Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Felieton Michalkiewicza wg mnie jeden z lepszych ostatnio

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 22:20, 29 Paź 2005    Temat postu: Felieton Michalkiewicza wg mnie jeden z lepszych ostatnio

Powiedzmy sobie szczerze...

Dawniej ludzie mniej mieli kultury, lecz byli szczersi - twierdził Tadeusz Boy-Żeleński. Czy mieli mniej kultury, to zwłaszcza w zestawieniu z dzisiejszymi czasami rzecz wątpliwa, i to mocno, natomiast jeśli chodzi o szczerość - na pewno tak. Jeszcze na początku XX wieku ludzie mówili, a nawet pisali to, co naprawdę myśleli. Dopiero rządy filozofów, czyli marksistowskich i narodowosocjalistycznych doktrynerów sprawiły, że ludzie zaczęli dostrajać to, co mówią, zwłaszcza piszą (bo verba volant, scripta manent) do oczekiwań władzy politycznej. Tresura ta trwała dostatecznie długo, by to dostrajanie stało się najpierw przyzwyczajeniem, a potem - druga naturą do tego stopnia, że większość ludzi nie tylko mówi, ale nawet myśli zgodnie z aktualnymi oczekiwaniami władzy. Jeśli ktoś sądzi, że przesadzam, to niech przypomni sobie, jak sowiecki gensek Gorbaczow z dnia na dzień zarządził myślenie po nowemu. Jeszcze poprzedniego dnia miliony sowieckich obywateli, naukowcy i redaktorzy mediów - wszyscy myśleli po staremu, a od rana - już po nowemu. Takie nowe myślenie nie wymaga specjalnego wysiłku intelektualnego, co najwyżej umiejętności czytania, a przynajmniej słuchania. Na tym właśnie ufundowana jest opiniotwórcza rola żydowskiej gazety dla Polaków, czyli "Gazety Wyborczej" i red. Adama Michnika. Pełni on obowiązki Stalina w tym sensie, że oznajmia swoim półinteligentom, jakie poglądy się dzisiaj nosi. Gdyby tak, nie daj Boże, popsuł mu się telefon, to półgłówki wypełniające warszawskie salony nie wiedziałyby, co myślą.

W obliczu udręki ze strony hunwejbinów politycznej poprawności, ileż przyjemności może dostarczyć rozmowa ze starymi luddźmi, którzy z racji wieku nie odczuwają już lęku przed opinią świata, albo lektura pamiętników! Oto leży przede mną pamiętnik Kazimierza Chłędowskiego, który wspomina różne osobistości wiedeńskie, z jakimi zetknął się pod koniec XIX wieku. Jedną z nich był ks. Liechtenstein: Książę, bardzo ambitny, znakomity mówca, umiał porywać słuchaczy i w każdym razie wdzięczniejszych miał słuchaczów w "Zum goldenen Luchsen", aniżeli w liberalno-żydowskiej Radzie Państwa. Żydzi wymyślili nawet, że księciu jakiś przyboczny jezuita pisze mowy, że on się ich uczy na pamięć, wymieniali nawet tego jezuity nazwisko. Oczywiście był to fałsz wierutny, gdyż książę nieraz wybornie mówił w chwilach, kiedy nie mógł być przygotowanym, ale wiadomo, że Żydzi rozszerzają najbezwzględniejsze kłamstwa, jeżeli chodzi o potępienie swoich nieprzyjaciół. Dzisiaj, kiedy o ówczesnej wolności słowa nawet nie możemy sobie pomarzyć, żaden pamiętnikarz nie odważyłby się w ten sposób napisać w obawie, że nie zazna spokoju ani na tym, ani na tamtym świecie, bo gdyby tak wierzyć we wszystko, co daje do zrozumienia, dajmy na to, JE abp Życiński, to trzeba by dojść do wniosku, że Wielki Wschód przejął władzę również nad tamtym światem. Na szczęście tak nie jest i nie będzie, bo wprawdzie o tamtym świecie wiemy bardzo niewiele, ale przecież jedno wiemy na pewno; nigdy nie było tam, nie ma i nie będzie żadnych reform. Dzięki temu tak naprawdę wcale nie musimy ani myśleć po nowemu, ani poddawać się terrorowi politycznej poprawności, którą próbuje faszerować nas pan red. Michnik. Nawiasem mówiąc, jest to zmodernizowana odmiana stalinowskiej politgramoty, którą przed półwieczem faszerowała tubylców pani Helena Michnik. Jak widać, trochę się przez ten czas zmieniło, ale przecież nie tak znowu wiele.

Trafność spostrzeżenia Chłędowskiego o Żydach rozszerzających najbezwzględniejsze kłamstwa, jeżeli chodzi o potępienie swoich nieprzyjaciół, mogliśmy sprawdzić oglądając w TVN program poświęcony ojcu Tadeuszowi Rydzykowi, dyrektorowi Radia Maryja. Był on sporządzony w stylu z najlepszych lat "Trybuny Ludu" i "Żołnierza Wolności". Pikanterii całej sprawie dodaje okoliczność, że wspomniany program był swego rodzaju karą wymierzoną ojcu Rydzykowi przez żydokomunę za poparcie udzielone PiS-owi przed wyborami parlamentarnymi. Wynika stąd, że żydokomuna najwyraźniej wiąże swoje nadzieje ze zwycięstwem pana Donalda Tuska w wyborach prezydenckich. Niemcy i żydokomuna. Ale sojuszników się dorobił!

Ale wsparcie PiS-u nie tłumaczyłoby całej furii ataku, który zresztą był przygotowany już wcześniej. Żeby zrozumieć dokładniej te przyczyny, sięgnijmy jeszcze raz do pamiętników Chłędowskiego: Trzecią, może najważniejszą, chociaż mniej na widowni stojącą postacią w tym antysemickim ruchu był mechanik Schneider, człowiek, którego się Żydzi najbardziej obawiali.(...) Podpatrzył on zapewne, jak Żydzi wojują swoim stowarzyszeniem Alliance Israelite rozgałęzionym po całym świecie i starał się im także przeciwstawić silną, popularną organizację chrześcijan. Kobiety i księża to główne sprężyny Schneiderowskiego systemu agitacji; kościół, ambona, spowieddźi domowe ognisko. Dlatego Schneider wymyślił owe zebrania chrześcijańskich kobiet, które często w Wiedniu urządzane, stały się nadzwyczaj popularnymi ogniskami antysemickiej walki. Gdy mówić o Schneiderze z Rapaportem, to pan Arnold dostaje nerwowego drgania, podczas gdy o Luegerze i Liechtensteinie stosunkowo spokojnie rozmawia. Czy to aby nie z Ewangelii wiemy, że już wiele razy Pan Bóg zakrył różne rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je maluczkim, którymi mądrzy i roztropni zazwyczaj pogardzają?
Stanisław Michalkiewicz
[link widoczny dla zalogowanych] [Nasza Polska 41/05]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 10:45, 30 Paź 2005    Temat postu:

Michalkiewicz: Sprawiedliwość i życie
28.10.2005 15:29

Zadziwiające, że tylko dwa dni były potrzebne, byśmy się przekonali, że w tych wyborach tak naprawdę nie chodziło ani o "liberalny eksperyment", ani o "społeczeństwo solidarne", o co przekomarzały się sztaby wyborcze i co analizowali "eksperci".

Okazało się, że tak naprawdę chodzi o to, kto będzie kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, czyli kontrolował agenturę, stanowiącą rzeczywisty instrument władzy, ukryty za parawanem oficjalnych struktur państwowych. Kto kontroluje agenturę, ten kontroluje niezawisłe sądy, prokuraturę, administrację, gospodarkę, propagandę oraz Salon (ten, w którym nie ma podłogi) i inne środowiska społeczne.

Takie "państwo w państwie" zostało nie tyle utworzone, co udoskonalone w następstwie układu okrągłego stołu, przygotowanego przecież przez tajne służby w ich przede wszystkim interesie. Może ktoś zapytać, dlaczego agentura jest instrumentem władzy skuteczniejszym od oficjalnych struktur państwa. Odpowiedź jest prosta; w agenturze obowiązują inne prawa. Tam rozmowa jest krótka, kary natychmiastowe i surowe, łącznie z karą śmierci, podczas gdy w strukturach oficjalnych panuje safandulstwo, wyrozumiałość i pobłażliwość: my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych - to jest fundament III Rzeczypospolitej, ustanowiony w umowie okrągłego stołu, będącej prawdziwą konstytucją naszego państwa. Zatem - od przejęcia kontroli nad agenturą zależy, czy rzeczywiście dojdzie do obalenia dotychczasowej konstytucji, czyli układu okrągłego stołu i ustanowienia IV Rzeczypospolitej - czy nie.

Kształty IV Rzeczypospolitej

Co to właściwie znaczy: obalenie układu okrągłego stołu? To znaczy - po pierwsze - likwidacja "grup trzymających władzę" poza oficjalnymi strukturami państwa. Bez zapanowania nad agenturą jest to oczywiście niemożliwe. Po drugie - ukaranie winnych przestępstw przeciwko narodowi, przede wszystkim - winnych rozgrabiania majątku publicznego i deprawacji państwa. Po trzecie - i jednak najważniejsze - to taka zmiana modelu państwa, by sytuacja wytworzona wskutek układu okrągłego stołu, tzn. okupowanie państwa przez sitwę - już się nie powtórzyło, a przynajmniej było zdecydowanie trudniejsze.

Determinacja PiS i Platformy Obywatelskiej w walce o kontrolę nad MSW pokazuje, że obydwie partie mają sprzeczne stanowiska przede wszystkim w tej sprawie. Z faktu, że Donalda Tuska poparły i z jego zwycięstwem wiązały nadzieje środowiska beneficjentów układu okrągłego stołu można wydedukować, iż Platforma Obywatelska raczej jest zainteresowana w utrzymaniu status quo i chce uchwycić kontrolę nad agenturą właśnie w tym celu.

Lech Kaczyński z kolei zapowiadał budowę IV Rzeczypospolitej i "rozliczenie", więc można domyślić się, że PiS-owi zależy na przejęciu kontroli nad agenturą, by układ okrągłego stołu podważyć i obalić. Co do dwóch elementów składających się na to pojęcie - nie mam wątpliwości. Z pewnością PiS chce rozpędzić "grupy trzymające władzę", z pewnością chce przeprowadzić rozliczenia. Czy jednak aby na pewno chce zmienić model państwa? Tutaj pewności już nie ma przede wszystkim z uwagi na konsekwencje, jakie dla modelu państwa wynikają z koncepcji "społeczeństwa solidarnego", która była leitmotivem kampanii wyborczej PiS i samego prezydenta Kaczyńskiego. Konsekwencje te, w ogólnych zarysach sprowadzają się do jednej; trzeba utrzymać model państwa fiskalnego, o szerokim zakresie interwencji w gospodarkę i dużą władzą biurokracji. Jeśli tak, to IV Rzeczpospolita może wkrótce okazać się bardzo podobna do Rzeczypospolitej III tyle, że z inną obsadą personalną.

"Ostoja mocy i trwałości"

Punktem centralnym "społeczeństwa solidarnego" ma być "sprawiedliwość". To ona jest "ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej". Tak w każdym razie głosi napis na gmachu sądów przy Al. Solidarności w Warszawie. Problem w tym, że jest ona rozmaicie rozumiana, co pociąga za sobą zasadnicze konsekwencje dla modelu państwa.

Upraszczając można powiedzieć, że mamy dwa sposoby rozumienia pojęcia sprawiedliwości. Pierwszy - że jest to idealny stan stosunków społecznych, wyrażany przez formułę: "od każdego według jego możliwości, każdemu - według potrzeb". Wynikają z tego następujące konsekwencje: po pierwsze, z chwila osiągnięcia ideału, cała energia i pomysłowość musi być skierowana na utrzymanie status quo, bo wszelka zmiana musi być pogorszeniem; ze szczytu wszystkie drogi prowadzą w dół; po drugie - o ile człowiek potrafi określić własne potrzeby, o tyle ma nieuleczalną skłonność do zaniżania poziomu swoich możliwości. Tymczasem, jeśli ma być sprawiedliwie, to zarówno co do potrzeb, jak i możliwości, trzeba uzyskać całkowitą i niezachwianą pewność, bo w przeciwnym razie o sprawiedliwości nie ma mowy. W takiej sytuacji nie ma innej rady, tylko ktoś musi zadecydować o możliwościach w sposób arbitralny. Oznacza to, że sprawiedliwość można osiągnąć (o ile w ogóle jest to możliwe) tylko w warunkach braku wolności. Albo sprawiedliwość - albo wolność. Albo myć ręce - albo nogi. I rzeczywiście - komunizm likwidował wolność od razu, na samym początku, jak się okazuje - nie ze względu na jakieś "wypaczenia".

Tymczasem drugi sposób rozumienia sprawiedliwości, wynikający z formuły Ulpiana (sprawiedliwość jest to niezłomna i stała wola oddawania każdemu tego, co mu się należy) również wymaga odpowiedzi na pytanie, skąd wiemy, co się komu "należy". Tego możemy dowiedzieć się od każdego człowieka, bo własne potrzeby, a zwłaszcza oczekiwania każdy może określić. Te oczekiwania są jednak często wygórowane, a zatem musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy istnieje sposób ich obiektywnego weryfikowania, w dodatku możliwy do zastosowania w skali masowej. Na szczęście jest w postaci umów. W umowach strony kontraktu komunikują sobie nawzajem własne oczekiwania i jeśli uznają je za słuszne - dochodzi do zawarcia umowy. Warto podkreślić, że ta weryfikacja jest autentyczna tylko wtedy, gdy mamy pewność, iż umowa jest dobrowolna. Zatem, przy tym sposobie rozumienia sprawiedliwości, nie ma potrzeby wybierania między sprawiedliwością, a wolnością. Przeciwnie - wolność jest - jak się okazuje - koniecznym warunkiem sprawiedliwości.

Rola i model państwa

W przeciwieństwie do marksistowskiej recepty na sprawiedliwość, gdzie Państwo ze swoją przemocą pojawiało się nam już na samym początku, przy formule Ulpiana nie pojawia się ono w ogóle. Czyżby więc rację mieli anarchiści, którzy powiadają, że państwo nie tylko nie jest potrzebne, ale nawet - szkodliwe? Nie podzielam tego poglądu z prostego powodu; ludzie często oszukują. Jeśli jedną ze stron umowy jest oszust, to oszukany może przywrócić sprawiedliwość tylko siłą. A jeśli będzie słabszy od oszusta? Wtedy nie miałby już żadnej możliwości dochodzenia swoich praw. Właśnie do tego potrzebne jest państwo, które w takiej sytuacji stanie po stronie pokrzywdzonego i przemocą zmusi oszusta do spełnienia zobowiązań, na które dobrowolnie się zgodził. Właśnie okoliczność, że przemoc ma być używana dla przywrócenia lub wymierzenia sprawiedliwości, jest jedynym powodem, dla którego moralnie akceptujemy państwo, będące po prostu monopolem na przemoc.

Zwróćmy jednak uwagę, w jakim momencie państwo jest potrzebne. Nie jest potrzebne w momencie negocjowania warunków umowy; nawet więcej - udział państwa w tej fazie jest niepożądany, bo pozbawiałby nas pewności, czy umowa jest aby na pewno dobrowolna, a więc - czy prawo ustanowione przez kontrahentów jest rzeczywiście sprawiedliwe. Dlatego też interwencjonizm państwowy, którego wyrazem jest art. 58 kodeksu cywilnego, jest oczywiście szkodliwy. Art. 58 kc mówi, że czynność prawna, tzn. np. umowa, sprzeczna z ustawą (a więc zarządzeniem władzy publicznej) lub mająca na celu obejście ustawy, jest nieważna, a w miejsce nieważnych postanowień umowy wchodzą przepisy ustawowe. Zasada ta oznacza, że to nie strony, tak naprawdę ustalają sobie warunki umowy, tylko między nie wchodzi władza publiczna. Wskutek tego nigdy nie wiadomo, czy jest sprawiedliwie, czy nie. Bardzo możliwe, niektórzy to właśnie nazywają "sprawiedliwością społeczną". Tymczasem już wiemy, że jeśli państwo ma przestrzegać zasady sprawiedliwości, to nie może wtrącać się do umów prywatnych. Powinno powstrzymywać się przed takimi ingerencjami w myśl zasady "volenti non fit iniuria" (chcącemu nie dzieje się krzywda).

Stanisław Michalkiewicz
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin