|
POLITYKA 2o Twoje zdanie o...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 13:12, 18 Sie 2008 Temat postu: Na szczudłach władzy ... |
|
|
Jak ja lubię tego mocno już wiekowego „dżentelmena”, dziennikarza z TVN w papuzim krawacie szczebiocącego beztrosko jak szczypiorek na wiosnę i niemal tak mądrze jak Nelly Rokicina na każdy możliwy temat ... Dużo się produkował, szczególnie podczas kryzysu (???) w Gruzji. Ale, to może w dalszej części.
W ubiegłym tygodniu parafowano wstępne porozumienie w sprawie instalacji elementów tarczy antyrakietowej. Oczywiście – zgodnie z ostatnio panującą modą – takiej instalacji, która nie ma nic wspólnego z demonstracją siły wobec Rosji, nie absolutnie nie! Toć to tylko skierowane jest w stronę „osi zła” a nie w stronę Rosji jak myślą tamtejsi „wojskowi”.
Ale, nie bylibyśmy naszą Polską gdybyśmy i w tym przypadku nie znaleźli powodu do „wojny ojczyźnianej”. Bo wcześniejsze parafowanie umowy musi być usankcjonowanie podpisem osób ważniejszych i w USA, i w Polsce, niż podsekretarze lub wiceministrowie. I – jak mawiali starożytni Rosjanie – hier ist der Hund begraben. Bo teraz znów na szczytach naszej kabaretowej władzy trwa spór: kto (i gdzie) ten układ ma podpisać? Wspinający się mozolnie acz zupełnie nieudolnie na szczudłach władzy „dżygit“ Lech Aleksander Corazmniejszy nie chce przepuścić takiej okazji do zaistnienia jak wizyta Condoleezzy Rice. I to on walczy – przy pomocy zasapanego jak ostatnie nieszczęście Kamińskiego – o to, by w pałacu prezydenckim nastąpił ten (cholera!) „doniosły” dla Polski akt. Jak wszyscy już potrafiliśmy się zorientować wspinający się na szczudła (by chociaż nieco odróżniać się od Peronowego Gosia) Lech Aleksander Corazmniejszy jest fanatycznym czcicielem wszystkich samobójczych zrywów (vide uroczystości zupełnie niepotrzebnej klęski Powstania Warszawskiego) wymierzonych przeciwko (czasem!) dwóm wrogom, i to silniejszym, naraz przynosi ciągle więcej szkody niż politycznego i (hahaha) dyplomatycznego pożytku. Jego tak rozpiera nadmuchane jak odpustowy balon ego, że wydaje (próbuje wydawać) rozkazy „pierwszemu po Bogu” na pokładzie samolotu kapitanowi naszego tak już zdezelowanego Tu-154 odpowiedzialnego za zupełnie nieodpowiedzialnych przywódców marionetkowych mocarstw grożących koślawymi paluszkami Rosji. Jego decyzje zapadają w zupełnie nieoczekiwanych momentach, co przy ślimaczym wręcz metaboliźmie politycznym staje się naprawdę groteskowe. Warto czekać w tej sytuacji na intronizację Lecha Aleksandra na króla Gruzinów. A czy ktoś w otoczeniu wszechwładnego i wszechwiedzącego szefa BBN zdawał sobie sprawę z braku jakichkolwiek dyplomatycznych gwarancjach bezpieczeństwa dla samolotu, którym jechali na odciecz Gruzji głowy czterech państw pielęgnujących antyrosyjskie fobie? I co (do cholery) miał do roboty w Gruzji Stasiak (szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego) w Gruzji. Czyżby stamtąd dbał o bezpieczeństwo kraju, który ma tak marionetkowego niczym Charlie Chaplin w roli Führera prezydenta. A może niektórym wydaje się, że mamrotanie (umiejętnie tłumaczone i stylizowane na poprawność) przysparza naszemu miniaturowemu politykowi prestiżu?
I może najgłupsze, co mógł stwierdzić Lech Aleksander, że „... dobrze się stało, iż był z nami Sikorski, niech się uczy, a może czegoś się nauczy...” Ale coś mi się zdaje, że ze takich słów szwoleżera z drewnianą szabelką: „Niech się wszyscy uczą, jak trzeba mówić a vista (!), bo trzeba mieć wiedzę, by sobie tak poradzić, jak JA ...” Ludzie! Skąd się bierze to przekonanie maluczkich o własnych przewagach? I poczucie pewności oraz przekonanie o oratorskich umiejętnościach porównywalnych z rzymskim Cyceronem? A mnie, jeszcze za studenckich czasów, przekonywano, że mamrotanie, i to jeszcze czasami z pełną gębą (tak jak można to było zobaczyć w telewizji, kiedy Lech Aleksander wyrywał kobietom ręce do pocałowania) ma tylko wtedy sens, gdy chce się uszanować drzemkę spędzonych do uniwersyteckiej auli studentów po juwenaliach.
No ale, jak mawiał Volatire: Et voilà justement comme on écrit l’histoire. (Tak oto właśnie pisze się historię).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|