|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz
Gość
|
Wysłany: Śro 17:58, 17 Maj 2006 Temat postu: Okiem dyletanta. |
|
|
Czasu pozostało niewiele, a może jest już nawet za późno?
Takie oto pytanie należałoby skierować do wszystkich tych, którzy zabierają się za odbudowę totalnie zniszczonej ekonomicznie Polski próbują dać fundament pod budowę Nowej Polski. W porywie nadchodzących zmian, przeobrażeń i pozornie zmieniającej się rzeczywistości, najważniejszy jest czas. To on zadecyduje o tym, ilu młodych ludzi pozostanie w Polsce, ilu młodych ludzi otworzy tutaj swoje firmy, jaki będzie przyszły skład narodowościowy Polski, kto zapłaci podatki i kto z nich wypłaci emerytury.Nie trzeba być bystrym obserwatorem aby nie dostrzec , że "stare" broni się jak może.Stąd te protesty , wiece , petycje , groźba strajków z generalnym włącznie.Jak nie było inspiratorów to np. tacy lekarze 17 lat siedzieli cicho , nawet nie popierali protestów pielęgniarek , siedzieli cicho i nie robili nić aby władza o nich nie zapomniała , nie mówili nic gdy rosły zarobki innych grup np. prawniczych , polityków , biznesmenów itp.Proszę porównać zarobki lekarza i prokuratora , sędziego na ten przykład.
Potrzebne nam są daleko idące zmiany pozbawione eksperymentalnych technik, wzorowane na tych wprowadzonych już (z sukcesem) w innych krajach.
Element wielkiej układanki, który stał się w ostatnim czasie priotytetem, to czas. Jeśli w ciągu najbliższych kilku lat nie dojdzie bowiem do widocznych i poważych zmian w polskiej rzeczywistości... lepiej już nigdy nie będzie, niezależnie od tego jaki rząd obejmie później władzę.
Kalendarz młodego Polaka jest bowiem krótki. 5-10 lat oczekiwania na zmiany, które i tak nie mają gwarancji spełnienia - to zbyt długo.
Obecni 40, 50, 60-cio latkowie czekali na zmiany całe życie. Zmiany były a Oni czekają nadal. Czy następne pokolenia także mają czekać ?
Do priorytetów na najbliższe lata można zaliczyć:
1. Likwidacja komunistycznego ZUSu
Likwidacja potężnej komunistycznej biurokratycznej machiny, pożerającej miliardy złotych rocznie, to jeden z podstawowych elementów zabezpieczających naszą przyszłość.Tanie państwo w praktyce a nie w hasłach to jeden z kluczy do sukcesu , do wyjścia z kryzysu.
Jeśli cokolwiek miałoby się w przyszłości nie udać, istnieje duże prawdopodobieństwo, że u podstaw problemu stałby właśnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Istnienie tejże instytucji mija się obecnie z celem. Obecne emerytury i renty, obecnie i tak już są wypłacane z budżetu państwa , ponieważ ZUS działa "na bieżąco" i każdy przypływ automatycznie zabierany jest z odpływem. Zobowiązania przekroczyły o kilka miliardów złotych wszystkie należności. Jest coraz gorzej i jeśli nie podejmie sie zdecydowanych działań... będzie jeszcze gorzej, co udawadniają kolejne miesiące działalności komunistycznego potwora w tzw. "demokracji" w wersji demo dla ubogich.
Zobowiązania ZUSU powinien przejąć Skarb Państwa, który już to czyni, tyle że w postaci "wsparcia". Wspierać można tych... którym się udaje. Umierającego można dobić nawet zastrzykiem pieniędzy - pamiętajmy.
2. Zmiany prawno-podatkowe
Ułatwienia dla małych i średnich firm - rzeczywiste, a nie tylko na papierze:
+ tanie kredyty (0% lub na poziomie inflacji) przy poszerzonej zdolności kredytowej (minimum 10 tysięcy zł dla nowych firm z możliwością wieloletniej spłaty udzielane ze środków budżetowych - zamiast "dodrukowywać" pieniądze... dajmy ludziom kredyty - żywy pieniądz na rynku to żywy rynek)
+ przejrzyste przepisy i odpowiedzialność urzędnicza.
Przepis/ustawa/rozporządzenie, które jest niezrozumiałe dla losowo wybranej grupy absolwentów wyższych uczelni (nie tylko prawniczych) lub budzi poważne wątpliwości nie może wejść w życie. Autorom danego przepisu (także jeśli chodzi o posłów i senatorów) w przypadku wielokrotnego wydawania niezrozumiałych dokumentów grozi odebranie prawa do pełnienia funkcji publicznych. Mniej nieścisłości = mniej problemów. Dotyczy to także decyzji administracyjnych.
+ brak podatku od życia
Człowiek na codzienną egzystencję w Polsce potrzebuje minimum 30 złotych netto (nie licząc VATU na produkty). Wchodzi w to koszt ubrania, jedzenia, zamieszkania, koszty komunikacji, edukacji, z pominięciem wszelkich form rozrywki. Rocznie daje to kwotę ponad 10 tysięcy złotych, która powinna stanowić naturalne koszty uzyskania przychodu. Pominięcie jej jest niemożliwe, dlaczego więc mamy płacić od niej podatek? Gdzie podziała się logika?
+ koperta i strach
Zwiększenie kar i wykrywalności w odniesieniu do panującej wszędzie korupcji. Wprowadzenie możliwości kontrolowanej prowokacji, także przy udziale samych cywilów. Obecna technika pozwala na pełną, uwiarygodnioną dokumentację zaistniałych zdarzeń. Piłeś - nie jedź. Brałeś - sprzątaj ulice!
3. Zmiany świadomościowe
+ przydatna informatyka
Znajomość obsługi komputera i Internetu w obecnych czasach to tak jak nigdyś umiejętność czytania. To, na co powinniśmy kłaść obecnie nacisk, to sama istota globalnej sieci. Ilu z nas potrafi sprawnie przetworzyć uzyskane informacje, ilu z nas potrafi odróżnić prawdę od fikcji? Psychologia informacji elektronicznej to przedmiot (w ramach informatyki), który powinien pojawić się w programie szkół średnich już jutro,a nawet dzisiaj niezależnie od tego czy jest to na rękę politykom (a nie jest).
+ medium publiczne
Co leci ciekawego w TVP? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Obniżanie poziomu nadawanych programów to jedno z wielu osiągnięć byłego prezesa TVP - Pana Dworaka. Wszystkim niekojarzącym problemu, polecam kilka minut przed telewizorem podczas programu "Śmiechu warte" , "Załóż się" ostanie "dziecko rozrywki"i wielu innych. Wrażenia gwarantowane - mam nadzieję, że nie zostanę w związku z tym oskarżony o zniechęcanie do opłacania abonamentu telewizyjno-radiowego.
Jeśli mamy coś robić "na siłę" - nie róbmy tego wcale. W Polsce żyje blisko 38 milionów ludzi, problemu z nakręceniem ciekawego programu nie ma żadnego, zwłaszcza przy tak dużym budżecie, którym dysponuje TVP.A gdzie programy edukacyjne: informatyka , znajomość komputera , fotografia cyfrowa , kultura na jezdni , obsługa kas fiskalnych , obsługa bankomatów , zawieranie umów - umiejętność ich czytania i rozumienia - tysiące innych spraw lepszych od durnych seriali ciągnących się latami i ogólnego ogłupiania.
Zróbmy wszystko, żeby każdy przebywający za granicą Polak mógł powiedzieć kiedyś (za kilka lat) z dumą i pogodą ducha, bez dodatku humorystycznego: "Wracam do Polski!"
Janusz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz
Gość
|
Wysłany: Czw 21:08, 18 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Potruję jeszcze trocheczkę jako dyletant w sprawach gospodarczych.
Czy w gospodarce rynkowej rząd powinien kontrolować wszystkie ceny, czy tylko niektóre?
Czy gospodarka rynkowa zna instytucję cen urzędowych?
Czy ja rzeczywiście wierzę w to,o co pytam?.
W gospodarce rynkowej rząd nie powinien kontrolować cen , gospodarka taka nie powinna znać instytucji cen urzędowych.Ale rząd musi mieć wpływ na gospodarkę , na warość pieniądza , na inflację , można powiedzieć na wszystko.Rząd powinien regulować ceny poprzez kontrolę zysków , akcyz , wszelkiego rodzaju manipulacji finansowych , kalkulacji , należności podatkowych , ulg , regulacji płac maksymalnych - rząd ma wiele możliwości , a największe poprzez wprowadzanie mądrego , zdrowego prawa finansowo - gospodarczego.
"Optymalny kurs euro wynosiłby obecnie 4,2 zł!" - zawyrokował w którejś wypowiedzi premier Marcinkiewicz, co niestety nie spowodowało natychmiastowej dewaluacji rodzimej waluty. Brak reakcji kursu złotego na opinię najlepszego premiera jest widomym dowodem niewłaściwych powiązań politycznych kursu walutowego, a potwierdza to opinia Marka Kotlinowskiego, który w jednym z dwóch słynnych już wywiadów dla "GW", stwierdził, że nie popiera projektu specjalnej komisji bankowej, gdyż jak to określił "...nie chcę komisji śledczej, bo nie chcę np., aby euro kosztowało 6 zł. A komisja do tego doprowadzi".
Trudno rozstrzygnąć, na czym wicemarszałek sejmu właściwie opiera powyższe przekonanie, chyba nie na fakcie wzrostu cen ropy akurat w momencie kulminacji prac komisji ds. Orlenu oraz spadkiem cen po zakończeniu prac tejże komisji. Z drugiej strony facet, który wie, jaki jest optymalny rynkowy kurs waluty - na stanowisku premiera rządu tylko się marnuje, mając takiego człowieka, zbędnymi stają się giełdy towarowe, pieniężne, kapitałowe, toż to jest uosobienie efektu skomplikowanych równań równowagi ogólnej, nad którymi bezowocnie swoje umysły zaprzątali np. Walras czy Marshall.
W sumie to mamy już co najmniej dwóch takich liczmanów, pierwszym był oczywiście Balcerowicz, który na początku 1990 r. ustalił kurs dolara na poziomie 9500 zł i trzymał się tej wersji aż do maja 1991 r., dopóki nie wpadł na genialny pomysł dewaluacji kroczącej. Dokładnie pamiętam, jak to niektórzy w tamtych czasach główkowali, na jakim tym razem poziomie Balcerowicz ustali "kurs równowagi". Niektórzy nawet podejrzewali, że są nawet tacy, którzy wiedzą to przed Balcerowiczem, ale ludzi zawistnych nigdy nie brakowało na tym świecie. Co ciekawe, fakt ten z jednej strony świadczył, jakim to "liberałem" był obecny prezes NBP, a z drugiej - chociaż stanowi nadal wystarczający powód zdyskredytowania "bankiera roku", to bardzo rzadko, a jeśli już, to raczej mimochodem jest podnoszony przez większość krytyków człowieka, który "musi odejść".
Szerszy brak krytyki jest zrozumiały, wszak większość krytyków Balcerowicza, a przy okazji analfabetów ekonomicznych, nie może za bardzo zapędzać się w krytyce regulowanych kursów walutowych, gdyż sami taką właśnie politykę chcieliby realizować. Z tą tylko różnicą, że oni znają bardziej optymalny kurs. Z kolei zwolennicy Balcerowicza muszą utrzymywać mit prezesa - liberała i wolnorynkowca, budowniczego podstaw gospodarki rynkowej, w związku z czym nie mogą nagłaśniać praktyk, które monetaryści dezawuują już na pierwszej stronie każdego podręcznika dotyczącego polityki pieniężno -kredytowej. I tak to po raz kolejny w naszej historii sprawdza się wypróbowana pozycja frontowa, w której "złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma" , tak to jest , że do samego końca cień Balcerowicza będzie nam towarzyszył.
Co przyniesie polityka obecnego rządu , co przyniesie polityka Pani Zyty Gilowskiej ? Jak długo utrzyma się ten rząd i czy nowe komisje śledcze bedą miały czas na rozpoczęcie swej działalności ? Nie znam odpowiedzi na tego typu pytania.
Janusz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 8:17, 19 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Od czego zacząć? Na pewno nie od tego, że jeżeli są dwie opcje (powiedzmy: gospodarcze), to połowa przedsiębiorców czy ekonomistów trafia. Jeżeli są 3, to jedna/trzecia, itd. Ponieważ ci co nie trafiają, z reguły znikają, to pozostali są wybitnymi specjalistami. Aby znaleźć się wśród wybitnych, trzeba mieć usystematyzowaną wiedzę!
A więc na dwoje babka wróżyła, czy komisja bankowa podroży euro. Do opini czy tak, czy siak należy dołączyć spodziewane przypadki, jak również mogą trafić się nieprzewidziane okoliczności. Kto ma lepszą wiedzę lub lepiej i na prawdziwszych przypadkach bazuje, ten wygrywa.
Również nie posądzam premiera, że nie posiada właściwych danych. Ponadto właśnie on powinien się w tych zagadnieniach, jaka właściwa powinna być wartość euro, powinien znać, i powinno to też wynikać z przbliżonych i dokładnych obliczeń.
Tyle tematem wyjasnień i podstaw, które przyjąłęm Januszu, czytając CIĘ! A w gruncie rzeczy podoba mi się gdybanie i cele uważam za najwłaściwsze, chociaż upraszczasz rozwiązania. Są to jedne z dopuszczalnych rozwiązań. Nawet myślałem o topiku nie tyle o celach i kierunkach rozwoju kraju, co o o "zgadywaniu celów" jakie podejmie rząd i/lub wiodąca partia /lub którykolwiek z bliźniaków.
A to nie jest takie proste. Przynajmniej w moim przypadku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz
Gość
|
Wysłany: Śro 17:36, 24 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Jeśli mamy być normalnym, nowoczesnym państwem, konieczna będzie nowelizacja konstytucji , nie tylko mnie się tak zdaje .
Kilka prostych i oczywistych zasad uczciwa konstytucja powinna uścislać i raz na zawsze wyjaśniać w sposób oczywisty.
D e m o k r a c j a .Nie można inaczej rozumieć tego określenia jak demokracja powszechna , gdzie każdy obywatel ma prawo do oddania swego głosy w tajnym głosowaniu.Wyborca powinien mieć prawo do zrzeczenia się ze swego "mandatu" i skreślenia z list uprawnionych do głosowania , to powinno być również jego prawo.Nie każdy może mieć przyjemność brać udział w życiu politycznym kraju - rzecz do dyskusji.
Inne formy demoracji tak , ale za zgodą ogółu , przyjętą w referendum.
W y bo r y ważne gdy udział uprawnionych wyborców przekroczy 50% uprawnionych.Prawo głosu ma każdy obywatel zdrowy na umyśle.Sprawa wieku tak "od" jak i "do" rzecz do dyskusji..Każde głosowanie , w najdrobniejszych sprawach powinno być tajne . Sama nazwa wybory wskazuje na to , że musi być taka mozliwość aby wybierać , a nie tylko głosować - musi być conajmniej więcej niż jeden kandydat , więcej niż jedna alternatywa poddanej pod głosowanie kwestii.
P a ń s t w o - K o ś c i ó ł . Państwo z samego założenia powinno być świeckie , bezwyznaniowe. Sprawa wiary to sprawa indywidualna każdego z nas
Kościoły jako instytucje propagujące wiarę w Boga powinny być apolityczne , oddzielone od państwa , od polityków.Ambona w kościele powinna być wolna od polityki.Taki zapis powinien widnieć w Konstytucji.
Jednak kler to również żyjący ludzie , olbrzymi potencjał intelektualny, obywatele którzy mają swoje preferencje , sympatie którym nie wolno odbierać podstawowych praw człowieka , prawa wyboru według swego sumienia , prawa uczestnictwa w życiu kraju i jego obywateli.
Czy powinni uczestniczyć w życiu politycznym kraju , czy powinni uczestniczyć w życiu gospodarczym kraju.Konstytucja nie powinna im tego zabraniać z tym , że wówczas występują prywatnie są traktowani nie jak duchowni reprezentujący Kościół , lecz jako obywatele występują na równych prawach z osobami świeckimi.
Krótki komentarz.
Przed wyborami i po wyborach straszono nas, że Polska będzie państwem wyznaniowym. Co dzielniejsi publicyści pisali nawet o republice ajatollahów. A tu wypadki toczą się dokładnie w przeciwną stronę. Zamiast państwa wyznaniowego grozi nam zawłaszczenie przez polityków
Kościoła , grozi nam Kościół państwowy. Politycy garną się do Kościoła, a zwłaszcza do hierarchii jak dzieci do łona ojca zadżumionych. Partyjne narady odbywają się w klasztorach. Nawet politycy niewierzący biegają na msze, o ile są transmitowane w telewizji. Każdy list, który jedna partia albo jeden polityk pisze do drugiego w sprawach całkiem świeckich, a nawet grzesznych, jest w odpisach przekazywany kardynałowi Dziwiszowi, biskupowi Gocłowskiemu i komu tam jeszcze. Do wiadomości. A to przecież nie chodzi o to, aby kardynał przeczytał to, co może znaleźć w każdej gazecie albo i usłyszeć w telewizji. To chodzi o wrażenie, że zaakceptował. Kościół jest wciągany w chocholi taniec polityków i wykorzystywany bezwzględnie. Albo jako dekoracja, na tle której polityk wygląda, albo przynajmniej wierzy, że wygląda jak przydrożny świątek. Albo jako instancja moralna żyrująca in blanco wszelkie krętactwa i machinacje polityczne. Hierarchia kościelna powinna się przed tym bronić, zanim nie będzie za późno. Zanim wszystkie grzechy, błędy i zaniechania polityków nie zaczną obciążać Kościoła. Zanim Kościół nie stanie się państwową instytucją w służbie polityków.
Józef Piłsudski, na którego wszyscy politycy tak chętnie się powołują i którego chcą naśladować, potrafił nazwać biskupa polowego WP Stanisława Galla nierobem oraz świnią , i to plugawą. Może teraz znalazłby się biskup, który zamiast przyjmować listy do wiadomości, powiedziałby parę słów prawdy o politykach. Politykom dobrze by to zrobiło, bo nas, zwykłych wyborców, lekceważą. Jan Paweł II by to zrobił , czy zrobi to Benedykt XVI czy będzie mu wypadało , mam wątpliwości.
Janusz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 8:02, 27 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Polemiczną sprawą będzie zawsze definicja demokracji.
Należy się zastanowić nad kilkoma poruszonymi przez Ciebie stanowiskami. Więc:
- powszechna. Definicja powinna być na tyle ogólna, że powinna działać w każdym przypadku. Może w Konstytucji winna być uściślona do organów w niej zdefiniowanycj i wymienionych. Przede wszystkim, uważam, że w definicji należałoby ując ogólnie, że każdy członek organu, stowarzyszenia czy organizacji demokratycznej ma jednakowe prawa (nie ma wyróżnionych grup) i MUSI w niej uczestniczyć. Bo wychodzi, że niby w kraju czy organizacji, do której ktoś się zapisał, przynależy, chce czerpać korzyści, nic od siebie nie dając, wyłącznie mieć żądania i wymagania. Z kolei MUSI podporządowywać się decyzjom demokratycznym czy osobom wybranym do zarządzania grupą!
- głosowania tajne i wybory. Czy koniecznie tajne? Może to szkodzić grupie i organizacji. Wprowadza wolną niczym nie dykotwaną wolę wyborcy, ale i korupcyjność. Najważniejsze jest, aby w wyborach brała odpowiednia część członków, aby decyzja czy wybór był ważny.
Powiedzmy, że "skorumpowana" jest część grupy, tzn. głosują umownie w swoim interesie, nie grupy! Jeżeli zdanie większości jest inne, tylko nie biorą aktywny udział w głosowaniu, to na ile ma się liczyć zdanie "podejrzanej" grupy? To musi być roztrzygnięte w statutach, a nawet w konstytucji. I tak jest! Na przykład def. połówa ogólnej liczby członków, 3/4 głosów przy 3/4 głosujących, itp. Na ten temat mogą wypowiedzieć się wyłącznie matematycy! A tak naprawdę, nie widziałem i nie wiem, gdzie szukać tych matematycznych dywagacji. Bo to jest mało popularne, bo to jest matematyka najmniej potrzebna politykom, a nawet szkodliwa w ich wynikach. Tu jest pies pogrzebany. Brak naukowych podstaw głosowań w grupach małych, średnich, dużych, a także ścisłych i luźnych, jakim jest społeczeństwo rządzone przez partie.
- zrzekanie się głosów lub nie głosowanie w sprawach nie interesujących lub w których nie ma się rozeznania! Według mnie zawsze powinna być opcja "nie głosuję", "nie biorę udziału", bo nie wiem lub "nie mam zdania"! Nigdy nie zgodzę się, aby prZEKAZYWAĆ głos koMUŚ, z którego zdaniem się zgadzam, bo wtedy... ja też mam zdanie i głosuję! Nie może być tak, że istnieje dwu- czy trój- czy nieokreślona stopniowość wyborów. To zawsze powinno być jasne! Wybory są jedno- lub śliśle więcej stopniowe.
Natomiast zgadzam się ze zdaniem, że "Wyborca powinien mieć prawo do zrzeczenia się ze swego "mandatu"", ale nie zgadzam się z jego dalszą częścią na "i skreślenia z list uprawnionych do głosowania"! To po co należy? Takiego skreślić! Ale można luźno należeć do grupy, czyli być zwolennikiem grupy, sponsorować, pisać o niej i nie należeć! I już!
Co to za organizacje papierowe, że aktyw reprezentuje wszystkich, a jest ich - aktyw!
Tutaj, jeżeli chodzi o wybory parlamentarne, czy administracyjne (do władz lokalnych) powinna działać reguła, że na procent biorących udział w wyborach uprawnionych musi być wyliczony (wg opcji wyborów)odpowiedni procent głosów. Ale nie można ściśle określić, że musi wziąć udział pewien porecent uprawnionego społeczeństwa. Właśnie dopasowywanie, a nie statystyczne (relacyjne) uzależnienie procentów udziału budzi moje zastrzeżenia, że już na początku wybory są "fiksowane", aby nie napisać "fałszowane"! Przecież metoda wyboru do Sejmu ma regułę wyboru z okręgów wielomandatowych, której nic nie zarzucam, bo jest DOBRA i JASNA! Jedynie mam jedno zastrzeżenie, że to nie są okręgi jednomandatowe!
- referenda. Moje zdanie. Albo to robią wyłącznie nasi już wybrani, albo jest to nagminne, bo TANIE! I dodatkowo jest konstytucyjna i jasna definicja. Nic nie może być oreślone dla konkretnego fererendum w ostatniej chwili.
\- zdrowi na umyśle - rzecz jasna. I takich tylko lub i nawiedzonych przyjmować do zgromadzeń rządzonych demokratycznie. I Konstytucja powinna określać, kto może lub nie może brać udziału w jakich głosowaniach do parlamentu i parlamentarnych.
Ilość kandydatów - a jak jest jeden, to co. Przecież można głosować przeciwko niemu! I może okazać się, że nie przejdzie! Podobnie jak na kilku kandydatów nikt nie zdobędzie decydującej większości. Aklamacji radzę nie przewidywać!
Co do rozdzielenia kościoła i państwa, sprawa jest oczywista. Tak jak powiedział BXVI; Ksiądz nie musi się znać na polityce i w polityce jest jak każdy inny - niewyróżniony. A MA ZNAĆ SIĘ NA SWOIM, jeżeli jest księdzem!
Ale to nie jest takie proste. Bo profesor za masło czy poplecznictwo nie musi być mądrzejszy od niedoszłego magistra lub nawet hobbysty czy tzwykłego talenciarza.
No cóż Januszu, napisałeś, a ja tylko skomentowałem nic lepszego nie wnosząc.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Janusz
Gość
|
Wysłany: Nie 10:04, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Panesz , odniosę się do jednego zagadnienia , podstawowego to znaczy s definicji samego słowa demokracja.
Piszesz - "polemiczną sprawą będzie zawsze definicja demokracji."
Wydaje mi się , że co do definicji słowa "demokracja" nie powinno być problemu , taka definicja istnieje od tysiącleci i pochodzi od słowa greckiego demokratia "rządy ludu", od wyrazów demos "lud" + krateo "rządzę" .
Określenie słów "lud" , "rządy" również nie powinno nastręczać trudności.Skoro o losach danej społeczności , państwa ma decydować ogół zamieszkałych tam ludzi więc muszą to być wybory powszechne , równe , bezpośrednie , a głosowanie tajne.Logika nakazuje również rozumieć , że wygrywa ta koncepcja , ta myśl , ten program który uzyska większą ilość zwolenników , większe poparcie .Zawsze zwycięża ten co ma większe poparcie , a wybory nie podlegają dyskusji gdy zadecyduje większość.
Można wprowadzić inne kryteria , ale nigdy nie mogą one iść w kierunku liberalizacji głównej zasady demokracji - decyduje powszechność i większość.Gdy postawy demokracji zakorzenią się w społeczeństwie , gdy elity polityczne staną na wysokości zadania , zdobędą ogólne zaufanie społeczne można pomyśleć o innych formach demokracji np. demokracji parlamentarnej , gdzie rolę wyborców przejmują wybrani demokratycznie przedstawiciele społeczeństwa.
Czy każde przeprowadzone wybory w Polsce po 89 roku były demokratyczne ? Uważam , że nie !!!.
Czy to jest demokracja , gdy w wyborach na karcie do głosowania mamy tylko jedno nazwisko ?
Nasz wybór to albo zagłosować , lub skreślić , tylko co to da , nawet gdy wszyscy skreślą , a sam kandydat zagłosuje na siebie , zostanie wybrany. Żartuję ale z drugiej strony mało to było przykładów gdy decydował jeden głos.
Innym problemem są chwyty typu , mamy jedno nazwisko na karcie wyborczej i nic więcej.Chcesz delikwenta skreślić to musisz wziąść długopis i go skreślić , a tu reszta sali patrzy jeden na drugiego , kto kreśli ten wróg , kto nie kreśli ten przyjaciel - czy to są demokratyczne wybory.
Jednym słowem w tych zdawałoby się błachych , czasami śmiesznych sprawach nie może być odstępstw , muszą być wypracowane ogólnie wypracowane nawyki , których nie wolno omijać - głosujemy osobiście w sposób tajny , wybieramu conajmniej z dwu opcji.
Cel jest jeden , wybieramy najlepszych , najlepsze koncepcje według własnego uznania a nie wedłu sugestii innych , głosujemy nie na "kolesiów" za różnego typu obiecanki , lecz na ludzi wartościowych , mądrych , reprezentujących podobne do naszych wartości i poglądy.Nikt nie może być pewnym wyników wyborów przed zakończeniem głosowania i podliczeniem głosów.
Kto nie spełnia pokładanych nadziei , kto w trakcie kadencji zmienia radykalnie poglądy musi się liczyć z możliwością oceny swojej działalności z odwołaniem włącznie.
Wydawałoby się proste , zrozumiałe i logiczne . Dlaczego nie dla wszystkich ?
Janusz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 10:30, 28 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Janusz napisał: |
Cel jest jeden , wybieramy najlepszych , najlepsze koncepcje według własnego uznania a nie wedłu sugestii innych , głosujemy nie na "kolesiów" za różnego typu obiecanki , lecz na ludzi wartościowych , mądrych , reprezentujących podobne do naszych wartości i poglądy.
Kto nie spełnia pokładanych nadziei , kto w trakcie kadencji zmienia radykalnie poglądy musi się liczyć z możliwością oceny swojej działalności z odwołaniem włącznie.
Wydawałoby się proste , zrozumiałe i logiczne . Dlaczego nie dla wszystkich ? |
Janusz w tych kilku zdaniach zawarłeś całą treść, pytanie dlaczego tak nie jest pozostanie chyba bez satysfancjonującej nas odpowiedzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 8:29, 29 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wczoraj nie zdążyłem odpowiedzieć, więc dopiero dzisiaj.
Temat jest na tyle ważny, że sięga podstaw rządzenia.
Sama nazwa "demokracji" - rządy ludu sprawy nie załatwia. Jak lud może sprawować rząd? To rząd i to nieważne jaki sprawuje władzę nad ludem. I kto by to nie był, król, uzurpata, czy wybrany "demokratycznie", czyli wg jakichś zasad, pochodzi z ludu, jest jego reprezentantem! Ale nie każde rządy można nazwać demokratyczne.
Czy papież jest takowym? Chyba nie, bo musi mieć święcenia kapłańskie, musi się poświęcić kapłaństwu. Następnie jest mianowany na biskupa i dostaje nie od ludu czy ogółu prawo wyboru i bycia kandydatem na papieża. Wybierany jest przez konklawe i zostaje nim czy chce, czy nie chce! Mimo tego, pochodzi z ludu i pośrednio jest jego przedstawicielem. Ale nikt nie powie, że papież nie jest głową KK i każdy katolik uznaje jego zwierzchnictwo, czyli akceptuje JEGO WYTBÓR!
Jest też zasada, że rządzi, czy sprawuje władzę, sprawuje urząd - jeden!
Ciała nawet wieloosobowe, czy rada czy komisja i przewodniczący czy Sekretarz, nawet Pierwszy sprawuje władzę. Sprawuje władzę poprzez Wybory pośrednie!
Ale zainteresowały mnie jako takie same wybory i grupy lub ogół, skąd wybierani są przedstawiciele władzy "demokratycznej".
Weźmy ostatnie wybory w PO. Była to zamknięta grupa przestawicieli (delegatów na zjazd) i dwu kandydatów na przewodniczącego, z których jeden wygrał w cuglach, prawie przez aklamację!
Gdyby nie zgłosił się drugi kandydat (lub gdyby był zgłoszony i nie zgodził się kandydować - dlaczego był ten drugi? - pomijam), byłby jeden. Jak wtedy rozwiązywać sprawę wyboru? Gyby nie było zgłoszeń kandydatów, a każdy mógłby głosować na każdego obecnego (jak na konklawe), to również Tusk wybrany byłby ponownie, ale to byłaby pewniejsza wola wybierających niż głosowanie na jednego z dwóch, o czym poniżej.
Jeszcze jedno! Co by było, gdyby nie było zgłoszeń i zgody kogokolwiek na kandydowanie? Czy taka organizacja mogłaby wogóle istnieć? Czy nie powinno być takie prawo wyborcze, że każdy wybierający z zamkniętej grupy wyborców musi pełnić funkcję wybranego, jeżeli bez swojej zgody zostanie wybrany.
To powyższe dotyczy każdej zamniętej grupy wyborców, nawet jeżeli wybory są z niezamkniętej grupy, ale conajmniej dwustopniowe!
Przyznaję się bez bicia, że w poprzednim poście pomyliłem wyniki sondaży z wynikami wyborów! Już wyjaśniam.
Zeszłoroczne wybory prezydenckie. Jak głosowaliśmy, dlaczego, a nawet jak kto głosował - pomijam. Ale głosowali ci, co zdecydowali się pójść na nie. Głosowali na jednego lub drugiego kandydata zdecydowanie lub ... "na mniejsze zło", czyli, aby nie dopuścić drugiego. Poniektórzy głosowali "nieważnymi głosami" (skreślając obydwu lub nikogo mówiąc w ten sposób, że są przeciw obydwu. Do wyborów nie poszli ci, którym obojętne było, który wygra i niezdecydowani. Tak było, bo nie było opcji "głosuję na jednego", "lub drugiego", "głosuję na obydwu i jest mi obojętne na którego", "jestem całkowicie przeciwny, aby był wybrany któryś z nich", "głosuję, bo uznaję wybory za legalne, ale jestem NIEZDECYDOWANY". Gdyby były takie opcje, to liczyłyby się tylko dwie pierwsze, a reszta byłaby wyjaśnieniem, co i jak się dzieje w RP! Ale to byłaby bardziej sonda niż wybory. W wyborach jest nieistotne, co i dlaczego, ale KTO WYGRA!. A niepotrzebnym, wręcz obciążającym wygranych byłoby wyjaśnienie sondażowe! Wygrani tego sobie nie życzą i JUŻ! I dlatego sondy różnią się od wyborów przynajmniej opcją "nie wiem, nie mam zdania". Ponadto sondy robione są na wybranej (zamkniętej) podrupie niezamkniętej grupy, ale na tyle reprezentatywnej, że można wyciągać wnioski (z błędem) conajmniej do całości grupy (społeczeństwa), jeżeli nie dokładniejsze i świadczące o kondycji demokracji, o przestrzeganiu "wybranych" zasad demokracji.
Tyle moim zdaniem. Nie myślę, abym wymyślił, zajął sie, znalazł rozwiązania dotyczące więcej niż dwu konkretnych wyborów (opcji) lub kogoś to zainteresowało! Niemniej dalsze dywagacje poczytałbym...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|