POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum POLITYKA 2o Strona Główna
->
Polska
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
POLITYKA, TWOJE ZDANIE O...
----------------
Aktualny Stan Forum - Archiwum do wglądu i dyskusji
POLITYKA
----------------
Polska
Świat
Historia i Przyszłość
Felietony, Ciekawe Artykuły,
NIE SAMĄ POLITYKĄ CZŁOWIEK ŻYJE
----------------
Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Galeria Zdjęć
Świat Muzyki
To i owo
Wiadomości
Blogi
Blogi
ADMINISTRACJA
----------------
Korespondencja z Administracją Archiwum
Ukazy
Po Co, Na Co, Dlaczego
Rozrachunki
Kompostownik
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Janusz
Wysłany: Nie 12:18, 18 Cze 2006
Temat postu:
Sposoby , metody indorynacji nie są sprawą błachą jakby się wydawało.Oprzeć sie indoktrynacji nie jest łatwo.Wystarczy jednak wiedzieć , zdawać sobie sprawę z tego , że takie metody istnieją , działają i odnoszą skutek , dobrze jeśli pozytywny , gorzej gdy działają w inną stronę.
Czy można ingerować w indywidualny system wartości. Tak mozna.
Twój/nasz wewnętrzny słownik zawiera bardzo wiele pozytywnych słów. Budują one twój indywidualny system wartości. Różne mogą być to słowa, np. wolność, patriotyzm , demokracja, tradycja etc. Obok tych słów będą istniały takie, które zdecydowanie odrzucasz, np. obłuda, kłamstwo, chamstwo, złodziejstwo etc.
Twój system wartości charakteryzuje nie tylko układ tych słów, ich wzajemne odniesienia, i to, które z nich znajdują się w "szufladce na plus", a które w "szufladce na minus" (to, co jest dla ciebie pozytywne, nie musi być takie dla drugiego człowieka). Najważniejsze jest to, że w twoim wewnętrznym słowniku słowa te mają coś więcej niż sam ładunek emocjonalny. Po prostu rozumiesz te słowa w pewien właściwy dla siebie sposób, to znaczy nadajesz im pewne znaczenie. Ale czy zawsze jesteś tego wystarczająco świadomy ?
Na przykład czytasz tekst: Cóż innego oznacza słowo "demokracja", jak nie władzę ludu? Gdzie mieszka lud - przy reprezentacyjnych ulicach Warszawy, czy jak Polska długa i szeroka, po małych miasteczkach i wsiach ? Dość już władzy warszawki i samozwańczych elit ! Oddajmy całą władzę w ręce polskiego ludu !
Jeżeli nie posiadasz własnego, bardzo wyraźnego rozumienia słowa
"demokracja", to indoktrynerom łatwo będzie niepostrzeżenie wbudować określoną treść w puste miejsca. Za pomocą odpowiednio skonstruowanych definicji perswazyjnych wytłumaczą ci, "co znaczy" demokracja, wolność, patriotyzm itd. A nawet jeśli jesteś świadomy znaczenia tych słów, mogą je przekształcić, pokazując ci, co znaczy "prawdziwa demokracja" czy "prawdziwa wolność".
Definicje perswazyjne zmieniają twój "porządek świata". Pokazują, że to, co uważałeś za złe jest dobre albo to, co uważałeś za dobre jest złe lub też zupełnie inne niż sądziłeś.
Definicję perswazyjną możesz najłatwiej rozpoznać po tym, że poprzedzona jest często wyrażeniami "prawdziwy", "naprawdę",
"rzeczywisty", np.
1) Prawdziwy patriota to ten, kto gotów jest oddać życie za ojczyznę.
2) Rzeczywiste bogactwo uzyskuje ten, kto gotów jest wyrzec się wszelkich dóbr materialnych.
3) Tak naprawdę miłość jest tylko nadzieją dwojga ludzi na wieczne stopienie się ich jaźni.
Słówka "prawdziwy", "tak naprawdę", "rzeczywisty" i tym podobne możesz traktować jako sygnały ostrzegawcze: uwaga definicja perswazyjna!
Podstępność definicji perswazyjnych polega dodatkowo na tym, że operują często informacją przekazywaną w supozycjach zdań. Mówiąc: "Prawdziwy patriota to ten, kto jest dobrym fachowcem", przekazuję w supozycji informację: "Ten, kto nie jest dobrym fachowcem, nie jest patriotą.
Definicje perswazyjne rzadko występują "same". Zazwyczaj mamy do czynienia z całymi tekstami, które "uczą cię", jak masz rozumieć wybrane pojęcie, czyli tzw. argumentacją perswazyjną.
Przyjrzyj się takim oto słowom:
Po pierwsze, musimy nasz naród uwolnić od beznadziejnego mętniactwa internacjonalizmu, wychowując go świadomie i systematycznie w duchu nacjonalizmu. Po drugie, musimy nasz naród uwolnić od nonsensu parlamentaryzmu, wdrażając go do walki z obłędem demokracji i do uznania niezbędności autorytetu i wodzostwa. Po trzecie, musimy nasz naród uwolnić od żałosnej wiary w obcą pomoc, to znaczy od wiary, to znaczy od wiary w pojednanie narodów, w pokój światowy, w organizacje międzynarodowe i międzynarodową solidarność, niszcząc w ten sposób te idee.
Jak w powyższym tekście został "opisany" internacjonalizm, parlamentaryzm, demokracja?
Teksty perswazyjne sprawiają tylko wrażenie, że mówią o czymś. Rzeczywistej informacji w tych tekstach nie ma. Stanowią one wyłącznie próbę wymiany treści twojej "wewnętrznej kartoteki słów".
Jakie wnioski należy wyciągnąć na temat wszelkiej indoktrynacji jakiej jesteśmy poddawani na każdym kroku , każdego dnia , pozostawiam
każdemu z osobna.
JUŻ ANI SŁOWA WIĘCEJ W TYM NUDNYM TEMEACIE.
Obserwuj , słuchaj innych , dużo czytaj , rzadko osądzaj , nie składaj obietnic bez pokrycia , nie chciej za dużo i myśl samodzielnie.
Janusz
Janusz
Wysłany: Pią 8:49, 26 Maj 2006
Temat postu:
Innym sposobem manipulacji NAMI jest bezpośredni wpływ na podświadomość odbiorcy - czyli jak przekazać informację nie formułując jej.
Język jest podstępnym mechanizmem. Potrafi bowiem przekazać informację nie tylko w warstwie, w której zdanie o czymś "mówią", w warstwie treści, którą odbieramy w sposób świadomy, ale również w płaszczyźnie głębiej położonej - w płaszczyźnie z a ł o ż e ń, które tkwią u podstaw zdania. Nazwijmy je jego s u p o z y c j a m i.
Dla przykładu: supozycją zdania "Janusz przestał brać łapówki" jest twierdzenie "Janusz brał łapówki". Takie samo twierdzenie tkwi u podstaw drugiego zdania "Nieprawda, że Janusz przestał brać łapówki". Oba te zdania - choć jedno jest zaprzeczeniem drugiego - przekazują nam tę samą u k r y t ą i n f o r m a c j ę , mianowicie taką, że "Janusz brał łapówki". Supozycje nie muszą być fałszywe. Mogą jednak być fałszywe i musisz być na to szczególnie uczulony. Jakie proste i działa.
Często reagujemy emocjami na określone słowa. Np. słyszysz: "Trzeba z tym skończyć ! On nie będzie nas już dłużej okłamywał!" Emocjonujesz się. Tak - myślisz - trzeba z tym skończyć. Nie można pozwolić, aby nas wciąż okłamywano. Nie chcesz być okłamywany, kto chciałby być okłamywany? - więc człowiek, który krzyczy, że trzeba z tym skończyć wypowiada "twoje myśli". Ale fakt, że "on nas do tej pory okłamywał" tkwił wyłącznie, w supozycji wznoszonego okrzyku. A przecież może być tak, że to właśnie ten człowiek, który teraz głośno krzyczy "okłamuje cię" w specyficzny sposób. Przyłączyłeś się do jego emocji, ale czy sprawdziłeś uprzednio prawdziwość ukrytej w zdaniu supozycji ? Reagując w taki półautomatyczny sposób, nie zauważamy, że umysł nasz przyjął bezkrytycznie przekazaną w supozycji informację. Informacji tej nie poddajemy żadnej analizie. Dotarła ona poza sferą naszej świadomości, bezpośrednio do naszego indywidualnego, niekwestionowanego zasobu wiedzy o świecie...
Spokój , tylko spokój , właściwa ocena sytuacji może nas uchronić przed manipulację no i oczywiście nieastąpiona niczym nasza czujność i światły,
wolny , niezależny od nikogo rozum .
Janusz
Gość
Wysłany: Sob 0:30, 20 Maj 2006
Temat postu:
Hehe...
Już po... jednym
. A piesek nadal czarny tylko mnie op... warcząc
. On naprawdę tak robi... Zero szacunku dla gatunku
. Cóż.
to u mnie na szczęście nie nałóg. Starcza jedno i to wtedy kiedy mogę... tzn. nie służe wiernie żonce za środek transportu... czyli dość rzadko. Z takimi obywatelami browarnicy w RP byli by przeżytkiem. Ale robię sobie od czasu do czasu luzy na
wybielanie
po czasem intensywnych indoktrynacjach (nie tylko małżonki). To jednak odpręża a więc jest to jakby lek
Qrna... Jutro będzie gorzej... Z rańca edukuję kolegę w obsłudze programu giełdowego- rzecz pilna bo gra. Pewnie wsadzi mi jakąś flachę do łapy i nie popuści... Po południu mam umówione znowu komputerowe ale zakrapiane spotkanie. Parę miesięcy umawiam się z kolegą... i pewnie zostanę na noc...
. Ciężkie jest życie abscynenta
. Pocieszeniem jest to że kac pozwoli mi przez parę miesięcy żyć we względnej cnocie
.
Dobrej nocki... bo jakoś browarek mnie skłania do spanka...
Pozdro...
Gość
Wysłany: Pią 23:33, 19 Maj 2006
Temat postu:
Czy przypadkiem Wels Twój czworonożny przyjaciel nie jest obiektem indoktrynacji. Kiedyś miałem takiego przyjaciela , jednak relacje były odwrotne.
Gość
Wysłany: Pią 22:12, 19 Maj 2006
Temat postu:
Tak Łukasz... Fakt. Określenie prawdziwe ze wszech miar...
pranie mózgu
(to indokrynacja w działaniu
). Zaraz wstaję i idę z pieskiem na... piwko
(rodzaj wybielacza w praniu
).
Pozdro i narka
Gość
Wysłany: Pią 22:06, 19 Maj 2006
Temat postu:
No ciepło ciepło Weles,i
o to chodzi żeby słuchać argumentów ale ich nie uznawać lub uznawać, indoktrynacja dąży do tego żeby jednak je uznać i przyjąć jako dogmaty. Indoktrynacja to według mnie po prostu pranie mózgu,
problemem jest jak mówiłem ustalenie jej wszystkich odmian od dziennika telewizyjnego zaczynając na kazaniu w kościele kończąc. Weles nie zawsze czytam posty Cassandry są trochę przydługawe. A piwko jestem za,
chociaż według pewnej odmiany indoktrynacji jestem pod wpływem żony która jest przeciw, i bądź tu mądry.
Gość
Wysłany: Pią 21:39, 19 Maj 2006
Temat postu:
Łukaszu...
Wróć do postów
Cassandry
... Podziwiam tę osobę, świetnie pisze i z rzadką precyzją tłumaczy meandry wielu spraw.
Indokrynacja (nie licząc prawa i przemocy fizycznej- a jedno i drugie w wielu wypadkach jest koniecznością) niczego ci nie ogranicza. Obrońcą skutecznym jest rozum, doświadczenie...
. Możesz słuchać argumentów ale ich nie uznawać(co czynisz). I tak to działa
. Myślę, że nie ma już sensu dalej trwać w sporze. Jedynie dobre w tym wszystkim jest to, że obaj jesteśmy odporni przynajmniej na wzajemne indokrynacje
, choć na piwko pewnie byś mnie namówił
Pozdro...
Gość
Wysłany: Pią 21:24, 19 Maj 2006
Temat postu:
No cóż Weles nie chodzi o to że moje argumenty są za słabe :P ale o to że za bardzo utkwiłeś w błędzie
, muszę jednak przyznać że Twoje racje nie do końca są pozbawione podstaw, pozwól jednak że pozostanę przy swoich a jest nim stwierdzenie że indoktrynacja jest zła bo ogranicza samodzielność myślenia. Dla mnie indoktrynacja kojarzy się z sektami i systemem politycznym, mądrzejsi ode mnie znajdą jeszcze kilka jej odmian które często są problematyczne jeśli chodzi o prawdziwość ale zostawiam to tym którzy to formułują ,bez urazy Weles. Czy jestem zindoktrynowany? myśle że w części tak gdyż utraciłem jak widzę niezależnośc
i to mnie smuci.
Ale nic to.
Gość
Wysłany: Pią 13:26, 19 Maj 2006
Temat postu:
Łukaszu
...(już nie
vel
... przyzwyczaję się
)
Piszesz...
Jeśli uważasz że słowo indoktrynacja jest tak pojemne to śmiało można pod ten termin podciągnąć tygodniowy program telewizyjny a już na pewno kodeks pracy.
...
jednak ...
tygodniowy program telewizyjny
jest czystą informacją.
Indokrynacją
są natomiast napewno
programy
i
filmy
( szczególnie te amerykańskie gdzie każdy ocieka dobrobytem i szczęściem
, a sprawiedliwość mieszka w każdym serduszku). I popatrz jak to podziałało?
Milionom Polaków poprzewracało się we łbach i pozwolili się okraść na maxa w imię wizji...
Kodeks pracy jest
zbiorem zasad
dla stron, a
indokrynacją
jest
faza tworzenia
ew. tych zasad i
przekonywanie
do ich legalizacji. I nie jest tu złem ani kodeks, ani zasady tylko zły(abstrachuję) kodeks z powodu zawierania ew. złych zasad. Deszcz jest też zły jak powoduje katastrofy, ale jest też dobry gdy nawadnia pola
. A przy tym w obu wypadkach jest zawsze deszczem...
Kodeks Pracy w RP to zbiór przepisów dot zagadnień PC (Prawa cywilnego) i zgodnego z nim dotyczący stosunku Pracy, umów, praw i obowiązków stron. Jest kompatybilny, czytelny dla dość dużej grupy nieprofesjonalistów czego nie można powiedzieć o PC. Istnieją także Kodeksy handlowe, drogowe itp...
I wobec powyższego oczywistym jest, że w pewien sposób indokrynacja obejmuje
tygodniowy program telewizyjny
i
Kodeks Pracy
...
ale tylko w fazach,
powstawania
czy
realizacji
(np ...tyg. programu TV). Zrozu... Pojemność terminu
indokrynacja
wynika z
narzędziowego charakteru terminu
, i jego naganność (i nie) wynika wyłącznie z użycia go do jakiś celów. Młotkiem się zabija, kaleczy, wbija gwoździe...(można jeszcze tys. zastosowań). Nożem podobnie... ale także kroi chleb, struga patyki... bleble...
Pytasz też...
a czy przypadkiem indoktrynacją nie nazywasz regulaminu?
Samego regulaminu nie, ale np jego
fazę tworzenia
(o ile konsultujesz go z nimi w co wątpię)... , fazę odpowiadania na zarzuty uczestników układu owszem. W interesie obu stron jest jego przestrzeganie aby układ działał. Inną sprawą jest to że
Regulamin
to też forma narzucana przez
Prawo
co komplikuje nieco sytuację. Jest formą nacisku (jak kodeks drogowy z jego zapisami z którymi chętnie czasem dyskutujemy). Jak jest zły np... to gościo nie wchodzi w układ( tu umowę o pracę). I żeby nie rozwijać nadto myślę że przynajmniej co do pojemności określenia indokrynacja się zgodzisz.
Dalej...
bezpośrednie prywatne oddziaływanie księży
pomijam, że mogą być akceptowane i nie(dobre i złe), ale nawet z czystej ludzkiej osobowości będą
indokrynacją
własnych poglądów. Mój post też jest indokrynacją bo zamierzam cię przekonać do własnych racji, co czynisz wobec mnie sam z
równie dużą energią i zapałem
Pozdro...
PS.... A...
Ale nie dajmy się stary indoktrynować i myślmy samodzielnie.
... nasze tu różnice zdań, poglądów właśnie świadczą, że się nie dajemy
. Bo przyznać musisz, iż nie jesteśmy jednolicie zindoktrynowani?
Gość
Wysłany: Czw 22:34, 18 Maj 2006
Temat postu:
Weles z pierwszym członem Twojego postu dyskutować nie będę jak już mówiłem jestem bardziej praktykiem niż teoretykiem jednak z drugą częścią Twojego postu do końca zgodzić się nie mogę gdyż widzę to trochę inaczej. Piszesz że bez indoktrynacji nie może istnieć żadna instytucja? a czy przypadkiem indoktrynacją nie nazywasz regulaminu? Czy to że od swoich ludzi wymagam pewnych zasad to już indoktrynacja? myślę że gdyby tak nie było to należałoby to nazwać anarchią. Co do KK owszem mówiłem ale miałem na myśli nie dekalog czy pewne dogmaty ale bezpośrednie prywatne oddziaływanie księży, jestem praktykującym katolikiem i nigdy nie pluję na kościół jako wspólnotę wiernych, a i tak uważam że KK daje wolną wolę w przeciwieństwie do sekt które nie dają możliwości samodzielnego myślenia czy wątpliwości i to jest indoktrynacja kolego. Weles indoktrynacja miała rację bytu w systemie komunistycznym gdzie Twoja samodzielna decyzja mogła dotyczyć tylko koloru koszuli jaką masz ochotę włożyć w systemie demokratycznym jesteś bardziej w decyzjach samodzielny a to nie indoktrynacja. Jeśli uważasz że słowo indoktrynacja jest tak pojemne to śmiało można pod ten termin podciągnąć tygodniowy program telewizyjny a już na pewno kodeks pracy.
Ale nie dajmy się stary indoktrynować i myślmy samodzielnie.
Równierz zdrówko
PS. wystarczy Łukasz bez vel
Gość
Wysłany: Czw 21:41, 18 Maj 2006
Temat postu:
Łukaszu-vel Niezależny...
Nic z tych rzeczy. Nie unikam cię. Po prostu parę rzeczy...(może wiosna) oderwało mnie od kompka przy którym spędzam troszkę mniej czasu. A teraz do tematu...
Piszesz...
Czy indoktrynacja jest zła? oczywiście, gdyż jest to pewnego rodzaju ubezwłasnowolnienie ,masz myśleć i robić jak Ci kazano i nie ma to nic wspólnego z nauką
Ja twierdzę, że
indoktrynacja
to czysto techniczne określenie zjawiska. Termin ten należy do badzo pojemnych znaczeniowo a jednocześnie niejednoznaczych określeń(jak np. uczciwość, miłość, szczerość, dobroć itp...)
. Myślę, że występuje tu podobna zależność jak np. w
matematyce zbiory
... Zbiór
A
(indokrynacja) i zbiór
B
(jakieś jednoznaczne zło) da nam wynik jednoznacznie określony... ale dla obszaru wspólnego(
AB
)
. Samo zło(zb.
B
) nie jest indokrynacją i sama indokrynacja( zb.
A
) nie jest złem ;) . Wniosek z tąd, że indokrynacja przeniknięta złem w zb. (
AB
) jest naganna. Poza tym obszarem w oczywisty sposób nie. I tak indokrynacja na całym swoim obszarze jest indokrynacją, a zło złem.
Ale... patrząc oczywiście bardziej ogólnie(z dalsza) z poza układu (ze sfery obojętności) na wzór dziegciu w beczce wody... samo zagrożenie indoktrynacji można uznać za zło...
Można by oczywiście zapytać
prof. Miodka
o zwyczajowych zmianach, ewoluowania znaczenia terminów i słów... ale ja na własny użytek(w głębokim jednak przekonaniu do własnych racji) uważam jak uważam
. Kojarzy mi się wyłącznie z określeniem socjotechnicznym..., którego używamy w dyskusjach dookreślając obszary i formy.
W którymś postów pisałeś też źle o
KK
z powodu indoktrynacji... Mam wiele pretensji do
KK
.
KK
(rozszerzę...wszystkie podobne instytucje na świecie) jest jak wszystkie inne instytucje użyteczności publicznej (i wszelakie struktury organizacyjene jakiekolwiek) skażony pewnymi niedoskonałościami (pomimo regół deklarowanych), których nazwanie jest o tyle kłopotliwe, bo niejednogłośne.
. Prawdę mówiąc bez indokrynacji(tej formy działalności i dążenia do niej) istnienie jakiej kolwiek instytucji, stowarzyszenia byłoby dziwne. Po prostu indokrynacja jest sensem i warunkiem zaistnienia. Jedynie tylko formy (czasem złe) są wyznacznikiem charakteru tego zjawiska...
Co by nie mówić historycznie z
KK
też było różnie
.
Ogniem i mieczem w wydaniu KK
... współcześnie swoim czasom, to może konieczność (a może nie)..., a do ocen tych zjawisk używać współczesnych kryteriów to trochę przegięcie
. Trzeba też uznać wielkie zasługi historyczne KK dla np. oświaty(nauka i szkoła), medycyny(szpitale), domów opieki...i piwowarstwa
. Byli początkiem w/w i nic dziwnego, że chcieli dominować (a dziś podobnie). To jakby naturalne... Pojedyńczy człek może zrezygnować z możliwości władzy... organizacje(nawet duchowne) nie...
Pozdro...
Gość
Wysłany: Czw 16:07, 18 Maj 2006
Temat postu:
Być może dziedziny naukowe, które wymieniłaś nie istniały jako odrębne specjalizacje (w sumie też rzecz mocno dyskusyjna - bo obiektem studiów były jak najbardziej) "z nazwy", tylko że dokładnie wtedy
właśnie mądre głowy kładły kamień węgielny pod te dyscypliny.
Poza tym szybciej można mówić o jakiejś "komplementarności" nauk
w ówczesnych czasach - kiedy gościu za jednym zamachem wynajdywał mydło i powidło niż współcześnie - kiedy mamy coraz większe rozdrobnienie, mnożenie się specjalizacji. Co z tego, że taki współczesny "mózgowiec" zasypie człowieka niezrozumiałym akademickim bełkotem jeśli trzeba współpracy aż trzech-czterech takich "mędrców" żeby ugotować zwykłe jajo na twardo? Zresztą mniejsza z tym. Behawiorystyczna szkoła, którą cytujesz, czerpie garściami z myśli Locke'a. Skoro to on jest twórcą słynnej "tabula rasa" - czyli koncepcji umysłu nie posiadającego w chwili narodzin żadnych wrodzonych idei - to owszem, poglądy, które prezentujesz z Locke mają wiele wspólnego. One wręcz korzeniami tkwią w jego szlachetnych zwłokach, że się brzydko wyrażę. Generalnie jednak nie ma się o co spierać (zresztą ja nie czuję się na siłach, a Ty jak zwykle nie masz czasu :) O ile na początku jesteśmy tabula rasa w znaczeniu kulturowym, to jednak istnieje przyrodzona nam - jako gatunkowi silnie uspołecznionemu - "złota reguła" która bez względu na taki czy inny czynnik kulturowy "podpowiada" sposoby (i one w różnych kulturach okazują się zupełnie podobne) pokojowej współegzystencji - pomimo naszej drapieżnej natury. W takim przypadku można brać pod uwagę tylko geny.
Gość
Wysłany: Czw 10:36, 18 Maj 2006
Temat postu:
Skoro BL wywołałałeś mnie do tablicy to ci odpowiem. Po pierwsze, to co piszę nie wywodzi swoich korzeni od filozofów angielskich XVII i XVIII wieku, choćby z tego względu, że wówczas nie istniały jeszcze nauki dzisiaj egzystujące samodzielnie, jak socjologia, antropologia, politologia czy ekonomia. Nie można więc mówić o swoistej komplementarności poszczególnych dziedzin nauk społecznych lub związanych z pojęciem społeczności. Faktem bezspornym jest, że nauka ostatnimi laty zwłaszcza w genetyce zrobiła ogromny skok. Wyodrębniono wiele genów określających cechy osobnicze. Tyle, że jak na razie jest to jeszcze bieganina po cienkim lodzie. Przykładem może być tzw. gen egoizmu lub inaczej samolubny gen - koncepcja zaproponowana przez Richarda Dawkinsa, zgodnie z którą jednostką doboru naturalnego nie jest osobnik, gatunek czy populacja, lecz gen.
Pierwotnie koncepcja ta opisana została przez Dawkinsa szeroko w pozycji Samolubny gen. W roku 1982 ze względu na krytykę zbyt metaforycznego języka, jak również założenia koncepcji, Dawkins bronił tej "samolubnego genu" w pozycji Fenotyp Rozszerzony.
Przy uzasadnianiu swej koncepcji, użył w jednym z rozdziałów pojęcia mem, który zdefiniował jako replikator kulturowy, przyczyniając się w ten sposób do powstania nowego nurtu w nauce - memetyki. Z Dawkinsem mozna się zgadzać lub nie, ale przejść obojętnie obok niego się nie da. Nie chcę się rozpisywać, bo mam mało czasu. Jeśli kogoś ten dział nauki zainteresuje, to w necie znajdzie sporo na ten temat. Człowiek jest czystą kartką po przyjściu na ten świat w sensie kulturowym. Jaki wpływ mają natomiast geny na ustawienie się osobniczego wektora egoizmu w stosunku do oddziaływania czynników zewnetrznych na jego umysł, tego nikt do dzisiaj tak na prawdę nie wie. Próbowano zbadać to zagadnienie. Wyodrębniono całą masę technik oddziaływania bezpośredniego i pośredniego na podświadomość i kształtowania procesu nazywanego przez A. Kępińskiego metabolizmem informatycznym. Wynik zaś nigdy nie był w 100% pewny. Większość populacji poddaje się tym technikom, ale część nie. Ta większość też nie mieści się w określonych ramach, ale ulega indoktrynacji w mniejszym lub większym stopniu.
Żyjemy w XXI wieku, a człowiek jako obiekt dociekań naukowych zwłaszcza
w sferze psyche jest nadal terra incognita. Co do podpierania się moją osobą jako "autorytetem" uzasadniającym czyjąś wypowiedż, to powiem tak, że nie czuję się na siłach aby nim być. Moje wypowiedzi w tym temacie wynikają głównie z jakiejś tam wiedzy i doświadczenia życiowego. Własnych przemyśleń i zestawianiem tych przemyśleń z wiedzą możliwą do uzyskania z zewnetrznych żródeł. Wnioski są moje. Czy słuszne? Nie wiem. Wogóle muszę stwierdzić, że im wiecej wiem, tym coraz bardziej zdaję sobie sprawę z własnej niewiedzy.
Janusz
Wysłany: Śro 19:53, 17 Maj 2006
Temat postu:
W moim odczuciu Bujany lądujesz o dwa mosty za daleko.
Podatność , słabość na wpływy innych osób mające skutek na własne postępowanie , własne życie, nie można przypisywać genom - raczej czegoś tu nie zrozumiałem .Prędzej chodzi o to aby każdy wypracował sobie swój system wartości , coś w rodzaju kodeksu moralnego , sposobu na przejście przez własne życie, kierując sie przy tym własnym rozumem , własną logiką wypływającą z własnych doświadczeń / tych wyniesionych z domu rodzicielskiego również / i tym co komu w duszy gra, a nie tym co Ci wciskają "manipulatorzy" których w koło nas jest mnogo w każdej fazie naszego istnienia.
Jest wiele sposobów manipulowania informacją a więc NAMI.
Na ten przykład "kłamstwo".Kłamstwo "zazwyczaj ma krótkie nogi" i wychodzi na jaw, choć częściej zasada ta obowiązuje w życiu prywatnym. W życiu publicznym kłamstwo zasiewa w odbiorcach wątpliwość i niepewność, bo samo rzucenie oskarżenia ma moc obciążającą, a jego sprostowania są zawsze wątpliwe czy "podejrzane".
Aby dotrzeć z byle jaką wiadomością do odbiorcy już samo graficzne rozmieszczenie informacji koduje się w naszej świadomości jako jej ważność. Np. wiadomość na pierwszej stronie wielkimi literami = ważna informacja. Rzeczywista zależność między rozmieszczeniem graficznym a ważnością informacji istnieje tylko wówczas, gdy będziemy rozpatrywali ją w kategoriach indoktrynerów. Z jej obiektywną ważnością nie musi mieć to wiele wspólnego.
Czytając np. teksty prasowe staraj się nie sugerować "graficzną ważnością". Ustaw w myślach wszystkie informacje na tym samym poziomie i sam, zgodnie z własną wizją rzeczywistości, oceń, którą z informacji uważasz za bardziej, a którą za mniej ważną. Ponadto wrażenie ważności danego faktu można uzyskać poprzez wielokrotne powtarzanie tej samej lub podobnej informacji dotyczącej tego faktu.
Można sie tego nauczyć , aby nie nabierać się na wielkie litery.
Albo umieszczenie dobranych informacji obok siebie sprawia, że automatycznie, prawie nieświadomie, dokonujemy ich porównań. Ta sama informacja zestawiona każdorazowo z inną informacją otrzymuje inny wydźwięk. Np. informacja o powodzi w Polsce obok informacji o podwyżkach diet poselskich będzie miała inny wydźwięk niż informacja o powodzi zestawiona z informacją o trzęsieniu ziemi w Turcji .
Inny chwyt to selektywność informacji , to uwzględnianie i podawanie jednych, a pomijanie innych informacji.
Jakże często stosowana jest metoda półprawd , podawanie informacji okrojonych , niepełnych , po prostu przedstawiając jakieś wydarzenie, gdzie niektóre jego aspekty. - niewygodne dla indoktrynera - pomija się.
Jest wiele innych kruczków , sposobów aby wcisnąć odbiorcy to co chce się wcisnąć.Czy wszystko w tym zakresie jest w porządku i odbywa się zgodnie z prawem ? Mam wątpliwości ?
Wiadomości prawdziwe , czyli fakty - z tymi się nie dyskutuje , za ich przedstawienie , dobór , kolejność przedstawiania odpowiedzialność ponosi "naczelny" .
Odnośnie komentarzy , dowolnych opinii , programów publicystycznych za wypowiedzi ponoszą odpowiedzialność podpisujące się osoby lub poszczególni rozmówcy.Gospodazrz odpowiada za dobór grona uczestników.To tak z grubsza , dotyczy to szczególnie telewizji , przekazywanych tam wiadomości i publicystyki Jednostronność często razi , denerwuje a w końcu śmieszy.
Bardzo źle to świadczy o profesjonaliźmie nadawcy i twórców takich programów.Bardzo to źle świadczy również o odbiorcy , jeśli na takie programy czeka z utęsknieniem i "łyka" je bez zmróżenia okiem.
Indoktrynacja nie musi przynosić samych złych skutków , może mieć skutki pozytywne.
Ważniejszym wydaje się system wartości wypracowany na różnych szczeblach jaki potrafimy wpajać , nauczać , wprowadzać w życie i przekazywać dalej .
Manipulując odpowiednio ładunkiem emocjonalnym, indoktrynerzy pokazują nam dokładnie co mamy odrzucać, a co popierać. Rzecz w tym abyśmy sami dochodzili do tego co jest bliższe naszemu systemowi wartości.Wybór należy do nas i nikt obcy nie powinien mieć wpływu na naszą decyzję.Mając swój własny system wartości nie ulegamy w wielkim stopniu indoktrynacji.Niby proste.
Janusz
Gość
Wysłany: Śro 19:23, 17 Maj 2006
Temat postu:
Weles napisał:
ale trzeba troszkę się zastanowić na początek... czy indoktrynacja to
beee
Weles mimo iż unikasz mnie na forum jak toruński zbawiciel ptasiej grypy to pozwolisz że odniosę się do Twojej wypowiedzi, otóż uważam że dokonałeś pewnego nadużycia albo poszedłeś na skruty.
Czy indoktrynacja jest zła? oczywiście, gdyż jest to pewnego rodzaju ubezwłasnowolnienie ,masz myśleć i robić jak Ci kazano i nie ma to nic wspólnego z nauką Czym innym jednak jest wychowanie dziecka przez rodziców, jest to przekazywanie pewnych wzorców z duża rezerwą na samodzielne myślenie i samodzielną decyzje dziecka(tak przynajmniej, być powinno) indoktrynacja samodzielności nie przewiduje (kłania się RM) Weles według Twojej teorii wszystko co narzucane jest drugiej osobie to indoktrynacja w takim razie pod ten termin należałoby podciągnąć wszystkie kodeksy one też działają na naszą świadomość ,a przynajmniej powinny, ale to co innego. Tak o tym myślę, nie dam się jednak zindoktrynować żeby myśleć inaczej.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin