|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 13:39, 06 Lis 2010 Temat postu: Czy polskich VIP-ów wożą po niebie przestępcy? |
|
|
- A więc wreszcie znaleziono winnych smoleńskiej tragedii, a okazali się nimi piloci 36 specpułku.
Oczywiście że katastrofę spowodował ten który w momencie zderzenia z ziemią trzymał za stery.
Jeżeli patrzyć z tego punktu widzenia, to nie ma najmniejszych wątpliwości.
Jednak i na tej samej zasadzie trudno też zaprzeczyć faktowi, że na przykład człowiek pchnięty w klatkę piersiową bagnetem zmarł na serce.
Jak mi się zdaje, do takiego właśnie „konstruktywnego wniosku” zmierzano okrężnymi drogami od samego początku, wynajdując pilotom punkt po punkcie nieprzestrzeganie regulaminów, a więc przypominając że ś.p. kpt. Protasiuk jako dowódca załogi miał na pokładzie samolotu nieograniczoną władzę nad wszystkimi pasażerami z prezydentem RP włącznie - władzę z której nie korzystał, a to czyniąc zarzuty dlaczego drzwi do kokpitu nie były zamknięte na klucz i mógł tam sobie pomimo tabliczki na drzwiach „wstęp wzbroniony” praktycznie wchodzić kto chciał, a to dlaczego nie trenowali na symulatorach lotu itd., itp…
Pierwszym symptomem że trzeba znaleźć "chłopców do bicia" i za głównych winnych uznać stojących najniżej w hierarchii pilotów, była nieobecność na ich pogrzebach przedstawicieli władz.
Teraz znowu słyszymy że w ogóle nie powinni oni latać zwłaszcza z takimi dostojnikami, bo to przecież kryminaliści z wyrokami.
Ciekawe jakie też jeszcze bezeceństwa pilotów ujrzą światło dzienne po to tylko, by móc ich nawet po śmierci wytykać paluchami i wykrzykiwać:
Przecież to nie my, to oni!!!
[link widoczny dla zalogowanych]
P.S.
W miesiąc po tej straszliwej katastrofie na forum PO napisałem tak i dziś po ponad pół roku, ani słowa nie odwołuję:
Jeżeli ktokolwiek na pokładzie Tu-154 lecącego w dniu 10 kwietnia miał prawdziwe, wymagające ogromnej wiedzy, odwagi i umiejętności kwalifikacje, to przede wszystkim właśnie piloci siedzący za jego sterami.
Dlatego szczególnie irytujące dziś jest, że po tej strasznej katastrofie ludzie nie dorastający im do kolan, próbują ich nawet po śmierci lekceważyć i potraktować jak „chłopców do bicia.”
Oczywiście że najłatwiej jest zeszmacić tych najsłabszych pod względem siły przebicia, szargając ich pamięć zwłaszcza, że już nie mogą powiedzieć niczego na swoją obronę.
Dlatego tym większe uznanie należy się rodzinom ofiar katastrofy, które mimo że dotknięte tragedią , potrafiły jednak sprawiedliwie ich właśnie ocenić.
Wymowne zlekceważenie przez czynniki rządowe ceremonii pogrzebowych pilotów samolotu, tak naprawdę nie im przynosi ujmę tylko ludziom, którzy w bezduszny i arogancki sposób chcieli się odciąć i pokazać społeczeństwu, że „to oni siedząc za sterami, zabili naszych ukochanych i najdroższych wybrańców”.
Od dawna walczyłem z sobą, aby napisać „od serca” co tak naprawdę o tej nieszczęsnej katastrofie myślę.
- Otóż najkrócej mówiąc uważam, że pominąwszy zwykłe ludzkie współczucie jakie się zawsze należy rodzinom tragicznie zmarłych, prawem kaduka urzędowo włączono całe polskie społeczeństwo w żałobę, której ono w gruncie rzeczy wcale aż tak bardzo nie odczuwa.
Oto spora grupa ludzi uważających się niemal za właścicieli tego kraju, powodowana ambicjami i chęcią pokazania "kto tu rządzi", udała się w ramach propagującej samych siebie działalności wyborczej pokazówy, na bezpłatną wycieczkę zagraniczną, aby potem przez całe miesiące mieć o czym gadać i co rozpamiętywać w mediach.
