oczywiście, że nie. Na jej postawy od dłuższego już czasu większy wpływ wywiera duszpasterstwo środowisk twórczych niż pisma Krzywickiego, Nałkowskiego, Ossowskich, nie mówiąc o Boyu-Żeleńskim. Francis Wheen w książce „Jak brednie podbiły świat” pokazuje, że odejście od ideałów oświeceniowych na rzecz nie tylko religii, lecz także najrozmaitszych kultów spirytystycznych jest zjawiskiem światowym i aż strach bierze, gdy się czyta, jak władcy dzisiejszego świata, prezydenci i generałowie, zasięgają opinii chiromantek przed wydaniem wojen czy rozkazu bombardowań. A więc pod tym względem nie jesteśmy wyjątkiem, choć nie ma się z czego cieszyć.
Czy nasza inteligencja jest tolerancyjna?
Weźmy do ręki „Codziennik”, nową książkę Daniela Passenta, aby poczytać o aktach nietolerancji, opluwaniu i intrygach, w których pławią się środowiska twórcze i dziennikarskie (jeśli dziennikarzy także zaliczyć do inteligencji, w co Passent nieśmiało powątpiewa).
Czy jest lewicowa? Noblista Dario Fo mówił, że inteligent, który nie jest lewicowy, nie jest inteligentem, ale dajmy sobie z tym spokój...
Inteligencja polska oderwała się od korzeni intelektualnych, które stanowiły jej siłę.
Za jej obowiązkowy gest społeczny uznano wyłącznie gest protestu – wobec przemocy, łamania praw człowieka, ograniczania wolności narodu, a obecne pokolenie inteligencji polskiej jako swój gest wymienia protest wobec rządów komuny, tym śmielszy zresztą, im bardziej komuna była już spsiała i bezsilna.Nie zamierzam umniejszać tych zasług, ale warto zwrócić uwagę, że być może współczesna inteligencja polska „jest wyraźnie nielubiana” przez większość społeczeństwa nie tylko dlatego, że zabrakło jej siły i odwagi na podobne gesty obecnie, gdy lękliwie zamilkła, ale również dlatego, że gest sprzeciwu jest zaledwie połową tego, co należy do jej obowiązków. Drugą zaś połową musi być wysiłek intelektualny, prowadzący w przyszłość.U nas z emfazą mówi się o buncie inteligencji polskiej, natomiast milczy o jej niedowładzie myślowym. Widać to od początku naszej transformacji ustrojowej. Inteligencja stanęła wówczas po stronie ludu, wypijając w telewizji szampana za „własny dom”, ale nie pomyślała, co dalej. W kraju, który wydał takich ekonomistów jak Kalecki czy Lange i gdzie uczeni ci zdołali wychować swoje szkoły, reformę gospodarczą oddano w ręce drugorzędnych strategów, których jedynym pomysłem był „powrót do wypróbowanych metod gospodarowania”, wyprowadzonych głównie od pobieżnie przeczytanego Adama Smitha (1723-1790). Zauważył to pod koniec życia Jacek Kuroń, gdy było już za późno, a Aleksander Małachowski pisał, że inteligencja dała się prowadzić w tę stronę „jak stado baranów”. Podobny brak konceptu dotyczy sfery społecznej i kulturalnej, a także politycznej, również w wymiarze międzynarodowym. O wszystkich tych sprawach decyduje dzisiaj w większym stopniu poseł Cymański (który wyznaje w „Dużym Formacie”, że w szkółce parafialnej nauczył się płynnie mówić na każdy temat przez dowolną ilość czasu, co przydaje mu się teraz w polityce) niż polscy inteligenci i intelektualiści. Nie tylko dlatego, że przytłumiły ich biznes i kultura masowa, ale dlatego, że brak im twórczej siły albo twórczej odwagi, aby przeciwstawić się temu baraniemu pędowi. Inteligencja milczy w Polsce, bo zapomniała o swoim obowiązku nie tylko protestu, ale i twórczości, opartej na wiedzy, tolerancji, tradycji rozumu i oświecenia. „Myśmy wszystko zapomnieli...”, pisze Wyspiański w „Weselu” i można to powtórzyć dzisiaj o polskich inteligentach.
(...)
http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=felietony&name=536 |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 1:04, 28 Sty 2006 Temat postu: |
|
Bujany więc odpowiedz na pytanie , dlaczego chcesz pisać o Żydach w Polsce ? Masz zamiar na historię Żydów w Polsce patrzeć z punktu widzenia Polaka czy Żyda , to jest różnica.
Żydów którzy uczesniczyli w wydarzeniach najnowszej historii jest juz bardzo mało.Ich spojrzenie na sprawy polsko - żydowskie jest zupełnie inne niż młodych wychowanych w Izraelu , którym nakładziono w głowy według nowej hisrorii napisanej na użytek dobrego samopoczucia całego żydowstwa.
Bujany czy Ty również masz zamiar pisać własną historię drugiej wojny światowej , czy masz zamiar opierać się na prawdzie , dowodach , przekazie osób które przeżyły ten okres.Czy masz zamiar udowadniać , że to Polacy byli katami a Żydzi ofiarami może masz zamiar do ofiar dołączyć jeszcze i Niemców.W dzisiejszych Niemczech próbuje się to udowodnić z niezły skutkiem.
Chcesz to sobie pisz , tylko nie przesadzaj.
O co Ci konkretnie chodzi , co chcesz udowodnić ? Może na forum o2 ten temat jeszcze figuruje.
Janusz :?b |
|
|
Gość |
Wysłany: Sob 0:58, 28 Sty 2006 Temat postu: |
|
Tak, Żydzi żyli razem z nami przez całe wieki bez wiekszych konfliktów. A co się potem stało? . Otóz intuicyjnie wydaje mi się że w najbardziej niekorzystnym momencie straciliśmy państwowość. A wiek XIX dawał istotny impuls rozwojowy , vide: rozdrobnione księstewka niemieckie a późniejsza Rzesza .Sądzę że gwałtowny rozwój nauki, przemysłu , nowych form gospodarowania , zarządzania itp. był po części tym impulsem. A my w tym czasie żylismy przeszłością ,bo w zasadzie ta przeszłość miała nam dać pamięć i poczucie tożsamości. Przecież w XIX w. właściwie inteligencji to raczej nie mieliśmy , przeciez dominowało ziemiaństwo. Dopiero kolejne klęski powstań , emigracja oraz konieczność podjęcia nie "hańbiącej pracy " zaczęła stymulować kształtowanie się Polskiej inteligencji. A synowie Dawida włączyli się już wczesniej w nurt rozwojowy nauki , medycyny , prawa itd. Prawdą jest że ku temu mieli skłonności , a i swoista solidarność była pomocna. W wiek XX weszlismy z dużym potencjałem inteligencji wśród Polaków pochodzenia żydowskiego.Przyczyny raczej obiektywne , ani zasługa , ani kara.Wystarczy dokonać analizy przekrojowej społeczeństwa - raczej narodu polskego w XIX w. i zapewne w tych podstawowych ogólnie przyjętych kryteriach inteligenta Polaków było nie wiele. Trochę ziemiaństwa , duchownych i niewiele więcej. Tak tą kwestię widzę , może naiwnie, intuicyjnie . Nie mam bowiem profesjonalnego przygotowania .
Do Gościa : Tak nasze relacje były trudne . Problem według mnie polega na tym że rozpatrując go na poziomie pojedyńczych przypadków przytłoczeni ogromem tragedii obraz mamy trochę "zamazany". Tutaj potrzebny jest dystans i pewien stopień ogólności z obu stron, a nade wszystko próba zrozumienia tej drugiej strony , jej sposobu postrzegania. Wtedy możliwe jest w miarę obiektywna ocena . Jednak widzę z jednej strony i z drugiej pewną barierę , zapewne niepotrzebną, często wykorzystywaną koniunkturalnie przez rózne środowiska z obu stron.Nalezy jednak przyznać że Polska jako państwo zrobiła wszystko , a nawet więcej aby te stosunki między nami były dobre , więcej widzę nieufności , a czasem interesowności z drugiej strony. Takie jest powszechne odczucie, sadzę że uzasadnione . Ani poczucie dumy narodowej , ani unikanie trudnych tematów , skrywanie ich w cieniu holokaustu nie jest dobrym rozwiazaniem. Jako naród nie mamy powodu posypywać głowy popiołem , tym nie mniej widzieć nalezy rzeczy takimi jakimi były. |
|
|
Administrator Forum |
Wysłany: Pią 23:45, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
GOŚCIU
Natomiast co do Żydów... (jeszcze raz apeluję - rozmawiajmy poważnie). Pan Krajewski chyba inaczej odpowiedzieć nie mógł... Co prawda nie znam prawdziwych liczb, jaki to procent wierchuszki UBectwa stanowili Żydzi - w każdym razie ponoć
faktycznie był to WYSOKI PROCENT. Ale moim zdaniem nie ma tu nic
z przypadku. I teraz pytanie - dlaczego? Czy jest tak jak twierdzi pan Krajewski, że tak duży odsetek Żydów w UBecji spowodowany był ich lękiem przed antysemityzmem Polaków, czy raczej - co ja uważam - pewni Żydzi w udziale w stalinowskim aparacie represji wobec Polski i Polaków zauważyli szansę prywatnej wendety? Ale znowu ja się pytam - DLACZEGO mieli by chcieć się mścić na Polakach, skoro my TACY DOBRZY wobec nich BYLIŚMY? Dlaczego dzisiaj w szkołach w Izraelu - co wiem z pierwszej ręki - naucza się młodzież że Polacy byli gorsi od Niemców? Chciałbym to wiedzieć - właśnie od takich
bezkrytycznych (raczej szkodniczo ślepych) entuzjastów naszej roli
(nie rozreklamowanego żołnierza, który nam chwałę przynosił - ale ludności cywilnej za okupacji, o której cicho...) ... naszej roli...
naszej - a raczej , jak by Ziemkiewicz napisał - POLACTWA, za której postawę przyzwoity Polak musi dzisiaj świecić oczami przed swoim rówieśnikiem - Żydem. Chciałbym to wiedzieć - skąd ta głęboka
u Żydów niechęć (a wyczuwam wręcz wstręt, co bardziej mnie boli)
się do nas wzięła? Z powietrza???
I dlaczego przez skórę czuję, spoglądając na swoich rodaków, którzy mnie obrzydzeniem często napawają za zupełnie inne sprawy - tą małoduszność, cynizm, zwykłe chamstwo, hipokryzja - widzę to
na każdym kroku... dlaczego czuje przez skórę, że wiele z tych żydowskich opisów Polaka za okupacji może być PRAWDĄ?
To "trudny" temat, wiem - ktoś powie, że jeślim Polak to nie powinienem
kalać swojego gniazda zadając takich pytań... . A ja chcę po prostu mieć czyste sumienie. I zapamiętaj sobie, Gościu, że pomimo tego co z goryczą czasem powiem tutaj - na forum - o swojej Ojczyźnie, to jestem z tych, którzy raczej nie pozwolą obcemu kłapać dziobem źle o Polsce.
Do tego prawo mam tylko ja, i tylko rozmawiając z drugim Polakiem.
Janiob...
Dlaczego piszę o Żydach?
To chyba dopiero - w przeciągu trzech lat, odkąd pisuję na forum (najpierw jednym, potem drugim) - drugi raz będzie, może trzeci.
W porównaniu do Twojego dorobku - jestem cienias. Więc ty mi (kotłowi) nie przyganiaj, garnku... ;)
Janiob, coś Ci się pomyliło. Musisz zacząć rozróżniać polskich yuppies
od polskiej inteligencji. Wiem, żeś dzieweczka (wyczuwam komplex robola w tobie) z małego miasteczka, to i orientacja nie ta...
W odróżnieniu do ciebie - dla mnie krawacik i wyprasowana koszulka
to wcale nie synonim inteligencji - raczej lichwy a przede wszystkim wieśniaka zachłyśniętego stolicą. Wiem - ty tego nie rozumiesz.
Już mi powiedziałeś, żem dziwny człek. No i wystarczy.
Ale na tym, banalnym, zdawałoby się nieporozumieniu osadza się
wszystko co pomiędzy nami jest punktem spornym. W tym TYRANIA POLSKIEJ MORALNEJ INTELIGENCJI, którą diagnozujesz całkowicie
błędnie. Ale wiesz co - ja ci takich rzeczy nie będę tłumaczył, bo takie rzeczy albo SIĘ WIE albo ich się nie wie. Po prostu.
Ekor
Napisałes, że Polska była (wtedy) krajem ludzi niewykształconych - ale przecież przez całe wieki Żydzi mieli się w Polsce zupełnie dobrze, bodaj najlepiej w całej Europie, pomimo - im dalej wstecz - coraz większego procenta ludzi niewykształconych. Coś się popierdzieliło w XIX wieku.
Sprawa druga - ŻYDZI TWORZYLI POLSKĄ INTELIGENCJĘ... Czyś Ty czasem zdeczka nie przeholował, Ekor?
Może dobrze by było założyć oddzielny topik - zapytanie - "Co
rozumiesz pod pojęciem POLSKA INTELIGENCJA?" To juz drugi raz
dzisiaj kiedy mi szczena opada z tego samego powodu - dosyć "egzotycznej" interpretacji, zdawałoby się, zupełnie oczywistych pojęć, które ... no cóż... nigdy bym tak nie pomyślał... żydzi tworzyli polską inteligencję... ciekawe... |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 23:05, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
Dobrze piszesz Ekor , zgadzam się tylko .......Zawsze musi być to ale , jakieś niedopowiedzenie , zafałszowanie i wychodzi takie Jedwabne.
Nie mam zamiaru wznawiać dyskusji w tym drażliwym temacie.Takie drobiazgi jak lojalność Żydów względem Polaków zarówno po wejściu Niemców a zwłaszcza Ruskich mają niebagatelne znaczenie.Ale to tak na marginesie.
Janusz :?b |
|
|
Gość |
Wysłany: Pią 19:50, 27 Sty 2006 Temat postu: |
|
Można się faktycznie licytować na bolesne straty i upokorzenia , końca nie widać. Mnie się wydaje że Bujany podniósł zbyt wysoko poprzeczkę z tym Norwidem. Dziś twórczość Norwida jest mało znana , nie wspominając o współczesnych Mu czasach . Wołodyjowski tak , oczywiście, jest to relikt naszego myślenia i dziś często obecny. Co do szmalcowników ? Nie wchodzę w spór co do liczb , sadzę że zawyżone. Bardziej przekonuje mnie postawa wynkająca z obawy o swoje życie, pewna doza obojętności , no i ta postawa wynikająca z najniższych pobudek. W takiej kolejności bym to widział. Najbardziej wymowna jest obojętność. Z czego ona mogła wynikać?
Sadzę że warunkował to poziom świadomości społecznej. Polska co by nie powiedzieć była krajem ludzi niewykształconych , zyjących gdzieś echem opowieści dziadów , księdza z dalekiej przeszłości i dawnej świetności. Ponadto jak nigdzie indziej Żydzi stanowili znaczny procent ludności . Oni to tworzyli polska inteligencję , to w mieście . Na wsi , małym miasteczku Żydzi mieli w ręku handel , usługi itp. Zawsze cywilizacyjnie stali wyżej , byli często przedmiotem zawiści i nienawiści. Nie wspomnę o opinii jaką niektórzy księża kształtowali u parafian o potomkach tych, co Jezusa ukrzyżowali. Uogólniając celnym było powiedzenie " Wasze ulice , Nasze kamienice." Ponadto Zydzi stanowili dosyć zamkniętą społeczność , to też miało swoje znaczenie. Nie wspomnę o tym że Żydzi zazwyczaj byli prekursorami nowych ideii , jak i prądów , nurtów politycznych. Wystarczy wspomnieć rok 1920 Białystok , nawet i wojna tereny wschodnie rok 1939/40. To wszystko plotką szeptaną padało na przychylny grunt. Taki konglomerat waznych mniej lub bardziej przyczyn kształtował postawy obojętności , a czasami u nielicznych nieukrywaną satysfakcję że oto ktoś robi porządek. Ci ludzie Kanta i Spinozy nie czytali. Niestety w takich traumatycznych czasach rodzą się bohaterowie , ale i prymitywne zwierzęta. Dlatego też nie koncentrowałbym się
na tych prostych , zwierzęcych odruchach , no bo czym to się w koncu rózniło od postawy francuskiego żandarma który zabrał z domu Żydówkę z maestrią zaprowadził na dworzec i pomógł wsiąść do pociągu jadącego do Oświęcimia czy innego obozu. Tym bardziej należy się szacunek dla tych co w stanie ogromnego zagrożenia podejmowali bohaterskie czyny. Ale każda taka śmierć powina przekraczać horyzont ludzkiego myślenia. W konkretnych przypadkach racje ma i Bujany a także Gość /Janusz/.Zawsze w takich sytuacjach najceniejsze są wnioski, nic wiecej juz nie mozna zrobić , czas juz swoje zrobił. |
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 22:53, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
Bujany ciekawie piszesz i trafiasz w sedno sprawy.
Wytłumacz mi , w jakim celu mamy pisać o Żydach.Zostawmy ten temat .
Oni mają dzisiaj wiele problemów nie tyle w Polsce , bo nikt ich się tutaj nie czepia , ale w Izraelu , to załkiem poważna sprawa.
Jak myślisz czy mogą oczekiwać na pomoc z Polski ?
Musisz mi wyjaśnić co masz na myśli pisząc o motłochu.Czy to ci w tych mocherowych beretach , czy to ci w pilśniowych kapeluszach.
Ładnie napisałeś o tych co się uważają za "sól ziemi".Od razu zrozumiałem , że masz na mysli tych z Samoobrony i PSL-u.Co chcesz od nich , co się czepiasz , chłopy jak dęby , ręce spracowane , twarze ogorzałe na wietrze , czerwone od tryskającego zdrowia, a że po salonach niezgrabnie stąpają , wybacz im to , nie przywykłe to do salonów.Zebyś ich zobaczył w polu przy robocie , aż milo popatrzeć.
Bujany polska inteligencja jest zaganiana za kasą , ona tak jak Ty ma w wielkim poważaniu całą resztę społeczeństwa.
Tęsknię - za TYRANIĄ POLSKIEJ MORALNEJ INTELIGENCJI - Bujany nie
rozśmieszaj mnie , prędzej Ci włosy posiwieją , zęby wypadną , prędzej wygrasz w totka niż doczekasz się tego za czym tak tęskinisz.
Janusz :?b
|
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 22:53, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
Zamordowanie kilku działaczy studenckich na Politechnice Lwowskiej w październiku 1939 r. Inspiratorem całego mordu był rosyjski Żyd, ppłk Jusimow, mianowany komisarzem Politechniki. Zbysław Popławski tak opisał na łamach periodyku "Semper Fidelis" przebieg okrutnej rozprawy z polskimi działaczami studenckimi: Następnie komisarz Jusimow zorganizował "likwidacyjne zebranie". Bratniej Pomocy, które odbyło się między 15 a 20 X 1939 r. Większość obecnych na sali stanowili Żydzi; Ukraińców i Polaków było mało; tzw. likwidacja odbywała się w niezgodzie ze statutem, gdyż dokonywali jej nieczłonkowie.
Na sali orkiestra wojskowa grała marsze; nie wiedziano wtedy, że były to mundury NKWD. Za katedrą zasiadła grupa 6-8 osób, a wśród nich jako zagajający Żyd rosyjski w skórzanej kurtce i skórzanym kaszkiecie, którego nie zdjął w czasie zebrania. Przedstawił się jako "komisarz Politechniki". Był to właśnie tow. Jusimow, ppłk z zarządu politycznego Armii Czerwonej. Przemawiał po rosyjsku, wykazując, że teraz po upadku "jaśniepańskiej Polski" należy zlikwidować jej nadbudowę, tj. organizację studencką powołaną do gnębienia ludu pracującego; za to wszystko, co było, odpowiedzialni są członkowie kierownictwa tej organizacji, którzy znajdują się na tej sali.
Jako drugi wystąpił Jan Krasicki, już wtedy II sekretarz Miejskiej Organizacji Komsomołu. Odegrał on tutaj rolę prowokatora do zaplanowanego ludobójstwa (...) omawiając działalność antysemicką i prześladowanie Żydów (...). Następni mówcy - komuniści żydowscy - stwierdzili, że na sali są obecni działacze organizacji antysemickich. Komisarz polecił ich wskazać. Wyciągnięci przemocą z miejsc i bici, doprowadzeni zostali do mównicy, aby się tłumaczyli. Tam zostali znowu pobici i skopani, wreszcie wywleczeni przez członków orkiestry w mundurach na korytarz. W czasie, gdy orkiestra znów grała, usłyszałem wyraźnie strzały na korytarzu. Po zebraniu otworzono drzwi sali; wszyscy musieli przechodzić przez korytarz, a tam za ławkami w kałużach krwi leżeli nieruchomo wyprowadzeni uprzednio studenci.
Oto nazwiska ofiar, które udało się ustalić: Ludwik Płaczek, stud. IV roku, kierownik I DT, członek Korporacji "Scythia"; Jan Płończak, stud. III roku, członek wydziału "Bratniaka", również należący do korporacji "Scythia"; Henryk Różakolski, stud. IV roku, pochodzący z Wielkopolski (por. Z. Popławski Represje okupantów na Politechnice Lwowskiej (1939-1945), "Semper Fidelis", 1991, nr 4, s. 3-4).
----
Kazimierz Krajewski tak pisał w monografii AK na Ziemi nowogródzkiej o roli zorganizowanej przy współudziale Żydów tzw. czerwonej milicji na tamtych terenach po 17 września 1939 r.: Z przykrością trzeba odnotować fakt poparcia sowieckiej agresji przez część obywateli narodowości białoruskiej i żydowskiej. Przyłączali się oni do zorganizowanych przez sowieckich agentów band samozwańczej tzw. czerwonej milicji i komitetów rewolucyjnych (...). Wobec znikomości polskiego oporu wspomniana "czerwona milicja" i bandy dywersyjne, rekrutujące się z Białorusinów i Żydów, nie odegrały żadnej roli militarnej w momencie wkraczania Armii Czerwonej. Złożona z elementów komunistycznych, w wysokim stopniu zdemoralizowanych, zasilona przez kryminalistów i różnoraki motłoch kierujący się najniższymi pobudkami, skorzystała z okazji do grabieży i gwałtu, rzucając się na miejscową społeczność polską, swych dotychczasowych sąsiadów. Wkraczające wojska rosyjskie, pomijając szereg zbrodni popełnionych na żołnierzach KOP, kadrze WP, policji, ziemiaństwie i tzw. pamieszczykach (posiadaczach), starały się na ogół - zgodnie z otrzymanymi rozkazami - unikać zbędnych aktów terroru wobec ludności cywilnej (oczywiście żołnierze sowieccy kradli i rabowali, co się dało). Natomiast "czerwona milicja" dopuściła się w okresie przejściowym niezliczonych zbrodni, morderstw i grabieży wobec ludności polskiej. Zjawisko to miało charakter powszechny i wystąpiło we wszystkich powiatach województwa nowogródzkiego. Niewątpliwie była to operacja "oczyszczania" terenu z elementów uznanych za antysowieckie, przygotowana i kierowana przez rosyjskie służby specjalne (por. K. Krajewski Na ziemi nowogródzkiej. "Nów" - Nowogródzki Okręg Armii Krajowej, Warszawa 1997, s. 7).
----
Były żołnierz Zenobiusz Janicki pisał o przejawach żydowsko-ukraińskiej dywersji antypolskiej w regionie Sarn-Przebraża-Trościanka, pisząc: Na domiar złego bandy dywersantów ukraińsko-żydowskich napadały na wycofujące się wojska (...). Wojsko pomaszerowało do Kołek, gdzie wpadło w zasadzkę. Dywersanci ukraińsko-żydowski ostrzelali oddział z karabinów maszynowych, ukrywając się w dużym murowanym młynie (por. Z. Janicki W obronie Przebraża i w drodze na Berlin, Lublin 1997, s. 11, 12).
---
popatrz Bujany motłoch morduje ziemian
Ofiarami zbolszewizowanych Żydów padali również polscy ziemianie, traktowani jako jeden z "zasługujących" na wyniszczenie typów "wrogów ludu". W książce Krzysztofa Jasiewicza o stratach ziemiaństwa polskiego w latach 1939-1956 znajdujemy informację o okolicznościach zabójstwa Witolda Rozwadowskiego (1912-1939), aresztowanego wraz z ojcem prawdopodobnie we wrześniu 1939 r. Młody, zaledwie 27-letni ziemianin Witold Rozwadowski został zamordowany w więzieniu w Oszmianie przez swego kolegę Żyda (milicjanta w Oszmianie) (por. K. Jasiewicz Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939-1956, Warszawa 1995, s. 887).
----
Jedną z najczarniejszych plam w historii antypolskich działań zbolszewizowanych Żydów w czasie wojny był ich bardzo aktywny udział w mordowaniu polskich więźniów w czasie sowieckiego odwrotu po napaści na ZSRR w czerwcu 1941 r. Chodziło o mordy na masową skalę. Autorzy dokumentalnej pracy na ten temat Krzysztof Popiński, Aleksander Kokurin i Aleksander Gurjanow oceniali, że w toku pospiesznej "ewakuacji" więźniów zginęło od 20 000 do 30 000 polskich obywateli, głównie Polaków i Ukraińców. Zginęli zamordowani w więzieniach i w toku samej ewakuacji (według tekstu K. Popińskiego, A. Kukurina i A. Gurjanowa Drogi śmierci, Warszawa 1995, s. 68, cytowanego w książce T. Piotrowskiego Poland's Holocaust, op.cit., s. 18). Z kolei według ocen Stanisława Kalbarczyka, w czasie czerwcowej "ewakuacji" ze wszystkich więzień sowieckich zginęło razem około 50 000 do 100 000 ofiar (według tekstu S. Kalbarczyka Wykaz łagrów sowieckich miejsc przymusowej pracy obywateli polskich w latach 1939-1943, Warszawa 1993, cz. 1, s. 11-12). I tak np. w więzieniach w Łucku przeżyło masakrę tylko 90 z około 2000 więźniów (według T. Piotrowskiego, op.cit., s. 18).
Ze względu na zmasowany charakter mordowania polskich więźniów (a także ukraińskich) w więzieniach i w czasie "ewakuacji" w czerwcu 1941 r., tym istotniejsze jest pełne zbadanie konkretnej odpowiedzialności zbolszewizowanych Żydów, uczestniczących w roli katów w owych masakrach. A była to rola, niestety, dość znacząca. Jak pisał Mark Paul w odniesieniu do zbrodni na więźniach w czerwcu 1941 r.: Istnieje wiele autentycznych raportów o miejscowych Żydach w służbie sowieckiej uczestniczących w egzekucjach więźniów przeprowadzanych na szeroką skalę przez sowiecką służbę bezpieczeństwa w owym czasie (por. tekst M. Paula Jewish-Polish Relations in Soviet-Occupied Eastern Poland, 1939-1941, publikowany w The Story of Two Shtetls. Brańsk and Ejszyszki, Toronto-Chicago 1998, cz. 2, s. 216). W książce Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. pisze się m.in. o udziale zbolszewizowanych Żydów w mordowaniu więźniów w Łucku, Oszmianie i Wołożynie (por. Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu-lipcu 1941 r. Materiały z sesji naukowej w 55. rocznicę ewakuacji więźniów NKWD w głąb ZSRR, Łódź, 10 czerwca 1996 r., Warszawa 1997, s. 82, 102-103, 118). We wspomnianej książce wymieniono po nazwisku - w oparciu o wyniki śledztw - niektóre osoby narodowości żydowskiej, które pełniły służbę w więzieniach, gdzie popełniono masakry. Byli wśród nich m.in. Szloma Szlut, Karp - kobieta narodowości żydowskiej, Mohylow Żyd-kierowca, Krelensztejn, również narodowości żydowskiej (por. tamże, s. 102-103). Szczególną brutalnością "wyróżniły się" strzelające do więźniów, ustawionych na dziedzińcu więziennym, dwie Żydówki z Łucka: Blumenkranz, lat 20, córka właściciela sklepu obuwniczego z ulicy Jagiellońskiej i Spiglówna (brak bliższych danych) (por. tamże, s. 118). |
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 22:41, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
A teraz o innych szmalcownikach...
Profesor Ryszard Szawlowski tak pisal w swej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 roku o zagrozeniu dla Polaków stworzonym przez dywersje Zydów-komunistów w Grodnie: Nim jeszcze nastapila obrona Grodna przed wojskami sowieckimi, wybuchla w miescie zakrojona na szeroka skale dywersja komunistycznej "V kolumny". Zlozona byla ona prawie wylacznie z miejscowych Zydów, którzy, jak juz wspomnielismy, stanowili w 1939 roku polowe ludnosci miasta. Wsród Zydów tych istnial silny odlam probolszewicki. Wielu z nich zywilo zreszta niechec czy wrecz nienawisc do Polaków i do Polski "w ogóle"; natomiast Rosja - kazda Rosja - niektórym z nich imponowala (stad na przyklad praktykowane przez duza czesc burzuazji zydowskiej na Kresach Wschodnich nieraz nawet demonstracyjne mówienie po rosyjsku).
Jan Sieminski, harcerz walczacy w obronie Grodna we wrzesniu 1939 roku, tak wspominal ówczesne dramatyczne wydarzenia: Póznym wieczorem z 18 na 19 wrzesnia 1939 roku w miescie wybuchla gwaltowna strzelanina zorganizowana przez komunistów, glównie Zydów i nacjonalistów bialoruskich. Inicjatorami tej rebelii byli najprawdopodobniej tajni wspólpracownicy stalinowskiego NKWD. Potwierdzaja to fakty, ze w pierwszych czolgach, atakujacych nazajutrz miasto, znajdowali sie grodzienscy Zydzi, którzy uciekli do Rosji Radzieckiej przed wybuchem drugiej wojny swiatowej. Widziano: Aleksandrowicza, Lipszyca, Margulisa i innych. Wskazywali oni zalogom czolgów strategiczne punkty w miescie. Kwestii tej dotychczas nie udalo sie wyjasnic, gdyz radzieckie archiwa wojenne pozostaja szczelnie zamkniete.
Ten nocy rebelianci z bronia dluga i krótka atakowali rodziny inteligencji polskiej, urzedników, a nawet zolnierzy w pobliskich miasteczkach: w Skidlu, Lunnie, Jeziorach i innych. Z rozkazu plka B. Adamowicza, przy wspólpracy wiceprezydenta miasta Romana Sawickiego - rebelie w miescie stlumiono (por. J. Sieminski: Grodno walczace. Wspomnienia harcerza, Bialystok 1992, s. 51).
Rotmistrz Narcyz Lopianowski, dowódca 2. szwadronu 101. Pulku Ulanów walczacego w obronie przed bolszewikami we wrzesniu 1939 roku wspominal: Podczas tych ciezkich chwil, najbardziej nieprzyjemne bylo zachowanie sie grup zlozonych prawie wylacznie z miejscowych Zydów. Szczególniej utkwila mi w pamieci ulica Dominikanska, gdzie strzaly padaly nie tylko z broni recznej, lecz i z rkm, ustawionego na dachu, oraz granatów recznych, rzucanych z okien domów (cyt. za R. Szawlowski: Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 80).
Halina Araszkiewicz - we wrzesniu 1939 roku uczennica szkoly w Grodnie relacjonowala po latach - w 1984 roku: Po poludniu poszlysmy z ciocia, zeby cos za to kupic. Az tu na ul. Brygidzkiej zaczeto strzelac. Patrzymy, na balkonach Zydzi z czerwonymi opaskami strzelaja po ulicy do ludzi (...). Kolo domu ktos powiedzial, ze Zwiazek Radziecki przekroczyl nasze granice (cyt. za: R. Szawlowski, op.cit., t. 2, s. 191).
Brunon Hlebowicz, ówczesny nauczyciel i dzialacz harcerski w Grodnie, uczestnik obrony miasta, wspominal po latach w relacji o tamtym okresie: Juz wiedzielismy, ze poprzedniej nocy wybuchla rebelia komunistyczno-zydowska. Strzelano do policji, strzelano do zolnierzy, do pojedynczych osób, ale bunt zlikwidowano zarówno w samym miescie Grodnie, jak i w miasteczkach takich, jak Ostryna czy Jeziory, jak Indura (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 58).
profesor Tomasz Strzembosz: Po zajeciu Grodna rozpoczely sie represje wymierzone glównie przeciwko mlodziezy, przy pomocy zreszta tych samych dywersantów. Kim oni byli? Wedlug jednoglosnej opinii, zarówno mieszkanców Grodna, jak jego obronców (w tym takze policjantów i zolnierzy scierajacych sie z dywersantami), byli to Zydzi, zapewne w wiekszosci mieszkancy tego miasta. Uzbrojeni byli w karabiny (a nawet bron maszynowa), w czesci uzyskane z magazynów wojskowych, które otwarto dla cywilów - obronców (por. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), "Tygodnik Solidarnosc", 1998, nr 9).
----
Ksiadz Czeslaw Stanislaw Bartnik opisywal w swych zapiskach autobiograficznych: W Szczebrzeszynie i okolicach ujawnili sie komunisci, prawie wylacznie mlodzi Zydzi. Zalozyli czerwone opaski, zaczeli sprawowac "wladze", zalozyli "milicje ludowa", a przede wszystkim zaczeli rozbrajac pojedynczych zolnierzy polskich, obrabowywac ich, sciagac z nich mundury, strzelac do oficerów jako "burzujów". Popierajac Rosje sowiecka, a Polsce przepowiadajac zemste i smierc. Raduja sie z upadku Polski. Zmobilizowani do wojska polskiego w wiekszosci zdezerterowali zaraz po rozpoczeciu wojny. Na miescie porozwieszali czerwone sztandary, nawet na dzwonnicy koscielnej, niedaleko rynku (por. ks. C.S. Bratnik: Mistyka wsi. Z autobiografii mlodosci 1929-1956, Warszawa 1998, s. 128).
----
K.T. Celny, mlody Polak, który towarzyszyl swemu ojcu, majorowi rezerw, korpusu medycznego wojska polskiego, zapisal we wspomnieniach z tamtych dni: W miastach bylismy ostrzeliwani przez zydowska milicje, uzbrojona w kradzione polskie karabiny wojskowe i noszaca czerwone opaski na ramieniu. Jak zblizylismy sie do przedmiesc Lwowa, to trafilismy na tragikomiczny spektakl: Na lace, obok glównej drogi okolo 10 zydowskich milicjantów pilnowalo sporych rozmiarów szwadronu jednego z elitarnych pulków polskiej kawalerii. Sowieckie sily pancerne rozbroily polski i pulk i powierzyly swym nowym sojusznikom zadanie pilnowania Polaków. Pamietam uczucie bólu i odrazy z powodu tak zdradzieckiego zachowania sie tych, którzy byli polskimi obywatelami (cyt. za R.C. Lukas: Out of Inferno: Poles Remeber the Holocaust, Lexington, The University Press of Kentucky, 1989, s. 39-40). Wspominajacy te wydarzenia K.T. Celny byl polskim inzynierem, odznaczonym w 1973 roku Orderem Imperium Brytyjskiego za zaslugi dla brytyjskiego przemyslu samochodowego.
----
Jeszcze 27 lipca 1944 r. Delegat Rządu RP powiedział w toku dyskusji z reprezentantami "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom), że: Pamięć o zachowaniu się Żydów na terytoriach okupowanych przez Sowietów również wpłynęła na wrogą postawę wobec nich. (Cyt. za tekstem żydowskiego historyka Kermisha The Activities of "Żegota" w Rescue Attempts during the Holocaust. Procededings of the Second Yad Vashem International Historical Conference, Jerusalem April 8-11, 1974, Jerusalem 1977, s. 389.)
----
Żydowski historyk Dov Lewin pisał: Różne świadectwa dowodzą, że niemal wszędzie Armia Czerwona spotykała się z radosnym przyjęciem. Gdy Żydów z Kowla (na Wołyniu) poinformowano, że Armia Czerwona zbliża się do miasta, oni świętowali całą noc. Gdy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowla - Żydzi przywitali ją z nie dającym się opisać entuzjazmem (por. D. Levin The Lesser of Two Evils. Eastern European Jewry under Soviet Rule, 1939-1941, Philadelphia 1995, s. 33).
----
Krzysztof Czubara w artykule Pod sowiecką okupacją w "Tygodniku Zamojskim" z 18 września 1996 r. podał drastyczne wręcz fakty o zachowaniu żydowskich milicjantów w Zamościu we wrześniu 1939 r.: Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty (...). Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt. za R. Szawłowski, op.cit., t. 2, s. 434).
--- |
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 22:40, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
A teraz o innych szmalcownikach...
Profesor Ryszard Szawlowski tak pisal w swej monografii wojny polsko-sowieckiej 1939 roku o zagrozeniu dla Polaków stworzonym przez dywersje Zydów-komunistów w Grodnie: Nim jeszcze nastapila obrona Grodna przed wojskami sowieckimi, wybuchla w miescie zakrojona na szeroka skale dywersja komunistycznej "V kolumny". Zlozona byla ona prawie wylacznie z miejscowych Zydów, którzy, jak juz wspomnielismy, stanowili w 1939 roku polowe ludnosci miasta. Wsród Zydów tych istnial silny odlam probolszewicki. Wielu z nich zywilo zreszta niechec czy wrecz nienawisc do Polaków i do Polski "w ogóle"; natomiast Rosja - kazda Rosja - niektórym z nich imponowala (stad na przyklad praktykowane przez duza czesc burzuazji zydowskiej na Kresach Wschodnich nieraz nawet demonstracyjne mówienie po rosyjsku).
Jan Sieminski, harcerz walczacy w obronie Grodna we wrzesniu 1939 roku, tak wspominal ówczesne dramatyczne wydarzenia: Póznym wieczorem z 18 na 19 wrzesnia 1939 roku w miescie wybuchla gwaltowna strzelanina zorganizowana przez komunistów, glównie Zydów i nacjonalistów bialoruskich. Inicjatorami tej rebelii byli najprawdopodobniej tajni wspólpracownicy stalinowskiego NKWD. Potwierdzaja to fakty, ze w pierwszych czolgach, atakujacych nazajutrz miasto, znajdowali sie grodzienscy Zydzi, którzy uciekli do Rosji Radzieckiej przed wybuchem drugiej wojny swiatowej. Widziano: Aleksandrowicza, Lipszyca, Margulisa i innych. Wskazywali oni zalogom czolgów strategiczne punkty w miescie. Kwestii tej dotychczas nie udalo sie wyjasnic, gdyz radzieckie archiwa wojenne pozostaja szczelnie zamkniete.
Ten nocy rebelianci z bronia dluga i krótka atakowali rodziny inteligencji polskiej, urzedników, a nawet zolnierzy w pobliskich miasteczkach: w Skidlu, Lunnie, Jeziorach i innych. Z rozkazu plka B. Adamowicza, przy wspólpracy wiceprezydenta miasta Romana Sawickiego - rebelie w miescie stlumiono (por. J. Sieminski: Grodno walczace. Wspomnienia harcerza, Bialystok 1992, s. 51).
Rotmistrz Narcyz Lopianowski, dowódca 2. szwadronu 101. Pulku Ulanów walczacego w obronie przed bolszewikami we wrzesniu 1939 roku wspominal: Podczas tych ciezkich chwil, najbardziej nieprzyjemne bylo zachowanie sie grup zlozonych prawie wylacznie z miejscowych Zydów. Szczególniej utkwila mi w pamieci ulica Dominikanska, gdzie strzaly padaly nie tylko z broni recznej, lecz i z rkm, ustawionego na dachu, oraz granatów recznych, rzucanych z okien domów (cyt. za R. Szawlowski: Wojna polsko-sowiecka 1939, Warszawa 1997, t. 2, s. 80).
Halina Araszkiewicz - we wrzesniu 1939 roku uczennica szkoly w Grodnie relacjonowala po latach - w 1984 roku: Po poludniu poszlysmy z ciocia, zeby cos za to kupic. Az tu na ul. Brygidzkiej zaczeto strzelac. Patrzymy, na balkonach Zydzi z czerwonymi opaskami strzelaja po ulicy do ludzi (...). Kolo domu ktos powiedzial, ze Zwiazek Radziecki przekroczyl nasze granice (cyt. za: R. Szawlowski, op.cit., t. 2, s. 191).
Brunon Hlebowicz, ówczesny nauczyciel i dzialacz harcerski w Grodnie, uczestnik obrony miasta, wspominal po latach w relacji o tamtym okresie: Juz wiedzielismy, ze poprzedniej nocy wybuchla rebelia komunistyczno-zydowska. Strzelano do policji, strzelano do zolnierzy, do pojedynczych osób, ale bunt zlikwidowano zarówno w samym miescie Grodnie, jak i w miasteczkach takich, jak Ostryna czy Jeziory, jak Indura (cyt. za R. Szawlowski: op.cit., t. 2, s. 58).
profesor Tomasz Strzembosz: Po zajeciu Grodna rozpoczely sie represje wymierzone glównie przeciwko mlodziezy, przy pomocy zreszta tych samych dywersantów. Kim oni byli? Wedlug jednoglosnej opinii, zarówno mieszkanców Grodna, jak jego obronców (w tym takze policjantów i zolnierzy scierajacych sie z dywersantami), byli to Zydzi, zapewne w wiekszosci mieszkancy tego miasta. Uzbrojeni byli w karabiny (a nawet bron maszynowa), w czesci uzyskane z magazynów wojskowych, które otwarto dla cywilów - obronców (por. T. Strzembosz: Rewolucja na postronku (2), "Tygodnik Solidarnosc", 1998, nr 9).
----
Ksiadz Czeslaw Stanislaw Bartnik opisywal w swych zapiskach autobiograficznych: W Szczebrzeszynie i okolicach ujawnili sie komunisci, prawie wylacznie mlodzi Zydzi. Zalozyli czerwone opaski, zaczeli sprawowac "wladze", zalozyli "milicje ludowa", a przede wszystkim zaczeli rozbrajac pojedynczych zolnierzy polskich, obrabowywac ich, sciagac z nich mundury, strzelac do oficerów jako "burzujów". Popierajac Rosje sowiecka, a Polsce przepowiadajac zemste i smierc. Raduja sie z upadku Polski. Zmobilizowani do wojska polskiego w wiekszosci zdezerterowali zaraz po rozpoczeciu wojny. Na miescie porozwieszali czerwone sztandary, nawet na dzwonnicy koscielnej, niedaleko rynku (por. ks. C.S. Bratnik: Mistyka wsi. Z autobiografii mlodosci 1929-1956, Warszawa 1998, s. 128).
----
K.T. Celny, mlody Polak, który towarzyszyl swemu ojcu, majorowi rezerw, korpusu medycznego wojska polskiego, zapisal we wspomnieniach z tamtych dni: W miastach bylismy ostrzeliwani przez zydowska milicje, uzbrojona w kradzione polskie karabiny wojskowe i noszaca czerwone opaski na ramieniu. Jak zblizylismy sie do przedmiesc Lwowa, to trafilismy na tragikomiczny spektakl: Na lace, obok glównej drogi okolo 10 zydowskich milicjantów pilnowalo sporych rozmiarów szwadronu jednego z elitarnych pulków polskiej kawalerii. Sowieckie sily pancerne rozbroily polski i pulk i powierzyly swym nowym sojusznikom zadanie pilnowania Polaków. Pamietam uczucie bólu i odrazy z powodu tak zdradzieckiego zachowania sie tych, którzy byli polskimi obywatelami (cyt. za R.C. Lukas: Out of Inferno: Poles Remeber the Holocaust, Lexington, The University Press of Kentucky, 1989, s. 39-40). Wspominajacy te wydarzenia K.T. Celny byl polskim inzynierem, odznaczonym w 1973 roku Orderem Imperium Brytyjskiego za zaslugi dla brytyjskiego przemyslu samochodowego.
----
Jeszcze 27 lipca 1944 r. Delegat Rządu RP powiedział w toku dyskusji z reprezentantami "Żegoty" (Rady Pomocy Żydom), że: Pamięć o zachowaniu się Żydów na terytoriach okupowanych przez Sowietów również wpłynęła na wrogą postawę wobec nich. (Cyt. za tekstem żydowskiego historyka Kermisha The Activities of "Żegota" w Rescue Attempts during the Holocaust. Procededings of the Second Yad Vashem International Historical Conference, Jerusalem April 8-11, 1974, Jerusalem 1977, s. 389.)
----
Żydowski historyk Dov Lewin pisał: Różne świadectwa dowodzą, że niemal wszędzie Armia Czerwona spotykała się z radosnym przyjęciem. Gdy Żydów z Kowla (na Wołyniu) poinformowano, że Armia Czerwona zbliża się do miasta, oni świętowali całą noc. Gdy Armia Czerwona faktycznie weszła do Kowla - Żydzi przywitali ją z nie dającym się opisać entuzjazmem (por. D. Levin The Lesser of Two Evils. Eastern European Jewry under Soviet Rule, 1939-1941, Philadelphia 1995, s. 33).
----
Krzysztof Czubara w artykule Pod sowiecką okupacją w "Tygodniku Zamojskim" z 18 września 1996 r. podał drastyczne wręcz fakty o zachowaniu żydowskich milicjantów w Zamościu we wrześniu 1939 r.: Milicjanci, szczególnie Żydzi, nie mieli żadnych skrupułów. Rozbrajali żołnierzy polskich, a rannych rozbierali do bielizny, zabierali im buty, zegarki, rowery, furmanki i inne cenne przedmioty (...). Niektórych jeńców zabijano. Np. w pobliżu Rotundy rozstrzelano kilku policjantów (cyt. za R. Szawłowski, op.cit., t. 2, s. 434).
--- |
|
|
Administrator Forum |
Wysłany: Czw 18:51, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
Jak to ładnie Janiob zbacza z tematu.
"on już to przerobił"
Więc nie będzie - on - najwięcej ujadający w tych sprawach - zabierał głosu.
Jaka szkoda...
Powiem dlaczego grzmotnęłem tutaj ten artykuł.
Ponieważ znam swoich rodaków (a właściwie chodzi mi o jego część, chlew, który się namnożył i udaje Polaków - to są DOKŁADNIE CI SAMI LUDZIE KTÓRYCH wskazują Żydzi jako swoich oprawców. Ja ich wskazuję teraz jako oprawców POLSKI, jej przyszłości.
Ci ludzie mają swoją nazwę - to jest MOTŁOCH.
Zwracam uwagę mniej zorientowanym w historii, że polski motłoch stosunkowo niedawno zaczął się identyfikować z pojęciami tak dlań abstrakcyjnymi jak - Ojczyzna, Polska, Honor. Wcześniej, jako
"sól ziemi" dosyć opieszale reagowali na nawoływania inteligencji
do zrywów narodowych, walki o niepodległość. Dla nich zawsze ważniejsze było dobrze krowę sprzedać i zakitrać dudki w materac.
A dzisiaj mówią o sobie - że są PIERWSZYMI Polakami. Sugerują
wręcz, że są SUMIENIEM NARODU! I poniekąd mają rację...
bo to co najlepsze w nas wytępiono 50 lat temu. Oprócz nich nie ma
niczego - intelektualna pustynia. Bardzo jestem, ciekaw jaki byłby średni stosunek IQ Polaków zamordowanych przez Hitlera i Stalina, wobec średniej IQ, tych co przeżyli...
Jeszcze wiele dekad upłynie, zanim Polskę przestanie tyranizować
kapryśny, amoralny motłoch, a zacznie (pardon) polska inteligencja.
Za tym tęsknię - za TYRANIĄ POLSKIEJ MORALNEJ INTELIGENCJI.
Tych, do których FAKTYCZNIE odnosi się Biały Orzeł w koronie. |
|
|
Gość |
Wysłany: Czw 17:38, 26 Sty 2006 Temat postu: |
|
Nie mam zamiaru wdawać się w polemikę na tematy poruszone przez Bujanego , ten temat mam juz przerobiony.Wniosek , można zaczynać od nowa , nie widzę w tym sensu.
- Minęło już ponad 60 lat od tej straszliwej zbrodni i szeregi jej świadków maleją. Jeszcze kilka lat i o tych wydarzeniach można będzie już tylko czytać, a ewentualne pytania i wątpliwości wyjaśniać jedynie w oparciu o dokumenty, a nie relacje żywych ludzi. Dlatego tak ważne jest właśnie dzisiaj, niemal w ostatniej chwili, wyjaśnienie prawdziwego tła i przebiegu tamtych wydarzeń.-
Szczera prawda ! Czytać i to nie koniecznie prawdę.Czytać prawdę , tylko czyją ?
Prawdę historyczną należy zacząć od prawdy na temat hitlerowskich Niemiec to jest klucz do zagadki , która w rzeczywistości jest łatwą zagadką.Historia stara jak świat wyniknie gdy do wątku Niemiec dołoży się wątek Rosjii, a raczej ZSRR , jedna chwała . Koniec kropka.
Jednak coś w tym wszyskim jest zastanawiającego , że tak prostej zagadki nie mozna rozwiązać mimo upływu tylu lat. Historię próbuje pisać sie od nowa , wybiórczo i nie ma ona wiele wspólnego z tym co przekazują bezpośredni , żyjący jeszcze świadkowie z tym co mówią dokumenty .
Oderwijmy się na moment od mizerii naszej sceny politycznej. Zjawiska zachodzące w Unii Europejskiej też muszą budzić najwyższy niepokój. I pytanie - kto tak naprawdę zza kulis zarządza tym eurogeszeftem?
Przesłanką pozwalającą na uzyskanie obrazu sytuacji są losy ludzi współcześnie wiezionych za przekonania. Tak - współcześnie. Tak - za przekonania.
Obowiązujące w wielu krajach UE przepisy zabraniające jakiejkolwiek dyskusji na wiele drażliwych tematów II Wojny Światowej, ścigają i skazują osoby próbujące wyjaśniać rzeczywistość, prezentować dokumenty historyczne i odbarwiać historię. Więźniowie są coraz liczniejsi. Oto przykładowe nazwiska. Germar Rudolf, fizyk, były pracownik Instytutu Plancka, wydawca pisma The Revisionist – więziony w Niemczech; Ernst Zundel, działacz, deportowany z Kanady za rozprowadzanie ‘antysemickiej’ literatury – więziony w Niemczech; David Irving – jeden z najwybitniejszych współczesnych historyków, największy znawca działalności Hitlera, autor kilkudziesięciu książek, m.in. monumentalnego dzieła historycznego „Wojna Hitlera” (przez wiele lat niekwestionowany autorytet, nawet przez główne siły medialno-polityczne, do czasu jego oświadczenia, w którym poddał w wątpliwość przedstawianą wersję Holocaustu) – więziony w Austrii, oczekuje procesu Irwing został aresztowany w Austrii 11 listopada 2005 pod zarzutem „rozpowszechniania nielegalnych opinii” podczas konferencji historyków, która odbyła się 16 lat temu… Chcę aby była pełna jasność - rewizjoniści nie są bohaterami mojego romansu. Uznać jednak należy, że mają oni pełne prawo do głoszenia swoich poglądów tak, jak ich przeciwnicy mają prawo do polemiki z nimi. Niedopuszczalne jest kneblowanie ich za pomocą unijnej odmiany Orwellowskiego Ministerstwa Prawdy. Pamiętam przetaczające się przez nasze media wściekłe wycie po ukazaniu się książki Ratajczaka „Tematy niebezpieczne”. Po jej lekturze byłem nieco zdziwiony - Ratajczak nie prezentował w niej własnych poglądów lecz poglądy innych historyków. Potem do mnie dotarło - nagonka została spowodowana faktem, że w ogóle ujawnił istnienie poglądów innych, niż te „po linii i na bazie”. Historycy określani mianem „rewizjonistów” (rewizjonistów czego? - czy w nauce może istnieć jakaś nienaruszalna prawda?) nie bardzo mogą doczekać się naukowych polemik. Zastępują je represje. UE jest dość „humanitarna” - faceci lądują w pierdlu. W innych krajach mają gorsze przygody - bomby pod samochodami, ciężkie pobicia, ataki na rodziny. Oczywiście sprawcami zawsze są „nieznani sprawcy”…
Co możemy w tej materii zrobić , my Polacy ? Przynajmniej we własnym kraju mówmy jednym głosem , przekażmy światu rozwiązanie tej prostej zagadki , nie ścigajmy , nie prześladujmy ludzi którzy to robią.
Hasło dnia:
Wojna to pokój. Wolność to niewola.
Janusz |
|
|
Administrator Forum |
Wysłany: Czw 13:15, 26 Sty 2006 Temat postu: Kraj Wołodyjowskich, Norwidów i...szmalcowników |
|
A to a propos ciekawego artykułu jaki znalazłem.
.........................................................................................
Często można się zetknąć z niezwykle krzywdzącym Polaków porównaniem stosunku do eksterminacji Żydów w okresie II wojny między hitlerowskimi Niemcami a okupowaną przez nazistów Polską. Porównanie to nie ma sensu, bo dotyczy spraw nieporównywalnych: to hitlerowskie Niemcy były sprawcami Holocaustu, a okupowana Polska była tylko terenem jego dokonywania. Powstaje jednak pytanie: skoro Niemcy byli zbrodniarzami, a Polacy tylko bezsilnymi świadkami, dlaczego spotyka się próby porównywania postawy obu narodów wobec hitlerowskiego ludobójstwa? Czy przyczyną jest tylko brak wiedzy o tym, co się wydarzyło?
Na temat stosunku społeczeństwa polskiego do Żydów podczas okupacji hitlerowskiej napisano wiele. Do dziś jedni widzą tylko szmalcowników, inni - tylko polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Kazimierz Brandys w wydanej w roku 1969 książce "Dżoker" zastanawia się, "w jakim stopniu wojna była dla Polaków wstrząsem oczyszczającym; czy przeżyli ją naprawdę głęboko i czy ich zmieniła... Tragedia zagłady Żydów była zapadnięciem nocy: Polacy wówczas zamilkli, tylko motłoch bełkotał po ciemku... Opowiadano mi o wsi, w której żyli dwaj bracia, urodzeni z tych samych rodziców, tak samo niezamożni i nawet zewnętrznie do siebie podobni. We wsi schroniła się garstka Żydów, rok 1942. Jeden brat przechował rodzinę krawca, drugi brat wydał rodzinę sklepikarza. Obaj zrobili to bezinteresownie. Jeśli mówię Polacy i Żydzi, nie mogę zapomnieć o żadnym z dwóch braci, muszę mówić o obydwu jednocześnie".
Stosunek społeczeństwa polskiego do cierpień Żydów podczas okupacji był różnoraki i każde uogólnienie m u s i minąć się z prawdą. Uogólnienia zaś polegają na przypisaniu ogółowi postaw, które były marginesem. Takie marginesy istniały: jeden obejmował ludzi szlachetnych i bohaterskich, którzy z narażaniem życia wyciągali dłoń do ginących; drugi - szmalcowników, szantażystów i zwykłych zbójów, którzy z różnych pobudek pomagali okupantowi w zbrodniczym dziele. Jak szerokie były to marginesy? I - co nie mniej ważne - jaki był stosunek do nich większości społeczeństwa? Czy szmalcownik i szantażysta musiał swój haniebny proceder ukrywać przed innymi, jak to musieli czynić bohaterowie, podający pomocną dłoń Żydom?
Bohaterom, którzy prześladowanym pomagali, należy się najgłębszy hołd, do jakiego człowiek jest zdolny. Ile by na ich temat pisano, jakie odznaczenia by im nie wręczano - to mało. Ci ludzie zrobili więcej, niż ratowanie jednostek. Oni - wbrew opinii otoczenia - uratowali przed spodleniem honor człowieczeństwa. Ale jednocześnie stwierdzić wypada, że we wszystkich opisach bohaterstwa brak zasadniczego elementu: przed kim właściwie Sprawiedliwi wśród Narodów Świata ukrywali Żydów? Czy tylko przed Niemcami, czy też może bardziej niż przed Niemcami - ukrywali oni Żydów przed sąsiadami-Polakami? Wiele - choć wciąż za mało - napisano na temat bohaterów, którzy życiem przypłacili swą szlachetność. Ale czy ktoś zbadał, jaki ich odsetek zginął na skutek
p o l s k i e j d e n u n c j a c j i ? Co więcej - do dziś niektórzy ukrywają przed znajomymi swoje bohaterstwo z tamtych dni, bo tu i ówdzie źle się na tamto zachowanie patrzy.
W roku 1947 ukazał się w Krakowie, nakładem Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej, wstrząsający zbiór zeznań żydowskich dzieci, które przeżyły wojnę, pt. "Dzieci oskarżają". Dzieci nie tylko oskarżały, ale mówiły też z wielką miłością i wdzięcznością o Polakach, którzy je podczas okupacji przygarnęli i udzielili schronienia. We wstępie Maria Hochberg-Mariańska stwierdza, że nazwiska wielu szlachetnych Polaków zostały na ich własną prośbę w zbiorze tym pominięte. Ci odważni i szlachetni Polacy, których nie powstrzymały drakońskie kary okupanta, bali się już w w o l n e j Polsce wrogiej reakcji sąsiadów, o ile stanie się wiadome, że podczas okupacji ukrywali żydowskie dzieci. "Nie wiem - pisze Hochberg-Mariańska - czy jakiś człowiek poza granicami Polski pojmie i zrozumie fakt, że uratowanie życia ściganemu przez zbrodniarza bezbronnemu dziecku może okryć kogoś wstydem lub narazić na przykrość".
Po pogromie kieleckim w roku 1946 prof. Stefania Skwarczyńska potępiając zbrodnię, wezwała jednocześnie na łamach "Tygodnika Powszechnego" (11 sierpnia 1946) do składania świadectw postawy prawdziwie chrześcijańskiej, manifestowanej przecież przez wielu Polaków podczas okupacji. Na wezwanie odpowiedziała na łamach "Tygodnika" (27 października 1946) Ewa Szmajdlerowa, której pomocy udzieliło w owych latach co najmniej 15 Polaków, ale "nie miałabym odwagi ogłosić publicznie nazwisk ludzi, którzy mi dopomogli - aby nie wyrządzić im niedźwiedziej przysługi". To było pisane prawie półtora roku po kapitulacji hitlerowskich Niemiec...
Aldona Krajewska opisała na łamach "Gazety Wyborczej" (18 maja 1990) bohaterskie postępowanie podczas okupacji mieszkańca Wawra, Stefana Getri, który w swym mieszkaniu urządził kryjówkę dla czterech Żydów - małżeństwa z dwojgiem chłopców. Rodzina żony uważała, że to zbyt wielkie ryzyko, ale on mówił: "Wy możecie odejść - oni nie mają dokąd". Po jakimś czasie Getri musiał urządzić jeszcze jedną kryjówkę - dla krewnych, uciekających przed frontem oraz sąsiadów z Wawra, którym groziło wysiedlenie. Powstały dwie kryjówki: żydowska i "aryjska". Wspólna niedola oraz niebezpieczeństwo nie wzbudziły jednak uczuć braterstwa. Przeciwnie, "Żydzi ukrywali się więc teraz przed Niemcami i przed częścią aryjską". Skończyła się wojna, uratowani przez rodzinę Getri wyszli po raz pierwszy na światło dzienne. I wtedy "Janina Getri prosiła żydowską rodzinę, żeby nie mówić nikomu, że to oni właśnie ich ukrywali. Więc nie mówili"...
Jak straszliwe jest to świadectwo stosunku ogółu do bohaterskiej postawy jednostek, i jak daleko odbiega ono od sielankowego obrazu, jaki niektórzy próbują malować na temat tamtego okresu i stosunku ogółu Polaków do cierpień Żydów...
Spośród opinii, wypowiadanych na temat stosunków polsko-żydowskich podczas okupacji, szczególną wagę mają słowa napisane nie z perspektywy lat, ale w czasie owej nocy, o której pisze Brandys. Najbardziej wiarygodne zdają się świadectwa pisane przez świadków, którzy okupacji nie przeżyli. Jednym z nich był krakowski żydowski poeta, Mordechaj Gebirtig, autor wstrząsającego wezwania "Gore!", który zginął w getcie krakowskim 4 czerwca 1942 r.
Przed śmiercią Gebirtig napisał wiersz "To boli":
To boli
to tak strasznie boli...
Nie szał nienawiści, którą płonie wróg,
nie bezmiar niedoli
i nie razów stuk.
Nie gwiazda Syjonu
na Żyda ramieniu
na znak, że to Żyd,
bo to będzie dla nich -
dla nich - aż do zgonu -
poprzez pokolenia -
tylko dla nich
wstyd.
To boli
to tak strasznie boli,
gdy nie obcy, wróg,
lecz ten, co w niewoli
tak samo, jak my
młody polski chłopiec i polska dziewczyna
z męki naszej drwi...
...że wśród bród żydowskich
podeptanych w pyle
piękny orzeł polski, dumny orzeł biały
leży tu w bezsile.
Gdy się z tego śmieją,
kiedy hańbi Żydów
pospólny wróg nasz -
to tak, jakby sami
dla wiecznego wstydu
pluli sobie w twarz
...choć - jak my - w niewoli.
I to właśnie boli,
to tak strasznie boli...
Wydaje się, że istota problemu leży nie w nieporównywalnej postawie Niemców i Polaków do Holocaustu, ale w porównywalnym stosunku obu tych narodów do hitlerowskiego ludobójstwa po tym, gdy hitleryzm legł w gruzach.
W opowiadaniu "Wielki Tydzień" Jerzy Andrzejewski odtwarza scenę, jaka się rozegrała obok warszawskiego getta podczas powstania: "Na Franciszkańskiej, tylko nieco w głębi, stała gromadka ludzi, bezpiecznie przypatrujących się walce. Krępy chłopak w kombinezonie uwalanym wapnem trącił swego towarzysza: - »Popatrz, Heniek. Widzisz zabitego Żyda?... Rzeczywiście, w jednym z okienek, bardzo już poharatanym pociskami, widać było przewieszone przez framugę zwłoki. Zabity człowiek zawisł na zewnątrz okna głową i ramieniem. Z tej odległości wydawał się bardzo drobny, niepodobny prawie do człowieka. - Widzisz? - dopytywał się chłopak towarzysza. Aha! - odparł tamten.- Fajnie wisi, nie?... W pewnej chwili przepchnęła się przez tłum wątła kobiecina z dużą torbą wypchaną szpinakiem i rzodkiewkami. Gdzie, gdzie - poczęła rozpytywać, mrużąc oczy. Nic nie widzę. Tam, na wprost!
- poinformował kobietę stary, oberwany sprzedawca papierosów.
O, tak jak mój palec... Tymczasem zebrani ludzie do syta mogli się napatrzeć zwisającym z okna zwłokom. Jednak kobieta z rzodkiewkami i ze szpinakiem nie mogła nic dojrzeć. Gdzie, gdzie? - dopytywała się niespokojnie mrużąc krótkowzroczne oczy. Ktoś się wreszie zirytował. -Wyjm sobie pani oko, to może zobaczysz, powiedział".
Adolf Rudnicki, świadek tych wydarzeń, pisze w opowiadaniu "Wielkanoc": "Kanonierzy na Krasińskich i Bonifratach ładowali i odpalali wśród życzliwości motłochu. Wzrok niektórych kobiet towarzyszył brawurowym podjazdom SS-ów po mury... Artyleria zapalała i burzyła, a gdy ostatni ślad życia wyciekał z domów, szedł żołnierz: Wehrmacht obok własowca, ukraiński faszysta obok granatowego Polaka... Przez Wielki Tydzień trwały nieustanne pochody ku murom. Nie ustały i w święta. Ledwie padły słowa: »Idźcie, msza skończona, Alleluja, Alleluja - a tłum z przepełnionych kościołów, jeszcze w duszy gorący, z młodymi kwiatami w ręku biegł pod mury ku widowisku... Było to niezwykłe widowisko. Mieszkańcy sąsiednich domów widzieli, jak - tam, za murami - ludzie na pół obłąkani wyskakiwali z piwnic i jak jaszczurki przemykali się z piętra na piętro, wyżej i wyżej... Gdy płomień zaczynał im lizać nogi, mąż oddawał żonie dziecko, wszyscy troje składali sobie ostatni pocałunek, potem skakali, najpierw kobieta z maleństwem, potem mężczyzna. Strażacy, których obowiązkiem było czuwać na pobliskich dachach, aby się płomień nie przerzucił na aryjską stronę, wróciwszy do swoich bezpiecznych izb, spokojnych jak ogrody w południe, opowiadali: - Małe tam lecom jak groch, a także stare. Kobietom każą rozstawiać nogi i strzelajom... Jedni przybywali, drudzy odchodzili. Póki dnia, sterczeli pod murem. Patrzyli, mówili, żałowali. Żałowali towarów, majątków, złota, legendarnego złota, lecz przede wszystkim mieszkań i domów, »najpiękniejszych domów«. Mówili - Czy król Hitler nie mógł w inny sposób rozwiązać tej k w e s z t i i ? - łuny były widoczne w każdym kącie miasta i o każdej porze. O tym wszystkim, o dzieciach żywcem uwędzonych, mówiło się: - To w getcie - co brzmiało jakby gdzieś hen. Mówiło się: - To w getcie - i spokój wracał... Getto płonęło. Ludzie mówili: - Jakie szczęście, że nie ma wiatru, inaczej spaliłoby się i nasze... Generał Sikorski apelował do sumień. Ale my tu na miejscu widzieliśmy, jak drobne, jak nikłe jest sumienie ludzkie. Detonacje wstrząsały ziemią, ulicami, ale nie ludźmi".
Od tych scen minęło 60 lat. Ów chłopak w przybrudzonym kombinezonie i jego kolega, którzy zachwycali się jak "fajnie wiszą" zwłoki bojownika getta, są dziś, jeśli jeszcze żyją, dziadkami. Czy po latach wstydzili się owego "fajnie" na widok zwłok Żyda i tych podziękowań dla Hitlera? I czy wnukowie zadali im kiedyś trudne pytania na temat tamtego okresu, czy musieli się tłumaczyć przed wnukami ze swej postawy w tamtych dniach? I czy skonfrontowali tę postawę z własnym sumieniem?
Dochodzimy do źródła bolesnego porównania postawy Polaków i Niemców wobec zbrodni hitlerowskich już po jej dokonaniu.
Po wojnie w pokonanych Niemczech wszyscy twierdzili, że byli przeciwnikami Hitlera i żaden Niemiec nie brał udziału w hitlerowskich zbrodniach, a nawet o nich nie wiedział. To wyparcie się przeszłości - początkowo ze strachu, a z czasem i ze wstydu - spowodowało, że także byli esemani czy gestapowcy nawet w gronie rodzinnym nie mówili o przeszłości i swoim udziale. Tak wyrosło w Niemczech nowe pokolenie, które co prawda wiedziało coś o zbrodniach hitleryzmu, ale nie łączyło ich z rodzicami, wujkami czy dziadkami. Po latach, gdy ci młodzi Niemcy znajdowali na strychach pudła ze starymi zdjęciami, przedstawiającymi dziadków czy ojców w mundurach SS, zaczęli zadawać im pytanie: "Co ty wtedy robiłeś?". To pytanie znalazło odbicie nie tylko w literaturze i filmie, ale również w życiu.
W ciągu kilkudziesięciu lat także w Polsce, chociaż z innych powodów, działalność w okresie okupacji była przemilczana. Koncentrowała się bowiem wokół walki z okupantem w organizacjach patriotycznego podziemia (AK i innych formacji związanych z rządem londyńskim), a nie w podziemiu komunistycznym, które było nikłe i dopiero w publikacjach PRL urosło do czołowej siły w okresie okupacji. Afiszowanie się przynależnością czy kontaktem z AK było w PRL niebezpieczne. Nie było ani atmosfery, ani możliwości szczerego zastanawiania się nad cieniami i blaskami postaw ludzi w okresie okupacji.
A gdy po upadku komunizmu, a nawet już w okresie jego zmierzchu taki rachunek stał się możliwy, ogromny nacisk wywierany był przeciw tym, którzy takiego rachunku sumienia się domagali. 11 stycznia 1987 r. prof. Jan Błoński w opublikowanym w "Tygodniku" eseju "Biedni Polacy patrzą na getto" - wyprzedzając prof. Jana Tomasza Grossa o 14 lat - pisał: "Musimy całkiem szczerze, całkiem uczciwie stanąć wobec pytania o współodpowiedzialność. Nie ma co ukrywać: to jest jedno z najboleśniejszych pytań, przed którym możemy stanąć. Myślę jednak, że musimy je koniecznie rozważyć". I podejmując próbę takiego rozważenia, Błoński stwierdził: "Myślę, że w naszym stosunku do żydowsko-polskiej przeszłości winniśmy... przestać się bronić, usprawiedliwiać, targować. Podkreślać, czego nie mogliśmy robić, za okupacji czy dawniej. Zrzucać winę na uwarunkowania polityczne, społeczne, ekonomiczne. Powiedzieć najpierw: tak, jesteśmy winni".
Słowa te spotkały się z gwałtownym sprzeciwem, nie tylko w środowiskach skrajnie nacjonalistycznych. Przyznanie się do winy, próba wzięcia odpowiedzialności za swoją nie zawsze godną postawę, przyjrzenie się niezbyt chwalebnemu odbiciu w obiektywnym zwierciadle, wszystko to nie należy do rzeczy przyjemnych, ale dla higieny psychicznej narodu niezbędnych. Myślący Polacy nie mogą przecież wiecznie uchylać się od odpowiedzi samym sobie na pytanie, jak to się stało, że ludzie zupełnie normalni zachowywali się nieraz nienormalnie. Jak to się stało, że na widok palącego się getta wielu ludzi nie wstydziło się wyrażać żalu z powodu niszczenia dobytku, przyjmując jakby za naturalne, że obok tego dobytku giną ludzie?
Dlatego sprawa ta powraca na porządek dzienny i dyskusja wokół niej staje się problemem aktualnym, a nie tylko historycznym. I tak będzie, jak długo stosunek do niej uwarunkowany będzie w dużym stopniu przez "poduszki pani Marx", o czym pisał prof. Jan Tomasz Gross ("TP" z 11 lutego br.). Bo nie tylko w Niemczech w wyniku "Nocy Kryształowej" w 1938 r. "poduszki pani Marx" znalazły się w posiadaniu Frau Schneider czy Herr Flicka. Na inną skalę i w innych, ale merytorycznie podobnych okolicznościach poduszki i inne mienie Wajnbergów, Borensztajnów i innych Żydów znalazły się w rękach wielu Kowalskich.
Przed laty oglądałem nadany przez telewizję "Polonia" program pod tytułem "Być Żydem". Grupa młodych ludzi, którzy wyrośli w przekonaniu, że są Polakami-katolikami opowiadała, jak uporała się z nagłym odkryciem, iż właściwie są Żydami, gdyż ich ojcowie lub matki jako niemowlęta oddane zostały przez rodziców-Żydów ich polskim przyjaciołom na wychowanie, a raczej przechowanie podczas okupacji. W programie wystąpiła także profesor (nie pamiętam nazwiska), która podkreśliła, że nie jest Żydówką i jej uwagi są jedynie wynikiem obserwacji tego, co się wokół dzieje. Często gdy w towarzystwie rozmowa schodzi na temat związany z Żydami - mówiła - następuje chwila konsternacji i krępującego milczenia. Wielu spośród obecnych przypomina sobie bowiem jakąś pożydowską komodę, szafę czy inny mebel, który stoi u ciotki, kuzynki itp.
Tak więc "poduszka" czy "komoda" stały się nieodłącznym elementem nastawienia pewnych sfer społeczeństwa polskiego do problemu żydowskiego. Przez lata pojęcie Holocaustu łączyło się wyłącznie z mordem, dokonanym przez hitlerowców na narodzie żydowskim. W połowie lat 90. po tym, gdy zgodnie z ustawami o zachowaniu tajności archiwów przez 50 lat umożliwiony został dostęp do takich archiwów w USA, Wielkiej Brytanii i innych państwach, pojęcie Holocaustu rozszerzone zostało także na grabież mienia ofiar żydowskich. Grabieży tej dopuścił się nie tylko reżim hitlerowski, ale nawet poczciwa i neutralna we wszystkich wojnach Szwajcaria, ojczyzna Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i konwencji o obronie praw człowieka, o stosunku do jeńców wojennych itp. Wyszło na jaw, że szwajcarskie banki świadomie i cynicznie przywłaszczyły sobie pieniądze zdeponowane przez ludzi, którzy potem zginęli i uniemożliwiały dostęp do informacji o depozytach spadkobiercom.
Walka z bankami szwajcarskimi o zwrot grabieży skierowała uwagę światowej opinii na "gospodarczy" aspekt Holocaustu, który powoli zaczął jakby nabierać cechy najważniejszego elementu tej zbrodni. Dziś wielu młodych ludzi, którzy przedtem niewiele wiedzieli o "epoce pieców", jak ją nazwał Adolf Rudnicki, jest przekonanych, że Holocaust to problem gospodarczy, związany z zabraniem Żydom majątków, których zwrotu się domagają.
Minęło już ponad 60 lat od tej straszliwej zbrodni i szeregi jej świadków maleją. Jeszcze kilka lat i o tych wydarzeniach można będzie już tylko czytać, a ewentualne pytania i wątpliwości wyjaśniać jedynie w oparciu o dokumenty, a nie relacje żywych ludzi. Dlatego tak ważne jest właśnie dzisiaj, niemal w ostatniej chwili, wyjaśnienie prawdziwego tła i przebiegu tamtych wydarzeń. |
|
|