|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 9:24, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Trzy dni i po wyroku - ruszają sądy 24-godzinne!!
Jutro wejdzie w życie ustawa, na mocy której zaczną działać tak zwane sądy 24-godzinne. Sądy te będą orzekały w takich sprawach, jak wybryki chuligańskie, zniszczenie mienia, groźby karalne, znieważenie funkcjonariuszy, naruszenie nietykalności cielesnej czy spowodowanie wypadku drogowego pod wpływem alkoholu. Chodzi o przestępstwa zagrożone karą najwyżej 5 lat więzienia i te, których sprawcy zostali złapani na "gorącym uczynku" lub zaraz po popełnieniu przestępstwa.
Jak mówił prezydent Lech Kaczyński, 27 listopada ubiegłego roku, czyli w dniu podpisania ustawy, nowe regulacje mają przyczynić się do powszechnego zwiększenia poczucia bezpieczeństwa i tym samym zlikwidują bezkarność sprawców drobnych, ale uciążliwych przestępstw.
W związku z rozpoczęciem działalności sądów 24-godzinnych, we wszystkich sądach rejonowych w kraju zostały powołane dodatkowe dyżury sędziów, protokolantów, biegłych, policjantów i adwokatów.
Jak mówi rzecznik warszawskich sądów sędzia Wojciech Małek, w stolicy wszystko jest już gotowe do rozpoczęcia pracy w nowym trybie. Na razie, to znaczy do czerwca, "sądowy grafik" przewiduje wprawdzie dyżur jednego sędziego, ale - jak zapewnia sędzia Małek - w razie potrzeby inni sędziowie będą pod telefonem i w sytuacji na przykład zamieszek chuligańskich po meczu piłkarskim albo koncercie rockowym, będą gotowi rozstrzygnąć sprawę nawet po godzinie 20.00.
Wiceminister sprawiedliwości Andrzej Kryże podkreśla, że sądy 24-godzinne będą działać w razie potrzeby. - Tam gdzie nic się nie dzieje, gdy chodzi o małe senne miasteczko, takie dyżury pewnie będą rzadkością - powiedział wiceminister Kryże. Wyjaśnił jednak, że wszystkie sądy w kraju są odpowiednio przygotowane do nowych zadań, i to prezesi poszczególnych placówek będą odpowiedzialni za wyznaczanie pracownikom administracji sądowej dodatkowych dyżurów w ramach przyspieszonego trybu.
W myśl ustawy o trybie przyspieszonym policja i prokuratura będą miały 48 godzin, by zatrzymanego na gorącym uczynku sprawcę przekazać sądowi i sformułować akt oskarżenia. Następnie sąd w ciągu 24 godzin będzie musiał wydać wyrok w takiej sprawie. Sprawcy przestępstwa rozpoznawanego w ramach nowego trybu będzie zawsze przysługiwał adwokat, bo obrona - wbrew obawom niektórych krytyków ustawy - jest obligatoryjna.
- Oprócz dyżurów prokuratorskich, policyjnych i sędziowskich, będą również dyżurowali adwokaci, i jeśli sprawca przestępstwa rozpoznawanego w ramach sądu 24-godzinnego nie będzie miał własnego adwokata z wyboru, to taki zostanie mu przydzielony przez sąd - podkreślił wiceminister sprawiedliwości.
W ramach trybu przyspieszonego będzie także przysługiwało prawo do odwołania się, czyli apelacji od wydanego wyroku, który jest nieprawomocny.
Według szacunków resortu sprawiedliwości sądy 24-godzinne mogą załatwiać nawet około 200 tysięcy spraw rocznie.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 15:03, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Ziobro: bezkarność zachęca przestępców do kolejnych zbrodni
Nic tak jak bezkarność nie zachęca przestępców do kolejnych zbrodni - podkreślał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na specjalnej konferencji dotyczącej tzw. sądów 24-godzinnych, które zaczną działać od poniedziałku. Dodał, że system ten jest ważnym krokiem w walce z przestępczością w Polsce.
Podkreślił też, że według niego system sądów 24-godzinnych sprawdzi się w naszym kraju podobnie jak sprawdził się w innych państwach. Skuteczna walka z przestępczością wymaga jednak - według ministra - dalszych zmian m.in. w kodeksie wykroczeń.
Ziobro przyznał także, że początkowo mogą się pojawić pewne słabości systemu i poprosił o wyrozumiałość. Zgodnie z wchodzącą od poniedziałku w życie ustawą wprowadzającą tzw. sądy 24-godzinne sąd będzie miał 24 godziny na wydanie wyroku. Istotą postępowania przyspieszonego jest osądzenie sprawcy w 72 godziny od momentu zatrzymania. Jeśli sąd nie zdąży z wydaniem wyroku, sprawa będzie przekazywana do rozpoznania w normalnym trybie. W ekspresowym tempie będą osądzani m.in. stadionowi chuligani i drobni przestępcy.
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 17:19, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Carmen Electra Giving A Head And Taking A Load!
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 20:54, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
"Wprost": Piwowski - cennym i dobrze opłacanym agentem SB
Marek Piwowski był cennym i dobrze opłacanym agentem Służby Bezpieczeństwa -- wynika z dokumentów zachowanych w Instytucie Pamięci Narodowej - pisze na swojej stronie internetowej tygodnik "Wprost".
Tydzień temu w rozmowie z "Newsweekiem" znany reżyser przyznał się do współpracy z SB, ale mówił, że była ona pozorna i - w istocie - miała charakter żartu.
Dokumenty zachowane w archiwum IPN pozwalają na zweryfikowanie wersji wydarzeń przedstawionej przez Marka Piwowskiego. Jak wynika z nich, otrzymał on od SB co najmniej cztery wypłaty opiewające w sumie na 2,5 tys. zł.
Sam Piwowski w rozmowie z "Wprost" zaprzecza, by brał od SB pieniądze. - Trzeba sprawdzić, czyje podpisy są na pokwitowaniach - mówi.
Dokumenty potwierdzające współpracę Marka Piwowskiego z SB w jutrzejszym wydaniu tygodnika "Wprost". W numerze także rozmowa z Markiem Piwowskim i tekst historyka IPN, dr Piotra Gontarczyka o reżyserze "Rejsu".
onet.pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:13, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Trzeba brać rózne opcje pod uwagę ,również taką że Polacy to fuszerzy i myślę że część z tych dokumentów jest gó..wno warta ,myslę że byli też tacy oficerowie którzy je tworzyli trochę z powietrza ,by mieć np wyniki w pracy.Nie piszę odnośnie Piwowskiego ale ogólnie ,a dzienikarze to też szakale coś przeczytają i jak na rekę naczelnemu dopiszą legendę ,biorąc pod uwagę że kilka lat niszczono dokumenty to wychodzi że co drugi to był donosiciel.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:29, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 38 (559) 20 wrzesnia 2006
Różne prawdy
- Tylko prawda jest ciekawa - tak niezwykle ciekawie wyraził się kiedyś Józef Mackiewicz, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, podobnie jak Karol Świerczewski, z tą tylko różnicą, że tow. Walter walczył po stronie bolszewików. To ponadczasowe wskazanie Mackiewicza dla ludzi pióra, mikrofonu i ekranu chcących kierować się prawdą i sprawiedliwością jest nieustannie konfrontowane z rzeczywistością. I bardzo często przegrywa. Kilka przykładów.
Zdaniem większości mediów, Bankowa Komisja Śledcza jest śmieszna, tragiczna, nonsensowna, a zadawane przez nią pytania są niedorzeczne, absurdalne i obrażające. Równocześnie pani Ewa Balcerowicz cechuje się godnością, kulturą i spokojem. I oczywiście nie ma żadnego konfliktu interesu między tym, że ona kieruje fundacją CASE, finansowaną przez banki, a jej mąż nadzorem tychże banków w imieniu NBP. Kwiat dziennikarstwa uważa, że poznawanie prawdy o Balcerowiczu nie tylko jest nieciekawe, ale wręcz szkodliwe dla Polski ze względu na międzynarodowe dokonania profesora. Działająca bez barier fundacja Jolanty Kwaśniewskiej też nie była i nie jest ciekawym tematem dla śledczych dziennikarzy.
Günther Grass, laureat pokojowej Nagrody Nobla, budził zawsze pozytywną ciekawość. Dziś ten były członek Waffen SS, organizacji uznanej w Norymberdze za zbrodniczą, tę pozytywną ciekawość tylko powiększył. Pozostaje nadal wielkim humanistą i honorowym obywatelem Gdańska. Pół wieku po tym, jak 17-latek Günther walczył za faszystowskie Niemcy, Piotr Farfał, został przez polskie media nazwany faszystą. Okazało się, że - również jako 17-latek, pisał do gazetki młodzieżowej teksty nacjonalistyczne. Fakt ten dyskredytował go nie tylko jako członka zarządu TVP, ale w ogóle jako człowieka.
A dzieje się to w tym samym czasie, kiedy pytania o udział w Wehrmachtcie dziadka Donalda Tuska uchodzą za szczyt nietaktu, braku kultury, chamstwa i brutalizacji życia publicznego. Nadal nie znamy historii dziadka Tuska, jego pobytu w obozie koncentracyjnym, w niemieckiej armii i u boku Aliantów na Zachodzie. O swojej przeszłości milczy też Grass, choć, przepraszam, w jednym z wywiadów powiedział, że w czasie wojny nie oddał ani jednego wystrzału. Pozostaje nam zaakceptować prawdę powszechnie powtarzaną przez starszych Niemców przebywających turystycznie w Polsce, że ich udział w armii niemieckiej ograniczał się do oddziałów sanitarnych i łączności, na tyłach frontu.
Pertraktacje (słowo negocjacje uznane zostało w tym kontekście za niewłaściwe) Jacka Kuronia z pułkownikiem Janem Lesiakiem z SB, późniejszym zweryfikowanym pozytywnie oficerem politycznym w UOP III RP też nie są ciekawym materiałem dla mediów. Historycy badający te wątki budzą zaś sprzeciw i odrazę, a państwowa instytucja IPN uznawana jest za siedlisko prawicowej ekstremy, którą należy zlikwidować. Nadal tajna pozostaje teczka Adama Michnika. Tu ciekawość prawdy może być okupiona procesem sądowym i nieustannymi szykanami ze strony mediów. Szybko uporano się z Janem Kobylańskim, prezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ). Z gotową prawdą o jego kolaboracji z Niemcami i wydawaniu Żydów pojechał do Argentyny i Urugwaju dziennikarz Michnika. Pobyt miał uwiarygodnić kłamliwą tezę, bo jak się okazało, IPN nie znalazł żadnych materiałów na potwierdzenie tych oskarżeń, mimo wcześniejszych zapewnień prezesa IPN Leona Kieresa, że są solidne podstawy do wniosku o ekstradycję Kobylańskiego.
W poszukiwaniu prawdy red. Mikołaj Lizut udał się aż na drugi kontynent, podobnie jak autorzy telewizyjnego "Dramatu w trzech aktach". Ci na koszt podatnika udali się do Wenezueli. Ale ani Lizut, ani żaden jego kolega nie szukali prawdy u siebie, w redakcji. Nie im udało się zdekonspirować Lesława Maleszki, Andrzeja Szczypiorskiego i ks. Michała Czajkowskiego. Na własnym podwórku nie szukali też prawdy dziennikarze telewizyjni o swoim przełożonym, prezesie Robercie Kwiatkowskim i grupie trzymającej władzę.
Prawdy o Zbigniewie Herbercie największym z polskich poetów mieliśmy się dowiedzieć z tygodnika "Wprost". Dzięki historykom z IPN to gazetowe kłamstwo żyło tylko jeden dzień. Zbigniew Herbert nie dostał nagrody Nobla właśnie dlatego, że miał jednoznacznie określony negatywny stosunek do komunizmu. Wisława Szymborska spełniała oczekiwania Akademii Szwedzkiej. Dlaczego więc jak dotąd nie pojawił się pełny zbiór poezji naszej noblistki? Postępowe media nie przypomniały nawet jednej linijki jej wierszy z lat 50., w których to wysławiała Lenina jako nowego człowieczeństwa Adama. Prawda o literackich dokonaniach Szymborskiej nie była ciekawa.
Jak widać są różne prawdy. Wygodna i niewygodna. Pierwsza, łatwa, karmi się kłamstwem. Druga, najtrudniejsza, jest tą która może nas wyzwolić (oczyścić). To z pewnością o niej Józef Mackiewicz mówił, że jest ciekawa.
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:30, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 44 (565) 31 pazdziernika 2006
Dzień dobrych wiadomości
Tak się złożyło, że dzień, w którym piszę ten felieton, przyniósł kilka dobrych wiadomości. Nie jest to jeszcze dzień idealny, w którym wszystkie wiadomości byłyby dobre, taki wymarzony przez panią Małgorzatę Bocheńską - "Dzień dobrych wiadomości". Ale czy taki dzień jest w ogóle możliwy?
Okazuje się, że wiadomość o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego na zawał serca, byłaby wiadomością dobrą dla... Lecha Wałęsy. Były prezydent spodziewa się od losu, że pozbawi on życia obecnego prezydenta. A było to tak. Kiedy zapytano Wałęsę co miał na myśli, mówiąc w jednym z wywiadów: - Bracia Kaczyńscy pozostaną przy władzy, chyba że los pomoże, odpowiedział: - Zawał. Wypowiedź Wałęsy zasmuciła mnie podwójnie. Raz, że były prezydent to ponoć chrześcijanin, dwa, że im częściej Wałęsa występuje w mediach, to tym głupiej mówi, jakby nie zrozumiał, że media są otwarte dla niego tylko dlatego, by z zaciekłością krytykował "kaczorów".
Dobrą wiadomość odebrał z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku Krzysztof Wyszkowski, były sekretarz redakcji "Tygodnika Solidarność". Otóż sąd ten uchylił wyrok sądu okręgowego, nakazujący mu przeproszenie Lecha Wałęsy za wypowiedź o agenturalnej przeszłości byłego prezydenta i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Kiedy sędzia w uzasadnieniu podała, że sąd I instancji nie wykorzystał jeszcze wszystkich dowodów, Wałęsa zerwał się z miejsca i szybko opuścił salę. Tak więc sprawa wraca do punktu wyjścia i nie jest już tak oczywista, jak się wydawała początkowo Lechowi Wałęsie. Tym bardziej że przeszłość Wałęsy powróciła niedawno w innej sprawie karnej, o czym za chwilę.
W tym samym czasie, gdy uniewinniano Krzysztofa Wyszkowskiego, w innej warszawskiej sali sądowej jako pokrzywdzony i świadek w procesie oskarżonego pułkownika SB Jana Lesiaka zeznawał żywy (na szczęście los nie wysłuchał Wałęsy) prezydent Lech Kaczyński. Mógł wreszcie publicznie powiedzieć to, o czym mówił od dawna. - Tak zwana inwigilacja prawicy była w istocie akcją prześladowań prawicy, polityków, którzy przeciwstawili się kompromitującemu państwo układowi - powiedział Lech Kaczyński.
Wrócimy do Wałęsy. Po zeznaniach Jarosława Kaczyńskiego na procesie Lesiaka, kiedy to premier przypomniał istnienie teczki agenta o pseudonimie "Bolek", którą pokazał mu w 1991 roku ówczesny szef UOP Andrzej Milczanowski, natychmiast zareagował sam zainteresowany. Jak było do przewidzenia, odwołał się do ustaleń Sądu Lustracyjnego, przypomniał o IPN, który przyznał Wałęsie status pokrzywdzonego.
Tak więc sprawa tajnej i płatnej współpracy Wałęsy z SB w końcówce roku 70., za sprawą wspomnianych dwóch spraw karnych, wraca na wokandę i może mieć epilog niekoniecznie korzystny dla Wałęsy. Wciąż aktualne pozostaje bowiem pytanie - jeżeli TW "Bolek" to nie Lech Wałęsa, to kim w takim razie był TW "Bolek"?
Ale nie wychodźmy jeszcze sali sądowej z Janem Lesiakiem na ławie oskarżonych. Ten były wysoki funkcjonariusz UOP, a dawniej SB, coraz lepiej czujący się w świetle kamer, wprowadza nową linię obrony. Stwierdził, że tzw. szafa, nazwana jego imieniem, kryje tylko część wytworzonych przez niego materiałów, że są też w niej dokumenty innych autorów i wymienił nazwisko Jerzego Urbana. To dobrze, że Lesiak zaczyna sypać, gdyż jego samotna obecność na ławie oskarżonych, jak pisałem tydzień temu, obraża sprawiedliwość.
I na zakończenie wiadomość też dobra, równocześnie pouczająca. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ujawniono jako agenta wywiadu wojskowego PRL, a później WSI, redaktora Milana Suboticia z TVN, wcześniej pracującego w DTV, potem szefa Teleexpressu, a dalej odpowiedzialnego za programy w telewizji TVN , w tym program "Teraz My". W jego deklaracji przystąpienia do dobrowolnej współpracy z Wywiadem Wojskowym PRL, w punkcie 2 deklaracji, czytamy: Zachować w absolutnej tajemnicy, nawet w obliczu osobistego niebezpieczeństwa, fakt współpracy z Wywiadem Wojskowym PRL oraz znane mi z tego tytułu sprawy i osoby. To dlatego każdy tajny agent, nigdy i nigdzie nie potwierdzi faktu swojej agenturalnej współpracy. Ujawnienie szkodliwego agenta wywiadu w mediach, to dobra wiadomość dla dziennikarstwa, zła dla Suboticia, bo choć utrzymał pracę, przerzucony z działu programowego do techniki w TVN, ale został spalony. Czy będzie teraz chciał podzielić się swoją agenturalną wiedzą z mediami? Zostać polskim Suworowem? Kolegów ma pod ręką. Morozowski, Sekielski - do roboty! Teraz Wy!
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:31, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 47 (568) 21 listopada 2006
Elegancki kapelusz i dobre samopoczucie
Jana Rokitę cenię za kilka rzeczy. Za to, że nosi kapelusz, co świadczy o utożsamianiu się jego właściciela z mieszczańskim obliczem partii, do której należy, a przy okazji stanowi o ciągłości obyczajowej w modzie III RP z II RP. Cenię go za to, że jako polityk jest "niezatapialny", bo nigdy nie traci dobrego samopoczucia, klęskę przekuje w sukces, a zwycięstwo powiększy. Rokita w odróżnieniu od Wałęsy, który posiada podobną cechę, mówi składniej i bardziej elegancko, ale tak samo trudno jest się zorientować, co naprawdę myśli. A poza tym jest premierem z Krakowa.
Jan Rokita umiejętnie przekonuje, że jego wnioski są słuszne, prawdziwe i akceptowane przez wszystkich inteligentnych ludzi. Od kiedy PO udowodniła rok temu, że można iść do wyborów parlamentarnych bez wydrukowanego i publicznie przedstawionego wyborcom programu partii, to dobre samopoczucie Rokity i innych czołowych polityków Platformy rozwija się w najlepsze. Mniej istotne są fakty, liczy się ich interpretacja i siła narracji, tak jak kiedyś "siła spokoju" u Tadeusza Mazowieckiego. Już w trakcie głosowania w wyborach samorządowych PO i jej liderzy ogłosili zwycięstwo. Nawet dziś, kiedy znane są oficjalne, gorsze dla niej, wyniki, Platforma powtarza, że odniosła sukces. Ale sukces to jakby za mało. Przy okazji głoszenia sukcesu można, a nawet należało dać "prztyczka" albo pokazać żółtą kartkę PiS-wi. - Platforma odniosła sukces, a PiS poniosło niezbyt wielką porażkę - mówi Jan Rokita w wywiadzie dla "Dziennika". Na pytanie: - Dlaczego porażka PiS w sejmikach jest mniejsza, niż można się było spodziewać? - Odpowiada: - Ja odwróciłbym to pytanie. Zagadnięty o klęskę PO w wyborach do rad gmin i powiatów, nie zgadza się i podkreśla sukces, gdyż PO ma swój udział w zwycięskich, lecz niepartyjnych, lokalnych komitetach obywatelskich, a poza tym PO jest mieszczańska, czyli silna w społecznościach zurbanizowanych. Ogłoszone wcześniej zwycięstwo PO w wyborach do Rady Warszawy zostało potwierdzone też jako sukces. PO ma 27 radnych, PiS 22. Jak tu rządzić niesamodzielnie i z sukcesem? Tymczasem Olejniczak także ogłosił swój sukces: - Mamy w Radzie Warszawy pakiet kontrolny. Powodem do zadowolenia dla PO jest także wynik wyborczy zblokowanego z nimi PSL-u. Owszem, cieszymy się z blokowania, potwierdza Rokita, ale z refleksem dodaje, że nie ma w tym żadnego udziału PiS-u - pomysłodawcy tak krytykowanego przez PO blokowania list. Jakkolwiek odczytywali wyniki wyborcze, według lidera PO, zawsze będzie to sukces jego partii.
Czy rzeczywiście można mówić o sukcesie PO w wyborach samorządowych i jaką miarą go mierzyć?
Na ogólną liczbę 13 mln 403 tys. głosujących, na PO oddano ponad 281 tys. głosów więcej niż na PiS, czyli PO dostała 2 proc. głosów więcej niż PiS. A ponieważ wyborców było tym razem więcej niż rok temu w czasie wyborów parlamentarnych, bo o ponad 1 mln 140 tys., PiS zyskał 51 tysięcy głosów w porównaniu z ubiegłym rokiem, a Platforma aż 682 tys. Teraz rozumiemy skalę i perspektywę sukcesu. Sukces mierzony jest optyką samodzielnego rządzenia po najbliższej wyborczej rozgrywce. Tej za trzy lata albo tej przed terminem wywołanym jakimś kolejnym kryzysem w łonie partii koalicyjnej. - Jesteśmy niestety ciągle tak naprawdę przed wyborami - z rozbrajającą szczerością mówi dziś Jan Rokita. Tak więc kampania PO będzie trwała wiecznie. Kolejne nawoływania lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego do współpracy z PO już zostały odrzucone. Przyszłość polityczna według Rokity to: ostry konflikt w polityce krajowej i głęboka współpraca w samorządach.
Na szczęście nie wszystkie scenariusze polityków się sprawdzają. Reklamowany przed rokiem w "Gazecie Wyborczej" jako programowy artykuł Jana Rokity pt. "Sarmaci przeciw reformatorom" zarzuca PiS sojusznika w postaci lidera PSL Waldemara Pawlaka. Dziś Waldemara Pawlaka wychwala jego nowy koalicjant Jan Rokita. Na kolejne wybory Polacy mieli nie pójść. Poszli, nawet w większej liczbie. Platforma miała być niezdolna do budowy silnej opozycji wobec PiS. Zbudowała ją i to bardzo radykalną. Rok temu większość głosowała na Platformę sprzymierzoną z PiS. Dziś Rokita szanse na współpracę z PiS dostrzega, ale dopiero po następnych wyborach, bo Kaczyński musi pójść po rozum do głowy. Nadal będzie się zwiększać liczba żałośnie opłacanych nauczycieli, wróżył Rokita przed rokiem. Stało się inaczej. Korporacyjny opór sędziów i prokuratorów miał się okazać silniejszy od ministra Ziobro. Jakoś daje on sobie radę. Itd., itd.
O jednej rzeczy Jan Rokita nie mówi. Dzięki wyborom lewica, a szczególnie ta spod znaku sierpa i młota, urosła ponownie do trzeciej siły politycznej. I to jest także sukces Platformy Obywatelskiej.
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:32, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 01 (572) 2 stycznia 2007
Agora wiecznie żywa?
Na początku grudnia 2006 r. w sali wykładowej Obserwatorium Astronomicznego w Warszawie red. Stanisław Remuszko promował III edycję swojej książki pt. "Gazeta Wyborcza. Początki i okolice". Zgodnie z przewidywaniami sala świeciła pustkami, mimo że o konferencji prasowej zostały powiadomione wszystkie media, oczywiście z "Gazetą Wyborczą" na czele. Mam przyjemność zaprosić - pisał Stanisław Remuszko do Adama Michnika - przedstawiciela P.T. Redakcji na niezwykły test zdrowia i krzepkości dotychczasowego układu medialnego, czyli na konferencję prasową z okazji wydania ...etc. I było dokładnie tak samo jak 6 lat temu, kiedy książka ukazała się po raz pierwszy. Wiem, bo i ja tam byłem. Gorące i wielokrotnie ponawiane apele autora, by nie pozwolić zamilczeć na śmierć jego książki, nie odniosły skutku. Chociaż, bo ja wiem... 6 lat temu nie było na tej sali Rafała Ziemkiewicza, a tym razem nie tylko że przyszedł, ale trzymał w ręku swoją najnowszą książkę "Michnikowszczyzna. Zapis choroby". Chorobą - i to ciężką - okazała się stworzona przez Adama Michnika medialna, pseudointelektualna, terrorystyczna wręcz dominacja wąskiej grupy "michnikowców" w życiu polskiego społeczeństwa. Tak więc jest już następna książka poświęcona Adamowi Michnikowi, tym samym jego medialnemu imperium Agorze. Tym niemniej prawo do pierwszeństwa zachowuje Stanisław Remuszko, przed laty dziennikarz "Gazety Wyborczej", bo tylko on miał okazję poznać i początki i okolice i opisać w jaki sposób (podstępny i nieuczciwy) pewne wąskie środowisko przywłaszczyło sobie i rozbudowało narzędzie, które pozwala mu sprawować - bez żadnej odpowiedzialności przed współobywatelami - część nieformalnej władzy w Polsce oraz co z tego wynikło dla ojczyzny, a także kto i jakie ma z tego korzyści. Remuszko, odchodząc dobrowolnie z "Gazety Wyborczej", odzyskał wolność i twórczą niezależność. Założył Prywatne Biuro Badania Opinii Ulicznej "Sonda", które przełamało monopol postkomunistycznych instytutów badawczych, a poza tym dostarczało trafniejszych prognoz przedwyborczych za niższą, przystępną cenę. Zasłużył także na komplement z ust Stanisława Lema. Kultowy pisarz zaliczył go do większego kozaka, który rzucił się z luksusowego pokładu "Gazety Wyborczej" w odmęty dziennikarskiego bezrobocia.
Początki "Gazety Wyborczej" to już rzeczywiście historia. Wciąż tajna, jakby specjalnego znaczenia. A zapowiadała się pięknie, wszak pierwsza redakcja ulokowała się w dawnym... żłobku przy ul. Czerskiej w Warszawie. Miał to być pierwszy niezależny dziennik między Łabą a Pacyfikiem - jak mówił Lech Wałęsa. Organ całej opozycji, a przynamniej tej, która przy "okrągłym stole" reprezentowała "Solidarność". Niestety, już jako dwuletnie dziecię "Gazeta Wyborcza" pozwała do sądu Jacka Maziarskiego, który powiedział to, o czym wszyscy wiedzieli, co wydawało się oczywistością: iż wydająca "Gazetę Wyborczą" spółka Agora powstała w 1989 r. z pieniędzy przeznaczonych na całą ówczesną opozycję. Niezależny i niezawisły sąd swoim wyrokiem zamknął usta następnym niepokornym pytającym naiwnie - no jak to tak - czy rzeczywiście to prawda, co oświadczyła spółka, że zaczęli wydawać "Gazetę" bez grosza? Niewygodne stały się też pierwotne deklaracje samej "Gazety Wyborczej", która w pierwszym swoim numerze pisała, że czuje się związana z "Solidarnością", lecz zamierza przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa. Trzech "ojców" założycieli Spółki Agora - Zbigniew Bujak, Aleksander Paszyński i Andrzej Wajda zdecydowało jednak, że spółka przypadła wybranym, grupie bliskich współpracowników, a zarazem przyjaciół Adama Michnika. I tak już zostało do dziś. Agora jest jedną z największych spółek giełdowych, skupiającą udziały w prasie, radiu, agencjach reklamowych, drukarniach, wydawnictwach, itd., a na temat tego "fenomenu" wydawniczo-dziennikarsko-biznesowego powstała tylko jedna, nadal przemilczana książka. Ryszard Bugaj (przyzwoity socjalista), o książce Stanisława Remuszki mówił w kontekście dramatu dla wolności. Dramat ten polega na tym, że większość mediów to samo nagłaśnia i to samo przemilcza.
Bojkot książki Remuszki trwa nadal, ale coś się jednak zmienia. Jakby ustępował już ten paraliżujący strach przed anatemą "salonu". W końcu przyczynił się do tego sam Michnik, ujawniając po długich, półrocznych wahaniach nagranie swojej biznesowej rozmowy z Lwem Rywinem. Poznając porażającą prawdę o III RP, poznamy, mam nadzieję, prawdę o prywatyzacjach, których symbolem, jakże znamiennym było uwłaszczenie się dziennikarzy "Gazety". Złośliwi mówili, że Remuszko, nie załapawszy się na udziały w Agorze, odreagował swoją książką. To nieprawda. "Michnikowszczyzna", użyję tu określenia Rafała Ziemkiewicza, nie przewiduje takich postaw. Przeważająca większość tych, którzy współtworzyli od podstaw "Gazetę Wyborczą", nie stała się dzięki jej prywatyzacji właścicielami milionowych udziałów w spółce Agora.
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:32, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 04 (575) 23 stycznia 2007
Mój przyjaciel esbek
Jeżeli prezydencka nowela lustracyjna wejdzie w życie, idea lustracji, oczyszczenia życia publicznego w Polsce zostanie definitywnie pogrzebana.
Celem lustracji, w myśl ustawy z 11 kwietnia 1997 r., miało być odsunięcie z zawodów wymagających zaufania publicznego ludzi z przeszłością agenturalną. Do tej pory oświadczenia lustracyjne złożyło ponad 20 tysięcy osób. Ich prawdziwość sprawdzał Rzecznik Interesu Publicznego. Jeżeli miał wątpliwości, występował do Sądu Lustracyjnego, a ten w procesie opartym na procedurze karnej (m.in. domniemanie niewinności) wydawał wyrok potwierdzający lub nie, zgodność z prawdą oświadczenia lustracyjnego. Przez 9 lat funkcjonowania ustawy odsunięto od sprawowanych funkcji tylko kilkudziesięciu agentów! Sądy oczyściły z zarzutu złożenia fałszywego oświadczenia lustracyjnego m.in. Mariana Jurczyka, Małgorzatę Niezabitowską, Lecha Wałęsę, Ferdynanda Rymarza, Aleksandra Kwaśniewskiego, Aleksandra Bentkowskiego, Zytę Gilowską i wielu innych mniej znanych. Postępowania sądowe toczą się od lat w stosunku do Leszka Moczulskiego, Józefa Oleksego, Jerzego Jaskierni. Działalność sądów lustracyjnych podsumował ostatnio dr Piotr Gontarczyk, historyk IPN. Stwierdza, że składy sędziowskie stanowią w większości byli pezetpeerowcy, niechętnie nastawieni do ustawy, stąd ich opieszałe działanie, niekiedy ochrona agentów oraz znamienne wyroki potwierdzające: fałszowanie dokumentów SB, fakty przedwczesnej lub nieuzasadnionej rejestracji agenta, "pozorowanie współpracy", zagubienie teczki personalnej czy teczki pracy agenta, itd. Powoływani świadkowie, byli esbecy, zeznający pod przysięgą, pozostają często w zmowie z lustrowanymi i ich obrońcami, wybielają swoich agentów i siebie. A wszystko to dzieje się za zamkniętymi drzwiami sądu. W przypadku wyroku w sprawie Małgorzaty Niezabitowskiej wszystkie telewizje przekazały tylko połowę sentencji wyroku: nie była agentem SB, a przecież przed konkluzją brzmiącą - nie skłamała w oświadczeniu lustracyjnym, sąd uzasadniał: Nie da się wykluczyć, że nie była agentem SB i nie da się wykluczyć, że nim była. Ponieważ wątpliwości rozstrzygane są na korzyść lustrowanego, Niezabitowska usłyszała korzystny dla siebie wyrok.
Przyjęta w ustalaniu prawdy materialnej regulacja kodeksu karnego oraz respektowanie przez sądy dotychczasowego orzecznictwa lustracyjnego, w tym Sądu Najwyższego i wykładni Trybunału Konstytucyjnego, prowadzą do wniosku, że sądy zajmujące się lustrowaniem służą głównie do oczyszczania z zarzutów osób oskarżonych o złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego. Jest tak jak w starym powiedzeniu z epoki głębokiego Peerelu, że do sądu idzie się po wyrok, a nie po sprawiedliwość.
Okazuje się, że ranga i wymowa historycznych faktów zawartych w dokumentach weryfikowanych w procesie karnym na wniosek osób zainteresowanych korzystnym dla siebie wyrokiem, przy współudziale ich bezpośrednich twórców-ubeków (podważających, bagatelizujących czy wręcz ośmieszających ich znaczenie), a wszystko to pod okiem życzliwego sądu, potwierdza iluzoryczność tak przeprowadzanych lustracji. To między innymi dlatego, że agentów nie udaje się usunąć w drodze postępowania sądowego, grupa młodych posłów różnych orientacji politycznych, poza postkomunistami, optowała za pełnym ujawnieniem wszystkich zasobów IPN i zlikwidowaniem sądów lustracyjnych. Każdy miałby wgląd w zbiory, a osoba podlegająca ustawie musiałaby uzyskać zaświadczenie z IPN na temat zebranych na jej temat danych. To właśnie powszechna możliwość dotarcia do pełnej wiedzy na temat każdej osoby, w tym wiedzy na tematy osobiste, wywołała największy protest przeciwników uchwalonej w grudniu ub. roku ustawy. Oczywiście nikt nie lubi, tym bardziej dziś zasłużony opozycjonista, aby jakiś obcy człowiek wyciągał przykre intymne fakty z jego życia. Tymczasem źródłem pozyskiwania agentury były najczęściej właśnie "haki", te ze sfery intymnej.
Prezydencka nowela powraca do starych uregulowań lustracyjnych, czyli oświadczenia lustracyjnego, procedury karnej w sądach apelacyjnych, jedynie urząd rzecznika interesu publicznego ma zastąpić jeden z pionów IPN. Jesteśmy więc w punkcie wyjścia, z tą tylko różnicą, że nie tysiące, ale setki tysięcy ludzi będzie się teraz domagało sprawiedliwości, a media będą wybierały osoby lustrowane według swojego politycznego albo koleżeńskiego zapotrzebowania. Ale najbardziej z nowelizacji ustawy będą zadowoleni "nasi" ubecy. Jako świadków sądy "zweryfikowały" ich pozytywnie. Teraz wyjdą z cienia nowi. Znowu będą niezastąpieni. Przyjacielscy dla swoich byłych ofiar i współpracowników, ale czy za darmo?
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 22:33, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
T Y G O D N I K
N A S Z A P O L S K A
ISSN 1425-1914 Indeks 332453 NR 09 (580) 27 lutego 2007
Ofiary IV RP
Trzeba przyznać, że Mieczysław Wachowski radzi sobie z mediami. Opuszczając areszt śledczy przy ul. Smutnej w Łodzi, po wpłacie 200 tysięcy złotych kaucji, wiedział co powiedzieć zgromadzonym tam dziennikarzom. Najpierw podziękował Lechowi Wałęsie za to, że nie zwątpił w jego uczciwość. To oczywiście nie znaczy, że Wałęsa wyłożył pieniądze na kaucję, co teoretycznie mogłoby być możliwe, skoro określił jej wysokość jako "niezbyt dużą". Potem Wachowski przypuścił atak na "Kaczorów", twierdząc, że jego aresztowanie jest osobistą zemstą braci Kaczyńskich, a śledztwem steruje ręcznie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Rzucił bon mot, bynajmniej nie w znaczeniu dobrego słowa, wręcz przeciwnie, wredny wierszyk, w nadziei, że redaktorzy powtórzą tłumowi: przeżyliśmy trzy rozbiory, przeżyjemy i Kaczory, by na koniec postraszyć obywateli totalitarnym państwem pod rządami PiS-u, który prześladuje niewinnych obywateli. - Każdy może siedzieć w więzieniu, każdy - przekonywał, prawnicy, lekarze, ludzie różnych zawodów i wy także, każdy - tu wskazał na grupę stojących przed nim dziennikarzy, zastrzegając, że nie życzy tego nikomu. Uliczną konferencję na ulicy Smutnej w Łodzi podsumował takąż samą smutną konstatacją: - Nie o taką Polskę walczyłem w latach 70. i 80. z Lechem Wałęsą. Ze strony mediów padło tylko jedno pytanie dotyczące tylko jednego zarzutu - przetrzymywania tajnych dokumentów. Wachowski papiery określił jako bez znaczenia i nieaktualne.
Poszło zatem dość sprawnie. A mnie się wydawało, że tymczasowo zwolniony z więzienia niewinny człowiek na spotkaniu z tłumem dziennikarzy będzie powtarzał dramatycznym głosem: - Jestem niewinny, jestem niewinny... albo cicho łkał: - Chcą mnie skrzywdzić, jestem niewinny... Tym bardziej że Wachowskiemu postawiono poważne zarzuty. Wyłudzenia 2 milionów złotych od irackiego biznesmena za pomoc w jego zwolnieniu z aresztu i zarzut wzięcia milionowej łapówki od przedsiębiorców chcących zalegalizować swoje hale targowe w Łodzi. Ponadto zarzut przechowywania tajnych dokumentów (że też śledczy musieli trafić na papiery dotyczące akurat FOZZ) oraz oskarżenie o złożenie fałszywych zeznań i inne oszustwa. Mieczysław Wachowski ma to szczęście, że nie musi zabiegać o uwagę mediów. Więcej, potrafi z tego faktu korzystać. Stąd jego obecność na imprezach przeciw polityce rządu czy na rozprawie wobec najsłynniejszego, dzięki mediom, bezdomnego Huberta H., który po wypiciu naubliżał Prezydentowi RP i stanął za to przed sądem. Jak na razie Wachowski ma czystą kartę. Nie o nim też śpiewano w kabarecie Olgi Lipińskiej: jadą, jadą pieniędzy wory, a na worach kaczory. Wachowski zamiast narzekać mógł skorzystać z rady Lecha Wałęsy, który w jednym z wywiadów zalecał swojemu byłemu ministrowi nie opuszczanie aresztu. - Na miejscu Wachowskiego posiedziałbym jeszcze w areszcie - radził jego przyjaciel, a potem wystąpiłbym o wysokie odszkodowanie od braci Kaczyńskich za to, że poprzez swoją intrygę spowodowali, że niewinny został aresztowany. Wachowski nie głupi, nie skorzystał, nie o take rade mu chodziło. Tyle w niej było mądrości, co satyry w piosence kabaretu Lipińskiej.
Media co prawda zajmują się informowaniem o wydarzeniach, ale coraz częściej wydarzenia kreują. A poza tym doskonale rozgrywają i podsycają konflikty między uczestnikami sceny politycznej, w celu wywołania większej sensacji i napięcia, a tym samym zwiększenia swojej oglądalności. Kamery jadą do Wałęsy wyłącznie po to, by usłyszeć krytykę braci Kaczyńskich. Kiedy Wałęsa słuchał spokojnie Radia Maryja, a nawet w nim występował, nie był mediom do niczego potrzebny. Kiedy obrażony na Radio wyskoczył z psycholami od Rydzyka, wówczas miał zapewnioną pełną obsługę liberalnych mediów. Od kiedy bracia Kaczyńscy wygrali wybory, Lech Wałęsa ma w swoim biurze w Gdańsku prawie zainstalowaną na stale kamerę telewizyjną. Najwięcej bzdur powiedział Wałęsa w mediach najmniej przychylnych obecnemu rządowi. Widać, że media te mają swoje sposoby, by Wałęsę odpowiednio "nakręcić", albo on sam, widząc medialnych sprzymierzeńców, tak się nakręca. Przy okazji: innym ciekawym zjawiskiem jest stopień skupienia, wręcz namaszczenia, z jakim wsłuchują się w idiotyzmy Wałęsy członkowie Platformy Obywatelskiej. Po stwierdzeniu, że Wałęsa ma rację, politycy podkreślają historyczną rolę, jaką odegrał, co oczywiście nie ma żadnego związku z tematem jego wypowiedzi. Wałęsa jest dobry, bo wali w "Kaczorów". Wachowski jest dobry, bo wali w "Kaczorów". Krytyka braci Kaczyńskich mieści się w kanonie poprawności politycznej. W każdym razie Hubert H. bezdomny, Mieczysław W. i Aneta K., to bez wątpienia pierwsze ofiary IV RP.
Wojciech Reszczyński
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:29, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Kiosk z gazetami okradli ,czy co?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:42, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Nie, Ekor, pracują w składzie makulatury.
Pozdrawiam, Jaga
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 23:45, 11 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
czytaj , czytaj peerelowski kacyku . przyda ci sie odrobine prawdy .
L. Kaczyński: UE zdolna do działania bez konstytucji!!
- Fakt, że energetyczny szczyt europejski zakończył się sukcesem świadczy o tym, że Unia Europejska jest zdolna do działania mimo braku unijnej konstytucji - uważa prezydent Lech Kaczyński.
- Polska uważa, że Unia Europejska mimo braku traktatu konstytucyjnego jest zdolna do działania - powiedział Lech Kaczyński na konferencji prasowej za zakończenie dwudniowego szczytu w Brukseli.
Na szczycie Unia zdecydowała się przyjąć wiążące zobowiązanie zwiększenia do 2020 roku udziału energii odnawialnej do 20 proc. Ten cel ma charakter uśredniony dla całej UE, co oznacza - tłumaczył prezydent - że Polska nie będzie musiała osiągnąć 20- procentowego pułapu.
- Dlaczego żeśmy to poparli? Bo jak mówiłem, Polsce zależało bardzo, aby ten szczyt skończył się sukcesem. Przyjęcie zasady niewiążącego charakteru zobowiązań byłoby porażką (szczytu) i kolejnym dowodem na niemoc Unii Europejskiej - tłumaczył polską postawę prezydent.
Kolejny raz podkreślił, że obowiązujący obecnie unijny Traktat z Nicei, a zwłaszcza system głosowania w Radzie (ministrów) UE, jest dla Polski bardzo korzystny.
- Zwróciłem uwagę naszym przyjaciołom z Grupy Wyszehradzkiej, że w ogólne nasze dzisiejsze spotkanie nie miałoby sensu, gdyby obowiązywał traktat konstytucyjny, ponieważ nie byłoby o czym mówić. W sposób oczywisty zostalibyśmy tutaj przegłosowani - powiedział Kaczyński.
Nawiązał do tego, że według założeń unijnej konstytucji decyzje dotyczące energetyki zapadałyby kwalifikowaną większością.
Prezydent zapewnił, że w trwających obecnie konsultacjach na temat przyszłego traktatu konstytucyjnego, "będziemy szukali kompromisu".
- Logika traktatu konstytucyjnego jest jednak taka, że trzeba (by został on przyjęty) jednomyślności, a nie większości - zauważył.
- Teraz bierzemy udział w grze o to, czy za kilka lat będzie istniało państwo polskie, czy polska administracja narodowa. Ja nigdy nie kryłem, że jestem za tym, by państwo polskie wraz z innymi państwami UE pozostało - kontynuował Lech Kaczyński.
- W ramach tej gry musimy uwzględniać różne możliwości, ale to nie oznacza, że zgodziliśmy się na odejście od systemu nicejskiego - dodał.
onet.pl
BRAWO KACZORY !!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|