|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 11:58, 19 Lut 2006 Temat postu: Przełamywać prostackie schematy - rozmowa z red. Arcanów |
|
|
Tygodnik Solidarność
nr 3 (904) 20 stycznia 2006
[link widoczny dla zalogowanych]
Przełamywać prostackie schematy
Z prof. Andrzejem Nowakiem - redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana", pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Historii PAN rozmawia Maria de Hernandez-Paluch
Maria de Hernandez-Paluch: Określa Pan siebie jako konserwatystę?
Andrzej Nowak: Tak, ale to nie jest wystarczające określenie.
M.H.-P.: Nie chodzi mi o encyklopedyczną definicję konserwatysty, tylko Pana - profesora Andrzeja Nowaka. Z łaciny konserwatyzm to filozofia społeczna i nawiązujący do niej kierunek polityczny broniące ładu społecznego i wartości utrwalonych w danym społeczeństwie. Ukształtowany w I połowie XIX w. przeciwstawiał się zarówno liberalizmowi, jak i socjalizmowi i ruchom rewolucyjnym. Byli też krakowscy konserwatyści - Stańczycy.
A.N.: Konserwatyzm nie jest po prostu tak uniwersalną ideologią jak socjalizm czy liberalizm. W zasadzie jest odpowiedzią na wyzwania rewolucji w różnych postaciach, zależnie od kraju, w którym ma ona miejsce. Konserwatyzm broni się przed naciskiem glajszachtowania rzeczywistości przez kolejne mody politycznej poprawności. Broni się przed nimi, odwołując się do lokalnych, sprawdzonych tradycji oraz tych wzorów życia, które zakorzenione są w uniwersalnej tradycji - chrześcijaństwie.
M.H.-P.: Jakie są podstawowe wartości dla Pana - redaktora naczelnego - i autorów skupionych wokół pisma i wydawnictwa "Arcana"?
A.N.: Wartością podstawową jest Polska oraz jej tradycja polityczna, kulturalna i obyczajowa. Jednym z punktów wyjścia do refleksji, jakie przewijają się stale w naszym dwumiesięczniku, jest przekonanie, że nie da się przeszczepiać na grunt Polski wzorców wykoncypowanych czy to w szkole ekonomicznej uniwersytetu Harvarda, czy w Instytucie Podstaw Marksizmu i Leninizmu w Moskwie. Wszelkie tego typu programy gospodarczej, społecznej czy kulturalnej rewolucji zawsze są złe, ponieważ niszczą to, co wyrasta organicznie w procesie długotrwałego rozwoju poszczególnych wspólnot. Nasza polska wspólnota nie jest oczywiście odizolowana od Europy ani - szerszej ujmując - od wspólnoty chrześcijańskiej. Zmienia się w powiązaniach z nią, ale ma swoją specyfikę. Przejawiła się ona w pełni w I Rzeczypospolitej. Był w tej historii cudowny moment rozkwitu obywatelskiej cywilizacji wolności, jakiego nie było w zachodniej Europie - zamordystycznej, absolutystycznej, zbiurokratyzowanej. W Polsce było wyjątkowo dużo przestrzeni wolności, ale wolności nie tylko negatywnej - od, ale republikańskiej, pozytywnej - do, ku pewnym trwałym wartościom. Ich fundamentem była zawsze religia, przede wszystkim katolicka, choć nie tylko, bo mogło być nim w państwie polsko-litewsko-ruskim i prawosławie, i kalwinizm. Przypominanie tradycji I Rzeczypospolitej i ożywianie ich jest bardzo ważne jako przeciwstawienie tej niepamięci czy raczej złej, fałszywej pamięci, która cechuje większość polityków w dzisiejszej Polsce, zwłaszcza tych, którzy nazywają się nowoczesnymi. Dla nich I Rzeczpospolita oznacza tylko ciemnotę, anarchię i ostateczną, zawinioną przez sarmackie zacofanie klęskę. Otóż ludzie, którzy tak mówią o dawnej Polsce (a są to nie tylko politycy czy dziennikarze, ale niestety i "nowocześni" hierarchowie Kościoła), cechują się na ogół nie tylko przygnębiającą arogancją historyczną, ale także szkodliwym przekonaniem, że swoim omnipotentnym autorytetem (ogarniającym swobodnie wszystkie dziedziny - od metafizyki, przez fizykę, ekonomię, aż po histrię właśnie) potrafią znaleźć idealną formułę dla kształtowania Polski współczesnej. Podstawą owej formuły jest dość prostackie w gruncie rzeczy założenie, że Polska sama jest głównym swoim wrogiem, że musi uwolnić się od samej siebie, od ciężaru swej historii. Tej historii, którą w odniesieniu do I Rzeczypospolitej redukuje się wówczas do schematu: sarmatyzm, plica polonica (polski kołtun), nietolerancja, anarchia, mątwy, chaos - z którego dopiero przychodzące z Paryża i Londynu Oświecenie zaczęło nas wyciągać. Z tymi przesądami i rzeczywistą historyczną ciemnotą trzeba walczyć i robimy to na naszych łamach.
M.H.-P.: W imię czego? I dla kogo? Od tego nie spadną stopy procentowe, nie zmniejszy się korupcja, nie zmądrzeją politycy.
A.N.: W imię tego, żeby się nie pogubić we współczesnym świecie. A stanie się tak, jeśli nie będziemy mieli znaków orientacyjnych. A te możemy mieć tylko z przeszłości i w wieczności. Z tego, co było (co się zdarzyło, przyniosło pewne doświadczenie) i z tego, co jest - ponad czasem.
M.H.-P.: Dawno się pogubiliśmy i ratuje nas bliżej nieokreślona wizja świetlanej przyszłości, zawarta w kolejnych programach, kolejnych władz.
A.N.: Znaków orientacyjnych nie można szukać w przyszłości, bo nic o niej nie wiemy. Dlatego tak łatwo nas wciąż szantażować przyszłością wołając: wybierzmy przyszłość!
M.H.-P.: Wszak już poeta pisał: trzeba z żywymi naprzód iść. Po życie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę.
A.N.: Nie chodzi o strojenie się, ale o odwoływanie do realnych wzorów, które istnieją w naszej przeszłości i szukać pozytywnych, by z żywymi naprzód iść. A takich w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej było mnóstwo.
M.H.-P.: Negatywnych wcale nie mniej, gdybyśmy je tak powiesili na dwóch szalach wagi.
A.N.: O negatywach słyszeliśmy dość dużo, począwszy od nędzy chłopa pańszczyźnianego.
M.H.-P.: Która była faktem historycznym, obyczajowym i społecznym.
A.N.: Tak i nie jest wymysłem żadnej propagandy. Była też i piwniczna izba. Ale o tym wiemy, mamy to w pamięci, nawet w formie wierszowanej. Mnie chodzi o to, by pamiętając o błędach tamtej Rzeczypospolitej, przypominać jej wielkość i wyjątkowość w skali europejskiej.
M.H.-P.: Po to, żebyśmy się stali pawiem narodów, a nie papugą?
A.N.: Po to, żebyśmy się poczuli z Polski dumni. Groteskowe hasło wyborcze Donalda Tuska opiewało: BĘDZIEMY dumni z Polski! W domyśle - jak zostanę prezydentem. Trudno o bardziej żałosne hasło. Może z nim konkurować tylko drugi mistrz hasłowy: Premier z Krakowa!
M.H.-P.: O czym świadczą takie hasła, skoro wiemy, że były tylko na użytek kampanii wyborczej no i marzeń zwłaszcza w przypadku Rokity?
A.N.: Nad hasłem Donalda Tuska zadumałem się poważnie, ponieważ świadczy ono o niesłychanej płytkości tej formacji. W Polsce bowiem wszyscy ludzie, którzy czują się Polakami są ze swojej ojczyzny dumni. I byli dumni, czerpiąc tę dumę z tysiąca lat tradycji, a nie z wyniku ostatnich sondaży. I traktowali tę dumę jako zobowiązanie - względem siebie.
M.H.-P.: Wątpię w to. W przeszłości nazwałabym to raczej pychą, a nie dumą. Dziś tej dumy z bycia Polakiem nie widać.
A.N.: Wszystko zależy od punktu obserwacji.
M.H.-P.: Ale dlaczego Polacy nie czują się dumni? A tak wynika z mojego punktu obserwacji.
A.N.: Zapewne trudno było czerpać dumę z rzeczywistości politycznej i społecznej kraju, w którym wszystkie - poza Kościołem - instytucje były zawłaszczone przez zdrajców, złodziei i zbrodniarzy, jak to efektownie ujął w swej formule opisującej czasy PRL-u Zbigniew Brzeziński. Niewątpliwie trudno tę dumę odbudować w skali masowej. Jednak przetrwała, jest i potrafi się odnawiać w kolejnych pokoleniach być może mniejszość, ale nader istotna: grupa ludzi, którzy wiedzą, dlaczego są dumni z bycia Polakiem. Nie są to tylko (i może nie przede wszystkim) profesorowie uniwersytetów, ale są to te matki i ci ojcowie, którzy potrafią przypominać historię i tradycję Polski swoim dzieciom. Na co dzień. Wiemy z biografii Jana Pawła II, że jego ojciec stale mu czytał historię Polski. Ten prosty element wychowania przechował się w wielu polskich domach. Podobnie jak czytanie "Trylogii", choć tak wyśmiewane.
M.H.-P.: Chyba już mniej? Wraca się do niej z braku nowej literatury, bo przecież na "Gnoju" nie da się oprzeć czytania, zwłaszcza dzieciom, i zainteresowania tzw. literaturą współczesną. Czy w sumie powiedziałby Pan, że ta Polska wymarzona (po 1989) wcale nie okazała się taka wspaniała. Stąd pewnie i przekonanie, że za Gierka było lepiej?
A.N.: Po 1989 r. próbowano konsekwentnie wmawiać Polakom, że mają powody do wstydu. Pojęcie "polskie piekło" zrobiło największą karierę. Wprowadzone zostało, ku wiecznemu potępieniu tego hasła, przez Tadeusza Mazowieckiego i powtarzane jest w kółko przez dziennikarzy pozbawionych rozumu. Za tym szło wołanie: uciekajmy od tej Polski w stronę nowoczesności! To hasło było na ustach wszystkich niemal lansowanych przez media i salony polityków. Poseł i minister Andrzej Celiński szczycił się np. tym, że dzieciom pozwala oglądać telewizję nadawaną tylko w obcych językach. W Stanach Zjednoczonych skończyłby po takiej deklaracji karierę polityczną (u nas, niestety, poseł Celiński, kontynuował ją jeszcze przez kilka lat). Ten stopień pogardy dla własnej kultury i języka jest czymś niesłychanym. Świadczy tylko o umysłowym zdziczeniu tych, którzy w takiej pogardzie mają własną wspólnotę. Sami się z niej w ten sposób wykluczają. A skoro to robią, to nikogo nie mogą reprezentować. Odwrócone zostały pojęcia. Ludzie, którzy winni reprezentować Polskę - jej formalne i nieformalne (z nadania salonowych mediów) elity - wykorzystali to hasło do pomniejszania Polski i redukowania jej do marnej karykatury "polskiego piekła". Na tym polegała praca wychowawcza III Rzeczypospolitej.
M.H.-P.: Polegała? Przecież III RP stale trwa.
A.N.: Załamała się w starciu z rzeczywistością, która wykazała, że większość Polaków nie chce takiej reedukacji. Dowodem tego były już choćby sukcesy takich filmów jak "Pan Tadeusz" i "Ogniem i mieczem". Nie oceniam ich wartości artystycznej, ale ich niewątpliwy sukces frekwencyjny. Miliony widzów zapowiedziały wyraźny zwrot opinii publicznej ku wartościom tradycyjnym, przede wszystkim ku patriotyzmowi. Trzeba było tylko tworzyć okazje do ich ujawnienia. Taką stworzył, w sensie instytucjonalnym, np. Lech Kaczyński w Warszawie ze swoimi efektownie zorganizowanymi obchodami 60. rocznicy Powstania Warszawskiego i wspaniałym, wyjątkowym Muzeum Powstania.
M.H.-P.: A może zawłaszczył sobie tę rocznicę na rzecz przyszłej kampanii wyborczej?
A.N.: Kampania się skończyła, a ludzie spragnieni uznania swego wyjątkowo heroicznego doświadczenia patriotyzmu mogli choć raz, po 60 latach, przeżyć chwilę uznania, satysfakcji - i tego już im nikt nie odbierze. Mają też dokąd odesłać swoje dzieci i wnuki po odebranie nowoczesnej lekcji historii - do Muzeum Powstania. Wciąż oczywiście w takich gazetach jak "Gazeta Wyborcza" czy "Rzeczpospolita" dominuje ton szyderców z tego, że nie będziemy następnej ramoty narodowej wyciągać, bo teraz tylko awangarda... Kopulacja z defekacją na scenie i ekranie - to jest to! Publiczności dla tego rodzaju widowisk nie ma i nie będzie.
M.H.-P.: Mówi Pan, że nie będzie, ale ona jest.
A.N.: Publiczność liczona w tysiącach to nie jest cała Polska ani większość Polski. Nikt i nic nie reprezentuje całej Polski poza jej prezydentem.
M.H.-P.: Czyli "Arcana" pomagają Polakom w poszukiwaniu korzeni? Jakie są plany pisma i wydawnictwa na czas po 2005 r.?
A.N.: Gdyby nowy rząd funkcjonował świetnie, czego nie jestem pewien, bo żaden rząd świetnie nie funkcjonuje, to byłoby mniej powodów do tego, żeby pisać o polityce. To, na co w tej dziedzinie będziemy zapewne zwracali uwagę, jest już sygnalizowane np. w ostatnim numerze 66, to kwestia nowych zagrożeń dla demokracji.
M.H.-P.: Ale nie tych samych, które wałkuje "Gazeta Wyborcza" i "Tygodnik Powszechny"? Czy sądzi Pan, że to demokracja jest w Polsce zagrożona? Według mnie ma się całkiem nieźle, tylko nie funkcjonuje prawo, instytucje państwowe kuleją etc.
A.N.: Mamy teraz do czynienia z nieprawdopodobną agresją przeciwko wyborowi, jakiego dokonał elektorat, czyli obywatele. Media i odrzucone elity kształtują konsekwentnie podział na "ciemnogród" i "oświeconych". Ci ostatni to same media i ich salonowi faworyci właśnie, którzy żyją w osobnym świecie i chcieliby zastąpić nim ostatecznie świat realny. W ich świecie głównym problemem jest "zagrożenie kaczyzmem" (czytaj neofaszyzmem), "wydarzenia poznańskie" (czyli "prześladowania" gejów, jako nowy po Jedwabnem dowód na konieczność rozprawienia się z niepoprawną polską ciemnotą), ograniczenie swobody sztuki (czyli obrona prawa "artystów" do wydawania publicznych pieniędzy na widowiska łączące defekację z kopulacją, najlepiej na tle symboli katolickich). Oni marzą o demokracji bez wyborców - chcą zastąpić tę realną, demokracją wirtualną: demokracją.pl. Problem samozwańczych elit i ulegającej ich manipulacjom niezwykłej głupoty i konformizmu środowiska mediów - to jest temat szczególnie ważny i trudny, którym na pewno warto się zajmować nadal. Od dawna namawiamy autorów do krytycznego opisu mediów, ostatniej "świętej krowy" nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wolno atakować bezkarnie Kościół oraz wszelkiego rodzaju świętości narodowe. Wolno też politykami poniewierać na wszystkie możliwe strony. Ale spróbujmy pisać źle o dziennikarzach, o ich głupocie, o ich stadnym instynkcie, bezmyślności, skrajnym konformizmie, oportunizmie, o ich powiązaniach z SB. My będziemy próbować nadal...
---
gdyby ktoś nie wiedział co to są Arcana - prosze link [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|