Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAKĄ PRZYSZŁOŚĆ MA KRAJ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52 ... 62, 63, 64  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 7:21, 28 Mar 2007    Temat postu:

NIK: Marek Belka odpowiedzialny za LFO!!

"Dziennik": Były premier Marek Belka jest winny wielomilionowych strat Skarbu Państwa w aferze Laboratorium Frakcjonowania Osocza - stwierdza NIK w raporcie.
Najwyższa Izba Kontroli ma jutro przedstawić listę polityków odpowiedzialnych za głośną aferę LFO. "Dziennik" ustalił, że otwiera ją Marek Belka - były premier i osoba z bliskiego otoczenia Aleksandra Kwaśniewskiego, któremu NIK zarzuca przekroczenie uprawnień. Małej firmie udzielił ogromnych państwowych gwarancji. Nie zadbał też o zabezpieczenie roszczeń Skarbu Państwa na wypadek plajty spółki LFO

Gazeta przypomina, że w 1997 roku Belka, jako minister finansów w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, udzielił poręczenia spłaty kredytów LFO. Fabryka, która miała produkować leki z osocza krwi, nigdy jednak nie powstała, spółka LFO upadła, zaś kredytujące bankruta banki wyegzekwował od Skarbu Państway 61 milionów złotych. Jak pisze "Dziennik", w śledztwie jest kilka sensacyjnych wątków - między innymi zeznania byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego, który oświadczył, że otoczenie byłego prezydenta naciskało na niego, aby kontynuować współpracę z LFO, pomimo ryzyka wielkich strat dla budżetu państwa. Kwaśniewski zaprzecza.

Więcej na ten temat - w "Dzienniku".
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:53, 28 Mar 2007    Temat postu:

BIEC: gospodarka pędzi, nadchodzą wzrosty płac!!!!

Wskaźnik wyprzedzający koniunktury, informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce, wzrósł w marcu o 0,5 punkta - podało badające koniunkturę Bureau for Investments and Economic Cycles (BIEC).

BIEC podaje, że spośród ośmiu składowych wskaźnika wyprzedzającego pięć poprawiło się, trzy pozostały na poziomie zbliżonym do notowań sprzed miesiąca i żaden nie pogorszył się.

- Zamówienia w przedsiębiorstwach napływają szerokim strumieniem, choć nieco wolniej niż przed miesiącem. Od kilku miesięcy wyraźnie widoczny jest wolniejszy napływ zamówień pochodzących od kontrahentów zagranicznych. Natomiast zdecydowanego wigoru nabiera popyt krajowy - napisał w raporcie BIEC.

Analitycy BIEC zwracają uwagę, że widoczne są już efekty trwającego od dłuższego czasu boomu mieszkaniowego.

- Produkcja sprzętu wyposażenia mieszkań w ostatnich miesiącach wzrastała bardzo dynamicznie. Dla producentów tych branż dobra koniunktura najprawdopodobniej nie skończy się szybko - napisali w raporcie.

Z badań BIEC wynika, że zapasy wyrobów gotowych w konsekwencji rosnącego popytu kurczą się z miesiąca na miesiąc.

- Co prawda w ostatnim czasie ich poziom nie zmienił się istotnie w stosunku do notowań sprzed miesiąca, jednak przy tak wysokim tempie produkcji i rosnącym popycie, producenci nie zapełniają swych magazynów. Na uzupełnienie zapasów będzie czas, gdy produkcja nieco zwolni - napisano w raporcie.

BIEC zwraca uwagę, że od listopada ubiegłego roku dystans pomiędzy poprawą wydajności pracy a tempem wzrostu wynagrodzeń, z miesiąca na miesiąc, kurczy się.

- Braki siły roboczej, coraz wyraźniejsze żądania płacowe różnych grup pracowniczych, brak rezerwy w mocach wytwórczych i dobra koniunktura w gospodarce będą sprzyjały wzrostowi płac. Wzrost cen wydaje się więc nieunikniony - napisano w raporcie.

Z badań wynika również, że oceny menedżerów przedsiębiorstw, co do kondycji finansowej ich firm, są coraz bardziej optymistyczne; zaledwie 7 proc. ankietowanych przedsiębiorstw ocenia sytuację gospodarczą negatywnie.

BIEC dodaje, że nieprzerwanie rośnie zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów, choć tempo przyrostu tego zadłużenia jest nieco wolniejsze od tego, jakie obserwowano na przełomie roku.
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:54, 28 Mar 2007    Temat postu:

Deficyt budżetu niższy niż zakładano!!!

Deficyt budżetu po marcu wyniesie około 18 proc. rocznego planu 30 mld zł - ocenia wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. Resort finansów zakładał wcześniej, że deficyt po trzech miesiącach wyniesie 22 proc. kwoty deficytu zapisanej w ustawie budżetowej.

- Nasz nowy szacunek to około 18 proc. planu. W harmonogramie założyliśmy, że będzie to 22 proc., ale wydatki po trzech miesiącach są mniejsze, niż to zakładaliśmy - powiedziała Suchocka-Roguska.

- Niższa realizacja wydatków to raczej przesunięcie jej w czasie. Za wcześnie, żeby mówić, że jest to jakaś stała tendencja - dodała.

Deficyt budżetu po lutym 2007 roku wyniósł 3.030,3 mln zł, czyli 10,1 proc. planowanej na cały rok kwoty deficytu 30.000,0 mln zł.

Wydatki państwa wyniosły 41.288,2 mln zł, czyli 15,9 proc. kwoty 258.952,5 mln zł planowanej na 2007 rok. Dochody budżetu państwa wyniosły 38.257,9 mln zł, czyli 16,7 proc. planu wynoszącego 228.952,5 mln zł.
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 13:57, 28 Mar 2007    Temat postu:

fiu fiu

czyli POlska zmienia się w kraj miodem i mlekiem płynący .......

Mr. Green Mr. Green Mr. Green
nic dodać nic ująć Super
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:00, 28 Mar 2007    Temat postu:

Ziobro: ograniczyć immunitety prokuratorom i posłom!

"Nie ma podstaw, żeby pijany czy skorumpowany polityk, sędzia czy prokurator chowali się za immunitetem" - ogłosił Zbigniew Ziobro na konferencji poświęconej właśnie skorumpowanemu prokuratorowi. Dlatego minister sprawiedliwości chce ograniczyć im nietykalność. Ale żeby tego dokonać, musi przekonać do pomysłu większość posłów.

Zbigniew Ziobro rozmawiał już o swoich planach z premierem. Teraz potrzebuje wsparcia większości klubów parlamentarnych. Bo żeby ograniczyć immunitety posłów, sędziów i prokuratorów, trzeba zmienić konstytucję.

Ale minister Ziobro ma nadzieję, że się uda. I że w imię słusznej sprawy będzie większość ponad podziałami w Sejmie. "Immunitety są w Polsce rozbudowane i rozdmuchane ponad miarę, nie ma w Europie takich immunitetów sędziowskich, prokuratorskich i parlamentarnych, jak u nas" - przekonuje do swych racji Ziobro.

Przyczynkiem do pomysłu Ziobry stała się afera z warszawskim prokuratorem - podejrzanym o kilkakrotne wręczenie łapówki. Krzysztof W. wpadł dzięki prowokacji Centralnego Biura śledczego. Przyjął od policjantów 300 tys. zł za pomoc w uwolnieniu mężczyzny podejrzanego o handel narkotykami. Ale przez skomplikowane procedury odebrania immunitetu właśnie wyszedł na wolność. I znów wręczył łapówkę, żeby pozostać nietykalnym.

Czy kolejny raz spróbuje przekupić urzędników, żeby uratować skórę? "Nie mogę tego - niestety - wykluczyć, właśnie ze względu na chroniący prokuratora immunitet" - odpowiada minister sprawiedliwości.

Według obecnego prawa, do uchylenia immunitetu w przypadku sędziów i prokuratorów potrzebny jest wyrok sądu dyscyplinarnego, w przypadku posłów - Sejmu. To żmudna procedura, od której w dodatku przysługuje możliwość odwołania. Co powoduje, że np. prokuratorzy czy parlamentarzyści, popełniając przestępstwo, często czują się bezkarni.
dziennik.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 23:16, 28 Mar 2007    Temat postu:

W ciągu dwóch tygodni Aleksander Kwaśniewski oficjalnie stanie się
jednym z liderów koalicji Lewica i Demokraci
Stara gwardia powalczy o wpływy!!!


W ciągu najbliższych dwóch tygodni były prezydent Aleksander Kwaśniewski publicznie ogłosi zasady i formułę swojego powrotu do czynnej polityki - zapowiadają w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" politycy SLD. Choć wcześniej sam Kwaśniewski deklarował chęć tworzenia nowej partii, nieoficjalnie przyznają, że były prezydent stanie na czele koalicji Lewica i Demokraci. I mimo że w politycznych deklaracjach mówi się o "budowie nowej lewicy", to jednak wraz z nim do powrotu szykują się jego zaufani współpracownicy, m.in. Andrzej Gdula i Bogusław Kott, a wśród nich również ci, którzy odeszli w atmosferze medialnych skandali: Marek Ungier i Andrzej Kratiuk.

Powrót Aleksandra Kwaśniewskiego na scenę polityczną, mimo składanych przez niego jeszcze kilka miesięcy temu zapewnień o ograniczeniu swojej roli do doradztwa i "społecznego patronatu", staje się faktem. - To dla lewicy dobra decyzja. Ale proszę nie używać sformułowania "powrót", bo Kwaśniewski nigdy z polityki nie odszedł. Jest w niej i będzie zawsze - mówi Jerzy Szmajdziński (SLD).
A jednak "powrót dla dobra lewicy" to populistyczne hasło, jakim w ostatnich dniach obficie szermuje świta Kwaśniewskiego. I nic dziwnego - w atmosferze skandalu wywołanego ujawnieniem "taśm Oleksego" postkomuniści potrzebują lidera, który zjednoczy podzieloną lewicę. Cieszący się opinią nieudolnego, mało charyzmatyczny Wojciech Olejniczak nie jest w stanie tego zapewnić. Dlatego Kwaśniewski ma - jak chcą jego współpracownicy - stanąć na czele koalicji Lewica i Demokraci. I choć były prezydent w jednym z wywiadów ostatnio udzielonych zapewniał, że nie wyklucza utworzenia własnej partii politycznej, a Ryszard Kalisz przekonywał, że decyzja o powrocie byłego prezydenta do aktywnej polityki to bliżej nieokreślona przyszłość, to jednak - jak udało się dowiedzieć "Naszemu Dziennikowi" - już w ciągu najbliższych dwóch tygodni Aleksander Kwaśniewski publicznie ogłosi, że obejmuje "ster rządów" w marginalnej obecnie koalicji Lewica i Demokraci. Może w tym liczyć na wsparcie dawnych współpracowników zaliczanych do pezetpeerowskiego betonu. - Ostatnie wydarzenia przyspieszyły decyzję Olka. Wcześniej czekał na stosowny moment, nie chcąc ryzykować porażki, a sprawa Oleksego wszystko przyspieszyła. Olejniczak nie uratuje lewicy, więc wraca Kwaśniewski - mówi nasz informator, do niedawna aktywny działacz władz SLD. Według niego, ustalane są "ostatnie szczegóły" dotyczące udziału Kwaśniewskiego w LiD.
Nasze informacje potwierdza również poseł Jerzy Szmajdziński, który zdecydowanie wyklucza możliwość tworzenia przez Aleksandra Kwaśniewskiego własnej partii politycznej. I daje do zrozumienia, iż przywództwo Kwaśniewskiego w LiD jest już praktycznie przesądzone. - Mam informację, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni prezydent Aleksander Kwaśniewski w sposób definitywny poinformuje opinię publiczną o swojej roli i miejscu na scenie politycznej oraz o tym, jakie działania będzie podejmował. Dla lewicy dobrze się stanie, jak będziemy razem realizować projekt Lewica i Demokraci, stąd też zaniepokojenie prawicy powrotem Kwaśniewskiego - twierdzi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jerzy Szmajdziński.
Zdaniem naszego informatora, już w tej chwili trwają ostatnie rozmowy pomiędzy przedstawicielami SLD a SdPl oraz Partii Demokratycznej dotyczące przekazania kierownictwa w tym ugrupowaniu właśnie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Pytani o całą sprawę działacze LiD nabierają wody w usta, ale też - jak mówią - "nie potwierdzają i nie zaprzeczają".
- Nie chcę komentować sytuacji hipotetycznej. Wszystko może się zdarzyć. Dopiero jak pan prezydent Aleksander Kwaśniewski zdecydowanie się określi, będę mogła sprawę skomentować i powiedzieć coś więcej na ten temat - mówi Sylwia Pusz (SdPl).

"Media nie będą decydować"
Deklaracje Kwaśniewskiego o powrocie na scenę polityczną wzbudziły jednak wyraźne ożywienie wśród jego do niedawna najbliższych współpracowników. Ci najbardziej zaufani - jak Marek Ungier, były szef gabinetu i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego, oraz Andrzej Kratiuk, bliski współpracownik i zaufany Jolanty Kwaśniewskiej - mają znaleźć się, jak wynika z naszych informacj, w gronie doradców Kwaśniewskiego. Obaj zniknęli ze sceny politycznej w atmosferze skandalu. Ungier, członek PZPR od 1974 r. do rozwiązania tej partii, podał się do dymisji z pełnionej funkcji 27 grudnia 2004 r. po ujawnieniu przez media informacji o niezgodnym z prawem warunkowym umorzeniu sprawy jego syna Krzysztofa Ungera, oskarżonego o prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym. Prokuratorskie postępowanie toczyło się też wcześniej w sprawie działania na szkodę spółki "Juventur" - w 1998 r. wobec samego Marka Ungiera, jednak wówczas prokuraturze nie udało się go wezwać na przesłuchanie i sprawa uległa przedawnieniu. W październiku 2005 r. katowicka prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia, zarzucając mu ujawnienie tajemnicy państwowej i poinformowanie Wiesława Kaczmarka o działaniach podjętych wobec niego przez służby specjalne.
Natomiast Andrzej Kratiuk - prezes Rady Fundacji Jolanty Kwaśniewskiej "Porozumienie bez barier" - odszedł z polityki po tym, jak media ujawniły, że z dokumentów IPN wynika, iż w latach 1984-1989 współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi jako tzw. kontakt operacyjny.
Dziś lewicy, liczącej na powrót Kwaśniewskiego, ich przeszłość nie przeszkadza. - To nie media decydują o tym, kto działa w polityce. Media mają rolę kontrolną, ale nie mogą kreować polityki kadrowej partii - komentuje Jerzy Szmajdziński.


Wielki powrót Andrzeja Gduli?
Powrót dawnej świty Kwaśniewskiego nie podoba się nie tylko młodym działaczom LiD, którzy chcieliby tworzenia tzw. nowej lewicy, budzi również wątpliwości ludzi dawnego eseldowskiego betonu, kojarzonych raczej z Leszkiem Millerem, obawiających się zbyt dużych wpływów środowiska Kwaśniewskiego. - Decyzja o powrocie Kwaśniewskiego to dobra decyzja. Ale nie sądzę, żeby wiązała się z powrotem również Ungiera czy Gduli. By działać w polityce, trzeba mieć demokratyczno-partyjny mandat, więc to nie jest tak, że Kwaśniewski wraca z dworem czy jakimś środowiskiem. Zresztą ci ludzie byli, co prawda, blisko Kwaśniewskiego, ale teraz są już samodzielni - mówi Krzysztof Janik.
A jednak, jak wynika z informacji, do których dotarliśmy, Kwaśniewski nie zamierza rezygnować z pomocy Andrzeja Gduli, dawnego szefa zespołu doradców. Głównie ze względu na poufną wiedzę, jaką posiada. W 1985 r. pełnił on funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i należał do zaufanych współpracowników generała Kiszczaka. Od 1986 r. pracował już w KC PZPR, gdzie zajął stanowisko kierownika Wydziału Prawa i Praworządności. W 1995 r. został doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa.
Wśród doradców byłego prezydenta, już jako lidera lewicowego ugrupowania, może znaleźć się również Bogusław Kott. Choć dziś zajmuje się on wyłącznie biznesem i finansami, będzie potrzebny Kwaśniewskiemu jako doradca ekonomiczny. Znajomość Kotta z Aleksandrem Kwaśniewskim sięga jeszcze początku lat 80., kiedy to wspólnie z nim oraz Mieczysławem Rakowskim zakładał Fundację Rozwoju Żeglarstwa. W 1989 r., zaledwie kilka dni po wyborach parlamentarnych, utworzył Bank Inicjatyw Gospodarczych (od 2003 r. Bank Millennium) i został jego pierwszym prezesem. W utworzeniu i rozwoju banku uczestniczyła wspomniana wcześniej Fundacja Rozwoju Żeglarstwa oraz FOZZ, który 20 lutego 1990 r. powierzył bankowi 160 mld starych złotych. Kilka dni później 100 mld zł z tej kwoty zostało przelanych do banku Pekao SA. Zdaniem NIK, która badała sprawę - były to działania bezprawne i zapewniły bankowi BIG nieuzasadnione korzyści.
Wojciech Wybranowski


NO PRZECIEZ KAZDY OGLADAL OBRADY RADY KRAJOWEJ W NIEDZIELE !! WIE....E ZAWIESILY OLEKSEGO !!! -))) A NA SALI SAME STARE GEBY : NIKOLSKI , JASKIERNIA , MILLER , PIECHOTA , JANIK ,.......................!!! HEHEHEHEHE .
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 7:45, 29 Mar 2007    Temat postu:

Cytat:
Deficyt budżetu niższy niż zakładano!!!


Deficyt - niższy? Oczy - wiściee, że niższy, bo więcej, więcej i coraz więcej podwyżek, narzutów i obciążeń! Z .....(tu wpisz - z czyjego )portfela!!!!!!!!! Bo może i niższy z rozwoju gorpodarczego, ale nie aż w takim stopniu! Deficyt niższy z dołowania ludzi ... i to tych najbardziej z dołu, którzy tego nie mają szans nawet wyartykuować! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 21:29, 29 Mar 2007    Temat postu:

Kto sprzyja Rosjanom!!!
Rozmowa z Marcinem Kosskiem, szefem ochrony Aleksandra Gudzowatego!!

Grupa byłych funkcjonariuszy służb specjalnych miała wpływ na decyzje wysokiej rangi polityków. Ludzie ze służb zdominowali dostawy ropy i chcą to powtórzyć z gazem. Przeszkodą jest Aleksander Gudzowaty.

"GP": Jaki związek mają nagrania Józefa Oleksego – jego wypowiedzi o Kwaśniewskim, Borowskim, Olejniczaku – z zagrożeniem życia rodziny Aleksandra Gudzowatego i jego interesami na rynku paliwowym? Mówił pan w wywiadach, że właśnie to jest podłożem całego zamieszania.

M.K.: Jeżeli zacznę to wyjaśniać, to uprzedzę tych, którzy będą zeznawać w prokuraturze. Również tych wezwanych ponownie, którzy dostaną kolejną szansę, by przed prokuratorem mówić prawdę. Każdy z materiałów dowodowych, który został przez nas przekazany prokuraturze, w bezpośredni sposób wpływa na wyjaśnienie powyższych problemów. Nie ma tam niczego, co nie powinno się znaleźć w prokuraturze. Te cechy spełnia zapis spotkania z Józefem Oleksym.

W jakiej sprawie będzie zeznawał Oleksy?

W sprawie kilku wątków – tak jak inni dotychczas. Mam nadzieję, że będzie mówił prawdę i prokuratura nie będzie musiała odświeżać mu pamięci. Moim zdaniem najistotniejszy wątek dotyczy działania urzędników państwowych oraz oficerów służb specjalnych na niekorzyść firmy Aleksandra Gudzowatego oraz jego samego. W tę sprawę wpisuje się wątek kilkukrotnych gróźb pozbawienia życia mojego pracodawcy oraz próba uprowadzenia jego syna.

Co chciano osiągnąć zastraszaniem Aleksandra Gudzowatego?

Wycofanie się z Europolgazu, gdzie Polska i Rosja mają po 48 proc. udziałów. Gas Trading ma 4 proc., z czego 87 proc. to polski kapitał. Decydującą rolę odgrywa więc nasz kraj, który w sumie ma ponad 51 proc. Rosjanie chcą jednak doprowadzić do sytuacji, aby Polska i Rosja miały po 50 proc. udziałów. Taśmy z nagraniami rozmów z Michnikiem, Oleksym i innymi miały służyć udokumentowaniu naszej wiedzy o działaniach przeciwko nam. Media nagłaśniają je, nie dostrzegając, że gra toczy się o zdominowanie przez Rosjan polskiego rynku dostaw gazu.

Ale Rosjanie, doprowadzając do podziału 50 proc. na 50 proc., nadal nie mieliby większości.

Ale dostaliby w prezencie 2 proc. Od kogo i za co? Podział byłby równy, ale o to właśnie chodzi Rosji. Chcą mieć kontrolę nad sieciami przesyłowymi, mogliby wówczas dyktować warunki. Dzięki agenturze Rosjanom ta sztuka prawie się udała za rządów Jerzego Buzka. Warto prześledzić, kto pod szyldem bezpieczeństwa energetycznego państwa namawiał ówczesnego premiera, żeby oddać Rosjanom 2 proc. udziałów w prezencie – czyli działał na szkodę Polski. Kto miał taką siłę, by manipulować premierem RP?

Gdy do władzy doszła lewica z Leszkiem Millerem, pierwszą decyzją jego rządu było zablokowanie projektu rurociągu norweskiego jako nierealnego. Jednocześnie Miller zapewniał, że będzie przyzwolenie dla budowy 28-kilometrowego gazociągu łączącego Niemcy z Polską – Bernau–Szczecin. Aleksander Gudzowaty za prywatne pieniądze chciał wybudować ten fragment rurociągu, który miał połączyć Polskę z siecią gazociągów Unii Europejskiej. W ten sposób można byłoby, kupując gaz na giełdzie gazowej, uniezależnić się od Rosji. Jak do tej pory jest to jedyny pomysł na rzeczywiste uniezależnienie od Rosji w dostawach gazu. Do Millera dotarła jednak prawdopodobnie ta sama grupa, która wcześniej dotarła do rządu Buzka, i projekt nie został zrealizowany. Natomiast tzw. norweski projekt gazociągu, kompletnie nierealny, był wymyślony po to, aby nie powstał gazociąg Bernau–Szczecin. Tymczasem zwalczało się Gudzowatego twierdzeniem, że jest… agentem rosyjskim. Rosjanom chodzi tylko o to, by nie powstało nic, co załamuje obecny stan i ich dalsze starania. My im przeszkadzamy Gas Tradingiem i projektem Bernau. Kto im pomaga manipulować polskimi politykami i opinią publiczną?

Ale nie zaprzeczy pan, że o pana szefie mówi się, że ma dobre stosunki z Rosjanami…

Od co najmniej pięciu lat to się zmieniło. On nawet nie jeździ do Rosji, bo mu nie pozwalamy. Proszę także pamiętać, że nikt wcześniej nie ośmielił się wytoczyć procesu Gazpromowi. My to zrobiliśmy.

Pana szef dorobił się jednak na handlu ze Wschodem... Kto mógłby zrobić z Rosjanami interesy w tamtych czasach, nie mając z nimi dobrych stosunków?

To fałszywa teza. Aleksander Gudzowaty wykorzystał chłonny rynek wschodni. Gdyby ktoś przed nim wpadł na ten pomysł i wykazał się przedsiębiorczością, też odniósłby sukces. Ja od lat współpracuję ze Rosjanami, szkoląc ich służby i oddziały antyterrorystyczne, ale to nie oznacza, że jestem agentem rosyjskim! A taką łatę już nieraz przypinały mi media. Paradoksalnie, te oskarżenia w stosunku do mojego szefa wysuwa od lat grupa, która jest ponadpolityczna, ale reprezentuje konkretne interesy. Nie są to interesy korzystne dla Polski.

O jakiej grupie pan mówi?

Między innymi byłych funkcjonariuszach służb specjalnych. Ci ludzie mieli wpływ na decyzje wysokiej rangi polityków, manipulując nimi. Politycy wierzyli w sfałszowane informacje służb, bo dlaczego nie mieliby w to uwierzyć?

"Służby specjalne" zdominowały dostawy ropy i chcą to powtórzyć z gazem. Nie udaje im się to od 1993 r. Przeszkodą jest Aleksander Gudzowaty.

To mocne, ale bardzo ogólne stwierdzenie. Proszę podać przykłady.

Gdy Aleksander Gudzowaty z Gas Tradingiem dołączył do biznesu gazowego, ta grupa sądziła, że będzie się zachowywał jak wielu innych "biznesmenów" w tej branży... Chciano utworzyć w gazie strukturę bliźniaczą do J&S. Gdy okazało się, że Gudzowaty nie będzie się "opłacał", zaczęły się problemy. W 1994 r. do ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka trafiło pismo, podpisane przez szefa kontrwywiadu Konstantego Miodowicza, parafowane przez szefa UOP Jerzego Koniecznego, przestrzegające przez kontaktami z Bartimpeksem Gudzowatego. Powód? Rzekomo Gudzowaty miał handlować materiałami rozszczepialnymi – czerwoną rtęcią i czerwonym fosforem. Ten dokument to dowód na to, jak pod szyldem tajności robi się "portret" niepokornym. W ten sposób chciano wpłynąć na premiera, aby ten odsunął firmę mojego szefa z interesów paliwowych. Na Pawlaka, podobnie jak później na Buzka i Millera, naciskały struktury, które miały dojście do każdego premiera bez względu na jego polityczną przynależność.

Pana zdaniem Miodowicz świadomie próbował oszukać premiera?

Pan zapyta Miodowicza, czy działa świadomie, czy nie. Przecież te działania to przestępstwo. Kontrwywiad przekazuje premierowi nieprawdziwą informację, z klauzulą tajności, aby nie można było tego zweryfikować.

To poważny zarzut. Jeśli rzeczywiście to prawda – kto inspirował Miodowicza?

To powinien powiedzieć Miodowicz przed prokuratorem.

W 1997 r. otrzymaliście sygnał, że ktoś chce zabić Aleksandra Gudzowatego... Kto was o tym zawiadomił?

Informacje takie otrzymaliśmy z zarządu wywiadu UOP. Trudno o wiarygodniejsze źródło informacji, prawda?

Kto miał zabić Gudzowatego?

Oficerowie UOP podali konkretnie nazwiska, w której jednostce wojskowej na Ukrainie są szkoleni, skąd pochodzą itd.

Na czyje zlecenie mieli to zrobić?

Mafii z Kaliningradu.

Co ma mafia z Kaliningradu do interesów Gudzowatego?

To typowe zabójstwo psychologiczne. Moim zdaniem to było wymyślone. Więc jaka tu rola UOP? Chodziło o to, aby szef żył w przekonaniu, że ktoś chce go zabić, i w obawie o swoje życie zrezygnował ze swoich gazowych interesów. Taka sytuacja powtórzyła się w 2002 r. Do naszego biura zadzwonił Andrzej Pastwa, znany oszust. Powiedział, że jest w grupie osób, które chcą zabić Gudzowatego. Natychmiast zgłosiłem to na policję. "Zlokalizowałem" Pastwę na Litwie i dzięki sprawnej operacji udało się go przewieźć do Polski. Podczas zeznań wszystko potwierdził. Na drugi dzień został jednak przez prokuratora zwolniony…

Na tym sprawa się zakończyła?

Jest teraz badana przez prokuraturę. W całej sprawie niejasna jest rola ówczesnego wiceszefa policji i byłego szefa UOP, Gromosława Czempińskiego.

Chodzą plotki, że Czempiński też został przez was nagrany…

(uśmiech) Proszę o następne pytanie. Nie zajmuję się plotkami.

Podobno Aleksander Gudzowaty wyprzedaje swój majątek. Jaki jest tego powód?

To nieprawda. Gudzowaty ma bardzo znaczny majątek, sprzedaż jakiejś firmy nie oznacza, że wyzbywa się majątku. Z tego co się orientuję, nie musi się już dorabiać.

O co więc dziś walczy?

O to, by skazano tych, którzy przez lata nie pozwalali mu normalnie żyć, atakowali jego, jego rodzinę, współpracowników oraz firmę. Śledztwo w tej sprawie toczy się w prokuraturze od początku 2006 r. Ma się zakończyć w tym roku. Upublicznienie właśnie teraz taśm ma odwrócić uwagę od tego śledztwa i wprowadzić zamieszanie, by je osłabić. Mam przekonanie, że już za późno na taki zabieg i nikt nie ucieknie przed odpowiedzialnością.

Kto za tym stoi, skąd wypłynęło "nagranie Oleksego"?

Od września do marca 2006 r. ta taśma była u nas. Wtedy żaden dziennikarz nie miał pojęcia, że taka rozmowa miała miejsce. Jaki z tego wniosek?

Gdzie taśmy trafiły później?

Zostały złożone w prokuraturze, a ta wysłała je do ABW. My nie mamy powodów, by osłabiać śledztwo, wręcz przeciwnie.

W jakim celu robił pan nagrania?

Polityka bezpieczeństwa firmy polega na ochronie wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Zabezpieczenie fizyczne to już ostateczność i konfrontacja, na którą nie mamy ochoty. Musimy na bieżąco analizować informacje i zbierać nowe. Gdybyśmy zaniedbali swe czynności, w wyniku jakiejkolwiek prowokacji szef mógłby trafić na przykład do więzienia. Musimy więc badać, kto działa na niekorzyść firmy, oceniać ryzyko. Kto przekazał Rosjanom notatkę, że Polacy chcą podzielenia udziałów w Europolgazie równo – 50 na 50? Czym to grozi, już nie dla Gudzowatego, ale dla Polski – mówiłem wcześniej. Wszystkie materiały z nagrań naszych rozmówców przekazaliśmy organom ścigania. Jednak w tym wszystkim trzeba wyselekcjonować grupy osób, do których prokuratura będzie stopniowo dochodziła – słabsi, silniejsi itd. My doskonale wiemy, że będzie próba szukania kozłów ofiarnych, skazania tych, którzy "mieszali" w sprawie, a osłony zleceniodawców i ukręcenia sprawie łba. Nagrania mają uprzedzić te działania. Musieliśmy udokumentować udział w przestępstwach najbardziej wpływowych

Nie obawia się pan nacisków na samych prokuratorów?

Oczywiście, obawiamy się. Zgromadzony przez nas materiał dowodowy jest jednak bezsporny. Wskazuje bowiem, kto na najwyższych szczeblach próbował wpływać nielegalnie na różnego rodzaju sprawy. Wszystko jest na taśmach. Działanie nasze było proste. Otrzymywaliśmy informacje, że jakaś osoba ma do nas interes i chce pogadać. Szef spotykał się z nią, a my wszystko nagrywaliśmy. W czasie rozmowy potwierdzały się nasze przypuszczenia. Potem robiliśmy notatkę, którą razem z płytą przekazywaliśmy do prokuratury.

I oni przychodzili do was jak baranki na rzeź? W końcu mieli świadomość, że u Gudzowatego wszystko może być nagrywane...

Owszem. Przecież o nagraniu Michnika wiedzieli pół roku wcześniej! Nikogo to jednak nie wystraszyło. Wszyscy czuli się bardzo pewnie. Nikt ich bowiem wcześniej nie śmiał ruszyć. Czuli, że będą bezkarni do końca życia.

Nagrania są najmocniejszym dowodem w całej sprawie?

Nie. To tylko uzupełnienie, by nie było żadnych wątpliwości.

Co jest więc najmocniejsze?

Dokumenty oraz zeznania świadków.

Po co jednak było przekazywać prokuraturze tę część nagrań, która uderza w ludzi z SLD, a z waszego punktu widzenia odwraca uwagę od istoty sprawy – interesów paliwowych.

Wyboru dokonały media. Miały całe wielogodzinne nagranie, gdzie jest mowa także o najważniejszych sprawach. Media jednak eksponują to, co jest smaczne z punktu widzenia politycznego.

Czy ujawnienie nagrania jest dla was korzystne?

Nie. Bardzo nam przeszkadza. To sabotowanie śledztwa.

Czy ujawniono wszystko, co nagraliście podczas spotkania z Oleksym?

Nie mam takiej pewności.

Kto z lewicy zaszkodził pana szefowi – Miller czy Kwaśniewski?

Nie mogę nic w tej sprawie powiedzieć ze względu na dobro śledztwa.

Podobno w piątek, po ujawnieniu "taśm Oleksego", Marek Ungier zadzwonił przestraszony do Paryża, gdzie przebywał Aleksander Gudzowaty... Dzwonił?

Nic o tym nie wiem.

Czy po ujawnieniu taśm wiele osób dzwoniło do was z pytaniem, czy ich też nagraliście?

Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.

Powiedział pan w jednym z wywiadów, że nagrań jest więcej. Chodzą plotki, że nagraliście jedenaście prominentnych osób. To prawda?

Dla dobra sprawy nie mogę ujawniać takich informacji. Ta wojna trwa zbyt długo i jest zbyt poważna, by zepsuć ją jednym wywiadem. Proszę mnie zrozumieć.
onet.pl
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 21:32, 29 Mar 2007    Temat postu:

Imperium komunistycznego premiera!!!!!

Mimo że wokół trwa budowa IV Rzeczypospolitej, jedną z najbardziej wpływowych postaci w polskiej gospodarce pozostaje Zbigniew Messner, premier PRL z lat 80., ojciec osławionego drugiego etapu reformy gospodarczej. Wraz ze swoimi współpracownikami żelazną ręką rządzi on bowiem korporacją biegłych rewidentów, kontrolujących co roku największe polskie firmy. Ostatnio kierowanie komisją egzaminacyjną, kwalifikującą do zawodu nowych kandydatów na rewidentów, powierzyła Messnerowi na kolejną kadencję… wiceminister finansów w rządzie PiS Elżbieta Suchocka-Roguska, do spółki z ich samorządem.

Biegli rewidenci kontrolują co roku (obowiązkowo!) sprawozdania finansowe wszystkich największych polskich firm – spółek akcyjnych, banków, firm giełdowych, ubezpieczalni czy koncernów energetycznych. I wielu mniejszych. Razem – dziesiątki tysięcy spółek.

A kto kontroluje biegłych rewidentów? Wśród których średnia wieku bliska jest 65 lat i w zdecydowanej większości wywodzą się z grup uprzywilejowanych w PRL? Robi to ich samorząd, zdominowany przez ekipę wszechpotężnego w tym środowisku byłego premiera PRL, 78-letniego Zbigniewa Messnera. Jego wizytatorzy zajrzeć mogą do chronionych tajemnicą zawodową wyników dowolnej kontroli w Polsce. Czyli dowiedzieć się wszystkiego o wszystkich. W gospodarce, w której informacja jest towarem, to władza wręcz niewyobrażalna.

Komisja egzaminacyjna działająca przy Krajowej Izbie Biegłych Rewidentów (KIBR) to jedno z ogniw umożliwiających utrwalanie wspomnianej władzy. Tymczasem w wyniku niezrozumiałej decyzji wiceminister Messner został przewodniczącym tej komisji na nową kadencję. – To absolutny skandal, kompletnie nienormalna sytuacja – mówi wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra z PiS, który interweniował w tej sprawie w ministerstwie. – Nie zarzucam pani wiceminister celowego działania, bo nie mam takiej wiedzy, ale nonszalancję i brak należytego przywiązania wagi do sprawy z pewnością.

W tym, że były premier PRL nadal rządzić będzie komisją egzaminacyjną, nic złego nie widzi za to sama Suchocka-Roguska. – Przecież wcześniej też był szefem tej komisji. A jego komunistyczny rodowód? Nie wnikam w te sprawy. Nie patrzę na to pod tym kątem. Merytorycznych zastrzeżeń nie było – odpowiada wiceminister.

Szefa komisji egzaminacyjnej powołuje samorząd biegłych w porozumieniu z ministrem finansów. Wspólnie podjęta decyzja zatwierdzona została przez samorząd 23 lutego br. W ministerstwie sprawy m.in. rewidentów podlegały do niedawna minister Suchockiej-Roguskiej i to ona podpisała się pod decyzją. Jak dowiedzieliśmy się w jej sekretariacie, już jej nie podlegają. Obowiązki te przejął wiceminister Adam Pęzioł.

> Znajomi Messnera w Ministerstwie Finansów

Według kilku naszych informatorów, wbrew wcześniejszym ustaleniom wiceminister nie poinformowała o składzie nowej komisji swojej szefowej, wicepremier Zyty Gilowskiej. Suchocka-Roguska zdecydowanie zaprzecza: – Informowałam o tym panią premier.

Do czasu zamknięcia numeru biuro prasowe ministerstwa nie odniosło się do naszych sprzecznych sygnałów w tej sprawie.

Wiceminister Elżbieta Suchocka-Roguska to osoba o długim peerelowskim stażu w administracji państwowej. Od 1972 do 1989 r., a więc także w czasie rządów premiera Messnera, pracowała w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów. Wcześniej zatrudniona była m.in. w Naftoprojekcie oraz PDEWB FABEX.

Nie jest jedyną osobą z kierownictwa Ministerstwa Finansów, która zna byłego premiera PRL. Dyrektorem Departamentu Rachunkowości pozostaje znajoma Messnera Joanna Dadacz. Dadacz jest jednocześnie biegłym rewidentem i także ona decyzją Suchockiej-Roguskiej oraz samorządu rewidentów wraz z Messnerem weszła 23 lutego br. w skład nowej komisji egzaminacyjnej.

Oprócz nich weszli do niej też m.in. Barbara Misterska-Dragan z SLD, była wiceminister skarbu w rządzie Leszka Millera, oraz Stanisław Tymiński – w latach PRL pracujący w Ministerstwie Finansów na dyrektorskich stanowiskach.

> Na czym polega władza biegłych rewidentów

Po 1989 r. w Polsce pojawiły się nowe zawody, wśród nich dwa: makler i biegły rewident. O ile wśród maklerów, gdzie zapanował wolny rynek, średnia wieku to dziś około 30 lat, o tyle wśród rewidentów około… 65. Jak do tego doszło? Choć brzmi to nieprawdopodobnie, dostęp do jednego z najatrakcyjniejszych zawodów zmonopolizowała korporacja stworzona przez byłych działaczy PZPR, na czele z Messnerem. Do tego wzmocniona towarzyszami z resortów siłowych.

Zawód biegłego rewidenta wymyślono po to, by zapewnić przejrzystość prowadzenia działalności gospodarczej i uczciwą konkurencję. Biegły rewident przeprowadza w firmach kontrolę – audyt. Kontrolę taką muszą obowiązkowo przejść co roku wszystkie największe polskie firmy. Rewidenci mają też wpływ na politykę – badają np. sprawozdania komitetów wyborczych.

Bywa, że biegli rewidenci wiedzą o spółce po przeprowadzeniu w niej kontroli więcej niż jej władze. Często działają wręcz na ich życzenie – kiedy zarząd firmy chce się od nich dowiedzieć, jak rzeczywiście wygląda jej sytuacja finansowa. Wiedza ta trafia także do udziałowców spółki.

Uczciwi i fachowi biegli rewidenci mogą mieć więc istotny pozytywny wpływ na działanie wolnego rynku. Ich zarobki są wysokie. Niewielkie firmy biegłych rewidentów zarabiają 300–400 tys. złotych. Większe – miliony. Ale jeśli wśród biegłych rewidentów znajdą się osoby nieuczciwe, skutki tego dla firm, które powierzyły im swoje tajemnice, mogą być nieobliczalne. Stąd wysokie wymagania etyczne wobec nich.

> Z MSW, MON i PZPR

Skąd wzięli się obecni polscy biegli rewidenci? W 2007 r., po 18 latach przemian, korporacja ta pozostaje całkowicie zdominowana przez ludzi z peerelowskim rodowodem – dyplomowanych biegłych księgowych. Według naszych informatorów taki rodowód ma około 8 tysięcy obecnych biegłych rewidentów. Tylko około tysiąca rozpoczęło pracę w zawodzie na zasadach określonych w nowej ustawie z 1992 r.

Wśród wymienionych około 8 tysięcy jest też grupa tych, którzy do grona uprzywilejowanych dołączyli w latach 1989–1991. – Istniały wówczas zalecenia, żeby przyjmować do niego kontrolerów z dawnego MSW, MON, Jednostek Nadwiślańskich czy dawnych KW PZPR – mówi nasz informator.

Gdy 1 marca 2006 r. pierwszy raz pisaliśmy w artykule „Superkontroler” o patologicznej sytuacji wśród biegłych rewidentów, Małgorzata Zajewska z KIBR nie zaprzeczała, że opisywane przez nas proporcje między nowymi i starymi mogą być zbliżone. Tłumaczyła, że wynika to z tego, że zdobywanie kwalifikacji rewidenta długo trwa. Tym razem do momentu zamknięcia numeru sekretariat KIBR nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt.

Jak doszło do tego, że do atrakcyjnego zawodu nie wdarli się młodzi przebojowi ekonomiści? Korporacją biegłych rewidentów trzęsą Stowarzyszenie Księgowych w Polsce na czele z Messnerem i KIBR na czele z Piotrem Rojkiem (podwładnym Messnera na AE w Katowicach). KIBR powołuje komisję egzaminacyjną, która dopuszcza do zawodu rewidentów. Wymienione ciała opanowane są przez ekipę Messnera.

Efektem jest ograniczenie dostępu do zawodu. Otwarcie go nie jest zarówno w interesie postkomunistów, którzy nie chcą dzielić się kontrolą nad gospodarką, jak i znacznej części wspomnianych peerelowskich dyplomowanych biegłych księgowych. M.in. dlatego, że część z nich dostała w PRL dyplomy nie w wyniku zdania egzaminu, lecz… „po uważaniu”. Zezwalała na to uchwała Rady Ministrów z 1959 r., zgodnie z którą minister mógł zwolnić księgowego z egzaminu np. z tytułu długoletniej pracy „na odpowiedzialnych stanowiskach”. W 1973 r. możliwość przyznawania dyplomów „po uważaniu” utrzymano, choć dodano wymóg posiadania wykształcenia i dorobku w dziedzinie rachunkowości.

Stan taki trwał aż do 1 stycznia 1992 r. (!), gdy weszła w życie ustawa stwierdzająca, że księgowi mogą zostać wpisani na ich życzenie na listę biegłych rewidentów, jednak ci od dyplomów „po uważaniu” muszą w ciągu czterech lat zdać egzamin. Ale postkomuniści po dojściu do władzy w 1993 r. obowiązek zdawania egzaminów przez nich ponownie… znieśli.

Ustawa wzmocniła również postkomunistyczny samorząd rewidentów, do którego przynależność jest obowiązkowa. Stwierdzała też, że wszystkie firmy muszą płacić na niego składki. Gdy okazało się, że haracz taki budzi wątpliwości prawne, wymyślono, że firmy będą musiały płacić powiązanej z samorządem Komisji Nadzoru za to, że je kontroluje.

Powstała w ten sposób hybryda blokuje dostęp do zawodu niepowołanym. Aby zostać rewidentem, trzeba zdać dziesięć egzaminów, odbyć aplikację w jednej z istniejących firm oraz zdać egzamin końcowy. Korporacyjny, a nie państwowy. Oznacza to pełną kontrolę układu nad sytuacją w korporacji.

> Eksperci: korporacja zmusza do łamania tajemnicy zawodowej

Mimo dojścia do władzy PiS interes państwa nadal przegrywa z korporacyjnym. Jedyna z licznych funkcji, jakiej Ministerstwo Finansów pozbawiło dotąd Messnera, to stanowisko prezesa Komitetu Standardów Rachunkowości, ciała doradczego przy ministerstwie. Ożywiło się też środowisko samych biegłych rewidentów. Niezadowoleni z patologii powołali do życia stowarzyszenie LIBERTAS. Dzięki jego staraniom w prezydenckiej noweli ustawy lustracyjnej znalazł się zapis o lustracji tego środowiska.

Ale korporacja dąży konsekwentnie do wzmacniania swoich wpływów. Wymyśliła mechanizmy kontroli biegłych rewidentów, które pozwalają jej łatwo dotrzeć do wyników każdego audytu.

Nie wystarczyły jej nawet kontrole działającej przy samorządzie Krajowej Komisji Nadzoru. LIBERTAS uważa, że KIBR zmusza rewidentów do… łamania tajemnicy zawodowej. Statut KIBR pozwala bowiem komisji nadzoru na powierzanie funkcji wizytatorów osobom spoza niej. Oznacza to, że może ona przysłać do dowolnej firmy audytowej swojego wysłannika. Bardzo często bywa nim przedstawiciel firmy, w której większość lub sto procent udziałów ma… Stowarzyszenie Księgowych w Polsce, na czele którego stoi Messner. Albo inne firmy powiązane z jego współpracownikami.

Zarzuty stowarzyszenia LIBERTAS potwierdziły zamówione przez nie trzy ekspertyzy prawne – prof. Witolda Modzelewskiego z Instytutu Studiów Podatkowych Modzelewski i Wspólnicy, prof. Jerzego Jakubczaka z Wyższej Szkoły Informatyki Zarządzania i Administracji w Warszawie oraz radcy prawnego Tomasza Wyrzykowskiego.

> Rzecznik praw obywatelskich: KIBR narusza prawo do obrony

Zwolenników zmian odstraszają surowe przepisy dyscyplinarne i ich bezwzględne używanie wobec tych rewidentów, którzy się sprzeciwiają. W postępowaniu dyscyplinarnym KIBR pozbawia ich nawet prawa do korzystania z pomocy adwokata. KIBR uchwalił bowiem, że ścigani dyscyplinarnie mogą jedynie „ustanowić obrońcę spośród członków Izby lub biegłych rewidentów wpisanych na listę obrońców z urzędu prowadzoną przez Krajową Radę Biegłych Rewidentów” (!). Skargę w tej sprawie stowarzyszenie LIBERTAS złożyło do rzecznika praw obywatelskich, który uznał ją za słuszną, zaś działania KIBR za ograniczenie prawa do obrony.

_____________

Senator Krzysztof Putra z PiS oraz niektórzy urzędnicy Ministerstwa Finansów zapowiadają zmiany w prawie dotyczącym biegłych rewidentów i ich samorządu. Czy jednak nie utkną one znowu w sieci cichych wpływów i powiązań ekipy byłego premiera PRL?
gazetapolska
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 21:37, 29 Mar 2007    Temat postu:

Aktor Maciej Damięcki współpracował z SB

TW "Bliźniak" przez 16 lat donosił na najsłynniejsze postaci polskiego świata aktorskiego. Spotykał się z oficerami wywiadu 76 razy a kontakty z SB zerwał dopiero w 1989 roku. Tym agentem był znany aktor Maciej Damięcki - dowiedział się DZIENNIK.

Według DZIENNIKA TW "Bliźniak" donosił m.in. na Daniela Olbrychskiego, Marka Kondrata, Piotra Fronczewskiego i Gustawa Holoubka. Za swoje informacje nie brał pieniędzy.

Damięcki najpierw zaprzeczył DZIENNIKOWI, by współpracował ze służbami. Jednak, gdy zobaczył zobowiązanie przez siebie podpisane, przyznał krótko: "Ja pierniczę. Moje" - przyznał. "No dobra. Przypominam sobie. Głupio mi było się do tego przyznać" - dodał.

Więcej w jutrzejszym DZIENNIKU
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 21:59, 29 Mar 2007    Temat postu:

Jak donosi "Donosiciel" organ PiP (Paniki i Propagandy)
Prawdopodobnie , gdy się potwierdzi w najblizszej edycji "Tańca z gwiazdami" wystąpić ma Man z Materną. Jak usłuzni donoszą próby tańca trwają juz od dłuższego czasu . Ostatnio trenują już ;"cha-cha"
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 7:15, 30 Mar 2007    Temat postu:

gabree napisał:
Aktor Maciej Damięcki współpracował z SB

TW "Bliźniak" przez 16 lat donosił na najsłynniejsze postaci polskiego świata aktorskiego. Spotykał się z oficerami wywiadu 76 razy a kontakty z SB zerwał dopiero w 1989 roku. Tym agentem był znany aktor Maciej Damięcki - dowiedział się DZIENNIK.

Według DZIENNIKA TW "Bliźniak" donosił m.in. na Daniela Olbrychskiego, Marka Kondrata, Piotra Fronczewskiego i Gustawa Holoubka. Za swoje informacje nie brał pieniędzy.

Damięcki najpierw zaprzeczył DZIENNIKOWI, by współpracował ze służbami. Jednak, gdy zobaczył zobowiązanie przez siebie podpisane, przyznał krótko: "Ja pierniczę. Moje" - przyznał. "No dobra. Przypominam sobie. Głupio mi było się do tego przyznać" - dodał.

Więcej w jutrzejszym DZIENNIKU


No to dalej. Co z tego że donosił? A co jego koledzy, że powtórzę m.in. na Daniela Olbrychskiego, Marka Kondrata, Piotra Fronczewskiego i Gustawa Holoubka? Cały czas byli na orbicie polskiego aktorstwa i nie widać, aby cokolwiek ucierpieli. Jeżeli to nie były sobie luźne i nic nie znaczące rozmowy i.... odnotowane tylko w aktach, jako "praca", bo trza było udawać, że się pracuje, że się działa w tamtych czasach, aby brać lub mieć dojścia.
Jeżeli ci co ich powtórzyłem nie cierpieli, ani im nie przeszkodził, to może są inni? Dlaczego takie ważne jest, co kto uważał za słuszne, a nie to co robił?
No Gabree - ciężkie masz zadanie wynotować z jutrzejszego dziennika! Ciesz się, że raczyłem toto przeczytać! A i licz, że zrobię to jeszcze raz jutro. Bo toto, co robi Dziennik i Ty tutej to jest własnie donosicielstwo, w dodatku bez pokrycia!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 7:27, 30 Mar 2007    Temat postu:

Panesz co z tego że donosił? no właśnie co z tego? pytanie komu donosił i co donosił? ano donosił legalnym instytucjom i legalnym organom czy istnieje w jakimkolwiek kraju policja czy wywiad który nie posiada TW? czy teraz nie donoszą? przecież wiadomo że kaczyzm to system równie szkodliwy jak poprzedni a może jeszcze bardziej.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 8:38, 30 Mar 2007    Temat postu:

Gdybyśmy kierowali sie Twim pożalsięboże legalizmem to byśmy po wojnie uniewinnili gestapowskich kapusi, bo byli TW legalnych w świetle prawa międzynarodowego organów administracji okupacyjnej w Generalnej Guberni.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 9:00, 30 Mar 2007    Temat postu:

Kulą w płot Kolego porównanie nietrafione do sytuacji.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 50, 51, 52 ... 62, 63, 64  Następny
Strona 51 z 64

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin