|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 23:58, 06 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Teza Huntingtona o starciu cywilizacji po 11 września 2001 r. wydaje się coraz bardziej oczywista. Jesteśmy świadkami konfliktu pomiędzy znaczną częścią świata muzułmańskiego a cywilizacją Zachodu. Cywilizacją, zwłaszcza w części europejskiej, coraz mniej chrześcijańską. Dziś Zachód jest przedmiotem zarówno ataków terrorystycznych, jak i penetracji demograficznej.
konfrontacji ponoszą fiasko. Nie trzeba mówić, że przyjęcie tezy o nieuchronności konfliktu pomiędzy Zachodem a krajami muzułmańskimi może doprowadzić do eskalacji konfliktu wraz z jego przeobrażeniem także w konflikt militarny i w krwawą "świętą wojnę". Dlatego też należy podjąć wysiłek na rzecz wykorzenienia źródeł tego konfliktu, jakim jest dążenie wielu muzułmańskich środowisk do religijnego podboju krajów Zachodu, na wzór wielkich ekspansji z początku istnienia cywilizacji islamu, jak też tej z okresu XI-XVIII wieku. U źródeł tych ekspansjonistycznych dążeń leży przekonanie o konieczności konwersji ludzkości na islam, wspomaganej wszelkimi możliwymi środkami z państwowym monopolem religijnym i z użyciem środków militarnych włącznie. Defensywa państw Zachodu wobec muzułmańskich roszczeń może tylko zaogniać istniejący konflikt, zachęcając wojownicze środowiska islamskie do wzmagania agresywnych działań.
Muzułmańskie wyzwanie wobec naszej cywilizacji ma dwa wymiary. Pierwszy jest natury demograficznej. To właśnie demograficzna zapaść Europy umożliwia muzułmańską jej kolonizację. Bez demograficznego przełomu Europa będzie poddawana stałej imigracyjnej presji świata muzułmańskiego prowadzącej do zmiany jej struktury etnicznej, a w konsekwencji do eskalacji konfliktów i bałkanizacji, zwłaszcza Europy Zachodniej. Dzisiaj można powiedzieć, że Europa straciła instynkt samozachowawczy. Nie tylko biologicznie wymiera, ale poprzez legalizację tzw. aborcji, eutanazji, legalizację związków homoseksualnych i politykę antyrodzinną przyspiesza własną degradację i w konsekwencji islamizację.
Drugi wymiar wymaga ideowej i politycznej ofensywy oddziałującej na kształt cywilizacji islamu. Dziś bowiem społeczność islamu liczy 1,3 mld ludzi z najwyższym w świecie przyrostem naturalnym. Ludność ta dominuje w 44 krajach, zaś 300 mln żyje w krajach, gdzie jest mniejszością. Na 44 państwa o muzułmańskiej większości 10 jest islamskich na mocy konstytucji. Występuje w nich 28 proc. całej muzułmańskiej społeczności, a 58 proc. muzułmanów żyje w państwach, gdzie islam jest religią państwową. Jedynie 13,5 proc. muzułmanów będących w większości w państwie występuje w świeckich państwach.
Zdecydowana większość muzułmanów żyje w krajach, w których prawnie usankcjonowana jest nierówność innych wyznań, a ich wyznawcy w najlepszym razie są traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Często natomiast są prześladowani przez różne fundamentalistyczne środowiska, a w części państw, jak w Arabii Saudyjskiej czy Sudanie, prześladowani, a nawet mordowani przez państwo.
Kwestia muzułmańskiego charakteru państw - a szerzej kwestia wolności religijnej w krajach muzułmańskich wraz z prawem konwersji z islamu na chrześcijaństwo czy inną religię oraz kwestia wolności głoszenia publicznie religii chrześcijańskiej wraz z prawem ewangelizowania muzułmanów - jest nie tylko fundamentem rzeczywistej wolności w tych krajach, lecz także problemem intencji tych społeczeństw wobec państw, w których żyją chrześcijanie. Jest probierzem woli rezygnacji z cywilizacyjnej, religijnej, politycznej i militarnej agresji wobec krajów cywilizacji Zachodu. Postulat wolności religijnej w krajach muzułmańskich to postulat zmiany o charakterze fundamentalnym w postrzeganiu świata pozamuzułmańskiego. To probierz woli pokojowej koegzystencji państw i ludności o różnej cywilizacji, kulturze, religii, to wreszcie probierz rzeczywistej rezygnacji ze złowrogiej wizji zderzenia cywilizacji.
Dziś w polityce Zachodu wobec krajów muzułmańskich dominuje kwestia ich demokratyzacji czy poszanowania praw człowieka rozumianych politycznie. Ważną częścią tej polityki jest kwestia poszanowania praw kobiet. Ale demokratyzacja czy poszanowanie praw kobiet nie są wystarczającym remedium na zagrożenie konfliktem cywilizacji. Co więcej, zdemokratyzowane państwa muzułmańskie są często bardziej wrogie wobec cywilizacji Zachodu niż laickie reżimy. Demokratyzacja nie zmienia bowiem fundamentu mentalności muzułmańskiej wobec świata niemuzułmańskiego. W islamie bowiem świat dzieli się na świat islamu i świat wojny. To jest fundament muzułmańskiej wizji świata i podstawa ideowa agresji wobec naszej cywilizacji. Wyrazem tej postawy jest stosunek do chrześcijan w krajach muzułmańskich, który określa intencję tych państw i społeczeństw wobec naszej cywilizacji i naszego społeczeństwa.
Dziś już mało kto zdaje sobie sprawę, że świat muzułmański rozciąga się na terenach, które przed podbojem były wielkimi centrami chrześcijańskiej kultury. Północna Afryka, Egipt, Ziemia Święta, Syria, Mezopotamia czy Azja Mniejsza były całkowicie chrześcijańskie. Święty Augustyn, św. Bazyli, św. Jan Chryzostom, Tertulian, Orygenes to tylko nieliczne przykłady wielkości cywilizacyjnej tamtejszego chrześcijaństwa. Podbój muzułmański, mordowanie chrześcijan, a zwłaszcza system ich upadlania prowadziły do systematycznego zmniejszania się liczby wyznawców chrześcijaństwa. Jeszcze na początku XX wieku liczba chrześcijan w Turcji wynosiła 32 proc., dziś to tylko 0,6 proc. W Egipcie w 1975 r. było 25 proc. chrześcijan, dziś jest ok. 8-10 proc. W Syrii ich udział w ludności spadł z 40 proc. w latach 50. do 8 proc. dzisiaj. Nazaret i Betlejem były na początku XX w. zamieszkałe przez chrześcijan, dziś są oni w zdecydowanej mniejszości. Ziemi Świętej, miejscu narodzin, działalności i męczeństwa Chrystusa zagraża, że jedynymi chrześcijanami będą pielgrzymi i przybyli z Europy zakonnicy. Jesteśmy świadkami przyspieszonej fizycznej dechrystianizacji tych ziem. Status chrześcijan w poszczególnych państwach jest różny. W jednych ich obecność jest tolerowana przy uznaniu podrzędnej pozycji społecznej, w innych wprost są prześladowani i mordowani. Najgorsza sytuacja jest w Arabii Saudyjskiej, gdzie za posiadanie Biblii czy krzyżyka trafia się do więzienia, i w Sudanie, gdzie muzułmański rząd prowadził zbrodniczą wojnę przeciw swym chrześcijańskim obywatelom. Dwa miliony spośród nich zostało zamordowane. Regułą są napady na chrześcijańskie świątynie, zmuszanie do konwersji na islam, morderstwa na tle religijnym, dyskryminacja w szkolnictwie, sądownictwie i w całym życiu społecznym.
Stosunek do chrześcijan jest probierzem stosunku do całej cywilizacji zachodniej i do społeczeństw żyjących w naszym kręgu kulturowym. Dlatego też nie tylko ze względu na poszanowanie praw człowieka, ale przede wszystkim ze względu na przyszłość wzajemnych stosunków kwestia wolności religijnej w krajach muzułmańskich, w tym kwestia wolności religijnej i zaprzestania dyskryminacji chrześcijan muszą stać się głównym celem polityki państw europejskich i Stanów Zjednoczonych wobec krajów muzułmańskich. Europejska polityka sąsiedztwa wobec państw arabskich czy dialog barceloński winny koncentrować się przede wszystkim na problemie likwidacji prześladowań i dyskryminacji. Od postępu w tej kwestii winna być uzależniona wszelka pomoc świadczona tym krajom. Dotychczasowa bierność wobec prześladowań i dyskryminacji chrześcijan ze strony muzułmanów jest hańbą zachodniego świata.
Los chrześcijan w krajach arabskich jest bowiem prefiguracją losu Europejczyków za kilkadziesiąt lat, po wzmożeniu muzułmańskiej infiltracji naszego kontynentu. Dlatego aby uniknąć eskalacji tej ekspansji, świat zachodni musi podjąć wysiłek cywilizacyjnej konwersji świata muzułmańskiego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 1:54, 07 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 2:07, 07 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Błędy wewnątrz islamu
Jest wiele aspektów islamu, o których można powiedzieć, że są nielogiczne lub wewnętrznie sprzeczne. Najważniejszym z nich jest sam Koran. Ponieważ Koran pretenduje do bycia wolnym od wszelakich błędów i fakt ten ma dowodzić jego boskiego pochodzenia (Sura 85:21,22), więc choćby jeden błąd w Koranie jest wystarczający do obalenia twierdzenia o jego niebiańskim pochodzeniu.
W czasie swego życia Mahomet ciągle odwoływał się do Starego i Nowego Testamentu jako do swego rodzaju wyroczni, wedle której jego nauczanie ma być oceniane. Wielokrotnie powtarzał, że jeżeli ktokolwiek zechce sprawdzić, czy mówi on prawdę, to powinien udać się do "Ludu Księgi" i sprawdzić w Piśmie (Sury 2-13; 16, 17, 20, 21, 23, 25, 26, 28, 29, 32, 34, 35, 39-48, etc.). Biblia jest wzorcem wedle którego mierzy się wszystkie nowe objawienia włączając w to Koran. To kwestia chronologii: Mahomet przyszedł 600 lat po Jezusie Chrystusie, Koran powstał po Nowym Testamencie. Koran mówi, że jest kontynuacją Biblii i jej nie przeczy (Sura 2:136). Co to znaczy w praktyce? Ano to, że jeśli się tak wydarzy, że Koran i Biblia się różnią między sobą, to Koran jest błędną księgą. Jest to prawdą zwłaszcza w sytuacjach, kiedy Koran przeczyłby Biblii. Muzułmanie twierdzą bowiem, że ten sam Bóg (Allah) objawił Biblię i Koran - w takim razie Koran NIGDY nie powinien przeczyć Biblii, ponieważ w przeciwnym wypadku Allah przeczyłby samemu sobie!
Z jednej strony, jeżeli muzułmanin odrzuca Biblię, to także musi on odrzucić Koran ponieważ odwołuje się on (Koran) do Biblii jako do Słowa Bożego. Z drugiej strony, jeżeli ów muzułmanin zaakceptuje Biblię, musi on nadal odrzucić Koran, ponieważ stoi on w sprzeczności z Biblią. Jakkolwiek by na to nie patrzeć Koran przegrywa.
Spróbuję teraz przeprowadzić małą krytykę Koranu.
Już na początku mamy problem z ilością dni, w ciągu których Bóg stwarzał świat. Kiedy się doda wszystkie dni wymienione w Surze 41:9,10,12 to wychodzi, że Bóg stwarzał świat przez OSIEM dni. Natomiast Biblia mówi o sześciu dniach. Tak więc Koran nie jest zgodny z Biblią poczynając już od jej pierwszego rozdziału. Ale to nie koniec: Koran przeczy sam sobie, bowiem w innym miejscu (Sury 7:54; 10:3) mówi, że stworzenie świata zajęło Allahowi sześć dni. Nie można zignorować tych sprzeczności.
Koran zawiera liczne błędy dotyczące Abrahama:
Koran mówi, że imię ojca Abrahama brzmiało Azar (Sura 6:74), natomiast w Biblii znajdujemy, że jego imię brzmiało Tharc.
Abraham nie żył w dolinie Mekki jak chce Koran (Sura 14:37) ale w Hebronie, jak twierdzi Biblia.
Abraham chciał poświęcić swego syna Izaaka, a nie - jak chce Koran - Ismaela (Sura 37:100-112).
Abraham nie zbudował Kaaby, nawet jeśli Koran tak twierdzi (Sura 2:125-127).
Nie był on także rzucony w ogień przez Nimroda (Sury 21:68,69; 9:69).
Liczne błędy dotyczące Mojżesza:
Koran mówi, że Mojżesza adoptowała żona faraona (Sura 28:8,9), gdy tymczasem była to jego córka (Ex. 2:5).
Koran mówi, że w czasach Mojżesza w Egipcie żył Haman, który pracował dla faraona przy budowie wieży Babel (Sury 28:38; 29:39; 40:23,24,36,37). Ale Haman (a właściwie Aman) żył w Persji i służył królowi Assuerusowi (księga Estery podaje szczegóły). To jest bardzo poważny błąd, gdyż Koran przeczy w tym miejscu nie tylko Biblii ale także świeckiej historii.
W czasach faraona nie było zwyczaju krzyżowania, jak mówi to Koran (Sura 7:124).
W wielu miejscach Koran przeczy sam sobie. A ponieważ sam mówi o sobie, że jest wolny od sprzeczności (Sura 39:23,28), więc wystarczy wskazać jedną tylko sprzeczność, by pokazać, że nie jest on Słowem Boga. Spójrzmy tylko na koraniczny opis objawienia samego Koranu Mahometowi - są tam cztery sprzeczne relacje:
W jednym miejscu Koran mówi, że Allah przyszedł do Mahometa pod postacią mężczyzny i Mahomet go widział (Sury 53:2-18; 81:19-24).
W innym miejscu Koran mówi, że to był "Duch Święty", który przyszedł do Mahometa (Sury 16:102; 26:192-194).
Jeszcze gdzie indziej dowiadujemy się z Koranu, że to anioły przyszły do Mahometa (Sura 15:68).
Ostatnia i najbardziej popularna wersja jest taka, że to anioł Gabriel objawił Koran Mahometowi (Sura 2:97).
Sury 2:58 i 7:161 podają te same cytowania objawionych słów Allaha w innym porządku słów. Jest to tylko jeden z licznych przykładów tego problemu, który jest o tyle istotny, że muzułmanie twierdzą, iż Koran jest zupełnie doskonały.
Na początku Mahomet zalecał swoim wyznawcą modlenie się twarzą w stronę Jerozolimy. Potem powiedział, że ponieważ Bóg jest wszędzie, wiec mogą być obróceni w którąkolwiek stronę chcą. Potem jeszcze raz zmienił zdanie i nakazał im modlić się twarzą zwróconą w stronę Mekki (Sura 2:115 vs. 2:144).
Koran zawiera wiele niejako "prywatnych" objawień. Kiedy Mahomet zapałał żądzą do żony swego przybranego syna, to nagle doznał objawienia od Allaha, że jest dozwolone zagarnięcie żony innego mężczyzny (Sura 33:36-39). Kiedy Mahomet zapragnął więcej żon albo kiedy chciał, by jego żony przestały się kłócić, doznał szybkiego objawienia na ten temat (Sura 33:28-24). Kiedy ludzie nachodzili go w jego domu otrzymał wygodne objawienie ustanawiające reguły wizyt i kiedy nie można mu przeszkadzać (Sury 33:53-58; 29:62-63; 49:1-5).
Koran zawiera wiele błędów odnoszących się to tego, w co wierzą i co praktykują chrześcijanie. Jednym z najbardziej znaczących jest ten polegający na błędnym rozumieniu chrześcijańskiej doktryny o Trójcy Św. Mahomet mówi, że chrześcijanie uznają trzech bogów: Ojca, Matkę (Maryję) i Syna (Jezusa) (Sura 5:73-75, 116).
Sama Maryja, Matka Zbawiciela jest w Koranie przedstawiona z wieloma błędami:
Imię Jej ojca nie brzmiało Imram (Sura 60:12).
Nie narodziła Ona Jezusa pod palmą (Sura 19:22) ale w stajence (Łk. 2:1-20).
Mahometowi myli się Matka Jezusa z Mariam siostrą Mojżesza i Aarona (Sura 19:27,28).
Koran sankcjonuje niższy status kobiet niż mężczyzn. Zezwala na poligamię ale zakazuje poliandrii. Daje prawo mężczyźnie do rozwodu z żoną (żonami) ale nie przyznaje tego samego kobietom. W końcu, daje mężczyzną prawo do bicia swych żon (Sura 4:34).
Koran obiecuje niebo pełne alkoholu i darmowego seksu (Sury 2:25; 4:57; 11:23; 47:15). Jeżeli pijaństwo i ordynarna niemoralność są grzechami na ziemi, to dlaczego są nagrodą w niebie? Koraniczny obraz nieba jest dokładnym odbiciem wyobrażeń o nim VII-wiecznych pogańskich Arabów i Persów. Ten lubieżny i zmysłowy obraz nieba jest w wyraźniej sprzeczności z duchowością i świętością nieba biblijnego (Apoc. 22:12-17).
Biorąc to wszystko pod uwagę a także i inne nie mniej ważne argumenty i przykłady, które każdy zainteresowany może przy swej dobrej woli znaleźć, należy bezwarunkowo stwierdzić, że Allah nie jest Bogiem, Mahomet nie jest jego prorokiem, a Kora nie jest Słowem Bożym. My wiemy, jaka jest prawda: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga" (Jn. 1:1-2).
Tym samym muszę po raz kolejny stwierdzić, że islam jest fałszywą religią nie powstałą na skutek Boskiej interwencji, ale na skutek działania szatana.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 8:22, 07 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Karykatura wolności
Zapytano kiedyś rabina, pokazując mu globus, gdzie chciałby zamieszkać. Ten zadumał się chwilę, po czym zapytał: "A innego globusa nie macie?". Cywilizacyjna wojna islamu z Zachodem osiągnęła właśnie stadium globalizacji. Wielotysięczne demonstracje wściekłych muzułmanów w 25 państwach, groźby zamachów terrorystycznychi bojkot towarów pochodzących ze Skandynawii. Szantażem wyznawcy islamu chcieli wymusić przeprosiny za opublikowanie w duńskiej gazecie "Jyllands-Posten" karykatur proroka Mahometa. Przeliczyli się. W odpowiedzi największe europejskie gazety przedrukowały budzące kontrowersje rysunki. Stary Kontynent odpowiedział wyjątkowo solidarnie: wara od naszych wartości, tym razem nie damy się zaszczuć.
Krucyfiks w nocniku
Redaktorzy dziennika tłumaczą, że decydując się na wydrukowanie jesienią zeszłego roku 12 kontrowersyjnych karykatur Mahometa, chcieli wywołać debatę o wolności słowa w świecie islamu i o tym, jak muzułmanie narzucają Europejczykom autocenzurę. Skłoniła ich do tego historia autora książki dla dzieci o życiu Mahometa. Przez kilka miesięcy pisarz nie mógł znaleźć ilustratora. Rysownicy odmawiali, bojąc się islamskich fundamentalistów - w islamie przedstawianie wizerunku proroka jest niedopuszczalne. Dziennik "Jyllands-Posten" nie tylko wydrukował wizerunek wysłannika najwyższego, ale co gorsza - zrobił to w formie karykatury, a to - według muzułmanów - bluźnierstwo.
Stanisław Lem napisał, że "można być agnostykiem po stokroć, ale kiedy się słyszy, że ktoś pakuje genitalia na krzyż albo wsadza krucyfiks do nocnika, to wszystko się w człowieku burzy". Dla muzułmanów karykatury proroka były krucyfiksem w nocniku. Mieli prawo być oburzeni. Problemem nie jest jednak ocena prowokacji. W tej sprawie większość Europejczyków zgadza się z muzułmanami. Rozbieżność dotyczy tego, kto i jak ma prawo karać za obrazę uczuć religijnych.
Gdyby działo się to na Bliskim Wschodzie, a autorów karykatur sądzono by wedle tamtejszego prawa, o ile nie zostaliby od razu ukamienowani, resztę życia spędziliby w więzieniu. Salman Rushdie, autor "Szatańskich wersetów", na którego w 1989 r. duchowy przywódca Iranu nałożył fatwę, do dziś się ukrywa. Podobnie jak pochodząca z Bangladeszu pisarka Taslima Nasrin, którą 12 lat temu oskarżono o "złośliwe zranienienie uczuć religijnych". W 2002 r. nigeryjska dziennikarka Isioma Daniel napisała, że Mahometowi spodobałyby się wybory miss świata i możliwe, że zechciałby poślubić królową piękności. Odpowiedzią były krwawe zamieszki i podpalanie kościołów. Zginęło około 200 osób. Nad Daniel też ciąży fatwa. Żeby przeżyć, musiała uciec z kraju.
Tym razem do obrazy proroka doszło w Europie, a bluźnierstwa dopuścili się nie wyznawcy Mahometa, lecz Europejczycy. Tu obowiązują inne standardy wolności słowa i inne kary za bluźnierstwo.
Adwokaci islamu
Gdyby urażeni duńscy muzułmanie zdecydowali się walczyć o swoje prawa przed sądem, prawdopodobnie wygraliby wysokie odszkodowanie, puszczając z torbami właściciela gazety. Reakcja państw muzułmańskich świadczy jednak o tym, że albo nie rozumieją, iż Europa stoi na fundamentach wolności wypowiedzi i praworządności, albo - co bardziej prawdopodobne - zupełnie się z tym nie liczą. Gdy "Jyllands-Posten" nie chciał przeprosić za obraźliwe karykatury, 11 ambasadorów państw muzułmańskich postanowiło interweniować u szefa rządu w Kopenhadze. Premier Anders Fogh Rasmussen nawet ich nie przyjął. Stwierdził, że wedle standardów obowiązujących w jego kraju, takie sprawy załatwia nie rząd, lecz niezawisłe sądy.
Dziennik "Die Welt", który przedrukował karykatury, przekonywał, że "chrześcijaństwo było przedmiotem bezwzględnej krytyki, a możliwość naśmiewania się z największych nawet świętości jest niezbywalną podstawą naszej kultury". Dziennik podkreślił, że prawo do wolności wyrażania poglądów "obejmuje prawo do bluźnierstwa". W podobnym tonie wypowiedziała się większość europejskich gazet, które wydrukowały wizerunki Mahometa. Paryski "France Soir" napisał: "Tak, mamy prawo karykaturować Boga".
Muzułmanie, zamiast iść do sądu, uznali, że najlepszym sposobem, by wygrać spór, jest szantaż. Inaczej nie można nazwać gróźb, że duńskie i unijne placówki dyplomatyczne na Bliskim Wschodzie czy "Jyllands-Posten" wylecą w powietrze (w ubiegłym tygodniu po telefonach z ostrzeżeniem o podłożeniu bomby dwa razy ewakuowano redakcję). Kuwejcki szejk Nasem Almisbah nałożył na rysowników gazety fatwę. Szantażem jest też bojkot produktów pochodzących ze Skandynawii w państwach muzułmańskich czy histeryczne ostrzeżenia arabskich polityków, że Europa sama wystawiła się na ataki terrorystów. W tej sytuacji pożałowania godną manipulacją są twierdzenia sekretarza generalnego Organizacji Konferencji Islamskiej Ekmeleddina Ihsanoglu, że "kontynuowanie dialogu międzyreligijnego nie ma sensu, skoro Zachód nie szanuje proroka". Muzułmanie pokazali tym samym, jak rozumieją słowo "dialog".
- Mieszkający w Danii muzułmanie są przerażeni podziałem, który rośnie między nimi a resztą społeczeństwa - mówi prof. Tim Knudsen, politolog z uniwersytetu w Kopenhadze. - Ci ludzie chcą być lojalni wobec duńskiego państwa, ale pragną też zaznaczyć swoją odrębność. Jedynie małe grupy dążą do podporządkowania się liderom religijnym - uważa prof. Knudsen. Jego zdaniem, w tej chwili najpoważniejszym problemem jest jednak narastające napięcie między Danią a światem muzułmańskim. Stacjonujący w Iraku duńscy żołnierze mogą się stać celem ataku odwetowego.
Problem zastępczy
Awantura o karykatury Mahometa jest dęta. Od kilkuset lat portretowano proroka i nikt nie robił z tego skandalu. Sednem sprawy jest to, że niektórzy politycy na Bliskim Wschodzie zamiast starać się zapobiec rozlewowi krwi, dolewali oliwy do ognia. Od dawna z trudem przychodziło im kanalizowanie frustracji umęczonych biedą i represjami społeczeństw. Zewnętrzny wróg sprawdza się najlepiej. Wróg, który obraził religię, to wróg idealny. Najgwałtowniejsze protesty odbyły się w Pakistanie, Afganistanie i Autonomii Palestyńskiej.
Jednocześnie jeden z nielicznych głosów pojednawczych słychać było z Jordanii. "Świecie islamu, bądźże rozsądny!" - apelował na łamach tygodnika "Al-Shihan" Jihad Momeni. "Kto bardziej uwłacza islamowi: cudzoziemcy, którzy przedstawiają proroka w sposób, w jaki postrzegają jego wyznawców, czy też sami muzułmanie w pasach z bombami, którzy popełniają samobójstwa na przyjęciach weselnych w Ammanie?" - tłumaczył. Zdrowy rozsądek szybko został zakneblowany. Większość nakładu wycofano, a Momeni stracił pracę.
Politolog Dominique Mosi ostrzega przed używaniem określenia "wojna cywilizacji", ale skala awantury wskazuje, że ta wojna właśnie trwa. Dla muzułmanów tożsamość religijna jest najważniejszą wartością. Wyznawcy islamu wciąż nie są się w stanie pogodzić z zachodnimi regułami, zwłaszcza z zasadą świeckiego państwa i tolerancją religijną. Nie tylko u siebie, ale także u innych. "Świat islamski stoi na takim samym rozdrożu, na jakim stała chrześcijańska Europa w czasie wojny trzydziestoletniej: religijna polityka podsyca niekończący się konflikt między muzułmanami i niemuzułmanami, a nawet między różnymi sektami muzułmańskimi" - pisał kilka lat temu Francis Fukuyama. Od tego czasu nic się nie zmieniło.
Skostniały islam próbuje szantażem narzucać Europejczykom swoje prawa. "To poważniejsza sprawa niż publikacja 12 karykatur w małej duńskiej gazecie" - uważa Flemming Rose, redaktor "Jyllands-Posten". "To pytanie o to, czy islam da się pogodzić z nowoczesnym świeckim społeczeństwem. Do jakiego stopnia imigranci muszą się asymilować, a do jakiego możemy iść na kompromis w sprawie naszej kultury?" - wyjaśnia. "Na co czeka Zachód, by się zdecydować na interwencję? Czy stosując strusią taktykę, zamierza czekać na zamordowanie kolejnego Theo van Gogha, tym razem w Kopenhadze albo w Oslo?" - pytał "Corriere della Sera".
Wątpliwe, czy przez awanturę o karykatury duńscy dziennikarze osiągnęli swój cel. Europejczycy i muzułmanie okopali się na swoich pozycjach. Dialogu jak nie było, tak nie ma. Spór o karykatury jest problemem zastępczym. W rzeczywistości chodzi o to, by Zachód poddał się dyktatowi nowej wersji poprawności politycznej, w której arabskie gazety będą spokojnie pisały o zasługach Hitlera w walce z syjonizmem, a europejskie czy amerykańskie o islamie będą mówić dobrze albo wcale. Przywódca Hezbollahu w Libanie wyraził żal, że nie udało się wykonać wyroku na Rushdiem, bo gdyby fatwa została dopełniona, nikt nie ośmieliłby się bronić teraz duńskich dziennikarzy. Na takie zachowanie Europa powinna mieć, niestety, tylko jedną odpowiedź: Oriana Fallaci miała rację.
Agata Jabłońska
Tygodnik "Wprost", Nr 1209 (12 lutego 2006)
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|