|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 21:39, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
b.las napisał: | Mam rozumieć, że wg ciebie, jak Rosja zagra, tak Polska ma podskakiwać? Bzdura
Asertywna polityka wobec moskala jest nie tylko w tym przypadku
słuszna (sprawa zakazu importu polskich produktów rolnych) co wręcz konieczna - i to bardziej jako sygnał wobec Unii (kwestie energetyczne).
|
Nikt szanujący swój kraj nie może mieć innego zdania. Ale, na litość, istnieje takie słowo jak "dyplomacja". W aktualnej sytuacji czuję się, jak mysz, która ryknęła. Istnieją różne metody dyplomatyczne, którymi można było przekazać to samo przesłanie, z identycznym skutkiem. Tymczasem, w prostacki sposób postawiono nas i Putina w punkcie, gdzie żadnej stronie nie honor ustapić. Czyli, biorąc pod uwagę, kto dla państw zachodnich jest wartościowszym partnerem, będziemy musieli ustapić my.
Bo chyba nie sądzicie, że Putin da się zaszantażować?! To by oznaczało natychmiastowy upadek jego prestiżu.
Ciekawe, jak z tego teraz Pani Minister wyjdzie.
Pozdrawiam, Jaga
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:25, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Rosja to przeolbrzymi rynek zbytu na wszellakiego rodzaju dobra oraz źródło zaopatrzenia w surowce a zwłaszcza energetyczne. Interesem UE jest zatem utrzymywanie bardzo dobrych stosunków z Rosją aby wszystko sie dobrze kreciło. Nie miejmy złudzeń. 5oo milionowa Unia nie poświęci swych interesów dla fobii /po części uzasadnionej/ 2 bliźniaków i paru milionów ich zwolenników. I z tego kaczory powinny sobie zdawać sprawę
Pozostaje jak napisała Jaga, cierpliwa i długoletnia dyplomacja.
Oby za pare dni nie okazało sie, że z powodów ... technicznych ... oczywiście, szwankują dostawy ropy i gazu, lub nagle wzrosną koszty ich wydobycia w Rosji.
Pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:40, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Ciagle zapominamy co to oznacza byc członkiem unii. Ciagle zyjemy chciejstwem o tyle niebezpiecznym bo propagandowym. Żyjemy echem Solidarności, blaskiem JP2. Ale nie mozemy zrozumieć że pracą , współpracą , madrymi układami wewnątrz unii mozemy pozyskać wiekszość do naszych planów.Ale do tego potrzeba dyplomacji , mądrej dyplomacji i cierpliwości.A tak strzępimy język, w niepotrzebnej awanturze. Czy jest to racja to pokaże najbliższy czas, czas w którym unia podejmie określone decyzje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:48, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Zmiana akcyzy na kosmetyki i samochody osobowe
Na dzisiejszej konferencji prasowej (10 listopada 2006 r.). Wicepremier, minister finansów Zyta Gilowska podpisała rozporządzenie zmieniające rozporządzenie dotyczące obniżenia stawek podatku akcyzowego na dwie grupy towarowe: kosmetyki i samochody osobowe. Rozporządzenie wejdzie w życie z dniem 1 grudnia 2006 r.
Zgodnie z obietnicą, od 1 grudnia br. 10% akcyza na kosmetyki zostanie zniesiona. Panie mogą liczyć na ładny prezent na Boże Narodzenie - stwierdziła prof. Gilowska.
Wicepremier, podpisanym rozporządzeniem zrównała także stawki akcyzy samochodów nowych z używanymi. Od 1 grudnia 2006 r. wszystkie te samochody, niezależnie od wieku, obłożone zostaną akcyzą w wysokości 3,1% (do 2000 cm3) i 13,6% (powyżej tej pojemności).
Podczas spotkania z dziennikarzami Minister Finansów odniosła się również do pojawiających się w mediach informacji dotyczących rzekomych licznych podwyżek podatku od wyrobów akcyzowych od 1 stycznia 2007 r.
Zdementowała pogłoski, że od stycznia 2007 r. Ministerstwo Finansów podnosi akcyzę na benzynę bezołowiową. Poinformowała również, że podwyżka akcyzy na olej opałowy nie wejdzie w życie od 1 stycznia 2007 roku, a jej ewentualne wprowadzenie w terminie późniejszym nie spowoduje wzrostu rachunków za ogrzewanie. Zmiana stawki akcyzy na olej opałowy musi być związana z równoczesnym wprowadzeniem zwrotów dla podmiotów używających oleju do celów grzewczych. Za niezgodne z prawdą uznała doniesienia, że planowany wzrost akcyzy na olej opałowy jest spowodowany chęcią zwiększenie wpływów do budżetu państwa. Jak zapewniła, podstawowym celem tej zmiany jest możliwość zlikwidowania w ten sposób "szarej strefy" oraz zlikwidowanie mafii paliwowej.
Odnosząc się do planowanej podwyżki akcyzy na papierosy, Premier Zyta Gilowska przypomniała, że o jej zmianie wiadomo było od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Rytm dostosowania akcyzy na papierosy jest określony schematem konwergencji, co podkreślają również koncerny tytoniowe.
Zofia Ogińska
p.o. Zastępcy Dyrektora
Biura Ministra
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:52, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Pierwszy w historii zjazd NPD w Berlinie. Jej działacze są coraz bardziej butni, ignorują protesty społeczne, a dziennikarzy traktują jak szpiegów
Neonaziści chcą władzy nad Niemcami
Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) po raz pierwszy w historii zorganizowała zjazd partii w Berlinie. Członkowie NPD potwierdzili swoje neonazistowskie dążenia. Na sali obrad zawieszono na ścianie mapę Niemiec z 1937 roku w dawnych granicach i szyld z napisem "Wolfschanze" (Wilczy szaniec - czyli kętrzyńska kwatera Hitlera). Przywódcy partii mówili też jasno, jaki jest ich cel. W powitalnym przemówieniu owacyjnie witany przez zebranych delegatów szef neonazistów Udo Voigt (wybrany powtórnie na tę funkcję) stwierdził wprost: "Chcemy w przyszłości rządzić tym krajem" [Niemcami - red.].
Do ostatniej chwili ważyły się losy zjazdu, odbywającego się pod hasłem "Ze środka społeczeństwa" (Aus der Mitte des Volkes). Dopiero w piątek wieczorem Wyższy Sąd Administracyjny w Berlinie zezwolił na spotkanie, mimo sprzeciwu lokalnych władz dzielnicowych.
Zarząd NPD wystosował podanie o wynajem sali na zjazd swojej partii jednocześnie do władz lokalnych dzielnicy Tempelhof-Kreuzberg i Reinickendorf. W sprawie ewentualnego wynajęcia sali w dzielnicy Tempelhof sąd administracyjny pierwszej instancji przyznał rację władzom gminy, które odmówiły neonazistom wynajmu takiego obiektu na terenie wyścigów konnych. Powodem odmowy był brak możliwości zapewnienia bezpieczeństwa.
Podobnie było w przypadku wniosku o wynajęcie sali w centrum kongresowym Fontane-Haus w dzielnicy Reinickendorf. W pierwszej instancji sędziowie utrzymali również w mocy decyzję władz lokalnych, które nie zgodziły się na wynajem lokalu. Po odwołaniu się od tej decyzji przez zarząd NPD Wyższy Sąd Administracyjny w Berlinie zezwolił jednak na zorganizowanie dwudniowego zjazdu. Termin zjazdu był kilkakrotnie przesuwany i ostateczna decyzja zapadła dopiero w piątek późnym wieczorem.
Od samego początku było jasne, że nie jest to zjazd normalnej, demokratycznej partii, gdyż wszyscy dziennikarze traktowani byli podejrzliwie, jak potencjalni wrogowie. Po wejściu do budynku poinstruowano nas, co nam wolno, a czego nie. Lista zakazów była oczywiście dłuższa. Dziennikarzom nie wolno było poruszać się samodzielnie po wszystkich pomieszczeniach, ponadto mogliśmy przebywać na zjeździe jedynie przez określony czas.
Fotoreporterom zakazano fotografowania w zasadzie wszystkiego, a najbardziej ostro pilnowano, aby nie został sfilmowany i sfotografowany z bliska żaden z członków NPD. Dokonywano nawet rewizji i przeglądów wykonanych zdjęć w aparatach cyfrowych.
W zjeździe uczestniczyło (dane organizatorów) około 230 delegatów i około 300 gości. Przewodniczący neonazistów Udo Voigt skarżył się, że po takich utrudnieniach, jakie spotkały członków NPD ze strony lokalnych władz, cudem jest, że drogę do Fontane-Haus znalazło aż 230 delegatów. Oprócz niemieckich delegatów z NPD na zjeździe znaleźli się również neofaszyści z Włoch, Portugalii, Rumunii, a także koledzy neonazistów z bratniej partii DVU (Niemiecka Partia Ludowa).
Wśród zabierających głos uczestników zjazdu słychać było wyjątkową butę i pewność siebie spowodowaną niedawnymi sukcesami wyborczymi. W ostatnich wyborach lokalnych w Saksonii NPD otrzymała 9,2 proc. głosów, w Meklemburgii-Pomorzu Przednim - 7,3 proc., natomiast w Brandenburgii DVU zdobyła 6,1 proc. głosów.
Jeszcze w sobotę członek władz NPD Holger Apfel dziękował obecnemu przewodniczącemu neonazistów Udo Voigtowi za dziesięcioletnią pracę na stanowisku szefa partii. Przy owacji zebranych Apfel wykrzyczał, że już niedługo szef NPD nie tylko będzie zasiadał w parlamencie lokalnym dzielnicy Treptow Koepenick, ale znajdzie się w Bundestagu jako poseł.
W sobotę delegaci wybrali nowe władze partii i nowy zarząd. Przewodniczącym NPD został ponownie, wybrany olbrzymią większością głosów (221 z 232 oddanych), Udo Voigt.
Na protesty późno, czas działać
Decyzja wynajęcia sali członkom NPD wzbudziła wśród berlińskich polityków serię protestów. Wszystkie demokratyczne partie reprezentowane w berlińskiej izbie deputowanych (parlamencie landu Berlin) zapowiedziały protesty przeciwko zgromadzeniu neonazistów. Mieszkańcy nie posłuchali jednak senatorów i pod budynek Fontane-Haus w sobotę (pomimo hucznych zapowiedzi) przybyło jedynie kilkuset demonstrantów. Wśród nich obecni byli także przedstawiciele stołecznego senatu z prezydentem berlińskiej izby Walterem Momperem na czele. Momper podczas demonstracji stwierdził między innymi: "Jesteśmy tutaj po to, aby dać dowód na to, iż większość naszego społeczeństwa nie chce ani neofaszyzmu, ani neonazizmu".
Po zorganizowanym w Berlinie zjeździe neonazistów ponownie rozgorzała dyskusja na temat możliwości rozwiązania partii NPD. Jej działalność Urząd Ochrony Konstytucji oficjalnie uznaje za sprzeczną z niemiecką ustawą zasadniczą, a duża część polityków zastanawia się, w jaki sposób zdelegalizować tę partię. Nie mają jednak pomysłu, jak to zrobić.
Waldemar Maszewski, Berlin
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:56, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Strefy przyciągają inwestorów
Fot. M. Borawski
W ostatnim roku w Specjalnych Strefach Ekonomicznych przybywało 75 nowych miejsc pracy dziennie - powiedział minister gospodarki Piotr Woźniak, podsumowując rok pracy kierowanego przez siebie resortu. W ramach kolejnych negocjowanych projektów możliwe jest utworzenie w strefach następnych 15 tys. miejsc pracy.
Według Piotra Woźniaka, dzięki systemowi zachęt stworzonych przez Ministerstwo Gospodarki w samych tylko Specjalnych Strefach Ekonomicznych udzielono 193 zezwoleń na prowadzenie działalności inwestycyjnej, co będzie skutkować utworzeniem 27 tys. miejsc pracy oraz zainwestowaniem 9,7 mld zł. - Inwestycje w SSE oprócz tego, że tworzą nowe miejsca pracy, mają jeszcze jeden walor: powstają w nich przedsięwzięcia o wysokim stopniu innowacyjności. Co oznacza, że nie są to jakiekolwiek miejsca pracy, lecz takie, które wymagają wysokich kwalifikacji - zauważył w piątek Woźniak.
Resort gospodarki zachęca inwestorów do lokowania inwestycji w Polsce, m.in. przyznając dotacje w ramach "Systemu finansowego wsparcia dużych projektów inwestycyjnych". Do tej pory zrealizowano 26 programów o wartości 585 mln zł. Według Ministerstwa Gospodarki, w latach 2006-2011 w ramach realizacji programów wieloletnich zostanie zainwestowanych 9,6 mld zł, co przyniesie 24 tys. miejsc pracy, a w otoczeniu inwestycji dodatkowe 7,5 tys. miejsc pracy.
Artur Kowalski
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 22:59, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Przestępców puścimy w skarpetkach
Rewolucyjne zmiany w prawie karnym zapowiada Zbigniew Ziobro. Resort sprawiedliwości przygotował już projekt ustawy, która ułatwi odbieranie majątków przestępcom. Pomysł ma objąć osoby działające w grupach przestępczych, których kara za popełnione czyny wynosiłaby co najmniej pięć lat więzienia.
- To jest kompleksowe rozwiązanie, bo nie trzeba będzie wykazywać, że dany majątek pochodzi z konkretnego przestępstwa. Wystarczy dowieść, że sprawca działał w zorganizowanej grupie przestępczej i że popełnił przestępstwo zagrożone karą co najmniej pięciu lat pozbawienia wolności. Wówczas przyjmuje się domniemanie, że cały jego majątek i majątek współmałżonka pochodzi z przestępstwa. I ten cały majątek jest przejmowany na rzecz Skarbu Państwa, chyba że przestępca udowodni, że posiada go z legalnych źródeł. Takie domniemanie działa również w przypadku, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że sprawca przeniósł majątek na osobę trzecią. Na tym polega rewolucyjna zmiana - wyjaśnił minister sprawiedliwości. Nowela obejmuje zarówno przepisy kodeksu karnego, jak i cywilnego oraz skarbowego.
Zapowiadane zmiany idą jeszcze dalej. W przypadkach, kiedy nie dojdzie do prawomocnego skazania, np. z uwagi na przedawnienie sprawy, a na drodze cywilnej uda się wykazać, że sprawca wzbogacił się niezgodnie z prawem, jego majątek również będzie mógł zostać przejęty. Według Ziobry, proponowane rozwiązania są potężnym narzędziem organów wymiaru sprawiedliwości dla przejmowania dużych majątków przestępców. Będą miały wpływ na zmniejszenie przestępczości i oczyszczą polski biznes. Zdaniem ministra, przedsiębiorcom nie będzie się opłacało współpracować z przestępcami, gdyż ryzyko utraty majątku będzie zbyt wielkie. - Przestępców puścimy w skarpetkach - podkreślił. Projekt ustawy jest wzorowany na pomysłach już wdrożonych, m.in. w Irlandii. - Te rozwiązania są też wyrazem wprowadzenia w życie decyzji ramowej Unii Europejskiej w sprawie konfiskaty korzyści, narzędzi i mienia pochodzącego z przestępstwa, która również wprowadza przesłanki do stosowania konfiskaty mienia w szerszym zakresie niż tylko przejmowania majątku pochodzącego z udowodnionego przestępstwa - wyjaśnił Ziobro. Ustawa mogłaby wejść w życie w pierwszych miesiącach przyszłego roku.
W resorcie sprawiedliwości przygotowywane są także zmiany prawa prasowego. Jedna z nich przewiduje, że w przypadku skazania za przestępstwa popełnione w związku z opublikowaniem materiału prasowego sąd będzie mógł orzec przepadek nośnika informacji służącego do wytwarzania tego materiału. Nowa regulacja umożliwi takie orzeczenie przepadku, które będzie zapobiegało rozpowszechnianiu materiału prasowego w przyszłości. Obecnie obowiązujący zapis mówi jedynie, że w razie skazania za przestępstwo popełnione przez opublikowanie materiału prasowego sąd może orzec jako karę dodatkową przepadek materiału prasowego.
Marcin Austyn
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 23:02, 13 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Gdy błędy stają się regułą!!!
Te budynki zakładów mięsnych Tormięs w Toruniu już nie istnieją. Ministerstwo Skarbu nie zrobiło nic, by ratować firmę przed niegospodarnością zarządzającego nią NFI Fot. M. Borawski
"Program powszechnego wywłaszczenia", "przekręt wszech czasów", "największa pralnia Europy" - to najczęściej padające określenia, gdy mowa o kończącym właśnie swój żywot programie NFI. Bilans ponaddziesięcioletniej działalności Narodowych Funduszy Inwestycyjnych mówi sam za siebie: blisko trzykrotny spadek aktywów NFI, likwidacja lub upadłość co najmniej 20 proc. spółek portfelowych włączonych do funduszy, utrata pracy przez ponad 300 tys. pracowników byłych przedsiębiorstw państwowych, wywłaszczenie społeczeństwa z majątku, który ulotnił się wraz z dematerializacją, nomen omen, świadectw udziałowych. Żeby było śmieszniej, cały ten mechanizm malwersacji sfinansowali... sami obywatele.
Dziś, kiedy Narodowe Fundusze Inwestycyjne powoli kończą działalność, nikt już nie ma wątpliwości, że to najbardziej spektakularne przedsięwzięcie prywatyzacyjne okresu transformacji zakończyło się - z punktu widzenia Polski i Polaków - równie spektakularną klapą. Rozważane jest powołanie komisji śledczej, by ustalić, jak doszło do tego, że zmarnowano ogromny majątek narodowy, a społeczeństwo jeszcze za to zapłaciło. Obywatele bowiem, wcale o tym nie wiedząc, sponsorowali program w sposób pośredni - poprzez fakt, że Skarb Państwa i fundusze co miesiąc płaciły po 1,4-4,7 mln USD każdej z 15 firm zarządzających NFI (co łącznie sięgnęło 15-20 proc. wartości aktywów funduszy!), i bezpośrednio - każdy z 29 mln odbiorców świadectw udziałowych NFI zapłacił za nie po 20 zł (łącznie 520 mln zł). Teraz, gdy kurtyna opada, słychać okrzyki: Autor! Autor!
Luminarze transformacji
Autorem koncepcji był Janusz Lewandowski, obecnie europoseł i prominentny polityk Platformy Obywatelskiej, w początkach lat 90. działacz Kongresu Liberalno-Demokratycznego i jego następczyni - Unii Wolności, minister przekształceń własnościowych w rządzie Bieleckiego i Suchockiej. Idea masowej prywatyzacji narodziła się, jak sam mówi, "pod koniec lat 80. w kręgach doradców >Solidarności<", a więc w tych samych gremiach, które potem zasiadły przy Okrągłym Stole.
Dla każdego, kto chociaż trochę orientuje się w otaczającej rzeczywistości, było oczywiste, że u progu transformacji ustrojowej podstawowym, absolutnie pierwszorzędnym problemem jest własność, czyli odpowiedź na pytanie, kto zawładnie ogromnym majątkiem narodowym. Tymczasem trzeba ze zdumieniem skonstatować, że temat ten nie pojawił się w debacie publicznej, gdy wprowadzano plan Balcerowicza. Skoro już w 1988 r. doradcy "Solidarności" mieli koncepcję powszechnej prywatyzacji, dlaczego zwlekali z jej ujawnieniem? Czy liczyli na to, że można będzie jej uniknąć? Że uda się sprzedać wszystko, zanim społeczeństwo polskie upomni się o swój udział?
Jeśli tak było w istocie, to plany te pokrzyżowali Porozumienie Centrum i prezydent Wałęsa, rzucając w kampanii prezydenckiej 1990 r. hasła "100 milionów dla każdego" i "puszczenia złodziei w skarpetkach". Dało to początek idei powszechnego uwłaszczenia, której notabene Wałęsa potem nie realizował, aż do momentu, gdy przyszło mu walczyć o reelekcję. Niemniej hasło uwłaszczenia żyło już odtąd własnym życiem, zyskując coraz większą popularność. Charakterystyczne, że dopiero wtedy środowiska neoliberalne wyciągnęły asa z rękawa w postaci tzw. programu powszechnej prywatyzacji, traktując go jako przeciwieństwo powszechnego uwłaszczenia, antidotum na "powszechne rozdawnictwo", czyli - w ich pojęciu - "mniejsze zło". W zamierzeniach luminarzy kapitalizmu Polacy mieli być w swoim państwie nie społeczeństwem właścicieli, lecz pracowników najemnych - takie credo wyłożył z trybuny sejmowej minister Lewandowski.
Spo�eczna kontra
Pamiętamy referendum uwłaszczeniowe z 1996 roku, gdy środowiska neoliberalne i postkomunistyczne zorganizowały w mediach prawdziwą kampanię dezinformacji, aby zniechęcić ludzi do udziału w głosowaniu. Chodziło o to, żeby do urn poszła mniej niż połowa uprawnionych. Ustawa o referendum z 1995 r. została tak przemyślnie skonstruowana, żeby przy frekwencji poniżej 50 proc. wynik głosowania nie był dla rządu wiążący. Zrobiono z niej, niewątpliwie z rozmysłem, swego rodzaju gilotynę do ścinania radykalnych nastrojów społeczeństwa, dając fory tym, którzy dobrem wspólnym się nie interesują i nie podejmują działań w kierunku zmiany status quo.
Mimo kampanii oszczerstw 18 lutego 1996 roku 32,4 proc. dorosłych Polaków udało się do urn i jak jeden mąż (94,5 proc.) zagłosowało za powszechnym uwłaszczeniem. W odpowiedzi rządowo-medialny establishment nabrał wody w usta i wynik taktycznie przemilczał, skupiając się na fakcie zbyt niskiej frekwencji. Tego samego dnia rząd zorganizował własne referendum, tym razem prywatyzacyjne. Polacy w większości poparli instytucję bonu prywatyzacyjnego, poparli wykorzystanie majątku narodowego do wzmocnienia funduszy emerytalnych, zgodzili się też na zaspokojenie z tego majątku roszczeń emerytów i budżetówki związanych z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Tylko na jedno pytanie ogromna większość głosujących (72,5 proc.) odpowiedziała: NIE! Chodziło o zgodę na objęcie programem NFI kolejnych przedsiębiorstw państwowych... No proszę, program NFI dopiero ruszał, a w każdym razie jeszcze nie zdążył się skompromitować, a Polacy już wiedzieli, czym to pachnie! Wyniki obu referendów pokazują jasno, że program NFI wdrażany był pod prąd oczekiwań społecznych, które koncentrowały się na powszechnym uwłaszczeniu, i od początku miał złą opinię.
Model Lewandowskiego, prototyp Kaczmarka
Projekt NFI, na zlecenie ministra Lewandowskiego, przełożyła na język prawny angielska firma S.G. Warburg, pełniąca rolę doradcy ministra przekształceń własnościowych. Za wzorzec posłużyły jej brytyjskie doświadczenia prywatyzacyjne z czasów Margaret Thatcher, które - nawiasem mówiąc - z rzeczywistością postpeerelowską niewiele miały wspólnego. W założeniu program miał upowszechnić dostęp społeczeństwa do własności i zapewnić profesjonalne zarządzanie majątkiem. W odbiorze społecznym był od swego zarania "skokiem na kasę" i "złodziejską prywatyzacją w wersji hurtowej".
Sejm uchwalił ustawę o NFI 30 kwietnia 1993 roku, m.in. dzięki głosom UD i ZChN, za co ta ostatnia partia na trwałe musiała zejść ze sceny politycznej. Realizacją ustawy zajął się następny rząd, utworzony przez koalicję SLD - PSL, w którym ministrem przekształceń własnościowych został Wiesław Kaczmarek (SLD).
Model przedstawiał się następująco: powstaje 15 Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Akcje spółek uczestniczących w programie zostają losowo rozdzielone pomiędzy fundusze, tak aby każda spółka miała wśród udziałowców jeden fundusz wiodący (33 proc. akcji) i czternaście mniejszościowych (1,95 proc.). Reszta akcji spółek portfelowych zostaje rozdzielona pomiędzy Skarb Państwa (25 proc.) i pracowników (15 proc.). Pomiędzy statutowe organy NFI - radę nadzorczą i zarząd - zostaje wmontowany pozakodeksowy podmiot - firma zarządzająca majątkiem NFI, opłacana przez fundusz i Skarb Państwa. Wszyscy dorośli Polacy za niewielką opłatą otrzymują świadectwa udziałowe NFI. Świadectwa te zostają zamienione na akcje NFI, ale nie konkretnego, lecz po jednej akcji każdego z piętnastu funduszy. Akcje NFI trafiają na giełdę i odtąd można nimi obracać.
Program zakończył się, jak wiadomo, całkowitym fiaskiem. Obywatele nie uzyskali nic, Skarb Państwa stracił, część spółek portfelowych przepadła, a jedynymi beneficjentami programu okazali się firmy zarządzające i kręcący się wokół NFI aferzyści. Dziś eksminister Lewandowski twierdzi, że nie można było inaczej. Czy rzeczywiście?
Błąd na błędzie
W programie ostatecznie wzięło udział 512 przedsiębiorstw państwowych przekształconych w spółki prawa handlowego. Sto spółek o strategicznym znaczeniu dla gospodarki w ostatniej chwili wycofał z programu premier Pawlak.
Zaczęto od tego, że majątek objęty programem został nierzetelnie wyceniony, w myśl panującej wówczas zasady, że "przedsiębiorstwo jest tyle warte, ile ktoś chce za nie zapłacić".
- Skoro wycena 10 proc. majątku narodowego zawiera się w liczbie 70 bln zł, tj. ok. 3 mld dolarów, to należałoby wysnuć wniosek, że cały majątek ogólnonarodowy mógłby być wyceniony tym samym systemem na mniej więcej 30 mld zł. Wydaje się to ogromnym nieporozumieniem, mamy bowiem informację, że handel nadgraniczny w jednym tylko roku daje obrót wartości ok. 13 mld dolarów. Długi polskie sięgają 40 mld dolarów, a program budowy autostrad będzie kosztował ok. 9 mld dolarów. Stawia to, jak sądzę, pod dużym znakiem zapytania prawidłowość wyceny majątku ogólnonarodowego, a co za tym idzie - i realną wartość majątku przekazywanego społeczeństwu poprzez świadectwa depozytowe - mówił z trybuny sejmowej poseł Bogdan Pęk, wówczas przewodniczący komisji przekształceń własnościowych. I to był pierwszy błąd programu. Zaniżenie wyceny pozwoliło potem firmom zarządzającym odcinać kupony od niegospodarnego rozporządzania powierzonym mieniem, a wszelkiego pokroju "biznesmenom" - spekulować majątkiem, którego wartość rynkowa znacznie przewyższała wartość nominalną akcji.
W jednym z wywiadów udzielonych w tym okresie premier Pawlak wytknął twórcom programu, że koncepcja NFI nie kreuje rzeczywistego właściciela i może doprowadzić do zmarnotrawienia majątku. Za nieśmiałe próby przeciwdziałania okrzyknięty został natychmiast "hamulcowym reform", a kilka miesięcy później, w atmosferze nagonki organizowanej przez służby specjalne, stracił stanowisko. Prym w szkalowaniu oponentów programu wiodły w owym czasie "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita" oraz tygodnik "Wprost".
Na przekór dziennikarskim klakierom życie w całej rozciągłości potwierdziło obawy PSL-owskiego szefa rządu. Rozmycie własności to koronny zarzut, jaki dzisiaj stawiany jest NFI. I to był drugi błąd programu. Przejawiało się to w konsekwentnym blokowaniu jakiejkolwiek identyfikacji właściciela z przedmiotem własności: wszystkie NFI otrzymały akcje wszystkich spółek portfelowych, wszyscy posiadacze świadectw udziałowych otrzymali po jednej akcji wszystkich funduszy. Na ten szczególny rys zwrócił uwagę kilka miesięcy temu wiceminister skarbu Paweł Szałamacha.
Trzeci błąd to całkowite rozmycie odpowiedzialności za zarządzanie funduszami.
Powołano 15 Narodowych Funduszy Inwestycyjnych i w każdym z nich siedmioosobową radę nadzorczą. Zamiast jednak powierzyć zarządzanie NFI zarządom, które ponosiłyby odpowiedzialność kodeksową przed radą nadzorczą, ustawa kazała radom wybrać 15 zewnętrznych konsorcjów.
Łatwiej sprzedać niż naprawić
Odtąd te pozakodeksowe, anonimowe dla opinii publicznej instytucje, jakimi były firmy zarządzające, przeważnie kontrolowane przez kapitał zagraniczny, przejęły pełnię władzy nad zarządzanym majątkiem - mogły restrukturyzować spółki portfelowe, dzielić, łączyć, dokapitalizowywać i wprowadzać na giełdę, ale mogły też stawiać je w stan upadłości, sprzedawać, zastawiać, obciążać, drenować z nich pieniądze i inne aktywa. W praktyce wybierały z reguły to drugie, ponieważ po pierwsze - tak było łatwiej, a po drugie - ani ustawa, ani wzory umów o zarządzanie nie zawierały mechanizmu rozliczania firm z wyników restrukturyzacji spółek portfelowych. To był czwarty błąd.
- Umowy o zarządzanie zostały przywiezione w teczkach wprost z Londynu i przełożone ad hoc z angielskiego na polski - twierdzi dr Janusz Szewczak, autor jedynego jak dotąd obszernego opracowania dotyczącego funkcjonowania i wyników programu NFI obejmującego lata 1993-2002. Skądinąd zastanawiające, dlaczego żaden z rządów, żaden z twórców i realizatorów programu, żaden z pełniących funkcje doradcze ekonomistów nie pokusił się o sporządzenie bilansu największego NARODOWEGO, bądź co bądź, programu prywatyzacyjnego.
Dlaczego komisja śledcza
Z sumy błędów wyłania się następujący obraz: niedoszacowany majątek produkcyjny, pozbawiony wyraźnego właściciela, zostaje oddany w zarząd zagranicznych konsorcjów nieodpowiadających za efekty zarządzania, które poprzez pobór wysokich prowizji stopniowo konsumują aktywa NFI...
Posądzanie ministrów Lewandowskiego i Kaczmarka o tak daleko posuniętą niekompetencję urąga naszej i ich inteligencji. Tym bardziej że na temat wad ustawy o NFI i umów o zarządzanie było głośno za sprawą ekspertów i posłów. Jeśli dodać do tego, że Ministerstwo Skarbu przez lata uchylało się od nadzoru nad programem, którego było twórcą, nie interesowało się losem spółek portfelowych (vide historia Tormięsu), w konfliktach pomiędzy organami NFI a firmami zarządzającymi notorycznie brało stronę firm zarządzających (np. odwołanie rady nadzorczej XIII NFI za konflikt z firmą Yamaichi), tolerowało ingerencje obcych ambasad po stronie firm zarządzających, to ciśnie się na usta pytanie: czy aby na pewno można mówić li tylko o "błędach", skoro błędy były w tym programie regułą?
I jeszcze jedno - czy twórcy programu przez przypadek lub brak wyobraźni wypuścili świadectwa udziałowe jako papiery na okaziciela, przez co już na progu banku trafiały one do obrotu? W ten sposób uczynili z programu NFI jedną wielką pralnię brudnych pieniędzy, dając szansę mafiosom z afery spirytusowej, sprzętowej i innych na przedzierzgnięcie się w porządnych biznesmenów. Cała Polska rozprawiała o tym, kim są i na czyje zlecenie działają panowie, którzy pod bankiem skupują walory. Czyżby spece od gospodarki, mafii, służb specjalnych w rządzie Suchockiej, Pawlaka, Cimoszewicza nie byli w stanie tego przewidzieć?
Skarb Państwa stracił na programie NFI - bagatela - 11 mld zł niezrealizowanych wpływów z prywatyzacji.
Pozostaje powtórzyć za ministrem Szałamachą pytanie: Czy promotorzy programu NFI byli głęboko naiwni, czy do cna nieuczciwi?
Małgorzata Goss
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 6:49, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
W pełni się z Wam zgadzam że podstawą polityki zagranicznej jest dyplomacja, ale czy mamy obecnie fachowców w tej branży? Po zakwalifikowaniu przez Macierewicza jako agentów Rosji prawdziwych dyplomatów nam pozostała Anna Fatyga. To wszystko co pisał Bujany oraz Wy można osiągnąć ale na drodze dyplomatycznej w sposób który uprawia zachód osiągając swoje cele bez urażania wobec siebie całych narodów a szczególnie ich przywódców. Zobaczcie na Ukrainie zachód też był ale nie wykazywał mądrości większej niż sami Ukraińcy a my? żaden zachodni przywódca nie wyraził chęci spotkania z Putinem w sposób w jaki zrobił to kaczor, dyplomacja to też słowne niuanse a nie toporne TKM. Bujany masz rację pisząc że Polska nie może być na kolanach bo nie może być nie zasłużyliśmy na to ale nie będąc na kolanach nie znaczy z batem w ręku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 9:42, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Polskie veto w Uni
W pełni się zgadzam z Vetem!
O ile wiem znajdujemy dokładnie pośrodku pomiędzy przyjaciółmi, jakimi sa Rosja (nie licząc krajów postsowieckich pomięczy nami) i Niemcy.
Jak nam pokazuje historia, przyjaźń Niemców i Rosji zawsze wychodziła nam właśnie nie środkiem, a bokiem. Czy to rozbiory - och, jak oni się wtedy kochali. Pakt Ribentrop-Mołotow i... układy Polski z Francją, co to mogła wejśc bez wystrału na teren Niemic we wrześniu 1939 roku! i W.B.. I obecnie... kolejna miłośc wschodu z zachodem. Przy czym My jesteśmy Zachodem! Nie Środkiem. Mamy grać dla Zachodu. Może Litwinom to nie pasuje lub nie wyszło, to i tak pokochają nas albo jedni, albo drudzy!
Jesteśmy tak ustawieni geograficznie, że nawet układ Wyszehradzki nie działa z powodu Nas. Bo jesteśmy zagrożeniem dla pozostałych pastw członkowskich!
I z drugiej strony. W Uni mamy jeden głos. I jest to głos prowincji Uni. Ale na tyle ważny, że liczy się jako JEDEN (1!) A nowy układ Unia -Rosja
normuje sprawy Uni, ale nie reguluje spraw Polski, wręcz je pogarsza, zabiera nam głos w swoich sprawach na przyszłość! Jeżeli (bo tak widzą przyszłość nasi przywódcy i jestem za tym), mamy się związać na stałe z Europą Zachodnią lub... stworzyć (być zalążkiem) Europę Środkową, to musimy być aktywni, musimy mieć swoje miejsce i prawa w Uni. Nie być obrzeżem czy nie liczącą się prowincją, którą można się pozbyć za... nieagresję!
Ponadto układ U-R był układany poza plecami polaków. Ponadto nasze veto nie przekreśla renegocjacji układu. Ponadto musowo musimy zwrócić uwagę, że Unia, to nie tylko teren kilku państw lepiej rozwiniętych gospodarczo! Nie po to Unia się "rozszerzyła", aby na tym skorzystać. Bo takie lichwiarskie myślenie na Zachodzie ciągle pokutuje!
Unia musi zmienić swoją politykę do Polski, bo nie obroni się przed globalizacją, nie obroni sie przed alkajdą i muzułmanami, jeżeli jej pojęcie stabilizacja polega, na maksymalizacji zysków i unikaniu strat! Takie myślenie, jak przed IIWS, może doprowadzić do kolejnej zawieruchy właśnie na skalę światową!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
b.las
Gość
|
Wysłany: Wto 9:47, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W pełni się z Wam zgadzam że podstawą polityki zagranicznej jest dyplomacja, ale czy mamy obecnie fachowców w tej branży? Po zakwalifikowaniu przez Macierewicza jako agentów Rosji prawdziwych dyplomatów nam pozostała Anna Fatyga. To wszystko co pisał Bujany oraz Wy można osiągnąć ale na drodze dyplomatycznej w sposób który uprawia zachód osiągając swoje cele bez urażania wobec siebie całych narodów a szczególnie ich przywódców. Zobaczcie na Ukrainie zachód też był ale nie wykazywał mądrości większej niż sami Ukraińcy a my? żaden zachodni przywódca nie wyraził chęci spotkania z Putinem w sposób w jaki zrobił to kaczor, dyplomacja to też słowne niuanse a nie toporne TKM. Bujany masz rację pisząc że Polska nie może być na kolanach bo nie może być nie zasłużyliśmy na to ale nie będąc na kolanach nie znaczy z batem w ręku. |
Co zatem proponujesz?
Ale konkretnie i daruj (darujcie) sobie już wykłady o wyższości dyplomacji "miękkiej" nad "twardą". Jak inaczej, niż kategorycznym wetem, powinna Polska zasygnalizować niezgodę na bezczelne pajacowanie Putina w sprawie zakazu importu mięsa, jak inaczej niż wetem powinna Polska (zresztą wspierana przez Litwę) dać sygnał "partnerom" UE swojej kategorycznej niezgody na nierówne (względem innych krajów UE) traktowanie JEJ w kwestii energetycznej przez BYŁO NIE BYŁO element zewnętrzny (pozaunijny). Pytam się -czyżbyśmy byli jakimś "gorszym" członkiem UE, nad którego jawną krzywdą inne państwa UE przechodzą sobie do pożądku dziennego?
Co warte są zapewnienia naszych "przyjaciół unijnych" o "moralnym" wsparciu naszej sprawy, skoro tylko na pustym kłapaniu się kończy i
jak gdyby nic (bo rozwiązanie naszej sprawy nie jest tu warunkiem)
aż się palą do podpisywania z Rosją umów o "partnerstwie" UE z Rosją
(de facto - z pominięciem "kury nie pticy")
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 14:22, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Proponuję Bujany normalność. Jak wiem jesteśmy skazani na sąsiedztwo jakby nie patrzeć wielkiej Rosji i nic tego nie zmieni, zatem czy nie lepiej żyć z zgodzie niż w ciągłych swarach. Powiedz po co nam ta tarcza ,przecież do tarczy strzela się najpierw ale my jesteśmy w NATO i ruskich słuchać nie będziemy za nami stoi wielki zachód z wielkim bratem na czele, a czy Rosja zagrażała nam aż tak? Przypomnij sobie od czasu transformacji panuje wielka nienawiść do narodu rosyjskiego nawet pierogi ruskie są w pewnym towarzystwie potrawą niezręczną. Był czas na normalne stosunki z Rosją zachód to chłodno wykorzystał a my? jak nie Car to Lenin jak nie Lenin to Stalin to II WŚ to Jałta i tak w kółko i co to dało? niczego nie wyjaśniliśmy Moskwa tak samo milczała jak Brytyjskie archiwa. Wystarczyło że Jaruzelski pojechał na grób swego ojca a już okrzyknięty został przyjacielem Rosji jakby przynosiło to ujmę. Nie zapominaj że Rosja to znaczna część globu i sama zdecyduje z kim chce handlować, po prostu znów obudziliśmy się z ręka w nocniku, a można było inaczej jeśli niemiec dla nas teraz brat to dlaczego nie rusek ,bo to nie wypada.bo Kwaśniewski bo Miler bo Jaruzelski bo itd. Powiedz jak UNIA zmusi Rosję do kupowania tam gdzie ona wskaże? Niestety gotowej recepty nie ma będzie nas to kosztowało sporo czasu żeby odzyskać partnerskie zaufanie. No i dyplomacja Bujany nie masz racji mówiąc ironicznie o tej działce to ważna sprawa myślę że najważniejsza ,to że zachód też nas olewa to zrozumiałe i tez winię za to nasza dyplomację gdyż my już na samym początku zaczęliśmy na zachodzie od wieszania krzyża w europejskim parlamencie do tego doszedł giertych i zrobiliśmy z siebie europejskie pośmiewisko zamiast liczącego się kraju. Nasuwa się podejrzenie, że UE ma tu być wykorzystana przez Warszawę do rozliczenia się z nielubianym sąsiadem.Moja opinia o dyplomacji dotyczy nie tylko kaczolandu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
b.las
Gość
|
Wysłany: Wto 21:52, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Cytat: | lepiej żyć z zgodzie niż w ciągłych swarach |
A, to bez dwóch zdań.
Co jednak powiesz swoim córkom, jeśli te w szkole trafią na sadystycznego osiłka, który zabawia się tylko z upatrzonymi ofiarami
(bo ma taki kaprys) - pośród nich twoimi córkami, a inne dzieci zostawia
w spokoju?
Czy jeśli któryś raz wrócą (twoje córki) do domu poobijane - będziesz od nich wymagał aby nareszcie nauczyły się żyć z tym osiłkiem w zgodzie? - Czy jako przykład IŻ MOŻNA ŻYĆ W ZGODZIE podasz swoim córkom inne dzieci, które problemów z łobuzem PRZECIEŻ nie mają...? Czy twoja
"dyplomacja" na wywiadówce będzie "miękka" czy "twarda"?
.
Taki właśnie jest przypadek Rosji, tyle że oczywiście w nieskończenie większej i "doroślejszej" wersji tutaj zapodany.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 22:34, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Łukasz
Zanim podejmiesz kroki przeciw "sadystycznemu osiłkowi" upewnij się czy aby Twoje córki parmanentnie nie pokazują jemu ... języka i nie przezywają go ustawicznie, choćby nie wiem jak był brzydki.
Pozdrawiam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ahron
Gość
|
Wysłany: Wto 23:18, 14 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Zawsze uważałem że polska polityka wobec Rosji jest
do dupy i była do dupy za UW i SLD,Kwaśniewski też się przyczynił do tych złych relacji.Kaczyński -rondo Dudajewa -wcale nie jest lepszy od poprzedników .Nasze Polskojęzyczne media też dołożyły swoje -Ciekawe tylko w czyim interesie to robiły Łukasz.
Rosja zareagowała jak zareagowała ,ponad naszymi głowami dogaduje się z UE.
Ale reasumująć UE musi wiedzieć że nie można tak robić i (mimo wszystkich naszych błędów)uważam że VETO jest konieczne.
Polska powinna mieć lepsze stosunki z Rosją ,niż Rosja z UE.
Myśle że Rosjanie chcą dobrych stosunków z Polską ,oni nie chca rozmawiać bez przerwy o katyniu ,nie chcą wtrącania się w ich wewnętrzne sprawy(ukraina,Gruzja -czas pokazał ile warta była nasza polityka ).
Łukasz Ty poprostu cokolwiek by nie zrobili Kaczyńscy, jesteś to w stanie skrytykować-nie uważasz że to jakaś obsesja?????
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|