Wycieczka zakończyła się tragicznie zbiorowym sepuku najpewniej na własną prośbę, co z dnia na dzień staje się bardziej oczywiste.
I teraz gdy sami sobie wywołali nieszczęście, państwo nakazuje społeczeństwu ubrać się na czarno i głośno żałować polityków, przewagi których ani się dotąd specjalnie nie kochało, ani nie szanowało, za to uważało za współtwórców ubóstwa, z jakiego po 20 latach transformacji, ciągle się nie możemy wykaraskać.
- A więc jak żyć w luksusie, zwiedzać za darmo świat, upajać się władzą i opływać w przywileje jakie z niej płyną, to są do tego wyłącznie „ONI”.
Gdy sobie jednak ci ONI sami w końcu zrobili kuku, to mamy w ramach narodowej żałoby płakać po nich wszyscy?
Jakoś nie mogę i nie potrafię w sobie do dzisiaj tej żałosci wzbudzić.
Owszem żal mi tych którzy byli na służbie, a więc załogi, stewardess, borowców, no i tych nielicznych przedstawicieli tzw. „Rodzin Katyńskich” najbardziej przez okrutną historię doświadczonych, którym w tym dniu skapnęło trochę z pańskiego stołu, bo się załapali na darmowy wyjazd w tak dostojnym towarzystwie.
W gruncie rzeczy jednak stanowili kwiatek do kożucha, mający swoją obecnością tylko bardziej uwiarygodnić „szczery” patriotyzm rządzących.
Czy nie za dużo tej pochwały lekkomyślności, ignorancji a nade wszystko hipokryzji?
Uciekajcie więc chłopcy-piloci w inny świat póki czas i nie dajcie się zabić.
Zostawcie te latające trumny z czasów Breżniewa, bo naprawdę nie zasługujecie na miano dorożkarzy gotowych nawet zginąć, byle tylko ktoś inny posługując się Wami mógł pokazywać światu swoją urojoną wielkość.
Naprawdę sobie na nic takiego nie zasłużyliście.
Lotnictwo to piękna profesja zbliżająca do Boga i wcale nie wymagająca z tego tytułu najwyższej ofiary jaką jest Wasze młode życie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 19:50, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 9 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 14:09, 06 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
To się nazywa ręczne sterowanie opinią publiczną.Tutaj nie ma żadnych zasad. Byle "łachmyta chwyta za ster" bez żadnej odpowiedzialności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 14:49, 06 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Czyż nie miał racji przed kilkoma miesiącami?????
Ziemkiewicz napisał: | Oto zagadka, nad którą głowię się od dawna. Jak to jest, że głupia, chamska propaganda ma moc uwodzenia umysłów wybitnych? Że umysłowe prostactwo przyciąga wyrafinowanych intelektualistów, a brutalne chamstwo imponuje wysublimowanym estetom? .......
......Być może ja mu to zdołam wyjaśnić − jako się rzekło, zastanawiam się nad podobnymi przypadkami od dawna i do pewnych wniosków doszedłem. Ale podzielę się nimi za chwilę.
Najpierw spróbuję wyjaśnić, dlaczego Rylski i wielu innych Polaków tak chętnie przyjmuje za pewnik nie podpartą żadnymi faktami tezę, że za katastrofę rządowego samolotu winę ponosi śp. Lech Kaczyński. Wiara w to w niektórych kręgach (nie wiem, na ile głęboko jest w niej zaawansowany sam pisarz) jest już tak mocna, że uniemożliwia wszelką racjonalną dyskusję. Kaczyński winien jest po prostu przez sam fakt, że do Katynia leciał, bo „po co właściwie się tam pchał”. Można (i mimo wszystko trzeba) podnosić oczywistości: że to on właśnie, zgodnie z konstytucją i ugruntowanym obyczajem, był gospodarzem tej uroczystości, że przygotowania do niej trwały na długo zanim Putin zaprosił tam nieoczekiwanie także polskiego premiera, a więc jeśli ktoś się „wepchnął”, to właśnie Tusk, usiłując po raz kolejny wcisnąć się przed prezydenta w światło kamer i przypisać sobie zasługi w „historycznym pojednaniu” z Rosją. Wszystko to odbije się od niewzruszonej wiary żelaznego fan-klubu Tuska niczym od betonowej ściany.
To wstrętne, ale doskonale zrozumiałe. Tylko przyjęcie takiej postawy chroni ich przed utratą poczucia bezpieczeństwa i szacunku dla siebie, a każdy psycholog przyzna, że ludzki umysł, świadomie czy podświadomie, kombinuje zawsze tak, aby przede wszystkim zachować te dwa filary dobrego samopoczucia.
Można (i mimo wszystko trzeba) podnosić oczywistości. Piloci, jeśli byli pod presją, to przede wszystkim tego, że de facto nie mieli wariantu awaryjnego. Z kuriozalnej odpowiedzi ministra Klicha na pytanie o alternatywne lądowiska wynikało jednoznacznie, że to im samym pozostawiono wypełnienie w papierach rubryki „lotnisko zapasowe”, a więc, że de facto żadne lotnisko zapasowe nie było przygotowane. I pilot wiedział, że w istocie w Mińsku − na przykład − wylądować nie może, bo tam nikt nic nie wie, samolot zostanie otoczony przez pograniczników i wybuchnie skandal dyplomatyczny. A w innym porcie rosyjskim − też nie, bo zgodnie z procedurami nie można by nawet wysiąść z samolotu, dopóki nie przyjedzie tam BOR, a będzie jechał z bardzo daleko.
Piloci, jeśli byli pod presją, to między innymi tego, że narzucono im limit zużycia paliwa i rozliczano z niego. Pisaliśmy o tym, rzecz jest stwierdzona i oczywista; ale wszystko to odbija się jak betonowej ściany. Podobnie jak wiedza o totalnej degrengoladzie naszych sił zbrojnych w ogóle, a transportowego spec-pułku w szczególności, o nie zgrywaniu załóg, zaniechaniu ćwiczeń na symulatorach etc. Za wszystko to odpowiedzialność ponosi nie Kancelaria Prezydenta, ale rząd.
Już samo to sprawia, że najlepiej jest zwalać winę na pilota i na tym zamknąć wszelkie dochodzenie. Lobby zainteresowanych takim zamieceniem sprawy jest bardzo potężne.
Takie jest w mniejszym czy większym stopniu przy każdej katastrofie: zawsze najlepiej jest dla wszystkich żywych, żeby cała winę zwalić na umarłych i mieć spokój.
Ale w tym wypadku dochodzi dodatkowy czynnik. Jeszcze potężniejszy.
Rzecz w tym, że kwestia, czy pilot był pod presją czy nie, nie ma w ogóle znaczenia. Wiemy już, że pilot nie próbował lądować za wszelką cenę. W ogóle nie próbował lądować. Katastrofa nastąpiła gdy schodził tylko, zgodnie z poleceniami wieży kontrolnej, aby rozpoznać warunki ewentualnego lądowania. Albo był źle naprowadzany, albo miał złe dane o wysokości, albo z jakiejś innej jeszcze przyczyny zakładał przy tym błędnie, że jest znacznie wyżej, niż był w rzeczywistości. Tyle wiemy z ujawnionych fragmentów stenogramów.
Ta wiedza powiada, że ewentualna postawa obecnych na pokładzie prezydenta, generała Błasika czy szefa protokołu nie mogła mieć dla katastrofy znaczenia.
Czy można to, co tu w skrócie wyłożyłem, obalić jakimkolwiek racjonalnym argumentem? W świetle faktów nie można. Ale można nie przyjmować do wiadomości. I tak właśnie − jeśli wierzyć badaniom, pod które wyszył swój występ Palikot − czyni blisko połowa Polaków. Dlaczego?
Wiem i powiem. Ze strachu, że prawda może się okazać nie do przyjęcia. Że okaże się coś, z czym się nie będą mogli pogodzić, bo naruszy to ich wspomniane już wyżej psychologiczne pryncypia, poczucie bezpieczeństwa i szacunku dla siebie.
Bo wyobraźmy sobie, że fakty zaczęłyby nieuchronnie wskazywać na błąd rosyjskiej kontroli lotu. Nic więcej, niż tylko błąd − proszę, spróbujmy sobie to wyobrazić.
Obecna, przypomnijmy, władza przestraszyła się zgodzić na postępowanie zgodne z obowiązującą umową między naszymi państwami (od niedawna wiemy, że wstępnie zaproponował uznanie właśnie jej za podstawę prac prezydent Rosji) obawiając się, że − jak ujął premier Tusk − Rosja uzna to za „krok zimnowojenny”. Czy w hipotetycznej sytuacji stwierdzenie współwiny rosyjskich kontrolerów odważyłaby się zażądać od Rosji przeprosin i odszkodowań?
No, załóżmy nawet, że by się zgodziła. Co by na to powiedzieli Rosjanie? Krótka „miłość” po katastrofie już się skończyła. Rosja prawdopodobnie odpowiedziałaby tak, jak na stwierdzenie faktu, że jej żołnierze obrabowali zwłoki śp. Andrzeja Przewoźnika. To znaczy oburzeniem, że to hańba, faszystowska prowokacja i plucie na wielki kraj, gromką odmową i zapewne jeszcze pobiciem przez „nieznanych sprawców” polskich dyplomatów w Moskwie.
No i co wtedy? Tusk by wypowiedział Rosji wojnę? No, może pobiegłby na skargę do Berlina albo Brukseli? No, powiedzmy, pobiegłby. A tam by mu kazano poczekać pod kuchennym wejściem, bo są akurat ważniejsze sprawy.
I jak by się wtedy czuła rzesza fanów, tak gorąco emocjonalnie związana z władzą? Zresztą, jak by się czuła cała Polska?
A ponieważ na nieprawidłowości po stronie rosyjskiej wskazuje coraz więcej, uruchamia się podświadomy, potężny mechanizm psychologicznego wyparcia. Po pierwsze − wina nie może leżeć po stronie Rosji. Po drugie, skoro musi leżeć po stronie Polski, dla wielu winnym musi być prezydent, którego całe życie nienawidzili, a nie rząd PO, w którą zainwestowali tyle wiary i codziennie inwestują jej jeszcze więcej.
A więc − Kaczyński jest winny, bo musi być winny. To najlepsze wyjście dla wszystkich, poza nim, ale on już przecież nie żyje, a jego zwolennicy im szybciej wymrą, tym lepiej. Taka musi być prawda i innej prawdy być nie może. Jeśli fakty są przeciw, tym gorzej dla faktów.
..... Hipotezę o współwinie prezydenta można rozważać tak samo, jak na przykład hipotezę o zamachu − znane fakty nie wskazują, ale teoretycznie i takie wyjaśnienie jest możliwe. I gdyby ktoś szedł w tym kierunku, nie potępiałbym go. Ale Palikot insynuuje, że Lech Kaczyński był od rana pijany. A załóżmy na chwilę, że nawet by był − to i co? Jaki to ma związek z katastrofą? Żadnego przecież. To tylko plucie i nic poza tym.
Państwo myślicie, że kpię? Jeszcze niedawno sam bym pomyślał, że to kpiny, i na dodatek niesmaczne, niestosowne i żałosne. Ale dziś oto okazuje się, że to najzupełniej poważny dyskurs polityczny. Że po prostu zadałem na głos pytania, które muszą zostać wreszcie zadane. I opinia publiczna powinna mi być wdzięczna, że mam tę odwagę.
Drogi Eustachy, na litość Boską − naprawdę, podoba ci się, że tak będziemy teraz rozmawiać? Naprawdę czujesz wdzięczność dla człowieka, który nas w taki język wciągnął?
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 0:14, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Klasyczny przykład artykułu propagandowego. Skoro tak wnikliwie Ziemkiewicz relacjonuje powołując się na stenogramy to dlaczego nie odniesie się do tej częsci w której ppłk Grzywna oczytując wysokość podaje "Odchodzimy".Proste pytanie...po odczycie jakiej wysokości padły te słowa? A jak była wysokość podjęcia decyzji???.
Nie piszę tego aby potępiać załogę, NIE DO NAS TO NALEŻY.Ewidentnie naruszono przepisy BL , ale należy zbadać bezwzględnie okoliczności w jakich to się stało.Wtedy będziemy mieli i znali cały kontekst tej sprawy.
Kwestia czynienia z składu osobowego przestepców...na czyje zamówienie ta sprawa nabiera "rumienców"?Kontrwywiad , prokuratura wojskowa jak zwykle "rżną głupa", jedni rzekomo nic nie wiedzieli, drudzy niczego nie mogli....Klasyczny przykład działania " to nie ja to kolega".Jeżeli coś było na rzeczy to wiedzieli wszyscy. Zostawiono sprawę dowódcy jednostki, niech on to kryje, wrazie czego to w/w zachowają się tak ..jak się zachowali.Dowódca jednostki czasami stawiany był w sytuacji jak przysłowiowy "pies na krótkim łańcuchu" któremu każą gryźć idących ulicą.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 0:26, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 13:57, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Ekor napisał: | Klasyczny przykład artykułu propagandowego. Skoro tak wnikliwie Ziemkiewicz relacjonuje powołując się na stenogramy to dlaczego nie odniesie się do tej częsci w której ppłk Grzywna oczytując wysokość podaje "Odchodzimy". |
Nie Ekor!!!!!
To Ty uprawiasz ... propagandę
Jak dla mnie to stanowisko Twoje Ekor i Baltazara z cytowanego przez niego z lubością artykułu jest doskonałym potwierdzeniem tego o czym napisał Ziemkiewicz czyli ... podświadomym mechanizmem psychologicznego wyparcia
W jednym nie miał racji Ziemkiewicz, ten artykuł Baltazara to świadomy mechanizm ... urabiania opinii publicznej w kierunku wyparcia
Nikt mi nie zechciał odpowiedzieć dlaczego nikt nikt nie mówi :
w51 napisał: | .......ale należy a wrecz trzeba mówić, ze od 10:24 kiedy to dyspozytor z wieży w Smoleńsku .... uprzedziwszy o braku możliwości lądowania az do chwili feralnego lądowania czyli przez 17 minut spokojnie naprowadzał samolot na lotnisko .... nie alarmując już później polskiej załogi o aktualnych, katastrofalnych warunkach widoczności.
Należy również mówić, że dowódca samolotu o godz 10:25 podbudowany opinią kolegi, który wylądował wcześniej, ze .... "możecie spróbować bo nam się udało" mówi , " jeśli można, spróbujemy podejścia ale jeśli nie bedzie pogody, odejdziemy na drugi krąg"
źródło .... plik z
[link widoczny dla zalogowanych] |
Czyli mieliśmy 17 minut ... spokojnego naprowadzanie .... na ścieżkę śmierci, bez jakiekolwiek ostrzeżenia, gdzie reszta już była tylko ... konsekwencją.
Czyli Ekor, należy to wyjaśnić czy nie?
Warto o to zapytać o to Rosjan?
Dlaczego nikt z organów władzy nie ma odwagi o to zapytać ?
A tak wogóle, co byś zrobił Ty jako oficer, siedząc na miejscu kpt. Protasiuka w sytuacji jaka wynika ze stenogramu ?
Abstrachując od ... technicznych aspektów pilotażu?
PS Panowie Moderatorzy
Opanujcie to szaleństwo.
Problem katastrofy jest roz ... pirzony na 4 topiki i trudno prowadzić dyskusję
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 14:26, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Co bym zrobił? Kazałbym zamknąć drzwi do kokpitu. Poinformował "naczelnego dysponenta " że nie podejmę próby ladowania. Wskazałbym na dwie możliwości..ląduję w Mińsku jako zapasowym lotnisku lub wracam do Warszawy. Reszta już nie do mnie należy.Pilota obecność BOR-u na lotnisku tyle powinno obchodzić co zeszłoroczny śnieg.Dowódca załogi ponosi olbrzymią odpowiedzialność, ale też musi mieć , dysponować bezwzględną władzą na pokładzie w czasie lotu .
Oczywiście należy liczyć się z reperkusjami . Wolałbym stanąć żywy do raportu , niż grzebany z honorami. Zresztą nawet gdyby cudem udałoby się bezpiecznie wyladować, to powinno być to ostatnie lądowanie w karierze pilota.Pozostałoby w najlepszym razie szmaciane lotnictwo.
W51..zdaje się ze mieszasz sprawy nieporównywalne.Te 17 minut to powinien być lot ku Warszawie via Mińsk.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 14:35, 08 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Ekor napisał: | Co bym zrobił? Kazałbym zamknąć drzwi do kokpitu. Poinformował "naczelnego dysponenta " że nie podejmę próby ladowania. |
Taaaaaaaaak ?
A w którym to momencie byś poinformował ... dysponenta, ze nie podejmiesz próby lądowania, ze się zapytam ?
A co z resztą pytań w kwestii ...wypierania ????
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 14:36, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 8:15, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jeden człowiek prowadził samolot i był nim kpt. Protasiuk.
Reszta załogi tylko jemu podlegała i co on zamierzał, reszta miała obowiązek jemu się podporządkować bez względu na stopień wojskowy. Nawet gen Błasik nie mógł dywagować słó dowódcy.
Słowo "odchodzimy" ppłk Grzywny w czasie śledzenia wysokości było tylko skrótową uwagą dla dowódcy, co powinien bezwzględnie w przekonaniu Grzywny wykonać dowódca samolotu! I jak widać .. cały czas był podporządkowany decyzjom dowódcy samolotu.
Gdyby padło słowo od Protasiuka "odchodzimy" załoga by to wykonała, ale ono nie padło.
Ps. Zamknąć drzwi do kokpitu? Co to ma za znaczenie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:27, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jeden czlowiek byl gospodarzem lotu i byl nim Lech Kaczynski.
Reszta pasazerow i cala zaloga byla zdana byla na jego widzimisie.
Lot do Katynia odroznia sie tym od lotu do Tbilissi , ktorego nie zaryzykowali piloci tym, ze do Katynia byli juz w trakcie lotu.
Gdyby mi ktos dal wybor skok z 25 pietra albo za kazde pietro rok wiezienia znaczy razem 25 lat wybralbym wiezienie. Z wiezienia mialbym szanse wyjc na wolnosc, skaczac z 25 pietra raczej nie.
Co ten biedny Protasiuk mial zrobic?? Odwolac oficjalne uroczystosci, pograzyc Prezydenta do konca?? Przeciez On byl tylko pilotem, wierze ze dobrym pilotem.To ze nie chcial byc tym ktory psuje Prezydenckie uroczystosci.
Malo jest takich ludzi jak ja. Gdybym byl pilotem, a dotychczas latalem nawet dosc czesto,ale zawsze jako jeden ze stuilustam pasazerow.
Gdybym byl pilotem i gdyby mnie wyznaczono do tego feralnego lotu to mialbym odwage , nawet jesli widocznosc bylaby 17 razy wieksza od dopuszczalnej, odwolac ladowanie tylko dlatego zeby Kurdupelek poczul sie zniewazony. Jakby mnie wywalili za to z pracy, moglbym to wykorzystac medialnie i nie mialbym cienia skrupolow.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:32, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Zamknąć drzwi do kokpitu...Paneszu wprost mówiąc odciąć się od wpływu "towarzystwa na pokładzie" na podejmowane decyzje przez załogę. Konkret i symbol Paneszu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:38, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Opowiadania anonimowego byłego pilota redaktorowi TVN-24, to zwykłe brednie.
To co dziś usłyszałem w audycji „Fakty po faktach” przekracza już doprawdy wszelkie granice przyzwoitości.
Doceniam, a nawet może i często może przeceniam rolę mediów w kształtowaniu społecznych nastrojów, ale zaprezentowana rozmowa z anonimowym byłym pilotem Tu-154, to przykład „brania na pusty hak” przez dyletanta, któremu opowiada bajki stary wyga mający pełną świadomość że swojego słuchacza wprowadza w błąd.
Chodzi mi konkretnie o treningi w zajściach do lądowania bez widoczności ziemi.
- Oto głównym zarzutem jaki stawia ów były pilot jest to że w ramach oszczędności kół (opon), samolot na przykład na 15 zajść do lądowania, w rzeczywistości ani razu nie przyziemiał, tylko odchodził na następne zajście z wysokości kilku metrów nad pasem.
Jeżeli to ma być zarzut to go zupełnie nie rozumiem, bo ten sposób praktykuje się przecież wszędzie, w lotnictwie bojowym również.
Cały lot ma bowiem na celu trening w poprawnym wykonaniu zajścia do lądowania (zabrakło tego w Smoleńsku), a nie w technice wykonania samego przyziemienia, co jest podstawą szkolenia początkujących pilotów.
Dlatego myślę że nagłaśnianie tego przez TVN-24 w takim kontekście, jest zwyczajnie nieuczciwe i na pewno nie służy rzetelnemu wyjaśnieniu sprawy…
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:47, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
w51 napisał: | Ekor napisał: | Co bym zrobił? Kazałbym zamknąć drzwi do kokpitu. Poinformował "naczelnego dysponenta " że nie podejmę próby ladowania. |
Taaaaaaaaak ?
A w którym to momencie byś poinformował ... dysponenta, ze nie podejmiesz próby lądowania, ze się zapytam ?
A co z resztą pytań w kwestii ...wypierania ???? |
No i co panowie oficerowie Ekor, Baltazar i inni zwolennicy linii PełO w .... mataczeniu sprawy smoleńskiej.
Zaniemówiliście ?
Czyżby takie trudne pytania postawiłem?
Panesz
Cosik Tobie zdolność rozumienia czytanego tekstu ... szwankuje.
Podejmij dyskusję na zadany temat alibo przestań pisać .... oczywiste oczywistości nic nie wnoszące do wskazanego przezemnie problemu.
Bez parametrów lotu z czarnych skrzynek, opartych na wykresach na osi czasu i odległości od początku pasa startowego, skąd wiesz co zrobiła załoga i co wogóle mogła jeszcze zrobić z dokonujacą próby ladowania maszyną?
Bo nieważne sa słowa ale ważne są czynności podejmowane w określonej sytuacji
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 22:47, 09 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 23:22, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Pro Rock napisał: | Gdybym byl pilotem i gdyby mnie wyznaczono do tego feralnego lotu to mialbym odwage , nawet jesli widocznosc bylaby 17 razy wieksza od dopuszczalnej, odwolac ladowanie tylko dlatego zeby Kurdupelek poczul sie zniewazony. Jakby mnie wywalili za to z pracy, moglbym to wykorzystac medialnie i nie mialbym cienia skrupolow. |
I to jest prawdziwe ... q.... zdanie polskojęzycznego .... "znawcy i konesera" który z uporem maniaka aby nie powiedzieć ... Goebelsa, wbija do głowy co poniektórym, jak juz wcześniej wspomniałem jedynie słuszną i obowiązujacą linię propagandową PełO.
Jak widać z niezłym skutkiem
Ale nic to ... pożyjemy powalczymy
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 23:27, 09 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 23:42, 09 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
- Czy mógłbyś nieco jaśniej, skoro już ten jak widać doskonale ci znany temat zacząłeś???
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 3:41, 10 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że się wtrącę w tę... męską dyskusję, ale...
Ekor napisał: | Dowódca załogi ponosi olbrzymią odpowiedzialność, ale też musi mieć, dysponować bezwzględną władzą na pokładzie w czasie lotu. | Tak, Ekor, tylko jak to zagwarantujesz kapitanowi? Regulaminy, procedury, ale... to są zapisy na papierze. A w praktyce masz nad głową dowódcę sił powietrznych kraju, a za plecami prezydenta. Prezydenta, z którym kapitan A. Protasiuk, wtedy jako drugi pilot, leciał Gruzji. Tam piloci odmówili zmiany miejsca lądowania na Tbilisi. Wylądowali zgodnie z planem, w Azerbejdżanie. Pamiętasz może, w jaki sposób prezydent próbował wtedy wyegzekwować zastosowanie się do jego woli? I co się działo później, już po powrocie do kraju?
Cytat: | Oczywiście należy liczyć się z reperkusjami. Wolałbym stanąć żywy do raportu, niż grzebany z honorami. | Właśnie m.in. o te reperkusje chodzi. Myślisz, że skończyłoby się tylko na karnym raporcie? Ja myślę, że ta załoga, miałaby już karierę zawodową z głowy.
To byli młodzi ludzie, kapitan A. Protasiuk miał za sobą 3 czy 4 lata służby, niemal całe życie przed sobą. Tyle że zawodowe życie miałby już za sobą. Ekor napisał: | Zamknąć drzwi do kokpitu... Paneszu wprost mówiąc odciąć się od wpływu "towarzystwa na pokładzie" na podejmowane decyzje przez załogę. | I co dalej? Bo później byłyby uroczystości w Katyniu bez prezydenta. Chyba wiesz jaka była z jego strony presja na ten wyjazd? A gdzieś na końcu powrót do kraju i zdanie się na łaskę i niełaskę władz zwierzchnich - generała A. Błasika i prezydenta. Raczej na niełaskę.
Generał był w kokpicie - czy powiedział załodze; "nie ma warunków, zawracajcie"? Czy była informacja od prezydenta, że przyjmuje do wiadomości, iż lądowanie w tych warunkach nie jest możliwe (by nie powiedzieć, że jest szaleństwem)? Załoga była pod przemożną presją i to... różnoraką.
Pro Rock napisał: | Lot do Katynia odroznia sie tym od lotu do Tbilissi, ktorego nie zaryzykowali piloci tym, ze do Katynia byli juz w trakcie lotu. | O ile pamiętam, decyzje o miejscu lądowania w przypadku Gruzji też zapadały w trakcie lotu. A różnica polegała na tym (masz to wyżej), że piloci odmówili zmiany miejsca lądowania - wylądowali tam, gdzie przewidywał plan lotu, a nie tam, gdzie chciał tego prezydent.
Tu nikt nie chciał, aby lądować gdzie indziej. Piloci próbowali wylądować tam, gdzie przewidywał to plan lotu. I... praktycznie nie było innej opcji.
Cytat: | Co ten biedny Protasiuk mial zrobic?? Odwolac oficjalne uroczystosci, pograzyc Prezydenta do konca?? Przeciez On byl tylko pilotem, wierze ze dobrym pilotem. | Na tym polega problem. Odmowa lądowania w miejscu przeznaczenia odebrana by była jako zamach na najwyższe wartości, którym hołdował prezydent. I... przypuszczam jako świadome i celowe uniemożliwienie mu udziału w uroczystościach. Pozostałym osobistościom wchodzącym w skład tej licznej delegacji również. Z prezydentem leciały rodziny katyńskie, których celem też było odwiedzenie miejsca kaźni i pochówku ich bliskich, udział w rocznicowych uroczystościach. A na miejscu też czekali ludzie. Wszystko było zaplanowane, dopięte na ostatni guzik...
Powiedzmy sobie szczerze, ten lot miał tylko jedno miejsce, w którym mógł się zakończyć - smoleńskie lotnisko. Planowana godzina wylotu z Warszawy, spóźnienie prezydenta, brak rezerwy czasowej na odbycie drogi z zapasowego lotniska do Katynia, brak zabezpieczenia lądowych środków transportu... Tak naprawdę wyłącznie Smoleńsk był brany pod uwagę jako miejsce lądowania.
Do tego, jak na dziś wynika ze znanych nam odczytów, cienia wsparcia czy sugestii dla załogi, by nie lądowali przy tak beznadziejnych warunkach pogodowych, zero informacji, że odstępstwo od planu będzie zaakceptowane...
No i świadomość, że to również koniec ich pracy w zawodzie, właściwie na samym jej starcie.
Wszystko to miało wpływ na załogę i kapitana, na decyzje.
Zaryzykowali. I skończyło się to tragicznie.
Moim zdaniem, jakie wyniki badań komisji by nie były, to... ta katastrofa nie ma jednego winnego, składają się na nie decyzje ludzi (lub ich zaniechanie) i splot okoliczności.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 3:49, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|