POLITYKA 2o

Gość

Minął Sylwester, minął Nowy Rok, nasi wierni moherowi wyznawcy jednej tylko opcji myślą już o Trzech Królach. Dawniej to święto skłaniało do refleksji, w jakimś tam sensie zbliżało ludzi a teraz jest jakoś inaczej. Może to za sprawą polityki, polityków a może ludzie bardziej koncentrują się na sobie, bo przecież nikt trzeźwo myślący nie oczekuje zapowiedzianych cudów Ducka Donalda, który jeszcze na dodatek wycofuje się rakiem z danych w czasie kampanii wyborczej obietnic. A na mnie robi wrażenie konstatacja jednego z młodych ludzi z którymi się ostatnio spotykałem. Otóż ten młody człowiek zadał mi pytanie: jaka jest różnica (u nas w Polsce oczywiście) pomiędzy wizyta świętego Mikołaja a wizytą księdza chodzącego po kolędzie? Udawałem, że nie wiem, by nie skonfundować owego młodego człowieka ale ten nie czekając radośnie „odpalił”:
– Mikołaj przychodzi do ludzi z pełnym workiem a wychodzi z pustym. Ksiądz natomiast przychodzi „pusty” a wychodzi z pełna kieszenią!!!
Ktoś zarzucił mi ostatnio, że jakoś bardzo mało czepiam się naszej nowej siły przewodniej, platformersów. No, trudno się czepiać formacji ludzi gładkich jak teflon, wyprasowanych i ułożonych, deklarujących, że nie otrzymują instrukcji z partyjnej góry za pomocą esemesów. Ale też, podobnie jak konsekwentnie do tej pory robią to wyznawcy Jarosława Mądrego, mówią jak nagrani na jednej płycie.
Niepomiernie mnie zadziwił bezdzietny zatwardziały kawaler, obiekt cichych westchnień maślanookiej Jolanty, który najbardziej jak tylko potrafił stanowczo zadeklarował:
– Ja jestem katolikiem i dlatego ... jestem przeciwko zapładnianiu in vitro !!!
I tak jak rewerendowi chłopcy w sukienkach, żyjący oficjalnie w celibacie (tylko oficjalnie, tylko!) jawi się nam jako moralna wyrocznia w sprawach o których nie może mieć najmniejszego pojęcia. A biedactwo zmęczone przegrana kampanią wyborczą i nie pogodzony jeszcze z ową klęską będącą tak naprawdę sukcesem złożył nam na naprędce zwołanej konferencji prasowej (niema jak za czasów swoich niechlubnych rządów) świąteczne życzenia na tle zmęczonych imprezowaniem dziewczątek z błędnym wzrokiem i wystrojonych, według najgorszych amerykańskich wzorów, w mikołajowe czapeczki.
A w tle zajadłe dyskusje na temat kształtu planowanej (jak długo jeszcze?) reformy służby zdrowia, gróźb odejścia od łóżek lekarzy, którym Unia Europejska nie pozwala na dłuższą niż czterdziesto sześciogodzinną pracę i szukania środków w kieszeniach podatników. A mnie, i nie tylko mnie, bo również całą rzeszę emerytów i rencistów, którym wmawia się gigantyczny wzrost dochodów (rzekomo już przekraczamy średnio trzy tysiące złotych), dręczy nieodparcie jedno pytanie: dlaczego tak bardzo wpływowa, koszmarnie opiniotwórcza instytucja gdzie udziela się ślubów, chrzci, celebruje pogrzeby, chodzi po kolędzie nie płaci żadnych podatków a wręcz wymusza dodatkowe świadczenia państwa kosztem podatników a fryzjer, emeryt, taksówkarz i tym podobne ofiary transformacji muszą je płacić? Przecież wszyscy bez wyjątki ci, których tu wymieniłem otrzymują zapłatę za wykonane usługi.
A nowy rząd wzorem pisowskiego, eseldowskiego i jakiego tam jeszcze bawi się w świętego Mikołaja i dopieszcza z worka zebranego z naszych podatków tych, którzy wylansowali tego świętego.