POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum POLITYKA 2o Strona Główna
->
Polska
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
POLITYKA, TWOJE ZDANIE O...
----------------
Aktualny Stan Forum - Archiwum do wglądu i dyskusji
POLITYKA
----------------
Polska
Świat
Historia i Przyszłość
Felietony, Ciekawe Artykuły,
NIE SAMĄ POLITYKĄ CZŁOWIEK ŻYJE
----------------
Twoje Miejsce Na Ziemi i we Wszechświecie
Galeria Zdjęć
Świat Muzyki
To i owo
Wiadomości
Blogi
Blogi
ADMINISTRACJA
----------------
Korespondencja z Administracją Archiwum
Ukazy
Po Co, Na Co, Dlaczego
Rozrachunki
Kompostownik
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Gość
Wysłany: Nie 10:40, 28 Sty 2007
Temat postu:
Obłęd reform , z której żadna nie była trafiona i szaleństwo jednego wielkiego ekonomisty , który wszystko wiedział najlepiej.
Co do Polski najbardziej zatrważał mnie brak perspektyw , brak oporu zarówno zwykłych , prostych ludzi zrzeszonych choćby w Związkach Zawodowych jaki i ludzi z elit intelektualnych , ludzi nauki choćby przedstawicieli PAN , NOTU , środowisk akademickich. Nie wiadomo, w jaki sposób miałoby dojść do wyrwania się z tego szlaku samozagłady , gdyby nie wygrana wyborów przez PiS. Co Oni z tą wygraną zrobią pokaże czas , zaczęli bardzo dobrze , od tego co zaniechał Mazowiecki i zamiast iść za ciosem i zmieniać złe prawo , na prawo czytelne , jasne i przede wszystkim przemyślane , opracowane , napisane i zatwierdzone prze kompetentnych , znających się na rzeczy ludzi .Tymczasem władza wdaje się w niepotrzebne przepychani typu HGW. A media rządzą dalej wszystkim i robią swoje. Zobaczymy co pokaże raport z likwidacji WSI.
Można snuć wizje, że kurs zmieni młode pokolenie, które dojdzie kiedyś do głosu. Będzie wolne od brudu obecnej generacji. Ale ono wyrasta przecież w obecnych warunkach. Nowe pokolenie, w tym jego przyszła elita, dowiaduje się wciąż, że ta nienormalna rzeczywistość jest normalna , że dzięki rządzącym cud goni za cudem. Ponadto za normalne uchodzą sposób myślenia obecnych elit oraz ich zachowania. Dlatego wymiana pokoleniowa nie przynosi wielkiej nadziei na wyjście z obecnego kryzysu. Dla mnie to jest bardzo smutne.
Sytuację pogarsza to, że upadł krytycyzm. Kiedyś ludzie analizowali sytuację i wiedzieli, że stary system był nie do zaakceptowania, więc byli zawsze krytyczni, choć nie zawsze byli w stanie głosić swe poglądy. Co gorsze, w trudny dla mnie do zrozumienia sposób, doszło do upadku autorytetu wykształcenia. Wielu ludzi wybiera najprostszą – rynkową – drogę do dyplomu. System kształcenia tak podupadł, że nie daje młodemu pokoleniu szansy na zrozumienie otaczającej rzeczywistości. Studia przygotowują głównie do wątpliwej sztuki manipulowania słowem i argumentowania przy pomocy personalnego ataku. Zamiast przygotować do współpracy, edukacja szkoli w agresji, uniemożliwiając zbiorowe działanie w imię godnych celów.
Kiedyś elity opierały się realiom, a teraz po kilkunastu latach elita, prawie jak jeden mąż, jest zapracowana na froncie wychwalania i obrony reform, które systematycznie wyniszczają kraj, jego zasoby, zwłaszcza te najważniejsze – ludzkie.
Wracając na zakończenie rozważań na temat L.B. i do lat ubiegłych trafiłem na taki tekst.
Leszek Balcerowicz już w lecie 1987 r. na łamach "Przegladu Organizacji" wskazywał drogę reform: Myślę, że gospodarka polska w sprzyjających warunkach przypominałaby włoską ,a nie skandynawską gdzie jest wszystko raczej uporządkowane, lecz właśnie włoską, gdzie jest dużo dynamizmu, dużo też wprawdzie obchodzenia przepisów - ale rozwój zdecydowany.
Chyba mu się udało.
Gość
Wysłany: Nie 10:10, 28 Sty 2007
Temat postu:
Właśnie czytam
http://zaprasza.net/poznanski/head.html
. Jestem po trzecim rozdziale. Nawet jakby nie całkiem dowierzać liczbom i temu co napisał we wstępie - to
obłęd!
Obłęd reform! Polecam.
Myśli mam skandaliczne, ale jeszcze raz podkreślę, że z tego błędnego koła
nie mieliśmy szans się wyrwać
.
Model chiński był wykluczony, bo tam był zamordyzm, był plac Tiananmen, itp. I dalej tak jest, chociaż z powodu tejże drogi, chinom grozi regres!
U nas był ogólny szał wszystkich. Nie kontrolowany przez jednopartyjną władzę, ani przez Jaruzelskiego w stanie "wojny domowej". Wszyscy (władza i powstańcy!) w wiadomych i niewiadomych sobie celach parli do przodu, ku świetlanemy kapitalizmowi, który tylko na to czekał. Czekał tyle lat po ostatniej wojnie, która była tylko namiastką ekspansji kapitalizmu na wschód!
Gość
Wysłany: Sob 19:41, 27 Sty 2007
Temat postu:
Czy nie mam racji ? Jaki to post co ma do mnie trafić ? To oto:
EEEtam, jak zwykle.......Janiobisz Gościu
Pozdrawiam, tusząc, że pomimo śnieżnej zamieci ten post trafi do .....właściwego adresata .
Wstydu oszczędź .
Pozdrawiam sącząc koniaczek z przemytu i rozkoszując ciepełkiem domowym.
Czy to moja wina , że zbyt wcześnie poznałem się na wielkości naszego wielkiego ekonomisty.
To nie deifikacja rynku, lecz konsekwencja tego, że władze po 89 roku , to L.B.nie był/a zainteresowana wspomaganiem rodzimej gospodarki oraz utrzymaniem pełnego zatrudnienia. Nie były One poddane wystarczającej politycznej presji przez długie lata , aby napędzać rozwój produkcji oraz nie dopuścić do takiego bezrobocie. Brak też demokratycznych mechanizmów , bo polska demokracja to temat godny rozprawy naukowej.. Panuje jakaś namiastka czy parodia demokracji, więc władze mogą się zajmować głównie własnymi potrzebami, a społeczeństwu mówią, że ich potrzebami zajmuje się rynek. Zwalnia ich to z odpowiedzialności. Taka wykładnia służy za parawan do negocjowania z tymi, którzy mają im coś do zaoferowania. To stąd biorą się pomysły, aby zlikwidować podatek od zysku przy pozostawieniu podatku od płacy, albo żeby wprowadzić podatek liniowy. W istocie jest to koncepcja mówiąca, że bogatym ma być lepiej, a biednym gorzej, choćby z tego powodu, że w kasie państwa będzie mniej pieniędzy na pomoc społeczną.
W Polsce ciężkim grzechem wydaje się przekonanie, że gospodarka oparta jest jedynie na egoistycznych instynktach. Stąd powstało przyzwolenie, żeby w drodze do zysków i bogactwa wszelkie chwyty były dozwolone.
Instynkt egoistyczny jest bazowy, gdyż wymaga tego nasze przetrwanie. Ale po zaspokojeniu bazowych potrzeb, co w obecnych czasach jest już dość łatwe, można zacząć a nawet jest koniecznym zacząć martwić się o innych. Więc pole dla działania nie egoistycznego jest spore i trzeba je dobrze zagospodarować. Innymi słowy, to nie instynkt egoistyczny, ale instynkt współpracy-kooperacji jest kluczem do sukcesu gospodarczego czy sukcesu społecznego w ogóle.
Według Hayeka, na którego w Polsce wielu ekonomistów lubi się powoływać, rynek jest mechanizmem współpracy, który może zaistnieć dopiero wówczas, gdy jednostki zawrą swoisty pakt, że żyją z własnej pracy i szanują każdą własność. Zdaniem Hayeka, kapitalizm – rynek i własność – opiera się na uczciwości, lub szerzej – na moralności. Jest ona podstawą każdej instytucji społecznej, która stanowi element składowy systemu rynkowego.
Siła kapitalizmu jest wypadkową moralności społecznej danego kraju. Gdy jest silna – przestrzegana, nawet bez przymusu państwa – wtedy kapitalizm ma szansę przynoszenia wielu owoców materialnych. Upadek moralności przynosi upadek kapitalizmu. Wówczas w jego miejsce pojawia się otchłań. Można to porównać do znacznej części nowoczesnej historii Ameryki Łacińskiej, gdzie często rządzi korupcja, a instytucje społeczne i polityczne są niestabilne.
Kapitalizm opiera się na kulturze i wartościach w innym jeszcze sensie. Mówi się przecież np. o kapitalizmie japońskim czy amerykańskim. Odmienności tych form wynikają z odmienności kulturowych i etycznych. Na przykład w Japonii poczucie wspólnoty jest silniejsze niż w Ameryce, co skutkuje tym, że na rynku pracy Japończycy znacznie częściej są zatrudniani przez firmę na całe życie. Natomiast w Ameryce dominują luźne kontrakty pracy. Każda z wersji kapitalizmu ma inne zalety. System japoński sprzyja lojalności, więc pracownicy dają z siebie wszystko. Pracują często w jednej firmie przez większą część życia, więc akumulują wiedzę, chętnie dzielą się pomysłami na usprawnienie produkcji. Chętnie pracują w zespołach. Z kolei amerykański system nie ma tych zalet, ale ma za to inne. Zachęca do rywalizacji, wyzwala większą energię konkurencyjną.
A Polski system…….., jaki system , jaki model pozostawił L.B.
Gość
Wysłany: Sob 17:22, 27 Sty 2007
Temat postu:
Anonymous napisał:
Ty w51 jak zwykle wszystko wiesz najlepiej , jedno co potrafisz to negować to wszystko czego nie możesz ogarnąć swoim umysłem , do Ciebie nie dociera zwykły fakt, że ktoś może mieć inne spojrzenia na zagadnienie , inne od Twojego. Radzę nie krytykować wypowiedzi innych , możesz się z nimi nie zgadzać , polemizować , mieć inne zdanie -tylko je najpierw przedstaw. Jeśli Ty zgadzasz się z Panem Poznańskim to wszystko jest o.k. Chyba zdajesz sobie sprawę , że nie tylko Pan Poznański ma prawo wypowiadać swoje teorie na temat działalności naszego wielkiego ekonomisty i nie tylko on jest pełen krytyki.
EEEtam, jak zwykle.......Janiobisz Gościu
Pozdrawiam, tusząc, że pomimo śnieżnej zamieci ten post trafi do .....właściwego adresata
Gość
Wysłany: Sob 16:57, 27 Sty 2007
Temat postu:
Ty w51 jak zwykle wszystko wiesz najlepiej , jedno co potrafisz to negować to wszystko czego nie możesz ogarnąć swoim umysłem , do Ciebie nie dociera zwykły fakt, że ktoś może mieć inne spojrzenia na zagadnienie , inne od Twojego. Radzę nie krytykować wypowiedzi innych , możesz się z nimi nie zgadzać , polemizować , mieć inne zdanie -tylko je najpierw przedstaw. Jeśli Ty zgadzasz się z Panem Poznańskim to wszystko jest o.k. Chyba zdajesz sobie sprawę , że nie tylko Pan Poznański ma prawo wypowiadać swoje teorie na temat działalności naszego wielkiego ekonomisty i nie tylko on jest pełen krytyki.
Gość
Wysłany: Sob 11:44, 27 Sty 2007
Temat postu:
[quote="Anonymous"]
Czy zostanie napisana książka na temat oceny ekonomii wielkiego L.B. , napisana bez podłoża politycznego , napisana przez znawcę rzeczy , lub pod kuratelą ludzi znających się na zagadnieniach ekonomi pisanej przez duże E , gdzie liczą się argumenty za i przeciw , gdzie brane są pod uwagę plusy i minusy , gdzie grupa ludzi cenzurujących pisanie takiej oceny zdaje sobie sprawę , że nie ma systemu idealnego w zakresie właściwego doboru środków dla zaspokojenia wszystkich , nie ma lekarstwa w rodzaju eliksiru – ekonomia to nie magia , to nie zaklęcia. ..............
Nie dziękluj Panesz , widz , że gdyby na forum pojawił sie prawdziwy ekonomista to nie wiem czy by pozostawił choć jedną suchą nitkę na tych wywodach
.
[quote]
Gościu
Czy zostanie napisana książka....
Jak widzę ...doskonale wiesz, to takie książki ...zostały już napisane przez niejakiego ...Poznańskiego
i na pewno... wzmiankowany Poznański nie dyskutowałby z własnymi ...wywodami, które jak mi się zdaje, prezentujesz jako ... własne.
Natomiast ogólnie rzecz biorąc ...zgadzam się z Poznańskim
Pozdrawiam
Gość
Wysłany: Sob 10:23, 27 Sty 2007
Temat postu:
Od samego początku działalności L.B. miałm styczność , odczuwałem skutki jego pociągnięć można powiedzieć na własnej skórze, a pracowałem a zakładzie budowlanym , wykonującym usługi dla spółdzielczości , dla potężnej organizacji związanej z wsią z centralą w Warszawie na ulicy Tamka.
Czy zostanie napisana książka na temat oceny ekonomii wielkiego L.B. , napisana bez podłoża politycznego , napisana przez znawcę rzeczy , lub pod kuratelą ludzi znających się na zagadnieniach ekonomi pisanej przez duże E , gdzie liczą się argumenty za i przeciw , gdzie brane są pod uwagę plusy i minusy , gdzie grupa ludzi cenzurujących pisanie takiej oceny zdaje sobie sprawę , że nie ma systemu idealnego w zakresie właściwego doboru środków dla zaspokojenia wszystkich , nie ma lekarstwa w rodzaju eliksiru – ekonomia to nie magia , to nie zaklęcia. Ekonomia wówczas ma sens gdy jest powiązana z gospodarką , z codziennym życiem ogółu obywateli , gdy służy wszystkim a nie tylko wybranym.
Konsensus waszyngtoński zapanował głównie dlatego, że lepiej służy osobistym korzyściom elit. Przecież on mówi o konieczności zastąpienia państwa rynkiem , mówi o sprzedaży tego , co państwowe , oraz że najlepsze są inwestycje zagraniczne, ponieważ zewnętrzni inwestorzy działają bez państwa i lepiej znają rynek. Zatem wniosek jest jeden: trzeba sprzedać wszystko zewnętrznym przedsiębiorcom. I to było celem elit i władzy z tego powodu, że z tych dochodów żyje się lepiej niż ze sprzedaży własnym obywatelom. Ci mają mało grosza, a zanim się wzbogacą, to miną wieki. Tymczasem w salonach już są wystawione piękne samochody i inne dobra, którymi elity mogą cieszyć się natychmiast.
Polscy ekonomiści , gdzież oni są , pokażcie mi jednego , który by przeciwstawił się L.B. Można odnieść wrażenie, że duża ich część stała się raczej lobbystami wielkiego biznesu niż naukowcami poszukującymi najlepszych rozwiązań.
W Polsce nie ma już właściwie ekonomii, a więc nie ma już ekonomistów. Zwłaszcza w ekonomii nastąpił straszliwy upadek życia naukowego. Aparat zajmujący się prywatyzacją majątku oraz zawłaszczaniem budżetu państwa wchłonął masę ekonomistów. Chodzi nie tylko o aparat państwa, ale też o media. Dowodzą tam wyższości rynku nad państwem i deliberują nad stopami procentowymi NBP. Balcerowicz od wielu lat pisze na temat wyższości rynku w lecznictwie, w prasie, na kolejach, w górnictwie, nauce i wszędzie, gdzie da się pomyśleć. Nigdy dotąd nie przyszło mu do głowy, że być może jednak rynek nie działa właściwie bez państwa, że ważna jest współzależność tych instytucji, bo od tego może zależeć, czy gospodarka sobie radzi, czy nie. Poglądy, jakie głosi Balcerowicz można tłumaczyć tylko brakiem rzetelnej wiedzy. Gdyby zbliżeni do niego ekonomiści mieli taką wiedzę, to nawet kierując się własnymi interesami, ich wywody byłyby bardziej wyrafinowane. Staraliby się pogodzić wiedzę z wykrętami. Byłoby trochę więcej kluczenia, a nie tak po prostacku, jak w dawnych czasach, że partia ma zawsze racje. W każdym razie, dyskusja o wyższości rynku nad państwem stała się substytutem dla rzeczowej debaty nad realiami zmian ustrojowych po 1989 roku. Podobnie jest z dyskusjami na temat stopy procentowej, które stały się substytutem dla debaty nad polityką gospodarczą.
W ciągu ostatnich dwóch lat stopy procentowe zostały radykalnie zredukowane i teraz są już tylko o parę punktów wyższe , albo i nie , niż w UE. Ale gospodarka tylko trochę drgnęła po okresie stagnacji , pomijając rok 2006 a na dodatek, pomimo ożywienia produkcji, bezrobocie powoli spada ale pozostaje chyba najwyższe wśród krajów unijnych i postkomunistycznych. A zatem bez zmobilizowania bezrobotnych oraz wpompowania dodatkowych dochodów, gospodarka nie jest w stanie rosnąć na dłuższą metę. Walka o wykorzystanie dotacji unijnych to jest w tej chwili front prawdziwej walki o Polskę.
Co ciekawe, nie rozważono w Polsce znaczenia tego, iż placówki bankowe działają u nas jako oddziały zagranicznych banków. Widoczne jest to, że one nie reagują na politykę i zmiany stóp NBP. Być może korzystają z własnych źródeł finansowania swojej działalności kredytowej i dlatego mogą ignorować NBP.
Rynek, wymaga mądrych regulacji , przemysł ten co pozostał , rolnictwo wymaga modernizacji i mądrych perspektywicznych przekształceń , a u nas wszelkie tego typu zabiegi wywołują krzyk , od ZZ po prasę ,że wracamy do komunizmu. Przecież nawet Adam Smith domagał się wprowadzenia górnej granicy oprocentowania kredytów i przeklinał spekulantów.
Retoryka rynkowa służy rozdrapywaniu tych środków, które trafiają do budżetu państwa, czyli w dużej mierze podatków ściąganych od emerytów i robotników, a przeznaczanych na najprzeróżniejsze tzw. fundusze specjalne. Ich „specjalność” polega na tym, że w przeciwieństwie do normalnie budżetowanych środków, pieniądze z tych funduszy nie podlegają kontroli sejmowej. Są one w dyspozycji mianowanych urzędników, którzy mają prawo – w ramach przyjętego pułapu – robić z nimi to, co chcą, bez nadzoru. W ten sposób prawie połowa tego, co wpływa do budżetu, wypływa z niego w sposób niekontrolowany.
Reforma finansów aż się prosi. Oby zapowiedzi w tym temacie Pani Gilowskiej zapoczątkowały zmiany. Wcale nie najważniejsze jest zmniejszenie podatków , lecz uczynienie ich bardziej czytelnymi , zrozumiałymi , likwidującymi szarą strefę. Czy podatki muszą być zbójeckie i zagmatwane ? Czy muszą być stosowane liczne ulgi ?
Nie dziękluj Panesz , widz , że gdyby na forum pojawił sie prawdziwy ekonomista to nie wiem czy by pozostawił choć jedną suchą nitkę na tych wywodach.
Gość
Wysłany: Sob 8:43, 27 Sty 2007
Temat postu:
Dziękuję Gościu za dyskusję, która mi wyjaśniła status LB. Nawet poczytałem zapewne twój post w "Aktualnych", który jedynie rzuca światło na czynniki ekonomiczne, chociaż nie muszą być one słuszne do końca.
Co do LB, ogólnie myliłem się, bo droga transformacji była "niewłaściwa" i LB wpłynął na jej kierunek, to obarczam tym układ polityczny.
Ale zapolemizuję z ostatnim Twoim akapitem:
Mówienie w Polsce o konsensusie waszyngtońskim może być nieco mylące. Ekonomiści, których symbolem jest Balcerowicz nie przejęli się skutkami swych poczynań , ciągle wierzą w swą nieomylność. Świadczyłoby to o pewnym ideologicznym zaangażowaniu
Nie przejęli się, fakt, ale też pociągnęli to dalej! Bo mówiąc "a", aby cokolwiek mogło mieć ręce i nogi, musiało powiedzieć się "b"! No i tylko toto mamy; czyli to co jest jedynym sukcesem, który mógł i wynikł z owego.
Tak to pojmuję.
Gość
Wysłany: Czw 18:23, 25 Sty 2007
Temat postu:
Wielu Polaków zastanawia się dzisiaj, czy nasza gospodarka ma szanse przetrwać w konkurencji z globalnymi gigantami. Czy odrodzi się rodzimy kapitał , czy jest miejsce na taką gospodarkę jak polska.
Jednym słowem czy istnieje plan w jakimś stopniu przeciwny zapędom wielkiego L.B. w myśl powiedzenia lepiej późno niż wcale.
Realia są takie, że w skali światowej nie działa żaden wolny rynek, jaki znamy z podręcznika, na którym wychowali się, albo o którym słyszeli polscy ekonomiści. Nie ma jakiejś nieskończonej liczby bezwzględnie konkurujących firm i wolnych cen, które odpowiadają krańcowemu kosztowi. Tak naprawdę w wymiarze globalnym działają wielkie korporacyjne monopole, więc nie ma konkurencji, a tylko nieformalne umowy, no i dyktowane ceny. Ceny których tak naprawdę nikt nie kontroluje , nikt nie wie bo i skąd ile w danej cenie wyrobu jest właściwych kosztów wytwarzania , a ile zysku. Co do zysku nie ma żadnych reguł , ani kontroli. Czyżby wielki o tym nie wiedział.
Nie ma gospodarki, w której przedsiębiorstwa konkurują, a rządy narodowe przyglądają się temu, nie mieszając się w rywalizację. Gdyby tak było, to wtedy konsensus waszyngtoński miałby jakiś sens. Tymczasem sytuacja jest taka, że państwa na zagranicznych dla siebie rynkach wspomagają swoje narodowe korporacje. Taki jest ich interes – jeśli ich firmom idzie dobrze, to w kraju powstają miejsca pracy i rosną płace, a więc wyborca jest zadowolony i głosuje znowu na daną partię i jej polityków. Czyżby wielki o tym nie wiedział.
Korporacyjne monopole chętnie wkraczają do krajów, gdzie nie ma lokalnych monopoli, albo gdzie państwo jest bierne z powodu braku pieniędzy czy etyki. Wówczas mogą działać bez barier prawnych, mogą na lewo „kupować” państwowe firmy, wybierać prezydentów, no i, jeśli trzeba, montować wojskowe wyprawy.
Monopole operują zwykle pieniędzmi, które przerastają budżety takich krajów, jak Polska , one stały się jeszcze większe, ponieważ pozwolono im, jak u nas, na przejęcie większości fabryk i banków. W ten sposób świat staje się jeszcze bardziej nierówny. Wielu naszych sztandarowych ekonomistów i polityków wciąż pozostaje w oparach ortodoksji ekonomicznej lat 90.? Tymczasem odeszli od niej ci, którzy ją promowali, jak choćby Jeffrey Sachs, dziś główny krytyk postępowania państw rozwiniętych w stosunku do krajów rozwijających się czy biednych. Co na to nasz wielki ekonomista.
Polscy ekonomiści nie zrezygnowali z retoryki tzw. konsensusu waszyngtońskiego. Te słowa czy slogany są wciąż przydatne, choć sprzedaż resztek majątku państwa została przystopowana przez tą ekipę. Później też mogą być przydatni z takim myśleniem , gdyż będą służyć ogołacaniu tych samych ludzi już nie z majątku, ale z pomocy socjalnej, emerytur i ubezpieczeń – na rzecz rynku, czyli właścicieli banków i fabryk. Zobaczymy jak się spisze II i III filar gdy przyjdzie im czas wypłat nalezności emerytalnych. , czy któryś nie splajtuje w dziwnych okolicznościach.
W myśli zachodniej przebijają się już od pewnego czasu krytyczne opinie w tej sprawie, gdyż tu się ciągle debatuje, i to otwarcie. Sachs jest jednym z tych krytycznych głosów, ale on nie wypowiada się krytycznie na temat Europy Wschodniej, najwyżej w sprawie Rosji, którą parę razy krytykował za korupcję. W każdym razie Balcerowiczowi wciąż składa laurki i głosi, że Polska droga jest najlepsza. Mówi tak, ponieważ to ma sens w jego przypadku, gdyż świat myśli, że wspólnie z Balcerowiczem stworzyli cud w Polsce. Może tak mówić bezkarnie w Polsce, bo tu elity i władze wierzą w ten cud. A za granicą mało kto wie, co naprawdę dzieje się w Polsce. Sachs głosząc polski sukces, podnosi swoją rangę. Nie wiem zresztą po co, bo to jest wybitny ekonomista - teoretyk.
Mówienie w Polsce o konsensusie waszyngtońskim może być nieco mylące. Ekonomiści, których symbolem jest Balcerowicz nie przejęli się skutkami swych poczynań , ciągle wierzą w swą nieomylność. Świadczyłoby to o pewnym ideologicznym zaangażowaniu. Tymczasem w Polsce nie toczy się żadna ideologiczna debata. Tu się nie debatuje, tu się działa – na własną korzyść, nie na korzyść ogólną. Ani elity, ani władze nie zastanawiają się nad tym, który pogląd jest słuszny. Tu chodzi o to, który pogląd lepiej służy własnym interesom.
Mam nadzieję , że w ostatnim roku zaczyna się myśleć trochę inaczej. Trochę optymizmu nikomu nie zaszkodzi , wszak L.B. odszedł.
Gość
Wysłany: Śro 17:51, 24 Sty 2007
Temat postu:
Wiem , że to nudne ale……
Obecna ekipa rządowa podjęła próbę wyjścia z niewątpliwego kryzysu , lecz nie da się tego zrobić łatwo. Tor, po którym Polska się posuwa został już wyżłobiony. Wyznaczają go różne grupy interesu. Najpierw powstały siły zainteresowane dyskredytowaniem społeczeństwa , żeby umożliwić łatwą wyprzedaż kapitału wewnętrznego .Aby coś zmienić, społeczeństwo musi odzyskać szacunek wobec siebie , a szczególnie jego elity. Musi też odrzucić tych, którzy nie zasługują na jego szacunek, choćby dlatego, że pogardzają zapracowanym , zaganianym i wybiedzonym społeczeństwem. Rzecz w tym, że pobity został rekord w złej dyscyplinie – niszczenia polskiej gospodarki, jej instytucji i zasobów. Nie działa ani rynek, ani państwo, a zasoby – zwłaszcza ludzie – marnieją , emigrują w tym samym, szokowym czy wstrząsowym, tempie.
Społeczeństwo od początku zmian było dobijane medialnymi nagonkami. A to, że jest zsowietyzowane , innym razem, że leniwe , rozpijaczone czy zacofane. Najlepiej zatem ludzi wyrzucić na bruk, żeby się reedukowali. Nie ma powodu, aby walczyć z bezrobociem, bo przecież to swoista szkoła życia. No i odmówiono ludziom prawa do kapitału. Zostaje zatem tylko zagraniczny inwestor, któremu trzeba to wszystko powierzyć, nie pytając o cenę. Wyliczenia i dokumenty wykazały, że prywatyzowano za 10 - 20 procent wartości oddanego majątku. Tak przy tym urobiono ludzi, że nie przyszło im do głowy, aby stwierdzić tragiczną prawdę, iż przez prawie pół wieku tyrali za grosze na gospodarkę - tak było za PRL-u , którą sprzedano w ciągu paru lat. A była to gospodarka mogąca wyżywić i utrzymać 40 mln ludzi albo i więcej. Sprzedano fabryki i banki za równowartość jednorocznych inwestycji. A przecież nie można w jeden rok zbudować tego, co się budowało, przy pomocy inwestycji, przez 50 lat.
Natomiast w sensie ekonomicznym trudność wyjścia z obecnej koleiny wynika ze skali spustoszeń. Przede wszystkim nie powinno dojść do otwarcia – wedle modelu waszyngtońskiego – rynków Polski i Europy Wschodniej , zmieniło się to trochę po wejściu do UE a raczej próbuje zmienić. W efekcie obecnie mamy taką sytuację, że po jednej stronie są giganty, a po drugiej karły. Dzisiaj bez częściowego zamknięcia gospodarki na kontakt z podmiotami globalnymi nie da się niczego zmienić. Obecnie po spustoszeniach Polskę czeka mozolna odbudowa za pieniądze Unii Europejskiej , jeśli tego nie wykorzystamy będzie marnie. Bardzo szybko obaliliśmy mit , że Polacy nie są nic warci, że zrobiono im łask, że musimy tylko słuchać – zrobiono nam dużo złego, ale będzie lepiej , a jak ktoś myśli inaczej , to chociaż niech nie przeszkadza , niech nie szkodzi.
Gość
Wysłany: Śro 9:12, 24 Sty 2007
Temat postu:
Nie widziałem pani Hubner, ale potwierdzam, że PiS nic nie robiąć w gospodarce, więcej robi na plus, gdyby miał ją uzdrawiać. Obawy, o ich znawstwo i gonienie tych z post- i z es- z gospodarki ... to ciekawe - czy ich czy inna sprawa!
Ale faktycznie droga "azjatycka" byłaby o wiele lepsza niż wybrana. Zwłaszcza, że też oberwałem od Balcerowicza, bo wpędził mnie w długi oprócz skutków inflacyjnych! Wogóle zdejmowanie nadwyżki pieniądza z rynku, czy budowa kapitału państwowo-bankowego woła o pomstę.
Również zaawansowany kapitalizm zachodni widząc perspektywy swej ekspansji, którą z resztą - wykorzystał, w niczym nam nie pomagał. Pozwalał na wszystko, bo i tak miał przewagę, no i podkładaliśmy się jemu! Na tym skorzystamy tylko tyle, że ekspansja kapitału zachodniego opuści nasz kraj i pójdzie w.. bardziej jemu sprzyjające i rozwijające się kraje, a my zostaniemy nadal pomiędzy potentatami przemysłowymi, do jakich zaliczam Zachód i Rosję, w dodatku bez możliwości korzyści tranzytowych, bez infrastruktury drogowej, ale za to z oczyszalniami ścieków w każdej wsi, wygładzonymi chodnikami układanymi z inicjatyw i środków Uni przez naszych wybranych, aby po nich zostały trwałe ślady, że byli, że rządzili, że przychyliliby nam nieba, gdybyśmy ich wybierali ... wiecznie, na kolejne kadencje!
Jedno jednak mnie martwi. Czy było, czy możliwe byłoby wybranie innej drogi rozwojowej Polski w latach 80-90? Czy gdyby znalazł sie taki "balcerowicz", który by nakreślił na przykład "azjatycki" sposób transformacji Polski, to sam jeden miał szanse wprowadzić? Czy pozycja czy opozycja pozwoliłaby na takowe coś? W tamtej sytuacji społecznej i politycznej Polski. Przecież walka polityczna, bez względu na wzgląd, to najlepsza lub jedyna zabawka, którą nadal u nas się uprawia!
A uzmysłowienie sobie tego przez Ogół i poprawa życia w Polsce jest równoznaczna ze zgnojeniem polityków PiSu razem z przystawkami (chociaż optuję za hasłem: "Lepper mógłby zostać!").
Gość
Wysłany: Wto 18:35, 23 Sty 2007
Temat postu:
Po roku 1989 Polska została poddana presji w celu realizowania neoliberalnego wzorca zmian. Presję wywierały nie tylko Stany Zjednoczone, ale także zachodnia Europa, czyli kraje, które same bronią się przed takimi rozwiązaniami. W dodatku zupełnie pomijano u nas doświadczenia, na bazie których nastąpił niespotykany rozwój takich krajów, jak Japonia czy Korea Południowa.
Dla takich ludzi, jak Balcerowicz, Azja nigdy nie była poważną opcją. Nie interesowano się nawet przypadkiem Chin, mimo że ten kraj, podobnie jak Europa Wschodnia, był po wojnie komunistyczny i w pewnym momencie wszedł na drogę tzw. transformacji. Ale warto zaznaczyć, że wiele krajów Azji tym różni się od takich państw, jak Polska , że tam nigdy nie przyszło ludziom do głowy przejmować się waszyngtońskimi dyrektywami w budowaniu kapitalizmu – tu leży jeden z kluczy naszego niepowodzenia , że Polsce w osobie L.B nie przychodziła inna myśl tylko ta jedyna. W Azji byli za mądrzy na to, żeby słuchać rad tych ekonomistów , których sami i nie słuchają.
Pomimo niezgody na warunki konsensusu, do Chin wartko płynie kapitał, ale nie na zakup banków czy fabryk, bo na to nie ma tam zgody i nikomu nie przyszłoby do głowy oddawać je w taki sposób , jak w Polsce , czyli za bezcen. Do Chin płynie więcej kapitału niż do USA i ten kapitał dołącza do chińskich banków i fabryk, i to głównie państwowych. Państwowych zarządzanych przez menadżerów .Tam nie czytają felietonów Balcerowicza o wyższości systemu rynkowego nad państwowym, gdyż inaczej nie szliby do państwowych banków i fabryk. Idą, gdyż robią tam pieniądze, bo jak widać można też robić pieniądze w państwowym sektorze. Chińczycy mają własny rząd i elity, które rozumieją , że są od tego, aby znaleźć sposób na problemy swojego kraju.
Takie kraje, jak Polska zamiast wypracować własny model reform , zaczęły wypatrywać rozwiązań za granicą i to brać te z najgorszej półki . Za dobre uznawano te rozwiązania, które podobają się na zachodzie a odrzucane są te, które nie znajdowały tam poklasku. Nie zadawano sobie pytania, dlaczego komuś się coś podoba czy nie podoba. Obawiano się chyba, że wówczas mogłoby się okazać, iż za granicą mało kto zna się na sprawach Polski , co ostatecznie nie jest niczym dziwnym.
Polski model reform powinien odpowiadać lokalnym potrzebom budowy własnego zaplecza kapitałowego i ludzkiego. Pomocne byłoby przestudiowanie doświadczeń Chin. Ten kraj prawie wyszedł z komunizmu, nie tylko gospodarczo, ale i politycznie. Uniknięto tam kryzysów takich jak w Polsce. U nas produkcja spadła w latach 1990-1992 o jedną piątą, a bezrobocie jest na poziomie 20%. U nas nie uwzględniano doświadczeń chińskich, bo ekonomiści z „waszyngtońskiej większości” głosili kolejny rozdział ich „teorii pociągów”: Chiny to żadna opcja, bo tam się w kółko pije mleko sojowe i je ryż. Więc jak komuś się nie podoba to, co w Polsce, to niech wsiada w pociąg , przez Mińsk, i – o zgrozo! – przez Moskwę, jedzie do Pekinu.
Nasi ekonomiści, zajęci rozkładem jazdy pociągów, zapomnieli powiedzieć Polakom, że dla zaspokojenia wymogów tzw. konsensusu waszyngtońskiego wybrali dla naszego kraju model, który wpędził kraj najpierw w kryzys, a teraz w stagnację, z gigantycznym – nieusuwalnym – bezrobociem i emigracją najbardziej wyuczonej siły roboczej. W ramach tego modelu reformatorzy przekazali prawie cały kapitał – banki i fabryki – w ręce zagraniczne. Dlatego mają teraz naród bez kapitalistów, w którym jest tylko – pozbawiona związków zawodowych i ochrony – bezrobotna masa robotnicza , a jak już pracująca to bardzo nisko opłacana. Krótko mówiąc Polska jest krajem w procesie likwidacji z olbrzymim długiem na karku. Z tym można by się zgodzić gdyby nie rok 2006 .
Obecny rząd , niech mówią inni co chcą , zaczyna działać w dobrym kierunku. Dzisiaj to już problem bezrobocia zacznie schodzić na drugi plan , pojawia się problem godziwej zaplaty za świadczoną pracę , o czym pisałem już wcześniej , a co o dziwo potwierdziła dzisiaj Pani Hubner w telewizyjnej jedynce.
Gość
Wysłany: Wto 8:44, 23 Sty 2007
Temat postu:
Postaram się wyciągnąć wnioski z naszej dyskusji, jak i z własnych obserwacji.
Nie jestem ekonomistą i nigdzie własnych niedoświadczeń nie przeprowadzałem. A o ekonomi sądzę, że jest to tak poteżna nauka, że więcej się o niej pisze, najwięcej jest doktoratów, nawet nobla się za to przyznaje. W sumie są prawa ekonomiczne dotyczące całej gospodarki, jak i jej części i szczegółów. Ale z reguły odnoszą się one do stanów przeszłych i niekontrolowanych. Jakiekolwiek prawo ekonomiczne w skali makro zastosowane się nie sprawdza, bo od razu jest wiadome co ma być grane, więc mikrosztuczkami udaje się obejść. Z kolei gospodarkę można sterować powolniejszymi prawkami, patrzeć na ich efekty, poprawiać i iść dalej i w ten sposób nią sterować! Ale to wymaga czasu.
I tu doszedłbym do "terapi szokowej" Jeffrey`a Sachsa. Ta metoda została zastosowana w wielu krajach, w tym w Ameryce Południowej, krajach afrykańskich, Polsce i... Rosji! I nigdzie się nie powiodła. Sam Jeffrey przebąkuje, że... jest niewłaściwa. A jak z powyższego wynika, że co nagle, to po diable. Wcześniej oczekując na inne rozwiązania napisałem, że tylko despotyczna władza mogłaby tą metodą zmienić ustrój.
Ale bardzo szybkiej metody oczekiwano w Polsce, a w metodzie J.S. widziano jedynie błędy i wypaczenia, które były do wyeliminowania. Jednak sytuacja przerosła wszystkich; pospół, posłów, ekonomistów, lewicę i prawicę.
Jedno jest prawdą, że należało jak najszybcie zahamować inflację set procentową i ratować złotówkę, a do przyjętej i wprowadzanej do powyższego metody - zapewnić jej wymienialność. Więc to u Balcerowicza jest na tyle poprawne, że "metoda" nie ma tu nic do rzeczy. W końcu sama "złotówka" sama sobie by pomogła wyjść z impasu. Tylko gdzie wtedy byśmy się znaleźli. Plan Balcerowicza jednak spalił na panewce. Bo wytworzyła się, nawet zaskoczyła nas wszystkich sytuacja polityczna w Europie polegająca na zezwoleniu zmiany ustroju. Patrz Gorbaczow! A myśmy byli w już "w rozruchu". W walce z aparatem rządowym, co nie miało nic do rzeczy. Więc brak nam było innego planu, jak "terapia szokowa". Pęd do wzbogacania się, do szukania pieniędzy, ustawienia się był tak powszechny, a na szczeblach "bliżej władzy" czy bliżej "opozycji" największy. Ponad przekształceniami dominowało zagartywanie wszystkiego. Nie dało się cokolwiek przeprowadzić. Rząd Bieleckiego (z łapanki) nie umiał zahamować importu alkoholu. Zanim zarządy zakładów upadały jak muchy po to, aby zarząd czy inni prominenci, za łapówki,i za bezcen mogli wykupić czy przejąć. Gdy doszło do PPP (programu powszechnej prywatyzacji) wyłapano tylko 512 przedsiębiorstw państwowych! (aż 10% p.p.)! A z akcjami obywatele nie wiedzieli co zrobić! Nie było też możliwości założenia jakiegokolwiek związku akcjonariuszy! Zresztą akcje okazy sie bezwartościowe, bo utworzone NFI poupadały, też były ograbywane z majątku. Kto nad tym panował? Kto miał możliwości?
Nawet do końca, do afery Orlenu, Modrzejewskiego, nie wiadomo było jaki udział ma w nim państwo, jak je kontroluje, czy 40% udziałów stanowi kontrolę! A kto to kontrolował czy kontroluje. Ostatni przykład WGI (warszawskiej grupy inwestycyjnej) (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Warszawska_Grupa_Inwestycyjna
) dowodzi, że nikt. Bo albo wyprowadzono z niej pieniądze nie znając mechanizmów rynkowych w USA, albo przekręt w majestacie prawa. Nawet udział w radzie nadzorczej H. Bochniarz nie miał nic tu do rzeczy.
Obsadzania stanowisk obecnie (NBP, Orlen ) jak i wcześniej polegał na swoich ludziach, a nie na znawcach przedmiotu. Stąd w radach nadzorczych znaleźli się ludzie "polityczni" jak i ci bliżej władzy, w tym beton papierkowy ministerialny. Więc nie ma się co dziwić, że na prywatyzacji wbogacili się ci, co byli najbliżej i najczęściej przy władzy. Dotyczy to na równi prawicy i opozycjonistów, chociaż najwięcej na tym i z tego względu skorzystali ludzie lewicy. Też nie ma się co dziwić głosom, że Polską rządziło SB, bo to nie tylko inteligenci, ale też najbardziej zorientowani w tej sprawie.
Nad tym trzeba było wtedy zapanować. Ale jak? Kto to miał zrobić? Opozycja, która nie wiedziała, dlaczego nią jest, w dodatku sterowana z tylnego siedzenia. Postkomuniści, którzy oprócz tego, że mogą się obłowić nie wiedziała, a także nie miała sposobu i... możliwości tego zrobić. No bo Jaruzelski miał to zrobić... przedłużając na transformację stan wojenny?
Już w lepszej sytuacji znalazły się inne kraje postsocjalistyczne, gdzie pęd do kapitalistycznego zagrabiania był mniejszy, gdzie nie zastosowano metody Sachsa, była lepsza kontrola państwa, nie walczono o władzę, nie walczono o rozliczenia i tak silnie nie potępiano ustroju socjalistycznego. Nie było aż takiego parcia. A już o wiele lepszą drogę na naszym przykładzie i... Rosji (kapitalizm "drapieżny" mają Rumunia i Bułgaria i... Ukraina. Mają przed sobą drogę o wiele powolniejszą, systematyczniejszą i... mniej popełnią błedów!
Ps. A Kołodko? Siedzi obecnie w... Iranie. Tam trwa ogólnonarodowa dyskusja nad poprawą własnej gospodarki. I do tego go zaprosili!
Gość
Wysłany: Pon 16:38, 22 Sty 2007
Temat postu:
Panesz nie chodzi o słuszne uwagi ale o obiektywną prawdę. Dlaczego przyczepiłem się do L.B. ? Z prostego powodu , aby to wyjaśnić potrzeba czasu i cierpliwości.
To ten Pan puścił „polski pociąg na takie a nie inne tory przemian” , On wybrał kierunek i przez kolejne lata pilnował aby nikt go nie wyhamował i Boże broń próbował cofnąć. Do dzisiaj słowo B. elektryzuje ludzi polskiej ekonomii , którzy boją się wypowiedzieć to co myślą naprawdę o polskim „cudzie”, wielu klakierom wystarczy się podeprzeć teorią tego Pana by zamknąć usta innym.
A może by zacząć od Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego , który w latach 90 – tych określił zasady postępowania w stosunku do krajów rozwijających się i postkomunistycznych , to jest krajów gdzie wiedza ekonomiczna była najmarniejsza. Doskwierał im też brak doświadczeń, jak w praktyce działa państwo i rynek, jakie są zależności między nimi. W efekcie, w krajach tych, łącznie z Polską, konsensus został przyjęty w wersji najbardziej skrajnej. Słaba wiedza łatwo prowadzi do ulegania skrajnościom. Wielki Ekonomista powinien o tym wiedzieć , wiedzieć na co się decyduje. I wiedział.
Znaczenie miał również fakt, że w takich krajach jak Polska, media szybko dostały się w ręce zagraniczne, a nowym właścicielom nie przyszło do głowy troszczyć się o skutki przyjęcia tego waszyngtońskiego programu dla lokalnej społeczności. Media nie czuły się zmuszone do myślenia w kategoriach dobra lokalnych społeczności i kraju . Nigdy też nie zmieniły swojej propagandowej linii. Z jednej strony całym sercem popierają tę doktrynę, a z drugiej przeprowadzają równie silne ataki na jej przeciwników.
Dyskredytowano przeciwników konsensusu określając ich mianem populistów, postkomunistów, betonu, rusofilów itp. Wystarczy porównać, jak media potraktowały Balcerowicza, głównego zwolennika konsensusu i jego przeciwnika Kołodkę. Ten drugi, będący wybitnym ekonomistą i doświadczonym praktykiem w służbie publicznej, skupił na sobie szczególną wściekłość mediów. Niczego mu nie darowali, nawet tego, że lubi podróżować i że jego książki tłumaczone są na chiński. Konsensus waszyngtoński w zasadzie już się przeżył i mało kto obecnie traktuje go poważnie.
Gość
Wysłany: Pon 8:54, 22 Sty 2007
Temat postu:
Anonymous napisał:
Panesz wybacz ale Twój ostatni post to kompromitacja znajomości rzeczy.
Szkoda gadać , a gdzie wyselekcjonowanie strategicznych gałęzi przemysłu , sektorów gospodarki w których państwo nigdy nie pozbędzie się większościowego pakietu , by nie tracić nad nimi kontroli.W tym zakresie również to co zrobiono jest bardzo naganne , żeby nie powiedzieć ostrzej.
Polska to nie to samo co inne kraje socjalistycznego bloku. U nas w Polsce były zaczątki gospodarki rynkowej , wolnej od chorej polityki we wszystkich sektorach: państwowym , spółdzielczym , prywatnym. Może trochę przesadzam , ale startowaliśmy z najlepszej pozycji. Jedynie czego było brak to wielkiego kapitału i nowych technologii i tego najważniejszego co mógł , co powinien dać Balcerowicz , bo było to jego zasranym obowiązkiem – uwolnić gospodarkę od polityki , dać czytelne prawo i więcej wolności gospodarczej , związać ludzi z zakładami pracy nie poprzez Kasy Zap.- Poż , lecz przez własne udziały w firmie , dać ludziom trochę wolnej ręki , możliwości do rozwinięcia swoich firm w myśl zasady wszyscy działają na tych samych warunkach , liczy się wynik ekonomiczny i nic więcej. Dobry funkcjonuje , słaby odpada.
Balcerowicz musi zacząc mówić , gdy go pytaja.
Gościu! Masz obie słuszne uwagi: co do mnie i do sytuacji gospodarczej, za co cię właśnie cenię. Ale jesteś niesprawiedliwy. Albo przeinaczasz, albo niedomawiasz. Coś się tak uczepił tego LB! On od kilkunastu lat w kółko mówi to samo i nie spodziewam się, że na inaczej postawione pytania będzie inaczej odpowiadał.
Nie bierzesz pod uwagę inflacji. Głowną rzeczą LB było jej powstrzymanie, złapanie równowagi przez złotówkę i... wspomniany przez ciebie kapitał, który budżet, a właściwie banki miały jak najszybciej zdobyć, ściągnąć z rynku. Reszta należała już do rządu, w tym prywatyzacja. A byli od tego premierzy! Ministrowie, głównie skarbu i przekształceń! A dlaczego oni mają nie odpowiadać? To właśnie to "przyzwolenie społeczne" na korupcję położyło naszą gospodarkę i naszą własność! Dziwi mnie dlaczego nic, a nic nie ma o głównym architekcie tych przekształceń, a on święci dalsze triumfy w europarlamencie, czyli o Januszu Lewandowskim! Jaki to wspaniały człowiek! A Wiesław Kaczmarek? Ten przynajmniej czemuś chciał zaradzać! Wolał (może został zmuszony) usunąć się z polityki.
W51. Z tym, przynajmniej z tym co jest w internecie, musiałbym się zapoznać, ocenić samego K. Poznańskiego, czy to nie przypadkiem jedynie amerykański uczony. Ile w jego pisaniu jest złotych myśli ekonomicznych, a ile faktycznie racji i przypuszczeń. Ponadto jak się zorientowałem, nie pisze tylko i wyłącznie o LB.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin