Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAKĄ PRZYSZŁOŚĆ MA KRAJ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 62, 63, 64  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Nie 21:40, 21 Sty 2007    Temat postu:

Myślisz, Łukasz, że cierpliwość W mur jest sposobem na śmieci?
Z rozpędu jednego wymiotłam, ale może masz rację...
Poczekam, może same znikną...

Pozdrawiam, Jaga
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pon 13:07, 22 Sty 2007    Temat postu:

Nie znikły.... No
Nie pozostaje mi nic innego, jak fartuch, miotła i - wymiatać.
Czyżby rację miał Ekor w swoim wywodzie:

"Układy fizyczne posiadają olbrzymią skłonność do przyjmowania konfiguracji o wysokiej entropii i do takiego stanu jest wiele dróg .Zdaje się ze wysoka entropia jest naturalnym stanem rzeczy.
Szczególnie polecam to uwadze Pań które narzekają na stan nieuporzadkowania jaki często mężczyźni zostawiają wokół siebie. Jest to stan wyższej entropii , jest to stan obiektywnie naturalny. Proszę pamiętać."


Skoro naturalne, to co ja wyrzekam?!Cenzura

Pozdrawiam, Jaga Think
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 7:21, 23 Sty 2007    Temat postu:

Stan nieuporządkowania - zwiększa....
ale przy okazji wzrasta temperatura o t o c z e n i a ....czyli zmniejszają!
No nie wiem.... Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 10:23, 23 Sty 2007    Temat postu:

Niszczyli niewinnych ludzi i mają się świetnie!!!!

Luksusowe życie esbeków

Porywali ludzi, by potem ich katować i dręczyć. Śledzili dzień i noc, by wiedzieć wszystko o ich rodzinach. Później bezwzględnie tę wiedzę wykorzystywali. Dziś zamiast siedzieć na ławie oskarżonych, cieszą się życiem. Mają wysokie emerytury, luksusowe domy i pełne konta w bankach.

Porywał ludzi

Wieś Lubicz pod Toruniem. Dwa sklepy, kilka domów, w tym jeden... wyjątkowy. To wyróżniający się luksusem drewniany dworek na wzgórzu. Tu mieszka Marek Kuczkowski. Był porucznikiem peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. Działał wyjątkowo brutalnie. Przemoc, psychiczne znęcanie się nad ofiarami, to była jego specjalność. W wolnej Polsce przybrał maskę poważnego człowieka interesu. Szkoli ludzi biznesu. O swojej przeszłości milczy.

Kuczkowski z innymi esbekami założył w ramach resortu nieformalną grupę OAS (Organizacja Anty-Solidarność), która zasłynęła wyjątkową brutalnością. To on wraz z pięcioma kolegami w marcu 1984 r. porwał z ulic Torunia Antoniego Mężydłę, działacza opozycji, dziś posła PiS. Swoją ofiarę zawieźli nieoznakowaną nyską do lasu i postawili nad świeżo wykopanym dołem - pisze "Fakt".

"Przy skroni poczułem chłód lufy pistoletu i odgłos przeładowywanej broni. Myślałem, że to koniec" - wspomina dziś Antoni Mężydło. Potem zawieźli go na komisariat. Tam zaczęło się bicie. Esbecy żądali, by wydał innych opozycjonistów.

Kuczkowski za zasługi dostał w 1986 roku od partii medal za upowszechnianie marksizmu-leninizmu. W 1991 roku został skazany za porwania, ale zwolniono go po kilku miesiącach. Wziął się za biznes. Zaciągnął kredyt 150 mln starych zł na budowę pieczarkarni. Interes nie wypalił, więc wziął się za edukację. Od 11 lat prowadzi w Lubiczu Akademię Psychologii Biznesu, gdzie szkolą się menedżerowie, m.in z państwowych firm.



Niszczył księży w Krakowie

Kapitan Kazimierz Aleksanderek to jedna z najmroczniejszych postaci wśród krakowskiej esbecji. To właśnie on stał za werbunkiem i łamaniem duchownych z Krakowa. Podsłuchy, pobicia, wymuszenia, rozsyłanie nieprawdziwych informacji szkalujących szanowanych kapłanów - tak pracował przez ponad 30 lat kpt. Aleksanderek.

W wolnej Polsce ma emeryturę i prowadzi własny biznes. Handluje firankami. Mieszka w ekskluzywnej willi w Opatkowicach, jednej z najdroższych podkrakowskich miejscowości. To niewiarygodne, ale ten esbek jeszcze narzeka na swój ciężki los. "Co to jest 2 tys. zł emeryturki" - biadoli w rozmowie z "Faktem". A przecież w pracy dawał z siebie wszystko. To właśnie jego ludzie skatowali m.in. kapelana nowohuckiej "Solidarności" ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

Miał też dobre przygotowanie. W 1985 r. ukończył Wyższą Szkołę Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR. "To była prawdziwa kuźnia kadr KGB" - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Po powrocie do Polski Aleksanderek szybko awansował. W niecałe trzy lata dochrapał się stołka szefa IV Wydziału SB.

"Aleksanderek dla kariery był gotów zrobić wszystko. Z jego akt personalnych wyłania się obraz dyspozycyjnego oficera bezpieki. Przez 30 lat niszczył Kościół krakowski. Był jednym z najczarniejszym charakterów krakowskiej SB" - mówi Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki o prześladowaniu Kościoła przez bezpiekę.

W 1988 r., gdy system komunistyczny się rozpadał, Aleksanderek niszczył akta i teczki tajnych współpracowników. Po tej akcji się wycofał. Dzięki starym układom zbudował sobie pozycję człowieka interesu. Dziś nie ma sobie nic do zarzucenia.



Werbował szpiegów Jana Pawła II

Wacław Głowacki dziś udaje sympatycznego staruszka. Ale jeszcze kilkanaście lat temu, jako pracownik IV Departamentu MSW, zajmował się inwigilacją księży. Podstęp, intryga i szantaż to jego narzędzia w łamaniu kapłanów. Głowacki uchodził za jednego z najlepszych pracowników w swoim resorcie. Dzięki niemu bezpiece udało się pozyskać do swoich niecnych celów nawet ludzi z najbliższego otoczenia naszego papieża. To Głowacki prowadził ojca Konrada Hejmę, który przez lata donosił na Jana Pawła II.

Głowacki przez 34 lata wiernie służył bezpiece, a ta nagrodziła go niespotykaną jak na tamte czasy emeryturą. Gdy w 1987 r. odchodził z SB, dostał 70 tys. zł emerytury (średnia emerytura była wtedy pięć razy niższa). Dziś zasłużony Głowacki dostaje ok. 5 tys. zł emerytury, mieszka w obszernym mieszkaniu w przy Blacharskiej 1 na warszawskim Mokotowie - ujawnia "Fakt".
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Wto 10:24, 23 Sty 2007    Temat postu:

Maciej Rybiński, publicysta DZIENNIKA

"Don Kichotowie antylustracji"

Jesteście błędnymi rycerzami równie błędnej idei - autor "Końca Polski Kiszczaka i Michnika” Maciej Rybiński odpowiada w DZIENNIKU na polemiki z jego tekstem.

"Nie ten zły ptak, co kala,
ale ten, co o tem mówić nie pozwala"
C.K.Norwid

Fakty są wrogami prawdy - to zdanie włożył Cervantes w usta Don Kichota, błędnego rycerza żyjącego w wyimaginowanym świecie. I to właśnie zdanie mogłoby posłużyć za motto dla wszystkich polemik z moim artykułem "Koniec Polski Michnika i Kiszczaka”, opublikowanym w DZIENNIKU.

Ja pisałem o faktach, moi polemiści trzymali się jedynie słusznej prawdy, co potwierdza bardzo ładnie moją tezę o parareligijnym charakterze antylustracyjnego i antydekomunizacyjnego frontu, skupionego wokoł idei i osoby Adama Michnika.

Niestety, nasi błędni rycerze nie są zbyt rycerscy. "Jednym splunięciem wskoczył na dziennikarski parnas" - napisał o mnie i moim tekście w sobotniej "Gazecie Wyborczej" Dawid Warszawski. I tak delikatnie w porównaniu z Janem Lityńskim. Parę jego określeń: wrzask, wyzwiska, pomyje, ideologiczny bełkot, kubeł pomyj, epitety zatruwające opinię publiczną. No i oczywiście kanoniczny "język nienawiści".

Wzywam teraz pana Jana Lityńskiego do wskazania w moim artykule choć jednego epitetu, jednego słowa napisanego z intencją obrażenia kogokolwiek. Jeśli mi pokaże, posypię głowę popiołem i pójdę, nie do Canossy, ale do Manczy i też będę bił pokłony wiatrakom. Ale Lityński nic takiego nie znajdzie. To jest po prostu odruch warunkowy - bagno, szambo, pomyje: tak szlachetna elita Polaków od lat prowadzi polemiki w ważnych dla Polski sprawach. Podobnie jak przywoływanie najgorszych propagandzistów Gomułki, do których zacny Jan Lityński był uprzejmy mnie porównać. Jeśli już będziemy szukać koniecznie paraleli między rokiem 1968 a 2007, to okaże się, że byli funkcjonariusze SB są Żydami naszych czasów, a antyubekizm jest nowoczesną formą antysemityzmu.

Zarzucając mi język nienawiści od razu w pierwszym akapicie, w kolejnych Jan Lityński daje świadectwo ograniczeniom, jakim podlega w jego środowisku miłość bliźniego. Bliźnimi są tylko ci, którzy mają słuszne, to znaczy moje, poglądy. "Taką samą metodę stosują obecnie Rydzyk i »Nasz Dziennik«" - napisał Lityński.

Doprawdy? A ja mam obecnie wrażenie, że większość artykułów z "Naszego Dziennika" w obronie arcybiskupa Wielgusa mogłaby się ukazać w "Gazecie Wyborczej", a w wielu przypadkach mam uczucie, że argumentacja tych tekstów to ekstrakt z gazetowej publicystyki ostatnich lat kilkunastu. Spodziewałem się zresztą, że ksiądz profesor Bartnik też weźmie Adama Michnika w obronę przede mną. Taka jest logika sytuacji i o tym groteskowym rozwoju, zapędzającym Michnika i Rydzyka do jednego kąta, był mój artykuł. Ale dajmy spokój formie tych polemik. Wyziera z niej irytacja, co może mi tylko sprawić satysfakcję. Świadczy bowiem o tym, że trafiłem celnie.

Jacek Żakowski przeciwstawił mojej Polsce Michnika i Kiszczaka - Polskę Jana Pawła II i Michnika. Jak napisał do mnie jeden z Czytelników, niedługo dowiemy się, że III Rzeczpospolita to Polska Chrystusa i Michnika. Zresztą nie wiadomo, czy na pewno w tej kolejności. W każdym razie było to kolejne potwierdzenie istnienia kultu, który wyklucza samodzielne, pozakanoniczne myślenie. Żakowski stwierdził też, że Jan Paweł II gdyby chciał, to jednym pstryknięciem zlustrowałby Kościół. Widocznie, zdaniem Żakowskiego, nie chciał.

Nie byłem w tak dobrej komitywie z Janem Pawłem II jak publicysta "Polityki" i nie znam jego motywacji. Wiem tylko, że Polska nawet za życia polskiego papieża była państwem prawa, w którym, dzięki wysiłkom - to jest skrótowe i niezbyt precyzyjne określenie, ale trudno - środowiska "Gazety Wyborczej" archiwa były zamknięte, a lustracja ani Kościoła, ani choćby dziennikarzy niemożliwa. Dopiero od kilku lat arcybiskup Wielgus, gdyby ubiegał się o stanowisko wójta, musiałby złożyć oświadczenie lustracyjne i mógłby trafić przed sąd za lustracyjne kłamstwo.

W ogóle radziłbym nieco powściągliwsze posługiwanie się autorytetem zmarłego papieża w pyskówkach politycznych. Wprawdzie "Gazeta Wyborcza" zaanektowała Go wydając serię "Nasz papież", ale też propagowała koszulki "Nie płakałem po papieżu". Bardzo to dwuznaczne i chyba nieprzyzwoitością jest wykrawanie z Jana Pawła II broni polemicznej. Jana Pawła II przyprzągł do Adama Michnika na łamach "Polityki" także Tomasz Wołek, który w chorągwi antylustracyjnych rycerzy odgrywa ostatnio rolę Sancho Pansy. I na tym nie poprzestał. Do Polski Kiszczaka i Michnika dopisał jeszcze Bartoszewskiego i Balcerowicza. Wałęsę, Mazowieckiego, Buzka, Halla, Zolla, Safjana, Strzembosza.

Nie wiem, ile spośród tych osób złożyło na ręce Sancho Wołka oświadczenia, że za prawdziwie demokratyczny fundament Rzeczypospolitej uważają urzędowo wygładzoną wersję historii PRL, opracowaną w drodze politycznego consensusu, niepamięć o cierpieniach wszystkich za wyjątkiem Adama Michnika, abolicję nie tylko prawną, ale i moralną. Co do kilku osób z tej listy, które znam osobiście, mam pewność, że się na taką wersję jedności moralno-politycznej narodu nie godzą.

Projekt Polski opartej na niepamięci o totalitaryzmie i jego skutkach dla poszczególnych ludzi nie może zostać zrealizowany ani jako poważny projekt polityczny, ani tym bardziej jako płaszczyzna moralna. Kończy się to groteską, co widać dziś każdego dnia. Lustracja stała się narzędziem polityki, na co dziś tak wszyscy narzekają, dlatego, że nie została przeprowadzona w porę. A nie została, bo najbardziej opiniotwórcze przez lata środowisko, z Adamem Michnikiem jako ideologiem i symbolem, zręcznie i skutecznie uniemożliwiała jej przeprowadzenie.

Powtórzę jeszcze raz - to środowisko "Gazety Wyborczej" wykreowało lustrację i przy okazji dekomunizację na najobrzydliwszy rodzaj .... I trzyma się tego kurczowo po dziś dzień. Paweł Wroński, broniąc Michnika, napisał, że "to zgoda narodowa prowadziła Polskę do modernizacji i członkostwa w NATO i UE". Dziwny to argument. Skoro jednak Jan Lityński porównuje mnie do Gomułki, to napiszę, że przypomina mi to obronę PRL stwierdzeniami, że w PRL dzieci chodziły do szkół, ludzie mieli pracę, a Warszawa została odbudowana. Wszystko to prawda, ale czy gdyby Polska nie była Ludowa, szkoły by nie powstały, a Warszawa do dziś leżała w gruzach?

Związek braku lustracji i dekomunizacji z przystąpieniem Polski do NATO i UE jest jeszcze bardziej wątpliwy. Naprawdę, akceptacja naszego przystąpienia przez Zachód nie zależała od rezygnacji z lustracji. Nie było takiego warunku. Siedziałem w tym czasie w Bonn, byłem częstym gościem w Brukseli i Strasburgu i nigdy od nikogo czegoś podobnego nie słyszałem. Otoczenie ówczesnego kanclerza Kohla, który zarządził natychmiast i lustrację, i dekomunizację, a nawet powołał komisję śledczą Bundestagu dla zbadania zbrodni reżimu komunistycznego, było raczej zdziwione, czemu Polacy nie robią tego samego. Polska została przyjęta do obu tych międzynarodowych struktur, bo taki był interes polityczny Zachodu, a nie dlatego, że Michnik ściskał się z Jaruzelskim i Kiszczakiem. Nie należy przekraczać jednak granicy śmieszności w szukaniu argumentów.

Większość moich szanownych polemistów wypomniała mi pobyt na emigracji i nieobecność w Polsce w czasie przełomu. Odbiera mi to jakoby raz na zawsze prawo wypowiadania się w sprawach publicznych. Jacek Żakowski w "Polityce" wymienił nas trzech: mnie, Tadeusza Witkowskiego i Bronisława Wildsteina. Mógł jeszcze dopisać członka KOR-u i twórcę "Nowej", przewodniczącego stworzyszenia Wolnego Słowa Mirosława Chojeckiego, który skarżył mi się, że od niektórych kolegów z opozycji słyszy - ty nie masz prawa się wypowiadać, bo jak myśmy tu walczyli, siedziałeś na Champs Elysees i piłeś absynt.

Szkoda, że nikomu nie przychodzi do głowy, iż na emigracji nie tylko piliśmy absynt. Także żyliśmy w normalnych krajach zwykłej demokracji, w których toczyły się publiczne debaty o najboleśniejszych problemach tych społeczeństw, w których rozgrzebywano historię, także bolesną, wyciągając na jaw prawdę. Ujawniano afery, demaskowano ludzi uwikłanych w najrozmaitsze podłości i nikt, nawet broniąc się i oponując, nie widział w tym zagrożenia dla stabilności państwa i zdrowia moralnego społeczeństwa. Prawda, jakakolwiek by była, stanowi fundament przyszłości i nikt jej nie próbował skazać na banicję w imię własnych złudzeń i fobii. Przywykliśmy na emigracji do takiej normalności i sądziliśmy, że Polska, która powstanie, będzie krajem normalnym. Nie tylko ustrojowo i gospodarczo, także duchowo.

Zdusić lustracji na zawsze się nie da, tak jak nie da się ukryć, czy całkiem zniekształcić, żadnego fragmentu historii. Jedyny pożytek - ale czy przypadkiem nie wątpliwy - z antylustracyjnego zapału jest ten, że podłości i występków wciąż nie można nie to, że ukarać, ale nawet nazwać i napiętnować. Ich sprawcy odejdą i już odchodzą w przekonaniu, że zabiorą tajemnicę ze sobą. Ale to złudzenie. Jeśli nie my, lustracji dokonają w imię higieny społecznej następne pokolenia. Będą się dziwić i szydzić. Także z tej dyskusji przeciw prawdzie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 8:46, 24 Sty 2007    Temat postu:

NIK zawiadomiła prokuraturę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Polskie Huty Stali sprzedane za bezcen

Wycenę polskich hut zaniżono o 2 mld zł, a w trakcie ich sprzedaży wielokrotnie złamano prawo - tak ocenia NIK jedną z największych krajowych prywatyzacji. Inspektorzy zalecają Ministerstwu Skarbu renegocjowanie umowy z hinduskim koncernem Mittal Steel - pisze DZIENNIK.

Andrzej Szarawarski Dyskretną pieczę nad prywatyzacją hut cały czas sprawował były SLD-owski baron i ówczesny wiceminister skarbu Andrzej Szarawarski. Ani on, ani żaden z ministerialnych urzędników nie zauważył zaniżonej wyceny najważniejszych polskich hut: Sędzimira, Katowice, Florian i Cedler. Czy to możliwe, zważywszy, jak bardzo wiceminister Szarawarski interesował się przebiegiem prywatyzacji?

Gdy 11 lutego 2003 r. otwierano koperty ze wstępnymi ofertami inwestorów, Szarawarski niespodziewanie pojawił się na posiedzeniu międzyresortowej komisji, choć nie był jej członkiem. I asystował jej, bo wyproszenie Szarawarskiego ze spotkania uniemożliwił ponoć brak odpowiednich procedur.

To również Szarawarski w 2003 r. wprowadził tylnymi drzwiami do Ministerstwa Skarbu Konsorcjum Doradcze, które wyceniało wartość hut. Umowę (o wartości ponad 3 mln zł) konsorcjum dostało bez przetargu, w trybie z wolnej ręki.

"Przy wycenie Polskich Hut Stali nie wzięto pod uwagę ich planów finansowych i przyszłych zysków" - mówi Andrzej Sowiński, wicedyrektor Departamentu Skarbu Państwa i Prywatyzacji NIK. A zyski są potężne. W 2004 r. zysk netto grupy kapitałowej PHS SA wyniósł ok. 3 mld zł.

Prywatyzacja PHS zaczęła się w 2003 roku, koncern Mittal Steel kupił pakiet kontrolny akcji tej spółki w 2004 roku. Wówczas nikt nie zakwestionował sprzedaży największych polskich hut, odtrąbiono to jako sukces, mimo że w już tamtych latach zaczął się wielki boom na wyroby stalowe, zapoczątkowany przez Chiny.

Tymczasem Skarb Państwa sprzedawał Polskie Huty Stali dosłownie za grosze. Pakiet 22 procent akcji wyceniono na 6 mln zł, co dawało zaledwie 25 groszy za akcję. Co ciekawe, hinduski inwestor skupował akcje od wierzycieli hut (np. PKP) po 10 zł, czyli czterdzieści razy drożej! NIK wylicza, że Hindusi kupili 62 proc. akcji za 1,43 mld zł. Zrobili znakomity interes.

O aferalnej prywatyzacji hut NIK zawiadomiła Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście. W doniesieniu jest mowa o przestępczej działalności urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 8:57, 24 Sty 2007    Temat postu:

Służyli Rosji i - jak podkreślali - to ona była i@@@czyzną
Twarze oprawców...
Mocne słowa - o niedocenianiu w wolnej Polsce bohaterów, olbrzymich emeryturach i przywilejach przysługujących ubekom, a nawet nieudolności IPN - padały wczoraj podczas otwarcia wystawy "Twarze łódzkiej bezpieki". Ekspozycja to 45 fotografii i biogramów "zawodowych" funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Łodzi. Wśród nich ci najbardziej "znani" - Mieczysław Moczar czy Grzegorz Piotrowski. Jednak i pozostali wysocy rangą pracownicy aparatu bezpieczeństwa wzbudzają wiele emocji u oglądających. Oglądający po latach twarze oprawców podkreślali, że choć przez moment - w trakcie ekspozycji - ci ludzie mogą być moralnie potępieni.
- W łódzkim oddziale IPN jest prawie 8 tys. teczek funkcjonariuszy UB i SB z naszego miasta - mówił szef oddziału Marek Drużka. - Ujawnianie ich trwa, ale wiadomo jedno z tych dokumentów - ci ludzie służyli Rosji i - jak podkreślali - to ona była i@@@czyzną - dodał. W trakcie wystąpienia otwierającego ekspozycję zwrócił uwagę na kilka nazwisk, między innymi Mieczysława Moczara, który tworzył komunistyczny aparat represji w Łodzi, pierwszego szefa UB w tym mieście, późniejszego ministra SW i sekretarza KC PZPR, oraz Grzegorza Piotrowskiego - mordercy ks. Jerzego Popiełuszki. - W jego teczce - co przykuwa uwagę - jest mnóstwo pochwał za gorliwość w inwigilacji Kościoła i księży, a z notatek wynika, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu - stwierdził Paweł Kowalski, kurator wystawy.
Pracownicy IPN zwracają uwagę na jeszcze inne postaci wyjątkowo niechlubnie zapisane w historii - Teodora Dudy, Józefa Nocuły czy Czesława Antczaka - dwaj ostatni, będąc oficerami śledczymi, cechowali się niezwykłą brutalnością wobec przesłuchiwanych. Duda z kolei inspirował swoich ludzi do przemocy i bicia w czasie śledztwa. - Podczas oglądania fotografii rodzi się refleksja - mówiła wczoraj w IPN wojewoda łódzki Helena Pietraszkiewicz. - Mogliśmy przez 50 lat spotykać na ulicy czy w sklepie ludzi, których profesji nie znaliśmy. A przecież występowali oni przeciw Polsce i Polakom - wskazywała. Dlatego, według niej, chociaż poprzez pokazanie twarzy oprawców na tej wystawie mogą oni czuć się przynajmniej przez chwilę potępieni. - Choć w taki mały sposób zadośćuczynić ich ofiarom - tłumaczyła.

Język z poprzedniej epoki
Jednym z mocniejszych akcentów było wystąpienie prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego. Poza słowami szacunku dla ofiar reżimu komunistycznego, dla osób prześladowanych czy kombatantów obecnych na uroczystości prezydent poinformował o piśmie, jakie tydzień temu otrzymał z IPN. - Zostałem powiadomiony o umorzeniu śledztwa w sprawie bezprawnego zatrzymania mnie i Andrzeja Słowika, potem więzienia i procesu - powiedział. W uzasadnieniu prokuratora z IPN znalazło się stwierdzenie, że ci, którzy przygotowywali akt oskarżenia, działali bez zewnętrznego przymusu. - Dziwna logika prawa, dziwny język z tamtej jeszcze epoki - podkreślał Jerzy Kropiwnicki. - Nie spodziewałem się tego w niepodległej Polsce - dodał. Według niego, tego rodzaju skandal wymaga protestu i on taki złoży. - To haniebny list, który otrzymałem od prokuratora z IPN - stwierdził. Zdaniem Kropiwnickiego, to kolejny dowód, że proces uwalniania od przeszłości ubeckiej posuwa się z wielkimi trudnościami. - Choć dziś można spojrzeć w twarz zbrodniarzom, to jednak w niepodległej Polsce podlegają oni większej ochronie niż ich ofiary. Trzeba, by wreszcie sprawiedliwość się dopełniała - apelował prezydent.
Na otwarcie ekspozycji przybyło wielu kombatantów. Także oni podczas uroczystości zabierali głos, również oni w mocnych słowach krytykowali obecny stan, w którym zbrodniarze mają przywileje. - Bohaterowie mają nędzne emerytury - mówił Stanisław "Burza" Karliński, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK z Piotrkowa Trybunalskiego. - Ale czemu nie mówi się o tym, kto jest temu winien? - pytał. Według niego, do takiego porządku przyczynili się szczególnie Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. Takim stwierdzeniem wywołał burzę oklasków.
Ekspozycja w siedzibie IPN to fotografie 45 funkcjonariuszy zajmujących kierownicze stanowiska w łódzkim aparacie bezpieczeństwa w całym okresie jego funkcjonowania (Urząd Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa). Na prezentowanych planszach oprócz twarzy pojawiają się charakterystyki funkcjonariuszy, przebieg ich służby, zaprezentowane są także wycinki dokumentów pozwalających opisać postawę funkcjonariusza w momentach przełomowych, fragmenty dotyczące jego pracy w resorcie, poglądów, a także życia osobistego. Pod niektórymi postaciami widnieją zdania z notatek - "wrażliwy na zło i podejmujący z nim walkę" czy "wierny, oddany funkcjonariusz", "w pracy i życiu osobistym prezentuje właściwą postawę moralną".
Anna Skopinska, Łódź
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 14:59, 24 Sty 2007    Temat postu:

Gilowska o deficycie: to znakomity wynik

Deficyt budżetowy za rok 2006 będzie niższy o ok. 5,5 mld zł wobec zaplanowanych w ustawie 30,5 mld zł - poinformowała w środę wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska.

"Zrealizowany deficyt w 2006 roku będzie o około 5,5 mld zł niższy od dopuszczalnego limitu zapisanego w ustawie budżetowej. To znakomity wynik"- powiedziała Gilowska w trakcie debaty nad senackimi poprawkami do budżetu w Sejmie.

Deficyt budżetu po listopadzie 2006 roku wyniósł 18.548,8 mln zł wobec planowanej na cały rok kwoty deficytu 30.546,7 mln zł, co oznacza 60,7 proc. planu.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Śro 21:12, 24 Sty 2007    Temat postu:

SZKODNIK EKONOMICZNY
Andrzej Ruraż - Lipiński
Z Narodowego Banku Polskiego odszedł Leszek Balcerowicz, a świat jakby tego nie zauważył. Giełdy nie upadły, gospodarka polska się nie rozsypała. Polska trwa. Okazuje się, że można żyć bez Balcerowicza. Jego miejsce w NBP zajął Sławomir Skrzypek, inżynier budownictwa. Jasne jest, że nie ma przygotowania do kierowania tak ważną dla państwa, konstytucyjną instytucją, ale przecież pani Gronkiewicz-Waltz, a także Balcerowicz też na początku nie mieli. Widać więc, że nie jest to najważniejsze. A co jest? Dzisiaj, dla polskiej gospodarki, najbardziej istotne jest to, by nowy prezes nie prowadził takiej polityki kreowania pieniądza, jak Balcerowicz i aby odszedł od wiodących w UE kanonów ekonomicznych, które wmówiono Polakom i które również rząd Kaczyńskiego uznał za właściwe.

W swym „testamencie” Balcerowicz wezwał swego następcę do naprawy finansów publicznych (co sugeruje, że stan finansów publicznych jest zły, czyli, że on sam tyle lat źle pracował) i obniżenia podatków.
W swym „testamencie” Balcerowicz wezwał swego następcę do naprawy finansów publicznych (co sugeruje, że stan finansów publicznych jest zły, czyli, że on sam tyle lat źle pracował) i obniżenia podatków. Może najpierw kilka zdań, dotyczących tego fundamentalnego dla opozycji, zagadnienia, jakim jest obniżenie podatków.

Jakie podatki?
Jak twierdzi profesor Jerzy Żyżyński, „podatek jest ceną za istnienie i funkcjonowanie państwa”. To oczywiste, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Patrząc na to z punktu widzenia gospodarki rynkowej, można powiedzieć, że jeśli cena jest niska, to i produkt jest byle jaki. Oznacza to, że jeśli będziemy płacić niskie podatki, to państwo, albo nie będzie wykonywało niektórych ważnych funkcji, albo będą one marnej jakości. Przykładem jest tu służba zdrowia, która źle funkcjonuje, bo jest niedoinwestowana, czyli my wszyscy zbyt mało na nią płacimy. Stąd wniosek, że państwo, które dobrze funkcjonuje – dobrze wywiązuje się ze swych zadań, a aby móc dobrze funkcjonować, musi mieć podatki na odpowiednio wysokim poziomie.
Jak przypomina prof. Żyżyński, Jeffrey Sachs (partner Balcerowicza) zauważył, że znakomicie prosperują państwa skandynawskie w porównaniu do państw anglosaskich. W tych pierwszych, przy wyższych podatkach, mają większy budżet i stąd lepszą gospodarkę i szybszy rozwój, niż w tych drugich, wyznających doktrynę polskich liberałów, czyli niskich podatków i mniejszych wydatków socjalnych. Wynika stąd, że wysokie finanse publiczne mają duży wpływ na rozwój gospodarczy.
W Polsce cały problem polega na „konieczności”, według niektórych, obniżenia podatków dla najbogatszych. Wyznawcom tej teorii chodzi o to, by zasilili oni swymi pieniędzmi sektor bankowy, z którego można później czerpać środki na inwestycje. Można by też te pieniądze wprowadzić na giełdę w przekonaniu, że mocniejsza giełda przyczynia się do rozwoju gospodarczego, bo firmy mogą, poprzez nią finansować swoje inwestycje. Jednak w naszym kraju zdecydowanie najwięcej firm jest finansowanych z bardzo drogich kredytów bankowych i środków własnych (których mają one bardzo mało), czyli tych, które uzyskują dochody ze sprzedaży swych produktów i usług. A pieniądze najbogatszych są najczęściej wyprowadzane z kraju i inwestowane poza granicami. Do inwestycji w kraju mogą ich skłonić tylko proporcjonalne ulgi podatkowe.
Biorąc to pod uwagę, wyznawanie teorii, że obniżenie podatków wpływa negatywnie na rozwój gospodarczy – ma się nijak do naprawy finansów publicznych. Profesor Żyżyński nazywa to „psuciem państwa”. Czyżby więc Balcerowicz zalecał swojemu następcy dalsze psucie Polski?

Deficyt budżetu państwa
Następne wyraźne zalecenie dla prezesa Skrzypka, to naprawa finansów. Tę naprawę Balcerowicz rozumiał jako zdecydowaną walkę z deficytem budżetowym państwa.
Zdaniem prof. Żyżyńskiego, „umiarkowany deficyt jest normalną rzeczą w każdej gospodarce”. W normalnie kierowanych i rozwijających się państwach, także prawie każde gospodarstwo domowe rozwija się, korzystając z kredytu. Istota tego zagadnienia ekonomicznego tkwi nie w samym deficycie, lecz w wydawaniu tych pieniędzy. Jeśli pożyczone pieniądze wydawane są na potrzeby własnego gospodarstwa, czy na rozwój kraju, to taki kredyt jest, oczywiście, wręcz pożądany. Trzeba tu jeszcze tylko założyć, że pieniądze pożyczane są od własnego społeczeństwa, lub pochodzą z narodowego, polskiego banku. Jeżeli państwo pożycza pieniądze od swych obywateli, to oznacza, że ten zaoszczędzony przez nas pieniądz „przekształca się w wydatki konsumpcyjne budżetu państwa i jest ukierunkowany na tych, od których państwo pożyczyło”. Tym samym więc, gospodarka państwowa powinna zaoferować zwiększoną podaż wszelakich dóbr. Jeżeli nie jest w stanie, oznacza to, że pożyczone pieniądze państwo źle spożytkowało i deficyt się zwiększa.
Konieczne, wręcz niezbędne, jest zachowanie równowagi między wzrostem popytu a możliwością podaży na rynek rozmaitych dóbr konsumpcyjnych.
Generalnie, naprawa finansów Polski polegać powinna na zwiększeniu finansów państwa, a nie na jego zmniejszeniu. System podatkowy powinien być tak skonstruowany, aby odciążyć biednych a obciążyć bogatych. Zaś deficyt budżetowy winien być finansowany obligacjami państwowymi, które, państwo musi zwrócić swym obywatelom wraz z kapitałem.

Inflacja
Jest jeszcze jeden problem, a mianowicie inflacja, której sprzyja wysoki deficyt.
Tak jak Balcerowicz wykreował przekonanie, że tylko niskie podatki mogą ruszyć gospodarkę, tak samo fałszywie wpajano Polakom, że to finansowanie deficytu zabiera oszczędności z sektora finansowego, przez co ogranicza się wzrost inwestycji. Zdaniem ekonomistów, rzeczywiście myślących o dobru państwa, nie jest to prawda, bo „już dawno udowodniono, że to nie inwestycje zależą od oszczędności, ile raczej oszczędności są wynikiem inwestycji”.
Jeżeli państwo prywatyzuje swój majątek i sprzedaje go własnym obywatelom, to przecież też ściąga oszczędności z sektora bankowego, a poprzez wydatki budżetowe przekształca je w konsumpcję. I tak, prywatyzacja konsumowała oszczędności i ograniczała, wypierała wręcz inwestycje, co jest oczywiście szkodliwe dla państwa, a praktykowane do dzisiaj. Jest jeszcze gorzej, gdy majątek narodowy jest przekazywany w obce ręce. Oznacza to, że do gospodarki wpływają pieniądze z zewnątrz a jednocześnie ściągane są oszczędności krajowe, czyli ludność dysponuje mniejszą gotówką, co ogranicza popyt. A więc zamiast finansować rozwój gospodarczy, pokrywane są inne wydatki z budżetu.
Majątek narodowy był i jest, niestety, przejadany przez państwo.
Mimo to, politycy domagają się nadal prywatyzacji tego, co jeszcze zostało!

Stopy procentowe
Stopy procentowe to jeden z instrumentów wpływania na polską gospodarkę przez Narodowy Bank Polski, który jest ściśle związany z inflacją. Ten konstytucyjny obowiązek NBP realizuje na drodze podnoszenia, bądź obniżania stóp procentowych. Trzeba podkreślić, że podnoszenie stóp to bardzo wymierny efekt walki z inflacją, który ma na celu ściągnięcie pieniędzy z rynku (tych z oszczędności) i tym samym, zasilenie zasobów bankowych.
Pieniądz ma pobudzać popyt – to jedna z kilku, ale jakże istotna jego funkcja. Jeżeli posiadamy jakieś zasoby pieniężne, to rosną nasze wydatki konsumpcyjne, to pobudza podaż dóbr, a tym samym zwiększają się kredyty bankowe, zaciągane przez przedsiębiorców, na działalność gospodarczą i inwestycyjną. Jeśli kredyty są tanie, to łatwiej inwestować i rosnący popyt jest zaspokajany przez podaż. Ale przecież obce Polsce banki nie mają interesu w tym, by gospodarka polska się rozwijała, więc oferowane przez nie kredyty są bardzo drogie.
Tak więc drogie kredyty i ograniczanie płac pracowników, zaniżanie wysokości ich zarobków, to dławienie popytu, a w konsekwencji i całej gospodarki. Programowe zaś, wręcz maniakalne obniżanie inflacji metodą podwyższania stóp procentowych, to także hamowanie rozwoju gospodarczego. Przy stałym monitorowaniu rynku, stopy procentowe można obniżać, co pobudzi gospodarkę. Można je podnosić, gdy zbyt wiele pieniędzy dostaje się na rynek i podaż nie jest w stanie pokryć zapotrzebowania na dobra i wszelakie usługi, (czyli popyt), czyli wtedy, gdy gospodarka jest przeinwestowana.
Ekonomiści i politycy często przywołują przykład Irlandii, która ostatnio dość znacznie obniżyła swoje podatki i funkcjonuje znakomicie. Ale w latach 90-tych XX wieku, gdy rozpoczęła proces wychodzenia z kryzysu, miała 10-procentowy wzrost gospodarczy, niskie stopy procentowe i wysokie podatki. O tym jednak pan Balcerowicz i jego wyznawcy nie wspominali.

Złotówka jest za mocna
Kreacja polskiej złotówki na rynku, to bardzo istotny element poprawy polskiej gospodarki. Bardzo mocna złotówka jest zdecydowanie niekorzystna dla polskich eksporterów, którzy za zarobione dewizy otrzymują mniej złotówek, a przy niskich stopach procentowych mogliby więcej inwestować z korzyścią dla siebie, co też zmniejszy bezrobocie w kraju i bardziej ich uodporni na wzrost wartości złotego.
Mocna złotówka sprzyja importowi i czyni złotówkę nadwartościową.
Najbardziej więc ekonomicznym działaniem jest utrzymywanie wysokiej wartości złotego i jednoczesne, bezpośrednie kredytowanie gospodarki, co winno skutkować nowymi inwestycjami.
Umacnianie złotego zwiększa dysproporcje pomiędzy Polską a krajami strefy euro i nasze wejście do tej strefy, w tej sytuacji staje się zdecydowanie niekorzystne. Polska powinna rozważać przyjęcie euro dopiero, gdy realna wartość złotówki będzie proporcjonalna do euro. To znaczy, gdy za złotówkę w Polsce będzie można kupić tyle samo, co za euro na przykład w Irlandii czy Hiszpanii. Wydaje się, że prezes Skrzypek podziela to stanowisko.
Balcerowicz wraz z ultraliberalnymi przedsiębiorcami cały czas dążyli do tego, aby płace polskich pracowników w stosunku do płac w bogatych krajach unijnych były na jak najniższym poziomie. Chcą oni, by polska siła robocza była bardzo tania, co już skutkuje jej odpływem do innych krajów i zmniejsza dopływ pieniądza do polskiego budżetu. Innymi słowy - pracodawcy i inne państwa zyskują, my zaś tracimy!
Zdaniem tych wszystkich liberalnych ekonomistów i organizacji pracodawców, należy koniecznie dążyć do obniżenia kosztów płacy – czyli podatków i ubezpieczeń – co poprawi sytuację pracodawców i pracobiorców. Gdyby tak się stało, to obniżenie składek na ZUS zagroziłoby wypłatom emerytur i rent. Chyba, że zaproponowaliby inną drogę dopływu pieniądza na te cele.

Państwo nasze jest
Nie wiadomo, czy nowy prezes NBP zdaje sobie sprawę z konieczności podnoszenia wynagrodzeń pracowniczych, co powstrzyma wyjazdy pracowników za granicę, wzmocni budżet, zwiększy popyt na różne dobra i rozwinie produkcję i usługi wszystkich małych średnich przedsiębiorstw.
Ponieważ różne instytucje prowadzą operacje równocześnie w różnych obszarach: na giełdzie, w sektorze bankowym i ubezpieczeniach, konieczne jest stworzenie zintegrowanego nadzoru bankowego, który powinna sprawować tylko Komisja Nadzoru Bankowego.
Reasumując, likwidacja udziału państwa w gospodarce, zdaniem prof. Żyżyńskiego, wprowadzenie tak nachalnie reklamowanego podatku liniowego i gwałtowne obniżanie wydatków państwa „to są mity liberalizmu upowszechniane w interesie najbogatszych (a więc nie państwa i narodu). Ta mitologia, w gruncie rzeczy każe lekceważyć własne państwo, odmawiać łożenia na jego utrzymanie. Tymczasem państwo jest potrzebne nie tylko najsłabszym, mniej zamożnym grupom społecznym, ale także średnio zamożnym i bogatym”. To znaczy, że jest potrzebne wszystkim obywatelom.
Jego zdaniem, największym nieszczęściem naszego państwa jest lobby silnych grup finansowych.

** ** **
Nie można uznawać za naprawę państwa wyłącznie redukowania wydatków i podatków. Nie można zmniejszać podatków, likwidować ulgi podatkowe i wprowadzać niski podatek liniowy. Państwo musi szanować swego obywatela, a obywatelowi potrzebne jest sprawne państwo, które będzie dbało o jego interesy. Bo państwo jest dla obywatela, nie odwrotnie. Prezes Skrzypek budzi nadzieję. Obyśmy się nie zawiedli.

(www.kworum.com.pl)
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 20:41, 25 Sty 2007    Temat postu:

Piotrowski zarabia na walce z Kościołem!!!!!!!!!!!!

Kat księdza Popiełuszki ma się świetnie

Zadowolony, uśmiechnięty, dobrze ubrany, wygodny samochód. Wygląda na człowieka, który nie ma zmartwień. Tak według "Faktu" żyje Grzegorz Piotrowski - jeden z najbardziej bezwzględnych esbeków. Zabójca księdza Jerzego Popiełuszki.

Dziś bezwzględny morderca ukrywa się pod maską sympatycznego i zawsze gotowego do pomocy sąsiada - pisze "Fakt". Ale, według gazety, tak, jak przed laty, bezwzględnie walczy z Kościołem - tym razem w antyklerykalnym piśmie "Fakty i Mity". I obnosi się ze swą zbrodnią. W jednym z wywiadów podkreśla, że nazwisko "Piotrowski" to jak znak firmowy w środowisku wrogów Kościoła.

Dziewięciopiętrowy blok w łódzkiej dzielnicy Bałuty. To tu, w trzypokojowym mieszkaniu (56 mkw.), żyje zabójca ks. Popiełuszki. "Fakt" podpatrzył go, gdy rano wychodził do pracy. Jest przed 9. W drzwiach klatki bloku pojawia się dobrze ubrany mężczyzna w średnim wieku. U jego boku elegancka kobieta. Po chwili Piotrowski żegna się z nią czule. Kobieta odjeżdża lśniącą toyotą yaris.

Na początku lat 90. żona Piotrowskiego założyła niewielkie biuro podróży. Gdy w 1994 r. morderca został zwolniony z więzienia - ze względu na trudną sytuację materialną rodziny! - pomagał żonie w pracy w biurze. Musiał jednak wrócić za kraty. Wyszedł w 2001 r. Na mocy amnestii jeszcze z czasów PRL zmniejszono mu karę z 25 do 15 lat.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 22:49, 25 Sty 2007    Temat postu:

Anonymous napisał:
Gilowska o deficycie: to znakomity wynik

Deficyt budżetu po listopadzie 2006 roku wyniósł 18.548,8 mln zł wobec planowanej na cały rok kwoty deficytu 30.546,7 mln zł, co oznacza 60,7 proc. planu.


Najlepiej zaplanować było 37 mld wynik byłby jeszcze lepszy bo tylko 50%
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 22:53, 25 Sty 2007    Temat postu:

wy tak robiliscie!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Czw 23:03, 25 Sty 2007    Temat postu:

Czas już stawiać pomniki , cudotwórcom gospodarczym . W ciagu roku takie osiagnięcia, ho hooo!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 0:39, 26 Sty 2007    Temat postu:

Sowieci mieli w PRL arsenał atomowy

DZIENNIK dotarł do nieznanych dotąd dokumentów operacji o kryptonimie "Wisła". Wynika z nich, że na terytorium Polski przez ponad 20 lat znajdowała się broń atomowa. Na rozkaz Moskwy, Ludowe Wojsko Polskie miało użyć 178 ładunków jądrowych w czasie agresji Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią.

"To ważne dokumenty. Do tej pory mówiło się, że broń jądrowa znajdowała się na terytorium Polski. Jednak nie było dokładnych informacji, kiedy i gdzie ją przechowywano" - ocenia historyk prof. Andrzej Paczkowski.

Teczka operacji "Wisła" znalazła się wśród materiałów Układu Warszawskiego odtajnionych w zeszłym roku przez ministra obrony narodowej.

Są tam dokumenty, z których po raz pierwszy dowiadujemy się, ile głowic przechowywano na naszym terytorium. Z materiałów wynika także, że w przypadku wojny głowice i bomby jądrowe będą przekazane Ludowemu Wojsku Polskiemu. Wytypowane polskie jednostki rakietowe i lotnicze miały wziąć udział w zmasowanym uderzeniu jądrowym na europejskie państwa NATO.

DZIENNIK ujawnia: W Polsce były głowiece jądroweWśród materiałów operacji "Wisła", które obecnie znajdują się w IPN, jest porozumienie z 25 lutego 1967 r. zawarte w Moskwie przez ministra obrony PRL Mariana Spychalskiego i ministra obrony narodowej ZSRR marszałka Andrieja Grieczkę. Właśnie ta umowa przewidywała umieszczenie magazynów broni nuklearnej w Polsce. Składy wybudowano w latach 1967 - 1970 w Templewie niedaleko Trzemeszna Lubuskiego, Brzeźnicy-Kolonii koło Jastrowia oraz Podborsku niedaleko Białogardu. Polska sfinansowała budowę, Moskwa miała wyłączne prawo użytkowania magazynów.

Były to prawdziwe twierdze chronione przez jednostki specnazu i zamaskowane tak, że z satelitów wyglądały jak pagórki porośnięte lasem. Każdy kompleks mógł pomieścić 120 żołnierzy oraz 60 oficerów i techników.
Po co Sowieci trzymali głowice w Polsce? Chodziło o to, by broń jądrowa była umieszczona na pozycjach maksymalnie wysuniętych na Zachód, gotowa do natychmiastowego użycia.

Opracowano szczegółowe plany, jak również instrukcje przekazywania głowic i bomb jednostkom LWP. Z dokumentów wynika, że po rozpoczęciu wojny miały one wystrzelić 178 głowic w kierunku celów znajdujących się w Europie Zachodniej. Było pewne, że NATO odpowie kontruderzeniem. Sztabowcy Układu Warszawskiego zakładali, że może w nim zginąć nawet 53 proc. żołnierzy. O stratach wśród ludności cywilnej nie mówiono, jednak odwetowy atak Paktu Północnoatlantyckiego zmieniłby północno-zachodnią Polskę w atomową pustynię.

Tajemnicy strzeżono do końca. Jeszcze w marcu 1990 r. zastępca szefa Sztabu Generalnego i szef zarządu operacyjnego (czyli dowódca frontu polskiego) gen. dyw. Franciszek Puchała przekazywał dokumenty o kryptonimie Wisła swojemu następcy gen. bryg. Marianowi Roberkowi jako największy sekret. O operacji "Wisła" byli poinformowani tylko najważniejsi wojskowi. "Wiedziałem, co znajduje się w tych dokumentach" - potwierdził w rozmowie z nami były szef Sztabu Generalnego gen. Florian Siwicki, szef MON w latach 1983 - 1990.

"To dla mnie pierwszy materialny dowód, że broń jądrowa znajdowała się na naszym terytorium w okresie pokoju" - komentuje gen. Stanisław Koziej z Akademii Obrony Narodowej.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 0:41, 26 Sty 2007    Temat postu:

"Na te zmiany czekamy od lat"

"Zmiany wprowadzane w Polsce od ponad roku przez rządy PiS należy oceniać pozytywnie. Można się sprzeczać na temat sposobów ich realizacji, ale są to zmiany idące we właściwym kierunku" - pisze w "Fakcie" socjolog Zdzisław Krasnodębski.

Rząd - teraz Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej Kazimierza Marcinkiewicza, starał się i stara robić to, co dziś w Polsce należy robić, a co wcześniejsze rządy zaniedbały.

Od momentu wyborów mam do czynienia z ostrym konfliktem politycznym. Można wręcz odnieść wrażenie chaosu. Co tydzień jesteśmy świadkami jakiejś awantury lub afery. Z tego powodu poważniejsze przemiany znikają z pola widzenia. Natomiast, jeśli przyjrzymy się dokładniej, dostrzeżemy, że PiS zmienia Polskę głębiej, niż nam się wydaje, głębiej niż każde poprzednie gabinety.

Trudno ogłosić powstanie IV RP, ale niewątpliwie to rząd, który przyszedł z innym niż dotychczasowe wyobrażeniem, co należy zrobić. I w tym sensie rząd PiS to rząd zupełnie wyjątkowy. Niesłabnące poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości jest najlepszym dowodem na to, że wielu Polakom podoba się to, co robi. Pozycja polityczna braci Kaczyńskich bardzo się wzmacnia, a na scenie politycznej nie widzę dla nich równorzędnej konkurencji. Nie ma innej partii, która mogłaby podjąć zadanie właściwej modernizacji Polski, wzmacniającej suwerenność i tradycję.

Do niewątpliwych zasług obecnego rządu można zaliczyć zneutralizowanie radykalnych sił politycznych. Dwie partie, które podejrzewano o to, że mogą zagrozić porządkowi demokratycznemu - Samoobrona i LPR nie mają właściwie żadnego poparcia. Zatraciły pierwotny charakter. Rząd PiS i sprawny, kompetentny minister sprawiedliwości starają się wprowadzać w życie hasło wyborcze - "koniec bezkarności dla przestępców". Niemal każdego dnia dowiadujemy się, że prokuratura działa. Wystarczy wspomnieć zdecydowane działania w sprawie ekstradycji Mazura, ujawnienie korupcji w Ministerstwie Finansów, PZPN, czy sprawę senatora Stokłosy. Mam też wrażenie, że zmieniają się standardy życia publicznego. Dziś już nikt by sobie nie pozwolił na seksaferę; dziś ktoś taki, jak Stokłosa nie zostałby senatorem. Mimo potknięć, widzę w tej sferze zdecydowaną zmianę w stosunku do poprzednich rządów, wynikająca z innej filozofii sprawiedliwości, które minister Ziobro skutecznie realizuje.

Kolejną znaczącą zmianę odnajduję w polityce historycznej i symbolicznej. Od roku władza inaczej traktuje narodową historię. Widać, że PiS ma inny stosunek do najlepszych kart polskiej przeszłości. W telewizji publicznej można obejrzeć filmy i programy historyczne, jak ostatnio o sanitariuszce Ince, a prezydent odznaczył wreszcie tych, którzy przez lata nie doczekali się uhonorowania. Z drugiej strony, obóz rządzący ma surowy stosunek do przeszłości komunistycznej. I dlatego próbuje się z nią rozprawić. Dopiero teraz lustracja staje się realna. Wszystko to oczywiście wywołuje konflikty, ale jest niezwykle ważne, jeśli chcemy wychować nowe, inaczej myślące pokolenie. Modernizacja, stabilne państwo i starania o miejsce w świecie, nie wykluczają tradycji i tożsamości. W tej dziedzinie widać głęboką różnicę z polityką uprawianą dotychczas. W ogóle zmieniła się cała sfera publiczna - jest bardziej pluralistyczna, różnorodna.

Zasadnicze zmiany można także obserwować w sposobie prowadzenia polityki zagranicznej. Polska zwykle występowała z pozycji uległego, konformistycznego petenta, mimo że i tak była najbardziej niepokornym krajem wśród nowych członków Unii. Rzadko mówiliśmy o swoich uprawieniach i interesach. Polscy politycy mieli skłonności do orientowania się wyłącznie na organizację międzynarodowe, zapominając, że na pierwszym miejscu powinien stać własny kraj i jego interesy. To zaczyna się zmieniać. Początkowo wywołało to negatywne reakcje za granicą. Teraz jednak Zachód inaczej zaczyna patrzeć na Polskę. Nasze argumenty np. w sprawie energetyki i uniezależnienia się od rosyjskiego gazu brzmią coraz bardziej wiarygodnie.

To, czego rządowi PiS brakuje, to zaplecza kadrowego i - co jest oczywiste - poparcia wśród elit. Jest w Polsce grupa sprawnych ludzi znająca techniki władzy, zarządzenia. To elita III RP, która ukształtowała się z reformatorskiej części komunistów i z części opozycji. Tyle że trudno zgodzić się z ich wizją państwa i celami politycznymi. Przykładem może być były prezydent Kwaśniewski. Jeśli widziałbym słabość rządu PiS, to właśnie w braku podobnych ludzi, osób znających mechanizmy władzy, i sprawnie się w nich poruszających. Mam nadzieję, że okres rządów PiS wykształci takich specjalistów, którzy jeszcze skutecznie realizować będą program przebudowy Polski.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24 ... 62, 63, 64  Następny
Strona 23 z 64

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin