Forum POLITYKA 2o Strona Główna POLITYKA 2o
Twoje zdanie o...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAKĄ PRZYSZŁOŚĆ MA KRAJ
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 62, 63, 64  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 19:44, 10 Lis 2006    Temat postu:

w51... Mr. Green

Pytanie od 89-go aktualne do nadal...

Jaką ... przyszłość ma kraj...

...w którym pomimo, iż wielu deklaruje posiadanie rozumu (niektórzy najwyższych jego lotów):

1. ... traktuje inwigilację przez legalne i konieczne w swym dziele służby jako samo w sobie zło Mr. Green . Jak sobie to stworzenie (podobno homosapiens) wyobraża państwo bez służb specjalnych?
2. .... oburzanie się na w/w swiadomych podobno swego zadania, roli i uwarunkowań decydentów (tu... m.in. obecnie dyżurujących Kaczyńskich) to nieprzemijający kosmiczny odpał w sposób oczywisty szkodzący RP i jej racji stanu co przekłada się na sytuację gospodarczą niemal wprost.
3. ... tworzy oszołomstwo choć to nie grzech wyłącznie PiS (żeby nie było niedomówień).
4. ... nie rozlicza zjawiska łamania prawa tylko usilnie zabiegając, aby opcje polityczne opozycji uczynić przestępstwem choć kreowane zasady tego kłócą się z logiką, zasadami prawa które się głosi.
5. ... jak można dopuścić do ujawniania list jakichkolwiek członków legalnych służb RP nie udowadniając przestępczej (niezgodnej z prawem) działalności zainteresowanych?

... już sobie daruję dalszą litanię. To że popieram PiS wynika z nadzieji że ktoś ochłonie i się weźmie za przestępców a nie za niepoprawnycjh politycznie. Od tego są wyborcy. Ja bym nawet zaczął karać za... ujawnianie. Bo co to za kraj w którym ujawnia się tajnych agentów? Komu to służy? Ścigać winno się agenów (agentury) obcych wywiadów którzy bez pozwolenia (nielegalnie) działają w RP a nie niszczyć własne...

Cóż... Dla mnie zacytowany poniżej tekst...

Kilka miesięcy temu TK rozpatrywał podobną skargę samorządu adwokackiego, także kwestionującego zasady szerokiego otwarcia dostępu do tego zawodu. Wówczas Trybunał w dużej mierze przyznał tej korporacji rację, kwestionując część zapisów konstytucyjnych.

... jawi się mieszanymi odczuciami. Rodzi się pytanie ..Jak TK Ok! strażnik konstytucji się czuje... kwestionując część zapisów konstytucyjnych..??? W głowie mi nie mieści taka możliwość. Czy TK ma takie uprawnienia?... poza oceną zgodności z konstytucją? Dla mnie jest to groźne zjawisko... W mur

Łukasz...

piszesz... "Nie zawinił pan minister, zawiedli ci, którzy stworzyli porządek prawny III RP" to są słowa oberkaczora, nawet z nieomal że tragedii potrafi wyciągnąć dla siebie plusa tak samo jak giertych z tragedii Ani, to ohydne.. Czyli powiedział nieprawdę? Tysiące zdarzeń podobnego charakteru (nie aż z takim finałem) o tym świadczy... Ileż to artykułów, utyskiwań... i bleble na szkoły, przepisy ukazywało się w dobie radosnej twórczości wolności wszelakich? Obiektywnie przyczyną jest albo prawo albo jego niestosowanie...
"rząd się wyżywi..." Mr. Green , "trzeba się było ubezpieczyć..." Mr. Green to też kłujące w gały oczywistości Mr. Green , ale jakże oburzają świętoszkowatych i niezainteresowanych.. Hurra ...

Polecam odsiewać trochę zarzuty pod adresem rządu... Niektóre zarzuty są wręcz szemrane... i brzydko naciągane. Hańba powiadasz... Hańbą jest wkręcenie milionów Polaków w obecną sytuację kraju w okresie, który tobie jawi się świetliście Mr. Green a mnie nie całkiem czarno biało. Może policzyć tego ofiary (dosłownie)?

Pozdro.... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 22:59, 10 Lis 2006    Temat postu:

Majątki bandytów - projekt rewolucyjnych zmian
Zbigniew Ziobro!!!!!!!!!!!!

"Dziennik": Tylko przysłowiowe skarpetki chce zostawić bandytom minister sprawiedliwości. Jest już gotowy projekt zmian w przepisach prawa, pozwalający na zabieranie majątków przestępcom. Projekt wkrótce trafi do Sejmu.
Zmiany będą rewolucyjne. Ministerstwo chce zabierać mafiosom cały majątek, nawet ten zapisany na żony czy teściowe. Zmiany w kodeksach karnym, cywilnym i karno-skarbowym, zdaniem ministra Ziobry, sprawią, że będziemy mieli najlepsze w Europie przepisy antymafijne.

Gangster, skazany nawet nieprawomocnym wyrokiem, będzie narażony na stratę całego majątku, bez względu na to czy dorobił się go przed, czy już po wejściu na drogę przestępstwa. Nie pomoże mu nawet przepisanie dóbr na bliskich czy znajomych. Projekt dotyczy głównie członków zorganizowanych grup przestępczych oraz ludzi skazanych wyrokami powyżej pięciu lat więzienia. Obowiązujące obecnie przepisy pozwalają zabierać majątki zgromadzone nielegalnie, ale tylko bandytom skazanym prawomocnie.

Minister Ziobro zapowiada skuteczne udaremnienie prób przeniesienia przez mafiosów ich majątków do tzw. rajów podatkowych i zapowiada, że Sejm powinien uchwalić nowe prawo jeszcze w tym roku.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 23:01, 10 Lis 2006    Temat postu:

BRAWO ZIOBRO , BRAWO PIS ! NARESZCIE !
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Pią 23:02, 10 Lis 2006    Temat postu:

Agenci i ich obrońcy!!!!!

Spór, czy raczej walka o ujawnienie agentów, donosicieli i prowokatorów kierowanych przez aparat ucisku bloku komunistycznego, trwa już 16 lat.

Spór, czy raczej walka o ujawnienie agentów, donosicieli i prowokatorów kierowanych przez aparat ucisku bloku komunistycznego, trwa już 16 lat.
Mimo że spór ten zdominował całe życie społeczno-polityczne, a jak wynika z kolejnych afer, również ekonomię i gospodarkę, niemożliwe, a przynajmniej bardzo trudne jest określenie stron sporu. Niebezpieczne jest wskazanie konkretnych osób, a nawet środowisk, które zainteresowane są dalszym blokowaniem ujawnienia agentury.
Powód tej paradoksalnej sytuacji jest oczywisty: Jedna ze stron sporu jest utajniona. Wykorzystując tajność przynależności, członkowie czy uczestnicy tej strony sporu występują w roli bezstronnych autorytetów, urzędników, sędziów, a przede wszystkim w roli redaktorów naczelnych i dziennikarzy.
Strona domagająca się ujawnienia agentury jest mało spójna, gdyż składa się z ludzi, których nie jednoczy żaden osobisty interes, a motywem ich działań i postaw jest interes państwa, interes ogółu obywateli. Korzyści ekonomiczne osiągnięte w wyniku wygrania przez nich tej walki zostaną podzielone na wszystkich i nie skompensują poniesionych nakładów pracy i strat. Ta strona jest paraliżowana nie tylko brakiem środków materialnych (dziwnym zbiegiem okoliczności do majątków i stanowisk dochodzili w III RP niemal wyłącznie zwolennicy zatajenia agentury), lecz przede wszystkim dotychczasową polityką państwa. Całą "czwórwładzą" tego państwa. Zwolennicy ujawnienia agentów są bezradni wobec wyroków sądowych.
Po upublicznieniu w 1992 r. przez ministra Antoniego Macierewicza listy 64 agentów w Sejmie, rządzie i kancelarii prezydenta, tylko jeden z nich, Wiesław Chrzanowski przyznał się do współpracy publicznie. Przed kamerami TV przeprowadził spowiedź i przeprosił współobywateli. W tej kategorii ludzi, uważam, zasłużył sobie tym na uznanie. Po kilku latach sąd lustracyjny wydał jednak wyrok: "Wiesław Chrzanowski nie współpracował". Marian Jurczyk odwrotnie - po wyjściu z sali sądowej, gdzie uzyskał wyrok "nie współpracował", oświadczył dziennikarzom, że współpracował, ale "nieskutecznie".

Zdrada musi być potępiona
Dlaczego agentura walczy o utajnienie akt, jest oczywiste. Współpraca z aparatem ucisku dawała od 62 lat wymierne i znaczne korzyści materialne w postaci bezpośrednich zapłat za donosy. Ale korzyści niewymierne były większe, a ich destrukcyjny wpływ na społeczeństwo odczuwamy do dzisiaj. Współpraca z UB czy SB pozwalała wyminąć zdolniejszych w awansach w pracy, w dostępie do nauki, w uzyskaniu tytułów naukowych, w publikacjach tekstów i wyjazdach zagranicznych. Pozwalała też wyminąć bardziej potrzebujących, oczekujących w kolejce do uzyskania mieszkania, lodówki, pralki czy samochodu. Współpraca dawała też praktyczną bezkarność w przestępstwach gospodarczych i zwykłych kradzieżach.
Wszyscy ci pracownicy i współpracownicy pragną nadal wmawiać otoczeniu, że swe majątki, tytuły, dyplomy i pozycję zawdzięczają nie donosicielstwu, lecz wyłącznie zdolnościom, rozumowi i własnej pracy. Pragną też nadal patrzeć z pogardą na tych, którzy wskutek ich donosów nie mogli ukończyć studiów, awansować w pracy ani uczciwie dorobić się majątków.
Powstała sytuacja, w której zdrada nie tylko nie jest karana, lecz jest tolerowana, a w praktyce nagradzana. Obawiam się, że naród, który zatraci zdolność postrzegania zdrady jako największego zagrożenia, nie ma szans przetrwania. W stosunku do zdrajców stosuje się nieustannie zacieranie różnicy między potępieniem przestępstwa, karaniem przestępców, a współczuciem dla przestępcy, którego być może nieszczęśliwy splot okoliczności sprowadził na złą drogę i który cierpi, odbywając karę. Co więcej, żąda się od nas współczucia dla przestępców, których nikt jeszcze nie ujawnił, i przebaczenia przestępstw, których jeszcze nie znamy.
Najniższy poziom zdrady stanowi opuszczenie grupy, np. sojuszników, a klasycznym przykładem jest dezercja z pola walki. Opuszczenie sojuszników i przejście na stronę przeciwników jest zdradą ewidentną. Lecz jest zdradą jawną, otwartą. Zdrajca, dokonując zdrady, jest gotów ponieść jej konsekwencje.
Szczególnie nikczemną postacią zdrady jest zdrada tajna. Zdrajca, korzystając z zaufania grupy, do której przynależność deklaruje, działa na jej szkodę przez udzielanie przeciwnikowi informacji, przekazywanie "swoim" informacji fałszywych czy sabotowanie działań grupy od wewnątrz.
We wszystkich cywilizacjach, kulturach i religiach, a także w obyczajowości ludowej wszystkich ras i narodów, zdrada jest uważana za szczególnie obrzydliwe, godne pogardy przestępstwo, jest bezwzględnie potępiana i z reguły karana najsurowiej.
Wytworzenie tak silnych wzorców kulturowych potępienia zdrady świadczy, że od wieków, w każdej populacji znajdują się jednostki o skłonnościach zdradzieckich. Jeśli skłonności do zdrady są przypadkowe, z czym musimy się zgodzić, to uwzględniając rozkład prawdopodobieństwa, musiał powstać pewien procent kultur tolerujących, a nawet akceptujących zdradę. Zdumiewające jest jednak, że nie znamy takich kultur.
Wytłumaczenie takiego stanu rzeczy jest tylko jedno. Populacje, które zaakceptowały zdradę jako czyn dozwolony, nie przetrwały do naszych czasów. Nie przetrwały, bo przetrwać nie mogły w warunkach ostrej konkurencji z innymi grupami. Szczególnie jest to wyraziste, gdy działania konkurencyjne przyjmują charakter starć zbrojnych. Ale nie trzeba wielkiej wyobraźni, by zobaczyć, że zdrada jest równie niszcząca w warunkach konkurencji ekonomicznej, choć upadek następuje wolniej. Pamiętamy hasło neoliberałów z lat 90. "słabszy musi upaść". Otóż słabszym jest zawsze ten, który nie potrafi obronić się przed zdradą.
Przed kradzieżą możemy się bronić przy pomocy zamków, krat i kłódek oraz przez stosowanie odstraszających kar wobec złodziei. Przed zdradą nie mamy żadnej obrony z wyjątkiem strachu zdrajcy przed konsekwencjami jego czynu.
Może ktoś powiedzieć: przecież Polacy zniknąć nie mogą. Owszem, mogą. Mogą zniknąć tak, jak znikły plemiona Słowian Zachodnich, jak zniknęli Prusowie, Jadźwingowie i setki plemion i narodów, po których pozostały tylko bezimienne groby i gliniane skorupki.

Nie ma informacji nieważnych
Obecnie znajdujemy się na progu badań nad archiwami tajnych służb PRL. Wciąż istnieją zbiory akt, do których nie mają dostępu nawet pracownicy IPN. Akta te chronią tajność najważniejszych agentów i prowokatorów, zajmujących dziś tak poważne stanowiska, że mogą wpływać na losy obywateli i państwa.
Rozstrzyganie o stopniu winy poszczególnych donosicieli i prowokatorów być może stanie się realne po publicznym ujawnieniu całej zawartości archiwów. Być może wtedy poszczególni donosiciele będą mogli udowodnić, że celowo wprowadzali w błąd swych oficerów prowadzących. Takie przypadki muszą być jednak udowodnione materialnie, gdyż nie można się oprzeć na gołosłownych deklaracjach delatorów: "donosiłem, ale tylko nieważne informacje".
Donosiciel nie jest bowiem nawet w najmniejszym stopniu kompetentny w ocenie ważności dostarczanej informacji. Nie jest też kompetentna osoba "pokrzywdzona", której donos dotyczył. A już z całą pewnością najmniej kompetentny jest sąd. Nawet sąd absolutnie uczciwy - nie mylić z sądem, który mając w rękach własnoręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, wydał "wyrok", że Marian Jurczyk nie współpracował.
Jeśli SB była organem kompetentnym, a sądzę że była, to budowała swą wiedzę i tworzyła strategię na podstawie żmudnej układanki szczegółów zawartych w ważnych i zupełnie wydawałoby się idiotycznych donosach. Opozycja przedsierpniowa, "Solidarność" i opozycja antyjaruzelska, nie mając żadnych informacji archiwalnych ani donosów, potrafiły identyfikować agentów SB. Odbywało się to na podstawie żmudnego kolekcjonowania drobnych, w oderwaniu nic nie znaczących zdarzeń. Zająknięć, przejęzyczeń, a wręcz reakcji emocjonalnych, których nawet szkolony agent przez ułamek sekundy nie potrafi ukryć. Sądzę, że SB stosowała taktykę podobną, a więc najbardziej nawet z pozoru błahy donos mógł zawierać informację pozwalającą zamknąć łańcuch drobnych faktów w spójną, logiczną całość.
Opowiem o dwóch zdarzeniach. Gdzieś w późnych latach 70. spotkany M. wita mnie słowami: "Słuchaj, bezpieka zupełnie oszalała. Maglowali mnie, co robiłem w kawiarni z K., więc opowiedziałem im, co jedliśmy i pili, a oni to zapisywali". Po pół roku spotykam roztrzęsionego K. - "Ta cała nasza opozycja to kompletna bzdura. Bezpieka wie absolutnie wszystko. Absolutnie! Wiesz, co mi na przesłuchaniu powiedzieli? Co pół roku temu jadłem i piłem w 'Złotym Ulu' z M.! A my bawimy się w konspirację. To idiotyzm!". Był tak załamany, jakby podpisał współpracę. Podobne zdarzenie opisał też Jan Żaryn w wywiadzie "Operacja Kościół".
W 2005 r. czytam kopię akt IPN kolegi. Donosiciel ze Szczecina raportuje, jak nawiązał kontakt z Ruchem Młodej Polski w Gdańsku. Podaje nazwiska oraz adresy i opisy mieszkań konspiracyjnych, drukarni, punktów kontaktowych. Następnie jadą do Warszawy i znów nazwiska, adresy, drukarnie, redakcje, kontakty. Czytam i popadam w coraz większe osłupienie. Wszystkie wymienione nazwiska to już ujawnieni na podstawie innych akt IPN agenci bezpieki! Informacje zebrane przez donosiciela, z pozoru bardzo wartościowe, dla SB były bezużyteczne.
Te przykłady pokazują, jak zawodne może być ferowanie oceny "szkodliwości" donosu na podstawie jego treści. Pokazują, jak intencje informatora mało mają wspólnego z wagą przekazanych informacji. Przecież M. był przekonany, że sobie zakpił z bezpieki, a szczeciński kapuś wierzył, że dokonał wielkiego szpiegowskiego dzieła.

Kapusie podporą komuny
Nieporozumieniem jest też sprowadzanie szkód spowodowanych przez donosiciela do krzywdy wyrządzonej osobie, której bezpośrednio dotyczył donos. Jest to wprost zastosowanie prawa szariatu, ale filoubecy zapominają, że w krajach, w których obowiązuje szariat, zdrada karana jest śmiercią. Traktowanie tajnej współpracy z SB jako prywatnej sprawy między pokrzywdzonym i donosicielem, daje szerokie pole do apeli o zaniechanie zemsty i przebaczenie. Część społeczeństwa ulega temu, z pozoru chrześcijańskiemu podejściu, nie zastanawiając się, jak działał system komunistyczny.
Zgodnie z listą kolejki, mieliśmy otrzymać mieszkanie w 1965 roku. Jednak poza kolejnością na listę oczekujących zostali wpisani pracownicy i współpracownicy SB i protegowani aktywiści PZPR. Wskutek tego czekaliśmy na sublokatorkach do 1968 r. Wynajęcie takiego mieszkania, jakie należało się nam ze spółdzielni, kosztowało wówczas równowartość mojej pensji. Moją stratę można dokładnie określić: wynosiła ona wartość 3-letnich zarobków. Lecz nie przypominam sobie, by wśród tych, co mnie przy pomocy SB wypchnęli z kolejki, znajdowali się moi znajomi, czyli prawdopodobnie nikt z nich akurat na mnie nie donosił. Zostali wynagrodzeni moim kosztem za donosy na zupełnie innych ludzi, a ci, co donosili na mnie, byli nagradzani kosztem nieznanych mi osób. To "organ" zabrał spółdzielni 200-300 mieszkań i obsadził je "swoimi".
Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa awansów. Trudno byłoby udowodnić, że brygadzistą lub kierownikiem został donosiciel tyko i wyłącznie dlatego, że donosił. A jeszcze trudniej ustalić, kto zostałby awansowany, gdyby kolaboranta nie było. Nawet ok. 30 uczestników Wolnych Związków Zawodowych zwolnionych z pracy w latach 1978-80 w większości nie mogłoby udowodnić, że zostali wyrzuceni na podstawie donosu konkretnego kapusia.
Delatorzy składali donosy i pobierali zapłatę. Nie mieli najmniejszego wpływu, w jaki sposób ich donosy zostaną wykorzystane. Decyzję o zwolnieniu podejmował "organ" i przekazywał swe życzenie dyrekcji, która to życzenie realizowała. Jak zatem określić winę kapusia?
Jeśli filoubecy żądają, abyśmy dowiedli, że ich działalność przyniosła konkretne straty, to proszę bardzo, można to zrobić. Można obliczyć sumę strat, jakie poniosła Polska i jej obywatele wskutek panowania systemu komunistycznego oraz "transformacji ustrojowej" i podzielić przez ilość kolaborantów. I niech już oni między sobą uzgodnią, kto ma zapłacić większe, a kto mniejsze odszkodowanie.
Bowiem 90%, a być może 95% informacji koniecznych systemowi do obezwładnienia społeczeństwa, dostarczała bezpiece agentura. Bez informacji agentury aparat represji byłby ślepy i głuchy, a monopol propagandy nie mógłby nie tylko istnieć, ale nawet powstać, gdyż od samego początku byłby łamany przez podziemne wydawnictwa.
Trudno rozstrzygnąć, czy bazą, na której opierał się w Polsce sowiecki komunizm była bardziej polska agentura, czy władza Kraju Rad, też zresztą oparta na donosach. Ale można z całą pewnością stwierdzić, że bez agentury UB, SB, NKWD, KGB, Stasi itd. komunizm musiałby się załamać. Można donosicieli obarczyć winą za całe zło komunizmu, co oczywiście nie zwalnia z odpowiedzialności tych, którzy zdrajcom płacili i wykorzystywali ich donosy.

Przekupstwo, a nie szantaż
Argument przeciwników lustracji - najpierw rozliczmy ludzi z aparatu partyjnego, tylko z pozoru jest słuszny i sprawiedliwy. W praktyce oznacza odłożenie lustracji ad Calendas Graecas. Podział na "my" i "oni" był przez cały czas istnienia PRL jawny. Wiemy, kto jakie zajmował stanowisko w aparacie władzy i jakie ta władza podejmowała decyzje. Możemy tych ludzi rozliczyć, możemy im przebaczyć, a przede wszystkim, nie czekając na żadne polityczne decyzje o rozliczeniu i szczegółowe ustalenia historyków o roli poszczególnych osób, możemy na ludzi z PRL-owskiego aparatu władzy nie głosować w wyborach. "Oni" podlegają społecznemu osądowi, byli naszymi jawnymi przeciwnikami politycznymi, nie zdrajcami. Natomiast wielu spośród tajnych współpracowników wciąż zaliczamy do tej części społeczeństwa, o której mówiliśmy "my". Dopóki nie poznamy ich nazwisk, rozliczenie i przebaczenie pozostaną pojęciami pustymi.
W którymś z aresztów śledczych naczelnik zapytał mnie, czemu pomagam kryminalnym. Przecież "Solidarność" była zdecydowanie przeciwna wszelkim przestępstwom. Odpowiedziałem mu, że każde rozwinięte społeczeństwo wyłania aparat, któremu powierza wykrywanie, ocenę i karanie przestępstw. Zwalnia to pozostałych członków społeczeństwa z obowiązku nienawiści, zemsty czy dyskryminowania tych, którzy się przestępstw dopuścili. Ci, z którymi zostałem zamknięty, zostali już złapani, osądzeni i odbywają karę. Więc ja nie mam już prawa ich dyskryminować i mogę ich traktować jak współtowarzyszy niedoli oraz mogę im pomagać tę niedolę przetrwać. Ja już nie muszę ich potępiać, choć potępiam postępki, za które do więzienia trafili. A tym bardziej nie mam prawa ani możliwości, aby im przebaczać, gdyż takie "przebaczanie" byłoby jednocześnie pochwałą popełnionych przestępstw oraz wyrazem pogardy dla moich kolegów spod celi. Taki pozostał do dzisiaj mój stosunek do złapanych przestępców.
Przeciwnicy ujawnienia agentury przedstawiają tajnych współpracowników jako biedne ofiary systemu, którym winniśmy współczucie, a nie potępienie. W pewnych przypadkach może dotyczyć to tych, którzy podjęli współpracę przed 1956 r. w warunkach przymusu bezpośredniego, pod wpływem tortur lub zagrożenia śmiercią. Sam siedziałem zaledwie 3 lata, ale to wystarczy, by poznać uciążliwość więzienia, a także móc ocenić, że obietnica "wyjścia" nie jest dostatecznym usprawiedliwieniem dla zdrady.
Po 1956 r., jeśli bezpieka stosowała tortury, to w szczególnych, odosobnionych przypadkach. Nabór agentów odbywał się w drodze przekupstwa. Właśnie przekupstwa, a nie szantażu. Bo trudno nazwać szantażem ofertę składaną złodziejowi: "Jeśli zgodzisz się donosić, to nie oddamy sprawy do prokuratora". Przypadki takie były częste i jednoznacznie interpretowane przez otoczenie. W Elmorze pamiętam dwa: jeden pracownik wywoził kilka blaszanych garaży wykonanych w fabryce, drugi beczkę drogiej farby. Zostali złapani "na gorącym" i wrócili do pracy, jakby nic się nie stało. Nikt nie miał wątpliwości - kapują. Każde przestępstwo kryminalne czy drogowe było dobrym powodem do werbunku. Ale ten powód musiał być. Musiał być dostarczony przez "biedną ofiarę systemu".
Nie wiem, jak werbowano innych, którzy takiego "powodu" nie dostarczyli. Wiem, jak werbowano mnie. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek użyto prób szantażu czy choćby nacisku. Pamiętam tylko jedną otwartą propozycję. Poczynając od szkoły średniej, otrzymywałem wiele szczerych, przyjacielskich rad i zawoalowanych sugestii, jak można sobie pomóc, by dostać paszport, zostać przyjętym na studia, dostać lepszą pracę, awans. Wysłuchałem też wielu rzewnych opowieści o ubekach - szczerych patriotach, którzy ratowali antykomunistów. Przy różnych okazjach otrzymywałem też karteczki z numerem telefonu: w razie jakichś kłopotów niech pan do mnie zadzwoni, pomogę. Ostatni taki "pomocny" telefon zaoferował nam Bogdan Borusewicz, kiedy działaliśmy w WZZ-tach.
To nie znaczy, że bezpieka nie stosowała szantażu. Informacje o powikłaniach uczuciowych, zdradach małżeńskich czy skłonnościach homoseksualnych były dla niej zawsze łakomym kąskiem. W 1976 r. szybko zdaliśmy sobie sprawę, że przy podsłuchu można swobodnie wyrażać swą opinię o panującym ustroju i jego prominentach, ale absolutnie nie wolno nawet wspominać o prywatnych sprawach kolegów z opozycji.
Osobliwy szantaż pojawiał się przy uchylaniu się od współpracy. W 1979 r. koleżanka uległa namowom ubeka, by spotkać się z nim w kawiarni. Gdy na trzecim spotkaniu odmówiła dalszych kontaktów, usłyszała: Proszę pani, spotykamy się już trzeci raz. Wszystkie spotkania były nagrywane i filmowane. Jak pani będzie wyglądać, jeśli te materiały pokażemy pani znajomym i kolegom w pracy? Wtedy przyszła do nas, opowiedziała tę historię i spytała, co robić. Już nic, opowiedziałaś to wszystko przy podsłuchu i nie będziesz mieć więcej propozycji spotkań. Rzeczywiście, następnych propozycji nie miała.
Kolega z opozycji został aresztowany akurat wtedy, gdy miał w mieszkaniu materiały, które mogły zdekonspirować całą grupę. Aby nie dopuścić do rewizji, podpisał współpracę i został zwolniony. Wyczyścił mieszkanie, a rano złożył w prokuraturze pisemne doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez SB, polegającego na wymuszeniu szantażem zgody na współpracę, oraz oświadczenie o odmowie współpracy. Następnie objechał wszystkich znajomych i powiadomił ich o tym. Kolega, który był literatem i podziemnym dziennikarzem, przez dwa lata nie mógł pisać, czuł, że coś jednak nie było w porządku.

Ujawnić prawdę
Te dwa przykłady pokazują, że nie tylko odmowa współpracy była możliwa, możliwe było też zerwanie współpracy i to w każdej chwili. Dla zerwania współpracy nie było wystarczające złożenie takiego oświadczenia oficerowi prowadzącemu, gdyż SB, mając w archiwach dowody współpracy, mogła w każdym momencie pod groźbą ich ujawnienia zmusić delikwenta do świadczenia dalszych usług. A już na pewno niemożliwe jest, by agent, który tajnie zerwał współpracę lub z którym SB zaprzestała współpracy, został niezależnym działaczem opozycji. Przystępując do opozycji, ponownie stawał się obiektem zainteresowania SB. Możliwe są tylko dwa warianty: albo SB kompromitowała działacza, ujawniając jego przeszłość, albo zostawał narzędziem bezpieki w opozycji aż do momentu ujawnienia.
Ujawnienie współpracy było i jest jedynym pewnym sposobem jej przerwania. Im bardziej publiczne jest takie ujawnienie, tym jest pewniejsze, a przy tym bardziej bezpieczne. Tajne służby dobrze się czują i rozwijają wielką sprawność tylko w warunkach tajności. Wywleczenie ich spraw na światło dzienne tę sprawność im odbiera. Dotyczy to również możliwości szkodzenia agentowi, który jawnie zerwał współpracę, gdyż wtedy to szkodzenie staje się również jawne, czego "służby" nie znoszą.
Być może niewielu ludzi stać na taką odwagę, by zrywać współpracę przez prokuratora, ale w przeciętnych przypadkach nie jest to konieczne. Są prostsze i tańsze sposoby. Ponieważ w każdej knajpie, niezależnie od kategorii, przy barze tkwił dyżurny donosiciel, wystarczyło, udając napitego, zwierzać się kolegom od kieliszka ze swych moralnych problemów związanych z donoszeniem, by zostać zakwalifikowanym jako nie nadający się do współpracy z przyczyn naturalnych. Kobietom musiała wystarczyć metoda pani Z., czyli zwierzania się przyjaciółkom, najlepiej żonom oficerów.
Dlaczego nie korzystano z tych prostych sposobów? Bo jak wyznał jakiś ksiądz, wtedy nie dostawałby paszportu. W PRL odmowa paszportu była normą, a pozwolenie na wyjazd - wyjątkiem zarezerwowanym dla wybranych. A więc znów okazuje się, że nie żaden szantaż, żadne jakieś tam "uwikłanie", tylko zwyczajna, chamska korupcja. Okazuje się, że jedynym powodem, dla którego te "biedne, uwikłane ofiary systemu" doznały "chwilowego załamania" i nadal donosiły na przyjaciół, była egoistyczna chęć korzystania z przywilejów, których "władza" odmawiała ogółowi przyzwoitych obywateli.
Dlatego czuję się zażenowany, gdy z telewizora, a szczególnie z ambony zmuszony jestem wysłuchiwać rzewnych wezwań do wybaczania. Najbardziej ohydną i żenującą sceną, jaką zdarzyło mi się widzieć, to tłum wrzeszczący przed Komendą Stołeczną: "przebaczamy, przebaczamy, przebaczamy" - bezpośrednio po pogrzebie ks. Popiełuszki. Dla mnie takie "przebaczanie" ma ewidentny charakter pochwały przestępstwa, a przestępcy odbierają to jako zachętę lub przynajmniej zielone światło. Wkrótce zamordowano jeszcze kilku księży.
Moim nieszczęściem jest zapamiętywanie tego, czego się kiedyś nauczyłem. Do dziś pamiętam katechizm, którego z zapałem uczyłem się po powrocie z Syberii. Do dziś pamiętam warunki, na jakich sprawiedliwy i miłosierny Bóg przebacza winy grzesznikom. Są to: wyznanie winy, szczery żal za grzechy, pokuta i zadośćuczynienie. Po 60 latach dowiaduję się, że nauki ówczesne są nieważne. Teraz mam przebaczać nie wiadomo co i nie wiadomo komu. Teraz ludziom przyznaje się kompetencje do przebaczania nieporównywalnie szersze niż te, które wyznaczył Bóg sobie i ludziom, jak mnie nauczano w dzieciństwie. A ja to zapamiętałem i dziś nie mogę się opędzić pytaniom: czy to jeszcze ten sam Kościół? Czy to wciąż Kościół św. Bernarda, który powiedział: "I nie będziemy bez winy przed Panem Bogiem, jeśli wybaczymy tym, których winniśmy karać"?
Andrzej Gwiazda

Tekst jest przedrukiem z dwumiesięcznika "Obywatel" nr 5(31)/2006. Więcej o piśmie: [link widoczny dla zalogowanych] Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 8:00, 11 Lis 2006    Temat postu:

Przedruk artykułu "Agenci i ich obrońcy" z większą ilością wykrzykników! (!!!!!) jest naciąganiem, jakie żadko się widuje. I z tego powodu nadaje się do czytania. Że to Gościu nie ma litości nad naszym forum i takie szmatławce, takie przemyślenia, wymyślenia, utopie i przekręcenia podaje....
Nawet myślałem cokolwiek skomentować. Czy to "zdradę", ważność nawet nieważnych informacji, Jadźwingów, o których już wiadomo, dlaczego zniknęli, ale "co tam", jak mawiał Wołodyjwski. "Nic to", nie warto nawet się odzywać. Nie widzę różnicy pomiędzy autorem tego przydługiego wykładu, a tymi, o których pisze. Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 8:12, 11 Lis 2006    Temat postu:

Panesz a ja takich elaboratów z reguły nie czytam, jeśli zechcę przeczytać prasowy artykuł to po prostu kupuje gazetę nie ważne że jak mówicie Polskojęzyczną. Razz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 8:46, 11 Lis 2006    Temat postu:

He,he, he Weles

Widziałem Razz . Dobrze żeś toto...skasował.

Pozdrawiam

wybacz że tak gościnnie... ale to był drobny wypadek podczas produkcji postu Mr. Green

Pozdro... Weles Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 9:25, 11 Lis 2006    Temat postu:

Hehe...

Spór, czy raczej walka o ujawnienie agentów, donosicieli i prowokatorów kierowanych przez aparat ucisku bloku komunistycznego, trwa już 16 lat.... dla mnie to najbardziej absurdalny spór w historii Polski.
Jesteśmy o krok od tego aby twierdzić że wszyscy więźniowie PRL to wyłącznie "polityczni" i "uciśnieni"... Społeczeństwo już raz zapłaciło frycowe (także zabójstwa, gwałty...) wyznawców tego sporu wlatach amnestii 89-90... i dalszych. Niemal 100% amnestiowanych wróciło tam gdzie osadziło ich PRL.

Zdrada musi być potępiona... To oczywiste... Zdrajcą niewątpliwym był Kukliński wg. wszelkich zasad definiujących zdradę. Ale agent legalnego organu legalnego Państwa nie jest zdrajcą i o ile nie złamał prawa, procedur jest OK. A nawet wtedy gdy łamie prawo nie podpadając pod definicję "zdrada" jest tylko przestępcą... Mr. Green I to niezależnie od chorych obszarów mózgu piewców oszołomstwa... Trzeba być nielichym dewiantem aby tłuc to w kółko Macieju pomimo wyraźnej już niechęci społeczeństwa na takie postrzeganie. A skończy się to prosto za lat kilka, kilkanaście... paką lub kaftanem obecnych co większych tego typu wyznawców. Jest prawo już 16 letnie (nie te... tworzone na zapotrzebowanie w materii) więc skoro za pomocą jego nie można oskarżać to woda z cyganami Mr. Green

Nie ma informacji nieważnych... tak. ??? To qwa... czemu dla mnie i sądzę milionów są? Co to za informacje? Pieprzenie hasełek "tak światłych" i dla chorych psychicznie (lub agentów, którzy są od obróbki informacji)... to paranoja. Podpieranie się podobnymi hasełkami to żenująca próba zaistnienia... raczej nieudanych egzemplarzy homosapiens... zer w wielu dziedzinach życia.

Kapusie podporą komuny... no pewnie Mr. Green . Zgłosisz złodziejstwo, oskarżysz kogoś o napad... zawiadomisz o przestępstwie... a jak jesteś przy tym agentem toś kapuś bo nie wolno donosić na ... Kuklińskiego (bo słuszny), złodzieja (bo nie komunista)... no i Kowalskiego bo wrażliwy Mr. Green choć kradnie lub łamie prawo. Mr. Green Jest to czystej wody pierd....

Przekupstwo, a nie szantaż... hehe. Mr. Green
Ujawnić prawdę ...??? Że ktoś pracował w PKS?...,PKP???... w MO???... w WP??? IDIOTYZM... Idioci od tych prawd nie zdają sobie sprawy ze szkód jakie takie paranoiczne "rozbrojenie się" z podstawowej broni Państwa ... wywiadu czynią samej RP. Jesteśmy jak na talerzu... To równie chore jak idealistyczny komunizm. Tu nawet widzę rękę sprawczą wywiadów, które rozpalają w tym piecu a grzeją się oszołomy.

I sentencja autora typu...Moim nieszczęściem jest zapamiętywanie tego, czego się kiedyś nauczyłem. Do dziś pamiętam katechizm, którego z zapałem uczyłem się po powrocie z Syberii. Do dziś pamiętam warunki, na jakich sprawiedliwy i miłosierny Bóg przebacza winy grzesznikom. Są to: wyznanie winy, szczery żal za grzechy, pokuta i zadośćuczynienie. Po 60 latach dowiaduję się, że nauki ówczesne są nieważne.... Hehe... Co za wzniosłość i... chęć wyręczania stwórcy w formach zasad... jak ...wyznanie winy, szczery żal za grzechy, pokuta i zadośćuczynienie. A jak ktoś jest ateistą??? Mr. Green Świętoszkowatość tego typu stosowana wszędzie jest chora. Brzmi jak negacja cech Boskich... Czy trzeba wyręczać Boga? Czy on jest tak bezradny? Brzmi to jak kierowana wobec Boga obelga raczej...

Autora może pocieszać fakt, że niebo jest także dla idiotów... Mr. Green często zapominających o innych zasadach tego samego Boga i wiary... np. o drugim policzku. Mr. Green . Dla mnie to w oczywisty sposób debil grający na religijnych odczuciach ludzi.

Janusz... Oszczędź nam podobnych wklejek. Jestem za Prawem, ale nie za oszołomstwem. Lektury półki z "kpt. Klosem" zostaw młodzieży..., my już dorośli. Jedno wiem na pewno... Ktoś za to zbierze i to nielicho. Cisza

Pozdro... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 10:58, 11 Lis 2006    Temat postu:

He, he, he Weles Mr. Green Razz

Czytając Ciebie, dalej nie wiem czy Ty jesteś ... za czy przeciw.

Dlatego zadam Ci pytanie pomocnicze, które może mi w tej materii ... rozjaśni Ya winkles cóśkolwiek w głowie .

Czy można być prawym nie bedąc ...sprawiedliwym? d'oh! Think

To pytanie w mniejszym stopniu tyczy sie Ciebie, ale formacji na której opierasz swoje nadzieje? Razz

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 12:35, 11 Lis 2006    Temat postu:

w51... Mr. Green

Zanim odpowiem na twoje...Czy można być prawym nie bedąc ...sprawiedliwym?... twierdzę że chyba jest już odpowiedź w moim stwierdzeniu...Jestem za Prawem, ale nie za oszołomstwem. w poprzednim poście...

To, że zauważam oszołomstwo ze wszech stron... także opozycji nadal dziwnie niekumatej własnych dokonań, zero refleksji nt... sytuuje mnie w dość nietypowej (jeśli chodzi o opcje) roli. Głupota... rzecz apolityczna pleni się na maxa wszędzie... i to jest moim zgryzem. Przy wielce pożytecznych działaniach PiS (łapanie złodziejstwa) i konstruktywnym (wyniki...) nic nie robieniu przy gospodarce PiS jako alternatywa (dla mnie) w obecnej sytuacji wydaje się najlepszą. Fakt, że budzi i moje mało komfortowe odczucia i czasem trudno tu tych racji bronić ale mam świadomość, że duży wpływ na to(wizerunek PiS) ma walka o głosy w sejmie. Tak więc w sumie nie wiemy do końca jakie PiS ma oblicze w swej podstawowej wersji, gdy obecnie ew. przywołanie do porządku ekstremy we własnych szeregach mogło by się dla PiS skończyć ... końcem rządzenia. I nie czarujmy się... każdy ze świętych opozycjonistów tak samo zabiegałby o rządzenie Mr. Green

I muszę z tym żyć Mr. Green ... hehe

Pozdro... Partyman
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ahron
Gość





PostWysłany: Sob 12:51, 11 Lis 2006    Temat postu:

Zastanawiam się czy nie potrzeba jakiejś nowej parti.

Popieram PiS w tym wzgedzie że jest lepszy od poprzednich rzadów,ale tak naprawdę 5% wzrostu to za mało by zacząć sie liczyć ,lub inaczej by zaczęto sie liczyć z nami-co wzasadzie wychodzi na jedno i by nam sie żyło lepiej.

Rozumiem że potrzeba było rozbicia WSI -choć nie wiem czy to wszystko ,uważam że w biznesie na wysokim pozimie porobiły sie grupy którym bez róznicy były kolory parti-one właściwie rzadziły bez wzgledu na to kto był premierem.
Myśle jednak że to trzeba zrobić było szybko,PiS może trochę zamieszał szyki jednak nie rozbił tych nieformalnych układów.

Opozycja PO razem z GW zatrzymało sie gdzieś na 90roku,kiedyś takich określano bodajże pogrobowcy -nie widzę przyszłości dla nich.

SLD -ma za słabego lidera ,który może dobrze zaczoł ,ale teraz to jakieś pomiszanie Kalisza z Olejniczakiem-układ niewyraźny i nieczytelny dla wyborców.

PSL -Tym to wogóle nie wiem o co chodzi-odnoszę wrażenie że oni czekają -tylko na co.

Co do samego PiSu to mysle że się nie zmieni,ale za dużo energi traci na rzeczy niepierwszoplanowe .Moja konkluzja by życzyć opozycji by się sama zminiła i wynalazła takiego lidera który obieca 7-8% wzrostu i bardzo znaczący spadek bezrobocia(OBIECA I DOTRZYMA)

Polityka opozycji dotychczasowa takie podgryzanie PiS to droga do nikąd-ludziom ona nic nie daje.

Zamiast czekać na potkniecia PiSu i ośmieszanie Kaczyńskich ,NIECH QRWA WRESZCIE COŚ KONKRETNEGO ZAPROPONUJĄ !
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 12:54, 11 Lis 2006    Temat postu:

Weles

EEEtam, odpowiadasz jak zwykle obszernie, tylko dlaczego nie na zadane pytanie? d'oh! Think

Oszołomienie to ...stan umysłu pod wpływem ...doznanych przeżyć jak na przykład ....urwanie sie z choinki.
A ...sprawiedliwość a zwłaszcza w wydaniu PiSu to temat który bardzo mnie ....fascynuje

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 13:04, 11 Lis 2006    Temat postu:

>>
Zdrada musi być potępiona... ........ Ale agent legalnego organu legalnego Państwa nie jest zdrajcą i o ile nie złamał prawa, procedur jest OK. A nawet wtedy gdy łamie prawo nie podpadając pod definicję "zdrada" jest tylko przestępcą... Mr. Green I to niezależnie od chorych obszarów mózgu piewców oszołomstwa... Trzeba być nielichym dewiantem aby tłuc to w kółko Macieju pomimo wyraźnej już niechęci społeczeństwa na takie postrzeganie. A skończy się to prosto za lat kilka, kilkanaście... paką lub kaftanem obecnych co większych tego typu wyznawców.<<


Jak żadko zgadzam się z Tobą, Weles. Nic dodać, nic ująć.
Jeżeli Państwo dozwala, ba, nawet popiera i inicjuje pewne rodzaje działalności, to nie można karać za nie obywatela.
Co innego ocena moralna takiej działalności.
Natomiast jest rzeczą rzucającą się w oczy, że obecna władza skupia wokół siebie szereg osób wykazujących symptomy niezrównoważenia psychicznego, lub wręcz nawiedzonych.

w51 napisał:

Czy można być prawym nie bedąc ...sprawiedliwym? d'oh! Think


Wygląda na to, że można. Nie każdy prawy człowiek jest równocześnie na tyle wrażliwy i inteligentny, aby być sprawiedliwym. Sprawiedliwość to nie tylko surowość i bezwzględne egzekwowanie prawa.
Wczoraj poruszyła mnie sprawa pani Aldony K., znanej komendantki z Łodzi. Jej zasługi w zakresie wprowadzania prawa i porządku w tym mieście są znane i niezaprzeczalne, a sposób, w jaki potrafiła wziąść w garść i uaktywnić funkcjonariuszy budzi respekt. Otóż, postawiono jej zarzut, że w zamierzchłej przeszłości niedopełniła swoich obowiązków w zakresie zatarcia odpowiedzialności osoby, która prowadziła samochód po pijanemu. Kobieta postąpiła honorowo, natychmiast potwierdziła zaistnienie tego faktu, co skutkuje jej natychmiastową dymisją.
Komentarz PiS: nikt nie może być pewnym, że jakiekolwiek przestępstwo zostanie ukryte, wszystko musi być ujawnione i ukarane.
Pytanie, co jest sprawiedliwością. Czy drobne niedopełnienie obowiązków w przeszłości, i to takie które było rutyną w stosunku do większości funkcjonariuszy oraz władz lokalnych i państwowych, i zapewne istnieje do dziś, jest przestępstwem nieulegającym zatarciu, niezrównoważonym przez niezaprzeczalnie dobrą służbę i działanie dla dobra publicznego?
Czy istniała konieczność zrujnowania życia tej kobiety, czy tego wymaga Sprawiedliwość?
Temida jest podobno ślepa, ale i ona opiera się na prawie ustanowionym przez ludzi.
Pytanie dalsze, czy ktoś dla celów partykularnych, partyjnych przed wyborami celowo poszukujący w życiorysach polityków partii konkurencyjnych ciemnych miejsc, i następnie wywlekający je na forum publiczne, jest człowiekiem Prawym?
I tak wróciłam do początkowego pytania W51.....

Pytaniem też jest, czy wykorzystywanie święta państwowego w okresie ciszy przedwyborczej w interesie własnej partii, kiedy inne mają usta zamknięte, jest wyrazem Prawości?
Bo to PiS ustalił taki a nie inny termin tych wyborów, nie przez przypadek.
A w TV widzę, jak dotąd, sam PiS.

Pozdrawiam, Jaga
[/b]
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 13:23, 11 Lis 2006    Temat postu:

Flaga zacięła się przy wciąganiu na maszt, nie chciała wejść...
Ciekawe, czy to Pan Bóg czuwa, czy to zwykła nieudolność, tak charakterystyczna dla obecnych rządow..... Mr. Green

Pozdrawiam, Jaga
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość






PostWysłany: Sob 14:08, 11 Lis 2006    Temat postu:

Oj w51... Mr. Green

dobra... Mr. Green ..drążmy resigne

Czy można być prawym nie bedąc ...sprawiedliwym?

Co to znaczy być prawym?
1. Przestrzegać Prawa?
2. Być w zgodzie z własnym przekonaniem ale nie koniecznie z prawem?

Co to znaczy być sprawiedliwym?
1.Przestrzegać Prawa?
2.Być w zgodzie z własnym przekonaniem ale nie koniecznie z prawem?

Pobaw się konfiguracjami... Staram się stosować kombinację 1-1 odczuwając częste ciągotki do kombinacji... 2-2 i pozostałe...

No i kończy się to sentencją (nie ja autorem bo satysfakcja była by wielka)...
Prawo... to niekoniecznie sprawiedliwość Mr. Green dodając swoją złotą myśl... że Sprawiedliwość to niekoniecznie to samo co Prawo

Tak że szacowny w51... 2 man down to wszystko na co stać mnie w tej materii... wcale niegłupiego pytania. Mr. Green

ad.sprawiedliwość a zwłaszcza w wydaniu PiSu to temat który bardzo mnie ....fascynuje ... hehe. Wiesz? Właśnie mi to uświadomiłeś że ja też Mr. Green

Jago... Mr. Green

Ja twierdzę, że nasze zgodności są częstsze jak się nam zdaje Mr. Green , bo tu na forum zazwyczaj różnice wywołują do odpowiedzi... a tych między nami ostatnio malutko Mr. Green w51... to oczywisty król w różnicach Cisza ... i to jeszcze złośliwy jak 150 Mr. Green Co do Twojego postu... nie mam uwag. Masz rację... prayer

Pozdro... Partyman
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum POLITYKA 2o Strona Główna -> Historia i Przyszłość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 62, 63, 64  Następny
Strona 13 z 64

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin