POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum POLITYKA 2o Strona Główna
->
Polska
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
POLITYKA, TWOJE ZDANIE O...
----------------
Aktualny Stan Forum - Archiwum do wglądu i dyskusji
POLITYKA
----------------
Polska
Świat
Historia i Przyszłość
Felietony, Ciekawe Artykuły,
NIE SAMĄ POLITYKĄ CZŁOWIEK ŻYJE
----------------
Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Galeria Zdjęć
Świat Muzyki
To i owo
Wiadomości
Blogi
Blogi
ADMINISTRACJA
----------------
Korespondencja z Administracją Archiwum
Ukazy
Po Co, Na Co, Dlaczego
Rozrachunki
Kompostownik
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Gość
Wysłany: Nie 11:52, 29 Paź 2006
Temat postu:
Co z tą kasą?!
Tekst sprzed roku, wtedy jeszcze panowała ta epoka, kiedy wmawiano nam - mając nas za matołów - że ekonomicznie jest Polakom ciężko, bo to nieuniknione kłopoty wynikające z transformacji ustrojowej. Czy Balcerowicz z jest z GRU? Ależ skądże!! To jakaś spiskowa teoria dziejów!! To dlaczego efekty jego pracy są satysfakcjonujące dla GRU? Taki prezent?
Cytat:
Leszek Balcerowicz - inteligentny zdrajca
Zdrajców polskiego interesu narodowego mamy w naszej historii sporo. Nigdy jednak w przeszłości nie było takiego okresu, żeby działające na szkodę Polaków osoby były przez nich świadomie gloryfikowane (w takiej skali) i nie budziły jakichkolwiek wątpliwości. Zdrada interesu narodowego kończyła się zazwyczaj karą, łącznie z tą najwyższą. Jeśli nie było możliwości jej wymierzenia, nikt nie miał wątpliwości, co do jej ewentualnej zasadności. Rzeczywistość ostatnich lat zmieniła jednak oblicze takiego podejścia do sprawy. Kraj upada, Polacy zaczynają emigrować jak gdyby obce wojsko z olbrzymimi oddziałami wkroczyło na terytorium naszego państwa, znaczna część społeczeństwa przymiera głodem i w tym wszystkim brak winnych danego stanu rzeczy. Czy jest to normalne? Leszek Balcerowicz odpowiedziałby zapewne, że jest to wywołane naturalnym mechanizmem rynkowym. Możnaby się z nim po części zgodzić - ale tylko cząstkowo. Rynek bowiem nie jest perpetum mobile (w ujęciu czysto technicznym) - żeby działał potrzebni są ludzie. To oni na niego wpływają - w większości w równym stopniu. Są jednak czynniki (poza naturalnymi mechanizmami), które mogą mieć znaczący wpływ na jego działanie - jest to kapitał (wiedzy, informacji i zasobów środków finansowych) no i oczywiście władza (rząd, media). Umiejętne ich wykorzystanie w gospodarce może dać nam wiele pozytywnych rezultatów. Im szerszy do nich dostęp, tym większe ewentualne korzyści. Jeśli są one jednak używane przeciwko państwu, którego jest się obywatelem, można to określić krótko - zdrada.
/.../
Za:
http://hotnews.pl/artpolska-529.html
Gość
Wysłany: Pią 23:16, 13 Paź 2006
Temat postu:
Zobaczcie wyznawcy POpaplańców, komu bliżej do PZPRu!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zarząd szczecińskiej Platformy Obywatelskiej podjął decyzję, że każdy kto nie był na warszawskiej manifestacji w sobotę musi ponieść konsekwencje finansowe. Sześć osób ma zapłacić od 300 do 800 złotych.
Kwoty zależą od miejsca na listach do rady miasta i sejmiku. Wiceprzewodniczący PO w Szczecinie Cezary Urban powinien zapłacić 600 złotych. Przyznaje, że będzie się odwoływał od tej decyzji, bo nie podoba mu się sposób wyciągania konsekwencji. Zaznaczył, że manifestacja była dobrowolna.
Odwołanie zamierza też złożyć radny Paweł Bartnik, który ma zapłacić 800 złotych. Zaznaczył, że rozumie, iż dla PO było ważne, by na manifestacji stawiło się jak najwięcej osób i chciano w pewien sposób ich zmobilizować. Podkreślił jednak, ze ma prawo się od tego odwołać i dodał, że w czasie manifestacji miał swoje obowiązki.
Poseł Sławomir Mitras protestuje. Twierdzi, że nie jest to kara za to, że ktoś nie pojechał na manifestacje, tylko podjęta wcześniej - jak to określił - "dżentelmeńska umowa". Potwierdza, że to jedyny przypadek w Polsce. Zaznacza, że nie chodzi o kary finansowe, ale dobrowolną rekompensatę.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,8549905,wiadomosc.html
Gość
Wysłany: Pią 23:12, 13 Paź 2006
Temat postu:
ROKITA , PAWLAK I SUCHOCKA TWIERDZA , ZE NIC NIE WIEDZIELI O INWIGILACJI PRAWICY ! TYLKO GORZEJ DLA NICH SKORO O TAKICH LAJDACTWACH NIE WIEDZIELI ! Premierzy i szef urzedu rady ministrow nic nie wiedzieli co sie dzieje w panstwie !!!!! Hehe !!! To sie zajac prostszymi rzeczami w zyciu : cerowaniem skarpetek , ogladaniem seriali a nie kierowaniem i rzadzeniem panstwem , poslowaniem czy ambasadorowaniem !!!!! Oby juz nigdy wiecej nie rzadzili !!!!!!!! Zwyczajnie sie nie nadaja !!!!!!!! Skoro nic nie wiedzieli !! Ale fakty wskazuja jednoznacznie czy wiedzieli !!! To samo Buzek ( teraz w PO ) nie mial zadnej ochoty zalatwic tej sprawy !!! Wyciagnac , rozliczyc !! 17 lat patologii i skandali !
Gość
Wysłany: Śro 15:34, 11 Paź 2006
Temat postu:
Dwa cytaty z Gościa:
Cytat:
z dnia z dnia 9 pażdziernika 2006 : "Ja byłem w tym czasie, to był rok 1992 i 1993, szefem Kancelarii premiera i nie łączyło mnie absolutnie nic ze służbami tajnymi. Nie miałem z nimi żadnego styku." (odpowiedź na zapytanie dziennikarskie)
Cytat:
-> a teraz wypowiedż J. Rokity, szefa Urzędu Rady Ministrów z dnia 9 październik 1992 :
''Jeśli chodzi o informacje Urzędu Ochrony Państwa, oczywiście korzystam z nich regularnie i są mi znane. Dziękuję bardzo.''
Gościu! Czyli czytał, wiedział i... co to go obchodziło? Co miał godać Suchockiej? Żyli całkiem innymi sprawami i ważniejszymi sprawami niż UOP, który... był na ich usługach!
Kog inwigilował, komu przeszkadzał ten aparat władzy? Szukał, kręcił się w miejscu, podejmował inicjatywy, sporządzał jakieś bardzo ważne papióry nie nadające się nawet do ....
Podam jeszcze większą "frajdę"! Niejaki Gorbaczow rozwalił Instytut wielkości MINISTERTWA. nstytut ds Wynalazków! 1200 ludzia poszło na bruk lub na przekształcenie. Tak tworzyli wynalazki, że ich mieli nawet kilkadziesiąt, na które wpadłby nawet sybirak z siekierą! I Bez cały rok ... jeden na skalę instytutu, tylko że zachód już miał!
A śmiać mi się chce jak WSI czy inne ss rozwaliły OPOZYCJĘ? Noto jak to było? W ich naczelnych władzach byli agenci? To oni podzielili opozycję i robili z nimi co chcieli? Czy opozycja była tak słaba czy składająca się z takich kilkuosobowych frakcji, że się sama rozpoadła? A teraz biadolą: to agenci, to RZĄDOWI agenci, że jesteśmy tacy poje....!
To agenci są winni, że nie uchwalimy dziś budżetu!
Budżetu, który ma rodowód od ratowania go po AWS-ie przez normalnych ekonomistów, którzy mają dzisiejszych wyszukiwaczy agencyjności wszystkiego, co nie po ich myśli gdzieś... - do reform Gilowskiej. Budżet, który jest najlepszy, na jaki stać obecny rząd, budżet zgodny z przewidywanymi przez nich kierunkami i reformami, czyli budżet przetrwania, ale to jest budżet minimum, więc jak nas nie stać na lepszy, na lepiej opracowany przez ekonomistów i księgowych, to MUSi BYĆ JEDNAK NA TYLE STABILNY!
O ile istnieje korupcja partyjna lub parlamentarna, to dla mnie ona istnieje w PARLAMENCIE lub poza parlamentem, ale mająca wpływy na rządzących i ich obsesję.
Gość
Wysłany: Śro 14:46, 11 Paź 2006
Temat postu:
cytuje:
Rokita kłamie - proszę oceńcie sami !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Proszę o ocenę kto mówi prawdę a kto kłamie , przytaczam wypowiedż J. Rokity z dnia z dnia 9 pażdziernika 2006 :
"Ja byłem w tym czasie, to był rok 1992 i 1993, szefem Kancelarii premiera i nie łączyło mnie absolutnie nic ze służbami tajnymi. Nie miałem z nimi żadnego styku." (odpowiedź na zapytanie dziennikarskie)
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3673190.html
-> a teraz wypowiedż J. Rokity, szefa Urzędu Rady Ministrów z dnia 9 październik 1992 :
''Jeśli chodzi o informacje Urzędu Ochrony Państwa, oczywiście korzystam z nich regularnie i są mi znane. Dziękuję bardzo.''
Tę wypowiedż Rokity można łatwo znależć wchodząc na stronę Sejmu (
http://www.sejm.gov.pl/
) - archiwum - I kadencja - posłowie - Rokita Jan - wypowiedzi - data 09-10-1992 (2 wypowiedż ''zapytanie poselskie'' ostatnie zdanie )
Teraz proszę zastanowić się nad słowami J. Kaczyńskiego czy nie miał racji mówiąc o wiedzy Rokity oraz kto tu tak naprawdę kręci czekając na ujawnienie wszystkich dokumnetów by przygotować skuteczną obronę, kontratak :
'' premier powiedział m.in. "Natomiast zupełnie inaczej widzę odpowiedzialność takich osób jak chociażby pan Andrzej Milczanowski (minister spraw wewnętrznych w rządzie Hanny Suchockiej - PAP), Konieczny (Jerzy Konieczny, ówczesny szef UOP), jak pan Jan Rokita. Bo nie mam najmniejszej wątpliwości, że on doskonale się orientował w tych praktykach. Ci ludzie nie tylko łamali prawo i to w kilka lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ale dopuszczali się czynów po prostu nikczemnych, zupełnie jakby odwracających to, co przedtem było przedmiotem działalności wielu z nich. Bo nie mówię tu o panu Koniecznym, ale i Rokita i Milczanowski działali w opozycji".
Rokita podkreślił, że do zawartości tzw. szafy Lesiaka będzie mógł się odnieść, gdy zostanie opublikowana całość dokumentów, bo - jak mówił - "opublikowanie części archiwów jest zafałszowaniem zbioru archiwalnego".
"Ja byłem wówczas, to był rok 1992, 1993, szefem kancelarii premiera i nie łączyło mnie absolutnie nic ze służbami tajnymi. Nie miałem z nimi żadnego styku" - mówił Rokita. .''
http://www.wprost.pl/drukuj/?O=95690
Wypowiedź znajduje się dokładnie TUTAJ wychodzi na to że Jasiu miał jednak wiedzę co robi UOP
http://tomaszlis.wp.pl/f,315,t,50681,forum_viewtopic.html
Gość
Wysłany: Śro 9:30, 11 Paź 2006
Temat postu:
Sprawa jest jasna i prosta.Co by nie powiedzieć wszędzie wina lezy po stronie ludzi.Jeśli w "szafie Lesiaka" znajdują się rzeczywiście dokumenty potwierdzające bezspornie stawiane zarzuty , jeśli ludzie służb specjalnych przekroczyli swoje uprawnienia i wpływali na polską scenę polityczną , jeśli upadek rządu Pana Olszewskiego był zamachem stanu
to .....jak napisałem w pierwszym zdaniu.
Wszytscy politycy będący wówczas u władzy powinni zejść ze sceny poltycznej.Jedni że inspirowali takie działania , tolerowali , wiedzieli a nie przeciwdziali ,lub nie wiedzieli a jednak powinni wiedzieć , lub nic nie zrobili w kierunku wyjaśnienia choćby krążących plotek.Już z samego faktu , że byli w takim rzadzie jest wystarczającym powodem udania się na spoczynek , na polityczną emeryturę.
A z byłym Prezydentem Lechem Wałęsą powinna być przeprowadzona cicha jak najbardziej tajna rozmowa , w której dla dobra Polski dla zachowania mitu Solidarności , dla zachowania jego pseudoautorytetu powinien zaprzestać swoich licznych podróży po świecie i czczego gadania w różnych miejscach.Swoje wyjazdy powinien ograniczyć do minimum a słynne wyklady konsulować i uzgadniać.Najlepiej gdyby tego zaniechał z uwagi na stan zdrowia.
Pani Suchocka również powinna mieć obowiązek zjechania do kraju.
Na szczęście to tylko moja opinia.Całej tej plejadzie gadających głów zapewne włos z głowy nie spadnie.Byłbym zdziwiony gdyby było inaczej.
Janusz
casandra bez logowania
Wysłany: Śro 8:42, 11 Paź 2006
Temat postu:
Ty gościu. Napisz coś własnymi słowami i od siebie. Bo jak na razie jesteś kompletnie niewiarygodny posługując się nieswoimi tekstami. Tu jest forum dyskusyjne na którym wypowiadamy własne poglady, wynikające z własnych przemyśleń. Jeśli juz się podpieramy tekstami innych, to tylko w minimalnym stopniu. Tuby propagandowe mamy na codzień wokół siebie w postaci różnorodnych tabloidów. Czytać umiemy, posługujemy się wzrokiem i słuchem. Rozum jednak mamy swój i nie potrzeba nam "wciskania prawd" rodem z politycznego magla. Mów własnym głosem, a będziesz wysłuchany. Inaczej nie wysilaj się. Nawet podobnie myslący jak ty - oleją cię.
Gość
Wysłany: Wto 22:55, 10 Paź 2006
Temat postu:
--- Te wasze gadanie , ze Kaczynscy to XIX wieczni faszysci , ktorzy dzialaja metodami bolszewickim !! Kto lamal demokracje w latach 92 - 94 w czasie " inwigilacji prawicy " ??? Kto wtedy rzadzil tym panstwem nikczemnie lamiac prawo ! Walesa - prezydent , Milczanowski - MSW , Suchocka - premier , Pawlak - premier , Rokita - szef urzedu rady ministrow !!!! Kto dzialal jak bolszewicy ??????
Do wiadomości: Wałęsy, Suchockiej, Rokity...
Funkcjonariusze UOP analizowali działalność Samoobrony, podobnie jak wcześniej inwigilowali Porozumienie Centrum i Ruch Katolicko-Narodowy oraz inne partie antywałęsowskiej opozycji, mimo że ugrupowania te działały zgodnie z prawem i na podstawie obowiązujących w Polsce przepisów. Tym ciekawiej w tym kontekście wygląda wykaz osób, którym ową notkę, przygotowaną w Zarządzie Kontrwywiadu i Zarządzie Śledczym UOP, miano przekazać. Wśród osób, które miały mieć możliwość zapoznania się z przygotowaną przez UOP analizą, są: Lech Wałęsa, Hanna Suchocka, Jan Rokita, Jan Piątkowski i Andrzej Milczanowski.
Lech Wałęsa, podobnie jak Rokita i Suchocka, zaprzeczyli wczoraj, jakoby posiadali wiedzę na temat działań związanych z prowadzoną przez UOP inwigilacją prawicy czy innych antywałęsowskich ugrupowań, jednak w świetle kolejnych odtajnionych dokumentów z "szafy Lesiaka" takie dementi brzmi równie rozpaczliwie, co niewiarygodnie.
Wojciech Wybranowski
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20061010&id=po05.txt
Gość
Wysłany: Czw 15:05, 13 Lip 2006
Temat postu:
Gdyby owocnie zakończono śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Papały, zniknąłby wówczas pretekst do oskarżania Edwarda Mazura.
Gość
Wysłany: Czw 13:12, 13 Lip 2006
Temat postu:
ZABOJSTWO GENERALA PAPALY!!!!
Nawiążę jeszcze do ostatniej przytoczonej wypowiedzi .
Zabójstwo Papały , temat kontrowersyjny i jednocześnie okryty aurą tajemniczości , prawda której obywatele nie mieli i nie wiadomo kiedy będą mieli szansę poznać a tym bardziej poczuć , że sprawiedliwości stało się zadość .
Sprawa , której wyjaśnienie postawiono sobie za pukt honoru polskiej Policji , wciąż nierozwiązana . Przytoczę tutaj wyniki śledztwa dziennikarskiego w tej sprawie uzyskane przez Latkowskiego,
.. może łatwiej będzie zrozumieć powody 'ociężałości' całej sprawy ale i przyczyny usunięcia Konfrontacji z jesiennej ramówki tv , chyba lepiej zrozumieć specyfikę kraju w jakim żyjemy, jakim jest wciąż jeszcze III RP .
'' - To śledztwo przypomina pusty garnek, który tylko od czasu do czasu pobrzękuje. Nikt się już nim z energią nie zajmie. Nikt nie gryzie trawy, by dopaść winnych śmierci komendanta Papały – mówi były funkcjonariusz MSWiA dla programu Konfrontacja TVP2. Śledztwo w sprawie zabójstwa byłego komendanta Policji nadinsp. Marka Papały trwa już osiem lat. 25 czerwca 1998 roku wieczorem z zimną krwią, jednym strzałem zabito komendanta na parkingu przed jego własnym domem w Warszawie. Wykrycie sprawców uznano za sprawę honoru polskiej Policji. Czas pokazał, że to puste zapewnienia.
Komendant na prochach
Informator z Zarządu Wywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyjawia, że od września 1997 roku, służby, wiedziały o tym, że ówczesny komendant główny policji Marek Papała nie mógł funkcjonować normalnie bez zażywania środków farmakologicznych. Silnych środków uspokajających i innych. Z innych informacji wynika, że prawie co weekend komendant ukrywał się przed światem jak to określił rozmówca z ABW w „ zapchlonej daczy pod Warszawą”. Dlaczego policja i prokuratura nie doszły do dnia dzisiejszego przyczyny takiego fatalnego stanu komendanta policji? Co było tego podłożem? Te informacje każą inaczej spojrzeć na powszechnie prezentowany fakt, że generał Marek Papała tylko w ostatnim okresie, kiedy już nie był komendantem głównym policji, tuż przed śmiercią, był osoba zdenerwowaną, obawiającą się czegoś lub kogoś. W kontaktach korzystał wówczas przede wszystkim z budek telefonicznych, a nie z telefonu domowego.
Leszek Miller był do października 1997 szefem MSW. Marek Papała był jego podwładnym. Razem odbywali wówczas podróż do Stanów Zjednoczonych, gdzie odnotowano zły stan psychiczny komendanta. Pytany, czy dotarła do niego notatka, czy sam nie zauważył niepokojącego stanu Marka Papały, twierdzi, że o niczym nie wiedział. O jego niepokojącym zachowaniu przed śmiercią dowiedział się z prasy. Prokurator Jerzy Mierzewski stwierdził, że ten watek od razu wykluczono na początku śledztwa, pozwoliła na to m.in. sekcja zwłok.
Miller nie czuje się winny, że do dnia dzisiejszego nie ma wyroku dla sprawców mordu na komendancie Papale, na jego jak twierdzi przyjacielu. Kieruje zarzuty w stronę ówczesnego premiera Jerzego Buzka i ministra MSWiA Janusza Tomaszewskiego. Zauważa, że w takich sprawach liczą się pierwsze miesiące, a te zostały zmarnowane. Chciano wykorzystać sprawę Papały do celów politycznych, pogrążeniu lewicy. Fakt, że kolejne lata należały do niego jako premiera jakoś go nie skłaniają do uderzenia się także i w swoją pierś.
Zbadać wszystkie wątki
Ryszard Bieszyński były dyrektor departamentu ABW ds. karnych nie ma wysokiego mniemania o sposobie prowadzenia czynności śledczych przez prokuraturę. Zwraca uwagę, że prokuratura powinna badać wszystkie wątki, a nie prześlizgiwać się po nich. Także osobiste i rodzinne. W tym miejscu wskazuje, że wielu rozmówców mówiło o konflikcie rodzinnym, ale nie chciało tego, tu cytat: „powiedzieć tego na papier.” Między innymi w czasie przesłuchania w UOP wspominał o tym generał Roman Kurnik.
Prokurator Jerzy Mierzewski odpowiada na te zarzuty, że początkowo współpracował z UOP, ale wtedy śledztwo nie szło właściwym torem. Postanowił zrezygnować ze współpracy i oprzeć się na doświadczonych policjantach. Pytany, czy nie widział zagrożenia, że są także doświadczeni w układach policyjnych, odparł, że nie ma zaufania do młodych wilczków.
Według prokuratora Jerzego Mierzewskiego zleceniodawcą jest Edward Mazur. Nasi rozmówcy z ABW i MSWiA jednoznacznie stwierdzają, że jest to osoba, która w aktach służb specjalnych pojawia się już w latach pięćdziesiątych jako współpracownik. Mylą się jednak ci, którzy uważają, że jest on tylko dobrym znajomy ludzi służb związanych z PZPR i SLD. Mazur współpracował z każdą nową ekipą, jaka pojawiała się w służbach. To KM zwerbował go do UOP-u i z tej współpracy był bardzo zadowolony. Edward Mazur jednak to nie tylko współpracownik polskich służb, ale też CIA, jak oświadczają rozmówcy z MSWiA i ABW. Czy to nie jest faktyczna przyczyna problemów z jego deportacją z USA do Polski?
Warto przypomnieć, że 27 lutego 2002 Edward Mazur został zatrzymany w Polsce. Podstawą były zeznania Artura Z. pseudonim Iwan, członka gangu płatnych morderców z Gdańska. To jego Edward Mazur miał namawiać do zastrzelenia Papały. Biznesmenowi jednak nie postawiono zarzutu zlecenia zabójstwa generała, bo sprzeciwiły się temu Ministerstwo Sprawiedliwości i warszawska prokuratura apelacyjna nadzorująca śledztwo w sprawie śmierci Marka Papały. Według tych instytucji nie było wystarczających dowodów winy Edwarda Mazura.
Jakie dowody posiada prokuratura przeciwko Mazurowi? Czy jest tylko zeznanie Artura Z.? Wskazanie bezpośrednie Mazura przez Artura Z.? Z ustaleń wynika, że w zeznaniach nie ma nazwiska Papały, mówi się w nich tylko o „Głównym Psie”. Dowody, że Mazur był w Gdańsku są wątłe. Tak było do niedawna. Teraz według jednego z prokuratorów, dzięki współpracy służb, możliwej po zmianie rządu, wątek sprawczy Mazura jest coraz bardziej silniejszy.
Dwa lata temu prokuraturze udało się po walce stoczonej z ABW uzyskać dostęp do tajnych operacyjnych materiałów służb specjalnych, w których przewija się Edward Mazur. Sprzeciwiał się temu m.in. Ryszard Bieszyński –ówczesny dyrektor departamentu ABW ds. karnych. Zgodę na zapoznanie się z pełnymi aktami wydał Andrzej Barcikowski. Prokurator Jerzy Mierzewski zapoznawał się z nimi w ABW. Z niezrozumiałych powodów zapoznał się tylko z mniejszą częścią, ku zaskoczeniu dwóch moich rozmówców z ABW. Jak to jest możliwe, że prokurator nie chce poznać dokładnie wszystkiego, co na temat Edwarda Mazura mają polskie służby, przy tym uważa go ciągle za najważniejszego podejrzanego w sprawie? Pytany o to Jerzy Mierzewski zaprzecza, stwierdza, że to jest kłamstwo ludzi z dawnego UOP.
Wszyscy bali się tego ruszać
Prokurator Mierzewski nie zajął się wszystkimi tropami śledztwa. Na przykład wątek paliwowy jest dopiero obecnie realizowany. Dlaczego nie był wcześniej? Jak mówi policjant z Centralnego Biura Śledczego – Wszyscy bali się tego ruszać. Prokurator Mierzewski natomiast stwierdza, że dopiero niedawno ten wątek wyszedł w śledztwie.
Zarzuca się śledczym, że obawiano się także przesłuchiwać niektóre ustosunkowane osoby, które pojawiły się w śledztwie. Do dnia dzisiejszego np. nie wyjaśniono co takiego łączyło generała Papałę z ks. Jankowskim? Często razem jeździli na Jasną Górę. Wiadomo, że dwa dni przed śmiercią na prośbę ks. Jankowskiego generał Papała zorganizował spotkanie z Edwardem Mazurem. Odbyło się one w Warszawie, w hotelu Victoria, gdzie zjedli obiad. Ks. Jankowskiemu towarzyszył ochroniarz, który zainteresował śledczych z UOP. Jednak nie mieli oni podstaw służbowych by prowadzić śledztwo w tym kierunku. Sprawdzić kolejny wątek. Prokurator na to nie pozwalał. Prokurator Mierzewski zaprzecza, że niektóre osoby były specjalnie traktowane, ks. Jankowski był przesłuchiwany dwukrotnie.
Czy policja może być sędzią w swojej sprawie?
Czy policja może być sędzią w swojej sprawie? Czy przynajmniej w 2001 roku prokurator nie powinien podjąć decyzji o odsunięciu policji od śledztwa. Natrafilismy na zeznania Anny Marszałek, dziennikarki śledczej Rzeczpospolitej, zeznała ona o informatorze, który wskazał jej nowe tropy w sprawie morderstwa Papały, wskazał by zainteresować się ludźmi policji, wymienił między innym generała Romana Kurnika. Policja i prokurator zlekceważyli jego informacje, podobnie jak dziennikarka, która uznała, że jej informator jest niepoważny, dlatego o tym nie napisała. Sprawą zainteresował się jednak UOP, który uznał, że należy sprawdzić wątek o zaangażowaniu wysokich funkcjonariuszy MSW w zabójstwo generała. Jednak nie doprowadzono tego do końca. Dlaczego? Być może wyjaśnieniem będzie to, że po ostrym przesłuchaniu generała Romana Kurnika przez UOP, ten poskarżył się i zaczął interweniować u zwierzchników. Jeśli UOP miał takie naciski, to o jakich naciskach można mówić na policjantów prowadzących śledztwo, skoro byli podwładnymi generała Kurnika i jego otoczenia?
Leszek Misiak, dziennikarz tygodnika OZON w styczniu 2003 roku otrzymał anonim od warszawskich policjantów, w którym pisali: „Jak wygląda sprawa Marka Papały to mu dobrze wiemy. Nie chodzi tu o narkotyki (celowo błędnie przyjęty ślad), a o handel bronią i sprzętem specjalnym POLICJI. Wykończyli go najbliżsi współpracownicy. Niektórzy zajmują wysokie stanowiska państwowe.. M.Papała wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie i ubezpieczył się na astronomiczną jak dla policjanta sumę tj. 250.000 złotych. My dużo wiemy, ale boimy się mówić, gdyż „Ci” ludzie mogą decydować o naszym losie.”
Z pozyskanych informacji wynika, że była to polisa wystawiona na jego nieletnią wówczas córkę. Opiewała w przypadku śmierci gwałtownej Marka Papały na 300.000. W otrzymaniu tych pieniędzy przez córkę pomógł skutecznie później generał Roman Kurnik.
O zaangażowaniu w sprawę zabójstwa Papały funkcjonariuszy MSW mówił też świadek koronny Piotr. O jego zeznaniach cztery lata temu pisali Maciej Wisniowski i Dorota Paradecka w tygodniku NIE. Zwrócił się do nich, bo twierdził, że prokuratura i policja nie chce go słuchać w kwestii korupcji w MSW i powiązań przestępców ze światem politycznym.
O tym, że z policji musiały być przecieki świadczy fakt, że dwa dni później kiedy ówczesny szef MSWiA Marek Biernacki otrzymał informacje o tym, że śledztwo natrafiło na ślad udziału w morderstwie Niemczyka, ten kilka dni później uciekł.
Dlaczego do dzisiaj wątek udziału w zabójstwie generała Marka Papały wysokich funkcjonariuszy MSW nie został do końca zbadany przez prokuraturę, policję i ABW? Takich pytań jest wiele, kiedy się poznaje kulisy śledztwa, o którym się mówi, że jest najważniejsze, że to sprawa honoru policji, wymiaru sprawiedliwości i państwa polskiego.
Powołać nową ekipę śledczą
– Dżungla – tak miał w 2000 roku prokurator Jerzy Mierzewski określić, jak wygląda śledztwo w sprawie zabójstwa komendanta Papały. Czy przez kolejne lata coś się zmieniło? Im głębiej wchodzi się w ten świat, tym bardziej właściwym wydaje się być określenie – to dżungla, w której nawet nie wiadomo czy można wykarczować ścieżkę prowadzącą do jakiejkolwiek drogi, rzeki. A co mówić do tej właściwej.
Wielu rozmówców wskazuje, że po ośmiu latach trzeba podjąć „męską decyzję” i zmienić ekipę śledczą. Sukcesy są ich wątpliwe. Wątek bezpośrednich wykonawców morderstwa Marka Papały nie był sukcesem prokuratury i policji, jak się uważa powszechnie, ale przyszedł z agentury więziennej. Po tylu latach „uczepili się swojej tezy i są już nieprzesiąkalni na inne tropy”. A w takiej sprawie trzeba sprawdzić wszystko. Teraz trzeba dać szansę innym.
Kto rozliczy śledztwo w sprawie zabójstwa generała Marka Papały? Dokona bilansu? Przejrzy je pod kątem popełnianych błędów? Czy w wymiarze sprawiedliwości znajdzie się ktoś odważny by podjąć zdecydowane działania w sprawie śledztwa, które tylko od czasu do czasu odżywa w mediach?''
22.06.2006
http://www.latkowski.com/blog/2006/1-6/
Gość
Wysłany: Śro 9:02, 12 Lip 2006
Temat postu:
"Rz": Gilowska nie była "Beatą", a cała sprawa to mistyfikacja!!
"Rzeczpospolita": Były oficer SB z Lublina Witold W., zeznał, że Zyta Gilowska nie była agentką o pseudonimie "Beata", a cała sprawa to mistyfikacja.
"Rzeczpospolita" pisze, że Witold W. takie zeznanie złożył w 2004 roku podczas dochodzenia prowadzonego przez poprzedniego rzecznika interesu publicznego, Bogusława Nizeńskiego.
Tłumaczył wtedy, że dokonał mistyfikacji chcąc odciągnąć SB od małżeństwa Gilowskich. Mimo to, kolejny rzecznik Włodzimierz Olszewski i jego zastępca Jerzy Rodzik skierowali wniosek do sądu lustracyjnego przeciwko byłej wicepremier.
Według "Rzeczpospolitej", pominęli oni istniejące w materiałach sprawy przesłanki, że agentem "Beata" mógł być ktoś z jej najbliższej rodziny, ktoś także powiązany był z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim.
Prokuratorzy, z którymi rozmawiała gazeta, twierdzą, że sędzia Jerzy Rodzik, oparł wniosek o lustrację głównie na domniemaniach z esbeckich dokumentów.
Według informatorów gazety, raporty które rzekomo miała składać Gilowska mówią głównie o członkach zagranicznych delegacji, które przyjeżdżały na KUL.
Stąd wysnuto przypuszczenie, że źródłem informacji musiała być była wicepremier. Rodzik nie odpowiedział na pytanie gazety, dlaczego zdecydował złożyć wniosek o lustrację Gilowskiej. Stwierdził, że musiałby zdradzić tajemnicę państwową.
Gilowska zaprzecza, że współpracowała z SB. Sprawę badają śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, którzy muszą ustalić, czy była wicepremier padła ofiarą szantażu ze strony rzecznika, który sformułował wniosek o jej lustrację.
Dziś sąd apelacyjny ma rozpatrzyć zażalenie Gilowskiej na odmowę wszczęcia postępowania lustracyjnego przez sąd I instancji.
Więcej o lustracji Zyty Gilowskiej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
http://wiadomosci.onet.pl/1354511,11,item.html
Gość
Wysłany: Wto 13:28, 11 Lip 2006
Temat postu:
AUTORYTET MORALNY WYBORCZEJ I GRUBEJ KRECHY PRZYZNAL SIE DO
WSPOLPRACY I SWOJEJ WINY!!!(material z onet.pl)
http://wiadomosci.onet.pl/1353861,11,item.html
Ks. Czajkowski przyznał się do współpracy z SB!!
Ks. Michał Czajkowski był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Jankowski" - potwierdził zespół redaktorów miesięcznika "Więź" po zbadaniu materiałów IPN. Sam ks. Czajkowski przyznał, że jego "wina jest bezsporna".
"W latach 1960-1984 ks. Michał Czajkowski był faktycznie tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Jankowski". Od tego zarzutu wolny jest jedynie czas jego studiów w Jordanii i Jerozolimie w latach 1964-66, z którego to okresu nie ma żadnych dokumentów dostępnych w archiwach" - podkreślono w raporcie "Więzi".
"Współpraca ta została przez ks. Czajkowskiego gwałtownie zerwana 28 października 1984, po zamordowaniu przez funkcjonariuszy SB ks.Jerzego Popiełuszki. W rozmowie z - jak się dopiero później okazało - współorganizatorem tej zbrodni, Adamem Pietruszką, ksiądz Czajkowski określił ten czyn jako »zbrodnie Kainową«. Pięć dni później 2 listopada pułkownik Pietruszka został zatrzymany w związku z udziałem w zamordowaniu ks. Popiełuszki" - czytamy. Całość raportu w sprawie ks. Czajkowskiego opublikowano w najnowszym numerze "Więzi", który ukazał się we wtorek.
Sam ks. Czajkowski w specjalnie przygotowanym oświadczeniu przyznał, że jego "wina jest bezsporna", zastrzegł jednak, że w "aktach SB nie brak informacji całkowicie fałszywych".
Redaktorzy miesięcznika na potrzeby raportu przeprowadzili wielogodzinne rozmowy z ks. Czajkowskim, a także z osobami, których nazwiska pojawiają się w materiałach. Ks. Czajkowski nie zaprzeczał większości przedstawionych faktów. Wielu z nich jednak nie pamięta - ani osób, ani wydarzeń.
Zespół "Więzi" podkreśla, że materiał zgromadzony w IPN jest "obszerny" - zawiera 898 stron i 80 klatek mikrofilmu. Według autorów, "autentyczność materiału archiwalnego nie budzi zastrzeżeń. "Można się jedynie zastanawiać, czy wszystkie doniesienia pochodziły rzeczywiście od księdza" - podkreślono.
Wśród dokumentów są raporty "Jankowskiego", w większości pisane na maszynie, rzadko odręcznie, a także liczne notatki oficerów prowadzących. "W przypadku większości rękopisów nie ma wątpliwości, że zostały one sporządzone ręką ks.Czajkowskiego" - czytamy.
Od roku 1972 oficerami prowadzącymi "Jankowskiego" byli prawie wyłącznie esbecy wysokiego szczebla, w tym skazany za zabójstwo ks. Popiełuszki płk. Adam Pietruszka. Autorzy raportu "Więzi" w kilku przypadkach kwestionują wiarygodność zapisków płk. Pietruszki, cytując opinie na ten temat Prymasa Polski, kard. Józefa Glempa i bp. Alojzego Orszulika. Podkreślają jednak, że "odnalezione błędy czy przeinaczenia w notatkach płk. Pietruszki nie zmieniają istoty rzeczy".
W 60-stronicowym opracowaniu, szczegółowo przeanalizowane są kolejne okresy kontaktów ks. Czajkowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa: nauka w seminarium duchownym (1956), studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (1960), studia w Rzymie (1961- 1964), praca naukowa i duszpasterska we Wrocławiu (1967-1972), probostwo w Zgorzelcu (1972-1976), okres 1976-1984, gdy ks. Czajkowski przeprowadził się do Warszawy i pracował naukowo na Akademii Teologii Katolickiej.
W charakterystyce bezpieki współpracownik "Jankowski" był określany jako "chętny do współpracy". Redaktorzy "Więzi" oceniają, że musiał on być "cennym źródłem" informacji; piszą też o "ewidentnej szkodliwości" jego współpracy, choć ta szkodliwość była różna w różnych okresach. Autorzy opracowania podkreślają, że "od roku 1975 +Jankowski+ praktycznie nie dostarczał już pisemnych raportów. Esbecy pozwalali mu wówczas subiektywnie odczuć, że jest jedynie partnerem w +niezobowiązującej+ dyskusji".
Jak piszą autorzy raportu, "Jankowski" informował SB głównie o postawach i sytuacji duchowieństwa, zwłaszcza archidiecezji wrocławskiej. Gdy znalazł się w Warszawie, SB liczyła też na wiadomości z kręgów opozycyjnych, jednak kontakty ks. Czajkowskiego z tymi środowiskami nie były zbyt ścisłe i nadzieje bezpieki nie zostały spełnione.
Według autorów raportu "Więzi", z materiałów IPN wynika, że ks. Czajkowski przekazywał SB informacje m.in. na temat ks. Jerzego Popiełuszki; niejednokrotnie rozmawiał też z funkcjonariuszami SB na temat papieża Jana Pawła II. Z akt wynika też, że SB naciskała, by ks. Czajkowski spotykał się z ks. Popiełuszką; do takich spotkań miało dojść co najmniej dwukrotnie.
Z akt wynika też, że ks. Czajkowski przekazał SB m.in. informacje, jak niepostrzeżenie dostać się do rezydencji metropolity wrocławskiego, abpa Bolesława Kominka, aby założyć podsłuch.
"Złodziej mógłby się dostać bez większego trudu pod sam pałac albo przeskakując przez ogrodzenie na podwórze (można też łatwo dorobić klucz!) albo od strony Odry, ale tam w ogrodzie jest w nocy spuszczony ostry pies" - miał pisać "Jankowski" w liście do SB. Jak podkreśla "Więź", dalej "precyzyjnie opisywał dostęp do poszczególnych pomieszczeń (pisał, że schody nie skrzypią) i wyjaśniał, gdzie leżą klucze do przedpokoju gabinetu szefa". Redaktorzy miesięcznika zaznaczają, że ks. Czajkowski twierdzi dziś, iż nie mógł znać tych szczegółów, bo nie był w prywatnych pomieszczeniach swojego biskupa.
Jak zaznacza miesięcznik, u źródeł trwającej z przerwami od 1956 do 1984 r. współpracy ks. Czajkowskiego z SB leżał zastosowany przez bezpiekę szantaż obyczajowy, którego szczegółów nie podano.
Ks. Czajkowski kategorycznie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek przyjmował od swych rozmówców z SB pieniądze czy prezenty. Z dokumentów oficerów SB wynika tymczasem, że kilkakrotnie tak go wynagradzali.
W raporcie czytamy, że w kolejnych okresach współpraca przybierała różne formy i intensywność. Została "gwałtownie" zerwana przez ks. Czajkowskiego 28 października 1984 r., po zamordowaniu przez funkcjonariuszy SB ks. Jerzego Popiełuszki.
Redaktorzy "Więzi" podkreślają, że przez cały czas współpracy, a zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, ks. Michał Czajkowski - choć spotykał się regularnie z wysokimi funkcjonariuszami SB i przekazywał im wiele informacji - jednocześnie czynił ludziom wiele dobra i był zaangażowany po stronie "Solidarności".
SB nie wiedziała nawet o wszystkich jego działaniach. Np. "Karol Modzelewski pamięta, że właśnie przez ks. Czajkowskiego przekazywał z obozu internowania grypsy adresowane do Józefa Piniora, szefa podziemnej +Solidarności+ na Dolnym Śląsku. Informacje te bezpiecznie docierały do adresata".
Zespół badawczy "Więzi" pracował w składzie: dr hab. Andrzej Friszke, dr Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki.
"Analiza zachowanych dokumentów SB odsłania obraz człowieka uwikłanego w sieć szantażu i fałszywych obietnic. Uwikłanego - bo został uwikłany, pozwolił się uwikłać i przez długie lata nie umiał się z tego uwikłania wyzwolić" - napisali redaktorzy miesięcznika. Zastrzegają oni na koniec, że ich raport nie jest próbą sądu nad ks. Czajkowskim.
W specjalnym oświadczeniu publikowanym w lipcowo-sierpniowym numerze "Więzi" ks. Czajkowski napisał m.in., że jego "uwikłanie trudno tłumaczyć tylko epoką, naiwnością, lękiem, zbytnią swobodą wypowiedzi".
"Dałem dowód słabości charakteru. To, co się dzieje od kilku tygodni wokół mojej osoby, także interpretacje niesprawiedliwe i obraźliwe, traktuję jako zasłużoną pokutę" - zaznaczył. "Ale te trudne, bolesne tygodnie to także czas niespodziewanej i niezasłużonej życzliwości ludzkiej. Z całego serca ze wzruszeniem i zażenowaniem dziękuję wszystkim, którzy na różne sposoby okazywali mi wsparcie, wyrażając wdzięczność, solidarność, szacunek, a także zaufanie, które przecież zawiodłem" - napisał ks. Czajkowski.
i o to chodzilo.nie trzeba sie wypierac i zaprzeczac rekami i nogami oczywistym faktom.robic z siebie autorytet,pchac sie na wyzyny i pouczac innych polakow w swietle takich bledow i zachowan z przeszlosci.tworzyc wraz innymi propagande grubej krechy i krytykowania tych,ktorzy o takich sprawach i takich osobach mowili prawde przez 17 lat III RP.proste slowa:przepraszam,to bylo zle,podle,wybaczcie!!to zupelnie cos innego niz dotychczasowa postawa takich osob.
Gość
Wysłany: Wto 13:26, 11 Lip 2006
Temat postu:
Czy b. esbecy chcieli skompromitować kardynała???
Kardynał Stanisław Dziwisz spotkał się z byłym szefem dawnego Wydziału IV SB Kazimierzem Aleksanderkiem i rozmawiał z nim o zawartości zachowanych archiwów bezpieki - pisze "Gazeta Polska". Kardynał mógł nie mieć pełnej wiedzy na temat przeszłości gościa.
Czy dawni funkcjonariusze bezpieki, wykorzystując tajnych współpracowników będących duchownymi, chcieli skompromitować krakowskiego metropolitę? - pyta się Katarzyna Hejke na łamach najnowszego numeru "Gazety Polskiej".
Dziennikarze "Gazety Polskiej" dotarli do informatorów, którzy potwierdzili, że kard. Stanisław Dziwisz spotkał się z byłym szefem dawnego miejscowego Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa Kazimierzem Aleksanderkiem i rozmawiał z nim o zawartości zachowanych archiwów bezpieki.
Rzecznik archidiecezji krakowskiej ks. Robert Nęcek powiedział "GP", że nic nie wie o spotkaniu kardynała z Aleksanderkiem.
Do przynajmniej jednego spotkania metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza z Kazimierzem Aleksanderkiem doszło w lutym tego roku, czyli już wówczas, gdy po Krakowie krążyły informacje o wynikach badań historycznych prowadzonych przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Według rozmówców "GP", kardynał nie miał pełnej wiedzy na temat przeszłości swojego gościa, a inicjatorami zaproszenia byłego esbeka na Franciszkańską byli duchowni w pełni świadomi jego działalności w czasach PRL. Z informacji, do których dotarli dziennikarze wynika, że propozycję zaproszenia Aleksanderka do Kurii Metropolitalnej w Krakowie wysunął duchowny, który przez lata był tajnym współpracownikiem bezpieki.
Czy SB wykorzystała swą wiedzę, by jeszcze dziś szantażować byłego TW i podważyć autorytet kard. Stanisława Dziwisza?
Odpowiedź na to pytanie pozostaje w sferze domysłów. Według naszych rozmówców, Kazimierz Aleksanderek przybył do krakowskiej kurii w roli eksperta, znającego zawartość ocalałego archiwum bezpieki. Miał wyrazić swą opinię na temat zachowanych materiałów kompromitujących duchownych i zdradzić szczegóły z przeszłości ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Na spotkaniu zapewnił, że archiwum SB dotyczące duchownych TW zostało niemal doszczętnie zniszczone. Sugerował natomiast, że mogą odnaleźć się materiały stawiające w złym świetle ks. Isakowicza-Zaleskiego.
Ks. Robert Nęcek powiedział "Gazecie Polskiej", że nic nie wie o spotkaniu kard. Stanisława Dziwisza z Kazimierzem Aleksanderkiem.
Dlaczego prowokacja
Byli funkcjonariusze SB od dawna zastanawiali się, jak zablokować badania ks. Isakowicza-Zaleskiego. Opublikowanie wyników pracy księdza zdemaskowałoby nie tylko duchownych, którzy współpracowali z bezpieką, ale zaszkodziłoby także funkcjonariuszom – ujawniłoby kompromitujące informacje, a przede wszystkim dziś pozbawiłoby możliwości szantażowania zwerbowanych przed laty księży.
W ubiegłym roku dokumentalista Maciej Gawlikowski realizował film o tym, jak bezpieka, w tym Kazimierz Aleksanderek, prześladowała ks. Isakowicza-Zaleskiego. Podczas jednej z rozmów, rejestrowanych przez reżysera ukrytą kamerą, dawny funkcjonariusz wyraził przekonanie, że niebawem krakowska kuria powstrzyma prace ks. Isakowicza-Zaleskiego. Zasugerował, że ma dostęp do otoczenia kardynała. Do spotkania przy Franciszkańskiej doszło około czterech miesięcy później.
Kim był gość
W 1973 r. minister spraw wewnętrznych powołał w Departamencie IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Samodzielną Grupę "D", która podlegała bezpośrednio szefowi departamentu. Celem nowej, zakamuflowanej struktury była wyłącznie walka z Kościołem: duchownymi i osobami świeckimi, zaangażowanymi z życie religijne.
We wstępie do regulaminu Samodzielnej Grupy "D" szczegółowo sformułowano cel jej działań:
"Zapobieganie i rozpracowywanie, wykrywanie i zwalczanie wrogiej politycznie, ideologicznie i społecznie działalności Kościoła rzymskokatolickiego, zakonów oraz świeckich stowarzyszeń katolickich. Zapobieganie, wykrywanie, zwalczanie oraz ściganie inspiratorów i sprawców zagrożeń porządku i bezpieczeństwa publicznego wywołanych bezpośrednio lub pośrednio działalnością hierarchii kościelnej i kleru. Rozpracowanie i rozpoznanie zagranicznych politycznych kontaktów hierarchii i kleru, wykorzystanie operacyjne i polityczne wyselekcjonowanych kontaktów do działań specjalnych i dezintegracyjnych wobec kościelnych i katolickich ośrodków zagranicznych. Przecinanie takich kontaktów, które przynoszą Polsce szkodę. Ochrona i lojalizacja wobec PRL duchowieństwa oraz działaczy katolickich".
Samodzielna Grupa "D" koordynowała wszelkie działania wymierzone w Kościół, prowadzone przez Departament IV.
Zdaniem Marka Lasoty, historyka Instytutu Pamięci Narodowej, autora książki "Donos na Wojtyłę", "trudno się oprzeć wrażeniu, że stanowiła strukturę nadrzędną w stosunku do pozostałych ogniw departamentu".
Szczegóły działalności Samodzielnej Grupy "D" nadal pozostają tajemnicą. Jest pewne, że nie miała stałych struktur w terenie, a do akcji specjalnych wykorzystywano najbardziej zaufanych funkcjonariuszy.
Kazimierz Aleksanderek był w Samodzielnej Grupie "D" od początku jej funkcjonowania. Od 1988 r. do listopada 1989 r. kierował krakowskim Wydziałem IV, wcześniej – od 1981 r. – był zastępcą jego naczelnika.
Niemal cała jego kariera związana jest z działalnością antykościelną. Wcześniej, w 1975 r., rozpoczął pracę jako inspektor Wydziału IV SB KM MO w Krakowie. Rok później awansował na stopień starszego inspektora, cztery lata później był już kierownikiem Sekcji Wydziału IV SB KW MO w Krakowie. Organizował represje wobec krakowskich duchownych, w tym bandyckie napady, m.in. na księdza Isakowicza-Zaleskiego. Wraz z Grzegorzem Piotrowskim brał udział w działaniach prowokacyjnych, których celem była kompromitacja papieża Jana Pawła II.
Katarzyna Hejke
W artykule wykorzystano następujące publikacje: Marek Lasota, "Donos na Wojtyłę", Kraków 2006; "Obsada stanowisk kierowniczych UB i SB w Krakowie. Informator personalny", Kraków 2006.
Gość
Wysłany: Pon 21:25, 03 Lip 2006
Temat postu:
sziman11 napisał:
Ale jaką wagę mają te słowa w ustach (rękach) osoby nie uznającej autorytetu Biblii?
Kościół straszliwie przekłamał Biblię. Zataił jej całą filozoficzną treść. Po prostu ją zidiocił. Nie uznaję autorytetu Kościoła, lecz nie dotyczy to Biblii. Z tym, że nie jestem chrześcijanką w ogóle. A zawarte w Nowym Testamencie mądrości są uniwersalne i ponadczasowe. Zacytowałam tu powyżej kilka wybranych złotych myśli.
sziman11
Wysłany: Pon 21:17, 03 Lip 2006
Temat postu:
Ale jaką wagę mają te słowa w ustach (rękach) osoby nie uznającej autorytetu Biblii?
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin