|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bl
Gość
|
Wysłany: Nie 7:23, 21 Maj 2006 Temat postu: Zagłada Wrocławia |
|
|
Waldemar Adam Forgacz
ATAK
W piątek 5 maja 2006 roku o godzinie 14.45 w pobliżu niewielkiej stacji Wrocław-Mikołajów zatrzymał się poobijany wóz dostawczy. Uliczka przy której jest położona ta stacja jest raczej cicha i nieuczęszczana. Od wielu lat budynek stacyjny służył zima jako darmowa noclegownia dla bezdomnych. Nie posiadał stałego dozoru ze strony kolejarzy, a wiosną
i latem policja i straż miejska raczej tu nie zaglądały w środku dnia.
Z samochodu dostawczego powoli wygramolił się łysy pięćdziesięciolatek i dość niezgrabnie wydobył z części ładunkowej długi i chyba ciężki pakunek. Mężczyzna nie śpiesząc się zamknął bagażnik samochodu, wyciągnął z szoferki podręczną torbę i dość niezgrabnymi ruchami przerzucił sobie pakunek i torbę przez ramię. Starannie zamknął samochód i wszedł do środka śmierdzącego moczem i kałem budynku stacyjnego. Wokoło walały się jakieś odpadki. Przeszedł przejściem podziemnym na drugi peron, tam skręcił w prawo i poszedł do stojącej na końcu stacji połamanej ławeczki. Usiadł i bardzo powoli rozpakował pakunek. Nikt na niego nie patrzył gdy wyciągnął z niego długa rurę pospolitego granatnika przeciwpancernego. Z torby podręcznej wyciągnął granat i kilkoma wprawnymi ruchami nasadził go na końcu rury.
Najbliższy pociąg pasażerski zatrzymać się miał na tej stacji za 15 minut. Zwykle jeździło nim sporo pasażerów, w końcu linia kolejowa prowadziła w kierunku Warszawy i Legnicy. Pomimo bezrobocia, wielu ludzi jeszcze dojeżdżało z podwrocławskich miejscowości do pracy w mieście. O tej godzinie do domów wracała również młodzież ucząca się i studiująca w licznych szkołach stolicy Dolnego Śląska. Stojący na peronie mężczyzna z uzbrojonym granatnikiem w ręce nie czekał jednak na pociąg pasażerski.
Sąsiednim torem standardową prędkością 40 km/h przejeżdżał właśnie pociąg towarowy złożony z elektrowozu i 9 cystern. Mężczyzna spokojnie czekał, aż skład przejedzie, podniósł granatnik na ramie, wymierzył w obły tył ostatniej cysterny i wystrzelił, Z rury wydobył się długi płomień, w następnej chwili granat przeciwpancerny uderzył w tył ostatniego wagonu. Cysterna eksplodowała momentalnie. Zaczęła się błyskawiczna reakcja łańcuchowa. Jej odłamki przebiły następną cysternę, która również eksplodowała. W przeciągu piętnastu sekund skład pociągu przestał istnieć. Sprawca katastrofy w tym momencie już nie żył.
W cysternach przewożono chlor i chlorowodór niezbędny do produkcji w Zakładach Chemicznych w brzegu Dolnym. Chmura ciężkiego, zjadliwie zielonego gazu powoli rozpełzła się nad centrum miasta.
Chlor był pierwszym gazem bojowym, którego użyto na froncie zachodnim w czasie I wojny światowej. Korzystając ze sprzyjającego wiatru Niemcy otworzyli kilkaset butli z tym gazem . Chmura trujących oparów skierowała się na pozycje francuskie, W przeciągu kilkunastu minut zginęło ponad 5000 żołnierzy francuskich zaś trzykrotnie więcej odniosło ciężkie poparzenia. W wyniku tych poparzeń przez najbliższe parę miesięcy zmarło jeszcze 7500 żołnierzy wypluwając krwawe strzępy płuc. Niemcy nie byli w stanie wykorzystać tego sukcesu, wiatr zmienił nagle kierunek i chmura gazów podążyła do ich okopów. Żołnierze niemieccy włożyli maski, lecz pomimo tego kilkuset z nich uległo poważnemu zatruciu. Większość z nich zmarła w ciągu kilku tygodni. Maski przeciwgazowe wprawdzie chroniły płuca przed natychmiastowym poparzeniem, ale chlor parzył również skórę i wnikał do wnętrza organizmu przez pory potowe. Całościowych ubrań ochronnych armia niemiecka jeszcze w tej fazie wojny nie posiadała, zresztą były one zbyt drogie, by w nie wyposażyć kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy gotujących się do ataku.
To było dawno temu, od słynnego ataku minęło już 90 lat, ale skutki tego wydarzenia okazały się niezmiernie trwałe. Gaz bojowy jest tani i śmiertelnie niebezpieczny dla atakowanego, ale także dla atakującego. Może dlatego większość regularnych armii zadeklarowała, że nie użyje go wobec przeciwnika w toczących się konfliktach zbrojnych. Mimo tego, że arsenały wszystkich państw świata posiadają miliony pocisków wypełnionych najprzeróżniejszymi typami gazów bojowych, nie użyto ich jednak oficjalnie w żadnej z wojen po 1918 roku. Gazów używano jednak przeciwko ruchom partyzanckim, w wojnach wewnętrznych i wszędzie tam, gdzie nie docierali dziennikarze reprezentujący ogólnoświatowe środki przekazu.
Szybko znaczenie tej broni odkryły przeróżne ruchy terrorystyczne. Jest to broń tania, a może porazić naprawdę olbrzymią ilość ludności, zwłaszcza cywilnej, która nie posiada żadnych środków ochrony przed trującymi oparami. Pozostawał jednak olbrzymi problem logistyczny. Gaz, nawet w postaci skroplonej zajmuje dużo miejsca. Trudno go niepostrzeżenie dostarczyć w dostatecznej ilości na miejsce ataku. Rozwiązanie tego problemu jest w zasadzie jedno ; atakowany musi sam dostarczyć gaz na miejsce, gdzie zostanie on użyty. Na szczęście terroryści nie mają w tym aspekcie zbyt wielu korzystnych dla siebie przypadków.
Al.-Kaida jest pierwszą na świecie międzynarodówką terrorystyczną, której działania wstrząsnęły rządami większości państw demokratycznych. Wykorzystuje ona w swych działaniach broń dostarczoną jej przez atakowanych czyli wolność osobistą. Postawmy sobie sprawę jasno - czy możliwy byłby atak na World Trade Center, gdyby USA nie były państwem wolności słowa, myśli i przekonań? To pytanie czysto retoryczne. Wyobraźmy sobie, że tak nie jest. Każdy korzystający z publicznych środków transportu (przede wszystkim samolotów) musiałby obligatoryjnie przed wejściem na pokład rozebrać się do naga, spakować wszystkie swoje rzeczy do osobnego woreczka, ubrać się w ubranie dostarczone przez firmę przewozową i w dodatku musiałby kilkakrotnie poddać się gruntownej rewizji osobistej. Jak taka rewizja wygląda wiem z własnego doświadczenia. W latach istnienia ZSRR zostałem jej poddany na przejściu kolejowym w Mościskach. Trwała prawie 6 godzin.
Al.-Kaida korzysta jednak ze wszystkich zdobyczy demokracji obracając je na własną korzyść medialną i polityczną.
PRZYGOTOWANIE ATAKU
1. Wybór celu ataku. Polska jest obecnie jednym z najgłośniejszych sprzymierzeńców USA. Nie jest to kraj silny militarnie, od 60 lat nie brał udziału w żadnym konflikcie zbrojnym. Społeczeństwo jest w zasadzie nie przygotowane na żaden atak militarny. Służby wywiadowcze są zajęte najczęściej wewnętrznymi rozgrywkami politycznymi i nie mają prawie żadnego rozeznania w świecie fundamentalistów islamskich. Jednocześnie jest to kraj znany wielu Arabom, którzy tu uczyli się, studiowali, a w latach socjalizmu często szkolili w polskich ośrodkach wojskowych w zakresie działań specjalnych. W kraju tym często wypoczywali spragnieni spokoju terroryści, póki szaleńczy atak agentów Mossadu na lotnisku w Warszawie na czołowego działacza palestyńskiego Abu Nidala, nie doprowadził do dekonspiracji całego procederu. Wtedy Polskę traktowano prawie jak bazę i miejsce, gdzie w razie potrzeby można odpocząć, wyleczyć rany, gdzie dziennikarze i służby państw zachodnich raczej mają trudności w swobodnym poruszaniu się i zbieraniu chociażby strzępów użytecznych informacji. Teraz kraj ten stał się najwierniejszym sojusznikiem USA, które według międzynarodówki terrorystycznej jest winne wszelkiemu złu na świecie.
2. Wrocław. Jest to miasto w centrum Europy. Podstawowe informacje o tym mieście uzyskano dzięki promocji, jaką władze miejskie przeprowadziły z okazji wyborów miejsca na Wystawę Światową w 2012 roku. Lepiej nadaje się do ataku terrorystycznego od stołecznej Warszawy. Nie ma tu urzędów centralnych, więc służby ochrony są raczej znikome. Znane jest wielu Arabom, którzy tu się uczyli (np. Algierczykom i Libijczykom, którzy tu w latach siedemdziesiątych masowo kończyli Technikum Geodezyjne na Praczach Odrzańskich). Byli to wtedy młodzi chłopcy, ale przez 5 lat pobytu w tym mieście poznali wielu ludzi. Teraz mają około 45 lat a ich polscy przyjaciele często są ludźmi robiącymi karierę w urzędach, mają własne firmy, pracują w różnych instytucjach. Kilku z nich przyjechało odwiedzić starych przyjaciół, nawiązać kontakty biznesowe. Rozmowy były owocne. Człowiek z Algierii dowiedział się, że Zakłady Chemiczne w Brzegu chętnie nawiążą współpracę dotyczącą produkcji środków piorących z firmą w jego kraju. Do produkcji tych środków używany jest chlor, który sprowadzany jest z Górnego śląska transportem kolejowym. Cysterny z chlorem przejeżdżają przez Wrocław kilka razy w tygodniu. W cysternie jest 18 lub 36 ton chloru. Liczba ta może człowiekowi zakręcić w głowie.
3. Wykonawca. Jeden z prowadzących rozpoznanie przypadkiem spotkał na ulicy człowieka, z którym 25 lat wcześnie razem chodził na dziewczyny. Jędrzej K. Był jednak wrakiem tamtego wesołego chłopaka. Mohamed zobaczył na ulicy brudnego faceta ciągnącego wózek wyładowany złomem i makulaturą. Poznał go, zatrzymał swojego mercedesa na berlińskiej rejestracji i zaczął rozmowę. Jędrzej po szkole poszedł do wojska i został tam zawodowym podoficerem. Służył dokładnie 14 lat i 11 miesięcy. Był nawet instruktorem w szkole podoficerskiej w Brzegu. Szkolił saperów. Ożenił się, ma dwoje dzieci. W 1992 roku wpakował się w paskudną historię. Był odpowiedzialny za brakowanie czyli niszczenie nadwyżek sprzętu wojskowego zgodnie z układem międzynarodowym jaki zawarła w końcu lat 80-tych Polska. Jego zadaniem było zniszczenie i oddanie do huty kilkunastu przepraw saperskich. Przeprawy zniszczył, ale nie wszystek złom z tych przepraw trafił do huty na rachunek jednostki wojskowej. Kilkanaście ciężarówek zostało sprzedanych na jego konto. Oczywiście nie mógł tego zrobić sam. Młody oficer, z którym "współpracował" zagarnął większą cześć pieniędzy, ale gdy sprawa się wydała, winnym okazał się tylko on. Oficer został przeniesiony na inne stanowisko, szybko awansował i jest obecnie pułkownikiem. On trafił do więzienia na 5 lat i od 1997 roku jest bezrobotnym. Nigdy już nie będzie pracował na żadnym etacie. Nie ma wojskowej emerytury, na rentę jest zbyt zdrowy. Teraz przytrafiło mu się nieszczęście. Jego 5 letnia wnuczka ma złośliwy nowotwór. Jest pewna szansa na uratowanie dziecka, ale trzeba na to forsy by operację można było przeprowadzić w klinice w Niemczech. Polsce lekarze bezradnie rozkładają ręce skazując dziecko na śmierć w cierpieniach. On od wielu lat żyje ze zbiórki złomu i makulatury. Na chleb ma, ale skąd ma wziąć te 50000 euro na operację. Żona go nie opuściła gdy siedział, pracuje w szpitalu jako kucharka, raz przyniesie jakieś 600 zł, innym razem czeka na wypłatę kilka miesięcy. Córka wyszła za mąż, ale ojciec dziecka stracił pracę (był magazynierem w wojskowym składzie, jednostkę rozwiązano) i jest na zasiłku dla bezrobotnych. Zasiłek ma się skończyć za miesiąc a nowej roboty jak nie ma, tak nie ma. Syn żonaty, dzieciaty, pracuje na budowie w Niemczech. Ma trojkę dzieci, żona mu się łajdaczy i wszystko co zarobi przepuszcza bokiem, o czym ten nie wie. W sumie Mohamed usłyszał to o czym mówi 90% Polaków. Umówił się z Jędrusiem (tak go w szkole nazywali) na wódkę. Jako prawowierny muzułmanin nie powinien jej pić, ale 5 lat pobytu w Polsce przekonał go o cudownych właściwościach tego płynu. Pozwala nawiązać rozmowę, zawrzeć kontrakt, scala dusze rozmawiających. Oczywiście, gdy ktoś obok niego powiedział, że pije alkohol natychmiast odstawiał kieliszki. Muzułmanin może wypić przecież każdy płyn, dopóki nie zostanie on nazwany po imieniu.
4. Kontrakt. Mohamed w towarzystwie Jędrzeja K. spędził kilka dni. Wyjeżdżając zostawił mu bilet, pieniądze na drogę oraz wizę do Arabii Saudyjskiej. Celem wyjazdu miało być omówienie operacji jego wnuczki w specjalistycznym szpitalu w Rijadzie. Decyzję Jędrzej musiał podjąć w przeciągu kilku dni. Choroba wnuczki bardzo źle rokowała. Oczywiście decyzja zapadła już w dzień wyjazdu Mohameda. W Rijadzie Jędrzej zjawił się 10 dni później. Czekał na niego pokój w dobrym hotelu i Mohamed na dworcu lotniczym. Po przyjeździe prawie natychmiast zgłosił się do niego lekarz. Znakomicie mówił po polsku. Kilkanaście lat wcześniej, w 1988 roku, ukończył Wojskową Akademie Medyczną w Łodzi. Córka z wnuczką przyleciały tydzień później. Kilkunastogodzinna operacja udała się, ale wnuczkę czekało jeszcze wielomiesięczne leczenie pooperacyjne. Na czas leczenia córka Jędrzeja otrzymała wizę pobytową w Arabii Saudyjskiej. Wkrótce z Polski przyleciała jej towarzyszyć teściowa. Jędrzej tymczasem zniknął na kilkanaście tygodni. Po powrocie stał się człowiekiem bardzo milczącym i nigdy nie powiedział nikomu gdzie w tym czasie przebywał. W pokoju hotelowym na stoliku leżał cały czas otwarty Koran wydany w Libii w latach siedemdziesiątych w języku polskim. Wnuczka Jędrzeja w skutek bardzo dobrej opieki właściwych zabiegów szybko wracała do zdrowia. 30 kwietnia 2005 roku Jędrzej przyszedł do pokoju żony z samego rana.
- Za wszystko w życiu trzeba płacić - powiedział cicho - więc i ja wkrótce zapłacę za życie naszej wnusi. Jutro lecę do Polski i chyba już się nie zobaczymy. Tu jest karta kredytowa - wyciągnął złoty kartonik - ważna na całym świecie. Jest na niej 25000 dolarów i co miesiąc przez 10 lat będzie wpływała na nią moja pensja w wysokości pensji pułkownika amerykańskiego. Rachunek w szpitalu za leczenie naszej wnusi dziś zapłacono przy mnie. Wizę pobytową możecie przedłużać do czasu wyleczenia dziecka. Tu jest paszport kanadyjski dla ciebie, a te dwa to paszporty szwajcarskie dla naszych pociech...., to wszystko co mogłem dla was zrobić...
Po twarzy Jędrzeja pociekły dwie duże łzy. On nigdy dotąd nie płakał
- Acha, ten przez którego wyleciałem z wojska już nie żyje.... - odwrócił się i spokojnie wyszedł.
Jędrzej wylądował na Okęciu 3 maja 2005 roku wieczorem. Przeszedł kontrolę celno-paszportową bez problemów. Taksówką pojechał na pocztę w Alejach Jerozolimskich. Tu poprosił o przesyłkę, która na niego czekała na "poste restante". W grubej kopercie był kluczyk i instrukcja po polsku.
5. Logistyka. Kupno w Polsce typowego granatnika przeciwpancernego wraz z amunicją wbrew pozorom nie jest sprawą aż tak trudną. Musi być firma, która ma aktualne zezwolenie na handel towarami podwójnego zastosowania. Takich firm jest w Polsce kilkadziesiąt. Zakupu może też dokonać dowolna firma z zewnątrz kraju, posiadająca odpowiedni certyfikat bezpieczeństwa. Oczywiście towar musi trafić do kraju nie objętym embargiem międzynarodowym. Powiedzmy sobie szczerze, przepisy są po to by je omijać, zaś w pionie logistycznym zleceniodawcy zamachu siedzą naprawdę niegłupi ludzie. Partię granatników zakupiła firma z siedzibą na terenie Turcji z przeznaczeniem dla armii tureckiej. W drodze granatniki przejechały Turcję i ostatecznie trafiły do Iraku. Stamtąd kilka sztuk przemycono bez problemów do Jordanii. Tu jeden z nich trafił do poczty dyplomatycznej radcy handlowego jednego z państw arabskich mających ambasadę w Warszawie. Droga wydaję się dość zawiła, ale w sumie od chwili zapakowania granatników do kontenera w Mielcu, do jego powrotu do Warszawy minął tydzień. Poczta kurierska dostarczyła walizkę wraz zawartością na adres domowy Jędrzeja K. 5 maja 2005 roku o godzinie 11.30. Jedrzej kluczykiem z listu odebranym w Warszawie otworzył skomplikowany zamek metalowej walizki. W środku był granatnik i dwa pociski. Poobijany busik czekał na niego w opisywanym w instrukcji szrocie na Kowalach. Wystarczyło podać nazwisko i pokazać dowód osobisty. Busika wypożyczył od właściciela szrotu 3 dni wcześniej jakiś Cygan (tak przynajmniej on to określił) i zapłacił praktycznie za jego wartość z góry.
6. Wydatki. Zlecający akt terroru są ludźmi zamożnymi. Wielkość majątku Bil Ladena określana jest obecnie na jakieś 300-500 milionów dolarów. Są właścicielami wielu firm, które przynoszą realne dochody rzędy kilkudziesięciu milionów dolarów miesięcznie. Potrafią jednak skrzętnie liczyć wydatki, które mają przynieść określony skutek polityczny i medialny. W przypadku ataku na World Trade Center wydatki te wynosiły około 450.000 dolarów. Atak na Wrocław kosztował 20% tej sumy. Oczywiście Jędrzej K. nie mógł wiedzieć, że zaraz po ataku władze saudyjskie aresztują jego żonę i córkę. Po krótkim tajnym procesie skazano je na publiczne ukamienowanie za terroryzm, który to wyrok w drodze aktu łaski zmieniono na potajemne powieszenie. Nigdy nie skorzystały więc z pieniędzy ze złotej karty, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Znalezione przy nich paszporty okazały się fałszywe. Wnuczkę po wyleczeniu wydano władzom polskim, ale cóż mogło powiedzieć 5 letnie dziecko, które przez 9 miesięcy przebywało w saudyjskim szpitalu szczelnie odgrodzone od świata. Lekarz mówiący po polsku, z którym miał kontakt Jędrzej K. znikł i nikt z Saudyjczyków nie potrafił powiedzieć gdzie się podział. Podobno był Libijczykiem. Oczywiście biznesmen Mohamed nigdy w Arabii Saudyjskiej nie miał swojej firmy, on sam dla władz tego kraju był osoba zupełnie nieznaną. Nigdy też nie znaleziono osoby o wyglądzie Cygana, która wynajęła za 1200 złotych 20-letniego busika na Kowalach. Firma, która kupiła granatniki okazała się firmą-krzakiem. Pod jej adresem w Stambule mieścił się zakład produkujący ognie sztuczne należący do pewnego Greka, który pojechał na wakacje na Cypr i tam podobno utonął.
SKUTKI ATAKU
Strzał z granatnika przeciwpancernego w ciągu 15 sekund doprowadził do eksplozji 9 cystern z chlorem i chlorowodorem. Pociąg jechał wtedy nasypem kolejowym położonym 9 metrów nad powierzchnią ulicy. 180 ton śmiertelnie trującego oparu spłynęło więc w dół. Jest to gaz bardzo ciężki więc rozprzestrzenia się stosunkowo wolno zalegając we wszystkich zagłębieniach terenu. Jedrzej K. Odpalił pocisk w dość chłodny lecz słoneczny dzień. Wzdłuż osi ulicy Legnickiej nad która przebiega feralna linia kolejowa prawie zawsze wieje wiatr z zachodu na wschód czyli w kierunku Rynku Starego Miasta. Tak to sobie wymyślili średniowieczni budowniczowie Wrocławia, którzy w ten sposób zapewnili naturalną wentylację centrum grodu. Po strzale w przeciągu 5 minut chmura osiągnęła Plac 1 Maja zagarniając po drodze ludzi z kilku gęsto zamieszkałych osiedli mieszkaniowych. Zginęli wszyscy którzy znajdowali się poniżej 2 piętra bloków mieszkalnych. Ci, którzy byli wyżej umierali w przeciągu kilku tygodni. Szansę ocalenia mieli jedynie mieszkający powyżej 8 pietra wysokościowców, ale i oni ulegli ciężkiemu zatruciu. Oczywiście zginęli wszyscy jadący ulicą Legnicką, Braniborską czy tez Długą. O godzinie 15.00 są to jedne z najbardziej zatłoczonych ulic Wrocławia. Przy ulicy Długiej położony jest supermarket TESCO. Akurat zakupy w nim robiło około 900 ludzi. Nie przeżył nikt. W pierwszych 15 minutach po odpaleniu pocisku zginęło 10.000 ludzi, porażonych atakiem było ponad 25.000. Połowa z nich umarło w przeciągu kilku miesięcy.
Chmura gazowa została następnie wtłoczona przez wiatr w wąskie uliczki Starego Miasta w kierunku Rynku. Niosła za sobą śmiertelne żniwo. Ci, którzy byli w stanie ratowali się ucieczką, ale szansę ratunku miały jedynie te osoby, które próbowały uciekać na południe. Są to tereny najwyżej położone we Wrocławiu i tam opary nie dotarły.
Gaz zabijał wszystko co żyło. Drzewa i krzewy po przejściu oparu wyglądały jak spalone, zginęły całe populacje psów, kotów, ptaków, myszy i kanałowych szczurów. W kanałach chlor przetrwał kilkanaście dni. Najdłużej Chmura gazowa utrzymywała się w kilku przejściach podziemnych położonych wzdłuż ulicy Legnickiej oraz w podziemnym placu 1 Maja. Opary dostały się również do przejścia podziemnego na ulicy świdnickiej i Palcu Dominikańskim. Zabiły one w przeciągu następnych 2 godzin prawie 30.000 ludzi.
Miasto uległo całkowitej dezorganizacji. Usuwanie bezpośrednich skutków katastrofy trwało kilka dni (nie było dużych szkód materialnych), ale skutki psychiczne tego ataku stały się przerażające. W przeciągu kilkunastu tygodni ludność miasta zmniejszyła się o kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ci co zginęli od razu mieli w sumie więcej szczęścia od tych, którzy umierali powoli w straszliwych męczarniach.
Z chwilą, gdy na stronach internetowych fundamentalistów islamskich ukazały się oświadczenia przyznające się do tego czynu w Polsce rozpoczęły się rozruchy. Ludność masowo domagała się wycofania wojska polskiego z Iraku i Afganistanu. We Wrocławiu spłonął meczet, a próbujących bronić go muzułmanów publicznie zlinczowano wieszając na żelaznym płocie pobliskiego kościoła katolickiego.
Przedstawione powyżej zdarzenia są literacką fikcją opartą o założenia pewnego schematu planu działań służb ratunkowych w sytuacjach kryzysowych. Opisano sytuację skrajną, w której nie pomogłyby najlepsze służby ratunkowe.
Pozostaje pytanie : Czy to nie mogłoby się zdarzyć?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xhemal
Gość
|
Wysłany: Nie 11:08, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Osobiście równiez uważam, że zamach w Polsce nie jest niczym szczególnie skomplikowanym. Opisana sytuacja ma tylko jeden mankament: chlor nie wybucha więc reakcja łańcuchowa mało prawdopodobna. Generalnie tzw. TŚP (Trujące środki przemysłowe) są mało wydajnym narzędziem choć zgadzam się, że raczej nie stwarzającym problemów w ich ewentualnym wykorzystaniu. Nieco więcej problemów stwearzać może wykorzystanie środków bojowych ale możemy sobie wyobrazić, że jakaś firma w Polce będzie chciała kupić sobie cysternę kwasu azotowego z Turcji - cysterna przyjedzie ale w niej będzie np. gaz VX - rozbicie takiej cysterny w miejscu o którym pisałeś spowodowałoby praktyczną zagładę Wrocławia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 16:01, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Topografia dokładna , opis sytuacyjny ....mozliwy. Nie sądzę jednak że cysternę gazów z grupy VX , będzie łatwo pozyskać. Pomimo całego bałaganu na świecie niektóre środki bojowe mają pewną kontrolę. Po drugie pełna opisana skuteczność wymaga jednak sprzyjających wyjatkowo warunków. Ale niech wyniesie ona 10% zakladanej , to jest to hekatomba. Nie ma na to ratunku patrząc z punktu widzenia zabezpieczenia. Jedynym skutecznym sposobem zabezpieczenia jest -WSPÓŁPRACA szeroko rozumiana. Każda izolacja rodzić bedzie frustratów. A może ktoś pokusi się o opis zatrucia wody w kranach?, jest to bardziej proste. Oczywiście jest to ponury żart.Ale należy sobie uzmysłowić że szeroko pojęty rozwój infrastruktury niesie ze sobą takie zagrożenia. Jest jedno pewne i zarazem przerażające w tym , otóż aby wypracować skuteczne metody zapobiegania oprócz działań politycznych, społeczność musi przejść praktyczną próbę zamachu. Dopiero złozone ofiary uzmysławiają glęboki sens przeciwdziałania,wypracowanie
praktycznych metod i nałożenia na każdego z nas obowiązków i ograniczeń. Inaczej być nie może.Niestety .
Poniżej szkolę " Jędrzeja" w strzelaniu do czołgu, co prawda jeszcze z rgppanc 2 , Ale na siódemkę też przyjdzie czas.W żadnym wypadku nie indoktrynuję.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
xhemal
Gość
|
Wysłany: Nie 17:19, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
może i mają kontrolę te które są w wojskowych magazynach natomiast nie jest niczym szczególnie skomplikowanym ich wyprodukowanie:
"Otrzymywanie substancji paraliżujących jest oparte na w miarę prostych reakcjach chemicznych, z zastosowaniem niedrogich, łatwo dostępnych substratów i może odbywać się w dobrze wyposażonym laboratorium. Łatwość syntezy, obok ogromnej toksyczności, stanowią jedną z przyczyn ogromnego niebezpieczeństwa stwarzanego przez owe substancje. Ponieważ cześć powszechnie stosowanych pestycydów jest estrami kwasu fosforowego lub jego pochodnymi, możliwe staje się także produkcja broni chemicznej w fabrykach ochrony roślin przy niewielkich zmianach w procesie technologicznym. Z uwagi na to istnieje bardzo duże zagrożenie wykorzystania broni z toksynami przez terrorystów."
VX - jest oczywiście środkiem należącym do grupy paralityczno-drgawkowym dawka śmiertelna 10mg.
Od siebie jeszcze dodam, że terroryści nie muszą przewozić od razu Vx mogą tak jak zresztą praktykuje sie to w armiach na wyposażeniu, których znajduje sie broń chemiczna wykorzystać technikę "binarną" (pociski binarne) - czyli przewozić np. w dwóch cysternach dwie substancję teoretycznie neutralne, które po zmieszaniu dadzą np. V-gaz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 21:42, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Tak to są sprawy w miarę oczywiste , każdy zakład chemiczny może produkt dać niebezpieczny. Oczywiście nie sposób jest utrzymać wszędzie kontrolę . Dlatego najbardziej skutecznym srodkiem zapobiegawczym jest szukanie dialogu i współpraca. Realne przeciwdziałanie zawsze jest o krok z tyłu, wobec zagrożenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:07, 21 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
...Z mgły niepamięci wyłania mi się taki obraz, prawdziwy: zima, noc, śnieg, pożar na bocznicy Zakładów Chemicznych w Brzegu Dolnym. Dyrektor Zakładów z towarzyszącymi mu ludżmi, kto tam zdążył wyskoczyć z domu, w bieliznie nocnej,bez butów, rękami przetaczają rozgrzane już cysterny...bo gdyby wybuchło wszystko....Więc nie trzeba specjalnych operacji, logistyki, zgrania dostaw, starczy wyobrażnia i obserwacja czułych punktów.
Ale my chcemy spać spokojnie, nikt nie chce żyć w zagrożeniu, dlatego odpychamy od siebie takie możliwości. Dlatego ktoś odpowiadający za nasze bezpieczeństwo powinien wykazać się odpowiednią przezornością.
Jaga
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 7:18, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dlatego najbardziej skutecznym srodkiem zapobiegawczym jest szukanie dialogu i współpraca. |
No nie rozśmieszaj mnie - dialog z definicji wymaga dwóch stron, które chca rozmawiać. Z kim chcesz rozmawiać Ekorze????
Jedynym wyjściem jest maksymalna radykalizacja postaw, szacunek do samego siebie czyli jednym słowem proponuję robić to z czego cywilizacja zachodu zawsze słynęła - uczmy się od naszych wrogów. To islam dzisiaj jest w ofensywie, bo ma to co my gdzieś dawno zgubiliśmy, to dlatego mamy tak wielu konwertytów o czym pisze bl w innym topiku - ludzie w islamie znajdują to czego nie ma w pozbawionych duszy europejskich kościołach, prawdziwy płomień wiary zamiast bladego płomyczka chrześcijan przepraszających za to, że żyją; system wymagający poświęceń i samodoskonalenia zamiast powszechnego europejskiego tumiwisizmu; poczucie wspólnoty w zatomizowanm zachodnio-europejskim społeczeństwie.
Oni nami gardzą, gardzą naszą słabością i ogólnie nie widzą potrzeby żadnych rozmów. Traktują nas jak ranne zwierze, które trzeba jeszcze tylko dobić, bez paktowania. Jest jeden warunek żeby kogoś zmusić do szacunku trzeba najpierw zacząć szanować siebie samego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 7:50, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Zgadzając sie z większościa Twoich uwag , jednak obstaję przy swoim. Szukanie dialogu i współpracy nie wykluczna zdecydowanych postaw, przenoszą one płaszczyznę dyskusji do innego poziomu. Złym natomiast rozwiazaniem jest budowanie muru.W obecnym czasie ,w swiecie globalizacji , w świecie doskonalenia technik niszczenia ,mur graniczny jest iluzoryczny. Każde pociagnięcie które mogłoby go wzmocnić będzie niezwykle kosztowne. Nikt nie chce płacić za coś co ewentualnie może być zagrożeniem. Reasumując jedno nie wyklucza drugiego , to od nas zależy z jakiej pozycji będziemy startować do dialogu i współpracy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bl
Gość
|
Wysłany: Pon 9:03, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Sziman...
Po pierwsze my NICZEGO nie musimy się od islamistów uczyć. Jeśli Ty chcesz to robić - proszę bardzo - wracaj do średniowiecza, padaj sobie plackiem przed ołtarzami, całuj klechów po dupie - może nie trafisz do piekła. (nawiasem ilu już Europejczyków spłodziłeś w tej Twojej "wojnie na brzuchy" z islamem?) Bo ja na razie pamiętam, że na odwrót - chcesz tutaj wpuścić kilkadziesiąt milionów Turków, że dla Ciebie muslimy mogą sobie nawet zalać czy spalić całą Europę - oto jaki "płodny" w mądre myśli jesteś... Lekcję, którą oni teraz przerabiają, my przerabialiśmy niemal tysiąc lat temu. Od nich niczego nowego się nie nauczymy.
Żeby przetrwać, a nawet ich POKONAĆ, wystarczy, że przypomnimy sobie kim na prawdę jesteśmy. A jesteśmy nie tylko mentalnymi potomkami Jezusa Chrystusa, ale też Greków, Rzymian, Wikingów
i całej tej "Barbarii Północy" (długo by wymieniać).
Zasady według których Zachód żyje są najlepsze jakie znam - owszem
bardzo wiele trzeba poprawić, ale nie ma powrotu do cywilizacji kościółkowej (której moralność właśnie nas osłabiała - moc czerpaliśmy
z dawnego barbarzyństwa) "memento mori", fascynacji śmiercią i tym podobnych bredni, które z człowieka robiły pochylonego szczurka.
Z dwojga wolę być egoistycznym, perwersyjnym "psem" - jak to turbany powiadają - czerpiącym z życia ile się da (bo i tak krótko się żyje).
A taki pies pokąsać może - i to mocniej niż "pochylony szczurek".
I właśnie Cezara powinniśmy sobie teraz przypomnieć, Aleksandra,
Eryka Rudobrodego, Corteza (w krucjacie nowego rodzaju). Powtórzę zdanie, które chociaż na czerwono "tam" zaznaczyłem, to widać trzeba je do znudzenia powtarzać - "Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii,
lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji - nigdy". W dalszym ciągu mamy jeszcze technologiczną przewagę, mamy NATURALNE mięso armatnie, które aż rwie się do zabijania (kibole, bandyctwo na ulicach - wystarczy ich dobrze wyszkolić) -które nie potrzebnie "uspokajamy". A czy bandyctwo na naszych ulicach to wynik sekularyzacji społeczeństwa? Bzdura! Mężczyźni są w naszej kulturze od dziecka "resocjalizowani" - resocjalizowani na kobiecą modłę. Europejskie samce są z naturalnej agresji coraz bardziej kastrowane. Ideałem stał się piękny wyperfumowany handlarz, a dziecko "złe" jest prostowane - nawet farmakologicznie. Naturalna agresja (szczególnie u samców z niskim IQ) kanalizowana jest niewłaściwie. A pykające fajkę mędrki, co raz, po ulicznych burdach będą się "mądrze" drapały po tych swoich eunuchowatych łysinach - co tu zrobić, żeby zredukować przestępczość... co tu zrobić, żeby także z chłopców z niskim IQ wyrastało stado poczciwych, niegroźnych baranów.
Jeszcze raz: "Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze
w stosowaniu zorganizowanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu tej cywilizacji - nigdy".
Czyli - żeby nie tylko przetrwać, a nawet pokonać wroga - nie potrzebujemy stawać się tacy jak oni - wystarczy, że sobie przypomnimy kim jesteśmy.
Ekor
Ładne (bojowe) zdjęcie. Ale juz Ci kiedyś powiedziałem - moim zdaniem najważniejsze w tej całej żołnierce jest jednak w jakim kierunku się wycelowuje broń, a Ty (co nawet na fotce widać) ewidentnie szkolisz "Jędrków" by strzelali celnie w kierunku zachodnim.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 9:09, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ale ja nie mówiłem o budowaniu muru dla mnie ideałem byłoby zmuszenie ich do zbudowania muru, bo kto go buduje daje jasny znak, że sie boi. Tak samo jak ten, który na siłę próbuje rozmawiać, powtórzę nie ma woli rozmowy z drugiej strony więc dajmy spokój z wyciąganiem ręki schowajmy swoją i poczekajmy aż oni wyciągną swoja do nas.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 13:28, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Sziman..
Piszesz...Ale ja nie mówiłem o budowaniu muru dla mnie ideałem byłoby zmuszenie ich do zbudowania muru...
Tak już trochę czepiając się i krzystając z twojego trybu rozumowania...
Mur buduje się wokół swojego siedliska... przeważnie dla ochrony. Można oczywiście będąc krewkim i przekonywującym zmusić sąsiadów do założenia mi bramy(bo budowa muru to chyba było by przegięcie chociaż jakbyś dobrze klepał michę... kto wie ). Widzisz... To oni włażą do naszego domu z buciorami... a to zmienia postać rzeczy diametralnie. Można oczywiście mówić, że ziemia jest wspólnym dobrem... ale chyba rozumiesz że to jest dość mocno skomlikowana sprawa. . Kto nam zabroni mieć zdanie, że ten a ten jest gościem nieporządanym? Czemuż to niby ja mam być dobry i układny? Czy ty wpuszczasz każdego do domciu komu się zachce? A kraj jest naszym (bardzo) domem.
Są granice dobroci i woli porozumienia... Jak ty chcesz się porozumiewać z tłumem w amoku? Swoich obywateli niejednokrotnie ubezwłasnawalniamy i leczymy... ale gości nie? Zaraz my im sługą i poddanym we własnym domciu . Żeby się porozumiewać musi być kontakt... ale jak ktoś nie chce? Jak to zrobisz aby taki fanatyk Tobie (bliskim) nie robił krzywdy. Dajesz po mordzie... a potem tłumaczysz , nie skutkuje... poprawka. A jak i to nie pomaga (a to fakty) to zgadnij? Możesz mieć wyrzuty sumienia, może ci być smutno... ale na pewno nie Ty jesteś zbirem. Próbowałeś się porozumiewać z fanatykiem, który uznaje, że zna prawdy najwyższe i żąda abyś mu służył. . Sziman... Realia...
Czas zimnej wojny był dla turbanów złotym wiekiem... Jedni i drudzy głaskali, chołubili ciemniaków, wmawiali im że są cacy, niezłą kaskę i inne doboci dawali, produkowali rozdętych Binlandenków... Efekty widzimy... Wielczy pastarze kóz chcą władać i głosić prawdy, rządzić . A docierają do nich tylko namacalne argumenty (czasem widoczne długie pały jakimi posługują się miejscowi [ umownie] policjanci w razie zadym) a czasem coś poważniejszego. Trzeba kijem i marchewką... ale jak zasłużą (np. rozpiepszą ci pół rodziny) to kij niech idzie w ruch. Przecież sami jesteśmy w znacznej mierze dobrzy(można w to wierzyć, przyjemniej...), bo inaczej się nie opłaca... prawda?. A nie tak z wrodzonej dobroci???
Bujany...
WP w swojej podstawowej formacji (ja nie o spec przebierańcach) zawsze godnie przez 100-lecia trwało przy ojczyźnie. Było nie do użycia przeciw własnemu narodowi... Stan wojenny i udział w nim WP był charakterystyczny dla niego. Nie byli agresorem, ale siłami porządkowymi działającymi z rozwagą i nie aż tak gordliwi... Czy słusznie czy nie (a różnimy się w temacie) wykonywało swoje obowiązki. Pisząc do Ekora...w tej całej żołnierce jest jednak w jakim kierunku się wycelowuje broń, a Ty (co nawet na fotce widać) ewidentnie szkolisz "Jędrków" by strzelali celnie w kierunku zachodnim. dość złośliwie się posługujesz busolą... choć jeszcze niedawna historia mówi iż ten kierunek był jednak mocno obowiązujący . Jakoś wybiórczo rozliczamy krzywdy... do czego raczej jesteśmy napuszczani przez sprawiedliwy zachód. Jestem pewien, że możemy strzelać w każdym kierunku, bo w tej chwili wciskasz nam nowego wielkiego brata , który nie bardzo się nami przejmuje, a oskubał nas chyba skuteczniej i z uśmiechem. Ja raczej braciom wolę na łapki i pilnować własnego interesu(Interesu też), kieszeni bo lufa różnie patrzy. [/b]. Najważniejsze Bujany to się nie wypinać a stać prosto(może w ukłonie... ... czy w ogóle w żadną stronę), bo jakoś zawsze ktoś nas wydyma...
Pozdro....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 17:01, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Chcesz czy nie chcesz Bujany historia zachodu to historia twórczego przyswajania cudzych wynalazków, idei i pomysłów (nawet nie chce mi się przytaczac szeregu dowodów). Ale wracając do rzeczy mam dziwne wrażenie, że Twoja drapieżna wojowniczość wynika tak na prawdę ze strachu, takie zachowanie jest generalnie symptomatyczne dla społeczeństw Europy cierpiącej na uwiąd starczy, boimy się, bo jest ich dużo, wiedzą czego chcą i są gotowi na wszystko żeby swój cel osiągnąć. Jaką bronią dysponujemy? według Ciebie armatami, bombami, rakietami itp. itd. Według mnie na nic cały ten arsenał dopóki nie będziemy wiedzieć w imię czego mamy go użyć, prawdziwa siła naszej cywilizacji zawsze była w nas samych (w tym akurat sie zgadzamy), w egoistycznym przekonaniu, że to my jesteśmy lepsi. To z takim przekonaniem Cortez wszedł na czele 300 Hiszpanów do Tenochtitlan - największego miasta ówczesnego świata liczącego sobie 350tys. mieszkańców bynajmniej nie pałających do niego miłością i właśnie z braku takiego przekonania wynika Twój strach przed Turkami w Europie. Powiedz Bujany czego się boi taki facet jak Ty czyżbyś czuł, że Twoja "europejskość" ugnie się pod naporem 50mln Turków? To co proponujesz to egzekucja odwleczona w czasie, unikanie konfrontacji ze strachu przed konsekwencjami a w końcu brak wiary w samego siebie czyli generalnie cierpisz na to na co choruje cała Europa, masz się tak do tej Twojej "Barbarii" jak ja do Jemenu.
PS. Wojna na brzuchy mam trójke dzieci i ciągle walczę
a jak u Ciebie?
Weles ja wcale nie nawoływałem do dialogu - chyba nie bardzo czytałeś moje posty
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:03, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Drogi Szimanie...
Piszesz...Weles ja wcale nie nawoływałem do dialogu - chyba nie bardzo czytałeś moje posty ... A wyobraź sobie że zytałem. . Druga rzecz to to że pisanie postów do kogokolwiek to nie tylko odpowiedź na jego do ciebie kierowane pytanie, czy zakres zagadnienie. Ja również mogę temat rozwijać w dowolnym kierunku . Więc skąd to zdziwienie?
Druga sprawa to to iż dość obszernie omawialiśmy zagadnienie(tak, z Twoim udziałem) w innym topiku więc co? Mamy znowu w kółko Macieju? Ty tak ekscytujesz się tym tematem, że aż dziw bierze. Niepomny wielu wydarzeń bliższych i dalszych. Bardzo ładnie, iż skromnie sądzisz, że jesteś największym idiotą w Polsce(oczywiście oprócz mnie i Bujanego ) i że nie istnieją w RP miliony ludzi nieprzekonywalnych, pełnych fobii, uprzedzeń ... i drzemiącej agresji. Ty nie bierzesz pod uwagę, że druga strona(Turcy) też w podobnym składzie "chemicznym". Jak długo trzeba by czekać na zadymy, potem fajerweki w prasie, eskalacje... itditd. To rodzi kłopoty a kłopoty kosztują. Tu nawet nie ma do rzeczy nic Twój-mój pogląd. Realizm.... Policji nie starcza dla nas na przyzwoitą ochronę a tu jeszcze dodatek. A potem nie wystarczy na zażegnanie kłopotów powiedzieć, "ja nie chciałem, nie wiedziałem itp". Przyczyny moich niechęci są wnioski realnych już wydarzeń i to na przestrzeni wieków.
Odpowiadając na pytanie Bujanemu...na nic cały ten arsenał dopóki nie będziemy wiedzieć w imię czego mamy go użyć. Podpowiem... W naszym imieniu i w imię naszego bezpieczeństwa. Czy tak trudno wydedukować?
Piszesz też...w egoistycznym przekonaniu, że to my jesteśmy lepsi. Nie sądzisz że... rzadkością jest nacja która nie uważa się za lepszą od drugiej? Arabowie, Turkawie tak samo twierdzą... Im wolno? Tam to nie zarzut?
Piszesz też... To z takim przekonaniem Cortez wszedł na czele 300 Hiszpanów do Tenochtitlan ... A tło tych wydarzeń... Montezuma władca imperium azteckiego. To jego bezwzględne metody rządzenia wywołały ostre konflikty, które przyczyniły się do rozpadu imperium podczas hiszp. konkwisty. Tak że nie było już to mocarstwo (przy boku Cortesa i indianie z podbitych regionów). Gdyby nie to... te 350tys mieszkańców zatłukło by go grochem . Znowu realizm i to tego pomijasz kluczowe przyczyny przewag Corteza.
Na razie tyle....czas.
Pozdro...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:48, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Żołnierz jest mimo wszystko tylko narzędziem w ręku polityków. I tak winno być.
A strzelać powinien do nieprzyjaciela, geografia nie może determinować działania.Tak zawsze uważałem , zadanie główne strzelać celnie , działać skutecznie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
sziman11
Gość
|
Wysłany: Pon 19:58, 22 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
No niebardzo czytałeś skoro zarzucałeś mi chęć szukania dialogu:
Cytat: | Żeby się porozumiewać musi być kontakt... ale jak ktoś nie chce? |
tak mnie pytałeś, a ja w rozmowie z Ekorem ośmieliłem się zadrwic z jego właśnie wiary w możliwość dialogu, czyli generalnie podzielem Twoje zdanie w tej materi więc Welesie... para w gwizdek
Wydaje mi się, że wiele razy wracamy do tych samych tematów przy różnych okazjach (czy to zarzut?). Przy niektórych to ja jestem (przyznaję) bardziej upierdliwy, przy innych Ty lub Bujany i inni. Możlwe, że skromnie przyzałem sobie miano największego idioty ale sobie nie przypominam, tak jak i nie przypominam sobie żebym Ciebie nim ochrzcił (choć nie wykluczam).
Powyższe było tytułem wstępu.
A teraz Twój realizm (przepraszam Realizm) zgodnie z zimnymi logicznymi kalkulacjami jak tylko Turcja wejdzie do UE (która de facto jeszcze nie istnieje) to Turcy gremialnie w liczbie 50mln zaczną się pakować i ruszą na zachód. Oczywiście chłodna matematyczna kalkulacja doprowadzi nas do prostego wniosku, że z tej liczby większość osiedli się w Polsce żeby "robić zadymy, eskalować, etc." Normalnie ciarki mnie po plecach przechodzą - te meczety, stada bezrobotnych brudasów, zadymy itp. itd. Skąd my to znamy? Właśnie Weles nie trzeba nam Turcji w UE żeby mieć to wszystko już teraz; nie sądzisz, że niekoniecznie w obecności Turków, Arabów należy upatrywać źródło problemów? Jak sądzisz jak bardzo zwiekszy się migracja "za chlebem" (tych najbiedniejszych, najmniej pożądanych i najbardziej podatnych na fanatyzm) jeśli będziemy spychać Turcję inne kraje na margines? Nie Weles to ja apeluje o realizm jeżeli się zamkniemy to za 10 lat z przykrością stwierdzimy, że nie ma kto pracować na nasze emerytury, można oczywiście preferować imigrację z bliżych nam kulturowo rejonów ale w wymiarze globalnym to nie jest lekarstwo (problemy demograficzne Europy to pestka w porównaniu z tym co dzieję sie za naszą wschodnią granicą. Więc jeszcze raz powtórze porzućmy mrzonki o "projekcie UE" skupmy sie na tworzeniu wspólnej przestrzeni gospodarczej w której istotą członkostwa nie będzie jakiś tam wspólny, mityczny fundament kulturalny a zwykły ordynarny inters, który jak to już gdzieś wspomniałem można ubić nawet z Eskimosem czy Mongołem. I oczywiście szanujmy samych siebie to naprawdę najlepsza broń. Jeszcze raz stawiam za przykład USA.
Cortez wyruszał na wyprawę w nieznane wiedział tylko, że istnieje jakieś bogate królestwo, nie zanał stosunków w nim panujących. Wierzył, że 400 ludzi mu starczy - pierwszą bitwę w Meksyku stoczył zresztą z Tlascanami swoimi późnejszymi sprzymierzeńcami. Do Tenochtitlan wkroczył sam wbrew woli Montezumy, który kazał mu się zatrzymać (jako gościowi) w pobliskim mieście Cholula. Dopiero po tzw smutnej nocy gdy Aztecy sami zabili Montezumę i zmusili Corteza do opuszczenia stolicy wrócił ze sprzymierzeńcami i ostatecznie zdobył Tenochtitlan. Trzeba było mieć naprawdę wielkie "cohones" żeby odważyć się na to na co porwał się Cortez albo Pizzaro. Z takich cohones my "Europejczycy" dawno jesteśmy juz wykastrowani.
Narazie
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|